3,49 €
Jana Kasprowicza, przedstawiciela Młodej Polski, stawiano na równi z Adamem Mickiewiczem jako jednego z najwybitniejszych polskich poetów. Kasprowicz tworzył poezje, dramaty, zajmował się krytyką literacką oraz tłumaczeniami. Był prekursorem między innymi wiersza wolnego czy też prymitywizmu w sztuce współczesnej. W jego poezji przewijały się tematy bólu, biedy, samotności, rozpadu więzi rodzinnych oraz próby kontaktu z Bogiem, a inspirację dla nich stanowiło jego życie.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Jan Kasprowicz
Na Wzgórzu Śmierci
Warszawa 2020
Na Wzgórzu Śmierci
Wzgórze Śmierci. Noc księżycowa, później świt i dzień i znowu noc.
DUSZA WYGNANA Z RAJU
Świat cały drzemie –
Świat cały śpi...
Olbrzymie cienie kładą się na ziemię,
Nad którą księżyc świeci nieruchomy,
Jakby umarły...
Niebios ogromy
Ciężko się sparły
Na sennych, mrocznych pochyłościach globu.
O jakże smutno mi!
O jak mi tęskno, samotno i smutno!
Lucyferze! Lucyferze!
Drogi kochanku mój!
Z tobą wieczyste zawarłam przymierze –
Czy mnie opuszczasz?Na to sine płótno
Mojego lica rozlej barwy świeże –
Tchów ciepłych zdrój!
Luby wybrańcze mój,
Czemu nie spieszysz do swojej wybranej,
Do swojej duszy?...
Cicho... to nie ty! O kamienne łany
Uderza echo ludzkich stóp...
Kto śmie przychodzić na ten życia grób?
Kto ze śmiertelnych waży się w tej głuszy
Szeleścić włosem, rozwianym u czoła,
Trupiego wzgórza nieskłóconą ciszę
Zakłócać swoim oddechem?
Fałdami płaszcza rozbudzać dokoła
Zamęt w powietrzu, jakiego nie słyszę
Nigdy w tym miejscu?.. Ja się boję ludzi,
Bo ile razy kto z poddanych śmierci
Zajdzie mi drogę, przeklina wnet chwilę,
W której spełniony był grzech pierworodny
W Raju straconym...
SZYMON Z KYRENY
Jesteśmy na wzgórzu –
Tu krzyż ten stanie.
ALETHEJ
Me wnętrze się łudzi,
Że chociaż gotów już haniebny wyrok,
Krwią Niewinnego ludzkość się nie splami.
SZYMON Z KYRENY
Ty, przyjacielu, jeśli jeszcze wierzysz,
Wątpiąc o wszystkim, wierzysz, że nad wszystkim
Jest przeznaczenie, któremu podlegał
Nawet twój Jowisz... Dla mnie, żydowina,
Inne pisano prawo, ale to ci mówię,
Że życie Jego upadło już z włoska.
Rano spoglądać będą nasze oczy,
Jeśli przed świtem nie zgasną z boleści,
Jak na to wzgórze motłoch Go przywiedzie –
I ten obdarty i ten co w szkarłatach:
Tak stać się musi... Przyczyna tej śmierci
Nie w dni dzisiejszych strasznym leży łonie...
Wyrokowano o niej przy pogrzebie
Ludzkiego szczęścia, przed wiekami, w Raju,
Gdy za poszeptem węża–kusiciela
Niewinna nagość, z drzewa świadomości
Zerwawszy owoc, zmieniła się w ciało,
Piękne, nęcące marmurami kształtów,
Świeżością barwy i wonią, co zmysły
Nasze tumani, ale w którym mieszka
Grzech...
GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU
Lucyferze!
ALETHEJ
Słyszysz? coś tu woła.
SZYMON Z KYRENY
Nie! to złudzenie... Do rana daleko...
Śpi jeszcze wokół cały świat, śpi jeszcze...
W sam czas się zbudzi, aby – spełnić zbrodnię.
Zresztą, zbyt od nas odległy ten motłoch,
Ażeby jego warczenie dotarło
Do tej wyżyny...
ALETHEJ
Przysiągłbym, drogi, że o moje ucho
Jak gdyby dziwny jakiś szept uderzył,
Który me kości przebiegł dreszczem... Nieraz
Wstrząsa tak nami szelest zeschłych liści,
Opadających w jesieni...
SZYMON Z KYRENY
To złuda.
Ogród oliwny daleko za nami...
Naokół cisza, jak przed wielką burzą;
Wiatr o konary nie trąca...
Bywa, gad jakiś w trawie się poruszy,
Lub ptak się spłoszy w krzewinie i wówczas
Człek zamyślony gotów się przerazić...
Lecz na tym wzgórzu martwe tylko głazy,
Ni źdźbła zieleni; nawet mech najmniejszy
Skał tych nie upstrzył; żmija nie ma żeru,
A z trupich czaszek, które tu spotykasz,
Uszło już dawno robactwo, wyssawszy
Wszystkie z nich soki.
ALETHEJ
Może...
SZYMON Z KYRENY
Czybyś wątpił
O tym, co widzisz własnymi oczyma?
Tak! tak! szczególni z was ludzie!... Wątpieniem
Wypędziliście już bogów z Olimpu,
A na ich miejscu stawiacie – wątpienie.
ALETHEJ
Nie!... Do tej chwili czuję oddech głosu...
Jest tu ktoś trzeci między mną a tobą...
Znów...
GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU
Lucyferze! dlaczego śród ludzi
Zostawiasz duszę, gdzie jej tak samotno
I tak jej smutno...?!
SZYMON Z KYRENY
Prawdziwie... W powietrzu,
Cichym, miesięczną dyszącym zadumą,
Niby jęk zadrgał... Widać, niezupełnie
Gwar ucichł w mieście... Widać, wrzask motłochu
Na sowich skrzydłach dolatuje nawet
Do szczytów Śmierci... U bram Jeruzalem
Porozkładały się tłumy, przybyłe
Na święto Paschy... Pewnie wielbłądnicy
Strzegą swych zwierząt, by się nie rozbiegły...
A może miasto już przed świtem wstaje,
By się nie spóźnić w drogę na to wzgórze.
Tak... tak! ciekawość chodzi po zaułkach
I niecierpliwość, dwie siostry rodzone,
Dla których noc ta w tysiąc lat się zmienia –