2,49 €
Książka „Łajne kwiatki” opisuje rok z życia trzynastoletniego chłopca w PRL-owskiej rzeczywistości widziane z dzisiejszej perspektywy. Dla Aleksandra rok 1985 był szczególny – nie tylko dlatego, że wypalił pierwszego papierosa, napisał swój pierwszy wiersz, znalazł się w łóżku z obcą kobietą i miał spotkanie trzeciego stopnia, ale przede wszystkim dlatego, że zaczął inaczej patrzeć na świat, jakby się obudził z jakiegoś letargu. Poznał (nie)smak miłości i odrzucenia, lęk przed śmiercią, rozczarowanie rodziną i tak zwanymi chrześcijańskimi wartościami. Olek wychowuje się w typowej polskiej rodzinie - „katolików-ksenofobów, którym w życiu nigdy do końca nic się nie udaje a winni temu są ONI – Ruscy, Niemcy, Żydzi, komuniści, kapitalistyczni krwiopijcy, feministki i błądzący księża inspirowani oczywiście przez Szatana”.Książka składa się z kilkudziesięciu rozdziałów, które mogą być traktowane jak oddzielne opowiadania i czytane niekoniecznie po kolei. W większości pisana jest prozą, chociaż znajdują się w niej również utwory pisane wierszem oraz fragment dramatu.Powieść miejscami jest wulgarna, miejscami śmieszna a nawet wzruszająca. Tytuł może symbolizować pokolenie, które dzieciństwo i młodość spędziło w „łajnym” socjalizmie, by następnie rozpocząć dorosłe życie – bez żadnego kursu przystosowawczego – w „zgniłym” kapitalizmie.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2013
Olo Bereg
Łajne KFiatki
© Copyright Olo Bereg & e-bookowo
Projekt okładki: Olo Bereg
ISBN 978-83-63080-92-1
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl
Kontakt:[email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.
Kiedy dwa lata temu podczas wichury tuż obok mnie spadła z dziesiątego piętra deska, rozbijając – zamiast mojej głowy – samochód, którym akurat zaparkowała pewna blondynka, poczułem się tak jakby Bóg dał mi drugą szansę. Muszę coś z tym zrobić, zostawić jakiś ślad po sobie – pomyślałem sobie. Może by tak napisać jakiś „beszczeler”…
Z drugiej strony, czy rzeczywiście warto cokolwiek robić, skoro w każdej chwili możemy umrzeć? Po co zatrzymywać się nad nędzną chwilą, która już minęła, została zamknięta w jednej z szufladek mózgu, by wraz z naszą śmiercią pogrążyć się w nicości? Jaki jest sens wszystkiego? Jeśli jest Bóg i życie pozagrobowe, to wszystko nabiera znaczenia. A jeśli nie ma ani jednego, ani drugiego? Tysiące filozofów osiwiało albo wyłysiało spędzając swój żywot nad podobnymi dywagacjami. I co? Jedno Wielkie Gówno! Dlatego przestałem już zadawać pytania egzystencjalne, na które i tak nikt nie zna odpowiedzi. Staram się żyć każdą chwilą, która mi jeszcze została – reszta nie ma znaczenia. Jak pisał nasz wieszcz Adam Mickiewicz: „Hej, użyjmy żywota, wszak żyjem tylko raz”.
Teraz kolej na podziękowania – podobno znani pisarze tak robią. Ci nieznani i bez talentu zresztą też. Za wkład w napisanie tej książki chciałbym podziękować przede wszystkim sąsiadowi z dziesiątego piętra – gdyby nie jego głupia deska i kompletny brak wyobraźni, to „dzieło” nigdy by nie powstało. W dalszej kolejności dziękuję Panu Bogu za to, że jeszcze żyję, moim rodzicom za spłodzenie mojej skromnej osoby, moim dziadkom – za spłodzenie moich rodziców, moim pradziadkom za poczęcie moich dziadków… Wreszcie – niejakiej Ewie za zerwanie jabłka z niewłaściwego drzewa i wręczenie go swemu naiwnemu mężowi Adamowi, który – po paru gryzach– przejrzał na oczy i dostrzegł w niej wreszcie kobietę. Od tego wszystko się zaczęło.
Ewentualne podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!