Kąt odbicia & Spirala zła - Dariusz Grabowski - E-Book

Kąt odbicia & Spirala zła E-Book

Dariusz Grabowski

0,0
7,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Kąt odbicia & Spirala zła” Dariusza Grabowskiego to dwuczęściowa książka o ucieczce przed miłością, która spadła nagle na dojrzałego mężczyznę i o walce o życie z bandą bezwzględnych młodych przestępców. Niestety zemsta rodzi zemstę.Kąt padania, równa się kątowi odbicia, każda akcja wywołuje reakcję. Szymon, dojrzały mężczyzna „po przejściach” wyjeżdża ze stolicy na głuchą wieś. Chce tam znaleźć spokój, odpoczynek i ucieczkę przed miłością do Natalii. Zamiast tego staje się obiektem okrucieństwa ze strony grupy przestępców. Doprowadzony do ostateczności podejmuje samotną walkę. Jego zwycięstwo uruchamia spiralę zła, która dotknie nie tylko jego, ale także jego najbliższych.Książka jest doskonałym czytadłem dla amatorów thrillerów, z bogatą treścią i częstymi zwrotami akcji. W niej jak w lustrze odbijają się ludzkie postawy i charaktery, od pełnych empatii do całkowicie bezwzględnej mściwości.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.


Ähnliche


Wydawnictwo Psychoskok Konin 2017

Dariusz Grabowski „Kąt odbicia & Spirala zła”

Copyright © by Dariusz Grabowski, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Projekt okładki: Robert Rumak

Zdjęcie okładki: © Fotolia - PT88

Korekta: Autor zrezygnował z profesjonalnej korekty wydawnictwa

Skład: Agnieszka Marzol

ISBN: 978-83-7900-417-1

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

LATO

26 czerwca

Stary, zdezelowany jeep przeciskał się leśną drogą, omiatając drzewa światłem jednego reflektora. Żarówka drugiego przepaliła się jakieś dziesięć kilometrów wcześniej, ale przy takiej pogodzie kierowca ani myślał jej teraz wymieniać. Poza jasnym snopem światła, czarna noc nie pozwalała zobaczyć niczego. Potężne drzewa, tworzące wysoki tunel stały szpalerem, uniemożliwiającym zjechanie wbok. Wyminięcie samochodu jadącego zprzeciwka też raczej nie wchodziło wgrę. Szczęśliwie nikt zprzeciwka nie jechał.

Deszcz lał niemal bez przerwy ibrezent samochodu przeciekał już jak sito. Kurtka przemokła zupełnie. Czuł, jak krople deszczu spływają mu po włosach, twarzy iskórze pleców. Klął wduchu, że wybrał się wdrogę, wiedząc zprognozy pogody, że mogą wtym rejonie wystąpić burze zgwałtownymi ulewami. Mimo to zdecydował się jechać skrótem przez las. „Kto drogi prostuje, ten wdomu nie nocuje”, przypomniało mu się stare przysłowie. Wybierając skrót, doskonale widoczny ma mapie wydrukowanej ze zdjęcia satelitarnego, zupełnie otym nie pamiętał. Sądził, że dojedzie wcześniej. Droga okazała się trudniejsza niż przypuszczał.

Skupiony, wypatrywał drogi, żeby nie wpaść wjakąś dziurę, lub nie rozbić samochodu owystający korzeń, albo leżące wpoprzek drogi drzewo. Kilka błyskawic rozświetliło niebo. Po chwili potężny grzmot przetoczył się między drzewami. Groza czarnego lasu iponure grzmoty miały wsobie coś zhorroru. Nie bał się, ale czuł się nieswojo ioddalał od siebie myśl, co by się stało gdyby samochód nagle zawiódł.

Szczęśliwie nie zawiódł. Po półgodzinie takiej jazdy wjechał wpierwsze opłotki wsi. Odetchnął. Nie zabłądził. Teraz już było łatwo. Poza tym był wśród ludzi, więc wnajgorszym przypadku mógł dobrnąć do pierwszego lepszego domu ipoprosić opomoc. Musi jeszcze przejechać całą wieś, dalej, pół kilometra za wsią skręcić wlewo wlas ipo kilkuset metrach będzie wdomu.

*

Trzy miesiące temu kupił starą leśniczówkę wokolicy wsi Ciermienice. Od co najmniej pół roku opuszczona, powoli umierała. Jeszcze miejscowi nie zdążyli powyrywać okien idrzwi, wynieśli za to wszystkie meble, lampy, urządzenia sanitarne. Były stare izużyte, ale wystarczyło, że można było je bezkarnie zabrać, więc zabierano, wynoszono, ajak się nie przydały wgospodarstwie, rąbano iwrzucano do pieca. Poza tym nie do zniesienia byłaby myśl, że sąsiad zabrał coś zleśniczówki, anam się nie udało. Zwykła ludzka pazerność.

Kiedy pierwszy raz zobaczył tę piękną leśniczówkę, zachwycił się, nie wchodząc do środka. Wiedział, że to jest to. Takiego domu teraz potrzebował. Daleko od tłumu ludzi, wciszy, blisko natury. Stał wówczas, rozglądając się ioczami wyobraźni widział już siebie gospodarującego, lub raczej rezydującego tu.

Pełen zachwytu oglądał okoliczny las, przywdziewający wiosenne szaty. Przespacerował się wokoło. Dwieście metrów dalej, nieco wdole zaczynało się jezioro. Do brzegu trudno było dojść przez bagnisty brzeg isitowie, ale zamierzał zrobić sobie dojście przez pomost. Ztyłu domu, za płotem zaczynał się wielki, stary las. Wdzień zapraszał na spacery, grzyby, jagody, ofiarował ciszę zszumem liści na czubkach drzew, chrzęstem łamanych pod stopami suchych gałązek idywanami mchu. Nocą był groźny, odstraszający. Nawet wszumie drzew było coś tajemniczego.

Od dłuższego już czasu czuł się wWarszawie coraz gorzej. Denerwował go ruch, smród spalin, pośpiech, ciągła gonitwa. Osiągnął wiek, kiedy chciał się zatrzymać, spojrzeć wstecz, zamyślić. Nawet cisza od kilku lat pustego mieszkania, nie pozwalała na odpoczynek. Wystarczyło wyjrzeć przez okno, żeby widzieć ten oszalały wpędzie świat. Chciał od niego uciec, znaleźć miejsce na medytacje, czytanie książek, myślenie. Wwielkim mieście nie miał na to szans. Ciągnęło go do lasu, do wsi, do dzikiej przyrody.

Zasmucała go też sytuacja zNatalią. Widział jak się męczy, jak stara się godzić obowiązki matki zprzyjemnościami bycia zukochanym. Było jej coraz trudniej, widział to ichciał jej pomóc, ale nie wiedział jak. Sądził, że kiedy zniknie jej zoczu, da jej wytchnienie, pozwoli skupić się na ratowaniu córki. Próbował znią na ten temat rozmawiać, gotów był na każde poświęcenie, ale długo nie mógł zdobyć się na odwagę, żeby powiedzieć jej wprost jaki pomysł przyszedł mu do głowy. Zresztą obawiał się, że Natalia nie zaakceptuje takiego rozwiązania. Jej sprzeciw skomplikowałby tylko wszystko izdecyzją byłoby jeszcze trudniej. Kochał miłością dojrzałą, wierną, gotową do poświęceń inie mógł dłużej patrzeć, jak ukochana się szamocze. Postanowił sam. Wierzył, bardzo wierzył, że Natalia mu to wybaczy izrozumie, co nim kierowało.

Sprzedał swoje mieszkanie wstolicy izaszył się wtę głuszę. Tak chciał. Długo szukał idopiero znajomi, którzy przyjeżdżali wte okolice na grzyby iryby wspomnieli mu oopuszczonej leśniczówce. Skontaktował się znadleśnictwem iwyraził chęć kupna domu zprawie hektarem sadu, lasu iziemi uprawnej. Ogłoszono przetarg. Cena była śmiesznie niska. Pewnie dlatego, że nikt zmiejscowych nie chciał kupić tego gospodarstwa. Ziemia isad były zbyt odległe od wsi, żeby upilnować przed amatorami cudzej własności. Dla gospodarstwa wielkoprzemysłowego był to za mały obszar, amniejsi rolnicy dość mieli swojego. Poza tym we wsi mówiono, że to nawiedzony dom, bo stary leśniczy umarł tak jakoś dziwnie, we śnie, wmiesiąc po tym, jak pochował żonę. Nie chciał widocznie żyć bez niej.

Następcy leśniczego nie było, więc wszystko na powrót wróciło do nadleśnictwa. Wramach redukcji, parę lat temu, tę placówkę nadleśnictwo zlikwidowało, przekazując teren pod nadzór innemu leśniczemu. Pozwolono tylko staremu leśniczemu mieszkać do końca. Od kiedy zmarł, dom stał pusty. We wsi mówiono, że wleśniczówce straszy. Nocami podobno słychać było jakieś rozmowy, pohukiwania, wycie, dzwonienie łańcuchami. Omijano więc leśniczówkę nocą, ale za dnia, niejeden zaglądał tam ibrał, co pozostało po byłych mieszkańcach. Tylko stare łóżko, na którym zmarli – najpierw leśniczyna, apotem leśniczy – pozostawiono. Nikt nie chciał śmierci do domu przynosić. Nadleśniczy, dobry wkońcu gospodarz, żałował trochę, że taka piękna leśniczówka się marnuje. Wolał ją sprzedać. Przetarg, zbraku konkurencji, wygrał Szymon za cenę niewiele wyższą od wywoławczej. Iw ten sposób mieszczuch, Szymon Migros stał się wieśniakiem.

*

Spróchniała brama, przewrócona do połowy, kłaniała mu się teraz, zapraszając do środka. Przyjął to zaproszenie iwjechał na podwórko. Zatrzymał samochód tuż przed gankiem. Czuł radosne podniecenie. Nie zważając na deszcz, wyszedł zsamochodu ipodszedł do drzwi. Pchnął je mocno. Zawiasy zaskrzypiały głośno. Zobaczył przed sobą ścianę ciemności. Zapalił latarkę iw jej świetle obejrzał przedsionek. Wszedł do środka. Obejrzał salon, kuchnię, sypialnię. Ku swojemu miłemu zaskoczeniu stwierdził, że nigdzie dach nie przecieka. Wdomu było sucho, ciepło iprzytulnie. Dobry znak.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!