Niebezpieczna gra - Dominik Florianowicz - E-Book

Niebezpieczna gra E-Book

Dominik Florianowicz

0,0
4,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Mąż wraca do domu po trzech latach nieobecności. Jest sławnym pisarzem, dobrze zarabiającym na swojej twórczości. W postaci wspomnień syna dowiadujemy się o wspólnym życiu rodziny w ciągu jednego roku, jaki następuje od powrotu ojca do domu.Pomiędzy ojcem i synem rozpoczyna się niezrozumiała gra, na którą oboje nie mają właściwie wpływu. Rodzi się tragiczny trójkąt. Bohaterowie wiedzą, że jeżeli nadal będą prowadzić tę niebezpieczną grę, nie skończy się ona dobrze...Niebezpieczna gra to opowieść o zdradzie i kazirodczej miłości, która po prostu musiała się wydarzyć.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Dominik Florianowicz

Niebezpieczna gra

© Copyright by

Dominik Florianowicz & e-bookowo

Grafika na okładce: istockphoto

Projekt okładki: e-bookowo

ISBN 978-83-7859-409-3

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2014

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

„Pytanie o sens życia nie jest budujące. Trzeba się zanurzyć w rzece życia i pozwolić pytaniu odpłynąć z prądem” Budda

– Nie możemy więcej tego powtarzać – powiedziałeś do mnie tej nocy, jeszcze przed zaśnięciem. W twoim głosie brzmiała taka pewność siebie. Jakbyś wierzył w to, co mówiłeś. Dopiero słowa wypowiedziane na głos zaczynają tak naprawdę żyć, a my staramy się je zrozumieć.Patrzyłem na ciebie niepewnie, nie wiedząc, dlaczego to mówisz i co tobą w tym momencie kierowało. Twoje słowa powoli przedostawały się do mnie, przebijały przez mur, którym sam przecież obrosłem, na własne żądanie. Każdy musi wokół siebie wybudować swoją naturalną warownię, w przeciwnym razie naraża się na częste i bolesne zranienia z zewnątrz. Miałem już bardzo silne obramowania, obrastałem nimi podobnie jak foka obrasta w tłuszcz. Aby przeżyć.Przyglądałem się twoim oczom, w których zawsze potrafiłem się zatracić. Czasami wydawało mi się, że potrafię widzieć w nich kawałek twojej duszy, twoje prawdziwe ja, którego nikt nigdy nie dojrzał. Twoje oczy były jak najgłębsze czeluście świata, niezbadane jaskinie, nieodkryte jeszcze i nienaruszone przez człowieka. Ja należałem do pierwszych intruzów, którym udało się dojrzeć ukryte przed światem i przed ludzkim wzrokiem twoje prawdziwe oblicze. Intruzem, tak. Ale z czasem, jak wiesz, stałem się gościem, a potem kimś bliskim. Kimś, kogo obecność była dla ciebie ważna. Tak ważna, że zależało od niej twoje życie.– Nie potrafię bez ciebie żyć – wyszeptałeś, a potem zamknąłeś oczy. Przyglądałem ci się. Patrzyłem na twoje przymknięte powieki i nie potrafiłem się napatrzeć. Okolone długimi rzęsami, wyglądały jak dwa półsłońca świecące dla oceanu, pod wodą. Nieistniejące na lądzie, ani też w naszym świecie.To zawsze ty przymykałeś moje oczy swoimi wielkimi jak bochenki chleba dłońmi. W momentach naszego zbliżenia. Kiedy stawało się to najważniejsze, kiedy już wiedziałeś, jak niewiele mi potrzeba do momentu, w którym otworzą się moje usta i wyrwie się z nich zachrypnięty krzyk, przysłaniałeś mi oczy rękami. Potrafiłeś doskonale wyczuć odpowiedni moment, zawsze wiedziałeś jak delikatnie a jednak zdecydowanie zamknąć mi świat realny i otworzyć przede mną ten ukryty dla ludzkiego oka. Świat uczuć w momencie głębokiego spełnienia. Tylko tak człowiek jest w stanie naprawdę zespolić się z drugim człowiekiem. Tylko w tej jedynej chwili otwierają się inne oczy, oczy duszy, i to one patrzą na siebie. To one łączą się i odczuwają. Ciało wydaje krzyki, słychać dudnienie uderzających bioder, które w świecie mikoorganizmów musí brzmieć ogłuszająco, jak zbliżająca się burza i największe huragany. Tymczasem dla nas, mały ukryty świat, niewidzialny, a tak wielki przecież, ten świat w świecie, pełen drobnoustrojów, których tysiące zresztą na naszych ciałach dowcipnie wybudowały sobie domy, pozostawał ukryty.W momencie mojego krzyku, twoje ciało zmieniało się w beton, i twarde jak kamień, uderzając mocno z siłą pędzących koni, ze spadającymi z czoła kroplami potu i rękami na moich przymkniętych powiekach, otwierało bramy do nowego świata.Wtedy umierałem. Z tobą we mnie i z twoimi rękami przysłaniającymi mi wzrok.Ile razy można za życia umierać, zastanawiałem się za każdym razem, ponieważ po otwarciu oczu, zawsze czułem się kimś innym. Jakbyś to właśnie ty stworzył mnie od nowa. Według siebie. Na własne podobieństwo. Moje serce biło inaczej, a może tylko tak mi się wydawało. Pewnego razu nie dało mi to spokoju i kiedy spałeś, położyłem się delikatnie tuż obok ciebie, głowę układając na twojej szerokiej i ciepłej piersi i zamknąłem oczy. Wsłuchałem się w bicie twojego serca, tak jak ty nieustannie to robiłeś. Nigdy nie mogłeś nadziwić się konstrukcji tego świata. Jak to możliwe, że to serce w nas bije, powtarzałeś często. A ja się tylko uśmiechałem. Uśmiechałem się, ponieważ wielokrotnie, podobnie jak ty, zastanawiałem się nad tym samym. Potrafisz każdego dnia zastanawiać się nad zwykłymi rzeczami. One dla ciebie nigdy zwykłe nie były. Bo czyż można powiedzieć, że oddychanie jest zwykłą sprawą? Każdy nasz wdech siłą rzeczy musi różnić się od następnego. Jak nie ma podobnych płatków śniegu, tak i jednego wdechu nie ma takiego samego. I w tym jest zamknięta cała piękność tego świata: ty potrafisz widzieć rzeczy, których inni nigdy nie dostrzegą. Jakbyś został wybrany przez przyrodę, przez bóstwo jakieś, lub przez Boga nawet, w którego ona przecież tak bardzo wierzyła. Wiele razy mówiłeś komuś o tym, i zawsze ci ludzie spoglądali na ciebie obco, lub niepewnie się uśmiechali. Oboje wiedzieliśmy, że nie rozumieją. Jakby w ich głowach wyrosły przeszkody, granice nie do przekonania, ich mózgi nie były zdolne do takiego myślenia, do zastanawiania się nad ciebie nurtującymi sprawami. Więc tamtego dnia położyłem głowę na twojej piersi i wsłuchałem się w bicie serca. Potem jedną rękę przyłożyłem do swojego. Obliczałem w myślach uderzenia obu pompujących krew maszyn i nie potrzebowałem wiele czasu, aby stwierdzić, że jednak miałem rację. To ty stworzyłeś mnie dla siebie. Ja byłem częścią ciebie, twojego ja. Byłeś stwórcą, jak Bóg, z tym że nie powstałem jak Ewa z twojego żebra, ale z twojej miłości. Każda miłość jest piękna, ale nie z każdej uda się stworzyć coś równie szczególnego. Tobie się udało. Nasze serca biły w tym samym rytmie. Jeśli jedno przyspieszało, drugie go doganiało. I na odwrót. Oba biły dla siebie. W jednym rytmie. Od tamtego czasu, kiedy TO się zdarzyło. I tak już zostało.