Kundel - Stanisław Esden-Tempski - E-Book

Kundel E-Book

Stanisław Esden-Tempski

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Nikt nie lubi być kundlem, gdy jest się wrażliwym młodzieńcem, który musi pokonać świat, by uśpić lęk dzieciństwa. Dlatego wiele lat później, będąc zagranicznym korespondentem wielkiego tygodnika, Jacek Somk rusza na Hybrydy, na wyspę ludzi o ptasich nogach. Czy jednak jest gotowy na miłość Kryszki, która także uciekała od dzieciństwa? STANISŁAW ESDEN-TEMPSKIPowieściopisarz, poeta i dziennikarz, urodzony w Gdańsku w rodzinie o kaszubskich tradycjach. Studiował psychologię na Uniwersytecie Warszawskim i filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim.Już od czasu swego głośnego debiutu – tomu wierszy pt. "Wytrwale rozwijam swe złe skłonności" wzbudzał kontrowersje i zainteresowanie. Powieści "Kundel" i "Łowca orchidei" ukazały go jako oryginalnego prozaika.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Stanisław Esden-Tempski

Kundel

Trylogia heteroseksualna

1. Łowca orchidei

2. Kundel

3. Ucieczka do Polski

© Copyright by Stanisław Esden-Tempski & e-bookowo

Projekt okładki: e-bookowo. Na zdjęciu: Autor

ISBN 978-83-7859-273-0

Wydanie II 2014

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl

Kontakt:[email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

galijscy nigdy nie spadali ze skały. Uczyli się wspinaczki od najwcześniejszego

dzieciństwa. Wyrastali na krępych, zwinnych mężczyzn – urodzonych wspinaczy. Kościec mieli

w pewnej mierze ptasi. Kostki ich stóp były dwa razy odporniejsze na skręcanie niż kostki osób

urodzonych gdziekolwiek indziej, a paluchy stóp mieli długie, krogulcze, odchylone w bok...

I

1.

Coś wreszcie jej nie usłuchało, złamało jej dumę! Po stypie pomyślałem: „No, ma czego chciała, poszła do piachu!” Myślałem, że mam ją wreszcie z głowy. Jak bardzo się myliłem, poczułem w Londynie.

Wynająłem pokój na Green, w Richmond. Moją lanlord była ostrożnie wścibska pani Medow – zadbana wdowa, uśmiechająca się na mój widok zgryźliwie i serdecznie zarazem. Gdy wieczorem wróciłem z POSK-u, wysławszy do „Dziennika” ostatnią korespondencję z karnawału pan, Medow wysunęła siwy pyszczek zza oszklonych drzwi pokoju przeznaczonego na biuro i spytała, czy wszystko załatwiłem.

– Tak, już ją pochowali – rzekłem obojętnie.

– Czy to była bliska osoba? – drążyła dalej.

– Ciotka Asia była moim ulubionym generałem.

Przez twarz gospodyni przemknął delikatny cień rozbawienia. Więcej okazać nie umiała, dlatego zamknęła płochliwie drzwi, jakby bała się, że chcę się włamać do jej serca. I zbezcześcić jej duszę. Uciekłem do pokoju na pierwszym piętrze. Tam, w fotelu pod oknem, było bezpiecznie.

Śmierć ciotki, jakkolwiek by to brzmiało, bardzo ułatwiła mi życie. Mój byt został zapewniony, zależny od własnej inicjatywy. Nie miałem nikogo, ale też na samą myśl, że ktoś mógłby się wtrącać w moje życie jak ojciec czy ciotka Asia, robiło mi się nieswojo. Londyn był tylko przystankiem do dalszej podróży. Chciałem otrząsnąć się z domowych miazmatów i uciec od męczących widm rodzinnych. Musiałem poskładać się w samotności. Za spadkowe pieniądze mogłem wreszcie pojechać na Hebrydy. Na wyspę Old Storr.

Wszyscy ciągną na Południe. Jakby w upale, w słońcu łatwiej się było odnaleźć. Głupi przesąd. To, co najistotniejsze, jest zawsze ukryte, tkwi w chłodzie i mroku. Dopiero w walce z ciemnością i zimnem krzepnie wosk ducha. Pastor Macculoch pisał w 1851 roku:

„Utopia, tak długo szukana – gdzie ją znaleźć? Gdzie znajdziesz ziemię, na której nie ma armii, pieniędzy, kodeksów, gdzie lekarstwa są zbędne, nie ma polityków ani podatków, żadne gazety nie zaniepokoją cię swoimi sądami, nie spotkasz dziesięciny u drzwi kościoła, ręce prawa nie dosięgną białych, morskich głuptaków... Jest taka ziemia, powiadam wam. Ta ziemia – toOld Storr. Możemy ją łatwo zniszczyć naszym wścibstwem, zabić naturalne szczęście Storran...”

Po ukończeniu cyklu korespondencji z karnawału w Notting Hill Gate planowałem ruszyć w drogę.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!