2,49 €
Na pytanie ,,jak napisać książkę'' odpowiadam zawsze tak samo: wziąć ołówek, paczkę papieru, siąść na tyłku i pisać... Nie znam innej recepty.Nie wiem i nie chcę wiedzieć, dlaczego powstał mój zbiór opowiadań. Nie lubię reklamować swoich wypocin jak proszku do prania, czy innego towaru. Nie zastanawiałem się ,,po co'' , ,,na co'', ,,dlaczego'', ,,dla kogo''. Czułem nieodpartą potrzebę przelania swoich myśli na papier i podzielania się własnymi obserwacjami na temat otaczającej mnie rzeczywistości. Ot, cała ideologia.Tomasz ZającSocjolog, fotograf – amator, i nieustannie poszukujący swojej życiowej drogi jeden z kilku miliardów maleńkich punktów znajdujących się na mapie społeczeństwa. Nie lubię pisać i mówić o sobie samym,bo i po co? Wiecznie niezorganizowany, introwertyczny, depresyjny. Nigdy nie byłem, nie jestem, nie będę i nie chcę być normalny. Najlepiej czuję się na odludziu podczas samotnych spacerów. Lubię spokój, ciszę i łono natury z dala od miasta, gdzie nikt się do mnie nie przypieprza... Bez planów na wczoraj, na dziś i na jutro.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2012
Tomasz Zając
Zapiski plebejskie
© Copyright by Tomasz Zając & e-bookowo
Zdjęcie na okładce: Tomasz Zając
ISBN 978-83-63080-87-7
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl
Kontakt:[email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.
Noc spędził samotnie w swoim mieszkaniu siedząc na krześle przy biurku, na którym walały się sterty zapisanych kartek, pożółkłych dokumentów i czarno-białych fotografii przedstawiających ponure krajobrazy Górnego Śląska. Hałdy, dymiące kominy, huty, ceglaste familoki, umorusane dzieciaki bawiące się na zakurzonych i popękanych uliczkach, wymęczeni robotnicy wracający z szychty, wystające na schodkach swych kamienic, palące tanie papierosy i skubiące słonecznik, grube baby ubrane w poplamione fartuchy – wszystkie te obrazy rozpuściły się w jego umyśle niczym cukier w kolejnej wypitej po nieprzespanej nocy, szklance czarnej kawy, od której dostał już sraczki.
Przez brudne szyby wpadały promienie porannego Słońca próbując poprzez kłęby unoszącego się dymu tytoniowego i opary alkoholu wymieszanego z zapachem kwaśnego potu, rozjaśnić to niewielkie pomieszczenie. Wypalił już trzy paczki ,,Klubowych” i wypił litr czystej. Koszula przykleiła się do jego mokrych od potu pleców całkowicie krępując ruchy. Twarz miał nieogoloną. Pod oczyma pojawiły się ogromne blado-sine worki, a zęby pokrywała próchnica z przebłyskującymi gdzieniegdzie śladami żółci. Na sobie miał flanelową koszulę zpodwiniętymi ponad łokcie rękawami i stare, przetarte dżinsy. Jego dłonie trzęsły się tak, że nie mógł utrzymać notesu i pióra. Serce kołatało rozrywając klatkę piersiową od środka. Wzrok na tyle się popsuł, że zmuszony był nosić okulary ze szkłami o grubości jaką ma spód butelki taniego wina nazywanego na lokalnych ,,salonach” jabolem. Od dłuższego czasu jadał niewiele i zazwyczaj było to suche żarcie. Z naukowego, medycznego punktu widzenia popadł w anoreksję. Jeśli spojrzeć na to od strony psychiatrii jego stan nazwać można depresją paranoidalną albo najdelikatniej rzecz ujmując apatią. Religia wskazywałaby na opętanie. On zaś umieściłby to wkategoriach ,,mam wszystko w chuju” lub ,,odpierdolcie się ode mnie, wysiadam”.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!