Zaprzysiężeni - Richard Fierce - E-Book

Zaprzysiężeni E-Book

Richard Fierce

0,0
2,99 €

-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.

Mehr erfahren.
Beschreibung

Siostry staną naprzeciw siebie, a tylko jedna zwycięży.


Akuhara spuściła na cesarskie miasto Drakkę, zdeterminowana, by zniszczyć imperium i stworzyć własne królestwo na jego ruinach.


Uzbrojona w moce żywiołów, Serce Płomienia i płaszcz ze smoczej skóry, zdolny do przekraczania wymiarów, Kai musi zebrać swoich sojuszników i stawić czoła nawałnicy.


Zbliża się ostateczna bitwa – czy siła Kai wystarczy, by ocalić imperium, czy też jego koniec został już zapisany ogniem i krwią?

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
MOBI

Seitenzahl: 85

Veröffentlichungsjahr: 2025

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Zaprzysiężeni

Richard Fierce

To jest dzieło fikcyjne. Wszystkie opisane w tej książce wydarzenia są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest czysto przypadkowe. Wszelkie prawa zastrzeżone, w tym prawo do powielania tej książki lub jej fragmentów w jakiejkolwiek formie bez wyraźnej zgody wydawcy.

©2025 Richard Fierce, tekst

©2025 Richard Fierce, tłumaczenie na język polski

Tytuł oryginalny: Sworn

Contents

1.Chapter 12.Chapter 23.Chapter 34.Chapter 45.Chapter 56.Chapter 67.Chapter 78.Chapter 89.Chapter 910.Chapter 1011.Chapter 1112.Chapter 1213.Chapter 1314.Chapter 1415.Chapter 1516.Chapter 1617.Chapter 17
1

Akuhara stała na szczycie klifu, spoglądając na obozowisko Drakków. Jej mroczna zbroja lśniła w blasku setek ognisk rozsianych po dolinie w dole. Powietrze było gęste od zapachu dymu, a ona zmarszczyła nos na tę woń. Jej smok leżał zwinięty u jej boku, gdy wpatrywała się w hordę z mieszaniną dumy i niepokoju.

Obozowisko stanowiło chaotyczną plątaninę namiotów, zaostrzonych pali i krążących Drakków. Ich gardłowe warknięcia i syki wypełniały powietrze, tworząc dysharmoniczną symfonię, która zgrzytała w myślach Akuhary. Widziała, jak poruszają się w niespokojnych gromadach, ostrząc broń, pożerając surowe mięso i od czasu do czasu rzucając się na siebie nawzajem. Byli potężni, owszem, ale niezdyscyplinowani, nieokiełznani. Tylko jej magia trzymała ich w ryzach.

Wciągnęła głęboko powietrze, czując, jak przygniata ją ciężar tej wojny.

Ciekawa jestem, co o mnie myślą? — zastanawiała się, a jej wzrok spoczął na parze Drakków warczących na siebie nad kawałkiem mięsa.

Boją się ciebie — zahuczał w odpowiedzi smok, a jego głos, niczym niski pomruk, odbił się echem w jej umyśle jak grzmot. — I słusznie.

Usta Akuhary wykrzywił gorzki uśmiech. Strach to potężne narzędzie. Dzięki niemu są posłuszni. Ale to nie wystarczy.

Smok przechylił łeb, a z jego nozdrzy buchnęły kłęby dymu. Zmrużył oczy, przyglądając jej się badawczo. W twoim sercu czai się zwątpienie. Dlaczego?

Akuhara zacisnęła dłoń w pięść. Paznokcie wbiły jej się w skórę, a ból przywrócił ją do rzeczywistości. Bo nie tak miało być. Chciałam odbudować, stworzyć coś lepszego. Ale te… stworzenia… rozumieją tylko zniszczenie.

Jej słowa zawisły w powietrzu, a smok nie spuszczał z niej wzroku. Zniszczenie to droga do odrodzenia — stwierdził w końcu tonem zabarwionym niecierpliwością. — Aby stworzyć coś lepszego, musisz najpierw zmieść to, co zepsute.

Akuhara odwróciła się z zaciśniętą szczęką. Jej wzrok powędrował ku horyzontowi, gdzie migoczące światła odległego miasta upstrzyły krajobraz niczym świetliki w nocy. Ten widok poruszył w niej coś głęboko ukrytego — wspomnienie, nieproszone i niemile widziane.

Powietrze w ogrodach zawsze pachniało jaśminem i świeżo wzruszoną ziemią — upajającą mieszanką, która nawet teraz pozostawała w pamięci Akuhary. Miała nie więcej niż osiem lat, przykucnięta za kępą wysokich azalii, z kolanami wciśniętymi w wilgotną ziemię, i wyglądała przez szpary między liśćmi. Przed nią, w blasku słońca, stała dziewczynka, ściskając w dłoniach drewniany miecz treningowy.

Dziewczynka — Kai — poruszała się z nieokrzesaną determinacją, wykonując mieczem szerokie łuki. Jej brwi ściągnęły się w skupieniu, a na czole lśnił pot, gdy łapała oddech krótkimi, ostrymi haustami. Obok niej stał potężnie zbudowany mężczyzna z ramionami skrzyżowanymi na piersi, z surowym, lecz dumnym wyrazem twarzy, i poprawiał jej postawę.

— Jeszcze raz — rozkazał, a jego głęboki głos poniósł się po ogrodzie.

Kai skinęła głową i poprawiła chwyt, a jej drobna postać drżała z wysiłku. Była tak skupiona, tak całkowicie pochłonięta zadaniem, że nie zauważyła obserwującej ją Akuhary. Nikt nie zauważył.

Akuhara pozostała w ukryciu, wciskając się głębiej w cień azalii. Nie powinno jej tam być. Miała nie istnieć. Porzucona przy narodzinach, uznana za zmarłą, została porwana w objęcia Drakków. A jednak, pociągnięta ciekawością lub jakąś nienazwaną siłą, odnalazła drogę z powrotem tutaj, do tego ogrodu, do tej dziewczynki, z którą dzieliła twarz.

Gdy Kai wykonała kolejny zamach, mężczyzna podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. — Dobrze. Ale sama siła nie wystarczy. Musisz nauczyć się przewidywać, dostrzegać, co za chwilę nastąpi.

Kai spojrzała na niego, a w jej oczach malowała się determinacja. — Nauczę się. Będziesz ze mnie dumny.

Coś ścisnęło Akuharę w piersi. Duma. Aprobata. Były to rzeczy, których nigdy nie zaznała, wychowana wśród stworzeń ceniących jedynie zniszczenie. Obserwowanie tej sceny było jak wpatrywanie się w życie, które mogło być jej udziałem — życie skradzione jej w chwili, gdy została odrzucona.

Jej paznokcie wbiły się w wilgotną ziemię. Chciała wyjść z ukrycia, stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, z dziewczynką. Zażądać odpowiedzi. Ale co by im powiedziała? Że jest córką, którą porzucili? Dzieckiem, o którego istnieniu nie mieli pojęcia?

Odwróciła się, a jej małe dłonie zacisnęły się w pięści. Już w tym wieku gorycz zaczęła zapuszczać w niej korzenie, wijąc się niczym pnącza mrocznej magii, którą pewnego dnia miała władać. Ale obok niej było coś jeszcze, coś łagodniejszego. Tęsknota za byciem dostrzeżoną, za uznaniem, nawet jeśli tylko z cienia.

— Pewnego dnia — szepnęła do siebie ledwie dosłyszalnie. — Pewnego dnia się dowiedzą.

Wspomnienie zbladło równie szybko, jak się pojawiło, pozostawiając Akuharę znów na klifie, gdzie zapach jaśminu zastąpił dym i popiół. Zamknęła oczy, wypuszczając powoli miarowy oddech.

Być może — powiedziała teraz łagodniejszym tonem, zabarwionym znużeniem, którego nie potrafiła całkowicie stłumić. — Ale czasami nie mogę się powstrzymać od myśli, że…

Jej smok poruszył się obok, a jego masywne cielsko zasłoniło ogniska w dole. Twoja siostra to słabość — syknął, a w jego głosie pobrzmiewał niezaprzeczalny jad. — Trzyma się kurczowo zepsutego świata. Bez niej jesteś silniejsza.

Akuhara nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego uklękła i położyła dłoń na ziemi. Grunt pod jej dłonią był zimny, nieustępliwy. Z opuszków jej palców wysączyły się smugi mrocznej energii, wnikając w glebę niczym korzenie złośliwego drzewa. Najbliżsi Drakka zesztywnieli, a ich spojrzenia wyostrzyły się, gdy jej magia wzmocniła łączącą ich więź. Czuła ich strach, głód, wściekłość — wszystko to zasilało jej moc, umacniając jej kontrolę.

Idą za mną, bo się boją — powiedziała Akuhara, wlepiając wzrok w wijącą się pod jej dłonią energię. — Ale strach może przerodzić się w bunt. Musimy działać szybko, zanim szala się przechyli.

Smok przysunął się bliżej, opuszczając swój ogromny łeb do jej poziomu. Z jego nozdrzy unosiły się kłęby dymu, a oczy płonęły niczym węgle. Więc wydaj rozkaz — zahuczał. — Niech miasta spłoną. Niech ich nadzieja obróci się w popiół.

Akuhara wstała, a jej wyraz twarzy stwardniał. Uniosła dłoń, a wokół niej zatrzeszczała mroczna energia. Koniec czekania — powiedziała. — Wyruszamy o świcie.

2

Niebo płonęło karmazynem, poorane smugami czarnego dymu, który zakrywał gwiazdy. Kai stała pośrodku pola bitwy, a jej dłonie drżały, gdy ściskała miecz. Wokół niej ziemia usłana była ciałami poległych, których twarze przesłaniał pył. Swąd krwi i spalonego ciała dławił powietrze, lecz to cisza ściskała ją niczym imadło. Ani jednego krzyku czy jęku bólu, tylko trzask odległych płomieni i niski pomruk czegoś ogromnego, co poruszało się w cieniach.

— Hikari? — zawołała Kai, jej głos ochrypły i cichy na tle przytłaczającej nieruchomości. Odwróciła się, szukając blasku złotych łusek swojej smoczycy.

Cień poruszył się, a ona zamarła. Z dymu wyłoniła się Akuhara, jej siostra bliźniaczka, odziana w mroczną zbroję, która mieniła się magią niczym plama oleju na wodzie. Za nią majaczył jej smok, jego oczy płonęły chorobliwą zielenią, a łuski miał sczerniałe i poskręcane, jakby spalone od wewnątrz.

Akuhara uśmiechnęła się, wykrzywiając usta w okrutnym grymasie. — Naprawdę myślałaś, że zdołasz mnie powstrzymać, siostro?

Kai uniosła miecz, lecz jej ręce drżały. — Nie pozwolę ci wszystkiego zniszczyć.

— Och, Kai — odparła Akuhara, a jej głos ociekał kpiną. — Już to zrobiłaś. — Wskazała ręką na otoczenie, a serce Kai zamarło, gdy zobaczyła twarze martwych. Ryn, mistrz Satoshi, Rozdarci — wszyscy wpatrywali się w nią martwymi oczami, z oskarżeniem wyrytym na twarzach.

— Nie — szepnęła Kai, cofając się o krok. — To nie dzieje się naprawdę.

Akuhara roześmiała się, a mrożący krew w żyłach dźwięk poniósł się echem po polu bitwy.

Ziemia zadrżała, gdy z dymu wyłoniła się Hikari, ale coś było nie tak. Jej łuski pokrywały czarne żyły, a oczy mąciło to samo chorobliwie zielone światło co u smoka Akuhary.

— Hikari? — głos Kai się załamał. Wyciągnęła rękę, ale smoczyca warknęła, szczerząc kły ociekające jadem.

— Teraz jest moja — powiedziała Akuhara, podchodząc bliżej. — Nigdy nie byłaś dość silna, by być jej jeźdźczynią.

Hikari stanęła dęba, a jej potężne skrzydła pogrążyły Kai w cieniu. Potem, z ogłuszającym rykiem, smoczyca rzuciła się do ataku.

Kai krzyknęła, gdy pochłonęła ją ciemność.

Ocknęła się gwałtownie, łapiąc oddech urywanymi haustami. Jej dłonie szarpały płaszcz ze smoczej skóry, którym była owinięta, a Serce Płomienia pulsowało słabo u jej boku. Przez chwilę nie rozpoznawała otoczenia — nikły blask ogniska, cichy szelest drzew. Hikari leżała nieopodal, jej łuski delikatnie lśniły w świetle księżyca, gdy spała.

Kai przycisnęła drżącą dłoń do piersi, próbując uspokoić pędzące serce. To był tylko sen. Koszmar. Lecz strach pozostał, zwijając się w jej trzewiach niczym żywa istota.

Hikari poruszyła się, a jej oczy otworzyły się i napotkały wzrok Kai. Coś nie tak? — zapytała smoczyca, a jej głos był niskim pomrukiem w umyśle Kai.

Kai pokręciła głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Spojrzała na miecz leżący obok, a echa koszmaru błysnęły jej w myślach.

Nic takiego — powiedziała w końcu, choć słowa brzmiały pusto. Tylko… sen.

Hikari przechyliła głowę, a jej spojrzenie było przenikliwe. Sny często odkrywają prawdy, które staramy się ignorować.

Kai przełknęła ślinę, a obraz poskręcanej sylwetki Hikari wciąż był żywy w jej pamięci. Odwróciła wzrok, wpatrując się w gasnące żary ogniska.

Powinnyśmy ruszać — powiedziała, jej myśli były już spokojniejsze. Akuhara gdzieś tam jest, a ja… ja nie pozwolę, by ten sen stał się rzeczywistością.

Hikari prychnęła cicho, a obłok dymu zakręcił się przy jej nozdrzach. W takim razie dopilnujmy, by się nią nie stał.

Kai kiwnęła głową. Koszmar wstrząsnął nią, ale rozpalił też coś głębiej — determinację, by stawić czoła siostrze, bez względu na cenę.

Podczołgała się do ogniska, przesuwając palcami po ziemi, by zagasić ostatnie żary. Ciche trzaskanie umilkło, pozostawiając jedynie cykanie świerszczy i sporadyczny szelest liści w nocnej ciszy. Wstała, zarzucając na ramiona płaszcz ze smoczej skóry, którego ciężar i ciepło były uspokajającą obecnością w chłodnym nocnym powietrzu.

Hikari wstała na nogi, rozpościerając szeroko skrzydła. Blask księżyca odbił się od jej łusek i przez chwilę Kai znalazła pocieszenie w tym widoku.

Ruszamy na wschód — powiedziała Kai. Do Ikje.