3,99 €
Jaki związek ze współczesnością mają XIX wieczne wydarzenia rozgrywające się w szlacheckim dworku? Czy zwyczajny wyjazd w góry może okazać się początkiem niesamowitej, a zarazem niebezpiecznej przygody?Grupa przyjaciół przypadkowo odkrywa magazyn tajemniczej organizacji w jednej z rumuńskich jaskiń. W wyniku jej działań, mających na celu ochronę magazynu, ginie jeden z przyjaciół. Pozostali chcą rozwikłać zagadkę i tylko zbieg okoliczności sprawia, że odkrywają informacje o działalności firmy. Handel dziełami sztuki na nielegalnych, zamkniętych aukcjach okazuje się tylko częścią aktywności Syndykatu.Czy chęć zemsty za śmierć przyjaciela będzie wystarczającą motywacją, aby narażać życie? Co jeszcze kryje tajemnicza organizacja?Bohaterowie wplątują się w wir wydarzeń, nad którymi nie są w stanie zapanować. Powiązania i sieć zależności potężnej korporacji wydają się zapewniać jej wystarczającą bezkarność.Czy informacje mozolnie odkrywane przez bohaterów będą w stanie zagrozić Syndykatowi? Czy nano-bio-technologię można wykorzystać do nielegalnego zbierania informacji od niczego nieświadomych ludzi?Kiedy organizacja swoją bezwzględnością przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę i wszystko będzie wydawać się stracone, wystawiona na ciężką próbę grupa przyjaciół otrzyma pomoc od najmniej spodziewanej osoby. Jednak czy to wystarczy do zniszczenia Syndykatu?Piotr AdamekAbsolwent nauk politycznych, specjalizacji stosunki międzynarodowe.Jest pracownikiem największej polskiej firmy logistycznej. W swoich książkach wplata wątki historyczne, łącząc je z sensacyjnymi przygodami bohaterów.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2017
Projekt i wykonanie okładki: Piotr Adamek
Korekta tekstu: Agnieszka Kamińska
Przygotowanie wersji elektronicznej: Piotr Adamek
Warszawa 29 Stycznia 2017 rok.
ISBN: 978-83-945591-4-4
Roku Pańskiego 1812 przyszła mroźna i sroga zima. Pobita wielka armia Napoleona rozpoczęła swój marsz powrotny spod Moskwy. Praktycznie zdziesiątkowani żołnierze wracali, ciągnąc ze sobą kosztowne łupy zrabowane w moskiewskich cerkwiach i pałacach. Marsz utrudniał wszechobecny siarczysty mróz. Droga powrotna wiodła przez ziemie Rzeczpospolitej. Mimo zajęcia Moskwy, jego cesarskiej mości nie udało się pokonać wojsk Cara. Za wojskiem ciągnięte były wozy wypełnione zdobycznymi dobrami, często nawet kosztem zapasów żywności. Dawało to łatwą możliwość odwetu wojsk carskich na poruszających się wolno żołnierzach Napoleona. Szczególnie skuteczni w atakach na wycofujące się wojska byli Kozacy. Na ziemiach Rzeczypospolitej panował spokój, mimo ostatnich wydarzeń i powracającego wojska starano się żyć normalnie. Mocarstwa Europy pogrążone były w wojnie, a na polskich ziemiach zachowywano pozory spokoju, bacznie przyglądając się toczącym wokół wydarzeniom.
Mały dworek szlachecki, stojący wśród otaczających go sporych zasp, znajdował się w Trzcińcu w okolicach Lublina. Biel budynku zlewała się z zalegającym wokół śniegiem, jedynie dach odcinał się ciemniejszymi plamami w miejscach, gdzie śnieg zdążył się zsunąć, opadając przed budynek. Do dworku prowadziła szeroka droga biegnąca do głównego wejścia. Wzdłuż alei stały strzeliste, wysokie topole rosnące równym rzędem po obu stronach. Tadeusz Giedłowicz spacerował po ośnieżonym ogrodzie, mimo iż służył już w wojsku, nie zaciągnął się do armii Napoleona razem z wieloma polskimi żołnierzami. Był to mężczyzna średniego wzrostu, przystojny, dobrze ubrany, jak przystało na herbowego szlachcica. Gęsta, czarna czupryna rozwiewana była chłodnymi podmuchami wiatru, a postawiony kołnierz płaszcza zasłaniał go prawie do połowy głowy. Od jakiegoś czasu Tadeusz toczył wewnętrzną walkę ze sobą myśląc o siostrze, o przyszłości, o wojnie. Z jednej strony trapiła go bezsilność, był tu na miejscu, podczas kiedy rodacy walczyli u boku Napoleona, z drugiej wiedział, że postąpił dokładnie tak jak musiał. Został mając świadomość obowiązku opieki nad gasnącym ojcem i siedemnastoletnią siostrą Elżbietą. Mając trzydzieści lat doskonale zdawał sobie sprawę z czyhających na młodą Pannę niebezpieczeństw i nie mógł pozostawić jej praktycznie samej. Po śmierci matki i ciężkiej chorobie ojca został głową rodziny, musząc zapewnić im bezpieczeństwo. W domu zostali już tylko sami, nie licząc sędziwego ojca Leopolda i mocno okrojonej służby. Giedłowiczowie pochodzili ze starego rodu szlacheckiego i choć ich majątek skąpy nie był, z biegiem czasu topniał coraz bardziej, dodatkowo sytuacji nie polepszała panująca wokół wojenna zawierucha.
Nazwisko jednak wciąż wiele znaczyło i choć Tadeusza irytowało, kiedy ludzie podkreślali ich wysokie urodzenie, wielu z nich pamiętało czasy świetności tego szlacheckiego rodu. Spacerując usłyszał wołanie z drogi.
Odwracając się, zobaczył dawnego przyjaciela, który razem z polskimi żołnierzami postanowił walczyć u boku Napoleona i najwidoczniej wracał teraz razem z rozbitą armią z Moskwy. Już na pierwszy rzut oka spod rozpiętego, zimowego płaszcza widać było, że poszarzały mundur z wypłowiałymi lampasami zniósł wiele trudów walki. Mimo tego, wysoki mężczyzna o wyprostowanej, szczupłej sylwetce, wciąż prezentował się okazale. Był starszy od Tadeusza, nieogolona twarz i czarny wąs dodawał mu dodatkowej powagi. Silne, masywne ramiona były wynikiem wytrenowania w wieloletniej służbie w wojsku.
Elżbieta słysząc przybycie gościa w pośpiechu zeszła na dół, a gdy zobaczyła w drzwiach Jana jej serce mocniej zabiło. Zbiegając parę ostatnich schodków, rzuciła mu się na szyję całując w policzek. Jej oczy błyszczały, rumiane policzki miejscami zlewały się z nielicznymi, drobnymi piegami. Rozszerzająca się ku dołowi suknia zakończona była delikatną falbanką, zebrana w talii gorsetem podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Spięte w pośpiechu włosy rozsypały się na ramiona, kiedy z impetem wpadła w objęcia Jana. Gdy spojrzał w jej uśmiechnięte, zielone oczy, których odcień podkreślała pastelowa zieleń sukni, w myślach powiedział do siebie, „ależ wyrosła, zmieniając się z dziecka w piękną kobietę”. Przegnał szybko takie myśli i otrząsnął się.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!