2,99 €
Eliza żyje we własnym świecie, potrafi jednak zadziwiająco trafnie przewidywać realne wydarzenia. Spince opieka nad Elizą bardzo się opłaca, dlatego, choć coraz bardziej zaniepokojona, nie umie się zdecydować na zerwanie kontaktów - i zostaje wplątana w niezrozumiałą dla niej rozgrywkę. Patrick w młodym wieku dziedziczy fortunę, lecz nim zdoła się nią nacieszyć, odkrywa, że ktoś postanowił zająć jego miejsce. Ponad dwieście lat wcześniej Anna rodzi syna, chłopca idealnego - w tej kwestii wszyscy pozostają zgodni. Trzeba wielu lat, by Anna dostrzegła prawdę o swoim potomku, i prawie dwóch stuleci, by z pomocą Elizy spróbowała podjąć z nim walkę. W wiejskim ustroniu, w domu Elizy, strony szykują się do finalnego starcia.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2013
Ustronie
Magda Parus
© Copyright by Magda Parus 2013
Grafika i projekt okładki: Magda Parus
© copyright by wydawnictwo e-bookowo 2013
ISBN 978-83-7859-199-3
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2013
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Odepchnęła go gniewnie, bo próbował cmoknąć ją w policzek, kiedy na chwilę się zatrzymali.
– No, no, nie bądź taka oziębła – powiedział Bogdan i zachichotał. – A ojciec mnie ostrzegał, dobrze pamiętam. Ostrzegał, żebym się nie żenił z oziębłą kobietą.
– Jesteś pijany. – Donata z zaciętą twarzą patrzyła na drogę przed nimi.
– Od razu pijany! Kilka kieliszeczków, a dla ciebie to pijany. Jasne. Ojciec mnie ostrzegał. Jedyne, co potrafisz, to psuć człowiekowi zabawę.
– Nikt ci nie bronił zostać.
– Ty nie rozumiesz, na czym polega małżeństwo – przybrał dydaktyczny ton. – Małżeństwo robi wszystko razem. Razem, rozumiesz? Razem przychodzi na imprezę i razem z niej wychodzi. No! Wychodzi o normalnej godzinie, a nie tak, w środku zabawy.
– Nie chciałam, żeby Eliza spała w zadymionym mieszkaniu.
– Nic by jej nie było. – Bogdan skinął ciężko głową dla podkreślenia wagi swych słów. – Noo… – powiedział znów przymilnie. – Nie bądź taka. Daj buzi.
Nachylił się ku niej, ale z wściekłością wbiła mu łokieć w bok.
Problem w tym, że teraz już jechali, a koordynacja ruchowa Donaty od zawsze pozostawiała sporo do życzenia. Kiedy jej prawy łokieć wbijał się w bok Bogdana, lewa, trzymająca kierownicę dłoń uznała, że polecenie dotyczy także i jej: gwałtownie przemieszczamy się w prawo.
Słyszały te motory z daleka, irytujący ryk silników. Spinka nie uważała się za mega przyrodniczkę, ale, kurde, jeśli człowiek wybiera się na spacer do lasu, ma prawo oczekiwać odrobiny spokoju, nie? Zerknęła spod oka na Elizę, sprawdzając, czy i ją ruszył ten hałas. Reakcje Elki bywały zaskakujące. Począwszy od tego, że nie dało się przewidzieć, czy w ogóle dane zjawisko lub zajście zauważy, bo mogła akurat bujać w obłokach, ślepa i głucha na otoczenie.
Jednak Eliza nieznacznie marszczyła brwi, najwyraźniej więc zarejestrowała hałas i, co więcej, także jej się nie spodobał. Spinka poczuła się tym faktem nonsensownie podbudowana.
Dopiero kiedy wreszcie ich zobaczyły – pięciu gości w kolorowych wdziankach i kaskach z opuszczonymi przyciemnionymi szybkami – Spinka pomyślała, że powinny były pójść okrężną drogą. Las świecił pustkami, a one, dwie drobne dziewczyny, miały minąć pięciu facetów na kupie żelastwa.
Przywołała się do porządku: za łatwo produkowała czarne wizje. Kolesie co najwyżej bardziej przed nimi zaszpanują, nic wielkiego. Zresztą, było za późno na robienie w tył zwrot. Pozostawało im nonszalancko iść przed siebie, byle nie okazać strachu.
Tamci pewnie wyobrażali sobie, że dwie laski będą posikane na widok ich maszyn i wdzianek. No, w sumie, źle się nie prezentowali, Spinkę denerwowało jednak, że nie widzi ich twarzy. Jak miała ocenić intencje, jeśli facetowi nie dało się zajrzeć w oczy?
Przygazowali, kiedy ich mijały. Przeszły, udając obojętność. Znaczy, Spinka udawała, pilnie, ale raczej z marnym skutkiem, natomiast Eliza najpewniej faktycznie odpłynęła już gdzieś myślami.
Zarazem niewątpliwie to właśnie przed Elką kolesie starali się błysnąć. Wpadła im w oko, a jakże, słodziutka blondyneczka. Czemu facetom tak odwala na punkcie jasnych włosów?
Mimo prób skupienia uwagi na Elizie, Spinka cały czas pozostawała świadoma spojrzeń tamtych. Spojrzeń, które mogła sobie tylko wyobrażać.
Jeden z motorów znów ryknął głośniej, wyprzedził je nagle, a potem zahamował, zarzucając zadem, i zagrodził im drogę. Motor, nie gość na nim – Spinka uzmysłowiła sobie, że postrzega ten zestaw jako całość, dziwne stworzenie, bliższe ożywionej maszynie niż człowiekowi. Nieobliczalne, pozbawione rozsądku, nie wspominając o zasadach moralnych.
Zatrzymały się, Spinka, świadoma narastającego w niej strachu, i Eliza, która popatrzyła na motor zdumiona, ale w taki sposób, w jaki spojrzałaby na głaz czy kłodę, wyrosłe raptem na jej drodze. Elce głazy, kłody, roboty drogowe, uliczne latarnie czy zaparkowane samochody nieustannie „wyrastały raptem” tuż przed nosem.
Spinka ujęła koleżankę pod ramię i pociągnęła w lewo, żeby obejść maszynę od tyłu, ale wtedy z boku pojawił się drugi crossowiec, wymownie porykując silnikiem.
Później ruszyli, jak na komendę – może jakąś między sobą wymienili, Spince wydało się jednak, że współpracują sterowani zbiorową świadomością, niczym rój pszczół – i zaczęli krążyć wokół dziewczyn.
Leśna droga nie była szeroka, dwa samochody miałyby problem, żeby się na niej minąć, tak więc Spinka odnosiła wrażenie, że dranie niemal się o nie ocierają. Spanikowałaby, zaczęła wrzeszczeć albo zrobiła coś równie głupiego, gdyby nie Eliza, która przyglądała się temu popisowi z nieznacznie zmarszczonymi brwiami. Miała taką minę, jakby stała przed przejazdem kolejowym, czekając, aż przejedzie koszmarnie długi skład towarowy. Wagon ciągnie się za wagonem, hałas przeraźliwy, ale przecież nie jest to nic, czym należałoby się przejmować. Za moment podniosą szlaban i będzie można ruszyć dalej.
Pewnie dlatego tamtym szybko się znudziło.
Zatrzymali się, znów jak na komendę. Silniki maszyn umilkły niemal jednocześnie i typek na wprost Spinki i Elizy podniósł szybkę kasku.
– Przewieźć was, dziewczyny?
Spinka widziała tylko część jego twarzy i zastanawiała się, czy w razie czego zdołałaby go później opisać. Prawdę mówiąc, samej siebie nie umiałaby chyba opisać w taki sposób, żeby dało się na tej podstawie sporządzić portret pamięciowy.
– Nie, dzięki, spieszymy się na obiad – powiedziała, świadoma tego, że na wsparcie Elki nie ma co liczyć. – Możemy przejść?
– Chyba was nie przestraszyliśmy? – zapytał, a Spince wydało się, że na jego na pół zasłoniętej twarzy dostrzega kpiący uśmiech.
– Tym hałasem? Nie, co najwyżej zniesmaczyliście.
Motory stały ciasno, niemalże stykając się kołami. Z tyłu zapewne było więcej miejsca, ale nie chciała się odwracać, żeby nie dawać draniom choćby tej drobnej satysfakcji.
– Z drogi – powiedziała ostrzej.
– Bo co?
– Bo was przeklnę i jeden z was wkrótce umrze – rzuciła. Nie miała pojęcia, skąd jej to przyszło do głowy, ale nagle bardzo wczuła się w rolę. – No? Mam dużą siłę sprawczą podświadomości. Wiesz, co to znaczy?
Roześmiał się. Spinka wyczuła, że z kolei Eliza spina się u jej boku; odkrycie bynajmniej nie poprawiło jej nastroju.
– Biedne, scykane laski – zakpił ich rozmówca.
– Przeklinam cię – powiedziała Spinka, wyciągając przed siebie rękę. Dopiero po sekundzie, zbyt późno, uzmysłowiła sobie, że pokazuje mu znak wiktorii.
Teraz nawet ci po bokach pochylili się na swoich maszynach, jakby zwijali się ze śmiechu. Super, większej kretynki nie mogła z siebie zrobić.
– Ona żartuje – odezwała się Eliza, poważnie i jakby przepraszająco. – Żartuje i nie miała nic złego na myśli. Ale przypadkiem udało jej się trafić.
– Rany, chłopaki, słyszycie? Dwie lalunie nam grożą – naigrawał się typ z uniesioną szybką.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!