Architektura uległości – opowiadanie erotyczne - Catrina Curant - E-Book

Architektura uległości – opowiadanie erotyczne E-Book

Catrina Curant

0,0

  • Herausgeber: LUST
  • Kategorie: Erotik
  • Sprache: Polnisch
  • Veröffentlichungsjahr: 2023
Beschreibung

"Obracał kartonik w dłoni. Klamerki leżały na jego biurku, gdy je wyciągnął, zadzwoniły cichutko. Przyszły chwilę przed jego wyjściem z pracy, ona już wyszła, gdyby była w biurze, już by tam szedł. Rano zmiotła wszystko, wzięła sobie do serca jego uwagi, poprawiła całość projektu, a nawet zrobiła więcej: wywindowała go na taki pułap, że wątpił, czy sam umiał to zrobić. Przez to miał na nią jeszcze większą ochotę, kręciło go, że jest taka bystra i zdolna. I jak właśnie pokazała: niekonsekwentna w swoich decyzjach. Prowokowała go."On nie romansuje z kobietami, które u niego pracują. Ona za nic w świecie nie chce stracić pracy na rzecz romansu. Do tego on lubi, gdy jego partnerki są uległe, a ona – chociaż lubi ból i pragnie zniewolenia – do uległych nie należy. Czy uda im się wypracować kompromis? Czy Markowi spodoba się prezent, który mu wysłała i co ostatecznie dostają niegrzeczne dziewczynki? Karę, nagrodę, a może to i to? Romans biurowy z różnicą wieku w zimowym klimacie.-

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern

Seitenzahl: 33

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Catrina Curant

Architektura uległości – opowiadanie erotyczne

 

Lust

Architektura uległości – opowiadanie erotyczne

 

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

Copyright © 2023 Catrina Curant i LUST

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788727124704 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Od kilku dni lało, śnieg wymieszany z deszczem, termometry wskazywały cztery stopnie, ale przez wiatr i wilgoć odczuwalne zimno było dużo większe. Kobieta naciągnęła czapkę głęboko na uszy i westchnęła. To nie tak, że nie lubiła swojej pracy. Nawet więcej: uwielbiała to, co robi, czym się zajmuje, i wiedziała, że jest w tym świetna, a przynajmniej to właśnie powtarzała sobie przed lustrem dzisiaj rano. Było tylko jedno małe „ale” – jej szef, chociaż nie można było powiedzieć, że sam był mały. Marek Krajewski miał dobry metr dziewięćdziesiąt wzrostu, wysportowaną sylwetkę i wydawał się absolutnie wycofany. Przynajmniej tak słyszała, bo sama widziała go dotąd jakieś pięć razy i każdy z tych razy wywarł na niej inne wrażenie. Pierwszy ją zmroził, gdy weszła na rozmowę o pracę, zobaczyła mężczyznę, który tak bardzo wbijał się w jej kanon piękna, że wewnętrznie zadrżała i niemal straciła głos. Kolejny raz, gdy oprowadzał ją po swoim biurze architektonicznym, wydał się jej absolutnie zimny, zdystansowany i arogancki, dodatkowo trzymał dystans i na start zaznaczył, że w firmie nie obowiązują zachodnie mody na mówienie sobie po imieniu. Następne spotkanie było ciężkie, ona była wykończona po nieprzespanej nocy – zresztą na własne życzenie, on wybrał ten dzień, aby dowiedzieć się, jak jej się pracuje, nad czym konkretnie w tej chwili siedzi i jakie ma w związku z tym plany. Wiedziała, że wyszła na niekompetentną idiotkę, co tylko sprawiło, że gdy stanął w drzwiach jej biura trzy dni temu z informacją, że chciałby mieć gotowy projekt na piątek, zmroziło ją. Zresztą wydawało się, że ma to w oczach: mróz. Były błękitne, zimnobłękitne. Poczuła wtedy, jak przez ciało przechodzi jej dreszcz, poczuła strach, a co za tym szło – poczuła też podniecenie. Te dwa uczucia zawsze się u niej mieszały. To była jej tajemnica, mroczna i sprawiająca, że czuła skrępowanie. Strach, poniżenie czy ból– czy można z nich czerpać przyjemność? Wielokrotnie wyobrażała sobie siebie na klęczkach, ze związanymi nadgarstkami i mężczyznę, który uderza w jej nagie ciało, a potem popycha na podłogę, łapie za włosy i pieprzy tak, jakby była jego suką. Za każdym razem jej ciało rozpływało się w tej wizji, ona dochodziła z krzykiem, a potem… potem prowokowała go znów i znów. Chciała go drażnić, chciała, aby na twarzy pojawiały mu się emocje, i chciała, aby też krzyczał, aby krzyczał z ekstazy przez nią. Tamtego dnia, gdy tak na nią spojrzał, zadrżała, a w nocy, cóż, był gościem jej fantazji, co sprawiło, że w dzień starała się go unikać, przekonana, że gdyby tylko na nią spojrzał – wiedziałby.

Marek Krajewski. Przystojny skurwiel. Tak o nim mówiły dziewczyny w biurze, chłopaki nazywali go trochę ostrzej.

„Najgorsze – myślała Jagna, jadąc w taksówce – jest to, że nie można się przyczepić do niczego, jeżeli chodzi o jego sposób zarządzania”. Był uprzejmy w chłodny, zawodowy sposób. Był sprawiedliwy aż do bólu. Był też wymagający, potrafił odesłać projekt do poprawki dziesiątki razy, zanim uznał, że się nadaje lub że osoba, która go pisze, się nie nadaje. Firma płaciła dużo, były premie, były prowizje, ale były też zwolnienia. Teraz zaciskała dłonie na torbie od laptopa i zastanawiała się, czy wyjdzie obronną ręką ze spotkania. Pracowała od pół roku, jej umowa zależała bezpośrednio od tego, co stworzyła. Nie miała złudzeń: jeżeli jej projekt nie spodoba się szefowi, to będą ostatnie dwa tygodnie jej pracy.

Wysiadła z taksówki pół kilometra od biura, miasto ponownie rozryło połowę ulic, aby położyć kanalizację, więc wjazd bezpośrednio pod budynek, w którym pracowała, był niemożliwy, a droga w tym miejscu tak zakorkowana, że dłużej czekałaby w korku, niż szła. Kochała zimę, ten cudowny czas, gdy wszystko otula śnieg, gdy sklepy oświetlone są tysiącami kolorowych lampek, a w radiu lecą świąteczne kawałki. Tylko że to, co działo się od tygodnia na dworze, z zimą nie miało wspólnego nic. Było mokro i ciemno, zimno wciskało jej się pod płaszcz i oblepiało, a mimo to była spocona i czuła, że jest jej za gorąco. Stres robił swoje, zaciskał się na niej coraz mocniej. Prawie biegła, żałując, że nie wyszła wcześniej, ale w nocy kończyła jeszcze projekt, a potem przełożyła budzik, wmawiając sobie, że pół godziny snu więcej jest jej potrzebne. Cóż, jedno tak, drugie pół godziny było zwyczajną głupotą.

Mężczyzna spieszył się tak jak i ona, też był spóźniony, na dodatek poirytowany i zmęczony, bo znów pracował pół nocy. Nie zauważył drobnej kobiety, wpadł na nią, zachwiał się i zaklął.

– Boże, przepraszam. – Rzucił się, aby jej pomóc.