7,49 €
Tajwan z biednego i zacofanego kraju w przeciągu życia dwóch pokoleń był w stanie dogonić w poziomie życia takie kraje jak Niemcy, Szwecja czy Kuwejt nie posiadając jednak żadnych zasobów naturalnych. Rośnie nieprzerwanie od ponad 60 lat i stał się jednym ze światowych liderów technologicznych oraz siedemnastym eksporterem na świecie, na równi z Indiami. Mały wyspiarski kraj - dziewięciokrotnie mniejszy od Polski - jest dwukrotnie bogatszy od nas w przeliczeniu na głowę mieszkańca.Książka pokazuje, że choć imponujące, to nie jest to wyjątkowe osiągnięcie w historii gospodarczej świata. Wyjątkowy nie jest również ich model gospodarczy i wbrew obiegowej opinii jest możliwy do zastosowania w dowolnym innym miejscu na ziemi - chociażby w Polsce. Książka ten model przybliża, wyjaśnia i pokazuje jak sami możemy go powtórzyć. Nie krytykuje, a odpowiada na krytykę.Podział na gospodarcze centrum świata i jego peryferie wyjaśnia gdzie znajduje się Polska, a „Azjatycka lekcja” tłumaczy jak możemy się z tej peryferyjności wyrwać.Książka stawia dwa ważne pytania: co trzeba zmienić aby dogonić centrum oraz jak to należy zrobić. Odpowiedź jednak zaskoczy polskiego czytelnika przyzwyczajonego do „zachodnich” recept. To jak postawienie obecnego świata do góry nogami i mało tego, okazuje się że dopiero wtedy wszystko nabiera sensu i logiki. Aby jednak w pełni zrozumieć dziejące się wokół nas procesy trzeba się cofnąć do XVI wieku i dostrzec, że my jako Polska, jesteśmy w tym samym miejscu w którym byliśmy przed wiekami.Polska zawsze żyła na obrzeżach świata, ale i teraz nie należymy do jego centrum. Mimo, że nigdy nie udało się nam wyrwać z peryferiów, nie znaczy że jest to niemożliwe. Było to realne tak w wieku XIII, jak i XVII czy obecnie. Jedynym hamulcowym jesteśmy my sami i to od nas zależy nasza przyszłość. Więcej informacji, oraz obszerne fragmenty książki na blogu autora https://azjatyckalekcja.wordpress.com/2014/12/09/fragment-ksiazki-azjatycka-lekcja/
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2015
Tomasz Zając
AZJATYCKA LEKCJA
Dlaczego azjatycki model gospodarczy nie jest wyjątkowy i może być zrealizowany również nad Wisłą?
Dublin 2014
Projekt okładki: Marzena Włodarczyk
Copyright © 2014 by Tomasz Zając
Wszelkie prawa, łącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiekolwiek formie – zastrzeżone.
ISBN 978-83-941020-0-5
Skład wersji elektronicznej: inkpad.pl
Joannie
Do napisania tej książki doszło dzięki latom zainteresowania azjatyckim modelem zarządzania oraz rozwoju, ale bezpośrednia inspiracja przyszła wraz z przeczytaniem pracy Roberta Wade[1]. Siłą, a zarazem wyjątkowością pozycji Roberta Wade jest bardzo szczegółowe opisanie metody zastosowanej na Tajwanie, która przyniosła spektakularne gospodarcze efekty. Tajwan, z biednego i zacofanego kraju w przeciągu życia dwóch pokoleń był w stanie dogonić w poziomie życia takie kraje jak Niemcy, Szwecja czy Kuwejt nie posiadając jednak żadnych zasobów naturalnych. Rośnie nieprzerwanie od ponad 60 lat i stał się jednym ze światowych liderów technologicznych oraz siedemnastym eksporterem na świecie, na równi z Indiami. Mały wyspiarski kraj - dziewięciokrotnie mniejszy od Polski - jest dwukrotnie bogatszy od nas w przeliczeniu na głowę mieszkańca.
Jest to imponujące osiągnięcie w historii gospodarczej świata, nie jest jednak aż tak wyjątkowe. Za Tajwanem, z dziesięcioletnim opóźnieniem podążała Korea Południowa,[2] oba kraje z kolei postępowały drogą Japonii, a obecnie tę samą receptę realizują Chiny. W każdym przypadku robi to ogromne wrażenie, po czym świat analizuje czynniki dzięki którym było możliwe osiągnięcie tak wyjątkowych rezultatów. Niestety zwykle niewiele z tego wynika.
Głównym celem przyświecającym pisaniu tej książki było danie okazji polskiemu czytelnikowi bliższego przyjrzenia się azjatyckiemu modelowi gospodarczemu. Książka nie aspiruje do pracy naukowej, a co najwyżej eseju. Ma popularyzować inne spojrzenie na zarządzanie gospodarką. Bolączką polskiej debaty publicznej jest, że w poszukiwaniu przykładów i inspiracji nie sięga dalej niż Europa Zachodnia, czasem pojawia się przykład krajów Skandynawskich, ale bez wiary w możliwości zastosowania ich modelu w polskich warunkach, głównie jednak patrzymy na Stany Zjednoczone. Azja jest zupełnie wyjęta z kręgu krajów mogących dostarczać wzorów do naśladowania. Pozycją tą chciałbym to zmienić gdyż, jak sądzę, naprawdę jest się czego uczyć, a lekcję taką odrobić powinna nie tylko Polska ale i wspomniany wyżej Zachód.
Celem pozycji nie jest szczegółowe przedstawienie niuansów polityki gospodarczej naszych dalekich azjatyckich sąsiadów - w tym celu odsyłam do literatury - a przełamanie liberalnych stereotypów i patrzenia na gospodarkę i ekonomię w ramach jednego, ogólnie przyjętego dogmatu. Nie jestem krytyczny w stosunku do liberalnego modelu gospodarki, jest całkiem sprawnym modelem zarządzania państwem - ale nie jest najsprawniejszy. Żadna idea nie jest wieczna i musi podlegać zmianie. O ile w średniowieczu feudalizm był całkiem wydolnym ustrojem gospodarczo-państwowym, to trudno byłoby tak samo go widzieć w XXI wieku.
Literatura krytyczna do liberalnego zakrętu w ekonomii, takiegoż podejścia do gospodarki czy terapii szokowej zaserwowanej polskiej gospodarce w latach 90. jest już całkiem spora. Słychać też coraz częściej krytyczne głosy w mediach. Jedną z głównych bolączek tego dyskursu jest brak sugestii zmian mających ten stan rzeczy zmienić. Nawet gdy się pojawiają to są niekompleksowe, niespójne i nie wybiegają poza kanon rozwiązań testowanych - z opłakanym zresztą skutkiem - w krajach Ameryki Łacińskiej czy w Afryce w okresie powojennym. Ta książka nie ma być źródłem krytyki, a odpowiedzią na nią. Podawać ma konkretne przykłady skutecznie realizowanych polityk w krajach które odniosły sukces. Przy okazji staram się je odnosić do średniej wielkości kraju w Środkowej Europie - Polski.
Cały zachodni świat zastanawia się obecnie jak będzie wyglądała przyszłość, gdy Chiny wrócą na należne im miejsce na geopolitycznej mapie świata, po tym jak już do niego doszlusują pod względem gospodarczym. Osiągnięcie tego celu jest raczej kwestią czasu. To pytanie z rodzaju kiedy a nie czy. Ich sukces zależy głównie od tego, czy pojawi się jakiś czynnik który zawróci ich z drogi do niego, czy też nie. Zachód zastanawia się również jak nie tracić dystansu technologicznego do Azji. Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie zawęził jednak do własnego podwórka, postrzegając azjatycki model jako możliwy tylko w specyficznych konfucjańskich warunkach kulturowych. Jeśli jednak prawdą jest, że ich model gospodarczy jest sprawniejszy to jest to ślepa uliczka. Polska powinna szukać inspiracji raczej w krajach skutecznie goniących technologicznych liderów, niż u tracących do nich dystans krajach Zachodu.
Zainteresowanie świata naukowego azjatyckim modelem, a jego brakiem u decydentów jest co najmniej zastanawiające. Powojenna Japonia odnosiła tak wielkie sukcesy gospodarcze, że budziła przerażenie Zachodu, a zwłaszcza amerykanów jej nieuchronną dominacją nad USA. Krach na tokijskiej giełdzie, choć już niekoniecznie w gospodarce, uspokoił Zachód, że jego liberalny model gospodarczy jest niewątpliwie lepszy. Do peletonu któremu przewodziła Japonia zaczęły dołączać inne kraje. W latach 50. był to Tajwan, a dziesięć lat później Korea. Ucząc się od Japończyków unikali pewnych błędów i radzili sobie jeszcze lepiej. Tajwan był zbyt mały aby zwracać na niego uwagę. Sukces Korei tłumaczono zaś pracowitością, edukacją i otwieraniem się na handel światowy, a nie wyjątkowością planowania. Były to jednak zbyt małe kraje aby się nimi martwić. Dopiero wejście na tą samą drogę Chin pod koniec lat 70. zachwiało tą pewnością siebie. Chiny zastąpiły Japonię i stały się wielkim odradzającym się smokiem którego należy się bać. Nie zmieniło się jednak nic w kwestii szukania wzorów do naśladowania u azjatyckich tygrysów. Zachodni świat nadal doszukuje się w tym sukcesie wyjątkowych, azjatyckich uwarunkowań, które nie mogą się powtórzyć nigdzie indziej. Nie ma do tego jednak żadnych podstaw o czym za chwilę. Nawet słynny raport Banku Światowego[3] z 1993 roku widzi w sukcesie azjatyckich tygrysów sprawne działanie rynku i zdrowych fundamentów makroekonomicznych. Nie dostrzega jednak, że tak głęboko ingerowali w rynek, iż praktycznie go wypaczali. Lista narzędzi była długa, od blokowania importu, poprzez manipulację licencjami i podatkami, ograniczaniem konkurencji, państwowym planowaniem całych sektorów przemysłowych, aż po sztuczne podtrzymywanie wysokiego poziomu inwestycji w PKB.
Niech nas zatem nie dziwi że my, ludzie Zachodu, wychowani w kulcie liberalizmu gospodarczego chcemy z tych samych pozycji oceniać azjatycki model. Nie unika tej pułapki nawet chiński profesor Yasheng Huang. Porównuje on chińskie reformy z liberalnym modelem i wytyka wszelkie próby oddalania się od niego[4]. Chiny realizują jednak zupełnie inny program gospodarczy i aby ich zrozumieć należy najpierw zrozumieć logikę tego modelu.
Na dowód, że model ten może działać poza Azją niech będzie fakt, że nie tam go wymyślono. Japończycy jako pierwsi w tej części świata wprowadzili go w życie, ale bynajmniej niczego nie wymyślili. To niemieccy specjaliści byli dla nich nauczycielami. Niemcy uczyli się od Anglików, a ci z kolei czerpali z włoskich republik kupieckich i Hanzy. Prawie każdy obecnie bogaty kraj dochodził do swojego bogactwa tą właśnie metodą. Wielka Brytania była protekcjonistyczna gdy chciała dogonić Holandię, Niemcy gdy chciały dogonić Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone gdy goniły Wielką Brytanię i Niemcy. Japonia wzorując się na Niemczech była protekcjonistyczna przez większość XX wieku do lat 80. Nie inaczej robił Tajwan i Korea.
Nie ma więc powodu sądzić że Polska nie może powtórzyć - z lokalnymi uwarunkowaniami - drogi tych krajów. Metoda jest jedna, wariacji nieskończona ilość, a możliwości stoją otworem przed każdym krajem. Polska jest już w takim momencie rozwoju gospodarczego że nie musi (a nawet nie może) być aż tak protekcjonistyczna, ale wiele mechanizmów stosowanych w tych krajach do rozwoju krajowego potencjału jest jak najbardziej aktualne.
Dlaczego jednak mielibyśmy w ogóle cokolwiek robić. Czy 25 lat w pełni wolnej Polski nie dały nam wystarczających dowodów na to że jesteśmy na dobrej ścieżce? Stale się bogacimy, uciekliśmy Ukrainie, wyprzedziliśmy Węgry i coraz bliżej nam do Czech. Następnym celem jest zrównanie się w poziomie życia z Niemcami. Czemu nie miałoby się to okazać możliwe? Otóż jest pewien kłopot. Chociaż ostatnie 25 lat to spory sukces i nie mam zamiaru go podważać to problem jest innej natury. Polska, podobnie jak Węgry czy Czechy jest krajem peryferyjnym, a Niemcy to już gospodarcze centrum. Czym się różnią peryferie od centrum? Kraj peryferyjny eksportuje zasoby naturalne lub mało przetworzone, a w zamian kupuje przetworzone o wysokiej wartości dodanej oraz dobra luksusowe. Zwykle towarzyszy temu deficyt handlowy. Nie pomagają nam zbytnio zachodnie fabryki samochodów ulokowane w Polsce. My głównie dostarczamy taniej siły roboczej i zyskujemy dodatkowe miejsca pracy oraz trochę wpływów podatkowych, a zachodnie koncerny w zamian większe zyski ze sprzedaży. Co prawda struktura polskiego eksportu się poprawiła od czasów PRL i nie sprzedajemy już głównie węgla czy zboża, a czołową pozycję obecnie zajmują maszyny, towary przemysłowe i samochody. Za bardziej zaawansowany eksport np. samochodów czy elektroniki odpowiadają jednak koncerny zagraniczne. Nie jest tak, że nic się nie zmieniło, ale w kwestii peryferyjności można powiedzieć że choć na innym, nieco wyższym poziomie, ale się utrwaliła. Nadal importujemy najbardziej zaawansowane wytwory przemysłu jak np. telefony komórkowe czy technologię do zakładów produkcyjnych, a dużą część eksportu, zwłaszcza tego bardziej zaawansowanego stanowi reeksport, wcześniej importowany - telewizory się u nas głównie składa, a nie produkuje. Towarzyszy temu chroniczny deficyt handlowy, który w długim okresie jest zabójczy dla każdego kraju.
Aby dogonić kraje centrum, takie jak choćby Niemcy nie można tego dokonać będąc krajem peryferyjnym, chyba że jest się rozmiarów miasta. Należy najpierw dogonić centrum technologicznie i dopiero wtedy można myśleć poważnie o dorównywaniu w poziomie bogactwa. Polska zawsze była krajem peryferyjnym i reformy po 1989 roku tego nie zmieniły, nasza peryferyjność się tylko utrwaliła. Wychodzenia z tego stanu nawet nie zaczęliśmy. W ostatnim stuleciu tylko nielicznym krajom się to udało, takim jak Japonia, Korea czy Tajwan oraz Izrael (choć to zupełnie nowy twór państwowy). Prób było wiele, w okresie międzywojennym i bezpośrednio po nim od Rosji poprzez Europę Wschodnią po większość krajów Ameryki Południowej czy Afrykę. Większość niestety nieudanych.
Zapóźnienia gospodarczego nie można postrzegać bez oderwania od świata zewnętrznego. Kraje peryferyjne są takimi nie tylko ze względu na własny ustrój gospodarczy, ale również ze względu na politykę gospodarczą i eksportową krajów zaawansowanych, która sprawia, że kraje peryferyjne w swojej peryferyjności się utrwalają. Wyrwanie się z tej pułapki wzrostu jest bardzo trudne, ale nie jest to niemożliwe. Paradoksalnie w momencie przypłynięcia pierwszych europejskich statków do chińskich wybrzeży Chinom bliżej było do dołączenia do gospodarczego centrum świata niż sto lat później. Technologicznie prawie nie odstawały, a czasem przewyższały Zachód. Głównym powodem była polityka handlowa europejskich mocarstw, która z jednej strony wysysała zasoby, a z drugiej dostarczała swoje produkty na chiński rynek, utrudniając tym samym rozwój zaawansowanych gałęzi lokalnego przemysłu. Jednak nigdy nie jest za późno i Chinom udaje się od ponad trzech dekad doganiać centrum.
Książka ma odpowiedzieć na dwa ważne pytania: co trzeba zmienić aby dogonić centrum oraz jak to należy zrobić. Drugie z nich jest zdecydowanie ważniejsze. Cele zwykle udawało się całkiem sprawnie określać, ale metoda sprawiała problemy. Pierwszy rozdział pokazuje, że gonienie centrum przez peryferie nie jest zagadnieniem nowym oraz wyjaśnia zagmatwaną historię Tajwanu. Rozdział drugi mówi o szczegółowych politykach realizowanych na Tajwanie jak i w innych krajach oraz odnosi je do polskich realiów. Trzeci nakreśla kluczowe instytucje, dzięki którym można było realizować tak zaawansowany model gospodarczy. Pokazuje również najważniejsze cele jakie powinna sobie postawić Polska chcąc zastosować azjatycka metodę. Ostatni, czwarty rozdział obala parę mitów funkcjonujących w debacie publicznej. Podaje również propozycje zmian do rozważenia przez czytelników.
Skupiam się na bardzo nielicznej grupie krajów azjatyckich takich jak Japonia, Korea czy Chiny, ale głównie na Tajwanie. Choć i te kraje czasem bardzo się między sobą różnią w stosowanych narzędziach czy polityce, to da się dostrzec wiele elementów wspólnych. Nie jest to jedyna możliwa droga doganiania centrum przez peryferie, jest jednak jedną z najsprawniejszych i co najważniejsze udanych.
Nie jest to konflikt między gospodarką planowaną, interwencją państwa, państwowymi instytucjami a liberalizmem i otwarciem na prywatną nieskrępowaną działalnością gospodarczą - często mylnie utożsamianą z kapitalizmem. Jest to raczej umiejętność znalezienia najbardziej wydajnego balansu pomiędzy nimi. Takim ograniczeniem rynku, aby sprzyjał przedsiębiorczości, rozwojowi przemysłu, aby wspierał wzrost dochodów i takim rozwojem kraju, aby ograniczać nierówności, a nie potęgować je. Nie wszystko było zaplanowane i nie wszystko wychodziło, ale cały wysiłek skupiał się na doganianiu technologicznym Zachodu, co się ostatecznie udało.
Na stronach tej książki chciałbym zainspirować polskich czytelników udanymi próbami podjętymi we wschodniej Azji i przekonać, że jest to możliwe również w kraju średniej wielkości, w Europie Środkowo-Wschodniej, jakim jest Polska.
[1] Robert Wade, Governing The Market. Economic Theory and the Role of Government in East Asian Industrialization, New Jersey 2003.
[2] Dla wygody czytania od tego miejsca będę używał już tylko nazwy Korea, zawsze z myślą o Korei Południowej.
[3] World Bank, The East Asian Miracle. Economic Growth and Public Policy, Washington-New York 1993.
[4] Yasheng Huang, Capitalism with Chinese Characteristics: Entrepreneurship and the State, Cambridge 2008.
Zazdroszczenie innym bogactwa ipowodzenia wżyciu towarzyszy ludzkości od zawsze. Nie ma wtym nic dziwnego, rozumiemy to doskonale na poziomie relacji międzyludzkich. Nie inaczej jest na poziomie państw. WStarożytności czy nawet wŚredniowieczu całkiem powszechnym sposobem radzenia sobie ztym problemem było napadanie bogatszego sąsiada, wcelu fizycznego zabrania części jego dóbr. Obecnie różnice potencjałów militarnych państw potrafią być tak duże, że metoda ta straciła wiele ze swego dawnego potencjału.
Różnice wpoziomach bogactwa między państwami nie zawsze były tak duże jak obecnie. Wświecie maltuzjańskim[1], czyli przed rewolucją przemysłową, nie dochodziło do wzrostu standardu życia. Większość gospodarki wtamtym czasie stanowiło rolnictwo. Wszelki postęp techniczny jaki się więc dokonywał był na tyle wolny, że przekładał się jedynie na wzrost populacji, anie poziom życia. Opotędze kraju ijego zaawansowaniu wdużym stopniu decydowała więc gęstość zaludnienia. Dlatego też tak cenne wowych czasach było podbijanie nowych terytoriów. Każda nowa ziemia niosła za sobą określoną populację ludzką, tak cenną wtym czasie. Obecnie wielkość populacji ma znacznie mniejsze przełożenie na znaczenie kraju. Większe mają zaawansowanie technologiczne, wojskowe, siła polityczna czy silne sojusze wojskowe. Wszystkie te rzeczy były istotne idawniej, ale akcenty się zmieniły.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!