Ponad - część druga - Marta Grzybowska - E-Book

Ponad - część druga E-Book

Marta Grzybowska

0,0
5,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Druga część losów Layli Rain – dziewczyny, która prowadzi zmarłe dusze i próbuje naprawić pękniętą konstrukcję zza ich życia. Kontynuacja jest pisana z dwóch perspektyw – Layli oraz Oliviera – chłopaka o niespotykanych, granatowych oczach. Dzięki temu dowiemy się, dlaczego musiał on podjąć decyzję o porzuceniu Layli i poznamy bliżej wszystkie jego rany z przeszłości. Nie znając pierwszej części, łatwo domyślimy się, co się wydarzyło i do czego to zaprowadziło naszych bohaterów.
 
W książce są opisane dwa światy – fantasy, ale i rzeczywistość. Żaden z nich nie jest łatwy. Zdawałoby się, że przewodzenie zmarłymi duszami jest dotkliwe, ale życie również. Bohaterka toczy walkę nie tylko z przeciwnikami, ale i sama ze sobą. Podobnie, jak jej przyjaciele. Podobnie, jak każdy z nas.
Motywem przewodnim opowieści jest czas. Do czego zdolny jest człowiek, który widzi tak bolesny obraz? Jakie kroki jest w stanie podjąć, aby przywrócić tą osobę do ram rzeczywistości? To mogłoby wydawać się niemożliwe, ale przecież jest mowa o niej. O wybranej. W tej odsłonie Layla zyskuje nowe zdolności i dzięki nim próbuje złamać zasady, próbując odzyskać życie, które przeminęło. Czas przemija nieubłaganie. A co, jeśli zatrzyma się na zawsze, albo odwróci bieg wydarzeń?
 
„Czas to Twój wybór. Decyduj ostrożnie.”
„Wybierz jeden kawałek. Żyj.”

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Marta Grzybowska

Ponad

Część druga

Skład i łamanie

Katarzyna Chmielecka

Korekta i redakcja

Wiktoria Marek

Projektant okładki

Wojciech „OBIGRAF” Obierski

Copyright © by Marta Grzybowska, 2021

ISBN formatu EPUB: 978-83-957215-2-6

ISBN formatu MOBI: 978-83-957215-1-9

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji zabronione bez pisemnej zgody autora.

Dla mojego taty, Macieja.

Oczu mojego serca i powiernika wszystkich sekretów.

Mam nadzieję, że spoglądasz na mnie z góry i uśmiechasz się do mnie.

I dla babci Ireny.

Tęsknię za Tobą. Za herbatą z dzikiej róży. Gdybyś tylko żyła, pozwoliłabym Ci wygrać każdą partię chińczyka.

Zanim przeczytasz tę książkę, chciałabym, żebyś coś wiedział/wiedziała. Zależy mi na tym, aby mieli tego świadomość nie tylko moi czytelnicy, ale również każdy z nas.

Jesteś wart więcej. Więcej, niż Ci się wydaje. Dlatego wyjdź z domu i rzuć się w ramiona Światu. On czeka na to, aby o Tobie usłyszeć.

Zaśpiewaj mu piosenkę, przeczytaj wiersz, namaluj krajobraz, zagraj na ulubionym instrumencie. Bądź sobą. To jest najpiękniejsze.

Rozdział 1

Jestem symulantką życia.

Wołam.

Tylko dlaczego tak, że nikt nie jest w stanie tego usłyszeć?

Może dlatego, że leżę na podłodze, a płacz tłumię?

Nastała zima.

W moim sercu i życiu.

Strąciłam bukiet opadniętych liści, wbijając za to prosto w moje serce sople lodu.

Marzłam, choć był środek lata.

Podjęłam zbyt dużo prób, aby obudzić płomień tego uczucia, które otuliłoby mnie swoim ciepłem.

Nie ma go. Odleciał gdzieś, a ja zostałam zmuszona pozostać.

Zaczęło się. Od ataków paniki aż po depresję. Serce wyruszało na maraton, a oddech zaczął zanikać. Nie mogłam nabrać powietrza. Czułam, że niedługo stracę grunt pod nogami i upadnę. Nigdy wcześniej nie odczuwałam strachu takiej rangi.

Czy ja umieram?

Błagam, niech to się zakończy.

Czy świat dookoła to kręcący się film?

Czy ja jestem naprawdę? Czy byłam tylko jego częścią? A może – niechcianym epizodem?

W końcu nadeszło uczucie, które wcześniej nie było mi znane. Nienawiść. Nienawidziłam tego, w jakim położeniu się znaleźliśmy – ja i Granat. Przeczuwałam, że on wyszedł z tego obronną ręką. Ja stałam się ofiarą własnych wspomnień, a życie zza okna przelatywało przez moje oczy, a on dumnie zrobił krok naprzód, nie poświęcając ani chwili na jakąkolwiek myśl o mnie. Moje serce zostało złamane w pół, a on wyleciał setki kilometrów stąd, układając własne w jedną, spójną całość. Tęsknota zabierała mi przestrzeń i powietrze, a on wiódł spokojne, poukładane życie, oddychając miarowym tempem. Widziałam to w ten sposób, jednocześnie błagając w duchu, aby tak nie było. Nie chciałam, aby cierpiał tak samo jak ja, ale podarował mi chociaż jedną myśl. Po otworzeniu oczu. Przed snem. W samolocie. Pośród nowych znajomych.

Gdziekolwiek.

Na początku łudziłam się, że to tylko jeden z ciągu snów, ale tak się nie stało. Czułam się jeszcze gorzej, kiedy myślałam o tym, że jego oczy mogły skierować się już w inną stronę, przekreślając tym samym wszystkie obietnice, które mi wcześniej złożył. Wraz z jego opuszczeniem miasta zniknęły jego barwy. Szukałam jedynie granatowego. W innych oczach. Każdego dnia bolało coraz bardziej. Czas nie okazał się jednak moim sprzymierzeńcem. Nie ukoił mnie w żaden sposób, ale wraz z każdym kolejnym ruchem wskazówki zegara pogłębił się ból i strach. We mnie nie było niepewności. Jedynie niedowierzanie. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i tak wpisuje się w moje serce. Czy tak właśnie bolała pierwsza miłość? Próbowałam bronić się przed nią, wmówić sobie fałsz, ale czy da się oszukać coś tak wielkiego? Gdzieś była we mnie nadzieja. Czy to dlatego, że ktoś właśnie zapukał do moich drzwi?

Mruczę coś pod nosem. To chyba aprobata na wejście.

Odwiedzili mnie przyjaciele. Robili to zbyt często.

– Przyniosłem słodkości – powiedział Alex, machając mi przed oczami papierową torbą.

– Twoje ulubione – dodał Dominic. – Waniliowe muffinki z kawałkami czekolady.

Nic nie odpowiedziałam. Usiedli na moim łóżku, wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Pragnęłam powrócić do pozycji wyjściowej – położyć się na podłodze i zasłonić usta, aby nikt nie usłyszał moich rozpaczliwych nawoływań. Nie mogłam tego zrobić, więc zajęłam miejsce na krześle przy biurku. Zachowywałam bezpieczny dystans.

Ich dłonie nie były jego dłońmi, więc nie chciałam ich czuć.

– Poczęstuj się – powiedziała Maya. – Za chwilę mogą tajemniczo zniknąć – dodała, uśmiechając się do mnie ciepło.

– Ona nie zjadła nawet śniadania – wtrąciła Victoria. – A mamy już porę kolacyjną. Nie wiem, jak z nią rozmawiać.

Alex podjął się tej próby. Wstał z mojego łóżka i podszedł do mnie.

Był coraz bliżej.

– Jestem świadomy tego, ile przeszłaś – powiedział, patrząc na mnie ze współczuciem, którego nie chciałam. – Ale nie możesz się poddać. Twój tata walczy o życie. Jestem pewien, że wyjdzie z tego i powróci do domu, a ty masz czekać na niego i powitać go ze szczerym uśmiechem na twarzy.

– Uśmiechnij się do życia – dodał Dominic. – Pomimo wszystko. Jesteśmy twoim słońcem. Przesyłamy ci swoje promienie. Czerp z nich energię i radość.

– Wróć, Layla – odezwała się teraz wzruszona Maya. – Tęsknimy za tobą, a przede wszystkim za twoją siłą. Byłaś najpiękniejszym przekazem. Teraz z twoich ust nie wypływa już prawie nic. Czasem pojedyncze dźwięki. Proszę cię, powiedz coś.

Wybrałam prawdę.

– On mnie zostawił.

– Layla…

– Po prostu wyjechał – powiedziałam ze łzami w oczach. – Dzwoniłam wiele razy. Pisałam. Nigdy się nie wypiszę. I ja wcale nie chcę pisać. Ja chciałabym coś powiedzieć…

– Posłuchaj, Nathan… – zaczął Alex, ale przerwałam mu od razu:

– Granat mnie zostawił. Nie ma go tutaj.

– Bardzo mi przykro – powiedział Dominic.

– On wyjechał – powtórzyłam. Łzy już całą mnie opanowały. – Nie potrafię się z tym pogodzić. Nie potrafię z tym żyć. Po… pomóżcie mi. Nie mogę oddychać. Tak ciężko się oddycha.

– Layla? – zapytała zaniepokojona Victoria.

– N-nie m-mogę…

Dominic znalazł się przy mnie pierwszy. Chwilę później zjawiła się reszta przyjaciół. Oddech powracał do miarowego tempa, ale serce nadal było złamane. Wypłakałam więc wszystkie prześladujące mnie uczucia: od goryczy aż po lęk.

Oni niedługo pójdą do domu. Co się stanie, kiedy zgaśnie światło? Czy przetrwam kolejną noc?

Rozdział 2

Pusta kartka.

Tato, kiedy dokończę setny list dla ciebie?

Setny list, sto jeden słów.

Rozdział 3

– W kieszeni miał to – powiedziała pielęgniarka, podając mi wystrzępioną kartkę.

Wzięłam ją ostrożnie do rąk i otworzyłam niczym w zwolnionym tempie. Miałam świadomość, że tę kartkę trzymały jego dłonie. Byłam pewna, że utworzyły ciąg, który uderzy. Nie pomyliłam się. Wpatrywałam się w staranne, wyraziste pismo, a z moich oczu płynęły łzy.

„Przeczuwam, że Twoje serce rozpadnie się na kawałki. Proszę, nie rozpadaj się do końca. Wybierz jeden kawałek. Żyj”.

Siedziałam na schodach przed domem ojca Victorii – Davida Diamonda, wspominając to wydarzenie ze szpitala. Mój tata wysłał do mnie list. Musiałam mu jakoś odpowiedzieć.

– Będę żyć – wyszeptałam ze łzami w oczach. – Obiecuję, że się nie poddam. Dla ciebie. – Marzyłam, by w jakiś sposób te słowa do niego dotarły.

Nie byłam już tamtą, dotychczasową Laylą, ale jej okaleczoną wersją. Powróciłam też do naturalnego koloru włosów. Zignorowałam wyciągnięte w moją stronę dłonie i spróbowałam samodzielnie stanąć na nogach. Wolałam nie wstawać z ziemi, ale przecież złożyłam mojemu tacie obietnicę.

Było tyle spraw. Nie wiedziałam nawet, jak mam uporządkować swoje myśli, a co dopiero życie. Byłam rozdarta. Ukojenie przychodziło do mnie za każdym razem, kiedy patrzyłam na mojego tatę przez szklaną szybę. Przekreślał je ból, który przypominał mi o tym, że Granat oderwał połowę mojego serca i zniknął z pola widzenia.

Dowiedziałam się od lekarzy, że mój tata zapadł w śpiączkę. Nikt nie wiedział, ile to potrwa, a przede wszystkim – czy on sam to przetrwa. To była wiadomość, która wszystko zmieniła. Dla mnie nie było już nic. Nie wiedziałam, jaki jest dzień tygodnia, ani nawet która jest godzina. Nie zwracałam uwagi na to, czy zjem i wypiję. Victoria próbowała wyciągnąć mnie z tego stanu, ale jej się nie udało. Odrzucałam ją za każdym razem. Maya i Dominic się wycofali. Uznali, że potrzebuję teraz czasu, aby dojść do siebie. Alex był przy mnie cały czas, ale traktowałam go podobnie jak Victorię. Za to Nathan, osoba, której teraz najbardziej potrzebowałam, spakował się i wyjechał. Pisałam do niego codziennie. Prosiłam, aby dał temu wszystkiemu szansę i wrócił. Niestety, bez żadnej odpowiedzi.

Miałam świadomość tego, że gdyby nie stan mojego taty, wszystko potoczyłoby się inaczej. Jednak nie miałam w głowie innego scenariusza – musiałam zaakceptować rzeczywistość, która okazała się brutalna. Każdy kolejny dzień wydawał się być taki sam. Wakacje to były tortury, nie pojawiłam się na początku roku szkolnego. Podupadłam na zdrowiu, ale dla mnie to było bez znaczenia. Często robiło mi się słabo i kręciło mi się w głowie. Zignorowałam to, co sprawiło, że wylądowałam w szpitalu. Okazało się, że mam bardzo silną anemię i potrzebowałam transfuzji krwi oraz żelaza.

– Martwię się o ciebie – wyznała Victoria, która właśnie siedziała na skraju mojego łóżka, wpatrując się we mnie ze smutkiem. Nie chciałam sprawiać jej przykrości, ale nie mogłam tego powstrzymać. Zbyt dużo się wydarzyło. Mogłam tylko spróbować odjąć jej jeden z elementów tego stanu.

– Nie trzeba.

– Zawsze to powtarzałaś, i jak to się zakończyło?

– Victoria, spokojnie. Już po wszystkim. Nic mi nie będzie.

– Musisz w końcu zadbać o siebie. Przede wszystkim powinnaś dobrze się odżywiać, wysypiać, przyjmować żelazo i witaminy. Będę cię pilnować. Nie pozwolę, żeby znowu coś ci się stało. Wiesz, jak mnie wystraszyłaś?

Wszystko ma swoje granice. Mój organizm wysyłał wyraźne sygnały, a ja udawałam, że ich nie dostrzegam. Tydzień wcześniej straciłam przytomność w swoim nowym pokoju. Victoria akurat u mnie była. Chciała porozmawiać. Z jednej strony cieszyłam się, że przyszła, boco by się stało, gdyby żadna pomoc nie nadeszła?

– Przepraszam cię – powiedziałam. To jedyne, co teraz przychodziło mi do głowy.

– Layla, o mało co nie dostałam przez ciebie zawału.

– Jak rozpoczęcie roku szkolnego? – Postanowiłam zmienić temat rozmowy i sprowadzić ją na bezpieczniejsze tory. Nie znosiłam rozmawiać o mnie.

– W porządku. Mamy nowego nauczyciela od fizyki, pana Michaela. Wydaje się bardzo sympatyczną osobą. Mam nadzieję, że nie będzie z nim problemów. Craig Cold przepadł jak kamień w wodę.

Nikt nie wiedział, gdzie się znajduje. Prawdopodobnie schronił się na wyspie, na której nie byłam. Nie zamierzałam tam powracać. Wszystko, co najważniejsze, było dla mnie tutaj.

– A zastępca dyrektora?

– Słyszałam, że teraz jest to jakaś kobieta. Raven też zniknął. Ale nie ma co się dziwić. Na pewno jest świadomy tego, co by się z nim stało, gdyby się pokazał. – Victoria sugerowała teraz wydarzenia z przeszłości, o których chciałam zapomnieć. Musiałam je odtrącić.

– Możemy już o tym nie rozmawiać? Czy możemy w ogóle nie rozmawiać? Jestem zmęczona.

– W takim razie już sobie pójdę – powiedziała, wstając. – Gdybyś czegoś potrzebowała…

– Nie, dziękuję – przerwałam jej słabo. – Po prostu przyjdź jutro.

Zostałam sama. Przymknęłam oczy i przeniosłam się do swoich wspomnień.

Dlaczego to robiłam?

Dlaczego tak siebie krzywdziłam?

Nie, po prostu nie dbałam o cenę, którą musiałam zapłacić. Chciałam znowu znaleźć się we wspomnieniach z tą jedną jedyną osobą. Wiedziałam jednak, że to się już nie powtórzy, ale czy zakazane było nam marzyć?

***

Powrót do szkoły nie był dla mnie łatwy. Choć nowi nauczyciele faktycznie okazali się tymi, o których mówiła w szpitalu Victoria, prześladowała mnie przeszłość. Zdawało się, że wpadłam w jej sieć.

Uciekałam do wszystkich miejsc, w których mogłabym spotkać Granatu, ale na próżno. Kiedy ktoś pukał do drzwi od sali, moje serce przyspieszało. Za każdym razem miałam nadzieję, że to będzie on. Kiedy przekraczałam próg nowego domu, było jeszcze gorzej. Nie czekał tam na mnie ani z posiłkiem, ani ze swoim szerokim uśmiechem na twarzy.

Była tam za to Victoria. Na szczęście za bardzo się nie narzucała. Głównie robiła to w celu kontroli. Chciała sprawdzić, czy ze mną wszystko w porządku.

Nie widywałam też często jej taty i macochy. Byli bardzo zapracowanymi ludźmi. On był szefem kancelarii, a ona jego sekretarką. Nawet do domu przynosili pracę. Często rozmawiali z kimś przez telefon. Zauważyłam jednak, że wystarczyło jedno słowo Victorii, a jej tata znajdował się tuż obok niej.

Kiedy na nich patrzyłam, to jeszcze bardziej przypominał mi się Nathan. Nie raz chcieli, abym dołączyła do uścisku, ale ja się wycofałam. Nie byłam gotowa na żadną bliskość. Chyba, że dotyczyłaby ona tych dwóch osób, za którymi wołało moje serce.

Pewnego wieczoru David Diamond usiłował to zmienić.

– Layla, drogie dziecko – zaczął, przysiadając na krześle obok mojego łoża. W moim nowym pokoju panowała biel. – Nie znam cię. Usłyszałem jedynie twoją historię, która zawładnęła moim sercem. Kiedy cię zobaczyłem, trafiły do mnie wszystkie słowa mojej córki. Ona coś w tobie ujrzała. Widziałem jej zachwyt, kiedy rozmawiała na twój temat. Byłem szczęśliwy, że znalazła przyjaciółkę, która zaakceptowała ją taką, jaka jest, i w nią wierzy. Chciałbym jednak, abyś ty zaakceptowała również siebie.

Postanowiłam być wobec niego szczera. Dobro otaczało go z każdej strony.

– Nie potrafię. Nie jestem wystarczająco dobra. Zniszczyłam już tak wiele…

– Cokolwiek to jest, możesz to naprawić. Choćby spróbować. Przyszedłem do ciebie, ponieważ chciałbym się upewnić, że czujesz się bezpiecznie w moim domu. Mam nadzieję, że miewasz dobre sny i nic cię tutaj nie dręczy.

– Dziękuję, panie…

– Mów do mnie David – wtrącił z uśmiechem na twarzy. – Nie chciałbym wprowadzać żadnych formalności. Zostawię je dla miejsca pracy. Więc? Laylo, jak się tutaj czujesz? Czy potrzeba ci czegoś?

– Dobrze się tutaj czuję. Dziękuję, niczego nie potrzebuję.

– Domyślałem się, że nie otworzysz się przede mną. To zupełnie zrozumiałe. Przeszłaś naprawdę wiele. Pamiętaj jednak, że zawsze możesz zwrócić się do mnie i opowiedzieć mi o swoich problemach. Cokolwiek to jest, daj znak.

– Dziękuję bardzo. To miłe z pana… z twojej strony. Będę o tym pamiętać.

– Bardzo się cieszę, że moja córka ma tak dobrą osobę w swoim otoczeniu jak ty. Dzięki temu śpię spokojniej. Wiem, że jest ktoś, z kim może zawsze porozmawiać i spędzać swój wolny czas, kiedy mnie nie ma. Victoria bardzo często czuła się samotna. Próbowałem być przy niej zawsze, ale czasem po prostu nie mogłem. Mam bardzo odpowiedzialną pracę i nie mógłbym jej zaniedbywać. Ale to wszystko dla niej. Obiecałem sobie, że mojej córce niczego nie zabraknie. Jest dla mnie najważniejsza. Zawsze będzie miała swój pokój w tym domu. Tak samo jak i ty, Layla. Nie musisz niczego szukać. Możesz zostać tutaj, ile chcesz.

– Ja… nie spodziewałam się. To wspaniały gest, ale…

Przerwało mi pukanie do drzwi.

– Davidzie?

Przez drzwi zaglądała nieśmiało pani Charlotte.

– Wejdź, kochanie.

– Nie chciałabym przeszkadzać.

– Nic z tych rzeczy – zaprzeczył, po czym dodał, spoglądając na mnie: – Laylo, po prostu bądź tutaj. Dla mnie i mojej córki. Pokochaliśmy cię i nic tego nie zmieni. Wiem, że może nie powinienem, ale… życzę twojemu tacie szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że już niedługo będziecie mogli się uściskać i porozmawiać jak kiedyś. A teraz… nie chciałbym się więcej narzucać. Chyba już pójdę.

Wstał z mojego łoża. Jego partnerka zatrzymała go przy drzwiach.

– Możesz na nas zawsze liczyć – powiedziała, uśmiechając się do mnie z serdecznością. – Po prostu przyjdź do nas. Wspólnie odnajdziemy rozwiązanie.

Kiedy wyszli, z moich oczu popłynęły łzy. Oni mi zaufali i w pewien sposób zaakceptowali moją osobę. Tęskniłam za poczuciem ważności. We względzie rodziny.

– Hej, szukam swojej marynarki – wyrzuciła Victoria, pukając do drzwi chwilę później. – Nigdzie nie mogę jej znaleźć. Widziałaś ją może? Cekinowa. Maya panikuje. Nie ma co włożyć na randkę z Dominicem.

– Nie widziałam jej, ale możesz tutaj poszukać.

Victoria skinęła głową i zaczęła kręcić się po moim pokoju. Ja natomiast spuściłam głowę w dół i zerknęłam na swój telefon. Każdego dnia nie traciłam nadziei w to, że otrzymam od niego jakikolwiek znak.

– Ty złodziejko!

Victoria machała przede mną swoją zgubą.

– Przepraszam.

– Hej, przecież żartuję! – krzyknęła wesoło. – Musiałaś przez przypadek ją wziąć.

– Pewnie tak było.

Błagam, odezwij się.

– Layla?

– Tak?

– Widziałam, jak tata i Charlotte przechodzili. Czy wszystko w porządku?

– Victoria… ja muszę iść – powiedziałam nagle.

– Co? Dokąd?

– Czuję się lepiej – wyminęłam odpowiedź. – Znam drogę, ale chciałabym wiedzieć, dokąd wybrał się ktoś inny.

– Och, nie – jęknęła Victoria. – Co ty próbujesz zrobić?

– Poznać prawdę. Wiem, że istnieje osoba, która mogłaby udzielić mi chociaż wskazówki.

Nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Wybiegłam z impetem.

Otrzymałam tak wiele pytań. Większość z nich były kierowane przeze mnie do samej siebie. Postanowiłam poukładać choć jedną część z nich. Wiedziałam, że jeśli odnajdzie się jedna odpowiedź, to zaprowadzi mnie ona do innych, więc chciałam spróbować. Przykładałam dłonie do serca, zwalniając tempo.

Moim celem był jego dom. Patrzyłam na niego z ogromnym wzruszeniem, choć nigdy tam nie byłam.

Ale on tam był. Byłam pewna, że zostawił tam swój zapach.

Drżącą dłonią zadzwoniłam do drzwi. Chwilę później pojawiła się w nich kobieta. Dla mnie była pięknością pomimo zmęczenia widocznego na jej twarzy. Jej półdługie, czarne włosy pomimo nieładu wyglądały na ułożone, a jej oczy przypominały mi o nim, dlatego przestałam na nie patrzeć. Zdążyłam wychwycić w nich jedynie niepokój. Prawdopodobnie przewidywała, w jakiej sprawie przyszłam.

– Dzień dobry – powiedziała, starając się do mnie uśmiechnąć. – W czym mogłabym pomóc?

–Dzień dobry. Ja…

Ledwo powstrzymywałam łzy.

– To ty – wykrztusiła z trudem. – To ty jesteś tą dziewczyną.

– Proszę?

– Podejrzewam, w jakiej sprawie przyszłaś. Niestety, nie mogę udzielić ci żadnych informacji.

– Proszę mi powiedzieć. Ja… ja muszę z nim porozmawiać. Muszę poznać jego adres. Chociażby numer telefonu…

– Jest mi bardzo przykro, ale nie mogę tego zrobić.

– Dlaczego? Przecież…

– Mój syn nie życzy sobie kontaktu z kimkolwiek zarówno ze starej szkoły, jak i z tego miasta – Jej ton nabrał chłodniejszego tonu. – Rozpoczął nowe życie. Potrzebował tego najbardziej na świecie. Nie chcę zdradzać szczegółów. To są jego prywatne sprawy.

– Pani nie rozumie. Ja… on jest dla mnie kimś więcej. Zawsze był. Od początku czułam, że jest dobrym człowiekiem. Nie pomyliłam się. Bardzo się z nim zżyłam. Nagle wyjechał. Ja nienawidzę tego. Nienawidzę tego, że tutaj go nie ma. Czuję się bardzo samotna i przestraszona…

– Bardzo cię rozumiem, ale Olivier… on wybrał.

Jego imię wywołało u mnie atak paniki.

– Proszę, nie…

– Layla?

– Proszę… nie… używać… jego… imienia…

Kobieta podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.

– Uwierz mi, że bardzo chciałabym pomóc, ale nie mogę – powiedziała, już łagodniej. – Nie zrobię niczego wbrew mojemu synowi.

Zrozumiałam, że nie uzyskam żadnych informacji, ale postanowiłam wręczyć jej jeden z listów, które do niego napisałam. Dodatkowo dołączyłam nasze wspólne zdjęcie. Nie wiedziałam nawet, że takie istnieje, dopóki nie pożyczyłam od Victorii laptopa. Okazało się, że posiada zdjęcia z zeszłorocznej eleganckiej dyskoteki szkolnej. Przez pierwsze momenty ciężko było złapać mi oddech. Kiedy doprowadziłam siebie do porządku, nadeszły łzy. Nie było sensu ich powstrzymywać. Były dla człowieka, który na nie zasługiwał.

– Proszę mu to podarować – wydusiłam. – Jeśli zobaczy pani kiedykolwiek, że on… że on jest smutny albo przygnębiony z mojego powodu, niech pani podejdzie do niego i podaruje mu ten list.

Wyciągnęłam ku niej swoje drżące dłonie.

– Dziękuję – powiedziała, przyciskając go do siebie. – Na pewno to zrobię.

Skinęłam głową.

– Pójdę już. Czekają na mnie w domu.

– Zaczekaj!

– Tak?

– Bardzo chciałabym, aby on tutaj ze mną był – wyznała. – Wiedziałam jednak, że to dla jego dobra, więc nie zaprotestowałam. Tęsknię za nim. Wiem, że czujesz to samo. Teraz przypomniałam sobie, jak dzwoniłaś do mnie, kiedy wrócił przerażony do domu… Rozpoznaję twój głos.

– Martwiłam się o niego – powiedziałam, po czym rozumiejąc sens wypowiedzianych słów, dodałam szybko: – Nie będę już pani przeszkadzała. Do widze… Do zobaczenia, pani Cold.

Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze. Tak samo, jak zobaczę się z pani synem.

Pomachałam jej i pobiegłam do domu. Marzyłam o tym, aby kiedyś jego dłonie dotknęły tego listu, a potem moich dłoni. I żeby już tak zostało na zawsze.

Wróciłam do domu bardzo późno. Przesiedziałam na placu zabaw kilka godzin. Nie potrafiłam się otrząsnąć. Ignorowałam połączenia. Od kogokolwiek.

– Tęsknię za tobą, mój Granacie – powiedziałam cicho przez łzy. – Tęsknię najbardziej na świecie.

***

Minęły pierwsze tygodnie, które dla mnie trwały wieczność. Alex wyciągnął mnie siłą z domu. Objął mnie ramieniem i prowadził przez ulicę. Uśmiechał się od ucha do ucha. Nie chciałam odebrać mu tej przyjemności, więc odwzajemniłam ten uśmiech, aby nie psuć między nami nastroju.

– Wiesz, dlaczego tutaj przyszliśmy? – rzekł, obracając mnie dookoła.

Zdążyłam dostrzec miejsce, do którego mnie prowadził.

Fontanna w parku zdawała się być coraz bardziej podobna do moich ciężkich wspomnień. Przytrzymałam go za rękę, jednocześnie zatrzymując. Spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem i powiedział:

– Chodź, Layla.

On nie rozumiał. Nie rozumiał znaczenia tego miejsca.

Aby dotrzeć na docelowe miejsce, używał siły, ponieważ nie chciałam wykonać żadnego ruchu.

– Wiesz, dlaczego tutaj przyszliśmy? – zapytał mnie nagle, nie przestając mną obracać.

Kręcił się świat, kręciło mi się w głowie.

– Tutaj spotkaliśmy się po raz pierwszy – powiedziałam, rozglądając się niepewnie na wszystkie strony. Moje serce szukało teraz osoby, która nadałaby kolorów krajobrazowi.

A w tym momencie potrzebowałam najbardziej granatowego.

– Tak, to prawda – przytaknął, uśmiechając się teraz całym sobą. – Chciałbym uczynić to miejsce wyjątkowym.

Nie odezwałam się. Postanowiłam zaczekać na dalszy bieg wydarzeń.

– Layla, czy chciałabyś ze mną być?

Trzymał mnie za rękę, patrząc ze wzruszeniem w moje oczy.

Znałam odpowiedź na jego pytanie. Wiedziałam, co i do kogo czuje moje serce.

Ale on mnie porzucił. Wyleciał do innego miasta, nie oglądając się za siebie. Złamał moje serce na pół. Nie zapytał mnie nawet, jak się trzymam.

To nic. Moja miłość jedynie do niego rosła. Wraz z każdym dniem. Dołączyła do tego tęsknota. Niezniszczalny duet.

– Layla?

Powstrzymywałam się od łez. Alex zbyt dobrze mnie znał i rozpoznałby, że nie są to łzy wzruszenia. Musiałam w końcu coś powiedzieć. Każda kolejna chwila wahania raniła Alexa.

– Tak – powiedziałam nagle.

Dlaczego nie powiedziałam „nie”?

– Co? – zdziwił się Alex. – Naprawdę?

Po prostu to powtórz, Layla.

– Tak.

– Tak się cieszę! – krzyknął, unosząc mnie do góry. – Marzyłem o tym od pierwszego dnia, w którym cię zobaczyłem!

W końcu postawił mnie na nogi. Miałam świadomość tego, że wkrótce Alex zada mi to jedno szczególne pytanie. Próbowałam ominąć ten temat, ale jest to niestety nieuniknione. Teraz odbiło się to w rzeczywistości i nie wiedziałam, w jaki sposób podejść do tej sytuacji.

– Kocham cię, Layla.

Tego dnia Alex był jedyną osobą, która wypowiedziała te słowa, a ja nadal walczyłam z tym, co się wydarzyło.

Schroniłam się w pokoju, siadając i napierając plecami o chłodną ścianę.

Nagle zrobiło mi się słabo.

Czułam się okropnie, ponieważ zdradziłam własne serce.

Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Zastanawiałam się, do czego to wszystko zaprowadzi.

I czy on kiedykolwiek mi wybaczy.

Nagle poczułam, jak ktoś mocno napiera na drzwi.

– Layla?!

Podniosłam się powoli.

Victoria po raz pierwszy wpadła do pokoju bez uprzedzenia.

– Przepraszam, że nie pukałam – wypaliła, przyglądając mi się badawczo. – Pomyślałam, że…

– Nic się nie stało – przerwałam.

– Gdzie byłaś?

Usiadłam na łóżku. Podążała moim tropem.

– Jestem z Alexem – oznajmiłam, tak po prostu. Chciałam już to z siebie wyrzucić.

– To… gdzie on jest? –zapytała, rozglądając się dookoła.

Wiedziałam, że nie zinterpretuje tego w docelowy sposób. Victoria doskonale rozumiała, co tak naprawdę do niego czuję. To się nie zmieniło, więc co miałam jej powiedzieć?

Uznałam, że uczynię to wprost.

– W związku – dodałam.

– Co?!

– Zapytał mnie. Zgodziłam się.

– Ale…

– Nie mów nic więcej – poprosiłam. – Ja… nie wiem do końca, czy tego chcę. Zdecydowałam się pod wpływem impulsu. Wiem jednak, że jest dla mnie bardzo ważny i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

– Więc spróbuj. Nie masz nic do stracenia.

Odzyskałam panowanie nad sobą.

– Masz rację, Victoria. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, przeproszę go i powiem mu, że lepiej będzie, gdy zostaniemy przyjaciółmi.

– Uważaj z tym – ostrzegła mnie. – Ciężko będzie utrzymać ci przyjaźń po rozstaniu. Wydaje mi się, że to niemożliwe. Chociaż z Alexem nigdy nic nie wiadomo… Myślę, że do końca będzie chciał zostać przy twoim boku. Albo dopóki nie znajdzie sobie nowej dziewczyny.

– Nawet tak nie mów.

– Przepraszam. Po prostu na tym etapie nie powinnaś się niczym przejmować. Ciesz się tym związkiem. Bądź w końcu szczęśliwa, Layla. Być może to właśnie ten jedyny.

– Dziękuję bardzo. A ty? – dodałam. – Czy…

– Przepraszam – przerwała mi łagodnie. – Poznałaś mnie jako mistrzynię podrywu. Umawiałam się z wieloma chłopakami. Zmieniałam ich jak rękawiczki. Od czasu, kiedy… zobaczyłam go w twoim domu, nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Nigdy ci o tym nie wspominałam. Ale w końcu pękłam. Przed dyskoteką szkolną nareszcie wyznałam ci, co do niego czuję. Uwierz, że było mi naprawdę ciężko. Próbowałam spotykać się z innymi, ale moje serce ich odrzucało. Zostało ono wierne temu jednemu. Właśnie jemu. Chyba nigdy nie przestanę go kochać. Jeśli nie powróci… Jeśli poznam kiedyś kogoś innego, to nie będzie już to samo. Zawsze będę go szukać w każdym napotkanym mężczyźnie. Jestem pewna, że wiesz, o czym mówię. Nikt nie zrozumie mnie bardziej niż ty.

Starałam się o nim nie myśleć.

O mojej prawdziwej miłości.

Jednak Victoria otworzyła ten temat, a wraz z nim jego sylwetkę i związane z nią wspomnienia.

– Victoria, ja… nie wiem, co mogłabym ci więcej powiedzieć. Nathan…

– Nie, Layla. Nie rozmawiajmy o nim, proszę. Wiem, jak mogłoby się to zakończyć. Nie wystarczyłoby nam chusteczek. Powiedz lepiej, gdzie byłaś?

– Przez cały czas miałam i nadal mam jednak wybór. Mogłam go odszukać, ale… nawet nie wiedziałam, gdzie go szukać. Dlatego wybrałam się do jego domu, lecz… Nawet jego mama nie udzieliła mi żadnej informacji. Poczułam się wrogiem. A przecież… przecież…

– Spokojnie – przerwała mi Victoria, głaskając mnie po głowie. – Myślę, że ten temat też nie wniesie w tej chwili żadnych pozytywnych uczuć. Lepiej go nie poruszajmy…

– Ale jest coś jeszcze…

– Tak?

– Wiesz, co jest zarazem najpiękniejsze i najbardziej bolesne?

– Co takiego?

– To, że on powróci.

– Layla, on już nie powróci. Przepraszam, że tak mówię, ale to jest prawda. On bardzo mocno podkreślił swój wybór: samotność.

– Więc dlaczego tak czuję?

– Muszę to powiedzieć: czujesz tak dlatego, że go kochasz… Ty nadal go kochasz. I wiesz co? Boję się, że będziesz go kochać już na zawsze.

– Jest moją pierwszą miłością, więc w jakiś sposób będę kochać go już na zawsze.

Rozdział 4

18 października 2020 roku

„Drogi Olivierze,

zniknąłeś z pola widzenia, ale pojawiasz się wszędzie. Powiedz mi, jak to jest? Nie ma Cię, a ja nie przestaję mimo wszystko widywać Twojej sylwetki.

Przychodzisz do mnie.

Tak jak zawsze.

Wiernie.

W tym samym miejscu.

Tylko dlaczego nie jestem w stanie Cię dotknąć? Wykonuję krok za krokiem. Wciąż się oddalasz.

Zawróć.

Potrzebuję Cię.

Nawet jeśli mnie nie kochasz, to… ja nie przestanę kochać Ciebie. Jesteś powodem, dzięki któremu wierzę w to, że miłość jest prawdziwa, a ja jeszcze coś znaczę.”

„Drogi Olivierze,

zwątpiłeś, a ja zaczęłam coraz bardziej wierzyć. Jestem w stanie unieść to wszystko za nas oboje, ale zniknąłeś gdzieś i nie chcesz wrócić do domu. Zrobiło się zimno i cicho bez Ciebie.

Telefon nie odpowiada.

Zamknąłeś drzwi na klucz.

Usuwasz moje wypowiedzi, zupełnie jakby były one wycinanką. Zacierasz moje ślady. Odwracasz się, kiedy płyną łzy. Już nawet nie patrzysz… Mój wzrok Cię nie dosięga. Nie mieszają się ich barwy. Dłonie skierowane w odwrotną stronę.

Perfumy… Ich zapach otacza mnie, rani moje zmysły. Jak Cię odnaleźć? Jak do Ciebie dotrzeć? Jeśli nie jest dane nam spotkać, to wyszepcz chociaż, że wszystko w porządku. Daj mi jakiś znak! Istnieje tysiąc sposobów na skontaktowanie się… Czy odważysz się, aby wybrać choć jeden z nich?”

„Drogi Olivierze,

nie chcę wiedzieć, czy w Twoim sercu znalazło się miejsce dla kogokolwiek innego. Nie chcę wiedzieć, czy może istnieje dla nas szansa. Nie chcę wiedzieć nic, co mogłoby połączyć nas lub rozdzielić. Chcę mieć jedynie pewność, że u Ciebie wszystko w porządku i czujesz się dobrze.”

„Drogi Olivierze,

będę kochać Cię już na zawsze. Prawdopodobnie ktoś zjawi się i będzie usiłował wymazać Ciebie ze mnie. Musisz wiedzieć, że nie uda mu się to. Nikt mi Ciebie nie zastąpi i nie może równać się z Tobą. Tak, przyjdą chłodne wieczory. Ale Ty też tam będziesz. Nieistotne jest, w jakiej postaci. Będziesz ze mną już na zawsze.”

List za listem.

Pisałam już je nie tylko dla taty, ale i dla Granatu. Codziennie. Zdarzało mi się po kilka razy. Nie potrafiłam poradzić sobie z tym, że zniknął z mojego pola widzenia i już do mnie nie powróci. Głęboko wierzyłam w to, że wszystko mi się przyśniło, a kiedy następnego poranka obudzę się, ujrzę na wyświetlaczu telefonu odpowiedź od niego. Alex nie był w stanie w żaden sposób sprawić, że choć na ułamek sekundy zapomnę o Granacie. Byłam z nim dlatego, że nie chciałam jego krzywdy. Po oficjalnym oświadczeniu naszego związku Alex ewidentnie stanął na nogi. Zaczął bardziej przykładać się do nauki, prób w Domu Kultury, a przede wszystkim w relacjach międzyludzkich. Nawiązywał rozmowę w bardzo lekki sposób. Nie miał hamulców. Zaczął pewniej odzywać się do płci przeciwnej, ale nie byłam o niego zazdrosna. Moje serce wypełniał już ktoś inny. Od bardzo dawna. Nie wspominałam jednak o nim zarówno Alexowi, jak i nikomu z mojego kręgu. Dla mnie to był temat zakazany. Przestał nim być dopiero w mojej głowie.

– Cześć, piękna – przywitał się Alex, całując mnie w policzek. Czekałam na niego kolejnego dnia na schodach przed szkołą. – Stęskniłaś się za mną?

Stęskniłam się za nim. Nie mogę sobie z tym poradzić.

– Layla? – kontynuował ze zmartwieniem Alex. – Kochana, jesteś tutaj?

– Przepraszam cię najmocniej – powiedziałam, kiwając głową. – Tak, jestem tutaj.

– W takim razie otrzymam odpowiedź na moje pytanie?

– Nie muszę tęsknić, kiedy wiem, że za chwilę znowu cię zobaczę.

Posmutniał.

– Może kiedyś to się zmieni – powiedział, głaszcząc mnie teraz po ramieniu.

Najprawdopodobniej chciał dodać coś jeszcze, ale usłyszał swoje nazwisko za naszymi plecami. W tym samym momencie oboje obróciliśmy się przez ramię. Alex instynktownie objął mnie w pasie. Za każdym razem usiłował zaznaczyć, że należę do niego.

– Bleak!

Była to grupka chłopaków ze starszej klasy. Na jej czele stał wysoki szatyn w szarym dresowym komplecie. Miałam wrażenie, że mój wzrok już kiedyś napotkał tę sylwetkę. Jak się okazało, intuicja mnie nie zawiodła. Odnalazłam jego twarz w pewnym wydarzeniu. Granat kilka miesięcy temu zaprowadził mnie do ruin, gdzie Alex siedział z nim i innymi kolegami na jakiejś obskurnej sofie. Otaczały ich butelki i puszki po piwach. Nie mogłam się przyznać, że go tam widziałam. Postanowiłam więc postąpić inaczej. Miałam ogromną nadzieję na wysłuchanie mnie i przyjęcie do serca mojej troski.

– Już idę, Blaise.

– Alex – zatrzymałam go, przykładając swoją dłoń do jego klatki piersiowej. – Proszę, nie idź. Nie gniewaj się na mnie. Zostań ze mną.

– Rozumiem – powiedział, opuszczając moją dłoń. – Nie gniewam się już. Niestety muszę iść, aby obgadać coś z kumplami. Ważna sprawa.

– Ale…

– Do zobaczenia – powiedział tylko. – Przyjdę za kilka minut. Wykorzystaj dobrze ten czas.

Ani za nim nie pobiegłam, ani nie zatrzymywałam go na siłę.

Nie zatrzymałby się.

– Ziemia do Layli Rain!

Dominic machał mi dłońmi przed oczami.

– Cześć, Dominic. Co słychać?

Poczułam, jak powraca mi grunt pod nogami. Wziął mnie w swoje ramiona i wyściskał mocno. Uwielbiałam jego bliskość. Miał w sobie coś, czego brakowało mi od bardzo dawna: radość. Potrafił narysować uśmiech na mojej twarzy i pozostawić go na jakiś czas.

– Właśnie minąłem Alexa – powiedział, kiedy staliśmy już blisko siebie. – Był w towarzystwie. Powinienem się martwić?

– To nic takiego. A ty, gdzie masz Mayę?

– Bez zmian. Zamieszkuje w bibliotece. Mieliśmy zjeść razem śniadanie. Widzę, że znów będę zmuszony jeść sam.

– Możemy zjeść razem – zaproponowałam.

– A będziesz jeść? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.

– Niekoniecznie. Ale mogę ci potowarzyszyć. Nie ma problemu.

– Layla, jesteś po transfuzji krwi i żelaza. Powinnaś dbać o siebie bardziej niż zazwyczaj. Chcesz znowu wylądować w szpitalu?

– Dominic, przestań marudzić, dobrze? Jadłam już śniadanie w domu. Nie jestem głodna.

– Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę. A teraz marsz, idziemy coś zjeść!

– Niech ci będzie.

Weszliśmy do budynku ramię w ramię.

Dopuszczalny akt.

Rozmawiasz ze mną i słuchasz jak on. Dlaczego nie jesteś nim?

– To na co masz ochotę? – zapytał Dominic, kiedy zajęliśmy pierwszy wolny stolik.

– Zdam się na ciebie.

– W takim razie wymyślę coś bardzo kalorycznego.

– Nie, zaczekaj! – krzyknęłam, ale on dosłownie wybiegł z uniesionym kciukiem w górę. Wiedziałam jednak, że i tak postawi na swoim. Cały Dominic.

Samotność przekreśliły wspomnienia.

– Wiesz, dziwię się, że zaproponowałem ci akurat to miejsce – powiedział, rozglądając się po barze. – Praktycznie wcale tutaj nie przebywam. To nie moje progi.

– Dlaczego? – zapytałam.

– Jestem typem samotnika – wyznał. – Poza tym jestem sentymentalny. Przywiązałem się do jednego miejsca. Chodzę tam od zawsze, zwłaszcza, kiedy łapię gorsze nastroje. Nie chcę brzmieć jak ktoś z depresją, ale widziałaś mnie tam wiele razy, więc pewnie domyślasz się, że nie jest łatwo. Przepraszam – dodał, pukając się w głowę. – Nie powinienem ci o tym mówić. Na pewno masz swoje problemy, a ja obarczam cię tutaj swoimi.

– Każdy z nas miewa problemy. Uważam, że dobrze postąpiłeś, odkrywając przede mną swoje. Ja swoich nie muszę. Zdążyłeś je poznać…

– Przepraszam… Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Nie zastanawiałaś się jednak nigdy, dlaczego ci odpuścili? Dlaczego przestali o tobie rozmawiać i szeptać za plecami?

– W sumie… to nie. Ale teraz, kiedy o tym mówisz…

– To zabrzmi jak paradoks, ale przyznam się do tego. Najpierw zmieszałem cię z błotem, a potem obrzuciłem nim innych.

– Co masz na myśli?

– Kazałem im się od ciebie odczepić. Powiedziałem, że to była ustawka i wcale nie jesteś wariatką. Nie obchodzi mnie, czy to łyknęli. Po prostu musiałem im to powiedzieć. Ale chyba podziałało… Nikt cię już nie zaczepia.

Jego głos brzmiał zbyt realnie w mojej głowie.

Zasłonił go inny.

– Och, Layla, jesteś tutaj!

Znalazła mnie zasapana Maya. Usiadła obok mnie. Miała zamiar położyć swoją wielką torbę, ale ktoś ją wyprzedził. Dominic rzucił na stół napoje, stos słodyczy, sałatki i zapakowane bułki.

– Co to jest? – zapytała Maya, obserwując jak stos jedzenia przelatuje przed jej oczami.

– Wykupiłem cały sklepik szkolny – odpowiedział zadowolony Dominic. – A tak na poważnie, to chciałem, aby Layla coś zjadła. Jest po pobycie w szpitalu. Jeśli chcesz, również możesz się poczęstować – dodał, uśmiechając się rozbrajająco do Mayi.

– Tego jest zbyt wiele – zauważyłam. – Skąd miałeś na to pieniądze? Obrabowałeś bank czy co?

– Kochana złośnica – powiedział, szturchając mnie lekko ramieniem. – Pracowałem dorywczo przez miesiąc w wakacje.

– Gdzie? – zapytałam.

Czas wakacji uciekł mi przez palce. Widziałam jedynie czarny obraz.

– W barze – odpowiedział Dominic. – Nawet dobrze mi szło. A teraz mniej gadania, a więcej jedzenia. No już – dodał, wskazując na stos słodyczy. Ja sięgnęłam po bułkę i sałatkę. W końcu się przełamałam i zaczęłam jeść.

– Smacznego – odezwała się Maya. Skinęłam głową w podziękowaniu. – Gdzie ja mam to wszystko pomieścić? – wystękała, rozkładając dłonie. Jej wielka torba nawet nie pomieściłaby tylu książek.

– Spokojnie, dobrze? – powiedział Dominic. – Pomogę ci.

– Jesteś wspaniały, kochanie.

– Się wie.

– Layla, a ty jak się masz? – zapytała, wkładając wspólnie z Dominicem książki do środka torby. – Jak się czujesz?

Jestem złamana. On nie daje mi żadnego znaku. Jak mam dalej żyć?

– Odrobinę lepiej, dziękuję. A ty?

– Jak na załączonym obrazku. Staram się najlepiej, jak mogę. Przyznaję, że nie jest łatwo. Próbuję połączyć naukę i związek. To pierwsze nie sprawia mi żadnego kłopotu. Radzę sobie świetnie. Sama wiesz… Ale kwestia związku…

– LAYLA RAIN!

Maya zamilczała. Victoria Diamond kroczyła ku nas z rozwścieczoną miną. Odcień jej twarzy można było porównać do jej włosów.

– Wszystko w porządku, Victoria? – zapytałam przerażona.

Uczniowie dookoła zaczęli wymieniać spojrzenia i szeptać między sobą.

– I jeszcze ma czelność pytać?!

– Victoria, o co chodzi? – odezwał się teraz Dominic. – Ludzie się na nas gapią. Przestań robić scenę i siadaj, a następnie powiedz na spokojnie to, co masz do przekazania.

Nie posłuchała go. Zamiast tego podeszła do mnie i położyła mi na kolanach pojemnik z jedzeniem.

– Skoro nie jadłaś śniadania w domu, to dlaczego nie zabrałaś żadnego ze sobą do szkoły? – naskoczyła na mnie.

– Jadłam śniadanie.

– Oho – skwitował Dominic. – Komuś tutaj nosek rośnie, co nie, Layla?

– Już za późno! – krzyknęła Victoria. – Jej kłamstwa zaczęły ją przerastać.

– Mogłabyś odrobinę ciszej? – zapytałam wściekła Victorię. – A tobie już coś powiedziałam – dodałam, patrząc na Dominica – Przestań marudzić.

– W samo sedno – skomentowała Maya, mierzwiąc mu włosy palcami. Próbował od tego uciec, ale bezskutecznie.

– Zacznij jeść – odezwała się teraz do mnie Victoria. – Kanapki sama zrobiłam. Mam nadzieję, że nie zrobisz mi przykrości i chociaż trochę zjesz. Smacznego – dodała, zajmując miejsce tuż obok mnie. Kiedy siedziała już na krześle, pogłaskałam ją delikatnie po ramieniu. Rozchmurzyła się, podarowując mi ciepły uśmiech.

– Teraz masz zapas na cały dzień – powiedział Dominic, spoglądając na stół pełen przekąsek.

– Dziękuję wam bardzo – rzekłam. – Ale nie dam rady. Zawsze możesz mi pomóc, Victoria.

– Znasz mnie. Prowadzę dietę.

– Z kości na ości? – zapytałam ironicznie.

– Nie znasz się.

Do stołówki przyszedł Alex.

– Cześć wszystkim – przywitał się, z niezadowoleniem spoglądając na zajęte przez Victorię miejsce obok mnie.

Postanowił coś z tym zrobić. Usiadł jej na kolanach. Kiedy poczuła ciężar jego ciała, odepchnęła go i usiadła obok Dominica.

– Czy nie mogłeś mi powiedzieć… – zaczęła, ale przerwał jej Alex:

– Tak było zabawniej.

Dominic postanowił rozluźnić sytuację.

– Siemasz, stary – powitał Alexa Dominic, przybijając mu piątkę. – U mnie wszystko gra, a u ciebie? Jak się masz?

– Wspaniale – odrzekł Alex z ledwo dostrzegalnym uśmiechem na twarzy. – Jak sprawowała się Layla, kiedy mnie nie było?

–Wystarczy spojrzeć – powiedział Dominic, wskazując na mnie. – Jest bardzo grzeczna. Właśnie zabiera się za śniadanie.

– Bardzo się cieszę – skomentował Alex. – Layla musi jeść. Prawda, Layla?

Kocham go. Tylko dlaczego go tutaj teraz nie ma? Kiedy w końcu wróci? Mam wrażenie, że minęła wieczność od ostatniego spotkania z nim.

– Layla, jesteś tutaj? – zapytała Maya.

– Layla! – krzyknął Alex. – Czy ty mnie słuchasz? Proszę cię, przestań bujać w obłokach! Bądź z nami, dobrze?

– Alex – wkroczył stanowczo Dominic. – Może nieco spokojniej, bracie?

– Przepraszam – powiedziałam, gwałtownie wstając. Wybiegłam bez zastanowienia. Ile jeszcze razy wybiorę ucieczkę jako opcję? Dlaczego nie mogłam po prostu wykrzyczeć mu tego wszystkiego w twarz? Nadal tego nie potrafiłam. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek nauczę się mówić o tym, co czuję. To pozostawało jedynie w głowie.

Nie bujam w obłokach. Żyję wspomnieniami o nim, Alex.

– Layla!

Victoria mnie złapała i wymusiła na mnie, abym się zatrzymała. Poprowadziła mnie aż do wyjścia, by reszta nie mogła nas usłyszeć.

– Przepraszam, Victoria.

– Za co? – zapytała zdezorientowana. – Przecież nie zrobiłaś niczego złego.

– Alex ma rację. Powinnam przestać bujać w obłokach.

– Layla, nie chcę zaczynać, ale…

– Więc proszę cię – przerwałam jej błagalnym tonem. – Nie zaczynaj tego. Nie wiem, dokąd to zaprowadzi. Nie chciałabym bardziej się pogubić.

– Muszę – powiedziała stanowczo Victoria. – Widzę, co się z tobą dzieje. Nie potrafisz się z tym pogodzić, prawda? On wybrał inną drogę. Kiedyś zrozumiesz… Być może mu nawet przebaczysz. On chciał cię uchronić. Na początku myślałam, że jest zapatrzony tylko w siebie, ale tak naprawdę to ty byłaś jego stałym punktem.

Victoria starała się nie zaczynać tego tematu. Nie musiałam nic mówić. Dobrze wiedziała, jak to wszystko znoszę. Zauważyła jednak, że jest ze mną odrobinę lepiej i postanowiła się odezwać w tej kwestii.

Ja jednak nadal nie potrafiłam.

– Dlaczego mi to mówisz? Nie chcę tego słyszeć. Nie chcę wiedzieć, co nim kierowało. Nie chcę znać przyczyny jego decyzji. Chcę tylko wiedzieć… chcę usłyszeć, że wszystko u niego w porządku. Nie mam z nim żadnego kontaktu.

– To naturalne, Layla. Umożliwiając ci kontakt, naraziłby cię na gorsze cierpienie. Znam cię i wiem, ile razy dziennie byś do niego wypisywała. Był zmuszony wszystko usunąć bądź cię zablokować.

– To niesprawiedliwe.

– Skoncentruj się teraz na zdrowiu swojego taty i na związku z Alexem. To są dwie rzeczy, które powinny być teraz dla ciebie najważniejsze. On odleciał już jakiś czas temu. Coś między wami się utworzyło, ale nie miało szans na przetrwanie, dlatego wyrzucaj go stopniowo z głowy. Niepotrzebnie zaprzątasz nim sobie myśli… To niczego nie zmieni.

– NIGDY! – wrzasnęłam na cały głos. Nie dbałam o to, że ktoś mógłby to usłyszeć. Krzyczałam.

To był krzyk rozpaczy.

– Layla…

– Spróbuj powiedzieć coś jeszcze, a spakuję walizki i wyprowadzę się od ciebie!

Nie powiedziałam nic więcej. Nie mogłam. Gardło zaczęło mnie palić. Gdybym wypowiedziała więcej słów, nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze. Rozmawiałam z człowiekiem, który uchronił mnie od bezdomności. Jak mogłam rozmawiać do niej w ten sposób?

– Przepraszam – powiedziałam zmieszana. – Ja… bardzo przepraszam.

– W porządku – rzekła ze spokojem Victoria, biorąc mnie pod rękę. – Zostawmy to za sobą. Wróćmy na stołówkę.

Skinęłam głową.

– Przepraszam, Layla – powiedział u progu Alex, podając mi moją torbę wypchaną przekąskami od Dominica. – Nie chciałem cię zranić, ale ty mnie nie słuchałaś. Myślałem, że to odwet za sytuację z kumplami… Nie mówmy już o tym, dobrze? Zaczęliśmy nowy rozdział. Jesteśmy razem. Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.

– W porządku – zgodziłam się. Chciałam tylko, żeby dał mi spokój, ale on nie zamierzał tego zrobić. Zamiast tego dalej brnął w konwersację.

– Mam nadzieję, że jesteś choć trochę szczęśliwa – kontynuował. – Wraz ze mną.

Nie. Byłam szczęśliwa tylko wtedy, kiedy on był w pobliżu. Pomimo tego, że nie byliśmy razem, to czułam, jakby właśnie tak było.

– Tak, Alex.

– Ale entuzjazm.

– Nie zaczynaj znowu, proszę cię.

– W porządku – podsumował. – Wiesz co? Przyjdę do ciebie tuż po zajęciach. Mam nadzieję, że spowoduję na twojej twarzy uśmiech, za którym tak bardzo tęsknię.

Lekcje minęły bardzo szybko. Miałam wrażenie, że każdy dzień przebiega tak samo. Walczyłam, aby się nie złamać i nie wykrzyczeć wszystkim w twarz, jak bardzo za nim tęsknię. Najciężej mi było, kiedy Alex przychodził do mnie po szkole. Kiedy na niego patrzyłam, to wyobrażałam sobie, że to on stoi przede mną i się do mnie uśmiecha. Robiłam to zbyt często. Raniłam już nie tylko Alexa, ale i siebie.

– Mam ochotę na spacer – zakomunikował Alex, kiedy wszedł do mojego pokoju za pozwoleniem. – Trochę świeżego powietrza ci się przyda.

Poszłabym, ale w towarzystwie kogoś innego.

– W porządku. Wezmę tylko…

– Będzie dobrze – wyszeptał, głaskając mnie po głowie – Obiecuję ci to. Zabieram cię do domu. Layla, gdzie masz kurtkę? Zaczekaj, dam ci swoją.

– Proszę – usłyszałam głos Alexa, który nakładał na mnie teraz swoją katanę. – W tej kwestii wcale się nie zmieniłaś. Ale nie martw się, zawsze służę pomocą swoimi kurtkami. I sercem.

– Nie musisz. Ja po prostu… nie wiem, jak ci to wytłumaczyć…

Jego dłonie i ciało zawsze wysyłały do mnie chłód. To mi się z nim kojarzy. W sumie to mam nadzieję, że przyjdzie tutaj i nałoży na mnie swoją kurtkę… Zawsze to robił, wiesz?

– Przyzwyczaiłam się do zimna – kontynuowałam, ubrana już w elegancką katanę Alexa. Właśnie złapał mnie za rękę. – Przepraszam.

Zeszliśmy na dół pod obserwacją Victorii, pana Davida Diamonda i Charlotte. Siedzieli w kuchni, rozmawiając.

– Co się z tobą dzieje? – zapytał wyraźnie napuszony Alex, kiedy byliśmy już na zewnątrz. Jesień toczyła się dookoła, malując krajobraz czerwienią i złotem. – Staram się nie reagować na większość twoich zachowań, żeby nie prowokować kłótni, ale nie mogę już dłużej. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego taka jesteś?

Nie ma go, rozumiesz? Wyleciał. Być może nawet jest szczęśliwszy tam niż tutaj ze mną.

– Cały czas myślę o moim tacie.

– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powiedział, wymuszając na mnie kontakt wzrokowy. Objął moją twarz dłońmi i przystawił do niej swoją. – Uniknął najgorszego. Teraz potrzebuje po prostu czasu. Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda? Jestem twoim chłopakiem. Możesz mi w pełni zaufać. Czy jest jeszcze coś, co cię dręczy? – dodał, wracając do pozycji wyjściowej. Złapał mnie za rękę.

Tak.

– Nie.

– Jesteś pewna?

Nie.

– Tak.

W końcu usłyszałam coś, co sprawiło, że oddech stanął mi w miejscu.

– Ta bransoletka. – powiedział, bawiąc się teraz motywem łapacza snów na mojej dłoni. – Piękna. Skąd ją masz?

Oprócz niej przy sobie nosiłam zawsze płatek śniegu, który podarowało mi widmo małej dziewczynki, Rosalie. Tworzyłam z nią wyjątkową więź.

– Od Nathana – skłamałam.

Nathan.

Byłam pewna jego powrotu. Wiedziałam, że pewnego dnia pojawi się przed domem Victorii i wyciągnie do mnie dłoń. Bałam się jedynie tego, że ból po jego wyjeździe zaczynał stopniowo przeradzać się w złość. Nie mogłam znieść tego, że zostawił mnie w takim punkcie mojego życia.

– Layla, tak szczerze… to myślałem, że dręczy cię… – odezwał się nagle Alex.

Nie pozwoliłam mu dokończyć tego zdania. Podejrzewałam, jakie słowa wypłyną z jego ust. Musiałam je zatamować. Kolejna osoba próbowała podjąć ten temat. Jawne przekroczenie granicy.

– Nic mnie nie dręczy poza stanem zdrowia mojego taty – przerwałam. – Reszta jest w porządku.

– Oby było tak, jak mówisz.

Szliśmy nierównym tempem. Miałam wrażenie, że Alex pociąga mnie za sobą.

– Gdzie jest ten uśmiech, o którym mówiłem? – zapytał. – Być może pojawi się, kiedy ci o czymś powiem.

– Tak, Alex?

Zwolnił. Prawdopodobnie przygotowywał się do wyznania czegoś głębszego.

Nie myliłam się.

– Nasz związek jest świeży – powiedział. – Trwa chwilę, ale budzi we mnie poruszenie. To spowodowało, że podjąłem pewną decyzję. Ty ją spowodowałaś, Layla. Za jakiś czas założę ci to – dodał, ponownie się zatrzymując. Tym razem podszedł do mnie i ujął moją dłoń, zakreślając na palcu serdecznym niewidzialną obrączkę.

Miejsce na moim palcu zarezerwowałam dla niego tak samo jak i w sercu.

– Zamierzam ci się oświadczyć – wyjaśnił, wzruszony. – Kiedy osiągniemy pełnoletność, weźmiemy ślub i…

Nikt. Powtarzam: nikt oprócz niego nie ma prawa dotykać mnie w ten jeden szczególny sposób. Nie dotkniesz mnie, Alexie Bleaku.

– Myślę, że za bardzo wybiegasz w przyszłość – przerwałam mu, cofając się. – Poza tym ja mam teraz inne priorytety. Najpierw zamierzam sukcesywnie zdać szkołę i maturę, a później wybieram się na studia z psychologii. Dopiero po tym wszystkim zacznę myśleć o pracy. Bez tego nie zrobię żadnego kroku naprzód.

– Boisz się, prawda?

– Nie boję się. Ale to nie czas na planowanie. Oczywiście jestem dobrej myśli, natomiast wolałabym skupić się na tym, co jest teraz i starać się, aby było jak najpiękniej.

– W porządku – powiedział, patrząc na mnie zachłannie. – Ale rozważę zaręczyny. To nas połączy. Scali przyszłość.

Milczałam.

– Pójdziemy odwiedzić twojego tatę? – zapytał nagle.

– Zawsze – odpowiedziałam.

– W takim razie zadzwonię po resztę – oznajmił. – Pójdziemy tam razem. W końcu jesteśmy drużyną.

Pozostali przyjaciele przyłączyli się do nas po pewnym czasie, a ja patrzyłam na nich ze wzruszeniem.

Byli dla mnie tylko drużyną, ale i rodziną.

Rozdział 5

Być może ktoś mnie opuścił, ale najmroczniejsza część mojego życia nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Kiedy następnego dnia Alex zabrał mnie i resztę moich przyjaciół na obiad po godzinnej sesji w bibliotece, przez szybę restauracji zauważyłam nagle snującą się po ulicy postać młodego mężczyzny. Postanowiłam nic z tym nie zrobić. Nie miałam teraz siły na to, aby nawet porozmawiać. W wakacje robiłam to samo. Amtaz płonął paletą barw, a ja przyciskałam go do siebie, błagając, aby przestał. Czułam jednak, że nadejdzie moment, w którym nie będę miała szansy na ucieczkę. Domyślałam się, że właśnie ten nadszedł.

– Nie smakuje ci? – zapytał Alex, przywołując mnie do rzeczywistości.

– Jest przepyszne – odpowiedziałam, spoglądając na talerz. Na nim znajdował się makaron tagliatelle z kurczakiem w sosie śmietanowym.

– Nawet nie spróbowałaś – rzucił oskarżającym tonem.

– Spróbowałam – skłamałam. Czując na sobie jego wzrok, wzięłam pierwszego kęsa.

– Właśnie widzę.

– Co planujemy po posiłku? – zapytał Dominic, ratując mnie z opresji. – Macie jakieś pomysły?

– Stawiłbym na rozluźnienie – odpowiedział Alex. – Z chęcią zabiorę was na jakąś dobrą dyskotekę.

– To nie jest dobry pomysł – zauważyła Victoria. – Ktoś mógłby przeholować.

– Sesja nauki pewnie odpada, co? – dodała Maya, uśmiechając się uroczo. Związek z Dominicem ewidentnie ją odmienił. Stała się bardziej pewna siebie i towarzyska. Na dodatek zaczęła się malować. Nie porzuciła jednak swojego stylu retro, co mnie bardzo ucieszyło. Taką ją właśnie poznałam i chciałabym zapamiętać już na zawsze. Było coś, co mnie pomimo wszystko bolało: nie spędzałyśmy ze sobą już tak wiele czasu. Rzadko też rozmawiałyśmy. Nie chciała w żaden sposób się narzucać, ale powiedziała mi, że zawsze mogę na nią liczyć.

– Pomyślimy o tym – rzucił Dominic.

Maya się zaśmiała.

– Ja chętnie wybrałabym się do kina – wyznała Victoria.

– Jestem za – powiedział Dominic. Maya wtórowała mu, kiwając głową.

– Naprawdę? – zdziwił się Alex. – To ma być dla was forma rozrywki? Poczekajcie, idę sprawdzić, gdzie są moi przyjaciele. Jak już ich odnajdę, to porozmawiamy.

– Nie wygłupiaj się – poprosiła Victoria. – Uważam, że jeśli Layla jeszcze niczego nie zaproponowała, to zapewne ma dla nas jakąś świetną propozycję. Prawda, Layla?

Widmo nastolatka patrzyło na mnie wzrokiem, którego nie mogłam odrzucić. Wstałam pospiesznie z krzesła.

– Layla, dokąd idziesz? – zapytał Alex. – Właśnie chciałem coś ogłosić.

– Muszę wyjść na chwilę – oznajmiłam, starając się zabrzmieć w miarę naturalnie, aby nikt niczego nie podejrzewał. – Zaczerpnę świeżego powietrza i przyjdę.

– Nie skończyłaś jeszcze obiadu – zauważył Dominic, patrząc na mój pełny talerz.

– Przepraszam, nie jestem w stanie – rzuciłam. – Ile jestem ci winna, Alex?

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł. – Sporo zarobiłem w wakacje. Nie tylko na śpiewaniu. Pomagałem tacie w remoncie mieszkania. Co prawda nie jest jeszcze dokończony, ale wygląda całkiem nieźle. Zaproszę was do niego na moje urodziny.

– Świetnie – ucieszył się Dominic. – Stary, jestem z ciebie dumny. Kolejny krok do przodu.

Nie zważając na cokolwiek, opuściłam restaurację. Kiedy młody mężczyzna dostrzegł mnie na zewnątrz, zaczął iść przed siebie. Poszłam za nim. Postanowiłam mu pomóc. Nie mogłam dłużej udawać, że to połączenie nie istnieje.

– Dlaczego? – zapytałam z bólem. – Dlaczego ty… jak to możliwe?

Jego oczy przypominały mi morze. Zapragnęłam uciec nad nie i patrzeć na nie godzinami. Tylko, czy odnajdę tam odpowiedź na jego ból?

– W innych oczach stałem się ofiarą – zaczął. Już pierwsze słowa kłuły w serce. – Nie rozumiałem tego. Przecież każdy z nas ma inne choćby historie. A więc są one odmienne, prawda? Więc my jako ludzie również mamy prawo takimi pozostać. Możemy ubierać się tak, jak to odczuwamy. Słuchać takiej muzyki, jakiej posłuchałoby nasze serce. A przede wszystkim powinniśmy robić takie rzeczy, które sprawiają nam radość i szczęście. Powinniśmy pamiętać wyłącznie o tym, aby nie budować naszego szczęścia na czyimś nieszczęściu. Ja nie podążałem tym szlakiem. Nie chciałem nikogo krzywdzić. Jednak sam doznawałem krzywd z wielu stron. Mój początek okazał się początkiem mojego końca. Cierpiałem bowiem na depresję. Przez to jawnie wycofałem się ze społeczeństwa. Nie oznacza to jednak, że z niego zrezygnowałem. Nadal po cichu marzyłem o tym, aby zamienić z kimś słowo, bez jakichkolwiek uprzedzeń. To zostało tylko moim marzeniem. W końcu odnalazłem siebie. Usiadłem do komputera i zacząłem tworzyć ilustracje. Jedna, po drugiej. Mój styl ubierania się tworzył ze mnie indywidualistę. Nie wahałem się włożyć na siebie ogrodniczek w szachy ani kolorowych ubrań. W miłości jednak było zupełnie inaczej. Poświęcałem wszystko. Nie oczekiwałem zbyt wiele. W głowie miałem tylko to, aby przytulić się do niej po ciężkim i długim dniu. Dla mnie miłość jest tylko jedna. Wybrałem więc z tłumu dziewczynę. Z nią było inaczej. Nie rozszarpywała mi serca ani nie opróżniała portfela. Była taka, jaką sobie ją wymarzyłem. Chętnie zabierała mnie do swoich znajomych i tłocznych miejsc. Wielokrotnie udowadniała mi, że nie wstydzi się tego, jaki jestem, ani w co się ubieram. W pewnym punkcie dowiedziałem się, dlaczego taka była. Jej życie miało się skończyć. Ciężko chorowała. Nie powiedziała mi o tym wprost. Nie dała mi na to żadnego znaku. Załamałem się. Kompletnie dotknąłem dna. Po czasie zaczęła się zmieniać. Znacznie schudła i zbladła, ale nawet choroba, jaką była białaczka nie powstrzymywała jej przed byciem aktywną. Nagle poczułem żal do samego siebie. Jak mogłem tak bardzo użalać się nad sobą, kiedy ona tak cierpiała? Poszedłem więc za jej śladem. Starałem odbudować się na nowo. Minęło trochę czasu. Ona leżała w szpitalu, a ja dostałem się do technikum. Byłem tam prześladowany. Zewsząd panował gniew, złość i przemoc psychiczna. Wyśmiali mnie i moje marzenia o pozostaniu ilustratorem. Było coraz gorzej zarówno z nią, jak i ze mną. Nastąpił punkt zwrotny. Nie podniosłem się z niego. Usiłowałem popełnić samobójstwo, przez co trafiłem do szpitala psychiatrycznego. Po wyjściu z niego byłem obojętny na wszystko. Ale nigdy na Jasmine. Po wyjściu ze szpitala popełniłem najgorszy błąd: powróciłem do szkoły. Wieść o moim stanie psychicznym rozniosła się. Otrzymałem mocne uderzenie od uczniów. Zaczęli mi nawet grozić. Moją nadzieją była Jasmine. Wydarzył się cud. Powróciła do pełni sił i zdrowia. Ja tonąłem w lekach i bliznach. Skończyłem ze sobą. Teraz chciałbym upewnić się, że Jasmine jest nadal zdrowa. Nic nie jest dla mnie ważniejsze.

– Zakończyłeś swoje życie przez prześladowanie?

– To była jedyna droga, aby się uwolnić – powiedział. – Nie mogłem tego dłużej znieść. Zrobiłem to również dla Jasmine. W końcu i ją zaczęliby wytykać palcami.

– Przez ten cały czas byłeś wyjątkowy – zaczęłam. – Inność wcale nie jest wadą. Możesz odkryć w niej wiele wspaniałych rzeczy, jeśli tylko wyciągniesz dłonie i otworzysz oczy. Ty odkryłeś w sobie pasję do tworzenia świata swoimi oczami. Następnie odkryłeś na swojej drodze człowieka, a jednocześnie kobietę. To Jasmine. Szczęście stało przed tobą otworem, jednak ktoś wdepnął na twoją ścieżkę i usiłował zablokować ci jakikolwiek dostęp. Sposób, w jaki cię potraktowano, rozrywa moje serce na kawałki. Nie jestem w stanie pojąć, jak można krzywdzić tak drugiego człowieka. A teraz cię nie ma…

– Pozwól mi ją zobaczyć, pani – przerwał mi. – O nic więcej nie proszę.

– Przekazuję ci tę możliwość – powiedziałam bez zastanowienia.

– Zanim tam pójdziemy, ja muszę ci coś przekazać – oznajmił. – Proszę, wyciągnij dłoń.

Kiedy to zrobiłam, jego ułożone w pięści palce złożyły coś na niej.

Była to srebrna spinka z grzebieniem i perłami w kształcie motyla.

– Jaki piękny – skomentowałam, obracając go w dłoniach.

– Jasmine uwielbia motyle – wyznał. – Kiedy ją poznałem, przyznała mi, że szuka czegoś szczególnego. Kilka tygodni później poprosiła mnie, abym nie odfruwał i już na zawsze pozostał, nie tylko na jej dłoni, ale i w sercu. Chodźmy już – dodał, wzruszony. – Chciałbym ją już zobaczyć.

Prowadził mnie przez miasto, a ja szłam za nim. Zatrzymałam się dopiero pod jednym z bloków.

– Numer pięć – podpowiedział, kiedy stanęliśmy pod odpowiednią klatką schodową.

Wcisnęłam odpowiedni guzik.

– Halo?

Po kilkunastu sekundach odezwał się kobiecy głos.

– Dzień dobry – przywitałam się. – Jestem koleżanką Jasmine. Chciałabym z nią porozmawiać.

– Zapraszam.

Kiedy dotarłam do drzwi, stanęła w nich elegancka kobieta.

– Jasmine, do ciebie! – krzyknęła.

W końcu pojawiła się przede mną.

– Cześć – przywitała się nieśmiało. Nie miała na sobie makijażu, ale mimo to wyglądała obłędnie. Miała długie, ciemnobrązowe włosy i zielone oczy. Uderzyła mnie jej prostota w ubraniu. Połączyła zwykłe, czarne dżinsy, biały golf i czarno-białą chustkę we włosach. – Dowiedziałam się, że chciałabyś ze mną porozmawiać. Ale czy my się znamy? Przepraszam za obcesowość. Po prostu nie kojarzę cię.

– Musisz mi zaufać – poprosiłam. – Czy mogłybyśmy porozmawiać na osobności?

– W porządku – zgodziła się. – Zapraszam serdecznie.

Chwilę później znalazłam się w jej małym i przytulnym pokoiku. Był utrzymany w bieli i różu. Ściany wypełniały motyle. Jej kąt oddawał jej osobowość. Moje pierwsze wrażenie podpowiadało mi, że Jasmine jest ciepłą i delikatną dziewczyną.

– Czy chciałabyś się czegoś napić? – zagadnęła.

– Nie, dziękuję. Ale to miłe, że pytasz.

– W takim razie usiądź – powiedziała, wskazując na wolne krzesło przy biurku.

– Wolałabym postać – zaprzeczyłam. – Chciałabym, abyś to ty usiadła.

Dziewczyna zajęła powoli miejsce na swoim łóżku.

– Jest taka piękna – westchnął Clarke. – Proszę cię, porozmawiaj z nią. Zacznij od jej stanu zdrowia.

– Spokojnie – powiedziała Jasmine, obserwując moje nerwowe ruchy. – Cokolwiek to jest, powiedz mi o tym.

– Jak się czujesz? – zapytałam.

– Dlaczego o to pytasz? – naskoczyła na mnie z nieukrywaną złością. – Kim ty jesteś?

– Przyjaźniłam się z nim. Z…

– Clarkiem – podpowiedziało mi widmo.

– Jestem Layla. Przyjaźniłam się z Clarkiem – zaczęłam od początku. – Opowiedział mi całą waszą historię.

– Clarke nie miał przyjaciół – powiedziała stanowczo.

– Musisz uwierzyć mi na słowo – poprosiłam. – Obiecuję, że za chwilę wszystko ci wyjaśnię.

– Masz pięć minut.

– Chciałam dowiedzieć się, jak się czujesz – zaczęłam.

– Dlaczego chciałabyś to wiedzieć? Do czego jest ci to potrzebne?

– Otwórz swoje serce.

– Myślę, że powinnaś już iść – powiedziała Jasmine, głośno przełykając łzy. – Po prostu stąd idź – dodała, wskazując drżącymi dłońmi w kierunku drzwi.

– Otrzymałam od ciebie szansę – przypomniałam jej. – Nie wyrzucaj mnie, proszę. Nie przyszłam po to, aby zranić ciebie w jakikolwiek sposób.

– Co mogłabym powiedzieć? – podniosła ton swojego głosu Jasmine. – Skoro byłaś jego przyjaciółką, prawdopodobnie znasz całą naszą historię. Myślisz więc, że było mi łatwo? Było źle! Było naprawdę źle! Ale wyszłam z tego… Tylko moje serce nie uznaje współpracy. Pęka za każdym razem, kiedy jego twarz pojawia się przed moimi oczami lub w moich snach…

Milczałam.

– Tęsknię za nim, rozumiesz? Tak bardzo za nim tęsknię… – powiedziała, ocierając łzy. – Za wszystkim, co dotyczyło jego osoby. Najbardziej za spacerami. Dawały mi pewność, że zawsze będzie ktoś, kto poda mi rękę, a samotność odejdzie w cień. Kłujące jest to, że to on zdecydował się na ten krok. Wiesz, ja z nikim o nim nie rozmawiam. Mało kto go znał. Większość jedynie osądzała. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam tego, jak go krzywdzą. Mój krzyk nie pomagał. Został jedynie odbitym echem.

– Wyleczyłam się – kontynuowała. – Wyleczyłam się z choroby, z którą walczyłam. Z białaczki. Wygrałam. Ale nigdy nie wyleczę się z Clarka. Odrzucę wszystkich, dopóki nie zobaczę w kimkolwiek czegokolwiek, co będzie mi o nim przypominać. Będę go szukać.

– Proszę, nie rób tego. To jest bardzo krzywdzące. Ujrzysz w kimś jego fragment. Przeminie pewien czas, i nagle zamieni się to w całość. Osoba, która będzie ci towarzyszyć, na początku nie będzie niczego świadoma. Ale prawda przyjdzie. Ona zawsze przychodzi. Jak wtedy postąpisz? Powiesz komuś, że darzysz go uczuciem tylko dlatego, że w jakiś sposób przypomina ci kogoś, z kimś kiedyś byłaś?

– Więc jak mam go odnaleźć? – zapytała zrozpaczona. – Jak mam sprawić, że powróci do mnie chociaż na chwilę? Dzień, w którym odszedł zebrał żniwa. Pokonałam chorobę, ale wpadłam w sidła następnej. Stała się nią depresja. Clarke zostawił mnie bez słowa. Nie podarował mi żadnego listu ani znaku. W nocy otrzymałam telefon o jego próbie samobójstwa. Kilka godzin później odszedł. Nie zdołali go uratować. Jego serce przestało bić z powodu zbyt długo utrzymujących się krzywd. Do końca miałam nadzieję, że przejdziemy przez to razem i odnajdziemy swoje miejsce na ziemi.

– On zawsze będzie z tobą – powiedziałam. – W głowie, sercu, a przede wszystkim w pamięci. Nie zabieraj go stamtąd, proszę.

– Kiedy zaczęłaś do mnie mówić, chciałam wyrzucić cię za drzwi – wyznała, a łzy opadały po jej policzku. Nie ocierała ich już. Pozwoliła im płynąć. – Clarke nie miał przyjaciół, a ty podałaś się za jednego z nich. Ale potem nadeszły kolejne dźwięki. I te emocje… Zrozumiałam, że jakaś więź między wami się utworzyła. Czuję się zazdrosna. Nie o więź, ale o to, że nigdy mi nie powiedział.

– Teraz myśli, że jej nie ufam – powiedziało widmo Clarka. – Proszę cię, pani, nie pozwól, aby myślała o mnie w ten sposób.

– To wszystko miało cel – powiedziałam, bez pewności, co dokładnie chciałabym przekazać. Mówiłam na poczekaniu. – Clark przychodził do mnie i opowiadał mi o tobie, abyś później mogła z kimś powrócić do niego.

– Wiedziałaś, że planuje popełnić samobójstwo? – zapytała, wstając.

– Nie przeczuwałam tego – odpowiedziałam. – Za to chłonęłam każdą wzmiankę o tobie, a przede wszystkim uwierzyłam w jego miłość do ciebie. Gdyby mógł cofnąć czas, z pewnością powróciłby do ciebie. Ja właśnie tobie go przywracam. Nie tylko wspomnieniami, ale również i tym – dodałam, wyciągając na dłoni spinkę z grzebykiem. Był to motyl. – Chciał ci go podarować, ale nie zdążył. Przyjmiesz to?

Podeszła do mnie zgrabnie i chwyciła ją ostrożnie.

– Wspaniały prezent – powiedziała wzruszona, obracając ją dookoła. – Zawsze o takiej marzyłam. Tym samym dajesz mi ponowny powód do zamyśleń. Dlaczego podarował go tobie?

– Zostawił go u mnie kilka dni przed odejściem – wytłumaczyłam. Tym razem byłam pewna tego, co chciałabym jej przekazać. – W każdej rozmowie mówił tylko o tobie. Nie dowiedziałam się nawet, czy posiada jakieś marzenia albo czy dąży do ich spełnienia. Dla niego liczyłaś się tylko ty. Nadeszła więc rozmowa o tym, że zawsze pragnęłaś czegoś z motywem motyla. Mówiłaś, że masz dużo takich rzeczy, ale chodziło ci o coś wyjątkowego. Wydaje mi się, a w zasadzie jestem pewna, że ta spinka właśnie taką jest.

Chciałam dodać coś jeszcze, ale ona wyciągnęła dłonie i przytuliła mnie mocno. Siła uścisku podpowiedziała mi, jak bardzo tego potrzebowała.

– Dziękuję ci – powiedziała, patrząc na mnie zapłakana. – Sprawiłaś mi najpiękniejszy prezent. Nie mówię o rzeczy materialnej, jaką jest spinka, ale psychicznej. Poskładałaś mnie i moje serce w pewną część. Nareszcie nastąpił moment, w którym mogłam porozmawiać z kimś o