Hajdamacy - Taras Szewczenko - E-Book

Hajdamacy E-Book

Taras Szewczenko

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Hajdamacy” to poemat wydany w 1841 roku. Jego autorem jest Taras Szewczenko – ukraiński bohater i poeta narodowy, a także działacz polityczny. Zarówno w literaturze, jak i działalności politycznej podejmował tematykę niepodległości Ukrainy, za co został wtrącony do więzienia. Hajdamakami nazywano zbrojnych rabusiów szabrujących na Ukrainie. Jednak w odróżnieniu od zwykłych bandytów ucieleśniali społeczny protest ukraińskich chłopów przeciwko wyzyskowi panów.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2020

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Taras Szewczenko

Hajdamacy

Warszawa 2020

Świat stoi, a wszystko i mija, i ginie,

Lecz o tym, skąd idzie i kędy przepada –

I dureń, i mądry nie wiedzieć co gada...

Ten żyje, ów kona... Owo się rozwinie,

A tamto zwiędnieje, na wieki zwiędnieje –

I liście pożółkłe gdzieś wicher rozwieje.

A świat tak i będzie, taki sam wschód słońca,

I gwiazdy tak samo popłyną bez końca,

I ty, jak i zwykle, o mój białolicy!

Po niebios błękitach w noc jasną przelecisz,

Popatrzysz się w czyste zwierciadło krynicy

I w morze bez granic – i znowu zaświecisz,

Jak nad Babilonu wiszącym ogrodem,

Nad starą mogiłą i biednym jej rodem.

O wieczny mój! z tobą, sam nie wiem dlaczego,

Jak z bratem czy siostrą rozmawiam z ochotą

I dumkę ci śpiewam z natchnienia twojego...

Ach, radźże mi dzisiaj z tą krwawą tęsknotą!

Nie jestem samotny, nie jestem sierotą...

Mam dziatki – a nie wiem, co robić mam z nimi!

Grzech ukryć je w sobie – te duchy żyjące,

Bo może to braci pocieszy na ziemi,

Gdy ujrzą te słowa i łzy te palące,

Którymi pieśń moja płakała nad nimi...

O, nie! nie ukryję – wszak to duch żyjący!

Jak błękit niebieski bez granic widnieje,

Tak duch bez początku i śmierci istnieje...

Lecz gdzież to on będzie?... dźwięk przemijający!...

Ach! dajcież przynajmniej choć pamięć mi swoją,

Bo ciężką jest piersi bezsławna mogiła...

Kochała was ona, o kwiaty wy moje!

I dolę tę waszą opiewać lubiła...

Tymczasem do świtu zaśnijcie, me dzieci,

A ja wam Watażki poszukam po świecie.

 

*

 

Hajże, zuchy, Hajdamacy!

Świat wielki do woli,

Lećcie chłopcy, pohulajcie,

Poszukajcie doli.

Syny moje niedorosłe,

Nierozumne dzieci,

Kto was szczerze, sierot biednych,

Przygarnie na świecie?...

Syny moje! orły moje!

Ej, na Ukrainę!

Choć i licho tam się zdarzy,

Toć pośród rodziny.

Tam znajdziecie dusze szczere,

Zginąć wam nie dadzą;

A tu... a tu... ciężko, dziatki!

Kiedy w dom wprowadzą,

Powitają was ze śmiechem,

Ten już zwyczaj mają –

Wszyscy wielcy, drukowani,

Słońce nawet łają...

„Nie z tej strony – mówią – wschodzi,

I nie dobrze świeci,

Tak by – mówią – należało...”

Co tu robić, dzieci!

Trzeba słuchać, któż wie? może

Nie tak słońce wschodzi –

Toć piśmienni wyczytali...

Rozum dziwy płodzi!

A cóż na was rzekną oni?

O, znam waszę sławę!

„Niech, powiedzą, spoczywają

Póki ojciec wstanie

I rozpowie po naszemu

O tym tam hetmanie!

Co tam kiep ten wygaduje

Zmarłemi słowami –

I jakiegoś tam Jaremę

Prowadzi przed nami,

Odzianego w świtę szarą

I w łapcie łyczane...

Ej, na próżno widać w szkole

Łatano ci boki!

Po Kozactwie, po Hetmaństwie

Mogiły wysokie,

Nic się więcej nie zostało,

I te – rozkopane.

Próżna praca, panie bracie!

Jeśli chcesz mieć grosze

A w dodatku sławę próżną,

Śpiewaj nam Matroszę,

Lub Nataszę, radost’ naszę,

Sułtàn, parkét, szpory –

Ot gdzie sława!... a on śpiewa

Hraje synie more, –

I sam płacze, za nim szlocha

Siermiężna gromada...”

Prawda, prawda; mędrce moi

Dzięki – i to rada...

Kożuch ciepły, szkoda tylko,

Że nie na mnie szyty,

A rozumne słowo wasze

Łgarstwami podbite.

Wybaczajcie – dla słów takich

Uszu nie ma u mnie.

Nie zaproszę was do siebie!

Wy bardzo rozumni,

A ja dureń; wolę sobie

W kącie mojej chatki

Sam zaśpiewać i zapłakać,

Jak dziecię bez matki.

Oj, zaśpiewam... – igra morze,

Wichry powiewają,

Step czernieje i mogiły

Z wiatrem rozmawiają.

Oj, zaśpiewam... – rozwarły się

Mogiły wysokie,

Zaporoże aż po morze

Kryje step szeroki,

Atamani na bachmatach

Poprzed buńczukami

Przelatują... a porohy

Między sitowiami

Ryczą, jęczą – gniewają się,

Nucą coś strasznego;

Przysłucham się, rozżalę się,

Zapytam którego:

Czemu, starzy, smutni tacy?

– „Synu! zła godzina...

Dniepr się na nas gniewa czegoś,

Płacze Ukraina!...”

I ja płaczę... A tymczasem

Świetnymi pocztami

Występują atamani,

Setnicy z popami

I hetmani... każdy w złocie,

Chatki mej nie minie...

Weszli, kupią się koło mnie,

I o Ukrainie

Rozmawiają, wspominają:

Jak Sicz budowali,

Jak Kozacy na bajdakach

Porohy mijali,

Jak po morzu buszowali,

Grzali się w Skutarze –

I jak lulki zapaliwszy

W Polsce na pożarze,

Znów witali Ukrainę,

Jak bankietowali...

„Rżnij, kobzarzu, lej, szynkarzu!”

Kozacy hukali!

Dziad nalewa, nie poziewa,

Nie odpocznie, rwie się,

Kobzarz uciął, a Kozacy

Aż Chortyca gnie się...

Metelice i hopaki

Hurtem odcinają,

Kufle chodzą i przechodzą,

Tak i wysychają.

Hulaj, panie, nie w żupanie,

Wichrze pośród pola!

Graj, kobzarzu, lej, szynkarzu,

Póki wstanie dola,

W bok się wziąwszy, na przysiadki

Parobcy z dziadami:

„Ot tak, chłopcy, dobrze, dziatki!

Będziecie panami!”

Atamani wpośród uczty –

Niby jaka Rada –

Chodzą sobie, rozmawiają...

Wielmożna gromada

Nie wytrzyma – i tupnęła

Starymi nogami...

A ja patrzę, wpatruję się,

I śmieję się łzami.

Ach, śmieję się, patrzę, zalewam się łzami, –

Nie jestem sam jeden, jest z kim żyć na świecie;

Wśród domku mojego, jak w stepie gdzieś przecie,

Kozacy hulają, gaj szumi drzewami,

Mogiła śni dumki osnute żałobą,

I morze gra sine, topola powiewa,

Cichuteńko dziewczę Hrycia sobie śpiewa,

Nie jestem sam jeden, – jest żyć z kim do grobu.

Ot, gdzie dobro moje, grosze

I sława poczciwa;

A za radę dziękuję wam,

Bo rada zdradliwa.

Póki życia – poprzestanę

Na martwym tym słowie,