4,49 €
I żyli długo i szczęśliwie... A co potem? NUDA. Życie jak z bajki nie spełnia oczekiwań Śnieżki, Roszpunki, Śpiącej Królewny, Kopciuszka i Czerwonego Kapturka. Ten ostatni uderza pięścią stół i motywuje przyjaciółki do wyruszenia w drogę po prawdziwe szczęście. Królewny i Czerwony Kapturek przedostają się z Krainy Baśni do naszego świata. Pomaga im w tym Jaś Seryjny Bohater, którego z czasem połączy z jedną z bohaterek romantyczne uczucie... Czy będą żyły w sposób, który je usatysfakcjonuje? Tego dowiesz się z pełnej humoru powieści fantasy opowiadającej o dalszych losach znanych baśniowych postaci.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2018
© Copyright by Aleksandra Paprota & e-bookowo
Fotografia na okładce: freepik.com
Projekt okładki: e-bookowo
ISBN e-book 978-83-7859-902-9
ISBN druk 978-83-7859-911-1
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2018
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
– Tak być nie może! – Czerwony Kapturek uderzył pięścią w stół. – Nic, nic po prostu w naszym życiu się nie dzieje.
– Jaaaak to nic? – zapytała sennie Śpiąca Królewna.
Kapturek zmierzył ją wzrokiem.
– A można wiedzieć, co takiego niezwykle interesującego ci się, moja droga, ostatnio przytrafiło?
– Miii? – Śpiąca Królewna znów ziewnęła i niezmiernie powoli kontynuowała swoją wypowiedź. – Ależ ja poznałam królewiiiiiczaaaa. I on mnie pocałooował i oooodtąd żyjeeeemy dłuuuugo i szczęśliiiiiwie.
Kapturek ponownie uderzył pięścią w stół. Słoiki z powidłami śliwkowymi omal nie roztrzaskały się o ziemię, a Kopciuszek i Roszpunka aż podskoczyły z przestrachu. Królewna Śnieżka zareagowała podobnie, ale wcale nie z powodu głośnego odgłosu, który zafundowała w JEJ własnym domu z użyciem JEJ stołu JEJ przyjaciółka. Zmartwiło ją to, że w wyniku tego nieprzemyślanego aktu JEJ stylowy mebel może zostać porysowany, a słoiki z przepysznymi powidłami rozbite. Bo trzeba Wam wiedzieć, drodzy słuchacze tej historii, że czerwonousta piękność na cotygodniowym spotkaniu z przyjaciółkami podawała najlepsze specjały, jakie kiedykolwiek powstały w Krainie Baśni. Oczywiście przyrządzone przez NIĄ oraz według JEJ przepisu.
Kapturek głośno wciągnął powietrze do płuc i w myślach policzył do dziesięciu. Od bardzo oczytanej Roszpunki, która imponowała mu swoją wiedzą usłyszał, że to skuteczny sposób na radzenie sobie z nerwami. Jednak metoda, która była nadzieją Jednej-Z-Najbardziej-Wybuchowych-Istot-W-Krainie-Baśni tym razem zawiodła.
– Ale to było dawno! – wykrzyknął Kapturek w odpowiedzi na jak zwykle niezwykle flegmatyczną wypowiedź Śpiącej Królewny. – Ty ciągle śpisz, to nawet czasu nie czujesz! SIEDEM DŁUGICH LAT. Tyle już czasu minęło odkąd Twoja baśń się skończyła! Ja tu jestem najkrócej – dodała po chwili mała istotka, która wyróżniała się czerwonym kapturkiem i niekoniecznie łatwym charakterkiem. – A i tak mam dosyć, serdecznie dosyć…
– Ale co robić? – spytała jak zawsze nieporadna Roszpunka. – Tak było w baśni. I żyli długo i szczęśliwie – zacytowała z pamięci. – Sprawiedliwości stało się zadość i tak właśnie żyjemy. Co jeszcze miałybyśmy robić?
Kapturek się zamyślił. Zaległa grobowa cisza. Było tylko słychać jak pomalutku nalewa do kieliszka domowe wino, oczywiście roboty Śnieżki.
Wtedy odezwał się jak zawsze dramatyczny Kopciuszek.
– Ja to sobie czasem tak marzę, żebym sama coś znalazła… To by było takie wyjątkowe! Coś, jak ten mój pantofelek, który podniósł z ziemi mój ukochany. Coś na taką miarę! Ale nie żeby ktoś za mnie znalazł… – Kopciuszkowi aż zaczerwieniły się policzki z podekscytowania.
Wszystkie oczy zwróciły się ku Tej-Która-Przez-Swe-Trudne-Doświadczenia-Życiowe-Miała-Awersję-Do-Sprzątania. Kapturek aż się zachłysnął i wypuścił z rąk kieliszek, który rozbił się o starannie wysprzątaną marmurową posadzkę w pałacu Królewny Śnieżki. Wino się rozlało, a dawna współlokatorka siedmiu krasnoludków szybciutko wyciągnęła z kieszonki fartuszka ściereczkę, by wytrzeć plamę. Kopciuszek westchnął. Nie rozumiał tego pedantyzmu swojej przyjaciółki. Sam należał do bałaganiarzy, a dobra materialne za mało go interesowały, by o nie dbać. Jednak nie chciał robić przykrości Tej-Która-Szoruje-Co-Popadnie. Dlatego nigdy nie powiedział Śnieżce, że jego zdaniem obsesyjne dbanie o czystość jest przejawem wynaturzonej potrzeby kontrolowania wszystkiego i wszystkich.
– No szok! – poparł Kopciuszka Czerwony Kapturek, który zazwyczaj miał zupełnie inne zdanie niż przyjaciółka. – Chwała ci za to dziewczyno, że to powiedziałaś! Pora by każda z nas znalazła swój pantofelek!
– Pantofeeelek? – zapytała Roszpunka, która była bardzo dociekliwa i choć miała niezwykle marzycielską duszę, równocześnie starała się jak najlepiej zrozumieć otaczający ją świat.
Kapturek trochę się zniecierpliwił, że jego idea nie została od razu podchwycona i nie doczekała się gromkich (i w jego uznaniu jakże słusznych) oklasków, ale postanowił nie narzekać i nie wybuchać, tylko od razu wyłożył kawę na ławę.
– No chodzi o to, żeby każda z NAS znalazła kontynuację swojej baśni. SAMA. Choć oczywiście będziemy się w tym wspierać – dodała.
Zaiste ten pomysł był szalony! Bo przecież baśń każdej z nich już się skończyła i tak, jak większość bohaterek w bardzo młodym wieku przeszły na emeryturę, by wieść idealne życie, które było tak nudne, że nawet nie zostało bliżej opisane.
Mimo to stało się coś niesamowitego: w oczach Królewny Śnieżki, która okazywanie emocji uważała za słabość, pojawiły się łzy wzruszenia. Roszpunka natomiast – zwykle spokojna – natychmiast się ożywiła i zaczęła intensywnie skubać dolną wargę, co czyniła za każdym razem, gdy gruntownie się nad czymś zastanawiała. A Kopciuszek uśmiechał się tajemniczo i jak zahipnotyzowany patrzył przed siebie. Tylko na Śpiącej Królewnie słowa Kapturka zdawały się nie wywierać ŻADNEGO znaczenia. Niestety, na entuzjazm z jej strony nie można było liczyć. Zazwyczaj w większości spotkań baśniowych bohaterek uczestniczyła tylko ciałem. I w tej sytuacji była nieobecna duchem i tylko cichutko pochrapywała.
Wprawdzie przyjaciółki były przyzwyczajone do takiego zachowania Tej-Która-Zapadła-Niegdyś-W-Stuletni-Sen, ale tym razem zdawały się nim zniesmaczone. Dwie z nich szczególnie oburzyło to niestosowne wpadnięcie w objęcia Morfeusza. Kapturka dlatego, że Śpiąca Królewna nie okazała entuzjazmu względem Jakże-Słusznej-Idei, a Śnieżkę – ponieważ przyjaciółka o jeden raz za dużo nie wykazała się dobrymi manierami, których jako Perfekcyjna-Pani-Domu zwykła wymagać od wszystkich swoich gości. Ta-Której-Piękno-Poświadczyło-Zwierciadło nie musiała jednak wypowiedzieć ani słowa, by Śpiąca Królewna zmieniła swoje postępowanie. Oto bowiem do akcji wkroczył Czerwony Kapturek.
– Hej, obudź się!!! – wrzasnął wprost do ucha Najbardziej-Flegmatycznej-Bohaterce-Baśniowej-Jaka-Kiedykolwiek-Istniała. – PO-BU-DKA! Pora na rewolucję!
Królewna pomału ziewnęła, przeciągnęła się i po upływie kilku sekund nie do końca przytomnie zapytała:
– Naaaaa cooooo?
– Nieważne!!! – uciął wyraźnie zniecierpliwiony Kapturek. – Idziemy! – i szarpnął zaspaną przyjaciółkę. Pozostałe królewny ochoczo podążyły za nimi.
I jak to bywa w tego typu opowieściach, tak właśnie rozpoczęła się ich podróż. W którą stronę poszły? Gdzie dotarły? Co spotkało bohaterki po wyruszeniu w drogę? Jeszcze nie pora, by odpowiadać na te pytania. Mogę jedynie zdradzić, że dotarły w miejsce bardzo dla baśni charakterystyczne – do lasu.
Jak to zwykle bywa, las był ciemny. Bohaterki pamiętały go doskonale, można powiedzieć, że znały go jak własną kieszeń. Tutaj bowiem rozgrywały się przygody ich wszystkich. Jednak w tej chwili żadnej z przyjaciółek nie wydawał się straszny.
– Śnieeeżka! Śnieeeżka! – usłyszały głosy, gdy tylko do niego wkroczyły.
Królewna, do której adresowana były słowa bardzo się zdziwiła, któż to ją woła w ciemnym lesie, i z jakiego powodu. Ale żeby dobrze się zaprezentować na wszelki wypadek wygładziła fartuszek, którego nie wiadomo czemu nie zdjęła przed wyjściem ze swego jakże pięknego i jakże dokładnie posprzątanego pałacu.
Po chwili odwróciła się w stronę zasłyszanych głosów, a jej oczom ukazały się... krasnoludki.
Już prawie ich nie pamiętała. Fakt faktem, przez jakiś czas razem mieszkali, a ona prała i gotowała dla tych siedmiu małych brzdąców, które uchodzą za tak robotne, a tak naprawdę to niezłe psotniki i łakomczuchy... Co prawda, wiele się przy krasnoludkach nauczyła. Oczywiście już wcześniej bardzo wiele wiedziała o przyrządzaniu marmolady, krochmaleniu pościeli czy nakrywaniu do śniadania. Wszak chciała za wszelką cenę udowodnić swej macosze, że jest od niej lepsza! Ale pobyt u krasnoludków pozwolił jej doskonalić te umiejętności. Trudno, żeby było inaczej: w tym miejscu nie było zbyt wiele do roboty i nudziła się tak bardzo, że sprzątanie i gotowanie stanowiło najciekawsze czynności, jakie mogła wykonywać. To sprawiło, że stały się jej pasją, a Śnieżka z dumą wykorzystywała je w pałacu i z jeszcze większą dumą częstowała swojego ukochanego królewicza czy koleżanki przyrządzonymi przez siebie pysznościami albo prezentowała gościom idealnie wypolerowane marmurowe posadzki.
Szczerze mówiąc wcale nie miała ochoty na spotkanie z krasnoludkami. Przypominały jej czasy, gdy była taaaka biedna. Musiała żyć w ukryciu i nie mogła nawet pochwalić się tym, jak doskonała z niej gospodyni.
Bądź co bądź, nie zamierzała jawnie okazywać niechęci wobec tych małych istot. Uśmiechnęła się więc jak najuprzejmiej potrafiła (a musicie wiedzieć, że wychodziło jej to bardzo dobrze) i powitała serdecznie swoich dawnych towarzyszy.
Na twarzach krasnali zagościł szczery uśmiech.
– Ach Śnieżko! – rzekł jeden z nich. – Tak nam brakuje Twoich naleśników!
– Tak! – ochoczo potwierdził drugi. – I pierożków!
Wtedy trzeci z nich zrobił rozanieloną minę i rzekł:
– No i tych przepysznych placków z jabłkami!
A czwarty dorzucił:
– I pączków z różą!
Śnieżka już miała się odezwać, lecz nie zdążyła tego zrobić, bo oto piąty i szósty krasnal wykrzyknęły:
– I drożdżówek z serem!
Zaś siódmy, ostatni krasnal zawtórował im:
– Tak, i drożdżówek z serem! I truskawek z bitą śmietaną!
Na twarzach królewien pojawił się grymas niewyobrażalnego cierpienia. Widok oblizujących się krasnoludków do najprzyjemniejszych nie należy. Szczególnie, gdy wyrusza się w świat. W drogę. Z misją odnalezienia szczęścia. Tego prawdziwego, innego niż to opisywane słowami „i żyli długo i szczęśliwie”.
Jedyną, której udało się ukryć swój ból była Śnieżka. Perfekcyjna królewna w każdej sytuacji potrafiła zachować pokerową twarz i nawet przyjaciółki często nie wiedziały, co też jej chodzi po głowie.
Tej-Która-Przyrządzała-Najlepsze-Powidła-W-Krainie-Baśni wcale nie oburzyło, że krasnale się oblizywały. Zbyt była do tego widoku przyzwyczajona i traktowała ten objaw jako potwierdzenie swojej wspaniałości. Nie oburzyło jej również to, że krasnale wcale nie tęsknią ZA NIĄ, ale jedynie za jej specjałami.
Królewna o alabastrowej cerze wiedziała, że doskonale gotuje, ale była równie dobra w prowadzeniu domu. Zabolało ją to, że krasnale nie doceniły jej wkładu w estetykę i czystość ich nędznej chatki! Postanowiła być jednak UPRZEJMA i wymieniła grzeczności z krasnoludkami. Na szczęście nie musiała długo ciągnąć rozmowy, ponieważ niezwykle niecierpliwy Czerwony Kapturek szybko zaczął znacząco chrząkać, a już po kilku chwilach po prostu powiedział:
– No dalej! Skończcie już te pogawędki, bo czas nas goni. Musimy ruszać w drogę!
To właśnie Królewna Śnieżka bardzo ceniła w swojej przyjaciółce. Sama nigdy nie posunęłaby się do wypowiedzenia zdania w rodzaju, Muszę iść albo Nie chcę teraz rozmawiać. Za to Czerwony Kapturek wyrzucał z siebie takie słowa bez najmniejszego wysiłku i oporów. Śnieżce by to nawet przez gardło nie przeszło, dlatego tak bardzo cieszyła ją niecierpliwość Tej-Która-Była-Znana-Z-Czerwonej-Peleryny-I-Niewyparzonej-Gęby. A ona sama dzięki wadom przyjaciółki mogła zachować wizerunek idealnie wychowanej osoby, która z miłą chęcią będzie prowadziła konwersacje na każdy temat.
Krasnale były co prawda nieco zawiedzione, że ich dawna współlokatorka niczego nie ugotowała, ale cóż mogły zrobić? Na pociechę rozpoczęły swoją ulubioną zabawę: strącały sobie czapki z głów. Roszpunka, Kopciuszek, Czerwony Kapturek i Śnieżka szybko obudziły Śpiącą Królewnę, która zdążyła już sobie uciąć drzemkę. A gdy tylko się przeciągnęła – nasze dzielne bohaterki ruszyły w drogę przez ciemny las...
Bohaterki nie uszły jednak daleko, bo oto na ich drodze zawitał demon z przeszłości: wilk ze znanej wszystkim baśni.
– Noooo nieee! – zawołał Kapturek gniewnie. – To znowu ty?! Jeszcze ci mało?!
Wilk aż podkulił ogon.
– Ale-ale-ale – zająknął się tak, jak to czasem zdarzało się Śpiącej Królewnie, gdy jej wypowiedź przerywało ziewanie, któremu nie mogła się oprzeć. Ta-Dla-Której-Sen-Był-Bardziej-Naturalny-Niż-Wszystkie-Inne-Czynności ze względu na tę wspólną tendencję, poczuła do wilka sympatię. Jednak nie zdążyła posłać mu uśmiechu, by go wesprzeć podczas trudnej rozmowy z Czerwonym Kapturkiem, ponieważ chcąc nie chcąc – zasnęła.
Pozbawiony wsparcia wilk musiał się zmierzyć z tą małą, okropną i krzykliwą istotą, która jak widać do końca jego żywota nie zamierzała mu dać spokoju, mimo że popełnił tylko JEDEN JEDYNY błąd. A przecież TERAZ był zupełnie innym wilkiem i wręcz brzydził się tym, co kiedyś zrobił. Owszem, mięsko jest smaczne, również to ludzkie. Ale cóż to był za chory pomysł, by połknąć dwie osoby: jedna po drugiej! Doprawdy nie wiedział, co go tak podkusiło. Że też mu to przyszło do głowy… Gdyby ta sytuacja się nie zdarzyła, jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Pierwsza z jego ofiar była dosyć wiekowa i do tego schorowana, więc szczerze powiedziawszy (delikatnie mówiąc) nie smakowała zbyt dobrze. Wtedy wilka złapała taka zgaga, że po prostu musiał czymś zagryźć babcię. I wtedy nawinął mu się Czerwony Kapturek…
– No co?! – powiedziała zaczepnie Ta-Która-Niegdyś-Znajdowała-Się-W-Jego-Brzuchu. – Znów chcesz mnie zjeść? A może to ja ciebie zjem! – i niska odziana na czerwono dziewczyna zaśmiała się głośno.
Wilk cały się trząsł. Jego wzrok błądził po twarzyczkach królewien, które towarzyszyły Kapturkowi. Lecz zdarzyła się rzecz tragiczna: żadna z tych istot nawet palcem nie zamierzała kiwnąć, by mu udzielić pomocy! Jedna z nich wciąż bawiła się swoimi gęstymi włosami, tak nerwowo, że aż jej się zaplątały. Druga raz po raz zerkała na swoje buciki, trzecia to poprawiała fartuszek, to przeglądała się w lusterku, zaś ostatnia po prostu bezczelnie zasnęła.
Wilk był zdany wyłącznie na siebie. Co więc miał robić? Przybrał jakże pewną postawę i starał się być takim, jakim go Czerwony Kapturek zapamiętał, równie szarmancki co w czasach baśni, w której udziału żałował.
– Ależ młoda damo! – odezwał się, starannie modulując głos. – Ja jestem wilkiem z manierami! Niewątpliwie ciała szanownych panien by mi smakowały… No ale choć jestem smakoszem, przyznam, że ostatnio bardzo dbam o linię, toteż przeszedłem na wegetarianizm. Poza tym, jako gentelman, nie mógłbym zjeść aż tylu pyszności naraz…
– No, no! – krzyknął do niego Kapturek wymachując koszyczkiem, który z przyzwyczajenia zabrał ze sobą. – Tylko spróbujesz tknąć którąś z moich towarzyszek, to cię walnę w głowę tak mocno, że popamiętasz!
Ten-Który-Żałował-Grzechów-Przeszłości po raz kolejny w jakże dystyngowany sposób wyraził swoje pokojowe zamiary, a kiedy pięć baśniowych bohaterek dało mu święty spokój i poszło dalej w ciemny las – odetchnął z ulgą.
– No to mam je z głowy! – otarł pot z czoła.
A przynajmniej taką żywił nadzieję…
Bo szczerze powiedziawszy miał serdecznie dosyć Czerwonego Kapturka i już od lat wystrzegał się małych dziewczynek, które niosą jedzenie chorej babci. Kiedy był głodny, co najwyżej podbierał im jedzenie z koszyków, ale ich samych – nigdy nie ruszał. Na myśl o myśliwym, okrutnym rozpruwaniu brzucha i zaszywaniu w środku kamieni przechodził go dreszcz. Brrr! Wilk wciąż miał ślady po tej operacji i bardzo żałował swojego czynu. Bo nie dość, że babcia była niesmaczna, to jeszcze myśliwy trwale popsuł jego urodę.
Jednak jak pokażą dalsze wydarzenia, wilk nie na długo pozbył się Czerwonego Kapturka. Ale nie uprzedzajmy faktów. Póki co nasze jakże dzielnie i „żyjące długo i szczęśliwie” bohaterki wciąż kroczą przez ciemny las, kompletnie znużone idealnym zakończeniem ich baśni.
Są tacy ludzie, których dobrze jest spotkać na swojej drodze. Występują i w naszej rzeczywistości – i w Krainie Baśni. U nas to najczęściej przechodzień, który bezinteresownie pożyczy chusteczki higieniczne, gdy na dworze mróz, a z nosa cieknie katar; czy wytłumaczy nam jak dojść w miejsce, w które potrzebujemy dotrzeć, kiedy zawodzi nas umiejętność rozpoznawania kierunków. W baśniach takie osoby przekazują czarodziejskie przedmioty mogące uchronić przed strasznymi czarami lub dają wielką moc, ratującą bohaterów z opresji, gdy ci podzielą się kromką chleba.
Jedynie Czerwony Kapturek nie marzył, że spotka na swojej drodze życia taką właśnie osobę. Inaczej było z Kopciuszkiem, Roszpunką, Królewną Śnieżką oraz Śpiąca Królewną, które już zdążyły zatęsknić za swoimi ukochanymi królewiczami, a raczej za tym, że przy nich zawsze miały pewność, że w razie czego zostaną uratowane. Teraz weszły do ciemnego lasu (który co prawda znały jak własną kieszeń), ale mogło się przecież zdarzyć tak, że w owym lesie akurat rozgrywałaby się akcja jakiejś baśni, a one zostałyby wplątane w niezwykle niebezpieczny przebieg wydarzeń!
Właśnie dlatego Kopciuszek, Roszpunka, Królewna Śnieżka i nawet przysypiająca Śpiąca Królewna marzyły, by spotkać magicznego pomocnika.
Nie wiadomo czy zadziałał czar jakiejś podstępnej wiedźmy, czy to dzieło przypadku, czy może ironia losu, ale niestety – ich marzenie się spełniło. Spotkały wszędobylskiego Jasia – najbardziej znanego Seryjnego Bohatera w całej Krainie Baśni, który słynął z udziału w bardzo wielu opowieściach, niezwykłego szczęścia oraz niezbyt wysokiego ilorazu inteligencji.
Chłopak wyraźnie się uradował na widok „bezbronnych niewiast” (za takie uważał wszystkie kobiety) i zeskoczył z pobliskiego drzewa, przyprawiając bohaterki o dreszcze. Rzecz jasna poza dziarskim Czerwonym Kapturkiem i Królewną Śnieżką, która akurat zasnęła.
– Witaj przygodo!!! – wrzasnął głośno chłopak, ukłonił się głęboko i uchylił kapelusza.
Odważna mała istotka przyjrzała mu się krytycznie.
– Przygodo?! – zapytała, czy raczej krzyknęła. – To nie masz co robić, że tak jak gdyby nigdy nic dołączasz do młodych kobiet, które samotnie włóczą się po ciemnym lesie?
– A jak!!! – odkrzyknął Jasiu tak głośno, że Roszpunka pospiesznie przykryła sobie uszy włosami. – Jak żyję, pierwszy raz coś takiego widzę!!! Zawsze to chłopy się włóczą, a księżniczki to w domu siedzą i ładnie wyglądają albo są ratowane, nic ciekawego!!!
Czerwony Kapturek coś chciał odpowiedzieć temu młodziakowi na temat roli baśniowych bohaterek we współczesnym społeczeństwie, ale po chwili stwierdził, że niestety, w zasadzie to Jasiu ma rację. Oczywiście zdarzały się nieliczne wyjątki kobiet, które wykazywały się nie tylko urodą, ale też odwagą czy nawet siłą. Na przykład taka Cud-Maria Jasnowłosa, która smagała smoka po oczach swym grubym i mocnym warkoczem, gdy Iwan walczył z groźną bestią. Niestety chwilę potem Nosząca Czerwień spojrzała na Roszpunkę, która swoje włosy wykorzystywała co najwyżej do zatykania sobie uszu, gdy robiło się zbyt głośno lub chciała się na czymś skupić.
Poza tym Ta-Która-Nie-Rozstawała-Się-Z-Koszyczkiem uświadomiła sobie, że w zasadzie to Jaś powiedział im komplement.
– Młodzieńcze, wiedz, że my się BARDZO różnimy od TYPOWYCH bohaterek baśniowych. I widzisz, takie „żyli długo i szczęśliwie” nam ZDECYDOWANIE nie wystarcza, dlatego wyruszyłyśmy w drogę przez ciemny las – wytłumaczyła.
– To wspaniale!!! – odkrzyknął Jasiu, który nigdy nie porozumiewał się inaczej niż poprzez krzyk. – Pójdę z wami!!! Właśnie się skończyła ostatnia baśń o mnie i szukam następnej!!! A co chcecie przeżyć?!
Królewny się zamyśliły. Nawet Kapturek nie wiedział co odpowiedzieć, a to niezmiernie rzadko mu się zdarzało. Wtedy niespodziewanie westchnął Kopciuszek:
– Ja to bym chciała sama znaleźć pantofelek…
I ciszej dodał:
– I to bardzo.
To wyznanie sprawiło, że pozostałe bohaterki zmotywowały się, by powiedzieć cokolwiek o swoich potrzebach, marzeniach i motywacji. To niestety bardzo rzadko im się zdarzało, odkąd ich baśnie się skończyły, bo kiedy żyje się długo i szczęśliwie, w dostatku i ma się wszystko czego się zapragnie, istnienie staje się nieznośnie nudne i przewidywalne… W takich okolicznościach nie myśli się o tym, czego się tak naprawdę chce.
– A ja – powiedziała Śpiąca Królewna, która nieoczekiwanie się obudziła. – Ja to bym bardzo chciała coś zrobić, tak poza snem. Ale to takie truuudne – ziewnęła i nim skończyła zdanie – zasnęła.
– Natomiast ja – zaczęła Roszpunka. – Bardzo chciałabym się gdziekolwiek wspiąć. Zdobyć jakikolwiek szczyt.
Kapturek aż wybałuszył oczy ze zdziwienia:
– Jak to? – pomyślał. – Czy to zahukane dziewczę stać na takie metafory?
Ale ku jeszcze większemu zaskoczeniu Tej-Która-Nie-Bała-Się-Nikogo-I-Niczego-A-Przynajmniej-Za-Taką-Chciała-Uchodzić nie był to koniec wypowiedzi jej długowłosej przyjaciółki.
– Bo przez tyle czasu byłam zamknięta w wieży – kontynuowała swoje wyznania najbardziej wrażliwa na dźwięki królewna, czyniąc to w taki sposób, jak gdyby była gościem w znanym talk-show. – I to JA czekałam. I to po MOICH włosach wspinał się królewicz. Dopiero kiedy zapłakałam, moje łzy uzdrowiły jego oczy. Pokaleczył je sobie, gdy rzucił się z wieży i dopiero wtedy JA coś zrobiłam. Ale choć teraz płaczę, to moje łzy są takie bezużyteczne… Mogę co najwyżej trochę podlać glebę, ale przecież i tak niedawno padało, więc niepotrzebna jest taka pomoc z mojej strony…
W tym czasie Królewna Śnieżka zastanawiała się, co i jak powiedzieć, żeby wywrzeć ODPOWIEDNIE wrażenie na swoich przyjaciółkach oraz na Jasiu, którym tak naprawdę gardziła. Nie zmieniało to faktu, że chciała dobrze się zaprezentować.
Nim Ta-Której-Ambicją-Było-Perfekcyjnie-Wypaść-W-Każdych-Okolicznościach zdążyła otworzyć usta, Roszpunka znów się odezwała:
– Bo ja to bym tak bardzo chciała DZIAŁAĆ. Mam dość siedzenia w miejscu!
Nawet Kapturek był pod wrażeniem pasji, z jaką zazwyczaj cicha i niepozorna bohaterka baśniowa wypowiedziała te słowa. Królewny po raz pierwszy widziały swoją przyjaciółkę w TAKIM stanie. Wcześniej jawiła im się jako szara myszka: drobna, urocza istotka, nieco strachliwa i zahukana, o wielkiej i nie do końca okiełznanej czuprynie.
W czasie gdy Kapturek zastanawiał się na poważnie, co też wstąpiło w Roszpunkę, że zebrało jej się na takie wyznania, Śnieżka realizując swoją potrzebę ODPOWIEDNIEGO przedstawienia swej jakże skromnej osoby, opowiedziała jakie efekty chciałaby osiągnąć dzięki uczestniczeniu w przygodzie oraz co ja skłoniło do podjęcia tego kroku:
– Zawsze twierdziłam, że miejsce żony jest przy mężu – rozpoczęła.
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, Kopciuszek głośno westchnął, Roszpunka zwiesiła głowę, Kapturek żarliwie i wzgardliwie prychnął, a Śpiąca Królewna tylko cicho zachrapała. Reakcja ostatniej z przyjaciółek oburzyła Tę-Która-Zawsze-Dbała-O-Maniery-I-NIGDY-Nie-Zachowałaby-Się-W-TAKI-Sposób. Ale Śnieżka nie dała po sobie poznać rozgoryczenia. Co prawda początkowo nieco się zmieszała i zacisnęła dłonie na fartuszku, ale już po chwili kontynuowała wywód niezwykle spokojnym głosem:
– A jednak zdecydowałam się zostawić na czas jakiś męża mojego, żeby móc doskonalić się dzięki podróży, która jak mniemam będzie bardzo kształcąca, i podczas której nauczę się wielu rzeczy, jakie będę potem mogła wykorzystać w swoim życiu małżeńskim.
– Tak!!! – wykrzyknął Jasiu. – Podróże są BARDZO kształcące!!! Podczas nich nauczyłem się na przykład, że opłaca się sprzedać krowę za ziarnko fasoli!!!
Królewna Śnieżka aż się w środku gotowała, że to co powiedziała zostało przyrównane do tak absurdalnej sytuacji… Jednak jako dama, za jaką chciała uchodzić, nic nie powiedziała.
Przyszła kolej na Czerwonego Kapturka, który nie bardzo wiedział co powiedzieć, bo miał doświadczenie głównie w rzucaniu złośliwych uwag albo przekonywaniu innych do swoich racji i był w tym naprawdę dobry. Natomiast mówić prosto z serca było mu bardzo trudno.
– No tego – rzekła niepewnie odziana na czerwono dziewczyna, a jej przyjaciółki oczy ze zdumienia otwierały, skąd u tej dzielnej przywódczyni nagle taki atak nieśmiałości. – No w zasadzie to nie wiem, co chcę robić w życiu. Ciągle jest nudno. A wy wszystkie – tu zwróciła się do przyjaciółek – tak siedzicie pozamykane w pałacach z tymi swoimi mężusiami… Nic do nich nie mam, ale jednak rzadko się spotykamy, tylko raz w tygodniu w wyszorowanym na błysk pałacu Śnieżki… Pomyślałam, że świetnie by było z wami przeżyć coś wspaniałego, niezapomnianego…
Kapturek sam nie mógł uwierzyć, że wypowiada te słowa. A Roszpunka, Kopciuszek oraz Śpiąca Królewna aż się wzruszyły i zaraz zaczęły przytulać swoją niewielką wzrostem, a wielką duchem przyjaciółkę. Śnieżka postąpiła tak samo jak one, jednak trudno powiedzieć, czy naprawdę poczuła taka potrzebę, czy uznała, że takie zachowanie jest najbardziej na miejscu.
Do zbiorowego tulenia dołączył też Jaś, który bardzo ubolewał nad tym, że z napotkanymi w ciemnym lesie osobami się zwykle walczy, że trzeba je pokonać. Bardzo brakowało mu takiego ciepła i pomyślał nawet (co musicie wiedzieć, niezwykle rzadko mu się zdarzało), że to jedna z jego najfajniejszych przygód. Ale gdy tylko przytulanki się skończyły, wezwał Kapturka i królewny do porządku:
– W drogę!!! Zaprowadzę was w miejsce, gdzie będziecie mogły przeżyć bardzo wiele ciekawych rzeczy, o których się wam nie śniło!
A baśniowe bohaterki podążyły za nim.
Królewny zupełnie nie rozumiały, czemu Jaś prowadzi je w stronę serca lasu.
– Przecież inny świat musi się zaczynać tam, gdzie się kończy Kraina Baśni – pomyślała Roszpunka, ale nie odważyła się na głos wypowiedzieć tych słów. Często wolała nie ujawniać swojego zdania, żeby nie popadać w konflikty. Utrzymanie harmonijnych relacji z otoczeniem było dla niej priorytetem i nie zamierzała podejmować ryzyka pogorszenia stosunków z innymi, a szczególnie z bliskimi jej osobami.
Nie można więc było liczyć na to, że stanowczo wyrazi zdanie na jakiś temat, gdy się ją o coś zapyta, za to wiadomo było, że jest świetną słuchaczką, za co zresztą przyjaciółki bardzo ja ceniły.
W dodatku Ta-Której-Włosy-Zniosły-Tak-Wiele nie miała żadnych zachcianek. Niejeden królewicz zazdrościł jej mężowi takiej niewymagającej żony! Dla porównania, weźmy choćby Kopciuszka, który całe dnie potrafi stroić się przed zwierciadłem i przymierzać szklane buciki. Podobno taki odruch pojawił się u niego wskutek traumy z czasów wczesnej młodości, gdy ubrudzony i ubrany w łachmany wybierał popiół z paleniska. Ale któż to tam wie, jak było naprawdę?
W każdym razie, w tej kwestii przyjaciółki się nie rozumiały. Kopciuszek twierdził, że królewnie nie przystoi oddawać swoich sukien i nosić skromnego odzienia. Podobne zdanie na ten temat miała Śnieżka, która matkowała Roszpunce i próbowała ją ODPOWIEDNIO wychować, gdyż widziała w niej potencjał na godną naśladowczynię. Poza tym Ta-Która-Została-Nazwana-Tak-Jak-Warzywo pozostawała niewidoczna. Rzadko kiedy ktoś ją zauważał, dlatego była przekonana, że spędzi w wieży całe swoje życie, i nigdy, przenigdy nie zjawi się żaden królewicz, który ją uratuje (choć przecież takie historie w Krainie Baśni były normą). Kapturek jak zwykle dużo gadał, Śnieżka była skoncentrowana na robieniu ODPOWIEDNIEGO wrażenia, Śpiąca Królewna spała, a Kopciuszek był tak zajęty sobą i przeżywaniem jakichś tylko mu znanych dramatów, że rzadko poświęcał uwagę komukolwiek poza sobą.
A Roszpunka? Ona zdawała się być nikomu niepotrzebna…Może tylko do słuchania tego, co mówią inni. Żeby mieli publiczność… Żeby mieli do kogo usta otworzyć…
Jednak Ta-Która-Zwykła-Używać-Włosów-Do-Ochrony-Uszu-Przed-Hałasem nie rozumiała postępowania Jasia.
– Czy on w ogóle wie, gdzie idziemy? – zastanawiała się. – Czy ten roztrzepany chłopak jest w stanie nas wyprowadzić z Krainy Baśni?
Długowłosa królewna coraz bardziej się niepokoiła, szczególnie że jej towarzyszki zdawały się nie zauważać tego, że oddalają się od granic ciemnego lasu. Po chwili rozpoznała ścieżkę, która cała była zadeptana śladami niezbyt wielkich obutych stóp…
– Przecież już tu byliśmy… – zrozumiała. Doszło więc do sytuacji, kiedy to postanowiła przemówić. Zebrała wszystkie siły i odezwała się nieśmiałym głosikiem:
– Czy aby na pewno idziemy we właściwym kierunku?
Tymi słowami zwróciła się do Jasia, który aż podskakiwał z radości, że oto czeka go kolejna przygoda i właśnie rozpoczyna się kolejna baśń z jego udziałem.
Najbardziej seryjny z seryjnych bohaterów nie usłyszał skierowanego do niego pytania, bo po pierwsze, miał wyraźne problemy z koncentracją (szczególnie gdy był czymś mocno podekscytowany, a jak ON mógł nie być podekscytowany kolejną przygodą?), a po drugie, od dawna miał problemy ze słuchem (i nie mam tu bynajmniej na myśli nadwrażliwości na dźwięki), więc trzeba było do niego mówić głośno i wyraźnie.
W tej sytuacji musiały się pojawić bariery komunikacyjne. Wszak Roszpunka zawsze wypowiadała się tak cichutko. Dbała o to, by nie zajmować za wiele przestrzeni, by nie powiedzieć za dużo. By inne osoby miały szansę się wygadać. Na ogół nie zależało jej na tym, żeby się odezwać ani tym bardziej na znajdowaniu się w centrum zainteresowania. Gdy ludzie za bardzo skupiali na niej uwagę, odczuwała presję i nie wiedziała, co powinna zrobić. Bardzo się obawiała, że zawiedzie czyjeś oczekiwania.
Ale przez lata frustracja baśniowej bohaterki narastała. Dlatego to, co się stało chwilę później zszokowało wszystkich obecnych. Choć być może niesłusznie wywołało takie zdziwienie, ponieważ w oczywisty sposób wynikało z lat milczenia. Roszpunka za wiele razy powstrzymywała się przed wypowiedzeniem swojego zdania na głos. Jakże się więc zdziwiły królewny i Kapturek, gdy usłyszały nagle jak ich serdeczna przyjaciółka wrzeszczy na całe gardło:
– Mam dosyć!!! Gdzie nas prowadzisz, Jasiu?! Dlaczego już drugi raz idziemy tą ścieżką?! Czemu zmierzamy w stronę serca ciemnego lasu?! Czy ty W OGÓLE znasz drogę?! Gdzie jest ten cały inny świat?! Czemu zawróciliśmy?! Przecież byliśmy blisko końca lasu!!!
Śpiąca Królewna została gwałtownie wyrwana ze snu i przecierała oczy ze zdumienia, a pozostałe przyjaciółki Kopciuszka stanęły jak wryte i nie mogły z siebie wydusić ani słowa.
Za to Jaś wciąż był w wyśmienitym humorze. Miał duży problem ze zrozumieniem ludzkich emocji, a jego zapchane uszy sprawiały, że gdy ktoś krzyczał – chłopak myślał, że po prostu z entuzjazmem przekazuje mu różne ważne informacje.
Szeroki uśmiech wcale nie znikł z jego twarzy. Nie zauważył też zmieszania towarzyszek podróży.
– AAA!!! – odrzekł niezwykle entuzjastycznie. – To ja wam pokażę, co jest na końcu ciemnego lasu!!! Czy może któraś z was tam była?!
Królewny i Kapturek podkręciły przecząco głowami.
– To idziemy!!! – krzyknął i ruszył przed siebie.
Za nim bez słowa protestu powlokły się baśniowe bohaterki. Kapturek był tak zszokowany zachowaniem Roszpunki, że nawet nie zaprotestował, gdy nagle Jaś podjął decyzję o podążaniu w przeciwnym kierunku.
– Co się stało? – wyszeptała Ta-Która-Była-Znana-Z-Czerwonej-Peleryny-I-Wszczynania-Burd do Tej-Która-Zawsze-Siedziała-Cicho-I-Chowała-Się-We-Włosach.
Adresatka pytania tylko wzruszyła ramionami. Sama nie wiedziała, czemu krzyknęła AŻ TAK głośno i bardzo się tego wstydziła. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać na TEN temat, więc przyspieszyła kroku, by dołączyć do pozostałych królewien.
A mała dziarska dziewczyna pomału sunęła za nimi…
Kapturek rzadko kiedy popadał w takie zamyślenie. Nie to, żeby w ogóle nie miał żadnych głębszych refleksji, ale generalnie uważał je za stratę czasu. Tak, zdecydowanie szybciej mówił niż myślał i należał do typu ludzi działających, a nie rozważających wszystkie za i przeciw.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!