2,99 €
Marike mieszka w pobliżu małej, rybackiej wioski, odrzucona przez miejscową społeczność, podobnie jak kiedyś jej matka. Od dziecka czuje się związana z morzem i często samotnie wędruje po dzikich plażach. Pewnego dnia, na jednej z nich, znajduje rannego rozbitka. Zabiera go do domu i opatruje rany. To zdarzenie zmieni jej dotychczasowe życie i zdeterminuje przyszłość. Kim jest Marike? Kim jest człowiek znaleziony na brzegu morza? Sięgnij po „Słony wiatr”, poznasz odpowiedzi…
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2016
Katarzyna Batko
Słony wiatr
© Copyright by
Katarzyna Batko & e-bookowo
Projekt okładki:
Katarzyna Batko
ISBN 978-83-7859-624-0
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2016
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Morskie dno wyraźnie wznosiło się ku wybrzeżom.
By zachować jak najszersze pole widzenia, starał utrzymać się na powierzchni. Tymczasem wściekły sztorm miotał nim jak szmacianą kukłą. Dno nieustannie to wypiętrzało się, to opadało, tworząc mielizny i głębsze niecki.
Z całą pewnością zbliżał się do lądu. Był teraz gdzieś na przybrzeżnym szelfie, daleko od bezpiecznych głębin.
Uparcie walczył z prądami, z mozołem pokonując odległość wciąż jeszcze dzielącą od brzegu. Ten zaś, choć przesłaniały go szalejące fale, musiał być niedaleko, bo Loannar czuł pod skórą charakterystyczne mrowienie towarzyszące transformacji.
Ogon zaczął zanikać i wkrótce w jego miejsce ukształtowały się dwie ludzkie kończyny. Teraz jednak, w lądowej postaci, o wiele trudniej było zmagać się ze wzburzonym morzem.
Fale rzucały trytonem, bezlitośnie obijając ciało o podwodne skały. Skrzela także już zanikły i dodatkowo musiał walczyć o utrzymanie głowy nad powierzchnią wody, by móc oddychać. Z nóg niewielki miał w tych warunkach pożytek, szczególnie że mało używane mięśnie były słabe i podatne na obezwładniające skurcze.
W pewnej chwili silny, powierzchniowy prąd porwał go i cisnął o przybrzeże. Ostra krawędź skały boleśnie rozorała muskuł. Woda wokół natychmiast zabarwiła się na czerwono.
Przy kolejnym szarpnięciu z rozmachem uderzył o głową o skałę. Krew zalała mu oczy i stracił świadomość...
* * *
Marike jak każdego dnia wstała o świcie. Wydoiła dwie kozy i wypuściła je z obórki.
Maleńka, samotna chatka stała na wrzosowiskach, z dala od wioski. Do niedawna mieszkała tu razem z matką. Jednak od dnia, w którym Beire umarła, a stało się to jakieś dwa lata temu, dziewczyna żyła na tym odludziu zupełnie sama.Odkąd sięgała pamięcią, zawsze tak było. Zawsze była sama. Nie miała przyjaciół i towarzyszy zabaw. Będąc dzieckiem, Marike bawiła się sama, za towarzystwo mając wiatr, słońce i morze. Kiedy dorosła wiodła samotne życie i wciąż jej jedynymi przyjaciółmi było słońce, wiatr i morze.
Ludzie z osady nie pozwoliliby córce Beire zamieszkać pośród nich. Tak jak nie pozwolili pozostać tam jej matce. Opowiadali, że kobieta musiała zadać się z demonami. Nie było dla niej miejsca pośród uczciwych i bogobojnych.
Rzecz wydarzyła się przed dziewiętnastoma laty...
Kilkoro młodzików i dziewcząt wybrało się na morze dla zabawy. Zabrali łódź ojca jednego i wypłynęli, nie pytając nikogo o zgodę. Zerwała się burza...
Kilka dni później jedną Beire zaleziono na plaży. Żywą. Nigdy nie odnaleziono ani wraku łodzi, ani ciał innych uczestników tragicznej wycieczki. Od ocalałej w niepojęty sposób Beire nie zdołali się dowiedzieć, co dokładnie się zdarzyło. Nie chciała mówić, a oni nie potrafili wybaczyć, że przeżyła. Wkrótce potem okazało się, że jest brzemienna.
Wypędzono ją z wioski.
Kobieta taka jak ona, której hańbę okrywała niewyjaśniona tajemnica, nie mogła przecież mieszkać wśród „sprawiedliwych”.
Odeszła. Zamieszkała w starej chatce na wrzosowiskach. We właściwym czasie urodziła córkę.
* * *
Czarownica, morska wiedźma, tak mówiono o Beire z klifów. Nie było jednak ani prawdy, ani sprawiedliwości w tych oskarżeniach. Znała się jedynie trochę na leczniczych ziołach, ale tylko tyle.
Żyła samotnie z córką, a nie mogąc liczyć na niczyją życzliwą pomoc, musiała nauczyć się radzić sobie bez niej. Tego nauczyła także córkę.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!