Hate/Love – zbiór opowiadań erotycznych o burzliwych relacjach  - Lisa Vild - E-Book

Hate/Love – zbiór opowiadań erotycznych o burzliwych relacjach  E-Book

Lisa Vild

0,0

  • Herausgeber: LUST
  • Kategorie: Erotik
  • Sprache: Polnisch
  • Veröffentlichungsjahr: 2024
Beschreibung

"Nachylił się i przez sekundę czułam jego oddech na moich wargach. Tak bardzo pragnęłam, by znów mnie pocałował. Zrozumiał. Wtuliłam się w jego dłoń, a on zaraz potem musnął moje usta. Delikatnie polizał językiem, by skosztować. Pozwoliłam mu na ten gest, czekając, co zrobi dalej. Pogłębił pocałunek, wsuwając język w głąb moich ust. Klęczałam przed nim, gdy nasze wargi szaleńczo się smakowały. Jak wygłodniałe i opuszczone. Głęboko penetrował moje podniebienie, co wywołało szaleńczą burzę w moich podbrzuszu. Odpowiadałam równie mocnymi pieszczotami. Chciałam go ponownie dla siebie. Doskonale sobie zdawałam sprawę, że to nasze ostatnie spotkanie. Wiedziałam, że następnego dnia już go nie będzie w moim życiu. Ale tej nocy marzyłam o tym, by go mieć." Rok czasu. Dla każdego to zupełnie inny wymiar. Dla jednych może minąć jak z bicza strzelił, a dla innych stanie się niewyobrażalną męczarnią, która będzie kojarzyć się z koszmarem. Dla bohaterki stanie się czasem oczekiwania, przepełnionym ambiwalentnymi emocjami. Planuje zemstę na mężczyźnie, z którym jest w namiętnej, ale toksycznej relacji. Czy zrealizuje swój plan? A może da się ponieść rosnącym uczuciom, które nie zawsze dobrze prowadzą? Czasem zdarza się tak, że zaczynamy pragnąć zupełnie nieodpowiedniej osoby. Na przykład kogoś, kogo szczerze nie znosimy, a relacja z nim prowadzi do konfliktów wewnętrznych oraz trudnych emocji i wyborów. Jak się z takiej sytuacji wyplątać? Czy to w ogóle możliwe? Bohaterki i bohaterowie zbioru mierzą się z żywiołem namiętności, jakiego dotąd nie znali. Czy wyjdą z tego starcia cało? W skład zbioru wchodzą następujące opowiadania z motywem enemies-to-lovers oraz lovers-to-enemies: Łowy Niebezpieczne uzależnienie Niemożliwość pożegnań Noc, którą zapamiętasz na zawsze Ranczo Parkingowy W imię zasad mafii 1: Aranżowane małżeństwo Robota do zrobienia Rozbrojony Samotnik Podaruj mi ten jeden wieczór

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Seitenzahl: 236

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Lisa Vild, Andrea Hansen, SheWolf, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Catrina Curant, Sonja Belmont, B. A. Feder, Alessandra Red

Hate/Love – zbiór opowiadań erotycznych o burzliwych relacjach

Tłumaczenie Emil Chłabko

Lust

Hate/Love – zbiór opowiadań erotycznych o burzliwych relacjach

 

Tłumaczenie Emil Chłabko

 

Tytuł oryginału Hate/Love - zbiór opowiadań erotycznych o burzliwych relacjach

 

Język oryginału szwedzki

 

Copyright ©2023, 2024 Lisa Vild, Andrea Hansen, SheWolf, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Catrina Curant, Sonja Belmont, B. A. Feder, Alessandra Red i LUST

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788727094526 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Łowy – walentynkowe opowiadanie erotyczne

Lilith stała przed dużym lustrem i podziwiała w nim swoje ciało obleczone czernią połyskującego lateksu. Obcisłe spodnie doskonale podkreślały jej pośladki i wcięcie w talii, a wiązany na sznureczki gorset uwydatniał i tak ponętny biust. Do tego miała czarne szpilki na niebotycznie wysokim obcasie, dzięki któremu była dobre dziesięć centymetrów wyższa. Ciemne włosy kręciły się jej zawadiacko we wszystkie strony, kończąc tuż przy granicy ucha. Uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Podeszła bliżej lustrzanej tafli i lekko rozchyliła wargi, patrząc na śnieżnobiałe, równe zęby. Jeszcze równe… Rozszerzyła powieki, błysnęła chłodem niebieskich oczu i przypatrywała się wysuwającym się z dziąseł zaostrzeniom. Dwa górne kły pojawiły się w tym samym momencie, a chwilę później dołączyły do nich dolne.

– Wiem, że jesteście głodne – rzuciła. – Jeszcze kilka godzin.

Zaśmiała się lekko i odwróciła w stronę ogromnego łóżka. Usiadła na jego brzegu i skupiła myśli, nie mogąc się doczekać wieczoru. Noc Serc zapowiadała się wspaniale, zresztą jak każdego roku. Ten poza Halloween jedyny, tak idealny czas na łowy… Całe jej nadmorskie miasteczko spowijały już romantyczne dekoracje. Wszędzie maskotki z mocno bijącymi sercami, czerwień i krwiste róże. Mnóstwo jedzenia. Posiłek spacerował po ustrojonych uliczkach, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że w zalewie czerwonych ozdób nie widać krwi. Można było kąsać do woli. Wsysać się, częstować, wysysać, gryźć, jeść. Noc Serc. Lilith czekała na nią co roku.

Jeszcze raz spojrzała w lustro, ciesząc się, że widzi w nim seksowną dwudziestodwulatkę, a nie liczącą kilkaset wieków przedstawicielkę rodu Mrocznych. W idealnym odbiciu specjalnego lustra, w którym w ogóle mogła się teraz widzieć, wyglądała doskonale. Miała ciało, któremu nie mógł się oprzeć żaden mężczyzna.

Lilith poczekała, aż zegar wybije dziewiętnastą, a potem ruszyła do miasta. Czas romantycznych kolacji we dwoje – czy mogła być lepsza pora?

Na zakręcie, tuż przed otwartą księgarnią ozdobioną czerwonymi balonami, dostrzegła wysokiego bruneta. Zwęziła powieki i posłała w jego kierunku wytrenowane, uwodzicielskie spojrzenie, którego wyjątkowa moc potrafiła zmienić najbardziej skrytą osobę w płonące pożądaniem zwierzę. Lil nie zamierzała pić dzisiaj jego krwi, ale bawił ją ten widok. W ułamku sekundy człowiek, na którego tak spojrzała, był gotów iść za nią wszędzie, odkrywając swoje najbardziej skrywane pragnienia. Najgorsze i najlepsze. Brunet przygryzł wargi, a w jego oczach zapłonął ogień. Pozwoliłby jej na wszystko, ale zgasiła go mrugnięciem powiek i poszła dalej.

Dziś miała ochotę na inną strawę. Dziś pożądała krwi kobiety. Nie tylko krwi. Chciała ją zdobyć, dotknąć, zniewolić, oczarować, a potem… zapłonąć, czując pod palcami buzujące napięcie, i dopiero gdy pulsująca na damskiej szyi żyłka byłaby już skrajnie nabrzmiała idącym prosto z serca ciśnieniem, skosztować. Wbić w nią swoje drżące od żądzy kły. Nasycić się.

Usiadła w zewnętrznym ogródku jednej z popularnych restauracji, ciesząc się tym, że nie czuje zimna ani chłodu. Zakochane pary otulone były kurtkami, płaszczami, a niektórzy mieli na sobie modne, wełniane swetry. Ona tego nie potrzebowała. Nic dziwnego, że co chwilę czyjeś spojrzenie padało na jej odsłonięte ramiona i gorset z wyzywającym dekoltem. Mogła uchodzić za wyjątkowo gorącą kobietę i rzeczywiście taka była, choć z innych powodów, niż mogliby przypuszczać.

Powoli i uważnie przenosiła wzrok na pojawiające się w okolicy kobiety. Te, które siedziały przy stolikach ze swoimi partnerami i partnerkami, i te, które wciąż jeszcze były same. Punkt, w którym siedziała, pozwalał jej na swobodną obserwację, zresztą korzystała z tego miejsca nie pierwszy raz.

Rzuciła okiem na deptak i nagle zatrzymała wzrok. Środkiem szła blondynka, która od razu przyciągnęła jej uwagę. Lilith zwęziła powieki, przypatrując się jej z zaciekawieniem. Smukła sylwetka, długie nogi okryte popielatymi jeansami i ponętne biodra. Pięć punktów w skali pięciostopniowej. Od razu pomyślała o jej pośladkach, ale na oko dziewiętnastoletnia kobieta szła przodem, więc Lil nie mogła jeszcze ich ocenić. Złocista bluzka z długim rękawem luźno zwisała jej nad spodniami, maskując niewielkie piersi. I te włosy. Jak słońce wdzierające się w nocną ciemność. W jej, Lilith, prywatną ciemność. Kosmyki aż do pasa, idealnie proste, tańczące przy każdym jej kroku. Wiedziała, że to ONA, zanim jeszcze dobrze przyjrzała się twarzy. Kobieta była oszałamiająca. I była jej kompletnym przeciwieństwem… Postanowiła od razu spojrzeć jej w oczy i obudzić wszelkie ukryte żądze, ale blondynka zwrócona była w innym kierunku. Przeszła obok restauracyjnego ogródka i chwilę później Lil zobaczyła jej pośladki. Wtedy zamarła.

Poczuła w skroniach gwałtowny puls, jakby spinały się w niej mięśnie, a w żyłach zaczęła nagle krążyć krew wszystkich osób, które smakowała na przestrzeni wieków. Zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, co się dzieje. Krągłe pośladki idącej deptakiem kobiety falowały na boki, a ocierające się o nie blond włosy wyglądały jak wahadło hipnotyzera. Wodziła wzrokiem za każdym ruchem jej bioder i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wstała z krzesła i ruszyła za nią ani dlaczego nie mogła oderwać oczu od tych bioder. Było w nich coś tak magnetyzującego, że nie mogła czekać. Miała wrażenie, że sunie deptakiem prosto za nią, chociaż wcale nie czuła stukotu własnych szpilek na brukowej kostce. Coś było nie tak i Lil odczuwała to każdym fragmentem swojego ciała, nie mogąc jednocześnie oprzeć się temu, co ją teraz ciągnęło.

Nawet nie zorientowała się, kiedy doszła do parku. Tu dekoracji świetlnych było mniej, ale doskonały wampirzy wzrok nie zgubił postaci blondynki, która wciąż szła dość daleko przed nią. Dostrzegła, jak kobieta siada na ławce, tuż przy miejskiej fontannie. Chciała skręcić, żeby nie wyjść wprost na nią, ale nie mogła. Kilka minut później stanęła tuż przed kobietą i patrząc jej prosto w oczy, zorientowała się, że nie może błysnąć chłodem swojego wzroku. Nie była w stanie jej tak zniewolić.

– Usiądziesz? – zapytała spokojnie kobieta.

– Co się dzieje? – spytała Lilith wbrew sobie, a potem usiadła, chociaż nie zamierzała.

– Jestem Elena – odparła blondynka. – Dla znajomych El.

Lilith uścisnęła jej wyciągniętą dłoń i poczuła chłód… znajomy chłód.

– Lil – rzuciła.

– El i Lil? – Blondynka uśmiechnęła się tak promiennie, że od wieków niebijące serce Lilith aż drgnęło. – Miło cię poznać.

Ciepły głos zdawał się nienaturalnie wibrować, ale Lilith nie była już w stanie odpowiedzieć. Czuła, jakby całe jej ciało znajdowało się zupełnie gdzie indziej. Kątem oka dostrzegła, jak Elena przysuwa się bliżej. Słodki zapach jej ciała zdominował przestrzeń wokół nich. Cała była spięta, a jednocześnie ogarniała ją coraz większa przyjemność. I chociaż normalnie w takiej sytuacji u Lilith od razu wysuwały się kły, tym razem jak zaklęte pozostały na swoim miejscu.

Dłoń blondynki znalazła się na jej kolanie i powoli sunęła w górę po czarnych, lateksowych spodniach. Zatrzymała się na wewnętrznej stronie jej ud, sprawiając, że Lilith poczuła pulsujące podniecenie. To nie tak miało wyglądać. Burzyła się w środku, ale nie była w stanie zaprotestować. Usta blondynki zbliżyły się do jej szyi i właśnie wtedy Lil poczuła, jak się rozchylają. Dokładnie tak samo, jak rozchylały się jej własne na moment przed ugryzieniem. Wielką siłą woli odwróciła się i spojrzała Elenie w oczy. Były zamglone, żądne krwi. Lil wiedziała, co to za spojrzenie. Znała je. Syknęła, widząc, że zęby kobiety nadal pozostają takie same. Jej kły również się nie wysunęły.

Elena próbowała ją ugryźć, ale nie mogła.

– Jesteś wampirem – szepnęła, a jej palce zacisnęły się na udzie Lilith.

I wtedy zniknęła, rozpływając się w powietrzu, a Lilith poczuła zapach słonego, morskiego powietrza wymieszany z wonią sosnowej żywicy. Zaciągnęła się nim mocno i zamknęła oczy. Jej powracająca pamięć nagle podsunęła wszystkie odpowiedzi, których potrzebowała. Z zakamarków głowy wynurzyły się obrazy. Ród Świetlistych. Wampiry, których w tym regionie nigdy nie było. Blond piękności paraliżujące ofiary ruchami bioder i falowaniem włosów. Równie nieśmiertelni, co jej własny ród Mrocznych. Dwie skrajności, które nie mogły się zagryźć i od lat toczyły walkę nie do wygrania. Elena zahipnotyzowała Lilith pierwsza, zanim ta druga zdążyła uwieść ją wzrokiem.

Lil otrząsnęła się i poczuła, że wraca do formy. Hipnoza mijała. Mocno zacisnęła pięści, czując, że to nie powinno było mieć miejsca. Okazała słabość. Oddała jej przewagę. Gorzej! Elena sama sobie tę przewagę wzięła.

– Cholera jasna – rzuciła, szybko wstając z ławki.

Odtworzyła w pamięci zapach, jaki Świetlista po sobie zostawiła. Słone, morskie powietrze. Sosnowa żywica.

– Znajdę cię – powiedziała do siebie z uśmiechem satysfakcji. – Sama wskażesz mi drogę.

Pozwoliła nozdrzom odkryć ślad tej mieszanki i nie zwlekając, ruszyła za nią. Ten wieczór miał należeć do niej i nikt nie mógł jej tego odebrać. Czuła, jak rośnie w niej złość. Chęć odwetu. Pokazania tamtej, że w obliczu mocy Lilith jest niczym.

Wiedziona wąską, ale jakże intensywną smużką zapachu dotarła na plażę. Daleko przed sobą, w zagłębieniu między wydmami dostrzegła postać, której szukała. W mgnieniu oka znalazła się przy niej, wymierzając jej siarczysty policzek.

– To moje miasto – warknęła. – Wyniesiesz się stąd jeszcze dziś!

Elena, zszokowana impetem uderzenia i obecnością Lilith, na moment znieruchomiała. Trwało to jednak tylko kilka sekund. Jej ramię uniosło się, a ręka wylądowała na policzku wampirzycy z taką siłą, że ta mało nie upadła. Wysunęła kły i rzuciła się na przeciwniczkę, przetaczając ją po piasku.

Walczyły zacięcie, chociaż obie już wiedziały, że nie mogą się ugryźć ani zabić, mogły tylko starać się różnymi metodami zyskać przewagę. Dwa rody mogły walczyć, pokonując przeciwnika, ale nie były w stanie go uśmiercić. Toczyły się obie po plaży, wymierzając sobie raz po raz kolejne uderzenia. W bok, w głowę, w klatkę piersiową, w twarz. Szarpały włosy i krzyczały. Dobre dziesięć minut żadna nie uzyskała przewagi i jednocześnie każda czuła ból. Narastający i nieustępliwy. Cios za ciosem sprawiały, że męczyły się coraz bardziej, ale żadna nie zamierzała ustąpić. To nie leżało w ich naturze.

Wreszcie Lilith udało się przewrócić Elenę na plecy i unieruchomić. Wykorzystała ten moment tak, jak umiała najlepiej. Jej chłodne, niebieskie oczy intensywnie błysnęły prosto w stronę spojrzenia leżącej pod nią kobiety. Sekundę później mięśnie Eleny się rozluźniły i przestała walczyć. W jej oczach pojawiła się żądza. Lilith poczuła natychmiastowy triumf. Przeszła do ataku. Ich usta gwałtownie się ze sobą połączyły, a intensywność tego pocałunku przeszyła je obie na wskroś. Poczuły go w głowie, na języku, w klatce piersiowej, podbrzuszu i wreszcie na końcówkach palców u stóp.

Lilith oderwała się na chwilę od przeciwniczki, przyglądając się jej rozpalonej twarzy i zanurzając w jej myślach, czując teraz wszystko to, czego tamta pragnęła. Arogancko uśmiechnęła się do tych myśli. Tym razem to ona miała przewagę.

– Wiem, czego pragniesz – wysyczała jej prosto w usta.

Tęczówki Eleny zwęziły się, a oddech spłycił jeszcze bardziej. Widać było, że walczy z pożądaniem. Po chwili jednak dała za wygraną i wznowiła pocałunek. Przygryzła język Lil, jednocześnie zaciskając mocno uda. Wsunęła język głębiej w jej usta, starając się zdominować przeciwniczkę, ale tamta się nagle odsunęła się i podparła na ramionach, patrząc z bliska na to niezwykłe, unieruchomione pod nią blond zjawisko. Sięgnęła palcami do złocistej bluzki Eleny i jednym szybkim ruchem ją rozerwała. El mocno wciągnęła w płuca powietrze i momentalnie zrobiła się wilgotna. Jej niewielkie, krągłe piersi schowane pod koronkowym stanikiem uniosły się, zapraszając Lil twardniejącym pod nim zarysem sutków.

– Tego, prawda? – spytała przekornie, dysząc jeszcze po walce i ciesząc się uzyskaną dzięki błyskowi oczu przewagą.

Teraz to Świetlista płonęła pożądaniem i nic nie mogła na to poradzić. Ten widok sprawiał jej niekwestionowaną przyjemność.

– Łamiesz zasady. Nasze rody mają się zwalczać, nie pieprzyć – wycedziła Elena, ale jej oczy i ciało mówiły coś zupełnie innego.

– To prawda. Ale ewidentnie pragniesz, żebym je złamała, prawda? – Uniosła koronkę stanika i położyła chłodną dłoń na piersi kobiety.

Elena przełknęła ślinę, a jej sutki zareagowały jeszcze mocniej.

– Bo mnie hipnotyzujesz – przyznała przez coraz mocniej zaciśnięte zęby.

Lilith lekko zacisnęła palce wokół jej sutka, pieszcząc go powoli.

– Jesteś pewna, że to nadal tylko hipnoza? – zapytała przeciągle.

Podobało jej się to, że obie wiedzą, że Elena ma świadomość tego, co właśnie się dzieje. To było w sile jej spojrzenia najlepsze. Robiła tylko to, czego chciała druga strona, nawet jeśli sama się sobie do tego nie przyznawała.

Pochyliła głowę nad piersiami Eleny i rozerwała zębami biustonosz. Westchnęła, widząc jej piersi zupełnie nagie. Pobudzone tak, że właściwie nie musiałaby już nic robić. Zwilżyła wargi i otoczyła nimi lewy sutek, wdzierając się jednocześnie nogą między uda Eleny. Rozchyliła je szeroko i zaczęła ssać sztywne do granic niemożliwości sutki. Świetlista płonęła przy każdym najmniejszym dotyku. Jej oczy zaszły mgłą, a usta łapczywie chwytały powietrze. Czuła, jak wargi Lil obejmują jej sutki, ssąc je mocno i intensywnie. Żadnych delikatnych ruchów. Żadnego zbędnego przedłużania. Tak, jak lubiła. Tak, jak nikomu nie mówiła, że lubi. Jęczała podniecona, a jej ciało prosiło o więcej.

Kiedy palce Lil znalazły się na jej wzgórku łonowym i zaczęły gładzić ją przez spodnie, wypchnęła biodra ku górze, pchana instynktem. W odpowiedzi brunetka z włosami do ucha lekko przygryzła jej sutek. Elena syknęła, ale ponownie uniosła biodra i znów poczuła zęby zaciskające się minimalnie w tym samym miejscu. Chciała więcej, a jej umysł nie zamierzał udawać, że jest inaczej.

Lilith szybkim ruchem rozpięła jej spodnie i zsunęła aż do końca, podkładając je następnie pod biodra blondynki, by nie leżała nagim ciałem na piasku. Przylgnęła do niej wciąż okryta swoim lateksowym ubraniem, przeciągając materiałem między udami kochanki. Były takie gorące. Kiedy Elena znów jęknęła, w głowie Lil wyświetlił się obraz tego, czego w tej chwili chciała. Szybkim ruchem przewróciła Świetlistą na brzuch i położyła się na jej plecach, mocno dociskając ją do piasku. Prawą ręką sięgnęła do koronkowych majtek i od razu wsunęła pod nie palce, dotykając gładkiej skóry pośladków. Elena szybko je zacisnęła, ocierając się o dłoń dominującej ją kobiety jak kotka w rui.

– Nie zamierzam na nie patrzeć – szepnęła Lil. – Już wiem, jak potrafisz nimi hipnotyzować – dodała, zaciskając na nich palce.

Przeciągnęła dłonią między pośladkami, a później szybko znalazła wilgotne wejście między jej nogami. El była całkowicie mokra. Dwa palce wsunęły się do środka. Szybko i zdecydowanie. Tylko raz. Elena jęknęła z rozkoszy i wypięła pośladki bardziej. Lekko rozsunęła uda, robiąc Lilith więcej miejsca.

– Csss… – Brunetka nachyliła się od jej ucha. – Przecież lubisz, jak jest ciasno i boli.

Elena jęknęła, wyginając się jeszcze mocniej. Pragnęła palców Lil tak bardzo, że gdyby mogła, sama by je objęła i sobie teraz włożyła. Nie musiała jednak czekać. Lilith robiła właśnie to, czego tak bardzo chciała. Jej palce wysuwały się z niej i ponownie zanurzały. Raz za razem. Szybko i głęboko. El przełożyła rękę w kierunku głowy, podkładając ją sobie pod policzek i ciężko łapała każdy oddech. Nagle Lilith cofnęła się i mocno przyciągnęła do siebie pośladki kochanki, sprawiając, że Elena musiała uklęknąć. Podparła się łokciami, wypinając się ku znajdującej się z tyłu kobiecie, która ewidentnie chciała mieć jeszcze lepszy widok i dostęp do ociekającej sokami cipki przeciwniczki. Tym razem Elena sama raz za razem nabijała się na jej palce, chcąc ich bardziej, mocniej i głębiej. W tej samej chwili poczuła, jak do wnętrza wsuwa jej się trzeci palec… i czwarty. Krzyknęła, przyjmując je w swoje wilgotne wnętrze. Naparła na nie jeszcze mocniej. Nagły impuls rozkoszy przeszedł ją tak intensywnie, że odrzuciła do tyłu głowę, a długie blond włosy rozsypały się jej po plecach. Lil natychmiast chwyciła je dłonią i zacisnęła, owijając wokół nadgarstka, i pociągnęła do siebie, wywołując w Elenie kolejny krzyk nietłumionej przyjemności. Poruszały się teraz jednym, doskonale zgranym rytmem, zupełnie jakby wcale nie zobaczyły się dziś po raz pierwszy, a kochankami były od lat. Lilith czytała w głowie El jak w otwartej księdze, robiąc dokładnie to, czego ta chciała, a jednocześnie sama realizowała swoje fantazje. Idealna uległość, idealna kochanka. Dwa skrajne rody.

Puściła na moment włosy Eleny i mocno przeciągnęła paznokciami po jej plecach. W tym momencie El gwałtownie spięła mięśnie wokół penetrujących ją palców, krzyknęła przeciągle i zastygła, jęcząc z rozkoszy. Lilith nawet nie drgnęła. Nie wyszła z niej, nie zmieniła pozycji, czekała. Kiedy chwilę później Świetlista opadła na piasek, dysząc ciężko i nie mogąc złapać oddechu, położyła się na niej i mocno pocałowała w szyję. Marzyła o tym, żeby ją teraz ugryźć, ale nie było to możliwe. Kły wampirów nie rosną w kontakcie z ciałem innych wampirów. Zacisnęła więc tylko wargi i zassała skórę, zostawiając na jej szyi mocny ślad. Przynajmniej tak mogła ją na chwilę naznaczyć.

Leżały tak, nie ruszając się, przez dobrych kilkanaście minut. Oddech Eleny uspokajał się powoli, a Lilith całowała jej skórę, starając się nie patrzeć na pośladki. Wiedziała już, że są piękne, ale wiedziała też, jakie niosą za sobą zagrożenie. Gładziła je dłonią, zaciskała na nich palce. Wreszcie uniosła rękę i wymierzyła El delikatnego klapsa.

– Masz świetny tyłek – powiedziała niskim głosem.

– Wiem. – Elena zaśmiała się cicho. – I wiem, że się go boisz.

Lilith odgarnęła na bok jej długie, jasne włosy i przechyliła głowę tak, żeby spojrzeć tej drugiej w oczy.

– Wykorzystujesz go do hipnotyzowania karmy, podobnie jak ja błysk w oczach, prawda?

– Wiesz, że tak. – Mrugnęła do niej okiem. – Już to sprawdziłaś.

– Tak – odparła. – Ale nigdy dotąd nie rozmawiałam z żadną Świetlistą. Jestem ciekawa.

– I niebezpieczna – dodała El.

– Nie mniej niż ty – przyznała Lilith. – Zwabiasz tylko dla jedzenia czy również dla przyjemności?

– A to nie to samo?

Lil znów klepnęła ją w pośladek, tym razem wbijając w niego mocniej swoje paznokcie.

– O takiej przyjemności mówię… – wyjaśniła, przeciągając mokry palec po rowku między pośladkami.

– A… o tym. – Elena parsknęła i zacisnęła mięśnie tak, że na moment unieruchomiła palec Lil.

– Mhmm.

– Tak, czasem również w tym celu – odpowiedziała po chwili.

Rozluźniła mięśnie, uwalniając palec leżącej za nią kobiety. Lilith zsunęła się z niej i położyła obok. Chwilę patrzyła w duże oczy Eleny, zastanawiając się nad czymś.

– Chcesz sprawdzić? – El przekręciła się i podparła na łokciu.

– Co?

– Jak to robię.

– Już poczułam, w parku… kiedy nie mogłam się poruszyć.

– To było tylko preludium. – El uniosła kąciki ust.

– Też widzisz ukryte pragnienia? – spytała, bacznie się jej przyglądając.

– Nie.

– Więc?

– Dotykam tak, jak lubię dotykać – odparła Elena.

Lilith wiedziała, że hipnotyzująca moc jej spojrzenia przestała już działać, ale nadal podobało jej się towarzystwo El. Intrygowała ją. Nawet bardzo.

– Jak zatem lubisz dotykać?

– Przekonaj się sama. – Oczy Świetlistej zwęziły się i pojawiło się w nich coś łobuzerskiego.

– Ryzykujesz teraz.

– Niby jak? – zdziwiła się El. – To ty możesz zaryzykować. Wystarczy, że wstanę, ubiorę się, a ty spojrzysz na moje pośladki. To zajmie moment.

Nie czekając na odpowiedź, podniosła się z piasku i sięgnęła po rozerwaną, złocistą bluzkę i stanik. Dotyk jej dłoni wystarczył, by ubrania znów stały się całością. Odrobina przydatnej magii. Elena stanęła przodem do leżącej na piasku Lil i ubrała się, patrząc na jej krótkie, kręcone włosy. W tych ciemnych ubraniach i fryzurze wyglądała zupełnie inaczej niż ona. Jak nocny wamp. Kusicielski i prowokujący. Zły.

– Moje pragnienia już znasz – powiedziała. – Teraz możesz sprawdzić, jak się poczujesz z drugiej strony. Pod moimi palcami.

Lil pomyślała, że El jest wyjątkowo pewna siebie i śmiała jak na wiek, na jaki w tym ciele wyglądała. Cóż, obie wiedziały, że to tylko zasłona i pozory. Bezpieczna bariera, która pozwala im żyć wśród ludzi jakby nigdy nic.

Elena patrzyła na nią przez długi moment, czekając na odpowiedź, ale jej nie dostała.

– Odwrócę się teraz – odezwała się wreszcie. – Sama zdecyduj.

Niebezpieczne uzależnienie – opowiadanie dark erotic

Ciemność. Bezduszna, gęsta, oblepiająca. Obrzydliwsza od najgorszego horroru. Przerażająca i paraliżująca.

Utknęłam w ciasnej studni. Pod stopami czułam wilgoć, która powoli przenikała do samych kości. Odgłosy nocy wprawiały w ruch całe moje ciało – podskakiwałam na każdy, nawet najbardziej subtelny szmer. Poruszałam się po omacku, co chwila odbijając się od obślizgłych cegieł. W takim miejscu każdy nabawiłby się klaustrofobii. W końcu zdołałam chwycić za linę – drogę do wyjścia – ale nagle wyślizgnęła mi się z rąk, a jej szorstka powierzchnia rozerwała moją skórę. Krzyknęłam. Łzy zalały mi oczy, a krew dłonie. Miałam déjà vu. Już kiedyś tutaj byłam, prawda?

Nie wyjdę stąd. Nie wyjdę stąd. Nie wyjdę stąd.

Zaczęłam wołać na pomoc, ale odpowiedziało mi jedynie cyniczne pohukiwanie sowy. Studnia znajdowała się na odludziu pośrodku lasu – byłam tego pewna. Dookoła nie było żywej duszy. Tylko ja i nicość.

Opadłam na kolana. Brudna, cuchnąca woda obmyła moje łydki. Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Nic nie miało już znaczenia. Wiedziałam, że wkrótce nawiedzi mnie kostucha. Umrę właśnie tutaj. Sama i zapomniana. Z całej siły pociągnęłam się za włosy, tak aby poczuć ból, tak aby poczuć, że jeszcze żyję, chociaż przez tę jedną niepewną sekundę.

Nagle coś energicznie mną wstrząsnęło. Przez filtr lęku zdołał się przebić władczy, męski głos, który tak uwielbiałam:

– Elena!

Z trudem uchyliłam sklejone przez łzy powieki.

– Eleno, obudź się!

Kiedy dostrzegłam nad sobą groźną twarz Ottavia, odetchnęłam, mimo iż to on był powodem wszystkich moich koszmarów. Zaczęły się, gdy lepiej go poznałam i pojęłam, z kim tak naprawdę mam do czynienia.

Automatycznie przejechałam palcami po jego mocno zbudowanej szczęce. Był moim zbawieniem, ale również czyśćcem. Moją obsesją i skazą na chorym umyśle.

To tylko zły sen… Kolejny… Jestem bezpieczna… Przy nim nic mi nie grozi… Nie skrzywdzi mnie…

Nieprzytomnie rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w łóżku, w naszej sypialni. Leżałam na plecach, a on opierał się na rękach, wisząc nade mną. Miałam stąd doskonały widok na jego wyćwiczoną, poznaczoną szramami pierś. Niektóre z tych śladów zostawiły moje paznokcie. Obróciłam głowę. Za oknem było ciemno, niebo rozświetlał jedynie cienki księżyc.

– Spójrz na mnie, ruda – rozkazał.

Z powrotem popatrzyłam mu w oczy. Bezlitosne, ciemne tęczówki, w których niegdyś przepadłam.

– Hmm…? – mruknęłam.

Poczułam, jak jego twardy penis wbija mi się w udo. Smutek i strach właśnie tak działały na Ottavia. Podniecały go i dobrze o tym wiedziałam, bo nigdy tego nie ukrywał. Co więcej, ja również to lubiłam. Uwielbiałam, gdy wywoływał we mnie na tyle silne emocje, że zbliżałam się do granic wytrzymałości, a z gardła uciekał mi oddech.

Ottavio – moja przeklęta miłość. Mój kat, moje diabelskie uzależnienie. Morfina nie dorastała mu do pięt.

*

Poznałam go rok wcześniej w klubie, do którego zabrała mnie przyjaciółka. Pamiętam, że nie chciałam tam wtedy iść, bo impreza odbywała się w najniebezpieczniejszej dzielnicy Neapolu – Scampii. Unikałam takich lokalizacji. Starałam się nie pakować w tarapaty, a Scampia była miejscem pełnym przemocy, narkotyków i ryzyka, które czyhało na każdym kroku. Rządziła nią mafia oraz pomniejsze gangi, dlatego nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczał się tam bez wyraźnego powodu… bądź przymusu. Moja przyjaciółka była jednak fanką adrenaliny, a że obawiałam się, iż poszłaby na dyskotekę sama, ugięłam się i postanowiłam jej towarzyszyć. Nie sądziłam wówczas, że ta z pozoru niewinna eskapada zaważy na całym moim życiu.

Tańczyłam wraz z Amalią na środku parkietu, gdy Ottavio mnie zauważył. Podszedł do mnie tak, jak sęp zbliża się do swojego posiłku. Zdołałam jedynie przełknąć ślinę, zanim wziął mnie w ramiona. Spędziłam z nim cały wieczór i tak już zostało.

Ujął mnie swoją stanowczością i wyglądem złego chłopca. Później obezwładnił mnie czułością, którą potrafił okazywać. Odmęty jego uroku błyskawicznie mnie pochłonęły i pozwoliłam, aby mnie posiadł – w każdym tego słowa znaczeniu. Należałam do niego i żadne z nas nie miało w tej kwestii najmniejszych wątpliwości. Gdybym odeszła, znalazłby mnie. Gdybym próbowała go zdradzić, straciłabym życie. Ottavio był niebezpieczny.

Kiedy pierwszy raz wrócił w nocy cały we krwi, przeraziłam się i rozpłakałam. Gdy w takim samym stanie pojawił się po raz drugi, byłam wściekła i wybuchłam, ale szybko tego pożałowałam. Z czasem zrozumiałam, że zajmował się czymś bardzo niebezpiecznym, ale nie uzyskałam odpowiedzi na trapiące mnie pytania. W końcu niedopowiedzenia na stałe zagościły w naszym życiu, a ja przymykałam na nie oko. Przywykłam do opatrywania ran Ottavia, tak samo, jak przywykłam do nieporuszania niewygodnych tematów, które zawsze ucinał.

Czy kiedyś odważyłam się poruszyć kwestię branży, w której pracował? Raz, ale gdy złapał mnie za ręce, którymi okładałam jego tors, a później wziął mnie tak mocno, że jeszcze przez kilka następnych dni czułam go w sobie, zrozumiałam, że nie mogę liczyć na szczerość. Przestałam więc wypytywać, zwłaszcza po jego zapewnieniach o moim bezpieczeństwie. Tyle że ostatecznie pojęłam, iż nie bałam się o siebie, a o niego. Panikowałam na samą myśl, że mógłby do mnie nie wrócić. Przecież coś mogło mu się stać, prawda?

Przez wiele miesięcy stawałam się zatem Scarlett O’Harą i powtarzałam sobie: pomyślę o tym jutro. Weszło mi to w nawyk. W końcu jutro też jest dzień. Nie byłam pewna, dlaczego tak postępuję. Może chodziło o miłość, a może o toksyczną potrzebę bycia czyjąś własnością? Mężczyzna taki jak Ottavio z pewnością nie był zwykłym partnerem, ale właśnie to czyniło go tak ekscytującym. Przy nim wszystko inne było wyblakłe i nijakie.

Nie byłam głupia. Przeczuwałam, że Ottavio jest członkiem mafii. Nie wiedziałam tylko, jakie stanowisko piastował. Nie miałam się jednak o tym przekonać, ponieważ trzymał mnie z daleka od swojego świata.

– Ruda – mruknął, czym sprowadził mnie na ziemię. – Co ci się śniło?

Westchnęłam, powoli pobudzana przez jego dłoń, która zawędrowała pod moją koszulkę.

– To, co zawsze. Studnia bez wyjścia – odparłam wprost. Nauczyłam się, że Ottavia nie da się oszukać.

Złapał moją nagą pierś i ścisnął, wywołując drżenie w moim podbrzuszu. Natychmiast zrobiłam się wilgotna. Właśnie tak na niego reagowałam. To, co robił z moim umysłem, było niczym w porównaniu z tym, co wyprawiał z moim ciałem.

– Wiesz, że to się nigdy nie wydarzy, prawda? – Dotkliwie uszczypnął mnie w sutek, aż się szarpnęłam, ale uniemożliwiał mi ucieczkę, naciskając całym sobą. – Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.

Przytaknęłam, delikatnie kiwając głową.

– Sam też muszę przestać… – dodał po minucie, znacznie ciszej, jakby coś sobie przyrzekał.

Zmarszczyłam brwi i otworzyłam usta, aby dopytać, co ma na myśli, ale zamknął mi je delikatnym pocałunkiem. Wiedziałam jedno – przy nim byłam bezpieczna. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, spaliłby cały Neapol, gdyby to oznaczało, że mógłby mnie uratować. W rzeczywistości to właśnie związek z nim był dla mnie czarnym lądem, bo odcinał mnie od normalności. Przez Ottavia zniszczyłam sobie relację z jedyną rodziną, jaką miałam – własnym ojcem. Moi znajomi również nie akceptowali naszej więzi. Twierdzili, że Ottavio mnie zmienił, bynajmniej nie na lepsze. Tylko czy rzeczywiście? Wewnętrznie od zawsze byłam zepsuta, ale dopiero w obecności Ottavia mogłam ujawnić tę część swojej osobowości.

Ludzie szeptali, że Ottavio to kryminalista. W głębi duszy się z tym zgadzałam, ale nie umiałam z nas zrezygnować. Nie umiałam zrezygnować z niego, zwłaszcza gdy mówił, że mnie kocha i że jestem jego upragnioną, długo wyczekiwaną przystanią.

– Musimy porozmawiać, ale najpierw przegnamy z twojej główki te parszywe obrazy – mruknął i uśmiechnął się piekielnie, a ja niemal eksplodowałam na samą myśl o rozkoszy, której wkrótce miałam doświadczyć. – Uklęknij.

Zszedł ze mnie i wstał, więc od razu przyjęłam odpowiednią pozycję. Jednym ruchem pozbył się mojej koszulki, a później swoich bokserek. Jego nabrzmiały fiut dumnie się przed nim naprężył.

Ottavia podniecała moja uległość. Dominował zresztą nie tylko w łóżku. Chwilami odnosiłam wrażenie, że tak mocno zagnieździł się w moim sercu, iż sterował również moimi myślami.

Podszedł do łóżka i złapał mnie za włosy. Oblałam się ognistym rumieńcem. Kochałam jego stanowczość.

– Wiesz, co robić, ruda.

Natychmiast rozchyliłam wargi, ale to było niewystarczające. Przytrzymał moją głowę i wbił się w moje usta tak agresywnie, że od razu się zakrztusiłam, bo uderzył w moje gardło.

– Głębiej, ruda. Wiem, że potrafisz – wycedził i palcem odchylił do dołu moją brodę.

Rozluźniłam mięśnie i przyjęłam go na tyle, na ile umiałam. Z cipki pociekła mi wilgoć. Pieprzył się z moimi ustami, a ja nie oponowałam, bo wiedziałam, że później mi się odwdzięczy. Zaczęłam poruszać biodrami, chcąc znaleźć ulgę dla potrzeby, która skumulowała się pomiędzy moimi nogami. Pchnięcia Ottavia stały się coraz intensywniejsze. Przejechałam językiem po całej długości penisa, na co syknął i wyszedł z moich ust.

– Żebyś siebie widziała… – powiedział z błyskiem w oku i otarł moją mokrą twarz. – Jesteś pierdoloną boginią.

– Proszę… – szepnęłam.

W tej chwili popatrzył na mnie tak, jak nigdy wcześniej. Z miłością, ale i bólem, który odbił się wyraźnie w jego źrenicach. Wahał się przez chwilę, ale zaraz powrócił znajomy Ottavio. Rzucił mnie na łóżko i wbił mi twarz w materac.

– Chcesz, żebym cię zerżnął tak, jak zawsze? – wymruczał tuż przy moim uchu.

– Boże… Tak…

Wszedł we mnie bez ostrzeżenia, zaciskając palce na moich biodrach, które nieco uniósł. Byłam wypięta w jego stronę w taki sposób, że wsuwał się niesamowicie głęboko. Zaciskałam się na nim, paznokciami drapiąc po pościeli. Łkałam, rzucałam się i wyrywałam. Bolało, ale ten ból był niesamowicie przyjemny. Nie chciałam go i pragnęłam jednocześnie ponad wszystko inne. A Ottavio to doskonale wyczuwał: był bezwzględny i złapał za moje ramiona, przez co jego ruchy stały się jeszcze bardziej przenikliwe. W pewnym momencie przyspieszył i opadł na mnie, opierając się całym swoim ciężarem o moje plecy. Żar, który od niego bił, przeszedł na mnie. Położył mi dłoń na szyi, ale kiedy krzyknęłam, zakrył mi nią usta.

– Nie krzycz, kochanie – wydyszał. – I tak nikt cię nie usłyszy.

Jęknęłam w jego rękę, podniecona do granic nieprzyzwoitości. Kręciło mi się w głowie od nadmiaru doznań. Brakowało mi tchu, a gdy zbliżyłam się do krawędzi, niemal zemdlałam, ale Ottavio jeszcze ze mną nie skończył. Doskonale wiedział, kiedy przerwać, tak aby wydłużyć moją narkotyczną rozkosz. Kochałam go za to. Nie mówił tego wprost, ale najważniejsze były moje potrzeby. Chciał, żebym postradała zmysły.

Wycofał się i ustawił fiuta tuż nad moją cipką. Zadrżałam. Uderzył mnie w pupę, a po chwili dotarł do mnie dźwięk pstryknięcia zakrętki. Dobrze go znałam. Po sekundzie poczułam jego wilgotne od lubrykantu palce, które lawirowały wokół mojej drugiej, znacznie ciaśniejszej dziurki.

– Wiesz, że to zaboli, prawda? – spytał cicho z lekkim śmiechem.

– T-tak – zdołałam wydusić.

Czekałam na ten ból, bo już dawno mnie usidlił. Szalałam za nim, tak jak szalałam za Ottaviem, który mi go zadawał.

Nagle z całej siły wepchnął się pomiędzy moje pośladki. Jedyne, co wydostało się z moich ust, to żałosny skowyt. Dobry Boże, to było niesamowicie uczucie. Drażniące i kojące jednocześnie. Niemal doszłam, ale Ottavio w porę zawrócił i zaraz ponownie mnie zaatakował. Kiedy łzy popłynęły mi po policzkach, przyspieszył. Pchnął jeszcze kilka razy i włożył palce do mojej cipki, przez co zadygotałam, ale dzielnie trzymałam się na kolanach.

Podwójna penetracja to było coś, o czym kiedyś marzyłam, ale żaden inny partner mi tego nie ofiarował. Ottavio natomiast rozumiał mnie bez słów i szybko odkrył, że to spełnienie moich najmroczniejszych fantazji.

– Rozluźnij się, ruda – sapnął i naparł na mnie jeszcze bardziej.

Obijał się o moją pupę, najprawdopodobniej zostawiając na niej różowe ślady.

Namiętność i pasja, z jaką się pieprzyliśmy, poraziłyby każdego szarego człowieka, ale my nie byliśmy przeciętnymi ludźmi. Byliśmy spragnionymi siebie bestiami.

Coraz szybciej się we mnie wdzierał, zręcznymi dłońmi stymulując moją łechtaczkę. Byłam obolała, ale nawałnica wrażeń łagodziła wszelkie trudne doznania. To wszystko było tego warte. Nigdy tak bardzo jak w takich momentach nie czułam, że żyję. Oddech uwiązł mi w gardle, gdy Ottavio się nachylił i ugryzł moją szyję. Jęknęłam i jeszcze bardziej wystawiłam się w jego kierunku. Niski pomruk to było ostatnie, co usłyszałam, zanim osiągnęłam tak intensywny orgazm, że przy nim lawina była niewinną zabawą. Krzyknęłam jego imię dokładnie w momencie, w którym wyjął ze mnie penisa. Ciepłe nasienie wytrysnęło na moje zmęczone plecy. Z namaszczeniem rozsmarował je na mojej skórze, zanim oboje, spoceni, opadliśmy z sił. Zamknęłam oczy i starałam się wyrównać rytm uderzeń rozszalałego serca. W dalszym ciągu pulsowałam między nogami.

Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym odpłynęłam w ramionach ukochanego.

*

Gdy się obudziłam, w mieszkaniu było przeraźliwie cicho. Dotknęłam poduszki po drugiej stronie łóżka, szukając mojego mężczyzny, ale nadziałam się na pustkę. Podniosłam się na drżących ramionach. Wciąż buzowała we mnie adrenalina po naszym dzikim zbliżeniu.

– Ottavio! – zawołałam, ale mi nie odpowiedział.

Z trudem wstałam z materaca i narzuciłam na ramiona cienki sweter, po czym przeszłam do salonu. Żałowałam, że to zrobiłam, bo to, co tam zastałam, z marszu zmiażdżyło moje serce.

Ottavio pakował walizkę. Nie myśląc wiele, podbiegłam do niego i szarpnęłam go za potężny biceps.

– Co ty robisz?! Co się dzieje?! – spytałam spanikowana.

Odwrócił się do mnie ze srogą miną i unieruchomił moje nadgarstki.

– Ruda, posłuchaj… – Westchnął. – Muszę zniknąć na jakiś czas. Miałem ci to wcześniej powiedzieć, ale nie wiedziałem, jak ci to przekazać.

Zamarłam. Nie uwierzyłam w ani jedno jego słowo. Być może dalej śniłam? Czy to mój koszmar tak potwornie eskalował?

– Co ty w ogóle mówisz? – wymamrotałam.

– Wyjeżdżam. Nie wiem, na jak długo, ale obawiam się, że przez jakiś czas mnie nie będzie. Mam pewne interesy do załatwienia, a gwarantuję ci, że to nie są przyjemne sprawy.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak mógł tak beznamiętnie mi to oznajmiać?

Pokręciłam głową.

– Dobrze, rozumiem, ale weź mnie ze sobą. Nie będę ci przeszkadzać w… – Zawahałam się i zagryzłam usta. – W pracy – dokończyłam.

Zmarszczył brwi i przyciągnął mnie do siebie. Przycisnął ciepłe wargi do mojego czoła. Zabolało, bo to oznaczało pożegnanie.

– Nie mogę cię ze sobą zabrać, ruda. To zbyt niebezpieczne – wyszeptał. – To dla twojego dobra. Wrócę, jeśli uznam, że tamci już nam nie zagrażają.

Oparłam rozdygotane palce o jego tors. Zrozumiałam, że to nie były żarty. On naprawdę zamierzał mnie zostawić.

– Jeśli ? Kiedy wrócisz? Za tydzień? Miesiąc? Dwa lata? – wypaliłam. – Nie zgadzam się na to. W tym związku chyba też mam coś do powiedzenia, prawda? Nie podejmuj decyzji za mnie. Jestem z tobą, bo tego chcę. Wiedziałam, na co się piszę! Zdaję sobie sprawę, że coś może się nam przydarzyć.

Odsunął się i uniósł mój podbródek.

– Nie masz pojęcia, z kim zadarłem. Nie mogę cię dłużej na to narażać. – Na chwilę przerwał. – Dziś to zrozumiałem. Za dużo dla mnie znaczysz… Ale wiem, że sobie poradzisz. Zadzwonię, jak będę na miejscu – oznajmił, po czym zacisnął zęby i odwrócił się w kierunku drzwi. Chciał wyjść. Zniknąć.

Do tej chwili ufałam mu na tyle, żeby podarować mu całą siebie. Ufałam mu na tyle, żeby wywrócić swoje życie do góry nogami. Byłam oddana, potulna i kochałam go bardziej, niż w ogóle powinno się kochać drugiego człowieka. W tym jednak momencie moje zaufanie wyparowało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czułam to i zrozumiałam, że on do mnie nie wróci. Wezbrały we mnie wściekłość i bezsilność, że podjął tę decyzję za nas. Jeśli ja nie mogłam go mieć, to świat również. Ottavio należał do mnie, a ja do niego.

Wyszarpnęłam więc glocka zza paska jego spodni i odbezpieczyłam pistolet. Odskoczyłam i wycelowałam lufę prosto w serce, które miało być przeznaczone dla mnie. Okłamał mnie. Chciał mi je odebrać.

Kłamca!

Gdy zorientował się, co zrobiłam, nie zwlekał, tylko próbował przejąć broń, ale nie uczynił tego wystarczająco szybko.

– Ruda… – Zaczął się zbliżać, rozważnie stawiając kroki. – Kochanie…

Nie dokończył, bo pociągnęłam za spust.

Niemożliwość pożegnań – opowiadanie dark erotic

Wrzesień jest moim ulubionym miesiącem. Kończy się upalne lato z upiornymi temperaturami trudnymi do zniesienia. We wrześniu pogoda łagodnieje, daje wytchnienie od swojej gwałtowności i zmienności. Pozwala dostrzec zmianę w kolorach i zapachu, wieczorami oddychać chłodniejszym powietrzem. Dzieci wracają do szkół i stałego rytmu dnia, a dorośli zapominają o minionych wakacjach i rzucają się ponownie w pęd codzienności. Niemal każdy z nas pamięta wydarzenie z jedenastego września, które miało wpływ na historię świata. Dla mnie jednak ta data ma inny wymiar i zupełnie inną symbolikę. Oraz historię. Tego dnia utraciłam i odzyskałam siebie. Spełniłam swoje marzenie, które w rezultacie stało się przekleństwem. Spotkałam się ze swoim zatraceniem, a ono ziściło się w męskich ramionach. Człowieka, który ulepił mnie pod swoje potrzeby, a ja brnęłam w to jak ćma do światła, bez żadnej asekuracji. Poddałam się własnej broni, która miała mnie uchronić. W efekcie rzuciłam się w tę relację cała, nie pozostawiając sobie przestrzeni na żaden manewr. Pozwoliłam, by fascynacja pochłonęła rozsądek, racjonalizm. Dla jednej nocy zaryzykowałam wszystko.

*

– Oni się spotykają już jakiś czas, z tego, co wiem, to całkiem dobrze im się układa – powiedział Mikołaj, dopijając swoje piwo.

– Nie miałam pojęcia, że oni w ogóle są razem! – Byłam autentycznie zaskoczona. – Okazuje się, że świat jest bardzo mały – dodałam.