Dom otwarty - Michał Bałucki - E-Book

Dom otwarty E-Book

Michał Bałucki

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Dom otwarty” to trzyaktowa komedia Michała Bałuckiego, polskiego pisarza i publicysty z okresu pozytywizmu. Zaliczał się on do nurtu tak zwanych przedburzowców przełomu romantyzmu i pozytywizmu. Sztuka opowiada o średnio zamożnej rodzinie mieszczańskiej, która żyje ponad stan i naśladuje styl życia bogaczy. Rodzina postanawia wydać bal, który okazuje się być nieco problematyczny i przysparza wiele komplikacji towarzyskich oraz rodzinnych.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2020

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Michał Bałucki

Dom otwarty

Komedia w trzech aktach

Warszawa 2020

Osoby

WŁADYSŁAW ŻELSKI, urzędnik banku

JANINA, jego żona

KAMILA, jej siostra

TELESFOR, ich wuj

ADOLF, narzeczony Kamili

ALFONS FIKALSKI

WICHERKOWSKI

PULCHERIA, jego żona

CIUCIUMKIEWICZ, archiwista

KATARZYNA, jego żona

TECIA, MIECIA, MUNIA, ich córki

LOLA

WRÓBELKOWSKI

FUJARKIEWICZ

MALINOWSKI

BAGATELKA

FRANCISZEK, służący

LOKAJ

Goście

Rzecz dzieje się w mieszkaniu Żelskich.

AKT I

Salonik elegancki. – Portiery w oknach i przy drzwiach, stół na środku, nakryty dywanem.

SCENA PIERWSZA

WŁADYSŁAW, TELESFOR, KAMILA, ADOLF, później FRANCISZEK.

(Kamila z Adolfem siedzą przy pianinie, po lewej Telesfor i Władysław po prawej grają w szachy).

KAMILA

(grając sonatę Beethovena)

Raz, dwa, trzy – raz, dwa, trzy. (Do Adolfa, siedzącego tuż obok niej) No, teraz pan.

ADOLF

(który zapatrzony w nią, zapomniał o grze na cztery ręce, ocknąwszy się)

A prawda – teraz ja (niby zabiera się do grania i zamiast grać, ogląda się na grających w szachy, a widząc ich zajętych, bierze prędko rękę Kamili i całuje dwukrotnie ogniście).

KAMILA

(wyrywając szybko rękę)

Panie! bo jak mamę kocham, tak pan klapsa dostaniesz, jak nie będziesz spokojnie siedział.

ADOLF

(biorąc ją powtórnie)

Jeszcze tylko ten jeden raz.

KAMILA

(jak wyżej)

Panie! bardzo proszę – bo powiem wujaszkowi.

ADOLF

(błagalnie)

Panno Kamilo!

KAMILA

(głośno)

Wujaszku!

TELESFOR

(z fajką w ustach, nie oglądając się, zapatrzony w szachy)

A co tam takiego?

KAMILA

Bo tu pan, Adolf jest niegrzeczny.

TELESFOR

(jak wyżej)

No, ho, Adolfku, bądź grzeczny, pocałuj ją w rękę na przeprosiny.

ADOLF

(ucieszony)

A widzi pani, wujaszek pozwala (porywa jej rękę i obsypuje pocałunkami).

KAMILA

(wyrywając mu rękę)

Panie! bo się naprawdę pogniewam. Pan wiesz, że ja tego nie lubię. Graj pan.

ADOLF

Zaraz (zaczyna grać).

KAMILA

Przecież pan ma dwa takty pauzy.

ADOLF

(przestaje grać)

Prawda, dwa takty pauzy.

KAMILA

Ach, jaki pan dziś nieznośny! No, zaczynajmy (zaczyna grać). Raz, dwa, trzy – raz, dwa, trzy – teraz dopiero pan (grają oboje sonatę Beethovena, jednak tak, aby nie głuszyli rozmowy innych osób).

WŁADYSŁAW

Na wuja pociąg.

TELESFOR

(zapatrzony w szachy, podnosząc palec do góry)

Zaraz, zaraz, bo ja tu mam planik kapitalny, tylko (nuci) „I chciałabym, i boję się”. (Mówi) E! co tam! starosta albo kapucyn, naprzód! (Suwa piona i nuci) „Naprzód, naprzód marsz, rabiata, na podbicie reszty świata”.

FRANCISZEK

(w białym fartuchu do pasa wychodzi z lewej strony z drugich drzwi i idzie do grających w szachy)

Proszę panów, pani się pyta, czy tu nakryć do kawy?

WŁADYSŁAW

(zajęty szachami)

To mógł wuj tu iść?

TELESFOR

(zadowolony)

A mógł, mógł; ty się musisz zasłaniać, a ja idę wtedy” pionem na królową; a co? (nuci) „Czy widzisz na tej skale tego, co straszną trzyma broń?”

FRANCISZEK

Proszę panów, pani się pyta, czy...

WŁADYSŁAW

(opryskliwie)

Idź do diabła! nie nudź mię! nie widzisz, żem zajęty; skrzeczy i skrzeczy za uszami!

KAMILA

(do Adolfa, grając)

Patrz pan na nuty, nie na mnie, bo się znowu pomylisz.

ADOLF

Kiedy ja wolę na panią.

FRANCISZEK

(stojąc za Kamilą)

Proszę panienki...

KAMILA

Ale ja nie wolę. No, pilnuj się pan w takcie, raz, dwa, trzy (grają dalej).

FRANCISZEK

Proszę panienki... (Widząc, że go nie słyszą, odchodzi machnąwszy ręką) E! kto by się tam z nimi dogadał! (idzie w głąb na prawo).

SCENA DRUGA

CIŻ i JANINA z lewej, z drugich drzwi.

JANINA

(do Franciszka)

No, cóż?

FRANCISZEK

(ruszając ramionami)

Proszę pani, kiedy tak wszyscy zajęci, że choć strzelaj za uszami, nie usłyszą.

JANINA

To nakryj tu i przynoś samowar.

FRANCISZEK

(idzie na prawo do drugich drzwi, skąd za chwilę wraca, nakrywa stół obrusem, znosi filiżanki, bułeczki w koszyczku etc.).

JANINA

(idzie do Władysława i opiera się na jego ramieniu)

Przy kimże szczęście?

WŁADYSŁAW

(roztargniony, odsuwając ją lekko)

Zaraz, zaraz, moja droga, bo to ważny pociąg.

JANINA

(zadąsana odchodzi)

A to grzecznie! nie ma co mówić (bierze robótkę z koszyczka leżącego na stoliku i siada na kanapie, na końcu oddalonym od Władysława).

TELESFOR

(wstaje zadowolony i zapalając albo poprawiając fajeczkę, zbliża się do Janiny i mówi, wskazując na Władysława z filuternym uśmiechem)

Zły, bom mu zabił takiego klina, że będzie majster, jeżeli się z tego wykręci, o! patrz, jak mu zrzedła mina, (nuci na nutę poloneza) „Patrzaj, patrzaj, jaka mina- na dół wąs, w górę czupryna” – ram, tam, tam, tam, tam, tam, tam, tam. (Wracając do Władysława, staje naprzeciw niego przy stoliku i mówi z tryumfującą miną) No, cóż? Wymyśliłeś tam co mądrego?

WŁADYSŁAW

E, Boże! cóż ja się namyślam? (Z naciskiem) Szach królowi i królowej.

TELESFOR

(zakłopotany, łapiąc go za rękę, w której trzymał figurę)

Co? gdzie? jak? jakim sposobem?

WŁADYSŁAW

Po prostu koniem.

TELESFOR

(siada)

Ale ja tego nie widziałem, czekaj no.

WŁADYSŁAW

(tryumfująco)

A widzi wuj.

TELESFOR

Ale bo ta tu przyszła (wskazuje na Janinę) i zabałamuciła mnie swoim gadaniem.

JANINA

(śmiejąc się ironicznie)

Ja? (wzrusza ramionami).

WŁADYSŁAW

(do Janiny z uśmiechem)

Wuj się wymawia tobą, jak ta tanecznica, co jej to w tańcu coś zawadzało.

TELESFOR

(patrząc w szachy)

A niech go nie znam! a to mi dojechał! (Nuci) „Jak okropne przeznaczenie”... ram, tam, tam, tam, tam, tam, ram, tam, tam, tam, tam, taro – „takie losu odmienienie” – ram (resztę bębni palcami).

WŁADYSŁAW

(zwracając się do Janiny)

Czy mi się zdawało, duszyczko, że przed chwilą coś chciałaś ode mnie?

JANINA

Rychło w czas sobie przypomniałeś.

WŁADYSŁAW

No, nie gniewaj się, duszyczko, widzisz, byłem tak zajęty.

JANINA

E! nudni jesteście z tymi waszymi szachami; jak się zagracie, to dogadać się z wami nie można.

WŁADYSŁAW

Ze mną możesz mówić, ile ci się tylko podoba. Mnie to wcale nie przeszkadza, ja mogę wygodnie grać i rozmawiać.

JANINA

Albo to prawda.

WŁADYSŁAW

Jak cię kocham. No, siadaj, siadaj tu bliżej. (Janina przesiada się na drugi koniec kanapy, bliżej Władysława). Nie wiem, czy ci mówiłem, że wychodząc z biura, spotkałem Malwinkę?

JANINA

Więc już wróciła?

WŁADYSŁAW

Tak, i kazała ci powiedzieć...

TELESFOR

E! cóż ty minie straszysz jakimiś tam szachami, kiedy ty przecież nie możesz ruszyć konia.

WŁADYSŁAW

A to dlaczego?

TELESFOR

No, bo odsłaniasz swojego króla.

WŁADYSŁAW

Prawda, gdzież ja miałem oczy?

TELESFOR

(tryumfująco)

A! (nuci) „Chciało się Zosi jagódek, kupić ich za co nie miała”... (Mówi) Teraz ty się broń od mata.

JANINA

(przysuwając się do Władysława)

Więc co ci mówiła?

WŁADYSŁAW

(nieco niecierpliwie, zapatrzony w szachy)

Kto taki?

JANINA

No, Malwinka.

WŁADYSŁAW

(jak wyżej)

Jaka Malwinka?

JANINA

Przecież sam mówiłeś.

WŁADYSŁAW

(jak wyżej)

Moja droga, nie przeszkadzaj mi teraz.

JANINA

(wstaje, rzuca robótkę i wzrusza ramionami)

I on to nazywa rozmową!

FRANCISZEK

Proszę pani, kawa już przeciekła.

JANINA

Idę, idę (idzie do samowara, stojącego na stoliczku pod ścianą, nalewa kawę do filiżanek, które Franciszek zanosi na stół). Wujaszek czarną?

TELESFOR

(wpatrzony w szachy)

Czarną, to się rozumie. (Nuci) „Czarny kolor jest ozdobą, czarno chodzą wszystkie stany”.

KAMILA

(z oburzeniem)

No, widzi pan, znowu się zmyliłeś! – nie, to coś okropnego, jak pan dziś nie uważa.

ADOLF

To może byśmy lepiej porozmawiali?

KAMILA

(wzrusza, ramionami i patrzy na niego z góry)

Pan też do rozmowy, Boże! Już naprzód wiem, co mi pan powiesz: „Ach! pani” albo: „Och! pani” – a dla odmiany czasem (naśladując jego błagalny głos) „Panno Kamilo!” Przyznasz pan sam, że to wcale nie zabawne.

ADOLF

(obrażony)

Nudzi to panią? Skoro tak, to grajmy.

KAMILA

Grajmy. (Gdy Adolf zbyt mocno uderza w klawisze z irytacji) Co pan robisz? nie tak mocno.

JANINA

(do stolika szachowego zwrócona)

Proszę panów do kawy.

TELESFOR

Zaraz, w tej chwili będzie koniec.

JANINA

Panie Adolfie, Kamilko! (Widząc, że nie słyszą, idzie żywo ku nim i stając za plecami, woła głośno) Proszę do kawy! Czyście pogłuchli?

KAMILA

(zrywając się)

To pan Adolf tak się tłucze, że mało klawiszy nie połamie (robi mu gniewną minkę). Ehm, szkaradny pan jesteś! gniewam się na pana! (rzuca nuty na taboret i odchodzi do środkowego stołu).

ADOLF

(patrząc na nią z uśmiechem i czułością)

Przeproszę.

KAMILA

Pan byś ciągle przepraszał, nic z tego! (odchodzi, siada do kawy).

(Adolf składa nuty i idzie tam także za nią).

TELESFOR

(z zapałem)

Szach! mat!

JANINA

Wujaszku, bo kawa ostygnie.

TELESFOR

(wstaje)

Idę, idę, (zbliża się do stołu) powiadam wam, dałem mu takiego mata, że to ha!

JANINA

(przysuwając Telesforowi filiżankę)

Służę wujowi.

TELESFOR

(siada)

Kawka – wybornie, doskonale! (Pije) Pyszności! (Delektując się) Już to można powiedzieć, że my sobie tu w naszym kółku żyjemy jak w raju.

JANINA

(z przekąsem, półgłosem)

Nie wszyscy.

WŁADYSŁAW

(patrząc na nią, z łagodnym wyrzutem)

Janinko.

TELESFOR

(do Władysława)

Co ona mówi?

KAMILA