Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
"Co tu robisz? – zapytał, chociaż miał ochotę potrząsnąć nią i krzyczeć. Miał też ochotę rzucić ją na łóżko.– Chcę cię zatrudnić.– Nie. – Minął ją i wszedł do domu, chciał trzasnąć drzwiami, ale zamiast tego trzymał je, czekając, aż Tajfun wejdzie. Weszła i ona. Była inna niż wcześniej, wydawała się dojrzalsza, a gdy ściągnęła płaszcz, wciągnął z sykiem powietrze. Pod płaszczem była naga".Porwana dziewczyna, wichura i niebezpieczny mężczyzna. "Córka Oligarchy" to sensacyjna historia spotkania dwójki ludzi w sytuacji, w której jedno jest pewne: ktoś zginie. Anastazja może wygląda na niewinną dziewczynę, którą trzeba ratować z opresji, ale czy córka multimilionera słynącego z ciemnych interesów może być niewinna? Jacek próbuje ułożyć sobie życie na nowo, z dala od świata przemocy, w którym żył niegdyś. Jednak czasami wybory nie są takie oczywiste, i gdy w środku lasu wpada na niego pobita i ścigana kobieta – będzie musiał zabijać, aby ją uratować. -
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 21
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Catrina Curant
Lust
Córka oligarchy – opowiadanie erotyczno-kryminalne
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2022, 2022 Catrina Curant i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728486061
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
Podniósł siekierę i zamiast wbić ją w kolejny kawałek drewna, stał przez chwilę, wpatrując się w przestrzeń przed sobą i zastanawiając, kiedy jego życie zmieniło się tak bardzo i dlaczego wszystko musi być tak bardzo skomplikowane. A potem uderzył, mocno, z gniewem, z wściekłością. Klocek rozpadł się na dwa kawałki, które odleciały na bok, a siekiera wbiła się w pieniek do rąbania, sprawiając, że ten pękł. Pies szczeknął głośno, wyczuwając zdenerwowanie swojego pana, i zastrzygł uszami czujnie, gotów do reakcji. Mężczyzna stał przez chwilę i patrzył ten drobny akt destrukcji, a potem westchnął ciężko, tak jak wzdycha zmęczony człowiek. Pogłaskał wielką bestię po głowie uspokajająco.
– To nic, Wicher, to nic. Kiedyś przyjedzie – powiedział, chociaż bez przekonania. Nie widział córki od jedenastu lat, od czasu, gdy zgodził się, aby wyjechała z jego byłą żoną i jej nowym mężem do Stanów. Dziś po raz kolejny dostał mail z informacją, że podróże wakacyjne nie uwzględniają Polski, a on nie miał najmniejszych szans na zdobycie wizy. Popatrzył na lodówkę i rysunek, który Anastazja przysłała mu trzy lata temu. Przedstawiał jego w kraciastej koszuli, Wichra jako szczeniaka i ją, z burzą rudych loków. Lubił ten obrazek, bo udawał, że mogła tu być, chociaż nie poznała psa ani nie była w domu, w którym teraz mieszkał. Coraz rzadziej miała też czas na rozmowy przez kamery, a on to rozumiał. Czas zaciera relacje, to jedno, a fakt, że miała już szesnaście lat – to drugie. Przestawała być córeczką tatusia, która myśli, jak wykraść się z domu i przylecieć w luku bagażowym do Polski, a stawała się kobietą, mającą inne, ważniejsze wyzwania przed sobą.
Wyciągnął z lodówki piwo i spojrzał za okno. Drzewa zamarły w miejscu, wydawało się, że ich liście nie poruszają się w ogóle, wyglądały jak narysowane. Typowa cisza przed burzą. Za kilka godzin wiatr się pojawi, będzie uderzał i milkł niczym fale. Potem będzie już tylko niszczył. Ponad sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, z deszczem, gradem. Orkan o wdzięcznym, kobiecym imieniu. One zawsze mają imiona, ten miał ciekawe: Esmeralda. Jak stara, wkurzona czarownica.
Jacek chciał jeszcze przynieść drewno, aby w przypadku braku prądu rozpalić w kominku. Miał mały agregat, ale ten był na czarną godzinę, jeżeli faktycznie dostawy prądu byłyby dłuższe niż dwie doby. Mieszkał w lesie, do najbliższego domu miał kilka kilometrów, a spadające drzewa mogą odciąć jedyną drogę łączącą go z cywilizacją. Myśl ta była mu zasadniczo obojętna, w sezonie letnim i tak nie ruszał się dalej niż do sklepu, chociaż i to nieczęsto.