Akacja - Ewa Schilling - E-Book

Akacja E-Book

Ewa Schilling

0,0
2,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

To tylko jedno miejsce, jedno miasteczko w byłych Prusach Wschodnich, jedno malutkie pole szachownicy, na którym tak zwana historia ustawia pionki. To tylko dwie opowieści o ludziach, którzy próbują sami wybierać, żyć swoim życiem i swoją miłością.Ewa SchillingWydałam do tej pory cztery książki, w tym dwie ostatnie ( "Głupiec", "Codzienność", w krakowskim "ha!arcie). Poza tym publikowałam w takich czasopismach jak "Pogranicza", "Borussia", "Opcje" czy "Portret".

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2015

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Ewa Schilling

Akacja

© Copyright by

Ewa Schilling & e-bookowo

Grafika na okładce: Ewa Schilling

Projekt okładki: e-bookowo

 

ISBN 978-83-7859-439-0

 

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie II 2014

W R Z O S O W I S K O

— Kim jesteś? — spytałam. Nachyliłam się ku twarzy widniejącej w wykrocie; sterczały nad nią korzenie dębu.

Riches I bold in light esteem

And Love I laugh to scorn

And lust of Fame was but a dream

That vanished with the morn1 —

— Wariatka — pomyślałam, słysząc ten niedorzeczny wiersz, mówiony po angielsku. Podejrzenie okazało się słuszne: spod wytartego żołnierskiego płaszcza wyglądał charakterystyczny brunatny ubiór pensjonariuszy tutejszego domu wariatów. Po przyjściu Rosjan można było natknąć się gdzieniegdzie na trupy tych, co uciekli ze szpitala. Na naszym własnym strychu znaleźliśmy zgwałconą i powieszoną kobietę w identycznym ubraniu. Ta w wykrocie przyjrzała mi się błyszczącymi oczami, najwyraźniej zadowolona z udzielonej odpowiedzi.

— Dobrze, ale skąd się tu wzięłaś? — nie ustępowałam. Nie zdziwiłabym się w lutym, ale był już listopad. Dawno wrócili do domu ci, którzy ukrywali się w ziemiankach, jak pani Taube z rodziną. Było zimno i w lesie nierosły nawet ostatnie grzyby. Sama się właśnie rozczarowałam, bezskutecznie grzebiąc w mchu. Zebrałam tylko trochę chrustu i przed chwilą dostrzegłam tę kobietę.

Zaczęła mówić szybko i bardziej do siebie niż do mnie. Skleiłam z tych słów historię, która wyglądała w miarę prawdopodobnie — uciekła ze szpitala i dzięki niezwykłemu szczęściu nie zamarzła i nie została zastrzelona przez Rosjan, lecz trafiła do jednej z ziemianek, w której pozwolono jej zostać. Potem albo ona stamtąd poszła, albo ludzie z ziemianki zdecydowali się wrócić do domów, dość, że błąkała się po lesie, coś pewnie w nim zbierała, a resztę kradła po wsiach, bo na samych jagodach z pewnością by nie przeżyła. Była zabiedzona, wychudzona jak szczapa i bardzo brudna. Trzymała w ręce pozwijane szmaty, kryjące pewnie cały jej dobytek.

— A jak chcesz przeżyć zimę? — zainteresowałam się. Było mi nieco mniej nieswojo, odkąd przekonałam się, że potrafi mówić do rzeczy. Zrobiło mi się jej żal. Przypominała tamtą kobietę powieszoną na strychu.

— Mogłabyś mi pomóc — powiedziała gdybyś chciała. Mogłabyś mnie schować na strychu albo w szopie.

— Rosjanie już poszli. Polacy nie strzelają — stwierdziłam. — Wyjdź po prostu do ludzi, nic ci się nie stanie.

— Zamkną mnie z powrotem — odparła. — Nie mogę jeszcze iść między ludzi — nagłym ruchem schowała twarz w dłoniach — boję się. Muszę odpocząć, muszę dojść do siebie... Nie mogę... boję się — zaczęła szeptać te słowa raz za razem, z rękami przy twarzy.

Patrzyłam na nią chwilę, potem wyciągnęłam dłoń i pomogłam jej wyjść z wykrotu. W czasie tych kilku sekund podjęłam decyzję: schowam ją na strychu. Na tym samym, gdzie powieszono inną wariatkę, i będzie to tak, jakbym spłaciła jakiś dług albo wierzyła, że Rudi przestanie wtedy widywać jej ducha i krzyczeć.

Byłam zupełnie pewna, że ona nie zrobi mi krzywdy — oczy miała obłąkane, ale niegroźne — oczy, które przenikały mgły innych światów, podczas gdy ona nie mogła sobie poradzić z tym, na którym żyła. Kiedy przyjrzałam jej się uważnie, dostrzegłam, że choć wydawała mi się stara, naprawdę nie ma więcej niż czterdzieści parę lat. Zrobiło mi się też głupio, że mówiłam do niej „ty” — nie dlatego zresztą, że była wariatką; sprawiło to zaskoczenie, ten wykrot, nagłe spojrzenie spod korzeni.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!