Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
Najlepsza przyjaźń to taka, o którą nie trzeba zabiegać ani bać się jej utraty. Tylko jak znaleźć takiego przyjaciela? Odkąd Bruno poszedł do szkoły, stał się trudny do wytrzymania. W domu rozsadza go energia i wszędzie go pełno. Gdy Luis zostaje sam z młodszym bratem, szybko czuje się wykończony, więc przychodzi po pomoc do swojego przyjaciela Tolka. Chłopcy idą razem na plac zabaw, gdzie spotykają znajomych Bruna ze szkoły. Okazuje się, że mały szop nie ma lekko wśród rówieśników. Luis staje w obronie braciszka, ale w ten sposób nie przysporzy mu sympatii. Na szczęście mama Tolka widzi więcej niż maluchy. Czy znajdzie sposób, by Bruno zaczął być lubiany w szkole? Wciągająca i pouczająca propozycja dla miłośników serii "Kicia Kocia" Anity Głowińskiej czy "Kocia Szajka" Agaty Romaniuk.
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 46
Veröffentlichungsjahr: 2025
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Alona Byczko
Saga
Nieznośny Bruno
Copyright © 2025 Alona Byczko i Saga Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727251646
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania danych lub przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy, ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie oprawy lub z okładką inną niż ta, z którą została opublikowana i bez nałożenia podobnego warunku na kolejnego nabywcę. Zabrania się eksploracji tekstu i danych (TDM) niniejszej publikacji, w tym eksploracji w celu szkolenia technologii AI, bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 55 milionów złotych.
Vognmagergade 11, 2, 1120 København K, Dania
Kilka słów od autorki
Drogi Rodzicu, zanim przekażesz tę książeczkę w ręce dziecka, proszę zapoznaj się z jej treścią bardzo dokładnie. Niektóre tematy poruszone są w bezpośredni sposób, co może wywołać trudne emocje. W takich okolicznościach nie należy kontynuować czytania, lecz odłożyć pozycję na później i w pierwszej kolejności zatroszczyć się o ukojenie emocji oraz omówienie kwestii, które wypłynęły na wierzch. Bajki mojego autorstwa bardzo często poruszają temat komunikacji rodzic-dziecko, zatem warto być gotowym na otwartą i szczerą rozmowę, dzięki której łatwiej będzie zrozumieć punkt widzenia dziecka. Tym samym da jemu poczucie bycia zrozumianym. Moim celem jest zainspirowanie rodzica do budowania zdrowej relacji, opartej na wzajemnym szacunku, który wynika z miłości oraz akceptacji. Mam nadzieję, że te treści będą pomocne oraz przyniosą ukojenie.
Wiosna dawała o sobie znać coraz śmielej. Po śniegu nie było już śladu, a na drzewach pojawiały się pierwsze pąki. Była sobota, Tolek nie planował nic szczególnego na ten dzień, ale nie chciał też leniuchować za dużo. Pomyślał, że może to jest dobry moment, żeby trochę więcej potrenować, bo niebawem w Fankowym Zakątku znowu będą organizowane bitwy taneczne. Już miał włączać muzykę, gdy ktoś zapukał do drzwi. To był Luis, jego przyjaciel, ze swoim młodszym bratem.
– Cześć, mam nagłą sytuację. Babcia gorzej się poczuła, więc mama pojechała do niej i zostaliśmy z Brunem sami. Bardzo mu się w domu nudziło, więc pomyślałem, że może byśmy spędzili to popołudnie razem? – zaproponował Louis.
– Hej, no pewnie. Zapraszam, wchodźcie.
Bruno wbiegł do środka i zaczął biegać między meblami.
– Bruno! Może byś się przywitał? – Luis krzyknął za bratem.
– Siemkaaa, Toleeeek! Wziuuuuuuuuu! – krzyknął mały szop z drugiego pokoju, udając samolot.
– Dzięki, ja już mam końcówkę cierpliwości – Luis zwrócił się do Tolka.
– A co się dzieje?
– Bruno chodzi już do szkoły. Wiesz, że zawsze był żywiołowy, ale od września jest tragedia. Zresztą, co ja ci będę opowiadał. Zaraz sam zobaczysz, jak jest.
– Chyba nie będzie aż tak źle – skwitował Tolek. – Bruno mnie lubi.
– Nie wiem, czy to dla ciebie dobrze.
– Zajmiemy go czymś zaraz.
– Powodzenia – westchnął zmęczony życiem Luis i położył się na kanapie.
Tolek złapał malca, wziął go na barana i zaczął razem z nim udawać samolot:
– Podwózka, kapitanie B.! Przysłał mnie dowódca sił marchewkowych, przekazano mi, że potrzebujecie posiłków!
Tolek podbiegł do stołu, sięgnął do kubeczka po obrane marchewki i wsunął jedną Brunowi do buzi.
– Ha nhe hubie flahewek! – oponował Bruno, ale nie wypluł.
– Nie ma „nie lubię”! Marchewki to witaminy! Są super na oczka, by były zdrowe! Dowódca mi przekazał, że strzelanie w dal wodą pogorszyło się u kapitana, dlatego niezwłocznie poczyniłem niezbędne działania, żeby to naprawić! – wykrzyknął zasapany królik, po czym ściągnął szopa z pleców.
– Naprawdę będę lepiej widział?
– Tak od razu to nie, ale trzeba jeść systematycznie, żeby wzrok się nie pogarszał – doradził mu Luis.
– A ty masz dobry wzrok?
– No jasne! Widzę stąd wasz dom.
– Naprawdę? – Bruno był zszokowany. – Ja widzę tylko drzewo.
– Bo jesteś niższy. Jak staniesz przy samym oknie, to też zobaczysz swój dom. – Tolek podprowadził malca pod parapet.
– O! Ja też widzę swój dom, a więc nie potrzebuję marchewek.
– Potrzebujesz, jeśli nadal chcesz go tak świetnie widzieć – upierał się Tolek.
– Dobra, to zjem tę jedną. A następną w przyszłym roku, może być?
– Yyy, tak. Tak jest! Oczywiście, kapitanie. – Królik zasalutował, stając na baczność.
– A wyjdziemy na dwór? – spytał Bruno.
Tolek spojrzał na Luisa.
– Idźcie beze mnie. A ja doładuję się drzemką. – Zażartował szop.
– Świetnie! Ciocia, gdy wróci, będzie zachwycona, że ma pomocnika do sprzątania!
– A to jednak pójdę z wami. – Luis zerwał się na równe nogi.
– Może pójdziemy do parku? Tam jest nowy plac dla dzieci. – Zaproponował Tolek.
– Dobra myśl, o tej porze jest tam pewnie dużo dzieciaków, to będziemy mieli chwilę oddechu.
Po drodze Bruno dotykał każdego krzaczka, chodził po murkach i próbował się chować przed bratem. Luisowi podobała się ta zabawa i ciągle udawał, że nie może go znaleźć.
Gdy doszli do placu zabaw, bawiło się tam kilkoro dzieci, ale na widok Bruna schowali się do dziecięcego domku. Luis zamierzał odpocząć, więc od razu skierował się do najbliższej ławki.
– Znasz ich? – Tolek zapytał Bruna.
– Tak. To są dzieci z mojej klasy. – Odpowiedział ze smutkiem.
– Czemu tak posmutniałeś? Nie lubisz się z nimi?
– Oni nie lubią mnie.
– Coś się stało? – Tolek wyglądał na zaniepokojonego.
– Nie, nic. Po prostu mnie nie lubią. – Bruno podniósł głowę i spojrzał na plac. – Pomożesz mi wspiąć się po ściance?
– No pewnie! A nie będziesz bał się zejść?
– Nie!
– No dobra, to chodźmy!
W tym czasie Luis położył się na ławce, zamknął oczy i próbował się zrelaksować. Już miał się zdrzemnąć, gdy do jego uszu dobiegły głosy:
– Patrz, jaka łamaga, nie potrafi się sam wspiąć!
– No, potrzebuje opiekunki!
– Bruno to głupek, ha, ha, ha! Niczego nie umie!
Luis zerwał się, podbiegł do domku i wrzasnął do nich:
– Zamknąć się, bachory jedne! Jak jeszcze raz go wyzwiecie, to wam nogi z tyłka powyrywam!
Wystraszone dzieci uciekły przez okienka w domku.
Bruno, widząc całą sytuację, skulił się pod ścianką.
Starszy brat poszedł do niego i kucnął obok.