Mała encyklopedia małżeńska - Krystyna Kofta - E-Book

Mała encyklopedia małżeńska E-Book

Krystyna Kofta

0,0

Beschreibung

Twoja osobista mapa do zrozumienia i odkrycia prawdziwej natury małżeństwa, uchwyconej daleko poza szablonowymi definicjami!To nie tylko książka - to odkrywczy przewodnik po małżeńskim życiu, który bada i zaskakuje. Kofta demaskuje stereotypy i konwencje związane z małżeństwem, oferując świeże spojrzenie na tę instytucję.Autorka z przenikliwością i humorem analizuje powiedzenia takie jak "Małżeństwo jako lek" oraz rozważa znaczenie "Pożycia małżeńskiego". Pyta: "Pożycie – czyli życie po życiu?" - wprowadzając nas w refleksje pełne mądrości i dowcipu.Ta książka to błyskotliwe spostrzeżenia na temat małżeństwa i życia po sakramentalnym "tak". Przeczytaj i odkryj, co naprawdę oznacza małżeństwo!Jeśli podobała Ci się "Jedz, módl się, kochaj" Elizabeth Gilbert, to ta książka na pewno przypadnie Ci do gustu.-

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Seitenzahl: 151

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Krystyna Kofta

Mała encyklopedia małżeńska

 

Saga

Mała encyklopedia małżeńska Zdjęcie na okładce: Shutterstock Copyright © 2012, 2019 Krystyna Kofta i SAGA Egmont Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788727088617

 

1. Wydanie w formie e-booka, 2019

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

PRZEDMOWA

Pomysł wydania Małej encyklopedii małżeńskiej (MEM) narodził się jako jedno z najpilniejszych zadań właśnie teraz, u progu wielkiej przemiany w sferze obyczajowej. Wielka encyklopedia powszechna (WEP) nie nadąża za tymi zmianami, pomija instytucję singla, jak również zjawiska typowe dla związków małżeńskich oraz pozamałżeńskich. Niektórych haseł, jak np. „zdrada małżeńska”, „trójkąty małżeńskie”, próżno będziemy szukać w WEP, mimo że zarówno zdrada, jak i trójkąty są równie stare jak małżeństwo. Jest jedynie „zdrada ojczyzny”, za którą grozi od 10 do 25 lat pozbawienia wolności. Za zdradę żony lub męża nic nie grozi, mimo przysięgi zachowania wierności do grobowej deski czy też modnego obecnie wsypania prochu do urny. Przestarzała jest także definicja małżeństwa jako związku dwóch osób płci przeciwnej. Formuła MEM będzie użyteczna w dobie zmian, jakie następują w naszym krnąbrnym społeczeństwie, które coraz rzadziej ma w ogóle ochotę na związki małżeńskie. Nawet najstarszy podstęp świata, czyli łowienie faceta na dziecko, już się zestarzał. Kobiety, które obecnie chcą mieć maleństwo, nie potrzebują do tego całego mężczyzny, z jego cielesnością i duchowością. Wystarczy dawca spermy. A jeżeli już ktoś wyraża nieprzepartą chęć zawarcia formalnego związku przed obliczem urzędnika boskiego czy cywilnego, to okazuje się, że jest on gejem i pragnie poślubić osobnika tej samej płci. Geje walczą o tę możliwość, bo nie wiedzą, co ze sobą niesie.

Publikacja ta nie ma być, broń Boże, źródłem informacji normatywnej. Nie rozstrzyga też żadnych sporów i wątpliwości w stylu Hamleta: być z nią/nim czy nie być? MEM została napisana z myślą nie tylko o czytelnikach wykształconych czy kształcących się, lecz także o całkowitych matołkach. Sprytnym pozwoli na manipulowanie współmałżonkiem w celu osiągnięcia pożądanego efektu, niezgułom pokaże, w jaki sposób zachowują się inni w podobnej sytuacji. Przygotowując tekst do druku, przywiązywano dużą wagę do umiejętnego łączenia naukowej ścisłości z jasnym i przystępnym przekazem. Opracowując założenia programowe, użyto WEP jako istotnego punktu odniesienia. Ważniejszym źródłem była jednak merytoryczna obserwacja wieloletnich związków małżeńskich. Należy odnotować duży wkład autorki i jej trwającego przeszło czterdzieści lat związku małżeńskiego, jak również licznych krewnych i znajomych królika. Ważne są ćwiczenia warsztatowe i eksperymenty, jakim wymienione wyżej stadła były poddawane. Wzięto pod uwagę wyniki badań opinii publicznej, przeprowadzane przez renomowane ośrodki, jak również badania prowadzone przez mniejsze zespoły badawcze, analizujące na prośbę autorki związki ze swoimi partnerkami i partnerami. Oczywiście w tajemnicy przed mężami, żonami, konkubinami, konkubentami, kochankami, dochodzącymi i różnymi innymi formami istniejącymi w świecie damsko-męskim.

Układ i hasła encyklopedii były konsultowane zarówno z osobami mającymi wieloletnie doświadczenie w legalnych małżeństwach, jak również z osobami prowadzącymi bogate życie pozamałżeńskie w trójkątach, czworokątach oraz innych wielokątach, a także korzystającymi na co dzień z profesjonalnej pomocy pracowników agencji towarzyskich.

Składu rady konsultantów nie podajemy do publicznej wiadomości, gdyż mogłoby to narazić te osoby na kłopoty małżeńskie lub towarzyskie. Zostałyby z pewnością napiętnowane za zbyt liberalne poglądy w kwestii obyczajów. Zwłaszcza że spora część sprawuje wysokie stanowiska, jest znana z drugich stron gazet oraz prasy kolorowej. Inni zaś, permanentnie żyjąc w grzechu, dla kamuflażu udzielają się w kółkach parafialnych. W poszukiwaniu danych sięgnięto także do gromadzonych przez lata zasobów własnych: listów, dzienników, mejli, esemesów, a także do internetu, w którym można znaleźć wiele informacji.

Mamy nadzieję, że zainteresowanie, jakie towarzyszyło dotąd wcześniejszym naszym publikacjom, parodii poradnika Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę czy książce Wychowanie seksualne dla klasy wyższej, średniej i niższej, a także pozycji poświęconej dogadywaniu się z mężczyznami Gdyby zamilkły kobiety, będzie towarzyszyło nam i teraz. Liczymy na uwagi, sprostowania, dodatkowe informacje, którymi Czytelnicy Małej encyklopedii małżeńskiej zechcą podzielić się z autorką i Wydawnictwem.

 

Krystyna Kofta

A

AAA (1)

To samogłoski najczęściej używane przez żonę podczas małżeńskiego orgazmu. Mogą się nasilać, od piano aż do krzyku, a potem zostać wzbogacone przez słowa, sapanie, jęki, okrzyki, śmiech lub łkanie z rozkoszy, wulgaryzmy; co kto lubi, tego używa, to są tajemnice alkowy. Po długim „aaaaaa” często pojawia się przywoływanie imienia boskiego: „o Jezu!” albo też jego matki, co jest chyba grzechem.

 

Patrz też:ALKOWA, ORGAZM MAŁŻEŃSKI

AAA (2)

Od tych samogłosek zaczynają się zwykle ogłoszenia drobne, których autorzy chcą, by pojawiły się na początku kolumny. Często spotykane to „Aaaaaaaaaby wywołać miesiączkę, zadzwoń”, i tu podaje się numer telefonu. W taki mało wyszukany sposób ogłaszają się gabinety ginekologiczne, proponujące wykonanie zabiegu potrzebnego, by menstruacja powróciła. Może to mieć związek z aborcją, choć nie zawsze o nią chodzi, dwuznaczność takiego anonsu sprzyja obu zainteresowanym stronom.

 

Patrz też:ABORCJA, WYCHOWANIE SEKSUALNE

ABORCJA

Nie ma na świecie „zwolenników aborcji”. Od tego trzeba zacząć. To określenie wymyślili wrogowie wolności kobiet. Aborcja jest kobiecą traumą. Także w legalnym związku małżeńskim. Prawie zawsze na kobiecie spoczywa odpowiedzialność, obciąża się ją „winą” moralną. Gdy żona nie chce mieć kolejnego dziecka, bo nie jest w stanie wychować żyjącej czwórki, a została zgwałcona przez męża pijaka, przechodzi piekło. Zwłaszcza gdy nie stać ją na cichy zabieg za pieniądze. Doktorzy ze względu na swoje sumienie odmawiają wykonania tego, co do nich należy. Bywa zresztą, że ci sami po godzinach w szpitalu przeprowadzają zabiegi w gabinecie. Starzy ludzie z wiadomych kręgów, którzy dawno zapomnieli o seksie, a nawet o prokreacji, księża, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia albo tylko mieć nie powinni, oraz prawicowa młodzież broniąca życia poczętego jak niepodległości, wołają w marszach o zabijaniu itd. Politycy chcieli jeszcze zaostrzyć i tak restrykcyjną ustawę antyaborcyjną, rozszerzyć zakaz, tak by wykluczyć możliwość aborcji nawet przy zagrożeniu życia kobiety. Jest to wyraz braku szacunku do kobiecego życia, a nawet nienawiści do kobiet. Ponieważ parlamentarzyści są ludźmi zamożnymi, stać ich na to, by żony wyjechały na zabieg. Pokazują ludowi surową twarz obrońców życia poczętego, a grzeszą na potęgę, mają kochanki, stosują środki antykoncepcyjne, rozwodzą się, nie płacą alimentów itd. Normalna para, jeśli nie ma dojścia do prywatnego lekarza, szuka ogłoszeń w gazecie. Jeżeli małżonkowie mają trochę grosza, nie ma żadnego problemu. Można zrobić zabieg na miejscu, w swoim mieście, można wyjechać na wycieczkę aborcyjną do innego kraju. Tak robią małżeństwa, które mają już dzieci a trudno im je wyżywić, albo po prostu nie chcą mieć kolejnego. W dobrym związku mąż wspiera żonę, jest przy niej w trudnych chwilach. Czuje się za nią odpowiedzialny. W kiepskim związku on woli nie wiedzieć. I udaje, że nie ma pojęcia, dlaczego żona źle się czuje. W prymitywnych środowiskach bywa tak, że kobieta rodzi, a potem dusi dzieci i zakopuje je w beczkach po kapuście, bo mąż nie chciał więcej bachorów. Mieliśmy okazję śledzić podobne sprawy w mediach. Antykoncepcja i aborcja to dla takiej kobiety czarna magia, jest nie do przyjęcia, bo ludzie, bo ksiądz, bo brak kasy. Była taka historia. Całą winą obarczono kobietę, ponieważ sąd nie miał dowodów, że „mąż wiedział”. Sprawa aborcji jest grubo pokryta pleśnią hipokryzji właśnie dlatego, że Kościół miesza się do ustaw. Polak katolik i Polka katoliczka zawierający związek małżeński przed ołtarzem powinni przestrzegać zasad narzuconych przez religię. Tak nie jest, bo małżeństwa żyją według własnych zasad, a księża mają niewielki wpływ na sposób ich życia, także seksualnego, oraz na prokreację. Trudno wyobrazić sobie małżeństwo stosujące wyłącznie kalendarzyk małżeński, chyba jedyny sposób dozwolony przez kapłanów, które nie miałoby kilkunastu pociech. Wynika z tego, że zasady kościelne rozjechały się z rzeczywistością.

 

Patrz też:WYCHOWANIE SEKSUALNE,

RODZENIE DZIECI, PLANOWANIE CIĄŻY

ALIMENTY

Wejście do Europy prawie nic nie zmieniło u nas w kwestii alimentów. Facet niepłacący świadczeń na dzieci sprowadza siebie samego do roli dawcy spermy. Łaskawie umieścił swoje nasienie, gdzie trzeba, a potem się ulotnił. Kobiety Siłaczki często odpuszczają walkę o pieniądze, są ambitne, nie potrzebują łaski itd., co dodatkowo napędza arogancję „tatusiów”. Dochodzi do tego zmowa mężczyzn, którzy pracują na czarno, w szarej strefie albo w normalnych firmach. Ci pracodawcy, którzy ich kryją, są tacy sami. Uważają, że „baby chcą oskubać biedaka”. Dlatego w Polsce ściągalność alimentów wynosi w porywach 12 procent, i to tylko dlatego, że można teraz zająć emerytury i renty zadłużonym tatusiom. Dla Matki Polki, wychwalanej pod niebiosa, symbolicznej postaci, wydobycie alimentów na dzieci od chronionego trutnia jest w praktyce nieosiągalne. W Wielkiej Brytanii ściągalność wynosi 80 procent, bo jeśli tatko nie płaci, zabiera mu się prawo jazdy. U nas nie wolno biedakom zabierać prawa jazdy, bo to niekonstytucyjne. Niepłacenie alimentów natomiast jest konstytucyjne, mieści się w naszym prawie! Ciekawe, w czym prawo brytyjskie jest gorsze. Polski tatko ukrywa majątek, przepisuje go na swoją rodzinę, na brata albo matkę, potem odchodzi z nową kobietą, a „stara” żona zostaje z niczym. Mimo że taki facet okrada własne dzieciaki z poprzedniego małżeństwa, nie uchodzi za przestępcę. Zwykle o tym się nie mówi, bo to „prywatna” sprawa. Nawet politycy nie płacą, co czasami wychodzi na jaw, ale ponieważ to cecha ponadpartyjna, więc na ogół sprawa przysycha. Bywało, że prominentny polityk, prawnik, nie płacił na dziecko, co było o tyle śmieszne i tragiczne, że należał do partii chwalącej się respektowaniem wartości rodzinnych, sam miał gębę pełną prorodzinnych frazesów, dopóki dziennikarze nie wykryli prawdy. Oczywiście zdarzają się kobiety, które wymuszają nieprawdopodobnie wysokie alimenty od bogatych mężów, ale jest to promil w porównaniu z odsetkiem facetów niepłacących świadczeń na własne dzieciaki. W tej sytuacji zdziwienie, że mamy w Polsce tak niski przyrost naturalny, wydaje się hipokryzją do potęgi. Córka, która przez całe lata widziała matkę padającą na nos, żeby utrzymać trójkę pociech po zmyciu się tatki, będzie się długo zastanawiała, zanim wejdzie w ślubny związek.

Zjawisko singielek jest stosunkowo nowe, ale nie wzięło się znikąd. Syn natomiast, który bierze przykład z ojca, wie, że może się ulotnić i nie płacić grosza. I tak kręci się ta ruletka, ale wygrywają w niej faceci. Mężczyźni zawsze zachowywali więcej wolności nawet w małżeństwie. Może kiedyś, gdy musieli utrzymać rodzinę i sami zarabiali na dom, było inaczej. Teraz mają rozwiązane ręce. Alimenty płacą z łaski, zależy to tylko od ich dobrej woli. Mało kto wie, że donieść na niepłacącego może każdy, nie tylko żona i matka, ale też babcia, gmina, komornik. Zwłaszcza instytucje, które o tym wiedzą, powinny ścigać uporczywie migających się trutni. Również nowe prawo, które weszło w życie w 2010 roku, daje możliwość wpisania niesolidnego alimenciarza, zalegającego z opłatą wyższą niż 200 złotych, na czarną listę Krajowego Rejestru Długów. Trzeba jedynie pamiętać, by wcześniej wezwać go listem poleconym do zapłaty. Także starosta, mimo orzeczenia TK, w różnych przypadkach może spowodować zatrzymanie prawa jazdy ojcu, który notorycznie nie płaci na dzieci. Jeśli alimenty odzyskuje komornik, koszty ponosi migający się alimenciarz. Jeżeli matki zyskają świadomość swoich praw i będą korzystały z tych wszystkich możliwości, ściągalność wzrośnie z pożytkiem dla wszystkich.

 

Patrz też:ŚWIADOME OJCOSTWO

ALKOWA

Alkowa znana jest głównie z tajemnic. „Tajemnice alkowy” to najczęściej występująca obecnie zbitka z tym słowem, określającym wydzielone miejsce, w którym stało łoże. Alkowa współcześnie zdarza się w tzw. kawalerce, której właścicielką bywa obecnie również panna, czyli dziewczyna. Widocznie kiedyś jedynie kawalerowie mieli małe, własne mieszkanka, dziewczęta, ze względu na ochronę cnoty, musiały mieszkać z rodziną. Teraz zamiast łoża kładzie się materac albo łóżko wodne, idealnie nadające się do różnych wesołych akcji seksualnych. To miejsce bywa oddzielone ścianką działową lub tylko kotarą. Tak jak w czasach Mickiewicza, który w balladzie Czaty opisuje pilnie strzeżone tajemnice pewnej alkowy. Po jakimś donosie, „Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany/ Bieży w zamek z wściekłością i trwogą./ Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony,/ Pojrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo”, żona bowiem figlowała z kochankiem. Łoże stało właśnie w alkowie. Jak się skończyła ta historia, można się dowiedzieć, czytając Mickiewicza.

W dzisiejszych czasach ściany mają uszy i oczy. Mała kamera ukryta przy lampie pod sufitem może spowodować niezłe zamieszanie, gdy porzucony czy znudzony kochanek umieści filmik na Facebooku. Kochanka dwoi się i troi, by spełnić oczekiwania rozkochanego, jak się jej wydawało, mężczyzny. Jeśli chce się uprawiać seks pozamałżeński, lepiej nie brać sobie faceta uzależnionego od internetu, bo taki za trochę zainteresowania w sieci sprzeda wszystko.

 

Patrz też:FACEBOOK A MAŁŻEŃSTWO

ANALIZA ZWIĄZKU

Rozsądna analiza jest potrzebna, niekiedy bardzo się przydaje, jednak czasami zmienia się w nieznośne dzielenie włosa na czworo albo jeszcze bardziej. Lepiej własne niedole oraz traumy roztrząsać z terapeutą, przyjaciółką, spowiednikiem, kochankiem niż ze ślubnym mężem. Nie opłaca się też samotne cierpienie, roztrząsanie tego, co on miał na myśli, mówiąc to czy tamto, podczas gdy on nie miał nic na myśli, tylko coś chlapnął, albo zastanawianie się nad tym, co ja takiego zrobiłam? Poczucie zdeptanej godności, cierpienie za niewinność, a także łzy w poduszkę nic nie zmienią, kołowrót myśli powoduje ogłupienie. Trzeba nauczyć się technik oddzielania spraw ważnych od całkowicie błahych, które należy olewać. Można także pójść do psychologa, poszukać grupy wsparcia czy terapii.

 

Patrz też:PORADY MAŁŻEŃSKIE

 

ROZSĄDNA ANA LIZA JEST POTRZEBNA

 

ANATOMIA MAŁŻEŃSTWA

Anatomię najlepiej się poznaje podczas sekcji po śmiertelnym zejściu osobnika. Na leczenie jest wówczas zbyt późno, dowiadujemy się jednak szczegółów o prowadzeniu się, chorobach oraz wszelkich ułomnościach nieboszczyka. Sekcję małżeńską przeprowadzamy również po śmierci małżeństwa, czyli po rozwodzie. Wtedy dostrzegamy w nieboszczyku to, czego nie widzieliśmy, gdy jeszcze dychał. Gdy zgłębiamy toczącą związek chorobę wcześniej, gdy związek jeszcze dyszy, możliwa jest interwencja, zmiana sposobów działania, danie sobie większej swobody, okazanie uczuć, zreformowanie nudnego seksu, wyjaśnienie problemów i tym podobne rzeczy. Porządny wstrząs może zdziałać cuda. Żeby jednak do tego doszło, potrzebna jest rzetelna, bezlitosna analiza, która pokaże nam nie tylko wady partnera, ale również nasze własne. Gdy już dokona się takiej autoanalizy, można przystąpić do prób ratowania małżeństwa, do wspólnej z partnerem analizy tego, co tli się na zgliszczach. Trzeba ostrożnie dmuchać, żeby tego nie wygasić.

 

Patrz też:ATROFIA, PIELĘGNOWANIE ZWIĄZKU

ANORGAZMIA MAŁŻEŃSKA

Anorgazmia to bardzo nieprzyjemna dolegliwość, wyśmiewana i traktowana przez mężczyzn jako coś mało istotnego, damska fanaberia. Adam nie wyobraża sobie po prostu, że sypiając z nim, Ewa może nie doznać spazmu rozkoszy. Adam bowiem, jeśli nie ma poważnych zaburzeń z erekcją, po prostu ma go zawsze. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych anorgazmia była dość powszechna, choć się o niej nie mówiło. Z ówczesnych, nielicznych zresztą badań wynikało, że cierpi na nią dwie trzecie kobiet. Główną przyczyną anorgazmii były blokady obyczajowe oraz wstyd, wiążący się z poczuciem grzeszności seksu. Lód w łóżku, nawet jeśli niektórych mężów rajcował, to na krótko. Ciepła szukali gdzie indziej. Stąd opowieści prostytutek oraz różnych pracownic agencji towarzyskich, że mężczyźni przychodzą do nich nie tylko na bardziej lub mniej wyrafinowany „numerek”, ale szukają ciepła i chcą pogadać także o tym, co może zrobić ze sobą dwoje chętnych ludzi. Chcą też poznać nowe sposoby, bo „żona daje tylko po bożemu” w pozycji „na misjonarza”. Obecnie prawie nie używa się terminu anorgazmia, chociaż zjawisko z pewnością nadal istnieje. Sądzę, że wiele wyzwolonych kobiet, często uprawiających seks, nie czerpie z niego tak wielkiej przyjemności, jak to demonstruje. Udawanie orgazmu stosuje się powszechnie, a dobrze zagrany orgazm to oszustwo nie do wykrycia. Żony, dla świętego spokoju i by zadowolić męską ambicję, potrafią udawać orgazm przez długie lata pożycia. Dość często zdarza się, że anorgazmia dotyczy tylko seksu w łożu małżeńskim, ponieważ zachowanie dziewictwa aż do nocy poślubnej nie pozwoliło sprawdzić partnera. Gdy Ewa po latach spotka kogoś, z kim „zaiskrzyło”, doznaje niewyobrażalnej rozkoszy i przestaje cierpieć. Odchodzi od Adama i wiąże się z tym, kto daje jej to, czego brakowało. Bywa i tak, że seks przestaje odgrywać w jej życiu jakąkolwiek rolę. Przyzwyczaja się do uprawiania go jako do obowiązku małżeńskiego, koniecznego, choć niezbyt przyjemnego. Czasami ma okres lub migrenę, po paru latach częstotliwość aktów się zmniejsza, aż dochodzi do prawie całkowitego wygaszenia. Adam być może zaspokaja się z chętną koleżanką z firmy podczas przerwy na lunch albo przed ekranem komputera, ściągając sobie filmiki porno, bo to nie rodzi wyrzutów sumienia i nie uchodzi za zdradę. Jeśli Ewa cierpi na anorgazmię wyłącznie z mężem, za radą przyjaciółki kupuje wibrator albo masturbuje się w inny sposób. Także w niej nie rodzi to poczucia winy, nikt nie może zarzucić jej posiadania kochanka. Nie naraża męża na opinię rogacza. Małżeństwo funkcjonuje z pozoru całkiem normalnie, bywa nawet, że uchodzi za wzorowe. Obecnie istnieje przymus odczuwania orgazmu. Pisma kobiece są pełne rad, co zrobić, żeby odczuwać rozkosz. W poradniach seksuologicznych można dostać odpowiednie środki lub skierowanie na psychoterapię. Jeśli Ewa nie ma na to ochoty, udaje orgazm i ma święty spokój.

 

Patrz też:ORGAZM MAŁŻEŃSKI,

PORNOGRAFIA MAŁŻEŃSKA, WIBRATOR

ANTYKONCEPCJA

Antykoncepcja służy uniknięciu zajścia w ciążę i powicia maleństwa. Sposoby są różne. Kiedyś popularny był kalendarzyk małżeński i wiele osób chodzących po świecie, łącznie z autorką Małej encyklopedii małżeńskiej, urodziło się w efekcie stosowania tej metody. Nowocześniejsze jest stosowanie zakazanej przez Kościół prezerwatywy. Mężczyzna będący zdecydowanym przeciwnikiem posiadania dzieci niekiedy nakłada dla pewności jedną na drugą. Dość często facet nie ma głowy do myślenia o tym, gdy najdzie go nieprzeparte pożądanie, a zapomniał o kondomach. Dlatego też cała odpowiedzialność za zabezpieczenie spada na dziewczynę. Ona musi pamiętać o kupieniu prezerwatyw, ona też musi chodzić do lekarza, a często znosić fochy świątobliwych doktorów, którym sumienie nie pozwala zapisywać środków antykoncepcyjnych. A jeśli wpadnie, to jeżeli wie coś na ten temat, bierze pigułkę „po” albo, gdy już na nią zbyt późno, organizuje zabieg aborcyjny. Zdarza się, że mąż nie chce dziecka, a żona pragnie je urodzić. Dość łatwo jej udać, że „dziś jest dobry dzień”, czyli taki, kiedy można współżyć bez krzyczącej później konsekwencji. Sporo dzieci rodzi się w ten sposób w związkach, w których mężczyzna jest skoncentrowany na własnej karierze, na wygodnym życiu, rozrywkach, wyjazdach, na wolności we dwoje. Zwykle postawiony przed faktem dokonanym facet przyzwyczaja się do dziecka. Bywa, że grozi rozwodem, czasami swą groźbę spełnia. Jeśli kobieta naprawdę pragnęła dziecka, lepiej, że je urodzi, niżby miała całe życie żałować, że dla wygody swego samca nie urodziła. Kobiet, które nie chcą rodzić dzieci, także przybywa, lecz ich problemy mają inne podłoże, boją się, że nie sprostają współczesnym wymaganiom, jakie nakłada na nie kariera, albo po prostu nie widzą siebie w roli matek. Są odpowiedzialne i wiedzą, że mimo małżeństwa mogą zostać same. Takie wolą mieć dziecko i nie pakować się w małżeństwo. Kiedyś zdarzało się „łapanie na dziecko”, najstarszy podstęp świata, o którym szerzej pisałam w Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę. Teraz raczej się go nie stosuje, bo dziewczyn chętnych do wiązania się jest znacznie mniej niż kiedyś.

 

Patrz też:WYCHOWANIE SEKSUALNE, RODZENIE DZIECI, PLANOWANIE CIĄŻY, ABORCJA

ATROFIA