Ciemnooka - Dawid Glen - E-Book

Ciemnooka E-Book

Dawid Glen

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

"CIEMNOOKA" to przejmująca i pełna miłości opowieść psychologiczna, o kondycji emocjonalnej współczesnego człowieka, poszukującego wartości, w rozedrganym, agresywnym świecie.Młody naukowiec Jacek Szanecki, pasjonat i trochę fantasta, pochłonięty pracą nad rozwikłaniem tajemnicy niewykorzystanych obszarów mózgu, nagle dowiaduje się, o zamknięciu brata w szpitalu psychiatrycznym. Czy zdoła on rozszyfrować wskazówki zapisane w tajemnicy życia? Książka opowiada o miłości, medycynie, chorobie, i pokonywaniu słabości, a kolejne wydarzenia są tajemnicze i zaskakujące. Miłość, przyjaźń, rodzinne więzy. Choroba psychiczna jest źródłem refleksji na temat filozofii przyrody, sensu życia, religii i pytań, które stawiają sobie młodzi bohaterowie, w obliczu zagrożeń, które niesie zgoda, na normy przyjęte od innych.Akcja zawiera wątki sensacyjne, przedstawia dramatyczną walkę, o własne widzenie świata, otwiera przed czytelnikiem tajemniczy ogród wyobraźni.W to wszystko wpisana jest piękna, wrażliwa, zakochana dziewczyna.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2010

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.


Ähnliche


Dawid Glen

Ciemnooka

e-bookowo

Wydanie I 2010

© Copyright by Dawid Glen 2010 

Projekt okładki: Aleksander Caban

ISBN 978-83-61184-75-1

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowowww.e-bookowo.pl Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2010

I

Pod wskazanym drzewem bez trudności odnalazł zawinięte w gazetę spodnie i czarną koszulę.

Rozejrzał się ostrożnie, ale w tej części parku nie spodziewał się przypadkowych gości, szybko zrzucił piżamę i ubrał znalezione rzeczy. Szpitalne ciuchy zwinął w kłębek i ukrył pod warstwą liści. Miał przed sobą około trzech godzin czasu, dopiero przy południowym rozdawaniu leków zauważą jego nieobecność.

W lewym rogu parku, otoczona gęstymi krzakami, stała szpitalna kostnica, której tylna ściana przylegała do ogrodzenia.

Przedarł się przez gęste krzaki, przypadł do muru. Opierając się o wyszczerbione cegły udało mu się wdrapać na szczyt ogrodzenia. Już miał skoczyć, kiedy usłyszał głosy zza muru. Wychylił ostrożnie głowę, grupa chłopców bawiła się z psem. Chłopcy odwróceni tyłem na pewno usłyszeliby jego zeskok z blisko dwumetrowej wysokości.

Drażniła go ta niepotrzebna obecność smarkaczy. Czas uciekał. Postanowił zaryzykować, lecz w tym momencie pies pognał przed siebie i chłopcy rzucili się za nim z krzykiem.

Już był na dole. Teraz musiał okrążyć kilometr ogrodzenia i dostać się do przystanku autobusowego.

Przebiegł ten kilometr niezauważony przez nikogo, a później, kiedy zbliżał się już do szosy, szedł spokojnie, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Kiedy zbliżył się do przystanku, spostrzegł kilka osób czekających na autobus? W pierwszej chwili chciał się cofnąć, obawiając się, że może być wśród nich ktoś z personelu szpitala, ale trzeba było jak najszybciej oddalić się od niebezpiecznego terenu, więc poszedł spokojnie w kierunku przystanku i odwróciwszy się plecami, patrzył w stronę, skąd miał nadjechać autobus. Nie wiedział, kto stoi na przystanku, ale instynktownie czuł, że lepiej nie odwracać twarzy. Napięcie, które towarzyszyło mu od początku ucieczki, powoli ustępowało.

Usłyszał warkot nadjeżdżającego autobusu. Sięgnął do kieszeni, szukając drobnych i wtedy poczuł, że ktoś obserwuje go uważnie.

Poczekał, aż wszyscy wsiądą. Wskoczył ostatni, wykupił bilet i stanął przy tylnej szybie. Autobus ruszył i kompleks budynków szpitalnych zaczął odpływać, aż zniknął za zakrętem. Czuł się dziwnie lekko, nagle wszystkie problemy narastające w nim przez ostatnie trzy miesiące przymusowej izolacji, zbladły.

Jednocześnie był skrępowany. Wydawało mu się, że wszyscy patrzą na niego. Wyraźnie czuł na plecach czyjś wzrok. Nie odwracał głowy. Na przystanku koło stadionu, mignęła mu jakaś znajoma twarz. Udawał, że patrzy w inną stronę. Autobus zbliżał się do centrum. Ludzie, samochody, wystawy sklepowe... Tu życie płynęło swoim normalnym rytmem. Czuł rosnącą w nim potrzebę wciągnięcia się w ten nurt codziennych spraw. Wiedział, że potrafiznaleźć swoje miejsce, potrafio nie walczyć.

Podświadomy lęk paraliżował, podpowiadał ostrożność i rezerwę.

Autobus ostro przyhamował przed czerwonym światłem. Tu był bezpieczny, był jednym z anonimowych pasażerów, kimś, kogo nikt nie zapyta: po co? Dlaczego? Ale to już ostatni przystanek!... Wysiadł. Wiedział, że tam, gdzie zdąża, to jedyne miejsce, gdzie nie będzie musiał odpowiadać na pytania. Ważne będzie to, że jest.

Wszedł do bramy. Ciemny korytarz, wahadłowe drzwi i cisza. Ręka lekko mu drżała, kiedy naciskał dzwonek. Serce biło mocno. W mieszkaniu nikt się nie poruszył. Czy to możliwe, żeby nikogo nie było? Poczuł się nieswojo. Ten mroczny, milczący korytarz jak studnia. I on, na samym jej dnie. Zatrzymany w czasie. Obcy. Nagle, ten dom, to miasto i on sam, zatrzymany przez te milczące drzwi, ta cała ucieczka przestała mieć jakikolwiek sens. Brakowało następnego ogniwa w łańcuchu, który stworzył przez okrutne trzy miesiące, między kratami w oknach i białymi drzwiami bez klamek.

Wydawało mu się, że zaraz otworzy się brama od ulicy i wejdą pielęgniarze w białych fartuchach z łapkami w rękach, jak wtedy przed miesiącem,

kiedy wybił te przeklęte białe drzwi i stanął w słońcu. Pacjenci patrzyli przerażeni spod ściany i czekali. Czterech pielęgniarzy bardzo ostrożnie, z kilku stron zbliżało się do niego. Nie chciał uciekać. Zazdrościł wszystkim, którzy mogli swobodnie poruszać się po szpitalnym parku. Przez kilkanaście minut czuł się wolnym, nie patrzył nawet na zbliżających się ludzi. Kiedy podeszli blisko, wyciągnął ręce i pozwolił spokojnie założyć sobie kaftan. Związano go pasami, zawinięto w mokry koc i tak przeleżał do rannego obchodu. Teraz tamto wspomnienie odżyło. Czuł jak strach opanowuje każdy zakątek jego myśli. Otrząsnął się. Popatrzył na zegarek. Minęła już jedna godzina wolności. Nagle brama skrzypnęła i w smudze światła zobaczył jej sylwetkę. Mimowolnie cofnął się, poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, widział jeszcze jak Anna biegnie, zrobił krok do przodu i stracił przytomność.

II

Jest rok 1966. Wyraźnie odczuwany jest kryzys wartości, zablokowały się systemy produkcji i przepływu informacji. Pogłębiły się różnice pomiędzy biednym południem i bogatą północą. Światem rządzi mafia, głęboko osadzona w sferach politycznych, ukrywająca swe prawdziwe cele, pod pozorami demokratycznej wolności. Akcja rozpoczyna się w niewielkim miasteczku, w którym zainstalowano filię uniwersytetu.

Bohaterem jest 33–letni pracownik naukowy (fizjo–pato–morfolog), który prowadzi badania z zakresu patologii mózgu.

Miasteczko, w którym żyje nasz bohater, Jacek Szanecki, jest swoistą enklawą. Tu wszystko dzieje się jak w zwolnionym filmie. Jacek mieszka w hotelu asystenta, w niewielkim mieszkanku z charakterystycznym bałaganem, typowym dla samotnego mężczyzny, spędza całe dnie i często kawał nocy, w laboratorium. Jest to nowoczesne laboratorium, w którym nasz bohater czuje się jak w tajemniczym ogrodzie. Przegląda preparaty, opisuje, analizuje i próbuje ułożyć to wszystko w logiczne ciągi. W czasie pracy jego twarz wy raża podziw i pokorę wobec tajemnicy życia. Jest skoncentrowany, spokojny i pełen pozytywnej energii.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!