3,49 €
„Fircyk w zalotach” był inspirowany francuską powieścią „Zakochany Fircyk” autorstwa Jana Romagnesiego. Opowiada o zalotach tytułowego Fircyka, który chce ożenić się z wybranką swojego serca Podstoliną. Pierwowzór został przez Zabłockiego zmieniony i wpasowany w ówczesne życie w Warszawie i na dworze królewskim. Autor swoje dzieło zadedykował królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, który najprawdopodobniej pojawił się na premierze scenicznej w 1781 roku.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2020
Franciszek Zabłocki
Fircyk w zalotach
Komedia w trzech aktach
Warszawa 2020
ODA
DO NAJJAŚNIEJSZEGO STANISŁAWA AUGUSTA KRÓLA POLSKIEGO WIELKIEGO KSIĄZĘCIA LITEWSKIEGO etc. PANA MIŁOŚCIWEGO PRZY PODANIU NA POSIEDZENIE CZWARTKOWE TEJ KOMEDII
Wpośrzód tylu spraw ważnych, wpośrzód starań tyla,
Które cię zaprzątają, NAJJAŚNIEJSZY PANIE,
Godzi się, chociaż jedna, odetchnieniu chwila,
Godzi się pracy, chociaż na moment, przerwanie:
Nadto się wiele trudzisz k’woli Twojej sławie;
Będziesz ją miał, choć oddasz chwilę i zabawie.
Wszak nie zawsze się Jowisz rządem świata trudzi?
Prace i troski jego lube dzielą wczasy.
Miał i on niegdyś krnąbrny dla się rodzaj ludzi;
Miewał do pokonania zuchwałe gigasy;
Wrócił na koniec niebu spokój pożądany
I pierwszy przed wszystkimi sam spoczął niebiany!
Muzo, korzystaj z tych chwil! Bardzo trudno o nie.
Rzadko naszego Pana w spoczynku widzimy;
I teraz, gdy się zdaje bawić w miłym gronie,
Kto wie! jeśli nie myśli, że ma świat olbrzymy;
Że ta, co się w tysiącznych przemianach układa,
Nie przeto, że stłumiona, nie chce broić zdrada.
Muzo, przerwij te myśli Panu! Jego zdrowie
Bardzo długo dla polskiej potrzebne jest doli.
Życie wasze jest naszym, o dobrzy królowie!
Wątlić go nie do waszej zostawiono woli.
Gdzie wielkość duszy z cnotą, tam i pomoc nieba;
Masz je, Królu – troskliwych myśli mieć nie trzeba.
Ale skąd te pochlebne przyszły mi nadzieje?
Abym mądrość mógł bawić, skąd to zaufanie?
Nie przejdęż tym zuchwalstwem śmiałe Bryjareje?
Przez wzgląd chęci, śmiałości racz darować, Panie!
Wszak dał kto hekatombę czy gołąbków parę,
Byle to czynił z serca, dobrą dał ofiarę.
I to mi tylko może służyć za obronę,
Ze się ważę z tym błahym, popisywać dziełem:
Pióro moje przez Ciebie, Królu, zachęcone.
Wziąłem medal, prze to się samo zadłużyłem
I choć Ci teraźniejszą ofiaruję pracę -
Dar Twój wielki! – W życiu się całym nie wypłacę.
WASZEJ KRÓLEWSKIEJ MCI PANA MEGO MIŁOŚCIWEGO WIERNY PODDANY
FRANCISZEK ZABŁOCKI
OSOBY
Aryst, mąż Klarysy
Klarysa
Podstolina, wdowa, siostra Arysta
Fircyk, staroście, kochanek Podstoliny
Pustak, sługa Arysta
Świstak, sługa Fircyka
Prawnik
Lokaj
Scena w domu wiejskim Arysta, blisko Warszawy.
AKT I
Scena I
PUSTAK
spostrzegając Świstaka
Nie mylę się; tak jest, on. Witaj, pożądany
Świstaku, urwipołciu, stary lisie szczwany!
Cóż tu robisz? Jak się masz? Czyś zdrów, czy wesoły?
Czy pieniężny?
sciskają się
ŚWISTAK
Zdrów, ale co goły, to goły.
PUSTAK
Świat dziś taki; przynajmniej, że cię widzę zdrowym.
Z kimże tu przyjechałeś?
ŚWISTAK
Z moim panem nowym.
Ale niech cię uściskam, mój luby Pustaku!
ściskają się powtórnie
PUSTAK
Takeś mi strojny! Byłeś niedawno w paklaku,
Teraz się taka świeci na tobie mamona,
Jak gdyby na ministrze króla faraona.
obzierając go
Suto! Suto! A wszystko od srebra i złota!
Przecie, skąd ta do ciebie zawinęła flota?
obziera go
Niech cię jeszcze obejrzę! Ale jakże gusto!
ŚWISTAK
Tak, gusto, gusto, ale za to w worku pusto.
Gdyby sto astronomów patrzało w kieszenie,
Grosz grosza nie zobaczy: takie tam zaćmienie!
Prawda, dość jestem strojny. To sukno w sagiecie
Angielskiej, jak rozumiesz, co kosztuje przecie?
PUSTAK
Przynajmniej ze sto złotych.
ŚWISTAK
A pętle, a guzy?
PUSTAK
Tyle drugie.
ŚWISTAK
Nic więcej, tylko cztery tuzy
Tryszakowe za ręką.
PUSTAK
To szczęśliwie właśnie!
ŚWISTAK
Ale za to szeląga! – Zapal, to nie trzaśnie!
Ujrzysz i mego pana; jak się on nadstawia,
Jak puszy, jak pstry cały, gdyby ogon pawia:
Olśniesz, bracie, gdy spojrzysz na jego błyskotki...
Wieszże, wiele ma w worku?
PUSTAK
Nie wiem.
ŚWISTAK
Dwa półzłotki.
PUSTAK
Dwa półzłotki? – To cienko koło was zekaty!
ŚWISTAK
Joby, Joby na oko, w rzeczy reformaty.
PUSTAK
Skądże szumicie?
ŚWISTAK
Czy znasz set keńz-lewa-plie?
Otóż ja z pana, a pan z tych dochodów żyje.
Znaczemy, jak panowie: hulanki, parady,
Gry, uczty, bale, tańce, umizgi, biesiady...
Słowem, że ci tak powiem, bicze krecim z piasku;
Ot, tak to, tak to, bracie, żyją po warszawsku.
PUSTAK
Wiem, wiem, bywałem kiedyś i ja tym furmanem...
Ale, skracając dyskurs, któż jest twoim panem?
ŚWISTAK
Opatrzność, co swej wszystkim opieki użycza,
Zdarzyła mi za pana młodego panicza.
Jest to człek znakomity, bo, jak sam powiada,
Ma tytuł starościca jeszcze od pradziada -
Ale przecie musiałeś słyszeć o Fircyku?
PUSTAK
I znam go. Któż by o tym nie słyszał wietrzniku!
Wszak to on z moim panem, kiedy są w Warszawie,
Brat a brat – jedną łyżką i na jednej strawie.
ŚWISTAK
Chwała Bogu, tym lepiej! Taką rzeczą teraz
Będziemy, przyjacielu, widywać się nieraz.
PUSTAK
Przecieś z swego Fircyka kontent?
ŚWISTAK
Jak się zdarzy.
Ale mu nigdy smutnej nie ukażę twarzy.
I wart tego. Natura dobra w nim i szczera;
Zacina, prawda, panicz trochę na szulera,