1,99 €
„Pozytywnie nieobliczalni” – to powieść, której główny bohater, młody prawnik, zderza się z bezwzględnym światem korporacji i szybko odkrywa, że w jego życiu wciąż na pierwszym miejscu znajdują się młodzieńcze ideały. Będzie zmuszony dokonać wyboru pomiędzy zawodowym prestiżem i pieniędzmi, a wiernością własnym przekonaniom. Czy jego wybór okaże się właściwy, niech przekona się sam Czytelnik. „Pozytywnie nieobliczalni” po raz pierwszy ukazali się na rynku wydawniczym w 2002r. i byli próbą nakreślenia obrazu pokolenia, które „wchodziło w dorosłość” w czasach, gdy wartości niematerialne zaczynały ustępować miejsca królującemu dziś konsumpcyjnemu modelowi życia.Marcin Brzostowski (ur. 1969) – autor powieści „Pozytywnie nieobliczalni”, „Radio miłość nadaje!”, „I tak skończymy w więzieniu! czyli Tryptyk Polski (bez trzeciej części)”, „Podpalę wasze serca!”, „Zemsta kobiet”, „The vengeance of women”; zbioru miniatur „Szach-Mat! czyli Szafa wychodzi, ja zostaję” oraz tomiku poezji „Teraz dni pachną kawą”. Laureat konkursu Ad Absurdum zorganizowanego przez wydawnictwo Indigo. Fragment nagrodzonego tekstu został opublikowany w książce „Śmiertelnie absurdalne zebranie, edycja 2007/08”. Jest także zdobywcą II miejsca w konkursie na opowiadanie, zorganizowanym przez portal literacki kochamksiazki.pl (2013).Strona autora: www.brzostowski.org
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2014
Marcin Brzostowski
Pozytywnie nieobliczalni
© Copyright by
Marcin Brzostowski & e-bookowo
Projekt okładki:
Michał Olejarski
ISBN 978-83-7859-332-4
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie II poprawione 2014
Wydanie I 2002
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Wszelkie podobieństwo bohaterów tej książki
do jakichkolwiek osób jest przypadkowe
i nie zamierzone przez autora.
– Słuchaj Marlon, rzucamy monetą! – grzmiał podekscytowany i pełen animuszu Robert. – Jeśli wypadnie orzeł, idziemy na kurwy. Jeśli wypadnie reszka, jedziemy do zoo, postraszyć niedźwiedzie. Mamy jeszcze kasę, a do roboty możesz się chyba spóźnić?
– Skoro chcesz do zoo, to najpierw wysikamy się do Wisły – podchwycił pomysł Marlon. – Wysikamy się do królowej naszych rzek z Poniatoszczaka, potem to wszystko podpalimy i spokojnie zaczekamy na wschód słońca – konkretyzował zamiary, gdy tymczasem przyjaciel osunął się pod knajpiane drzwi i, wyraźnie tym faktem uradowany, zaczął układać się do spania.
Zaistniała sytuacja, nie różniąca się tak bardzo od wcześniejszych finałów nocnych eskapad, była jednak dziś, dla o wiele mniej trafionego niż zwykle Marlona, dosyć kłopotliwa. Zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał odwieźć zalanego w trupa Roberta do domu, a co więcej, będzie zmuszony wyjaśnić Gośce, jego żonie, dlaczego tak facet popłynął. Wiedział o tym, że Gośka będzie czekać nawet do rana, aby ujrzeć oblicze, pijane lub nie, swojej drugiej połowy. Mógł jej, rzecz jasna, opowiadać cuda wianki i o tym, i o tamtym, ale i tak by wyszło, że powód dzisiejszego, a może już wczorajszego pijaństwa był prosty – Roberta wylali z kancelarii.
...
Marlon pozbierał przyjaciela z chodnika, ustawił go do pionu, po czym zaczął się rozglądać za taksówką. Miał fart, gdyż po chwili wyrósł mu przed oczami biały merc, który zbliżył się do niego i nagle zatrzymał. Nie chcąc kusić losu, Marlon zapakował Roberta na tylne siedzenie taksówki i sam usiadł obok niego. – Nie wyrzyga się w samochodzie, co? – zapytał go taksówkarz, zerknąwszy uprzednio na Roberta. – Mam nowiutką tapicerkę prosto z Niemiec, a tak w ogóle to mój ostatni kurs. Sam pan rozumie, człowiek chce do łóżka, a nie tam babrać się w jeszcze nie przetrawionym do końca piwsku.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!