Komnaty wyobraźni - Ewa Prochal - E-Book

Komnaty wyobraźni E-Book

Ewa Prochal

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Opowiadania-horrory. Nie wiadomo, skąd bierze się w ludziach dziwna moc albo czy wypadek samochodowy to napewno zbieg okoliczności? Może ktoś planuje takie zbiegi okoliczności? We śnie można się spotkać na małym przyjęciu, w którym biorą udział nasi ulubieni bohaterowie przeczytanych książek. Wszyscy w jednym miejscu. Ciekawe połączenie osobowości, kultur i czasów. A gospodarzem w mrocznej gospodzie jest dziwny, gadający kot, Behemot. "Opowiadanie o prawdziwym człowieku" nie jest horrorem sensu stricte, jest horrorem dla bohatera, który nagle musi objawić światu swoją inność. A nie jest to łatwe w świecie narzuconych wszystkim standardów moralnych. Każde z tych opowiadań kończy sie happy endem dla bohatera, nawet jeśli nie jest to szczęśliwe zakończenie według nas.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Komnaty wyobraźni

Ewa Prochal

Copyrights to:

Wirtualne Wydawnictwo „Goneta” Aneta Gonera

www.goneta.net

ul. Archiwalna 9 m 45

02-103 Warszawa

Korekta: Karolina Kaźmierska

[email protected]

 

 

 

Okładka: Katarzyna Jackiewicz

[email protected]

 

 

 

Redakcja: Aneta Gonera

[email protected]

 

 

 

 

ISBN: 978-83-63783-96-9

 

 

 

Wydanie 1

 

 

 

 

Warszawa, 10 sierpnia 2015

 

Tekst w całości ani we fragmentach nie może być powielany ani rozpowszechniany za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, w tym również nie może być umieszczany ani rozpowszechniany w postaci cyfrowej zarówno w Internecie, jak i w sieciach lokalnych bez pisemnej zgody wydawnictwa „Goneta” Aneta Gonera.

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

WSZYSTKIE POSTACI WYSTĘPUJĄCE W KSIĄŻCE SĄ FIKCYJNE.

WSZELKIE SKOJARZENIA Z KIMKOLWIEK Z RZECZYWISTOŚCI NIE POWINNY MIEĆ MIEJSCA.

Od redakcji:

Horrory, opowiadania. Człowiek ma naturę sprawcy, lubi ranić swojego drugiego pobratymca. I nie zastanawia się dlaczego. Po prostu tak robi. Uważa, że tak będzie dla niego samego najlepiej. Są tu historie zwykłych ludzi, którym zdarzyło się coś niesamowitego, strasznego, niepojętego. Coś, na co patrzymy z przerażeniem. Jednocześnie chcielibyśmy posiadać takie piekielne moce, by czuć się tak wolnymi, jak większość bohaterów niniejszego zbiorku. Wyjątkiem jest Zwykły Człowiek, któremu nie zazdrościmy sytuacji, w jakiej się znalazł, ale podziwiamy ujawnienie i siłę, z jaką wreszcie powiadomił rodzinę o swoich preferencjach seksualnych. Razem z nim przeżywamy głęboko rozterkę i w myślach zachęcamy go do odwagi i powiedzenia tego, co się skumulowało przez tyle lat jego życia, żeby wreszcie też poczuł się wolnym, nie dusił się w pancerzu narzuconych zwyczajów moralnych i społecznych, stłamszony przez matkę, narzucającą mu swoje zdanie. Spełniona obietnica niesie w sobie mistycyzm i wiarę w opiekujące się nami dusze zmarłych, zwłaszcza zaraz po śmierci. Do tego Wszechświat i Głos bawiący się losem pewnej Gosi, matki malutkiej Dominiki, porzuconej przez męża. Może tak właśnie jest z tym naszym przeznaczeniem? Zając, który nie wyskakuje z kapelusza, ale siedzi nieruchomo przerażony na asfalcie jako przeszkoda pędzącego jezdnią samochodu? Wszystkie historie tu przedstawione nie mają happy endu z punktu widzenia obowiązujących nas norm społecznych, w jakich się wychowujemy. Zakończenia jednak doprowadzają do wyzwolenia bohaterów. Z różnych męczących ich sytuacji życiowych. A zatem, czy na pewno to były zakończenia nieszczęśliwe?

Początek

— Zorginusie! Gdybyś teraz zatrzymał się i rozglądnął wkoło, być może dostrzegłbyś piękno tej planety tak, jak ja je dostrzegam!

Mały, pękaty robot, sunąc cicho nad metalową podłogą starego statku Zorginusa, zbliżył się do niego, próbując nieporadnie ściągnąć na siebie uwagę kapitana.

Niewielki statek kosmiczny spokojnie dryfował po orbicie niebieskiej planety, przygotowując się do łagodnego przejścia przez atmosferę. Ilekroć Zorginus wracał z kosmicznej podróży, lubił chwilę popatrzeć na Ziemię z perspektywy kosmosu. Wydawała się ogromna, ale i jeszcze piękniejsza. Z czystym sumieniem mógł nazwać ją matką, choć rzadko ją odwiedzał. Większość życia spędził w kosmosie, próbując zarobić na życie.

Ziemia... Zorginus zamyślił się chwilę, wpatrując się w jasnoniebieską powierzchnię spokojnej planety. Nie zwracał uwagi na zaczepki swojego pokładowego robota. Czasami nawet był mu wdzięczny za samą swoją obecność. Podróżując w tej czarnej, pustej przestrzeni, można poczuć się samotnie; chyba że ma się na stanie takiego niepoprawnego gadułę, wyposażonego w całą encyklopedię ludzkości. Jego baza danych na tematy związane ze wszystkim, co tylko człowiek wymyślił na przestrzeni wieków, czego dokonał — była imponująca. Zorginus do tej pory nie zdołał jej przejrzeć, choć miał tego robota od niepamiętnych czasów. Może dlatego, że A1 był zbyt wścibski. Na każde pytanie odpowiadał z wyższością uczonego, co bardzo go drażniło.

— Przecież patrzę! — Człowiek za sterami swojego statku nawet nie spojrzał na robota.

— Patrzysz, patrzysz, a nie wiesz skąd wzięła się twoja rasa.

— Będę musiał cię wyłączyć — zagroził Zorginus.

— Dobra, już dobra! Idę sobie — A1 niemal bezszelestnie odpływał od kokpitu, kiedy poczuł lekki wstrząs. — Co to?

— Miałeś posprzątać kokpit — burknął kapitan.

— To nie kokpit. Coś w nas uderzyło... a raczej... odbiło się od burty.

— Włącz skaner!

Robot zwinnie przeszedł przez porozrzucane śmieci i zadokował do głównego komputera.

— Obca kapsuła odbiła się bezwładnie od naszej prawej burty.

— Jaka kapsuła?

— Skąd mam wiedzieć? Mówię, co widzi komputer!

— Sprawdź to! — Zorginus w miarę spokojnie przeczesał dłonią swoją długą już brodę. — Co mnie podkusiło, żeby kupować takiego pyskatego robota!?

— Nie kupiłeś mnie, tylko wygrałeś w karty, a to jest różnica! W ogóle wiesz, co to są karty? Wynalezione około dwóch tysięcy lat temu....

— Dobra! Skoro wygrałem cię w karty, nie muszę wiedzieć, czym są, prawda?

— Ale nie wiesz, skąd się wzięły...

Ponowne otarcie o burtę przerwało ich sprzeczkę. Statek zgrabnie dogonił tajemniczą kapsułę, po czym wciągnął ją na pokład. Nie było z tym problemów; kapsuła nie stawiała żadnego oporu. Była całkowicie bezwładna i tak dryfowała po kosmicznej przestrzeni.

— Miejmy nadzieję, że nie ma tam jakiejś agresywnej formy życia — jęknął cicho A1.

— Już ty się nie bój! — odparł Zorginus. — Nie słyszałem, żeby jakaś forma życia żywiła się żelastwem!

— Wypraszam sobie! Zostałem zrobiony z wysoko gatunkowej stali nierdzewnej!

— No...! To nawet rdza cię nie dopadnie! Więc nie masz się czego obawiać.

— Nie masz pojęcia, kapitanie, co może kryć się w kosmosie!

— A ty masz? Jesteś ekspertem od ludzi, a nie od kosmosu.

— Ale to, co ludzie napisali na temat kosmosu, to wiem!

— No... to wiesz niewiele... — Zorginus podszedł do kapsuły i delikatnie dotknął jej powierzchni dłonią. — Teraz pasowałoby ją otworzyć.

— Może lepiej najpierw wylądujmy? Otwieranie obcej formy na tak małym terenie, i do tego w tak niekorzystnych warunkach, może prowadzić do katastrofy!

— Co masz na myśli, mówiąc o niekorzystnych warunkach?

— Jesteśmy zamknięci w małym statku kosmicznym w otwartej przestrzeni kosmicznej! Nawet nie ma dokąd uciec...

— Czy ktoś złośliwie załadował ci moduł strachu? Czy może sam się o to postarałeś?

Przeraźliwy zgrzyt wyłamującego się metalu zakończył sprzeczkę człowieka z robotem. Górna część kapsuły powoli zaczęła się otwierać, a dźwięk, jaki przy tym wydawała, sugerował, że dawno tego nie robiła.

— Kapitanie! Wyrzućmy tę kapsułę!

— Cicho bądź! I tak już nic nie zrobimy! Tam na pewno nie ma nic żywego...

Ciężkie wieko uniosło się, z sykiem uwalniając ze środka kłęby ciśnienia. Po chwili z cichym szelestem zaczął wysuwać się srebrzysty trap. Człowiek i robot stali jak zaczarowani, wpatrując się w środek tajemniczej kapsuły, równie przejęci tym wydarzeniem nie myśleli o tym, aby podjąć jakiekolwiek środki ostrożności. Tak jakby ich instynkt samozachowawczy również zajęty był oglądaniem zjawiska i nie miał czasu na podjęcie starań o zachowanie życia. A może w środku kapsuły było coś, co zmroziło ich ruchy? Coś tak przerażającego, że nie byli w stanie się nawet ruszyć?

Przypadek

Ciemną, ziemską noc rozświetlał zimny blask odległych gwiazd. Wszechświat patrzył tym blaskiem, docierał źrenicami gwiazd do najdalszych swoich zakątków. Obserwował. Wciąż inieustannie. Nic nie mogło ujść jego uwadze. Każde najmniejsze stworzenie budziło się i kładło spać na jego łonie. Każde stworzenie żyło pod jego czujnym spojrzeniem. Rodziło się i umierało. Zaznaczało swój ślad, który tylko On mógł zobaczyć w całości. Nigdy nie chciał ingerować w samo życie. Bo życie świetnie dawało sobie radę w każdych warunkach. Bez względu na okoliczności. Czasem pomagał. Gasząc starą gwiazdę i zapalając nową. Aby żyła, była Jego oczami. Aby dawała życie, które w jej blasku rozkwitało w imponującym tempie.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!