3,49 €
Figaro, sługa hrabiego Almaviby’ego, chce wziąć ślub z pokojówką Zuzanną, ale jego pan planuje przywrócić prawo pierwszej nocy, aby zdobyć kobietę. Figaro, Zuzanna oraz hrabina obmyślają więc sprytny plan, w którym to hrabina przebiera się za dziewczynę i idzie do łoża swego męża. Przebranie okazuje się być tak dobre, że nie wprowadza w błąd jedynie hrabiego, ale też samego Figara. Komedia odniosła duży sukces i spotkała się z bardzo dobrym odbiorem, choć nie obyło się bez kontrowersji na dworze francuskim.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2020
Pierre Beaumarchais
Wesele Figara
Komedia w pięciu aktach prozą
Warszawa 2020
OSOBY
Hrabia Almawiwa – wielkorządca Andaluzji
Hrabina – jego żona
Figaro – służący Hrabiego i burgrabia zamku
Zuzanna – pierwsza garderobiana Hrabiny i narzeczona Figara
Marcelina – z fraucymeru Hrabiny
Antonio – ogrodnik pałacowy, wuj Zuzanny i ojciec Franusi
Franusia – córka Antonia
Cherubin – pierwszy paź Hrabiego
Bartolo – lekarz w Sewilli
Bazylio – nauczyciel klawicymbału
Don Guzman Gąska – sędzia
Łapowy – pisarz, sekretarz don Guzmana
Woźny sądowy
Słoneczko – młody pasterz
Młoda pasterka
Pedrillo – kurier Hrabiego
Grono służących
Grono wieśniaczek
Grono wieśniaków
Rzecz dzieje się w zamku Aguas-Frescas, o trzy mile od Sewilli.
AKT PIERWSZY
Scena przedstawia pokój wpół umeblowany; wielki fotel, jak dla chorego, stoi pośrodku. Figaro z łokciem w ręku mierzy podłogę. Zuzanna przed lustrem umocowuje sobie na głowie bukiecik kwiatu pomarańczowego, tak zwany wianek panny młodej.
SCENA PIERWSZA
Figaro, Zuzanna
FIGARO
Szerokość stóp dziewiętnaście, długość dwadzieścia sześć.
ZUZANNA
Spójrz, Figaro, oto wianek, czy tak lepiej?
FIGARO
bierze ją za rękę
Bez porównania, moje ty śliczności. Och, jakże ten dziewiczy wianek, w dzień ślubu, na głowie ładnej dziewczyny wydaje się słodki oczom oblubieńca!...
ZUZANNA
wysuwając się
Co ty tam mierzysz, kochanie?
FIGARO
Patrzę, Zuziulu moja, czy to łóżko, które pan hrabia nam daje, będzie tu ładnie wyglądało?
ZUZANNA
W tym pokoju?
FIGARO
Oddaje go nam.
ZUZANNA
A ja nie chcę.
FIGARO
Czemu?
ZUZANNA
Nie chcę.
FIGARO
Ależ przecie?
ZUZANNA
Nie podoba mi się.
FIGARO
Trzebaż podać jakąś rację.
ZUZANNA
A jeśli nie chcę podać?!
FIGARO
Ot co, kiedy kobieta jest człowieka pewna!...
ZUZANNA
Dowodzić, że mam słuszność, znaczyłoby przyznać, że mogę jej nie mieć. Jestem twoją panią czy nie?
FIGARO
Kręcisz nosem na pokój najwygodniejszy w całym zamku, położony między apartamentami obojga państwa. Ot, w nocy pani czuje się niedobrze, zadzwoni: hyc! dwa kroki i jesteś u niej. Pan hrabia życzy sobie czego; tylko pociągnie za sznurek: hop! w trzech susach jestem na rozkazy.
ZUZANNA
Wybornie! Ale kiedy zadzwoni rano, aby ci dać jakie ważne i długie zlecenie, hyc! dwa kroki i jest pod mymi drzwiami, i hop! w trzech susach...
FIGARO
Co ty chcesz powiedzieć, Zuzanno?
ZUZANNA
Wysłuchajże spokojnie.
FIGARO
Ale cóż wreszcie, na miły Bóg!
ZUZANNA
To, mój kochasiu, że znużony gonitwą za okolicznymi pięknościami hrabia Almawiwa pragnie wypocząć sobie w zamku, ale nie przy własnej żonie. Na twoją, słyszysz, Figaro, obrócił oczy i ma nadzieję, że to mieszkanie niezgorzej mu się nada. Oto co zacny Bazylio, zacny dostawca uciech swego pana i mój szlachetny nauczyciel śpiewu, powtarza mi co dzień przy lekcji.
FIGARO
Bazylio! O mój koteczku! Jeśli kiedy porcja rzęsistych kijów zaaplikowana na krzyże wzmocniła komu szpik pacierzowy...
ZUZANNA
Myślałeś, niebożątko, że posag, jaki mi dają, to dla twoich pięknych oczu, dla twoich znamienitych zasług?...
FIGARO
Dosyć zdziałałem, aby mieć prawo tak mniemać.
ZUZANNA
Mój Boże! Jacy ci rozumni ludzie są głupi!
FIGARO
Tak mówią.
ZUZANNA
Ba! Ale nikt nie chce wierzyć.
FIGARO
Źle czyni.
ZUZANNA
Dowiedz się, że za cenę tego posagu hrabia spodziewa się uzyskać po kryjomu kwadransik sam na sam, który dawne prawo pańskie... Znasz ów piękny przywilej.
FIGARO
Tak dalece znam, iż gdyby hrabia żeniąc się nie był zniósł tego ohydnego prawa, nigdy bym się nie zgodził zaślubić cię w jego dobrach.
ZUZANNA
Otóż jeżeli je zniósł, żałuje tego; i właśnie od twojej narzeczonej pragnie je dziś potajemnie odkupić.
FIGARO
uderzając się po głowie
Głowa mi pęcznieje ze zdumienia; czoło moje użyźnione...
ZUZANNA
Nie trzyjże!
FIGARO
Czemu?
ZUZANNA
A nuż się zrobi jaki pryszczyk; ludzie przesądni...
FIGARO
Śmiejesz się, hultajko! Ach, gdyby był sposób dopaść tego arcyzwodziciela, wpakować go w zmyślną pułapkę, zgarniając równocześnie jego złotko!...
ZUZANNA
Intryga i pieniądze: Figaro w swoim żywiole.
FIGARO
Nie wstyd mnie wstrzymuje, to pewna.
ZUZANNA
Obawa?
FIGARO
Nie sztuka przedsięwziąć rzecz niebezpieczną, ale uniknąć niebezpieczeństw i dopłynąć szczęśliwie do celu, ot co! Zakraść się do kogoś w nocy, zdmuchnąć mu żonę i wziąć sto batogów za fatygę – nic łatwiejszego pod słońcem: tysiąc łajdaków bez mózgu zdołało tego dokazać. Ale...
dzwonek
ZUZANNA
Pani się obudziła; poleciła mi, abym pierwsza zjawiła się u niej w dzień mego wesela.
FIGARO
Czy i w tym tkwi jakaś tajemnica?
ZUZANNA
Owczarz powiada, że to przynosi szczęście opuszczonym żonom. Bywaj zdrów, mój Fi, Fi, Figaro, myśl o naszej sprawie.
FIGARO
Małego buziaka dla odświeżenia umysłu.
ZUZANNA
Buziaka! Dziś? Memu kochankowi? To by było ładnie! A cóż by na to jutro powiedział mój mąż?
Figaro ściska ją
No! no! no!
FIGARO
Ty nie masz pojęcia, jak ja cię kocham.
ZUZANNA
poprawiając strój
Kiedyż przestaniesz, nudziarzu, mówić mi o miłości od rana do wieczora?
FIGARO
tajemniczo
Kiedy będę mógł ci jej dowodzić od wieczora do rana.
powtórny dzwonek
ZUZANNA
z daleka przykładając palce do ust
Masz swego całusa z powrotem; nicem ci już nie winna.
FIGARO
biegnie za nią
O nie! Nie w tej walucie dostałaś!
SCENA DRUGA
FIGARO
sam
Czarująca dziewczyna! zawsze roześmiana, tryskająca życiem, pełna wesołości, dowcipu, miłości i rozkoszy! Ale cnotliwa! przechadza się żywo, zacierając dłonie O panie hrabio, drogi panie hrabio, chciałbyś mnie przystroić... po hrabsku! Zastanawiałem się też, czemu uczyniwszy mnie burgrabią zabiera mnie z sobą na ową ambasadę i mianuje kurierem. Rozumiem, panie hrabio: trzy promocje na raz: ty wiceministrem; ja pędziwiatrem; Zuzia gosposią pałacu, podręczną ambasadorową; a potem w cwał, kurierze! Gdy ja będę galopował w jedną stronę, ty, panie hrabio, ujedziesz z moją miłą ładny kawał drogi! Ja będę się chlastał w błocie i nadkręcał karku dla chwały twego rodu; pan raczysz łaskawie przyczynić się do pomnożenia mojego! Wzruszająca wymiana usług! Ale, ekscelencjo, to za wiele naraz. Załatwiać w Londynie jednocześnie sprawy swego pana i jego służącego; zastępować przy cudzoziemskim dworze wraz osobę króla i moją – to za wiele, o połowę za wiele. Co do ciebie, obwiesiu Bazylio, mój synaczku, ja cię nauczę, jak się gwizda po kościele, ja ci... Nie! Trzeba grać komedię; obu naraz wystrychnąć na dudka. Baczność na dziś, mości Figaro! Przede wszystkim przyśpieszyć ceremonię, aby tym pewniej dobić do ołtarza; usunąć Marcelinę, która ma na ciebie diabelny smaczek; zgarnąć złoto i podarki; wywieść na manowce zachcianki pana hrabiego; wygarbować sumiennie skórę imć Bazylia; wreszcie...
SCENA TRZECIA
Marcelina, Bartolo, Figaro
FIGARO
urywa
Ho! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?
BARTOLO
wzgardliwie
Nie, mości Figaro, bynajmniej.
FIGARO
To byłoby bardzo szlachetnie!
BARTOLO
Zapewne; szlachetnie i głupio.
FIGARO
Ja, który miałem nieszczęście zmącić pańską uroczystość weselną...
BARTOLO
Czy masz mi co innego do powiedzenia?
FIGARO
Nie wiem, czy zaopiekowano się pańskim mułem.
BARTOLO
w złości
Gaduło przeklęty! Zostawże nas.
FIGARO
Gniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek... w istocie... zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?
Gdy się nie kocha, trzebaż nienawidzić?...
Odwołuję się do doktora.
BARTOLO
Cóż to takiego?
FIGARO
Jejmość opowie panu resztę.
wychodzi
SCENA CZWARTA
Marcelina, Bartolo
BARTOLO
patrzy za odchodzącym
Hultaj zawsze ten sam! Umrze w skórze największego bezczelnika, o ile go z niej nie obedrą żywcem.
MARCELINA
okręca nim
Jesteś wreszcie, wiekuisty doktorze? Zawsze tak poważny i flegmatyczny, że można by umrzeć czekając twej pomocy, tak jak się wzięło ślub niegdyś mimo twych przezorności.
BARTOLO
Zawsze cierpka i dokuczliwa. Więc cóż? Na cóż moja obecność w zamku tak potrzebna? Hrabia miał jaki wypadek?
MARCELINA
Nie, doktorze.
BARTOLO
Może Rozyna, jego przewrotna żona, czuje się niezdrowa, co daj Boże?!
MARCELINA
Tęskni i wzdycha.
BARTOLO
Czego?
MARCELINA
Mąż ją zaniedbuje.
BARTOLO
z radością
Ha! Godny małżonku, mścisz się mojej krzywdy!
MARCELINA
Nie wiadomo, jak określić hrabiego: zazdrosny i płochy.
BARTOLO
Płochy z nudów, zazdrosny z próżności: cóż naturalniejszego?
MARCELINA
Dziś, na przykład, wydaje Zuzię za swego Figara i z racji tego związku...
BARTOLO
Który jego ekscelencja uczynił koniecznym?
MARCELINA
Niezupełnie; ale który pragnąłby uświęcić po trosze z oblubienicą...
BARTOLO
Pana Figara? Hm, o to można dobić targu z nim samym.
MARCELINA
Bazylio twierdzi, że nie.
BARTOLO
I ten opryszek tutaj? Ależ to istna jaskinia! Cóż on tu robi?
MARCELINA
Tyle złego, ile tylko zdoła. Najgorsze w tym wszystkim to nudne amory, jakimi płonie dla mnie od dawna.
BARTOLO
Na twoim miejscu byłbym się już dwadzieścia razy uwolnił od natręta.
MARCELINA
A to jak?
BARTOLO
Wychodząc zań.
MARCELINA
Niesmaczny, okrutny szyderco, czemuż ty nie uwolnisz się za tę samą cenę od moich nalegań? Czyż to nie jest twoim obowiązkiem? Gdzież pamięć przyrzeczeń? Co się stało ze wspomnieniem małego Emanuela, owocu zapomnianej miłości, która miała nas zawieść do ołtarza?
BARTOLO
zdejmując kapelusz
Czy po to, aby mi kazać słuchać tych smalonych dubów, sprowadziłaś mnie z Sewilli?... Ten paroksyzm małżeński, który przypiera cię tak nagle...
MARCELINA
Dobrze więc! Nie mówmy o tym. Ale jeśli nic nie zdoła ciebie samego skłonić do spełnienia obowiązku, pomóż mi bodaj zdobyć innego.
BARTOLO
To najchętniej: możemy pogadać. Ależ któryż śmiertelnik opuszczony od niebios i od kobiet...
MARCELINA
Ach, któż by inny, doktorze, jeśli nie piękny, wesoły, rozkoszny Figaro!...
BARTOLO
Ten ladaco?
MARCELINA
Nigdy markotny; zawsze w dobrym humorze, zawsze cieszący się chwilą, bez troski o przeszłość, jak o przyszłość; pełen życia, szczodry! Och, szczodry...
BARTOLO
Jak złodziej.
MARCELINA
Jak wielki pan. Uroczy, jednym słowem; ale z tym wszystkim istny potwór!...
BARTOLO
A Zuzia?
MARCELINA
Nie dostanie go, niecnota, jeśli zechcesz, doktoreńku, pomóc mi wyzyskać pewne zobowiązanie, które ma wobec mnie.
BARTOLO
W dzień ślubu?
MARCELINA
Och, rozchodzą się ludzie i od ołtarza! Gdybym się nie lękała odsłonić małej kobiecej tajemnicy...
BARTOLO
Czyż kobiety mają tajemnice dla lekarza?
MARCELINA
Ach, wiesz dobrze, że nie mam ich dla ciebie! Płeć, do której należę, jest namiętna, lecz lękliwa: próżno jakiś czar wabi nas ku rozkoszy, najzuchwalsza kobieta czuje w sobie głos, który ostrzega: „Bądź piękną, jeśli możesz, cnotliwą, jeśli chcesz; ale bądź szanowaną bezwarunkowo!”. Owóż skoro trzeba przede wszystkim być szanowaną, skoro każda kobieta czuje tego wagę, nastraszmy wpierw Zuzannę rozgłoszeniem propozycji, które jej czyni hrabia.
BARTOLO
Do czegóż to doprowadzi?
MARCELINA
Do czego? Zuzanna przez prosty wstyd będzie uparcie odrzucać jego ofiary; hrabia przez zemstę poprze mój protest przeciw ich małżeństwu; wówczas moje zamęście staje się pewne.
BARTOLO
Ma słuszność. Na honor! Dobra sztuka; wydać moją starą gospodynię za hultaja, który pomógł mi wydrzeć młodą narzeczoną!
MARCELINA
szybko
Który pragnie sycić swoje żądze kosztem mych najsłodszych nadziei.
BARTOLO
szybko
Który w swoim czasie ukradł sto talarów, dotąd leżących mi na sercu.
MARCELINA
Ach, cóż za rozkosz!...
BARTOLO
Ukarać łajdaka...
MARCELINA
Wyjść za niego, doktorze, wyjść za niego!...
SCENA PIĄTA
Marcelina, Bartolo, Zuzanna
ZUZANNA
trzyma w ręku czepeczek z szeroką wstążką, na ręku suknię
Wyjść za niego! Za kogóż to? Za mego Figara?
MARCELINA
zgryźliwie
Czemuż by nie? Toć i ty nie co innego robisz!
BARTOLO
śmiejąc się
Paradny argument: tylko kobieta w złości zdobędzie się na podobny! Mówiliśmy, piękna Zuziu, o szczęściu, jakim dlań będzie posiadanie ciebie.
MARCELINA
Nie licząc pana hrabiego, o którym się nie mówi.
ZUZANNA
z dygiem
Sługa uniżona pani; ilekroć otworzysz usta, zawsze musisz powiedzieć coś gorzkiego.
MARCELINA
z dygiem
Sługa pani nawzajem; gdzież ta gorycz? Czyż nie jest sprawiedliwie, aby wspaniałomyślny pan dzielił po trosze radość, którą sprawia swym poddanym?
ZUZANNA
Radość, którą sprawia?...
MARCELINA
Tak, pani.
ZUZANNA
Szczęściem, zazdrość pani jest równie znana, jak prawa jej do Figara nikłe.
MARCELINA
Można by je uczynić trwalszymi, umacniając je na twój sposób.
ZUZANNA
Och, tym sposobem posługują się raczej osoby wytrawne.
MARCELINA
A dzieciątko do nich nie należy. Niewinna jak stary sędzia!
BARTOLO
odciągając Marcelinę
Bywaj zdrowa, piękna oblubienico naszego Figara.
MARCELINA
dygając
Tajna wspólniczko jego dostojności pana hrabiego.
ZUZANNA
dygając
Który jejmość panią niezmiernie poważa.
MARCELINA
dygając
Czy pani uczyni mi ten zaszczyt, aby spoglądać i na mnie łaskawym okiem?
ZUZANNA
dygając
Pod tym względem nie pozostaje jejmość pani nic do życzenia.
MARCELINA
dygając
Z dostojnej pani taka śliczna osóbka!
ZUZANNA
dygając
Et, wystarczy, aby jejmość wszyscy diabli brali.
MARCELINA
dygając
A zwłaszcza wielce czcigodna!
ZUZANNA
dygając
Ta cnota przystoi matronom.
MARCELINA
rozwścieczona
Matronom! Matronom!
BARTOLO
zatrzymując ją
Marcelino!
MARCELINA
Chodźmy, doktorze; nie panuję nad sobą. dygając Sługa uniżona.
SCENA SZÓSTA
ZUZANNA
sama
A leć, kumoszko! Leć, mądralo! Równie mało lękam się twych zakusów, jak gardzę zniewagami. Patrzcie mi starą Sybillę! Dlatego że liznęła książki i dręczyła jaśnie panią za młodu, chce się rządzić jak szara gęś w zamku! rzuca na krzesło suknię Sama już nie wiem, po co tu przyszłam.