Truskawki i szampan - Elżbieta Walczak - E-Book

Truskawki i szampan E-Book

Elżbieta Walczak

0,0
5,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Główna bohaterka, Malwina pozbywa się swoich marzeń po śmierci Stasia, jej męża, który ginie w wypadku  w Meksyku. Malwina zamyka ten rozdział w życiu, opuszczając Polskę i udając się do Madrytu. W telewizji widzi program, który prowadzi jej znajoma Ewa  w którym młody Polak - Olek Mado pracujący na plantacji w Andaluzji, zostaje oskarżony o zniknięcie niewidomej  córki właściciela tej plantacji. Olek czyta na wizji list, który spadł mu pod nogi znikąd, a który jest częścią snu Malwiny. Główne oskarżenia padają z ust matki dziewczyny, zaborczej Andaluzyjki. Malwina jedzie do studia, żeby poznać Olka. Dowiaduje się o nim wielu rzeczy, poznaje jego historię. Ewa wyznaje Malwinie, że kobieta, która wpadła w Meksyku na samochód, w którym zginął jej mąż, była siostrą zaginionej dziewczyny i namawia Malwinę, żeby pojechała do Andaluzji  i przyjrzała się rodzinie, w której od lat dzieją się dziwne, niewyjaśnione do tej pory historie. „Enamorada, Truskawki i szampan” to trzecia powieść cyklu Enamorada. Trzy pokolenia kobiet; Ela (Enamorada), Adela (Zakochana brzmi jak enamorada), Malwina (Enamorada, Truskawki i szampan), choć ich życie wygląda na bardzo udane, stają w jakimś momencie przed bardzo trudnym wyborem zmian, które narzuca im los. Każda z moich bohaterek boi się tych momentów, bo zdają sobie sprawę, że nic już w ich stabilnym życiu nie będzie takie samo. Wszystkie trzy kobiety łączą więzy krwi i żadna z nich nie chce powielać metod swoich matek. Trzy różne historie, pokazują jak przekuć nieszczęśliwe zbiegi okoliczności, które zawsze wywołują w nas strach, frustracje, poczucie straty i niechęć do życia, na działanie. Nie zawsze nasze decyzje są słuszne, ale zawsze jest jakieś rozwiązanie. „Enamorada, Truskawki i szampan”  finalistka konkursu Literacki Debiut Roku 2018.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Elżbieta Walczak

Enamorada, truskawki i szampan

Wydawca

Enamorada Art.

Kontakt:[email protected]

Projekt okładki

Zdjęcie: Edyta Trojańska - Koch

Opracowanie graficzne : Marcin Zyśko

Korekta

Elżbieta Walczak

Przygotowanie wydania elektronicznego

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-951259-1-1

Copyright Enamorada Art

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

CZĘŚĆ PIERWSZAMALWINA

1. O niepamięci i nieświadomej empatii.

Niewiele jest dni, które pamiętam z tamtego okresu. Niektórzy twierdzą, że czas przeszły to lekcje do odrobienia, że bez tego nie będziesz wiedział jak żyć dalej. Jestem pilną uczennicą. Wsłuchiwałam się w swoich mentorów w domu, na studiach, w pracy. W życiu prywatnym, kiedy już dorosłam moim przewodnikiem duchowym i wsparciem był Staś.

Mam na imię Malwina. Nazwiska nie ujawnię, bo historia jest prawie prawdziwa.

Dziennikarstwo pociągało mnie od zawsze. Pamiętam, że wszystko zaczęło się (i skończyło) w Madrycie. Miałam siedemnaście lat, kiedy rodzice realizowali swój kolejny film. Ich serial „Zakochana” to opowieść, która ciągnęła się całymi latami, ale widzowie ją kochali. Chyba pojechali wtedy do Madrytu kręcić jakieś sceny z udziałem hiszpańskich aktorów i zabrali mnie ze sobą. Tam poznałam Ewę. Jest uznaną hiszpańską dziennikarką i tak naprawdę członkiem naszej rodziny. Mama ją uwielbia. Kiedyś dużo razem przeszły. Pamiętam, że zaproponowała mi wtedy udział w jej reportażu o Polce, która przyjechała do Madrytu i zrobiła oszałamiającą karierę jako modelka. Zostałam asystentką Ewy.

Uwielbiałam świat mody. Jako dziecko projektowałam ubiory, tworzyłam kreacje dla swojej rodziny, od tego zaczęłam. Znałam wszystkie liczące się nazwiska w tej branży. Byłam we Włoszech. Mediolan mnie zachwycał, Berlin i Tokio również, ale nie wiedzieć czemu zakochałam się w Barcelonie, która jest sercem mody Półwyspu Iberyjskiego.

W każdym razie w tamtym czasie uznałam, że zostanę jednak dziennikarką. Zdawałam sobie zawsze sprawę z tego, że będzie to trudna droga, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, jak bardzo będę musiała walczyć o siebie. Decyzje, które podjęłam w tamtym czasie miały wpływ na teraźniejszość. Na to, że już tego nie chcę. Dopóki będę czuła żal, nie pójdę dalej. Czuję się znużona i obarczona przeszłością.

Wybieraj słowa, które mówią o potrzebie miłości. Potem zacznij je wspierać działaniem.

Poznałam Stasia w warszawskiej kawiarni. Był studentem Filmówki, dorabiał wieczorami jako kelner. Nigdy wcześniej nie miałam żadnego chłopaka. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że chcę wyjść za mąż, wyłącznie za niego. Po roku byliśmy już nierozłączni.

Właśnie wtedy pojechałam do Madrytu. Byłam podekscytowana tym, że mogę asystować przy produkcji tak prestiżowego programu, którego oglądalność wynosiła cztery miliony widzów. W zasadzie tylko tyle o tym programie wiedziałam. Całą zasługę przypisywałam Ewie. Od momentu, w którym po raz pierwszy weszłam z nią na plan. To ona czekała z ciastkami na ekipę, nie było odwrotnie. Kiedy doszedł do niej kamerzysta, przytuliła go, jak własnego syna. Biła brawo, kiedy weszła oszałamiająco piękna modelka, z którą miała przeprowadzić wywiad. Nazywała się Milena Kozakiewicz, miała dwadzieścia pięć lat. Trzymałam w ręku scenariusz programu. Wiedziałam, że Ewa będzie pytać o śmierć jej męża i o to, jak sobie poradziła z traumą. Patrzyłam na jej piękną twarz, która błyszczała w jupiterach i zastanawiałam się nad tym, dlaczego życie jest takie dziwne. Daje i zabiera, nie równoważy strat, tylko zmusza do zaczynania wszystkiego od początku. Mąż tej dziewczyny zmarł rok wcześniej, miesiąc po ich ślubie. Miał guza mózgu. Tydzień po jego śmierci zostawiła wszystko w Polsce i wyjechała do Madrytu. Nie miała ze sobą nic, oprócz rzeczy osobistych i bagażu złych wspomnień. Chciałam wtedy przez chwilę być nią. Miałam nieodpartą chęć wiedzieć, co się czuje w takich momentach i jak działa mechanizm przemian wewnętrznych.

Poranki, kwiaty – świadomość, że jesteś. A gdyby cię nie było?

Płakała, kiedy o tym mówiła. I cała widownia razem z nią.

Ludzie kochają szczerość, choć boją się własnych wyznań.

Tego wieczoru oglądalność podskoczyła do siedmiu milionów. Kiedy się żegnały, obie płakały. Ewa nie była typową Oprah Winfrey, ale była równie wpływową i prominentną kobietą w Hiszpanii, chociaż z pochodzenia była Polką. Chciałam się od niej uczyć bycia kobietą sukcesu, dlatego dwa dni później zaprojektowałam dla niej kolekcję sukienek.

Nie mam czasu na spieranie się ze sobą. Wymagam od siebie dużo. I to też jest miłość.

Narysowałam jej twarz, kontur ciała i nałożyłam na to tylko kolor niebieski. Patrzyłam i szukałam jakiegoś punktu odniesienia. Chciałam, żeby wszystko było spójne i pasowało do siebie. „Trzeba zrobić prawdziwe krzesło, żeby na nim usiąść. Trzeba zrobić realne ubranie, żeby się w nie ubrać”. Zadawałam sobie pytania o nią; w jakim rytmie żyje? Jakie ma wartości w sobie? Co kocha bardziej pieniądze czy misję? Jak będzie wyglądać na ulicy w tłumie, jeśli się w to ubierze?

Zmniejszałam jej postać i zwiększałam. Nakładałam papierowe formy i kawałki materiałów w różnych niebieskich odcieniach. Dziś już wiem, że kolor to tylko akcent, dodatek. Trzeba znaleźć niepowtarzalną formę, własny collage. Multiplikowałam, kalkowałam, przetwarzałam potem w komputerze to, co stworzyłam. Nie miała rysów twarzy. Chciałam, żeby jej ciało wyrażało wszystkie znane mi uczucia. Wybrałam trzy: spełnienie, sukces, miłość.

Ktoś powiedział  G R Z E C H. Odpowiedziałam  N I E P R A W D A.

Była posągowa na tych rysunkach, musiałam ją jakoś ożywić. Sukces kojarzy mi się ze szczęściem. Podobnie jak  m i ł o ś ć  i  s p e ł n i e n i e. Doszłam do lustra, przykładając do siebie materiał w kolorze niebieskim. Wymusiłam na sobie uśmiech i zaczęłam tańczyć. Istniałam. Po prostu istniałam. Byłam autentyczna i szczera. Tak powstała moja pierwsza kolekcja, która odniosła poważny sukces w telewizji hiszpańskiej. Zostałam zauważona.

Zadzwoniłam wtedy do Stasia i powiedziałam mu, że go kocham. Słowo miłość zaczęło nabierać dla mnie nowego znaczenia. Staś powiedział wtedy – Byłby to grzech, gdybyśmy przestali się kiedykolwiek kochać. – Roześmiałam się i pragnęłam, żeby mnie dotykał. Minął rok, a jeszcze się na to nie zdecydowaliśmy. W zasadzie chodziło o mnie. Wydawało mi się, że jest za wcześnie. Nie rozumiałam, czym jest zbliżenie seksualne. Kochałam go za to, że nigdy na mnie tego nie wymuszał. Tego dnia postanowiłam to zmienić.

Miłość, którą czuję w tej chwili, unosi ponad wszystko. Nie wnika w szczegóły, nie ponosi konsekwencji, nie boi się. Po prostu istnieje.

Ta dziewczyna, Milena Kozakiewicz, powiedziała w trakcie wywiadu, że po śmierci jej męża utraciła tożsamość. Czuła się całymi miesiącami, jakby była chora psychicznie. Wypierała wszystkie możliwe wspomnienia z nim związane. Nie dlatego, że go nie kochała dalej, ale dlatego, że te myśli ją paraliżowały. Nie widziała, kim jest naprawdę. Przecież to tylko miłość. Co to ma wspólnego z utratą tożsamości? Mówiła, że w ciągu dnia zajmowała się pracą do utraty tchu. Nocą zżerał ją strach. Dlaczego? Dlaczego wtedy weszłam w jej skórę? Wyobrażałam sobie, co ja bym zrobiła, gdybym utraciła Stasia. Nie znalazłam sensownej odpowiedzi.

Strach nie pozwala oddychać. Nie ma w nim niczego inspirującego.

Po czterech latach od tamtego zdarzenia pobraliśmy się ze Stasiem.

2. O kobietach, które kochają do utraty tchu i o mężczyznach, którym serca pulsują w rytmie Jarabe Tapatio.

Byłam dumna i wdzięczna za wszystko, co razem stworzyliśmy. W dniu ślubu obiecałam Stasiowi, że przez pierwsze pięć lat naszego małżeństwa będę z nim przy jego produkcjach filmowych, żeby mu pomóc. Stałam się panią od PR w firmie, którą stworzył. Projektowałam kostiumy do jego filmów, a w międzyczasie pracowałam w telewizji, prowadząc wywiady z gwiazdami show biznesu. W tej rodzinie wszystko kręciło wokół telewizji, seriali i spotkań biznesowych. I zawsze, za każdym razem, w jakimś momencie wydarzały się punkty zwrotne, które zarówno mojej babci, jak i mamie przewracały życie do góry nogami. Kosmos wtedy wariował, a one poddawały się tym wariacjom. Wciągał je w siebie ten wir, zmieniał kierunki, a one zmieniały decyzje o stylach życia, miejscach pracy, upodobania, wiarę – wszystko. Ulatywały z nich wtedy stare tendencje i wybierały nową tożsamość. Obie twierdziły potem, że radykalne zmiany na jakimś etapie są niezbędne. Miałam nadzieję, że w moim życiu będzie inaczej, że utrzymam to, co osiągnęłam i, że moja miłość będzie trwać wiecznie.

Gdyby każdy z nas miał trzy serca, kochalibyśmy całość – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Nie wiem, czym jest wiara. Nigdy nie musiałam wybierać żadnego Boga. Nie wiem, kim jest Śiwa, w którego wierzy babcia, ani kim jest Jezus, o którym tyle słyszałam. Mój tato do śmierci swoich rodziców wierzył w opatrzność Matki Boskiej jak większość Hiszpanów. Zbyt dużo stracił, żeby utrzymać tę wiarę.

Na świecie czci się około pięciu tysięcy Bogów. Tylko Twój jest prawdziwy.

Tak uważam.

Gotowałam brązowy ryż basmati na obiad tego dnia. Chciałam sobie zrobić przyjemność i dodałam owoce morza. Zapach przyciągnął do kuchni mojego męża. Wyglądał jak Richard Gere. Podeszłam do niego i włączyłam nasze ulubione tango Gotan Projekt „Santa Maria”. Ryż się przypalał, a my tańczyliśmy, nie zdając sobie sprawy, że spotykamy się po raz ostatni twarzą w twarz z taką namiętnością.

Hay milonga de amor

Hay temblor de gotan

Este tango es para vos

Tydzień później wylądowaliśmy w Meksyku, żeby zrobić dokrętki do nowego filmu Stasia. Od kiedy się poznaliśmy byliśmy w tym kraju trzy razy z różnych powodów. Spotykały nas tam zawsze dziwne przygody. Raz zostaliśmy nawet porwani i wypuszczeni tego samego dnia przez przybranego dziadka mojego taty (nie uwierzycie, bo ja też nie wierzyłam, ale był zwykłym gangsterem. Przybrany dziadek oczywiście).

Poznaliśmy tam polską aktorkę, która robiła karierę, grając w meksykańskich serialach. Przypomniała mi się Milena Kozakiewicz, ta z programu Ewy i jej historia. Tylko że ta historia była zupełnie inna.

Pierwszy raz nasz wzrok spotkał się na plaży. Rozkładałam koc, a Staś w tym czasie zdejmował z siebie wszystko, co miał. Leżała obok wpatrując się w jego nagi tors i uśmiechała się do niego. On odwzajemniał te spojrzenia, prężąc się i wyginając ciało w jej stronę. Stanęłam, opierając ręce na swoich biodrach, mówiąc po polsku.

- No i co się tak gapisz?

- Widziałam was wczoraj na planie – odpowiedziała w tym samym języku.- Cześć, jestem Ada – wstała i podała mi opaloną dłoń.

- Cześć – odburknęłam, ale słowo „przepraszam” nie mogło mi przejść przez gardło.

Staś w zasadzie nie powiedział nic, tylko skinął w jej kierunku głową i poszedł się kąpać. Zostałyśmy same. Rozmowa się nie kleiła, bo słyszałam już tysiące takich bajek; o tym, że się rozpadło małżeństwo. O tym, że świat i środowisko kogoś nie akceptuje i o tym, że w takich sytuacjach najlepiej zmienić swoje życie. Oczywiście przyjechała do Meksyku, bo taki znak dostała od swojego Boga. Ludzie bardzo lubią opowiadać o tym, ile musieli przejść, żeby dotrzeć do miejsca, w którym są. Sama to robię, więc nie zachwycam się cudzymi zwierzeniami. Traktuję już wszystko na zasadzie, że nic mnie nie może zdziwić, ani zaskoczyć. A jednak po tym pobycie w Meksyku stwierdziłam, że Bóg jednak istnieje, ale tylko po to, żeby nam rzucać kłody pod nogi, i żebyśmy potem mogli opowiadać właśnie takie rzeczy. Chwaląc się, jak dzielnie przez wszystko przechodziliśmy.