8,00 €
„Nieznajomy z lustra” to wciągający thriller psychologiczny, który bada granice ludzkiej świadomości i tajemnice skrywane w głębi umysłu. Główna bohaterka, Marta, wraz ze swoim partnerem Tomaszem, podejmuje się rozwikłania zagadki zniknięcia znakomitej naukowczyni, Charlotte, której przełomowe badania nad podświadomością i działaniem umysłu zainspirowały wielu.
„Nieznajomy z lustra” to opowieść o poszukiwaniu prawdy o samym sobie, skrywanych sekretach, które mogą odmienić życie, i tajemnicy, jaką niesie każde ludzkie odbicie.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2025
DOROTA SAWICKA
NIEZNAJOMY
Z LUSTRA
© Copyright by Dorota Sawicka, 2025
Projekt Okładki: Canva
ISBN e-book: 978-83-68469-31-8
ISBN druk: 978-83-68469-32-5
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione.
I
Marta zaczęła dzień tak jak zwykle, podążając dobrze znaną rutyną, która dawała jej poczucie stabilności. Wyłączyła budzik, otworzyła zasłony, wpuszczając do pokoju przyjemne poranne światło, które delikatnie otulało wnętrze. Poranne rytuały były dla niej jak zaklęcia – miały moc rozpoczynania dnia z niewzruszoną pewnością siebie.
Poszła do łazienki, by odświeżyć się przed pracą. Jednym ruchem ręki przetarła zaparowane lustro, przygotowując się na pierwsze spojrzenie na swoją twarz. Jednak zamiast znajomego odbicia, ujrzała w lustrze oblicze nieznajomego mężczyzny. Jego wzrok przeszywał ją na wskroś, a wyraz twarzy, pełen smutku i tajemnicy, wywołał w niej niepokój.
Jej serce zabiło szybciej, gdy cofnęła się kilka kroków, próbując zrozumieć, co się stało. Czy to było tylko złudzenie? Może wciąż była zaspana i umysł płatał jej figle? Przyciągnęta nieodpartą ciekawością, ponownie zbliżyła się do lustra. Tym razem widziała tylko siebie.
Próbowała uspokoić natrętne myśli, sięgając po szczoteczkę do zębów. Ale coś głęboko w niej mówiło, że to doświadczenie nie było przypadkowe i że kryje się za nim coś znacznie bardziej niepokojącego.
Podczas śniadania nie mogła uwolnić się od obrazu mężczyzny. Zaciekawiona i zaniepokojona, po pracy postanowiła przejrzeć stare albumy rodzinne, aby znaleźć wyjaśnienie. Ku jej zdziwieniu, w jednym z albumów znalazła zdjęcie, na którym obok jej matki stał mężczyzna z lustra. Wyglądał na znacznie młodszego, ale to bez wątpienia była ta sama osoba.
Serce ponownie zabiło mocniej, kiedy zdała sobie sprawę, że jej spokojne życie zaczyna kryć w sobie wiele nieznanych zakamarków. Tajemnica, którą chciałaby rozwiązać, mogła przybrać formę wyniszczającej obsesji. Ale niezależnie od ryzyka, wiedziała, że musi dowiedzieć się prawdy o nieznajomym z lustra.
Po południu, podczas przerwy w pracy, Marta nie mogła przestać myśleć o zdjęciu. Coś w wyrazie twarzy mężczyzny przykuwało jej uwagę. Czy był to smutek, żal, a może sekret, którego ciężar czuła, choć nie potrafiła go zdefiniować?
Gdy wróciła do domu, jej matka była już w kuchni, przygotowując kolację. Marta, widząc ją w tym codziennym otoczeniu, poczuła przypływ odwagi.
– Mamo, mogę o coś zapytać? – zaczęła ostrożnie, starając się, aby jej głos brzmiał naturalnie.
– Oczywiście, kochanie. Co się stało? – odparła matka, spoglądając na nią z ciepłym uśmiechem, który zawsze potrafił ukoić Martę.
Marta przysunęła się bliżej, trzymając w dłoni album. Otworzyła go na stronie, na której widniało zdjęcie nieznajomego mężczyzny.
– Kim jest ten mężczyzna? – zapytała, wskazując na fotografię.
Matka zawahała się, a jej uśmiech na moment zbladł, zastąpiony czymś, co Marta zauważyła dopiero teraz – skrywaną od dawna rezerwą.
– To... stary przyjaciel rodziny – odpowiedziała w końcu, próbując brzmieć beztrosko, ale coś w jej tonie zdradzało niepokój.
Marta postanowiła nie naciskać dłużej. Znała swoją matkę na tyle dobrze, by wiedzieć, że drążenie tematu w tej chwili nie przyniesie odpowiedzi. Postanowiła, że wróci do tematu, ale tymczasem musiała sama poszukać informacji.
Tego wieczoru położyła się do łóżka, czując się rozdartą między rzeczywistością a wspomnieniem odbicia w lustrze. Słysząc szum wiatru za oknem, zasypiała powoli, zastanawiając się, jakie tajemnice kryją się w jej przeszłości.
Zasypiając, była pewna jednego: znalazła się na początku podróży, która doprowadzi ją do prawdy, niezależnie od kosztów, jakie przyjdzie jej ponieść.
Noc obfitowała w niespokojne sny. Marta budziła się kilkukrotnie, przerywając płytki sen kolejnymi iskrami niepokoju. Kiedy dzwonił budzik, czuła się jak przebudzona z mgły pełnej niejasnych obrazów i niedopowiedzianych szeptów, które jednak nie przyniosły jej odpowiedzi. Po porannej kawie, która nie do końca dodała jej energii, usiadła przy biurku w swoim gabinecie, licząc, że gąszcz codziennych obowiązków psychologa odciągnie chociaż na chwilę myśli od niechcianej tajemnicy.
Jednak nawet podczas sesji z pacjentami odbicie mężczyzny zastępowało twarze, które powinny wywoływać koncentrację na cudzych problemach. Zacierały się granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co w niej samej budziło najgłębszy niepokój. Czy to była sugestia? Czy zobaczyła coś, co jej umysł tylko przetworzył, a może… przypomniał?
Pod koniec dnia Marta zdecydowała się zaprosić do siebie Jacka, przyjaciela z dzieciństwa, który obecnie pracował jako prywatny detektyw. Jeśli ktokolwiek mógłby pomóc jej rozwikłać tę zagadkę, to był na pewno on. Spotkali się w kawiarni niedaleko jej mieszkania.
– Marta, naprawdę zaintrygowałaś mnie tym, co mi opowiadałaś przez telefon – powiedział Jack, siadając naprzeciwko niej z kubkiem kawy w dłoni. Miał w oczach ciepłe zrozumienie, przez które przemawiała chęć wsparcia.
– To brzmi szalenie, wiem – odparła Marta, lekko zdenerwowana. – Nie wiem, czy szukam duchów, czy prawdziwych ludzi. Ale muszę wiedzieć, kim jest ten mężczyzna i dlaczego jego widok w lustrze był tak... przejmujący.
Jacek zamyślił się na chwilę, po czym zaproponował: – Mogę poszukać informacji o tym człowieku, zbadać, czy jest jakaś dokumentacja, która wyjaśniałaby jego powiązania z twoją rodziną. Czasami rzeczy, które wydają się przeszłością, potrafią przesiąkać w teraźniejszość na sposoby, których się nie spodziewamy.
Marta poczuła ulgę. Chociaż miała w sobie wiele lęku, wiedziała, że z Jackiem u boku będzie w stanie zmierzyć się z każdym wyzwaniem.
Wieczorem, przygotowując się do snu, znowu spojrzała w lustro. Tym razem zobaczyła tylko swoje odbicie, choć cień niepokoju w jej oczach przypominał jej, że ta historia nie skończy się, dopóki nie dotrze do samego serca tajemnicy, która zawładnęła jej życiem.
Czuła, jak na nowo budził się w niej niepokój, podszyty determinacją. I chociaż bała się tego, co może odkryć, wiedziała, że musi iść naprzód.
Następnego dnia Marta obudziła się z nowym postanowieniem. Choć nie opuszczało jej uczucie niepokoju, towarzyszyło mu nieznane dotąd pragnienie działania. Wiedziała, że cokolwiek się wydarzyło, musi podjąć próbę rozwikłania zagadki nieznajomego z lustra. Zdeterminowana i pełna niepokoju, umówiła się z Jackiem na kolejne spotkanie, aby omówić jego dotychczasowe ustalenia.
Spotkali się w niewielkiej knajpce niedaleko centrum miasta. Gdy Marta weszła do środka, od razu zauważyła Jacka siedzącego przy stoliku w rogu, przeglądającego jakieś dokumenty. Jego wyraz twarzy pozostawał skupiony i poważny. Marta poczuła, jak przyśpiesza jej puls.
– Cześć, Jacek – powitała go ciepłym uśmiechem, starając się ukryć podenerwowanie. – Co udało ci się znaleźć?
Jacek odłożył dokumenty i spojrzał jej w oczy.
– Marta, okazuje się, że ten człowiek był blisko związany z twoją rodziną – zaczął, po czym z wahaniem kontynuował. – Nazywał się Adam Kowalski. Zaginął w tajemniczych okolicznościach wiele lat temu i... wygląda na to, że był przyjacielem twojej matki.
Marta poczuła, jak po plecach przebiega jej lodowaty dreszcz. Choć była przygotowana na różne wersje wydarzeń, informacja o zaginięciu Adama ją zaskoczyła.
– Z tego, co udało mi się ustalić – kontynuował Jack – jego zniknięcie nie było szeroko nagłaśniane. Wygląda na to, że sprawa była zamieciona pod dywan, choć nie mam jeszcze pełnego obrazu. Wszystko wydaje się owiane tajemnicą.
Zagłębiona w myślach, Marta próbowała poskładać w całość nowe informacje. Wiedziała, że jej matka z pewnością skrywała część prawdy – pytanie tylko, dlaczego. Czy próbowała ją chronić ? A może sama zmagała się z cieniami przeszłości?
– Muszę porozmawiać z mamą – powiedziała cicho, czując, że to klucz do rozwiązania zagadki. – Muszę dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło.
Jack skinął głową z wyrazem zrozumienia.
– Oczywiście, ale uważaj. Czasem prawda może okazać się bardziej bolesna, niż się spodziewasz – ostrzegł.
W drodze powrotnej do domu Marta zastanawiała się nad słowami Jacka. Wiedziała, że rozmowa z matką może otworzyć stare rany, ale czuła, że nie ma wyjścia. Tajemnica sprzed lat wzywała ją, domagając się rozwiązania, i choć nie wiedziała, dokąd ją to doprowadzi, była gotowa podjąć ryzyko.
To był dopiero początek jej podróży w głąb przeszłości, by odkryć prawdę, która tak długo pozostawała w cieniu.
Kiedy dotarła do domu, zastała matkę siedzącą w salonie z książką w dłoni. Na jej widok Marta poczuła falę czułości, ale i determinacji, która przypomniała jej, dlaczego musi zadać trudne pytania.
– Mamo, czy możemy porozmawiać? – zapytała z nutą niepewności w głosie, starając się ukryć emocje kłębiące się w jej wnętrzu.
Matka spojrzała na nią uważnie, odłożyła książkę i zaprosiła ją gestem, by usiadła obok. Jej wzrok zdradzał coś więcej niż zainteresowanie – był pełen troski i zrozumienia.
– Oczywiście, Marto. Coś się stało? – zapytała z niepokojem.
Marta wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować myśli.
– Chodzi o Adama Kowalskiego – zaczęła, obserwując reakcję matki. Zauważyła, jak jej twarz lekko się napina, jakby właśnie usłyszała imię dawno zapomnianego przyjaciela.
– Co o nim wiesz, mamo? – zapytała delikatnie, ale stanowczo.
Matka opuściła wzrok, jakby zbierając siły na odpowiedź. Milczenie przeciągało się, tworząc napięty most między nimi.
– Adam... był ważną częścią naszego życia – zaczęła powoli, z wyraźnym trudem dobierając słowa. – Był przyjacielem, kimś, kto potrafił rozświetlić najciemniejsze chwile. Zaginął, kiedy byłaś jeszcze mała. Nigdy nie udało się wyjaśnić, co naprawdę się stało.
Marta słuchała uważnie, starając się nie przerywać matce, mimo że w głowie rodziły się dziesiątki pytań.
– Dlaczego mi o nim nie powiedziałaś? – zapytała w końcu nieco zranionym tonem.
Matka spojrzała na nią, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Chciałam cię chronić. Myślałam, że im mniej wiesz, tym lepiej. To była bolesna strata i... z czasem nauczyłam się z nią żyć, choć wciąż żałuję, że tak to się skończyło.
Marta poczuła ciężar tej historii, jakby odbicie w lustrze otworzyło skarbiec wspomnień, które dawno powinny były wyjść na światło dzienne.
– Czy wiesz, kto mógłby wiedzieć więcej o jego zniknięciu? – zapytała z determinacją. Zdawała sobie sprawę, że zbliżenie się do prawdy to jedyny sposób na zamknięcie tego rozdziału.
– Może znajdziesz coś w starych dokumentach, które są w piwnicy – zasugerowała matka po chwili namysłu. – Być może przechowujemy coś, co mogłoby pomóc.
Marta przytaknęła, czując, że to kolejny krok na jej drodze. Czekała ją jeszcze długa podróż przez zakurzone od lat papiery, ale była gotowa. Zdała sobie sprawę, że niezależnie od tego, co odkryje, musi przejść przez to dla siebie i dla pamięci o Adamie.
Gdy szła w kierunku piwnicy, czuła pewność, której wcześniej jej brakowało. Pierwszy raz od dnia, kiedy zobaczyła obcego mężczyznę w lustrze, wiedziała, że zrobiła krok ku odkryciu prawdy. To był prawdziwy początek jej podróży.
Piwnica była słabo oświetlona, z półkami pełnymi zakurzonych pudełek, które zbierały historie z przeszłości. Marta stanęła u progu, czując zapach starych papierów i wilgoci. Próbując zapanować nad narastającym uczuciem niepokoju, sięgnęła po najbliższe pudło. Przeniosła je na stół i zdjęła pokrywę, wdychając kurz, który uniósł się w powietrze.
Wewnątrz znalazła stosy dokumentów, starych zdjęć i notatek. Starannie przeglądała każdy papier, starając się wypatrzeć cokolwiek, co mogłoby rzucić światło na historię Adama. Znalazła kilka zdjęć, na których jej matka była szczęśliwa w towarzystwie uśmiechniętego mężczyzny – zrozumiała, że to musiał być Adam.
Jeden z dokumentów przyciągnął jej uwagę. Był to list odręcznie napisany przez Adama, skierowany do jej matki. Marta zaczęła czytać, a każdy wers pogrążał ją w coraz większym zdumieniu:
"Droga Anno,
Piszę ten list z ciężkim sercem, wiedząc, że niebawem wszystko się zmieni. Czuję się obserwowany i nie wiem, komu mogę ufać. Jeśli coś mi się stanie, proszę, ochroń siebie i Martę. Nie mogę wyjaśnić wszystkiego teraz, ale wiedz, że zawsze chciałem waszego szczęścia.
Adam"
Marta wpatrywała się w słowa, próbując zrozumieć ich znaczenie. List wskazywał na to, że Adam był świadomy zagrożenia, które wisiało nad nim jak mroczna chmura. Czy jego zniknięcie było wynikiem czegoś większego niż tylko przypadek? Czy to możliwe, że został wciągnięty w coś, co wymknęło się spod kontroli?
Decyzja, by kontynuować śledztwo, wydawała się jeszcze bardziej słuszna. Postanowiła, że musi porozmawiać z matką o liście. Tymczasem postanowiła zrobić kopię dokumentu, wiedząc, że może to być kluczowy dowód w odkryciu prawdy.
Wieczorem, siedząc w swoim pokoju, próbowała ułożyć w myślach wszystkie elementy układanki. Choć była na początku swojej drogi, czuła, że każda odkryta tajemnica przybliża ją do zrozumienia tego, co stało się z Adamem. I mimo lęku, który towarzyszył jej od chwili, gdy zobaczyła nieznajomego w lustrze, wiedziała, że musi odkryć prawdę – dla Adama, dla swojej rodziny, ale przede wszystkim dla siebie.
Rozdział pierwszy jej podróży do przeszłości dobiegł końca, a przed nią otwierał się nowy, pełen niewiadomych rozdział, który mógł przynieść odpowiedzi bądź jeszcze bardziej pogrążyć ją w cieniu przeszłości.
Gdy Marta opuściła piwnicę z kopią listu w dłoni, poczuła jednocześnie ciężar i pewność siebie. Wiedziała, że rozmowa z matką jest nieunikniona, ale zamierzała podejść do niej z pełnym szacunkiem dla jej uczuć.
Wieczorem, po kolacji, usiadła obok matki w salonie. Światło lampy otulało je ciepłym blaskiem, ale atmosfera była napięta. Marta sięgnęła po list.
– Znalazłam to w piwnicy – powiedziała cicho, podając go matce.
Gdy matka przeczytała słowa Adama, jej twarz zmieniła się – mieszanina smutku i strachu była widoczna w każdym grymasie.
– Wiedziałam, że kiedyś będziesz musiała to przeczytać – wyznała matka, oddając list Marcie. – Adam był zamieszany w coś, o czym nigdy mi nie powiedział. Chciał nas ochronić, ale i tak zniknął...
Marta słuchała jej w milczeniu, wiedząc, że więcej pytań mogłoby zbyt mocno zranić jej matkę. Zrozumiała, że aby dowiedzieć się więcej, musi działać samodzielnie.
Kiedy wróciła do swojego pokoju, zmęczenie zaczęło brać górę. Odbicie w lustrze znowu przyciągnęło jej wzrok, ale tym razem widziała w nim tylko siebie – kobietę, która postanowiła zmierzyć się z prawdą, bez względu na jej ciężar.
II
Nowy dzień przyniósł Marcie nie tylko świeżą perspektywę, ale również zapomnianą od lat siłę. Wiedziała, że musi spojrzeć na tę historię oczami zewnętrznego obserwatora, więc postanowiła skontaktować się z dawnymi znajomymi Adama i jej matki. Jeśli ktoś mógł znać inne aspekty tej zagadkowej historii, to właśnie oni.
Pierwsza na liście była Alicja – dawna przyjaciółka rodziny, która kiedyś była blisko związana zarówno z matką, jak i z Adamem. Marta pamiętała ją jako osobę pełną życia i ciepła, choć w późniejszych latach kontakt z nią się urwał.
Marta odwiedziła ją w jej mieszkaniu na obrzeżach miasta. Alicja przywitała ją z otwartymi ramionami, choć w jej oczach pojawił się cień zaskoczenia.
– Dawno się nie widziałyśmy, Marto – powiedziała Alicja, zapraszając ją do środka. – Czym mogę ci pomóc?
Marta wyjaśniła, że próbuje dowiedzieć się więcej o przeszłości swojej rodziny i zniknięciu Adama. Alicja zamilkła na chwilę, po czym westchnęła głęboko.
– Adam miał swoje tajemnice, ale nigdy nie sądziłam, że mogą doprowadzić do czegoś takiego – przyznała. – Z tego, co wiem, prowadził własne dochodzenie w sprawach, które wykraczały poza codzienne życie. Podejrzewał, że jest coś, co mogłoby zagrozić jego i waszej rodzinie.
Marta czuła, że każdy nowy element układanki wprowadza ją w coraz ciemniejsze zakamarki przeszłości. Wiedziała, że musi podążać za tym tropem, nawet jeśli prowadziłby ją ku nieznanemu.
Wychodząc od Alicji, Marta miała w głowie mętlik myśli, ale i jedno postanowienie: nie spocznie, póki nie odkryje pełnej prawdy o zaginięciu Adama. Wkraczała w cienie przeszłości, które być może odmieniły jej życie na zawsze.
Po spotkaniu z Alicją, Marta poczuła instynktowną potrzebę zgłębienia tematu, którym zajmował się Adam. Czuła, że to może być klucz do zrozumienia jego zniknięcia. Po powrocie do domu, udała się do swojego pokoju, aby w ciszy i skupieniu przygotować plan.
Usiadła przy biurku, analizując wszystkie dotychczas zebrane informacje. Powtarzała sobie, że musi podejść do sprawy analitycznie i z dystansem, choć czuła, jak emocje czasami biorą górę. Myśli krążyły wokół tego, czy Adam był tylko ofiarą własnych odkryć, czy znajdował się w samym sercu niebezpiecznej intrygi.
Jej następny krok miał prowadzić do lokalnej biblioteki, gdzie miała nadzieję znaleźć archiwalne artykuły dotyczące tajemniczych wydarzeń z tamtych lat. Liczyła, że prasa mogła rzucić nieco więcej światła na kontekst zniknięcia Adama.
W bibliotece panowała cisza przerywana jedynie szelestem przewracanych stron. Marta zagłębiła się w poszukiwania, przeglądając mikrofilmy starych gazet. Po godzinach wertowania natrafiła na kilka artykułów, które wzbudziły jej zainteresowanie. Opisywały one serię niewyjaśnionych zaginięć i niepokojących incydentów w mieście, z których wiele miało miejsce w okresie poprzedzającym zniknięcie Adama.
Czytając dalej, Marta natrafiła na nazwisko, które przykuło jej uwagę: Marcin Zieliński, dziennikarz, który jako jeden z nielicznych pisał o tych wydarzeniach. Zdeterminowana, by dowiedzieć się więcej, postanowiła dotrzeć do niego i dowiedzieć się, co jeszcze mógł jej powiedzieć o tej tajemniczej sprawie.
Z pomocą bibliotecznej bazy danych udało jej się zdobyć kontakt do Zielińskiego. Było już późno, ale Marta wiedziała, że nie może pozwolić sobie na zwłokę. Z bijącym sercem wybrała numer i zadzwoniła.
– Halo? – usłyszała zaspany głos w słuchawce.
– Dzień dobry, panie Zieliński, nazywam się Marta Kowalska – zaczęła nieco niepewnie. – Chciałabym porozmawiać z panem o sprawie Adama Kowalskiego i serii zaginięć, o których pan pisał.
Cisza po drugiej stronie słuchawki trwała zbyt długo, by nie zauważyć wahania rozmówcy.
– To stare historie, panienko – odpowiedział w końcu z lekkim westchnieniem. – Ale muszę przyznać, że to ciągle niezapomniane sprawy. Nic się tam ostatecznie nie wyjaśniło...
Marta szybko przedstawiła mu swoją sytuację, podkreślając, że poszukuje informacji nie tylko dla siebie, ale i dla zrozumienia zaginięcia, które wpłynęło na całe jej życie. Zieliński zgodził się na spotkanie następnego dnia.
Z nadzieją, ale i rosnącym napięciem, Marta zakończyła rozmowę. Czuła, że coś się zmienia. Każdy kolejny element układanki powoli zaczynał do siebie pasować, ale było jasne, że to zaledwie początek. Próbowała przygotować się mentalnie na to, co mogła usłyszeć od dziennikarza. Była świadoma, że cienie przeszłości, w które zdecydowała się wejść, mogą odsłonić prawdę, którą niełatwo zaakceptować.
Nazajutrz obudziła się z poczuciem niepokoju, które towarzyszyło jej od czasu, gdy zobaczyła nieznajomego w lustrze. Tego dnia jednak niepokój mieszał się z determinacją. Był to dzień, który mógł przynieść odpowiedzi na niektóre z trapiących ją pytań.
Spotkanie z Marcinem Zielińskim miało odbyć się w kawiarni na przedmieściach, gdzie spokój miejsca sprzyjał rozmowom o tajemnicach, które wciąż pozostawały w cieniu. Marta przybyła wcześniej, chcąc uporządkować myśli i przygotować się na każde możliwe wyjaśnienie, jakie mogła usłyszeć od dziennikarza.
Kiedy Zieliński wszedł do kawiarni, jego zmęczona twarz i przenikliwe spojrzenie zdradzały wiele o człowieku, który spędził lata, próbując rozwikłać zagadki, które inni odpuścili. Po krótkiej wymianie uprzejmości, usiedli przy stoliku w kącie sali.
– Dziękuję, że zgodził się pan na spotkanie – zaczęła Marta, starając się przybrać formalny ton, choć w jej głosie można było wyczuć podekscytowanie.
– Nie ma sprawy – odparł Zieliński. – Rzadko kto interesuje się teraz tamtymi wydarzeniami. Co chciałabyś wiedzieć?
Marta nie czekała długo, by przedstawić swoje pytania. Chciała dowiedzieć się więcej o kontekście zaginięć, o których pisał Zieliński, i jak to wszystko mogło być powiązane z Adamem.
– Adam Kowalski był jednym z nielicznych, którzy zdawali sobie sprawę, że coś się dzieje – zaczął dziennikarz. – Sprawa sięgała głębiej, niż wiele osób sobie wyobraża. Ludzie znikali, a niektóre z tych zaginięć były powiązane z dochodzeniami dotyczącymi korupcji i działalności przestępczej na wysokim szczeblu.
Zieliński zamyślił się na chwilę, zanim kontynuował.
– Adam prawdopodobnie natknął się na coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. Nie wiem, co to dokładnie było, ale wiele osób, które próbowały czegoś się dowiedzieć, spotkał podobny los.
Marta zastanawiała się, czy Adam zdawał sobie sprawę z ryzyka. Każde nowe słowo dziennikarza było jak kawałek układanki, który idealnie pasował do intrygującego obrazu.
– Dlaczego nikt tego nie sprawdził? – zapytała Marta, z trudem ukrywając frustrację.
Zieliński wzruszył ramionami.
– Może nikomu nie zależało na wyjaśnieniu prawdy. A może prawda była zbyt niebezpieczna. Już wtedy czułem, że jestem osaczony, a moim artykułom zaczęto się przyglądać zbyt uważnie. W końcu musiałem odpuścić.
Marta poczuła, że musi wstrzymać gniew i skoncentrować się na dalszym zrozumieniu historii. Wkraczając w świat cieni, musiała być ostrożna.
Spotkanie z Zielińskim przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi, lecz Marta zdawała sobie sprawę, że takie są realia szukania prawdy. Każdy krok w przód mógł prowadzić do nowych nieznanych ścieżek, ale nie miała zamiaru się cofać. Adam zasługiwał na to, by odkryć, co naprawdę się stało, nawet jeśli miało to oznaczać stanięcie w obliczu niebezpieczeństw, których wcześniej nie potrafiła sobie wyobrazić.
Opuściła kawiarnię z zamiarem kontynuowania swojej podróży do prawdy, nawet jeśli prowadziła ona przez najciemniejsze zakamarki przeszłości.
Po rozmowie z Marcinem , Marta miała poczucie, że odkryła zaledwie czubek góry lodowej. Wiedziała, że musi znaleźć więcej informacji, które pozwolą jej zrozumieć, w co tak naprawdę zaangażowany był Adam. To, co usłyszała od dziennikarza, jedynie wzmocniło w niej przekonanie, że w całej historii kryje się coś więcej – coś, co mogło doprowadzić do zniknięcia jej ojca.
Zdecydowała, że następnym krokiem będzie skontaktowanie się z osobami, które mogły znać Adama w kontekście jego pracy. Telefon do Tomasza, dawnego kolegi i współpracownika jej ojca, wydawał się naturalnym wyborem. Pamiętała go jako osobę lojalną, zawsze gotową pomóc. Tom był jednym z niewielu, którzy po zniknięciu Adama nie zerwali kontaktów z rodziną.
Po kilku sygnałach Tomasz odebrał telefon, a jego ciepły głos od razu przypomniał jej dawne, bezpieczne czasy.
– Marta! Jak się cieszę, że dzwonisz. Co u ciebie? – zapytał z entuzjazmem.
– Cześć, Tomaszu. Muszę z tobą porozmawiać o Adamie. Próbuję dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało – wyjaśniła, na co Tomasz zamilkł na chwilę.
– Rozumiem – odpowiedział w końcu. – Spotkajmy się jutro w parku, koło starego dębu. Tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Następnego dnia Marta udała się do parku, gdzie czekał już na nią Tomasz. Przywitali się serdecznie, a ona od razu poczuła, że może mu zaufać. Atmosfera była nostalgiczna, a szeleszczące liście wprowadzały nieco spokoju.
– Adam miał swoje podejrzenia – zaczął Tomasz, gdy usiedli na ławce. – W ostatnich latach angażował się w coś dużego, ale nie mówił zbyt wiele, żeby chronić rodzinę. Wiedział, że jeśli którakolwiek informacja wyjdzie na jaw, możecie być w niebezpieczeństwie.
Marta przytaknęła, chociaż serce biło jej mocniej na myśl, że mogła być tak blisko odkrycia prawdy.
– Czy wiesz, na czym się koncentrował? Czy kiedykolwiek wspomniał o czymś konkretnym? – zapytała, próbując nie pominąć żadnych szczegółów.
– Były jakieś dokumenty, które próbował zebrać – odpowiedział Tomasz z pewnym wahaniem. – Ale najważniejsze były pewne nagrania. Uważał, że stanowią one klucz do rozszyfrowania całej tej układanki.
To była kolejna wskazówka, której Marta się chwyciła. Dokumenty mogły być ukryte, ale nagrania... To coś, czemu musiała się przyjrzeć.
– Wiem, że to niebezpieczne, ale jeśli zdecydujesz się iść dalej, musisz zachować ostrożność – przestrzegł Tomasz, kładąc rękę na dłoni Marty.
Marta poczuła wdzięczność za jego troskę i wsparcie. Obiecała sobie, że będzie ostrożna, ale nie mogła przestać myśleć o nagraniach. Były one teraz jej priorytetem.
Żegnając się z Tomaszem, zaszczepiła w sobie nową siłę. Wiedziała, że musi kontynuować swoją podróż, nawet jeśli każdy krok przybliżał ją do ryzyka. Odkrycie prawdy stało się jej najważniejszym celem, a cień przeszłości, choć przerażający, przestał ją zatrzymywać. Przeciwnie – stał się motorem napędowym jej działań.
Wieczorem, po spotkaniu z Tomaszem, Marta siedziała w swoim pokoju i próbowała ułożyć plan dalszego działania. Wszystko wskazywało na to, że kluczowym elementem tej złożonej układanki były dokumenty i nagrania, o których wspominał Tomasz. Musiała je odnaleźć. Ostatnie miejsce, które mogło kryć te tajemnice, to gabinet jej ojca, miejsce, którego do tej pory unikała.
Gabinet Adama od czasu jego zniknięcia stał nieużywany, pokryty cienką warstwą kurzu, jakby samo pomieszczenie zapadło w letarg, czekając na powrót swego właściciela. Marta wzięła głęboki oddech i przekroczyła próg, czując się, jakby wkroczyła do świątyni wspomnień. W pokoju unosił się słaby zapach starego papieru i skóry.
Przeszukiwanie rozpoczęła od regałów wypełnionych teczkami i notatnikami. Znała system swojego ojca, którego była świadkiem wielokrotnie podczas wspólnych wieczorów spędzonych na nauce czy przeglądaniu książek. Każda półka miała swój temat, a każdy temat – swój ukryty porządek.
Po godzinach przeglądania i sortowania natrafiła na teczkę oznaczoną jako "projekt". Tytuł nie zdradzał wiele, ale zawartość – owszem. Teczka zawierała zbiór artykułów, zdjęć oraz notatek dotyczących podejrzanych transakcji i miejscowych biznesów, które łączyły się z lokalną elitą. Jedno z nazwisk wielokrotnie przewijało się w tych zapiskach – Aleksander Witkowski, wpływowy biznesmen znany w mieście ze swoich kontrowersyjnych działań.
Jednak to nie wszystko, co Marta znalazła. Gdy sięgnęła do najniższej szuflady biurka, jej palce natknęły się na niewielki, niepozorny klucz, ukryty pod stertą starych paragonów. Zastanawiała się, do czego mógł pasować.
Przeszukując dalej, znalazła małe, zamykane na klucz pudełko, z widocznym zamkiem, który od razu przyciągnął jej uwagę. Serce zabiło jej szybciej, gdy klucz idealnie pasował do zamka. W środku znalazła kasetę magnetofonową oznaczoną jedynie datą – dzień przed zniknięciem Adama.
Czy mogło być to jedno z nagrań, o których mówił Tomasz? Musiała szybko znaleźć odpowiedni sprzęt, by odtworzyć tę taśmę. Pamiętała, że gdzieś na strychu powinna być staromodna wieża stereo, którą Adam darzył szczególnym sentymentem.
Szybko ruszyła na górę, a w sercu tliła się mieszanka strachu i nadziei. Znalazła wieżę stereo pod stertą starych koców i świątecznych ozdób. Po podłączeniu urządzenia do prądu, które, ku jej zaskoczeniu, wciąż działało, włożyła kasetę i nacisnęła „play”.
Z głośników popłynął zniekształcony trzask, który po chwili przekształcił się w wyraźniejszy dźwięk – głos Adama. Jego ton był spokojny, choć można było wyczuć w nim napięcie. Adam opowiadał o odkrytych przez niego nieprawidłowościach i o rosnącej świadomości, że ktoś deptał mu po piętach. Słychać było również inne głosy – męskie, dyskutujące o "środkach bezpieczeństwa" i "usuwaniu problemów".
Marta nasłuchiwała, jak jej świat wokół przewracał się do góry nogami. To, co zaczęło się jako próba rozwikłania przeszłości, stało się teraz wyścigiem z czasem, by ocalić to, co pozostało z rodziny i odkryć prawdę, której wszyscy unikali. Kaseta mogła być kartą przetargową, ale jednocześnie wiązała się z ogromnym ryzykiem. Musiała odebrać tę próbę przechwycenia prawdy jako osobistą misję, z determinacją, by stanąć twarzą w twarz z nieznanym z lustra.
Dźwięki z kasety wypełniły pomieszczenie, a Marta wstrzymała oddech, przysłuchując się każdemu słowu. Głos Adama, choć nieco zniekształcony przez czas i jakość nagrania, był niepokojąco bezpośredni. Słuchała go z uwagą, starając się uchwycić każdą wskazówkę, która mogłaby pomóc jej zrozumieć, z czym przyszło mu się mierzyć.
„Jeśli to słyszysz, to znaczy, że coś poszło nie tak" — mówił Adam, a ton jego głosu zdradzał determinację. — "Wiem, że to, co odkryłem, jest niebezpieczne, ale prawda musi wychodzić na jaw.”
Nastąpiła pauza, w trakcie której słychać było tylko szum taśmy. Marta poczuła, jak serce bije jej coraz szybciej, gdy nagranie kontynuowało:
„Kluczem jest Aleksander Witkowski. Jego interesy sięgają znacznie dalej, niż można sobie wyobrazić. Jeśli mnie nie będzie, znajdź teczkę z dokumentami. Ewa i Marta muszą wiedzieć, że wszystko, co robiłem, robiłem, by je chronić…”
W tym momencie dźwięk się urwał, a Marta przymknęła oczy, próbując uspokoić nerwy. Głos ojca był jednocześnie pokrzepiający i przerażający, jakby jego duch wciąż czuwał nad nią, prowadząc ją przez trudy i niebezpieczeństwa, które na nią czyhały.
Wiedziała, że musi działać szybko. Witkowski był nie tylko potentatem biznesowym, ale również osobą o niebezpiecznych powiązaniach – kimś, kto mógł nie zawahać się przed niczym, by chronić swoje interesy. Marta zdawała sobie sprawę, że kaseta była nie tylko dowodem na to, co odkrył Adam, ale również biletem do zrozumienia pełnego obrazu zagrożenia, z którym przyjdzie jej się zmierzyć.
Wracając myślami do rozmowy z Tomaszem, Marta poczuła, że ma przy sobie cenną zdobycz. Musiała jednak być ostrożna. Ostatnia rzecz, jakiej pragnęła, to przyciągnąć uwagę tych, którzy mogli chcieć utrzymać wszystko w tajemnicy.
Następnego dnia postanowiła spotkać się ponownie z Tomaszem, aby podzielić się tym, czego się dowiedziała. Właściwe działania wymagały wsparcia kogoś, komu mogła zaufać. Spotkali się w tym samym parku, gdzie powietrze było ciężkie od niewidzialnych pytań, na które czekały odpowiedzi.
Przekazując Tomaszowi kopię nagrania, spojrzała mu w oczy z determinacją. – Musimy działać razem, Tom. Chcę, żeby prawda wyszła na jaw, ale potrzebuję twojej pomocy – powiedziała, licząc na jego wsparcie.
Tomasz przyjął kasetę, a jego twarz stężała od powagi sytuacji. – Marta, jesteśmy w tym razem. To, co zrobił Adam, nie może pójść na marne. Musimy znaleźć wszystkie dokumenty i nagrania, które skompletował. Tylko wtedy będziemy mogli zrozumieć całą prawdę i może znaleźć sposób, by się chronić.
W jego oczach zobaczyła odbicie własnej determinacji, a sojusz, który zawiązał się między nimi, stał się nową ścieżką w ich podróży ku prawdzie. Musieli działać z rozsądkiem i ostrożnością, wiedząc, że nie są sami w swojej misji. Cienie przeszłości rzucały długie, niepokojące sylwetki, ale Marta czuła, że jest gotowa stawić im czoła, mając u boku kogoś, na kogo mogła liczyć.
Po spotkaniu z Tomaszem Marta czuła się nieco spokojniejsza. Wiedziała, że nie jest sama w tej pełnej niebezpieczeństw podróży. Miała sojusznika, który podzielał jej determinację, by odkryć prawdę. Jednak czas działał na ich niekorzyść. Każda chwila zwłoki mogła oznaczać ryzyko, że ci, którzy chcieli zatuszować sprawę, mogą podjąć kolejne kroki, by ukryć swoje ślady.
Marta wróciła do domu, w którym każdy przedmiot przypominał jej o ojcu. Musiała wiedzieć, czy Adam ukrył jeszcze jakieś dowody lub wskazówki. Po długim namyśle wpadła na pomysł, że piwnica, która była ich wspólnym miejscem do majsterkowania i przechowywania rzeczy z przeszłości, mogła skrywać kolejne tajemnice.
Zeszła po starych, skrzypiących schodach. Przez brudne okna wpadało stłumione światło, ledwo oświetlając przestrzeń wypełnioną narzędziami, pudłami i jakimiś nieokreślonymi skarbami. Marta zaczęła przeszukiwać każdy zakątek, każdy ciemny kąt. Z dzieciństwa pamiętała, że ojciec miał tu swoje ulubione miejsce, gdzie często pracował w samotności.
Po chwili znalazła stary, zakurzony karton ukryty za niedziałającą pralką. Wewnątrz, oprócz kilku rodzinnych zdjęć i pamiątek, znajdował się również notes Adama. Skierowała dokładnie światło latarki na jego kartki, próbując odczytać starannie zapisane myśli i obserwacje ojca.
Na jednej z pierwszych stron znalazła listę nazwisk i miejsc, wszystkie zakreślone i podkreślone – jakby miały szczególne znaczenie. Wiele z nich było jej nieznane, ale jedno się wyróżniało – Aleksander Witkowski. Jego nazwisko, podobnie jak na kasetach, zdawało się przewijać niemal wszędzie, jak echo z przeszłości, które nie dawało spokoju.
Jednak to, co zaskoczyło Martę najbardziej, to rysunek umieszczony na końcu notesu. Był to prosty szkic, przedstawiający fragment miasta, rozpoznawalny park i niewielki budynek z zaznaczonymi wejściami i wyjściami. Po obok, maszynowym pismem dodana była notatka: "Tylko tam można znaleźć odpowiedzi".
Marta wiedziała, że musi kontynuować śledztwo, ale teraz miała pewność, gdzie powinna się udać dalej. Miejsce na szkicu było dokładnie opisane, a ona postanowiła, że następnego dnia wyruszy tam z samego rana. Jednak przedtem musiała podzielić się tym odkryciem z Tomaszem, by mogli wspólnie zaplanować kolejne kroki.
Zdecydowana i świadoma rosnącego napięcia, przygotowała się na spotkanie. Wiedziała, że czas gra na ich niekorzyść. Tajemnice, które ścigała, zaczęły ją osaczać z każdym krokiem. To jednak tylko wzmocniło jej determinację, by kontynuować ścieżkę wytyczoną przez nieznajomego z lustra – jej ojca,