Janek herbu Pół Krowy - Michał Krupa - E-Book

Janek herbu Pół Krowy E-Book

Michał Krupa

0,0
5,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

„Janek herbu pół krowy?” Michała Krupy przenosi nas w czasy smoków, rycerzy, księżniczek i leśnych babek. Nie jest to jednak powieść przepełniona faktami historycznymi czy nudnymi datami. Wręcz przeciwnie! Książka okraszona jest fascynującymi przygodami trójki bohaterów oraz czarnym humorem, tak charakterystycznym dla autora.Dawno, dawno temu, za panowania Władysława Łokietka żyło sobie trzech dzielnych mężów. Jeden był giermkiem i to, czego najmocniej pragnął to zostać prawdziwym, mężnym rycerzem. Drugi – drobny oszust podający się za rycerza, tak naprawdę był synem karczmarza, a marzeniem jego było uwalnianie księżniczek zamkniętych w wysokich wieżach. Trzeci żyjący w odosobnieniu mag, pragnął tylko świętego spokoju, bowiem nie potrafił zapanować nad swoimi umiejętnościami i mimo braku złej woli, ciągle coś niszczył.Pewnego dnia przeznaczenie złączyło ich losy, tworząc z mężczyzn dziarską drużynę, gotową podjąć się prawie każdego zadania. Niestraszne im więc były dalekie wyprawy, smoki czy węże, które podstępem mogły pozbawić ich życia w każdej chwili. W myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, dzielnie kroczyli przez lasy i gęstwiny, by wykonać zadanie powierzone im przez Bolesława Zawistnego...Groteskowe sytuacje, które spotykają głównych bohaterów sprawiają, że podczas lektury wręcz pęka się ze śmiechu, a wszystko przepełnione jest soczystym językiem bohaterów, którzy często nie przebierają w słowach. „Janek herbu pół krowy” to powieść, przy której uroni się za pewne niejedną łzę – łzę radości.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Michał Krupa
Janek herbu Pół Krowy

Michał Krupa „Janek herbu Pół Krowy”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2015 Copyright © by Michał Krupa, 2015

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Paulina Jóźwiak

Ilustracje na okładce: © AldanNa, Martin Cintula,

tsuneomp, Kaesler Media – Fotolia.com

ISBN: 978-83-7900-462-1

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-500 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

Jestem twardy jak skała i nic mnie nie pokona

Książkę tę dedykuję Maćkowi –

NAJDZIELNIEJSZEMU rycerzowi naszej rodziny

Rozdział 1

Trakt leśny łączący Pomorze zstolicą Polski – Krakowem, wokolicach wsi Podbrodzie, miał bardzo złą renomę. Grasowały tu spore bandy wyjętych spod prawa rzezimieszków ikto mniejszej odwagi wybierał odleglejszą, ale ibezpieczniejszą drogę przez wieś Barczyce. Do tchórzliwych zdecydowanie nie należał Bolesław. Książę iwładca małego, aczkolwiek prężnego iwojowniczo nastawionego księstwa. Tym bardziej, że podróżował ze swoją przyboczną strażą idwoma wiernymi rycerzami, wypożyczonymi ze stajni króla Władysława. Sporo musiał za nich zapłacić, ale jak do tej pory widział tylko same korzyści zzainwestowanego złota. Czuł się bezpiecznie wich towarzystwie, anawet wgłębi duszy pragnął, by wypuścić swoje psy na jedną zband ipopatrzeć na walkę wrealu. Bolesław jechał na przedzie kolumny wtowarzystwie swojego wiernego giermka. Młodzieniec, choć pochodzenia chłopskiego, miał łeb na karku igdy zaistniała takowa potrzeba, mógł stać się zarówno cichym szpiegiem, jak idzielnym mieczem podczas bitwy. Najcenniejszą jednak zaletą giermka była wdzięczność ico za tym idzie psia wierność. Bolesław nigdy nie miał nawet cienia wątpliwości, że tego oto chłopaka może wysłać do piekła wiecznego, gdy tego zapragnie, aon wykona rozkaz bez żadnego „ale” lub „dlaczego”. Dla księcia był to dowód na to, że nie pochodzenie jest najważniejsze ato, co ma się pod czupryną.

– Jaśnie panie, przed nami osobnik poruszający się pojazdem, żywym, czterokopytnym – Lucek uprzedził swojego księcia.

– Przecież widzę. Ślepy nie jestem. Ilu ich tam jest?

– No, jeden.

– Jeden, jeden... amoże jadą gęsiego? Może reszta bandy chowa się wkrzakach? Hę? Pomyślałeś otym, pusty łbie? Przyłóż no oko do tego aparatu, co przybliża to, co odległe.

Chłopak zmieszany, nie od razu pojął, oco chodzi.–

– No, tę śmieszną rurę, którą wygrałem wkości! Lucek! Otrząśnij się!

– Przepraszam, jaśnie panie. Już wyciągam lunetę.

Lucek dzisiejszego dnia był lekko rozkojarzony. Po pierwsze dlatego, że Książę Bolesław uparł się wczorajszego dnia, że nauczy go pić jak przystało na prawdziwego mężczyznę iczłonka jego najbliższej świty. Pili długo, smakując różne trunki. Zaczynali od przedniejszych win, to Lucek jeszcze pamiętał dobrze, choć ich nazwy wyleciały mu już zgłowy. Degustację piwa przerwali obfitym posiłkiem iopowieściami księcia typu „dawno temu inieprawda”. Po piwie nadeszła kolej na mocniejsze, sprowadzane zza wschodniej granicy napitki. Ten etap, przynajmniej jego początek, był ostatnim wspomnieniem wczorajszego wieczoru. Po drugie imoże najważniejsze, Lucek był zakochany wpewnej pannie, która usługiwała księciu na dworze. Nie, nie! Nie wten sposób! Książę Bolesław, jak na dobrze urodzonego, miał żonę ichoć nie była pięknością, to wierności jej dotrzymywał, przynajmniej oficjalnie. Po kryjomu lubił jednak odwiedzać domy schadzek iwłaśnie do takowego byli dzisiejszego dnia wdrodze. Oficjalne dokumenty wskazywały jednak na zupełnie inny, bardziej poważny cel wyprawy – trzydniowe modlitwy wklasztorze Franciszkanów wintencji pradziadka Bolesława Długorękiego, zwanego potocznie Szybkim. Wybranka Lucka jeszcze nic nie wiedziała otym, że wcieniach zamku kryje się jej cichy wielbiciel. Luckowe serce, podobnie jak wielu innych, nie sługa iwypełniło się po brzegi miłością właśnie do tej, anie innej. Lucek wzdychał, układał wiersze ipieśni. Nierzadko śnił otym itamtym ico by znią zrobił tu itam. Poznał jej imię przypadkiem, aono utkwiło wjego głowie jak wieczny tatuaż na ramieniu. Aldona. Aldona... to niebiańskie imię brzęczało mu wgłowie inie pozwalało poświęcić się wpełni swoim obowiązkom. Miał ich bez liku, ajednym znich było właśnie zdawanie raportów księciu.