Krew sióstr - 7 - Alabaster - Krzysztof Bonk - E-Book

Krew sióstr - 7 - Alabaster E-Book

Krzysztof Bonk

0,0
1,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Saga siedmiu barw — Krew sióstr — część siódma — Alabaster
To legenda o miłości i nienawiści.
Są jak siostry, tak blisko siebie jak myśli.
Dobre i złe pośród poświęcenia i zawiści.
To odwieczna pieśń, którą znaczy dziejów krew.
Rozlewa się ona w wielobarwnym wykwicie.
Znaczą ją różne kolory, odcienie, to jest życie.
To jego esencja, trwanie i sens.
Także coś jeszcze, co pozostaje, gdy nadchodzi Ostateczny kres…

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



KREW SIÓSTR

 

KRZYSZTOF BONK

 

O TYM, CO ZOSTAŁO ZRODZONE Z MIŁOŚCI, A CO Z NIENAWIŚCI

 

CZĘŚĆ SIÓDMA – ALABASTER

 

© Copyright by Krzysztof Bonk

Projekt okładki: Krzysztof Bieniawski

e-wydanie pierwsze 2020

ISBN: 978-83-8221-932-6

Kontakt:

[email protected]

https://bonkbook.pl/

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione

 

Prolog

Jestem twym mrokiem, nicością, chciwością

Jestem przekleństwem i bezeceństwem

Jestem sztyletem wbitym w siostrzane serce

Jestem zadrą i zdradą, wzgardą, pogardą

To jestem ja, to jesteś ty, to właśnie my

Jak o nienawiści sny

Snujące się cienie

Tego nie zmienisz

Ja tego nie zmienię

Taki mój los, a twe przeznaczenie

 

I. Srebrna i Alabaster

Mroczne tchnienie ciemnej nocy, brak przebłysku jasnego dnia. Kolory niewyraźne; wyblakłe, bez połysku. Martwe i matowe pejzaże odarte z głębi wszelkich barw. Gdzieś tam szara północ i srebrzysta postać, kobieca, przyobleczona jedynie w nagi strach. Wokół niej szpony lęku, pazury przerażenia oraz kły wszelakich trosk. Za nią czai się złocisty ktoś. Niby kochanek, niby przyjaciel. Lecz tak naprawdę, w esencji swej świetlistej duszy, kim jest on?

Srebrna raptownie się przebudziła, siadając na posłaniu. Szybko i głęboko oddychała. Jej dłoń przykryła jej własne serce. Czuła, jak niegdyś zamarłe, teraz na powrót wybijało w niej rytm życia. Znów zaciągała powietrze do płuc.

Spojrzała srebrzącym się wzrokiem przez wejście do szałasu na malachitową noc. Dostrzegła szmaragdowy księżyc w pełni, a wokół niego pistacjowe gwiazdy. Wsłuchała się w dzikie odgłosy Wielkiej Puszczy. Było to miejsce, które miała bronić na życzenie Zieleni po tym, jak ją uśmierciła. Dotąd nie spełniła tej prośby, siostrzanego marzenia. Co zaś z jej własnymi marzeniami, na przeszkodzie spełnienia których próbowała stanąć sama śmierć?

Śmierć i zabijanie.

Srebrzysta postać o łuskowatej skórze odjęła od klatki piersiowej dłoń. Spojrzała na siebie. Tam, gdzie przed chwilą przestrzeń między piersiami zasłaniały jej palce.

W świetle zielonej poświaty księżyca dostrzegła na sobie zarys czarnego krzyża – symbol czarnej siostry krwi, a także unicestwienia. Wraz z powrotem ze świata umarłych została w ten sposób naznaczona. Na jej ciele pozostało piętno. Jednak nie mniejsze trwało w jej srebrzystej duszy. Ta ciągle czuła, jakby gościła w sobie swoją siostrę. Tą siostrą była sama… śmierć.

– Nie śpisz? Znowu zły sen? – Słowa te pochodziły od leżącego na posłaniu Złotego. Srebrna na nie w ogóle nie zareagowała. Jedynie dalej patrzyła gdzieś w księżycową dal. Wobec jej bierności książę również przyjął pozycję siedzącą. Pogładził kobiecą postać po pasemku srebrzących się włosów z rozluźnionego warkocza. Następnie spróbował skupić jej uwagę na swojej osobie, mówiąc: – Możesz spać spokojnie. Jestem przy tobie. Nie musisz się już niczego lękać, niczego obawiać.

– Czyżby? – zapytała lodowato.

– Naturalnie… Przecież wyzwoliłem cię z okowów śmierci i znów dane jest nam być razem. Jesteśmy ze sobą ponad wszystko, aby kontynuować naszą… miłość.

– Miłość… – powtórzyła pustym głosem wojowniczka.

– Tak, właśnie ona jest nam przeznaczona – podchwycił Złoty. – Łączy nas ponadczasowe uczucie. Nic go nie zniweczy, nic i nigdy. – Po tej deklaracji złocistego mężczyzny Srebrna ciągle nie raczyła na niego spojrzeć. W efekcie przy jego kolejnych słowach zadrgała nuta urażonej dumy: – Chyba nie zaprzeczysz naszej wiecznej miłości? – syknął.

– Nic nie trwa wiecznie, nic – odparła wojowniczka, kładąc rękę na czarnym znamieniu między piersiami.

– Jak to nic? Coś się zmieniło?! – Złoty już nie krył irytacji. – Uratowałem cię, przywróciłem do życia. Dlatego winna mi jesteś nie tylko pocałunki, uczucie, ale i wielką wdzięczność. Pamiętaj o tym. – Szarpnął srebrzystą postać za ramię, siłą zwracając ją ku sobie. W tej samej chwili ona pochwyciła go łuskowatą ręką za gardło. Spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy, jej własne oczy się zasrebrzyły intensywnie. Następnie złowrogo wysyczała:

– Jedyna nieskończona miłość łączy mnie z mymi siostrami. Lecz nawet ona na swej drodze napotyka przeszkody. Znaczona jest, jak cięgami bata, bólem, łzami, cierpieniem, strachem czy nienawiścią. Zaś pomiędzy tymi uczuciami przechadza się sama śmierć. Ona natomiast mi podpowiada w snach, że gdy tuliła mnie w ramionach unicestwienia, ty, w innej rzeczywistości, dla własnego kaprysu, dopuściłeś się zła, podłego występku. Nie wiem jeszcze kogo i jak skrzywdziłeś. Ale jeśli tyczyło się to którejś, którejkolwiek z moich sióstr, to na mróz i lód, ja cię…

– No co niby zrobisz?!

– Zabiję. – Srebrna odepchnęła Złotego. Wstała i wyszła z namiotu. Za sobą usłyszała męski głos stanowiący teraz mieszankę gniewu, zazdrości oraz poczucia krzywdy:

– Nie masz prawa mnie tak traktować! Nie mnie! Nie kogoś z kim, podoba ci się to czy nie, łączy cię wieczna miłość! Poza tym mamy przecież owoc naszej miłości, dziecko. Nie zapominaj, że jesteś w ciąży!

– Nie jestem. – Wojowniczka przystanęła za namiotem. – Już nie jestem w ciąży. Dziecko zatrzymała dla siebie… siostra śmierć. – Srebrna skrzyżowała dłonie na płaskim łonie. – Zaś co do naszej miłości, to…

– To co?!

– Już jej nie ma.

– Czemu?!

– Poświęciłam ją. Poświęcam wszystko dla moich… sióstr. – Srebrzysta postać spojrzała znowu na księżyc i gwiazdy, po czym oddaliła się samotnie w malachitowy mrok.

*

Trwała zielona noc w dzień po wskrzeszeniu srebrzystej siostry krwi, a poświęceniu się lazurowej. Alabaster, podobnie jak inni świadkowie tego zdarzenia, spędzała czas snu poza Drzewnym Pałacem. Ten bowiem obrócił się w stertę desek i drzazg. Doszło do tego, kiedy Srebrna się zmaterializowała na tronie. Wówczas, ponownie patrząc na świat i zaciągając powietrze do płuc, jak nowo narodzona wydarła ze swej piersi wyzwoleńczy krzyk, ostatecznie uwalniający ją z łańcuchów śmierci. Jednak intensywność tego syreniego wrzasku sprawiła, że jego wibracjom nie oparły się drewniane ściany pałacu. Rozsypał się, zupełnie jak nie tak dawno potęga zielonej armii czy wizja Alabaster o tym, że odnajdzie ona spełnienie w samotnym władaniu światem.

Tym samym obecnie spędzała noc w szałasie na leśnej polanie. Z powodu odzyskania jednej siostry, Srebrnej, czuła radość, analogicznie doskwierał jej ból po utracie Lazur. Jednakże w jej odwrocie od samotności i wiązaniu swego losu z innymi istotami owa zależność nie była tylko siostrzana.

Skrzydlata kobieta ostrożnie zdjęła z siebie oplatające ją potężne ramie Srebrona Etrawy. On spał, a ona, wyzwolona z uścisku, wyszła z gałęzistego schronienia na malachitową noc.

W trakcie kroczenia boso po miękkim mchu odbierała bolesność połamanych skrzydeł. Ale spokojna była o to, że zrosną się w kilka dni. Jako najsilniejsze i zarazem uzdrawiające spoiwo miała w sobie bowiem miłość. Natomiast z nienawiści nie dostrzegała w sobie już zupełnie nic. Ta się roztopiła w niej i wyparowała niczym w czasie roztopów brudny lód. Z tego powodu, mimo braku na ten czas zdolności lotu, jej stąpanie było nad wyraz lekkie. Do tego biała aura postaci przybrała niezwykle jasną poświatę, przez co świeciła jak biały księżyc oraz gwiazdy, jako otaczające ją delikatne płatki śniegu.

Dzięki dodatkowemu źródłu światła, jakie stanowiła sama Alabaster, dostrzegła w zielonym mroku Srebrną. Na polanie ćwiczyła ona samotnie walkę ponownie uzbrojona w swój legendarny miecz. Ten prezentował się iście niezwykle, ponieważ lśnił magicznie siedmioma kolorami legendarnych sióstr krwi. Poprzez swoje znaki, barwy i krew na orężu, owe siostry były tu jakby obecne. W każdym razie ich waleczny aspekt, którego ucieleśnienie stanowił dzierżony w łuskowatych rękach miecz.

– Niech błogosławi cię blask słońca i księżyca. Niech zawsze rozświetla ci jasną drogę życia. Prowadzi przez nią pośród siedmiu barw oraz wszelakich ich odcieni.

– Witaj, Alabaster, siostro. – Srebrna włożyła długie ostrze za pas.

– Jak się… czujesz? – zapytała z nutą troski władczyni.

– Dam radę walczyć. Jestem silna, silniejsza niż kiedykolwiek.

– Ja nie… o tym. – Wielka księżna podeszła do siostry. Z jej łuskowatego policzka otarła srebrzystą łzę. – Chcesz o tym pogadać? Otworzyć się przed białą siostrzyczką? – Alabaster swój łagodny uśmiech ozdobiła typowym dla siebie kąśliwym grymasem. Srebrna z kolei wytarła sobie rękawem załzawioną twarz, pociągnęła nosem i hardo odparła:

– Łzy płyną z oczu. Krew płynie z rozciętych ciał. My, nienawistne siostry, istniejemy po to, aby upuszczać krew z wrogów wielobarwnego świata i po nich nie płakać. Musimy to czynić, żeby na kontynencie Unton nie płynęły łzy o siedmiu barwach i siedmiobarwna krew. Więc zróbmy to, Alabaster. Nie zważając na naszą krew i nasze łzy, na to, która z nas ostatecznie przetrwa, uratujmy ten świat. Albowiem czuję, że z czternastu legendarnych sióstr pozostałyśmy już tylko… my.

– A, a, a… – Ze zwodniczym uśmieszkiem władczyni pogroziła siostrze palcem. – Gdzieś na kontynencie żyje jeszcze jedna… z nas.

– Która? – zaciekawiła się żywo wojowniczka.

– Ta, która jest lepsza od nas i to ona powinna, musi… zwyciężyć oraz przetrwać.

– Kogo masz na myśli? – Srebrna zastygła w napięciu.

– Wiesz… kogo.

– Lotos. – Srebrzysta siostra krwi naraz oklapła.

– Tak, właśnie o nią chodzi. Moja biała siostra, zrodzona z najczystszej miłości, gdzieś tu jest. Ona żyje, czuję to.

– Gdzie ją odnajdziemy?

– Jeszcze nie wiem. Ale to się wydarzy. Ona przebywa w alabastrowej krainie. Istnieje i jej miłość, która wzrasta, także. Za sprawą tego uczucia da się w końcu odnaleźć. Mrok nie zdoła jej dłużej skryć.

– Lotos… – Srebrna ze wstydem wbiła wzrok w zieloną ściółkę.

– Nie czyń sobie wyrzutów – rzuciła swobodnie Alabaster. – Wszystkie wiemy, co jej zrobiłaś. Wiemy też i ty wiesz, że ona ci… wybaczyła.

– Tak… ale.

– Żadnych ale – ucięła skrzydlata kobieta. – Kiedy przyjdzie ostateczny czas, a ten nadchodzi, Lotos stanie pomiędzy nami, jako jedna z nas. My sprawimy, że to ona pokona czerwonego demona. Lecz najpierw musimy zniszczyć czerwoną zarazę z południa, która kala zielony las, najechała niebieską pustynię. Jesteś na to, srebrzysta siostro, moja siostro, gotowa?

– Jak nigdy. – Łuskowata postać zdecydowanie chwyciła rękojeść miecza. – Jestem to winna Zieleni i zrobię to. Wielka Puszcza musi przetrwać. Nie może podzielić losu zimnej części kontynentu.

– Miło mi to słyszeć. Zatem, gdy wstanie pistacjowy świt, jasny jak oczy naszej zielonej siostry, ustalimy wspólny plan działań. Wojska nie mamy już wiele, ale nie takich wrogów pokonywałyśmy mniejszymi siłami, prawda?

– Zwyciężymy – warknęła Srebrna.

– Tak, wygramy przyszłą bitwę, jak i kolejne – przyznała z lekko drwiącym uśmieszkiem Alabaster. Poszerzyła go, a głos uczyniła bardziej cynicznym, wraz ze wskazaniem na postać wyłaniającą się z lasu: – Masz, zdaję się, jeszcze jedne odwiedziny. Te, które się szykują, możesz zwieńczyć wypatroszeniem zielonego osobnika. To twoje zimne prawo do srebrzystej pomsty za własną osobę. A my, jak wspominałam, jutro się jeszcze spotkamy i detale nadchodzącej kampanii razem omówimy. Miej się dobrze, szara siostro, moja siostro, i niech prowadzi cię jaśniejący… blask.

*

Alabaster się oddaliła. W jej miejscu na polanie przed Srebrną stanął Król Lew. W tym momencie wojowniczka poczuła przeszywający ból w plecach. Do złudzenia przypominał on zadaną przez Lwa ranę, która swego czasu dosięgła srebrzystego serca, raniąc je. Jednak teraz było to jedynie doświadczenie tamtej chwili, a nie kolejny atak. Zaś odczucie lwiego oręża w sercu równie boleśnie przypomniało Srebrnej, czemu niegdyś ostrze zostało tam skierowane.

– Zieleń… – wyszeptała srebrzysta postać i na wspomnienie wiły otarła sobie spod oka zieloną łzę. Dłoń z seledynową kroplą wyciągnęła w kierunku swego zabójcy. Wyciągnęła na zgodę, na pojednanie, jakby rękę… wiły, swej leśnej siostry.

– Nie chcesz mojego życia za… odebrane ci życie? – zapytał zdezorientowany Król.

– Gdy odebrałeś mi moje istnienie za istnienie Zieleni… Czy poczułeś ukojenie, spełnienie, przyniosło ci to szczęście i spokojny sen? – Mężczyzna pokręcił przecząco lwią głową. – Skoro tak, po co mam cię uśmiercać? Co miałabym zyskać, co tym osiągnę?

– Nie wiem. Ale ludzie, istoty… zabijają z zemsty. Wręcz lubują się w jej imię zabijać.

– Na zimny honor, prawda to. Nawet sam szary honor nakazuje tak mścić. Lecz my nie musimy być narzędziami i marionetkami w szponach złych uczuć, skłonności. Nie musimy zabijać dla honoru, pomsty, chwały, ze strachu, bólu, czy nienawiści. Są inne drogi, nieskończenie wiele dróg. Trzeba je tylko dostrzec.

– Więc… jaka jest twoja droga, moja?

– One przede wszystkim nie muszą się krwawo krzyżować. Nie musimy stawać ze sobą do konfrontacji. W wielobarwnym świecie znajdziemy nieskończoną ilość już uczęszczanych i jeszcze niewydeptanych ścieżek. Skorzystajmy z tej możliwości, skorzystajmy z nich. Nie zamykajmy się w ograniczającym nas kręgu zaszłości. Ten pojedynek w kręgu drzew, zamiast tarcz, nie przyniesie nam niczego dobrego. Ucieszy jedynie upiorne siostry i… śmierć.

– Mówiąc tak i to… proponując. Wydajesz się nie być kimś złym – zauważył Lew.

– Nie jestem już sobą. Widzisz inną osobę.

– Kim zatem się stałaś?

– Niczym więcej niż dzierżącą piorun sprawiedliwości szarą burzą. – Wojowniczka wyjęła miecz. – Powróciłam do świata za sprawą miłości mej błękitnej siostry tylko po to, aby ocalić nasz świat, w tym świat Zieleni. Całą resztę mnie unicestwiła we mnie sama śmierć. Za to akurat jestem jej wdzięczna.

– Szara Burza… – powtórzył w zadumie Król Lew, spoglądając na postać przed sobą. – Więc twierdzisz, że twoje serce się odmieniło, a masz w nim też zieloną krew wiły. W takim razie nie postrzegam już w tobie kogoś, kogo pragnąłbym dalej karać za krzywdy. Nie mogę tego czynić. I rzeczywiście widzę teraz w tobie… Szarą Burzę. Więc bądź nią, Szarą Burzą. Napisz swoją legendę od nowa. Ku chwale wielobarwnego świata uczyń to, co ci przeznaczone. I niech każde z nas podąży ścieżką swego… przeznaczenia. – Lew lekko się ukłonił, odwrócił i ruszył w leśne chaszcze.

– Jakie jest… twoje przeznaczenie? – rzuciła za nim Srebrna.

– Kochać… – mruknął. – Kochać i zapewne… nigdy nie być kochanym. Ale masz rację. Nienawiść nie jest tu alternatywą, po prostu nie.

Wojowniczka pozostała na polanie sama, ale nie do końca. Miała w sobie siedmiobarwną krew, bo wraz z odrodzeniem uzyskała też błękitną i eteryczną ciecz z żył od Lazur. Czuła, że jako legendarną siostrę to ją dopełniło. Cała sobą zrozumiała, kim naprawdę jest. Przez to swe istnienie postrzegała trochę jak etapy wtajemniczania, gdzie kolejne inicjacje stanowiło przyjmowanie w swe żyły krwi o odmiennej barwie.

Obecnie, po skompletowaniu wszystkich barw, odsunęła od siebie egoistyczne myśli, wywołane tym słabości czy lęki. W pełni pogodzona z tym, kim była i co jej przeznaczone, jako Szara Burza spokojnie oczekiwała huraganu, który ją pochłonie. Oto nadchodziło ostateczne starcie z kontynentalnym wrogiem, a ona jak nigdy była na to gotowa.

Jakby specjalnie po to, by przypomnieć jej z czym i kim się zmierzy, z malachitowego lasu wyłoniła się jeszcze jedna postać. Posiadała różową skórę, czerwone włosy i suknię w takowym kolorze. Lecz jawiła się nie jako istota z krwi, mięsa i kości, a eteryczna zjawa pięknej kobiety o nietypowej urodzie. Zatrzymała się ona na linii drzew i spoglądając czerwonymi oczyma w srebrzyste, powoli wyrecytowała:

Jestem twym mrokiem, nicością, chciwością

Jestem przekleństwem i bezeceństwem

Jestem sztyletem wbitym w siostrzane serce

Jestem zadrą i zdradą, wzgardą, pogardą

To jestem ja, to jesteś ty, to właśnie my

Jak o nienawiści sny

Snujące się cienie

Tego nie zmienisz

Ja tego nie zmienię

Taki mój los, a twe… przeznaczenie

Mara Czerwonej Cesarzowej w zielonej nocy rozwiała się. Pozostał po

niej tylko płonący czerwienią gorejący krzew.

*

Alabaster powróciła do swego szałasu. Położyła się koło Srebrona i

niczym kołdrą chciała nakryć jego ramieniem. Ale dostrzegła, że mężczyzna nie spał.

– Jak rozmowa z siostrą? – zapytał.

– Dobrze.

– Tylko tyle?

– A co byś jeszcze chciał? – Władczyni popatrzyła na kochanka.

– Myślałem, że jesteście sobie… wrogie – zauważył.

– Byłyśmy… Sytuacja uległa zmianie.

– Tak jak z nami? – Alabaster doczekała się głaskania po anielskich

włosach. Uśmiechnęła się przewrotnie i rzekła:

– Między nami chyba nie miało co się zmienić. Czyż od początku się nie dogadujemy, jak wypada… miłosnej parze?

– Na początku, dzięki naciskom i miłosnemu napojowi, brałem cię, tak jakby, siłą. Śmiem nawet twierdzić, że parę razy cię zwyczajnie… zerżnąłem.

– Podobało mi się. Za to ja… wyrżnęłam ci armię.

– Czyli… wyrżnięcie za zerżnięcie i jesteśmy… kwita? – upewniał się mężczyzna. Jedyną odpowiedzią władczyni był namiętny pocałunek. Gdy dobiegł kresu, Srebron znowu zagaił: – A ta twoja szara siostra. Abyśmy zwiększyli swe panowanie, na pewno nie chcesz, abym ją dla ciebie…

– Nawet tego ze mną nie próbuj – syknęła, choć niezbyt agresywnie, Alabaster.

– Czego dokładnie… mam nie próbować?

– Podważać mą miłość do mej siostry.

– A… gdybym jednak spróbował, co wtedy? – droczył się wojownik.

– Co wówczas…? – Wielka księżna niby się zadumała. – Wyobraź sobie, że i do mego mężczyzny może miłość bym zakwestionowała. Co ty na to? Chcesz… tego?

– Prawdę powiedziawszy… mniej niż wszystkiego.

– Zatem…?

– Zatem kochajmy się w imię miłości… wszelakiej. Również do sióstr, o które postaram się nie być zazdrosny. – Srebron chciał pocałować kobietę. Ale ona pchnęła go na ziemię, po czym wyniośle oświadczyła:

– Kochajmy się, ale ja będę na górze.

– Znowu…?

– Tak, kochany.

– Czemu?

– Abyś nie pogniótł mi… miłosnych skrzydeł, które mam od mych przeszłych czynów poranione. Za to teraz miłość różnoraka skrzydeł mi dodaje. Latam jak nigdy i nie chcę już więcej schodzić na ziemię. Pragnę jedynie… latać, ukochany. Och…