3,99 €
Opowiadanie obyczajowe. Historia niby banalna, ale wciągająca w wir swoich wydarzeń. Która z kobiet nie chciałaby być tak hołubiona i kochana mimo wszystko? Która nie chciałaby mieć takiego adoratora jak Marco? Wysoki, o wspaniałej sylwetce, ciemnej karnacji, kruczoczarnych włosach i z nienagannymi manierami, a do tego wzięty adwokat pracujący w Paryżu, mieście zakochanych! Jego wybranka to piękna Polka, blondynka o niebieskich oczach. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Co więc stanęło na przeszkodzie ich szczęściu? Dlaczego mała Zosia nie zna mamy? Jak to możliwe, że życiorysy mogą się tak pokręcić? W obecnych czasach nie ma barier ani granic, ale w latach siedemdziesiątych XX wieku przyjaciel obcokrajowiec mógł sprowadzić nieszczęście na głowy członków polskiej rodziny, z którą zbyt mocno chciał się związać. Jakże powikłane były to czasy. A historia tej przedziwnej miłości zaczęła się właśnie wtedy, w głęboko zakorzenionym jeszcze komunizmie. Maryla i Marco to przykład miłości ponad wszystko.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2018
Spotkanie w Rzymie
Ligia Hubert
Copyrights to:
Wirtualne Wydawnictwo „Goneta” Aneta Gonera
www.goneta.net
ul. Archiwalna 9 m 45
02-103 Warszawa
Korekta: Karolina Kaźmierska
Okładka: Katarzyna Jackiewicz
Redakcja: Aneta Gonera
ISBN: 978-83-63783-86-0
Wydanie 1
Warszawa, 5 maja 2015
Tekst w całości ani we fragmentach nie może być powielany ani rozpowszechniany za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, w tym również nie może być umieszczany ani rozpowszechniany w postaci cyfrowej zarówno w Internecie, jak i w sieciach lokalnych bez pisemnej zgody wydawnictwa „Goneta” Aneta Gonera.
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
WSZYSTKIE POSTACI WYSTĘPUJĄCE W KSIĄŻCE SĄ FIKCYJNE.
WSZELKIE SKOJARZENIA Z KIMKOLWIEK Z RZECZYWISTOŚCI NIE POWINNY MIEĆ MIEJSCA.
PODOBIEŃSTWA DO OSÓB LUB ZDARZEŃ REALNYCH SĄ CAŁKOWICIE PRZYPADKOWE I NIEZAMIERZONE. AUTOR NIE BIERZE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NASUWAJĄCE SIĘ SKOJARZENIA.
Opowiadanie obyczajowe. Historia niby banalna, ale wciągająca w wir swoich wydarzeń. Która z kobiet nie chciałaby być tak hołubiona i kochana mimo wszystko? Która nie chciałaby mieć takiego adoratora jak Marco? Wysoki, o wspaniałej sylwetce, ciemnej karnacji, kruczoczarnych włosach i z nienagannymi manierami, a do tego wzięty adwokat pracujący w Paryżu, mieście zakochanych! Jego wybranka to piękna Polka, blondynka o niebieskich oczach. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Co więc stanęło na przeszkodzie ich szczęściu? Dlaczego mała Zosia nie zna mamy? Jak to możliwe, że życiorysy mogą się tak pokręcić? W obecnych czasach nie ma barier ani granic, ale w latach siedemdziesiątych XX wieku przyjaciel obcokrajowiec mógł sprowadzić nieszczęście na głowy członków polskiej rodziny, z którą zbyt mocno chciał się związać. Jakże powikłane były to czasy. A historia tej przedziwnej miłości zaczęła się właśnie wtedy, w głęboko zakorzenionym jeszcze komunizmie. Maryla i Marco to przykład miłości ponad wszystko.
W przyciemnionym świetle nocy widziała długie rozkładające się jasne smugi. Ileż to już razy przemierzyła te przestrzenie znane jej sercu?
Teraz była kobietą w dojrzałym wieku, przedtem uroczą dziewczyną o wylęknionym spojrzeniu, czułych, niebieskich oczach.
Odgłos brzęczących much w rozkwitłych pąkach róż dawał posmak pełności...
Zupełnie inaczej czuła wtedy ten świat w swym sercu na wpół jeszcze dziecinnym. Być może był on jeszcze niedojrzały, lecz jakże pełen uroku, swobody, wypełniony barwnymi kolorami, świeżymi zapachami i tym bijącym mocno sercem, tak mocno, że aż rozpierającym wnętrze.
W młodości Marylka była uroczym, już po części rozkwitłym dziewczęciem i gdzie się tylko pojawiała, oczy wszystkich kierowały się na nią. Za pięknym panięciem kryła się jednak prawda starej swymi korzeniami rodziny, teraz w odróżnieniu od przeszłych wieków, okrytej ubóstwem. Tyle wieków przeminęło, a ona ciągle trwała w tym samym domostwie. Raz to je ulepszając, raz to zmieniając według panujących gustów epoki. Prababcia Marylki była wielce zamożną osobą, słynącą ze swej hojności, lecz wszystko zmieniło się wraz z nadejściem wojny. Zamożna rodzina straciła całe swoje mienie, hojnie wspierając sprawę niepodległej ojczyzny. Wojna skończyła się i zrujnowana rodzina Zamojskich wkroczyła w nową fazę swego istnienia.
Lecz wróćmy do Marylki, młodej, nierozważnej, pełnej skupienia wokół swego małego, uroczego światka. Był to jej tylko właściwy świat: pełen marzeń, niemożliwych do spełnienia pragnień, wyolbrzymionych ideałów. I w gruncie rzeczy w tym tkwił mankament jej życia: zupełny brak realności świata, jego zbyt wielkie wyidealizowanie.
Uśmiech pojawiał się często w owym czasie na twarzy Marylki. Dni były dla niej jasne i słoneczne... To topola w jej ogrodzie szumiała i opowiadała jej stare niejasne do końca historie; to mały krecik rozczulał się nad wstającym słońcem; to małe ptaszki ciągle bawiły się, piszcząc swoimi cienkimi głosikami. Świat był piękny i słoneczny, cały w zapachach i ptasim śpiewie.
* * *
Maria Zamojska otwarła oczy, przesunęła ręką po splecionych włosach. Musiała już wstać. Był to już najwyższy czas, aby pójść do pracy. Wzywały ją obowiązki szarego dnia. Z oczami pełnymi łez wyjrzała przez okno. Było szaro. Bezlistne drzewa spowite były mglistą smugą. Wiatr wiał w jej okno. Ptak zakwilił w pobliskiej gęstwinie. Wczoraj zawiesiła dla niego klatkę na drzewie. Powoli zamknęła okno. Pośpiesznie ubierając się, spojrzeniem natrafiła na fotografię w kolorowej ramce. Przystojny mężczyzna obejmował ją opiekuńczym gestem. Maryla zamyśliła się na chwilę, po czym zdecydowanym ruchem ręki odgarnęła z czoła swoje włosy i wyszła z pokoju. Pośpiesznie wypiła swoją poranną kawę, przygryzając do niej kawałek chleba z serem. Była już parę metrów poza domem, gdy przypomniała sobie, że powinna sprawdzić, czy nie ma dla niej jakichś listów w skrzynce. Od dawna oczekiwała na korespondencję, zwłaszcza na jedną bardzo ważną przesyłkę. Miała szczęście. Po chwili, rozdarłszy drżącymi rękoma białą kopertę, z oczami utkwionymi w koślawe litery, czytała treść listu. Potem oparła się o barierę płotu, a kartka wypadła z jej ręki. Z suchych warg wiatr przechwycił wyszeptane słowo:
— Przepraszam!
Przed jej oczyma jeszcze pełnymi łez stanął obraz z przeszłości. Śniegiem zasypane drogi, ona idąca z torbą na ramieniu na skraju przejezdnej drogi. Wracała z pracy, ale niestety, tym razem ostatni autobus jej uciekł i nie wiedząc co robić, stała, wyczekując na nie wiadomo co. Wtem usłyszała, że ktoś ją woła. Na poboczu drogi zatrzymał się samochód i elegancki, przystojny mężczyzna zaproponował jej, że ją podwiezie. Takie to były początki późniejszej długiej miłości. A teraz ten list byle jak napisany rozrywał ranę, o której myślała, że jest już zagojona.
Maryla Zamojska otarła ostatnią spływającą łzę z oczu. Z westchnieniem powracała do swojej teraźniejszości. Oczywiście jej nowa praca tłumacza przysięgłego była interesująca, lecz żyjąc samotnie, nie miała z kim dzielić się swoją codzienną radością. A wszystko poprzez tę nagłą rozłąkę. Wszystko przez ludzką głupotę, przez wzajemne niezrozumienie się. Gdyby przeszłość mogła na nowo zaistnieć. Tyle czasu straconego, rozerwanego, przepłakanego.
W tym samym czasie w innym kraju mała dziewczynka popłakiwała cichutko. Ania, jej koleżanka szkolna, wyśmiewała się z niej, mówiąc:
— Zosia ma tylko swojego tatę. Prawdopodobnie jej mama była pijaczką, która zmarła po pewnym czasie.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!