2,99 €
"Liście" to powieść przeznaczona raczej dla młodzieży, chociaż poruszana w niej problematyka z pewnością mogłaby zaciekawić dorosłego czytelnika. Główna bohaterka, Kasia, trafia pod opiekę starszych, dobrych ludzi na wsi. Początkowo nie jest w stanie zaakceptować tej radykalnej zmiany środowiska, buntuje się i tęskni za rodzinnym miastem. Z upływem czasu jednak odnajduje się w nowym miejscu, zaprzyjaźnia się z jego mieszkańcami, a piękno i spokój przyrody łagodzą jej ból po stracie rodziców. Nawiązuje znajomość z Wiktorem i Agnieszką. Wspólnie pokonują szkolne kłopoty. W pewnym momencie okazuje się, że Agnieszka pochodzi z rozbitej rodziny, a jej mama ma poważne problemy ze zdrowiem. To doprowadza do tego, że rudowłosa dziewczynka musi podjąć ważną decyzję: pozostać przy mamie, czy też udać się do babci w daleki świat."Liście" to książka trochę wesoła, a trochę smutna, ubarwiona opisami zmieniającej się przyrody i kartkami wojennego pamiętnika, po którego sięgają bohaterowie w noc sylwestrową. To również pewnego rodzaju obraz psychologiczny dzieci postawionych często w sytuacjach drastycznych. Kiedy pisałem tę książkę, sporo myślałem o takich mistrzach pióra jak: Montgomery, Musierowicz, Jurgielewiczowej, Nowackiej, Ostrowskiej, Domagaliku oraz o pani Magdzie Papuzińskiej. Autorka "Wszystko jest możliwe" niegdyś pozytywnie oceniła pierwszą wersję "Liści", a którą w ostatnim czasie (już po "Nocturne”) gruntownie przerobiłem, doszlifowałem i w rezultacie - napisałem ją na nowo
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2013
Liście
Marcin Rabka
© Copyright by
Marcin Rabka & e-bookowo
Projekt okładki: e-bookowo
ISBN e-book 978-83-7859-238-9
ISBN druk 978-83-7859-253-2
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2013
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Stary dom rodzeństwa, Elżbiety, nazywanej przez przyjaciół Elżunią, i Alberta Korzonków był położony na dość stromym wzgórzu, które już od kwietnia aż do późnej jesieni zdobiła bogata paleta barw przeróżnych kwiatów i perfekcyjnie przystrzyżonych krzewów. Z ligustru i bukszpanu akurat tej wiosny jakiś zdolny działkowiec o bujnej wyobraźni, „wyrzeźbił” koty, psy, a nawet wymyślne skrzaty siedzące pod kapeluszami muchomorów. Każdego roku ogród zamieszkiwali inni „krzaczkowi goście”. Wokół budynku o białych ścianach pokrytych delikatnym barankiem, rozciągały się gęsto rosnące, wysokie drzewa. Na wielu grubych pniach zżeranych przez huby i odpadających płatach kory wisiały budki lęgowe dla ptaków. Zachodnią część domu Korzonków porastała pnąca róża, posadzona przed dwudziestoma laty. Splątane, powykręcane, długie i kolczaste gałęzie przywierały do muru dzięki drewnianej kratce, do której co jakiś czas czyjeś ręce skrupulatnie przywiązywały sznurkami wydłużające się pnącza. Dosięgały one już swoimi giętkimi wierzchołkami czerwonych dachówek porośniętych tu i ówdzie kępkami mchu. Sadzonkę tej róży przywiozła niegdyś z Anglii i podarowała Elżuni przyjaciółka, Klara Mierzwicka. Pani Klara, tak jak państwo Korzonkowie, mieszkała w Starym Lesie na Mazurach. Obie panie, emerytowane biolożki, sporo czasu spędzały poza domem. Potrafiły godzinami spacerować po lesie, zbierać grzyby, jagody, biegać z siatkami na motyle, albo fotografować, aby następnie komponować albumy i kalendarze. Od czasu do czasu pisywały artykuły na temat ochrony przyrody północnej Polski i wysyłały je do wydawnictw, z którymi współpracowały od wielu lat. Ich teksty, często poświęcone problematyce ginących lasów, były przyjmowane, wiadomo jak to bywa w naukowej publicystyce, z większym bądź mniejszym rozgłosem. Kiedyś nawet wspólnie napisały pełen oskarżeń, buntowniczy artykuł o tutejszym leśniczym, który bezprawnie dokonywał wycinki drzew. Chodziło o jakiś zagrożony wyginięciem gatunek. Cała sprawa nabrała narodowego rozgłosu, zakończyła się na posiedzeniu w programie publicystycznym w stolicy przy Woronicza, a nawet w Sądzie Najwyższej Instancji. Autorki, nie szczędząc słów krytyki, wspomagane przez „Zielonych” i niepokorną dziennikarkę z TVP, wyszły z tego zwycięsko, a nieuczciwy leśniczy został srogo ukarany i wyedukowany w kwestiach poszanowania wszelkiego życia na ziemi. Te dostojne, starsze panie, organizowały też zbiórki harcerskie w szkole w Starym Lesie, gdzie niegdyś Elżunia uczyła przyrody. Przyjaciółki często wspominały z sentymentem dawne studenckie lata, wiejskie zabawy nad jeziorami przy muzyce płynącej z adapterów z tubami, znajomych i narzeczonych. Dziś, szczególnie w trudnych chwilach, kochały chodzić po górach. Kiedy tylko któraś z nich nie czuła się najlepiej, gdy pojawiało się ponure ględzenie o politycznych zawirowaniach w polskiej polityce, pakowały plecaki i wsiadały w nocny pociąg do Szklarskiej Poręby. Uwielbiały Karkonosze! Znały dosłownie chyba wszystkie szlaki, miejsca i gatunki roślin rosnących w tych przepięknych górach.