Oresteja - Ajschylos - E-Book

Oresteja E-Book

Ajschylos

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Trylogia starogreckich tragedii jednego z największych antycznych tragików, sięgająca V wieku p.n.e. Opowiada o losach Agamemnona, Ofiarnicy oraz Eumenidy. Jednym z najsłynniejszych motywów tragedii jest zabójstwo króla Agamemnona przez jego żonę Klitajmestrę. „Oresteja” uważana jest za najznakomitsze dzieło Ajschylosa. Porusza ona temat zemsty oraz jej konsekwencji, a także tego, jaki wpływ mają bogowie na czyny i wybory bohaterów.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Ajschylos

Oresteja

Warszawa 2020

AGAMEMNON

OSOBY DRAMATU

AGAMEMNON

KLITAJMESTRA

AJGISTOS

KASANDRA

POSEŁ

STRÓŻ

CHÓR mężów rady argiwskiej

ŚWITA Agamemnona, Klitajmestry i Ajgistosa

TREŚĆ

Ściana tylna sceny przedstawia zamek Atrydów w Argos.

Przed zamkiem szereg ołtarzy i posągów bóstw. Na dachu przechylony ku przodowi Stróż.

STRÓŻ

Ach, skończcie raz już, proszę, bogowie, tę nędzę!

Przez cały rok na dachu Atrydowym pędzę

Psie życie, strażujący – istny kundel dziki.

Aż nadtom ci już poznał nocne gwiazd sejmiki,

Wyliczyć mogę wszystkie te jasne wielmoże,

Władnące w tym powietrznym nade mną przestworze;

Wiem, które dają ciepło, które zimę rodzą

I w jakiej wschodzą chwili, a w jakiej zachodzą.

I teraz pilnie baczę z tej strażnicy mojej,

Czy wieści mi nie przyjdą o zburzonej Troi,

Ogniste, szybkie wieści. Bo tak mi królowa

Kazała – nadoprawdy, mądra, męska głowa!

Więc leżę, ni ten tułacz, przesiąknięty rosą,

Wczasuję się, lecz wczasy nocne nie przyniosą

Spoczynku moim kościom: w ciągłej jestem trwodze,

Ażeby sen zbyteczny nie skleił niebodze

Tych powiek utrudzonych. A jeśli się kiedy

Świstaniem albo śpiewem chcę pozbyć tej biedy

I snu natarczywego odpędzać katusze,

Nad losem tego domu zalewać się muszę

Gorzkimi iście łzami – bo gdzież się podziały

Te dawne, dobre czasy i cnoty, i chwały?

Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski,

Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!

chwila milczenia; nagle spostrzega ognie na górach

A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie!

Zatańczy lud argiwski w twojej szczęsnej łunie,

Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana!

Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana,

By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła,

Okrzykiem przeradosnym witając co siła

Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu –

Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu!

Jać sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna

Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna

W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią,

Gdy rękę mego króla uściskam jak bratnią.

O reszcie wolę milczeć.. Tak jest, mówię szczerze:

Mam pypeć na języku... Wcale mnie nie bierze

Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał,

Co by ten dom powiedział, gdyby mówić umiał!

Cóż gadać o tym ludziom nieświadomym rzeczy?

Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.

Z boku wchodzi na scenę Chór, z piętnastu złożony starców, w świątecznych szatach, z wieńcami na głowie, z długimi laskami w ręku, z mieczami u lędźwi. W czasie gdy się ustawiają, mówi Przodownik chóru.

PRZODOWNIK CHÓRU

Dziesięć upływa lat,

Gdy dwaj wrogowie Priama,

Których zrodziła ta sama

Boska Atrydów krew,

Król Menelaos i brat,

Król Agamemnon, na czele

Tysiącznych argiwskich okrętów

Jęli przecinać topiele

Morskich odmętów –

Zemsty poganiał ich gniew.

Z bojowym ruszyli okrzykiem –

Każdy krwiożerczy jak ptak,

Jak oszalały ten sokół,

Co skrzydeł wiosłami naokół

Z gniazda odartych, skalnych ścian

Powietrza prując szlak,

Krakaniem napełnia dzikiem

Przestworza:

Zaginął jego płód,

Przepadły pisklęta,

Długiego wylęgu trud.

Aleć Apollon, czy Zeus, czy Pan,

Władyki stromych gór,

Sokoli usłyszą wrzask:

Moc boża

O powierzonych swej trosce pamięta!

Pomsta żyje –

Choć nierychliwe,

Lecz sprawiedliwe

Jawią się Erynije.

Tak gościnności możny stróż,

Zeus, rozdawca opiekuńczych łask,

Atreuszowym kazał synom iść

Na Aleksandra, odbić z jego rąk

Najpłochszą z ziemskich cór.

Długo bitewny unosił się kurz;

Pod tarcz brzemieniem tłum rycerzy kląkł.

Kolana zadrżały ni liść,

Oszczepów kruszył się wał.

Proch krew trojańską ssał

I naszą, Danaów krew.

Lecz jakikolwiek będzie tego kres,

Tak będzie, jak każe los:

Boży gniew,

Boży cios

Nic sobie nie robi z łez,

Uderza, niepowstrzymany.

Mimo ofiary wylanej;

Łamie, niezwyciężony,

Pomimo żertwy spalonej.

Lecz myśmy tu pozostali

Precz od wojennej chwały,

Precz od chwalebnej wojny;

Ni chłopaczkowie mali,

Tarczy nie źdźwigniem zbrojnej:

Kij nam do ręki daje wiek zgrzybiały.

Bo jeśli w wątłej postaci chłopięcej

Potężny Ares nie zamieszka,

Tym więcej

Stronić on musi od starości znojnej.

Odartą ze świeżych liści,

Żywotać ją wiedzie ścieżka,

Słabą i chwiejną,

W dal beznadziejną.

Po życia wlecze się drogach;

Trzęsąca się, o trzech nogach;

W dzień biały

Ni senna snuje się zjawa,

Niepewnym krokiem stawa,

Nikłego widma wzór.

Klitajmestra wyszła tymczasem z pałacu, otoczona służebnicami, i zajmuje się podczas wierszy następnych składaniem ofiar na ołtarzach.

Córko Tyndareowa,

Cóż się to, powiedz, dzieje?

Jakież nadeszły wieści,

Jakież to cudo się iści,

Jakież radosne przyniesiono słowa

K’nam,

Iże ofiarą kolejną

Bogom nie skąpisz części?

Niechże nam powie królowa.

Niech Klitajmestra nam powie,

Czemu obiata się leje.

Dlaczego żertwa się pali

Dla władców nizin i gór,

Dla bóstw, co chronią nasz gród,

Co rynków strzegą i bram?

W kosztownym płoną żarze

Wszystkie po mieście ołtarze;

Olejów, jakie znam,

Najprzedziwniejszy dym

Swe kłęby ku niebu splótł;

Wonności skarbiec bogaty

Z królewskiej wynosisz komnaty –

Jakiż to stał się cud?

O dobrym wypadku czy złym,

Jeżeli słuszność ci każe.

Opowiedz, troskę tę zrzuć,

Pod którą krok się nasz chwieje,

Pod którą duch nasz zamiera.

Ogni tych blask

Wielkie w nas budzi nadzieje,

Otwiera

Nowe koleje

Niespodziewanych łask.

Ból nam wypędza ze serca,

Co tak nam w łono się wwierca,

Co tak nas cały pożera.

Klitajmestra milczy, zajęta ofiarami.

CHÓR

Zaśpiewać chcę wam dzisiaj o tym, jaki znak

Walecznych powiódł mężów w ten chwalebny szlak.

Dźwięcznej mi pieśni nie odmówił bóg –

Jak stało się, że władca napowietrznych dróg,

Możny, królewski ptak,

Dwuberłej kazał mocy Achajów, by młódź,

Zbrojną w oszczepy i łuk,

Zebrawszy, Teukrów ukróciła chuć.

Wodzom okrętów zabłyśli u góry

Orłowie dwaj, ten biały, a ten czarnopióry,

Po stronie oszczepu siedli

Na wierchu, zajęczycy rozszarpanej jedli

Niedonoszony płód!

O, biada! Niech jęczy lud,

Niech skargi rozebrzmią ponure –

Lecz dobro niech weźmie górę!

Dwoistą myśl Atrydów widząc, mądry wróż

W zabójcach zajęczycy ujrzał widmo burz

I takieć wieszcze wnet im słowa rzekł:

„Nadejdzie czas, gdy zniszczon gród Priama legł,

Gdy go pokryje kurz,

A Mojry wam oddadzą zdobycz, którą dom

Długi gromadził wiek.

Bodajby tylko pomsty bożej grom

Nie strzaskał bicza, co smagać ma Troję:

Niechętna jest Artemis – i o to się boję –

Krwiożerczym ptakom, co siadły

I, trwożną zajęczycę rozszarpawszy, jadły

Niedonoszony płód”.

O, biada! Niech jęczy lud,

Niech skargi rozebrzmią ponure –

Lecz dobro niech weźmie górę!

„Nadobna pani nasza,

Która o leśnej zwierzynie pamięta,

Ma w swej opiece i przypierśne lwięta,

Przeze mnie powiedzieć rada,

Co z wieszczby onej wypada –

Weseli mnie ta wróżba, ale i przestrasza.

Błagać więc będę Pajana,

By naw danajskich wiatr nie wstrzymał wrogi,

Ażeby, zagniewana,

Wyrodnej nie żądała ofiary, co w progi

Domowe nieprzepartą nienawiść by wniosła.

Czeka już bowiem zemsta, z krwi wyrosła –

Mord dziecka krew zapłaci, haniebnie wylana!”

Tak królom wróżył Kalchas, dzień blasku i chwały

Z tych ptaków przepowiadał, co jadły nieźrzały

Ów zajęczycy płód.

Więc niechaj jęczy lud,

Niech skargi rozebrzmią ponure –

Lecz dobro niech weźmie górę!

Zeusie! Ty ku nam się skłoń!

Nie wiem, jak wzywać go mam,

Jak mam przemawiać doń.

To jedno tylko wiem,

Że on mi ucieczką w złem.

Że on w swej mocy boskiej zbawi mnie wszelkiej troski.

On mi ją zrzuci sam!

Ten, co tak długi czas

Wszechwładzy rozkosz pił,

W ludzkiej pamięci zgasł.

Ale i wtóry bóg

Zaginął – Zeus go zmógł!

W rozumie poszedł najdalej, kto dziś Zeusa chwali,

Kto czci go z wszystkich sił.

Przezeń nauczon jest człek,

Że mądrość li zdobył świat,

Gdy wie, co znaczy ból.

Zaledwieś do snu, uspokojon, legł,

Już on na serce wspomnieniem ci padł –

Wbrew woli naukę masz!

Lecz łaska boża ma nad nami straż,

Acz srogi jest wieków król.

I starszy floty wódz

Achajskiej zgiął się wnet

Przed siłą wieszczych słów,

Poddał się losom, co chciały go zmóc,

Gdy wiatr przeciwny od Chalcydy szedł.

Z okręty on w Aulis stał,

Bacząc cierpliwie, aże morski wał

Przyjazny mu będzie znów.

Wichr szalał od Strymonu,

Za nim szła zwłoka i głód.

Wróg zwycięskiego plonu,

Tak rozpętawszy się nagle,

W tak dziki wydąwszy się prąd,

Łamał maszty, szarpał żagle,

Walił w okrętu przód;

Krzepki Argiwów lud

Bezczynnie wiądł. Wówczas natchniony wieszcz,

Bożego słowa stróż,

Poddał pod wodzów sąd

Lekarstwo sroższe od burz:

„Gniew Artemidy z was szydzi –

To wiem!

Trzeba mu zadać kres!”

Straszny ich przejął dreszcz,

Berła rzucili Atrydzi

O ziem.

Zalani strugą łez.

Z starszego księcia wargi

Spłynął naonczas ten głos:

„Z boginią pójdę w zatargi,

Gdy jej podepcę rozkazy!

Lecz zbrodnia to będzie i ból,

Straszne piętno krwawej zmazy,

Jeśli, jak chce tego los,

Ojcowskiej ręki cios

Na kwiat mych pól,

Na córkę sprowadzi skon.

I tu jest zło, i tam”.

Tak rzecze ten zbożny król –

„Lecz czyż was rzucić mam?

Być zdrajcą bojowych przymierzy?

Niech krew

Ukoi burzę fal!

Niech ten dziewiczy plon

Srogiego gniewu uśmierzy

Dziś gniew!

Tak, dobrze – i płony żal!”

Przed koniecznością gdy tak zegnie kark,

W duszy się jego występek zapłodni –

Złowróżbny go owiał dech!

Ziejący żądzą zbrodni,

Z sumieniem nie wchodzi już w targ,

Bo kogo raz już opanował grzech,

W tym ci zuchwałość ponadmiar wyrasta.

Wojnę poczęła niewiasta,

A dla tej wojny

I by zwycięstwo dać swej flocie,

W spokojnej,

Ponurej

Ochocie

Stał się mordercą swej córy.

Ten płacz i żal jej – na cóż się on zdał?

Ku rodzicowi zanoszone prośby,

Ni czar dziewiczych lat

Od tej straszliwej kośby

Nie powstrzymały żądz bitewnych chwał.

Poczęli modły, krwawy rozkaz padł –

Ku miłosierdziu ojciec się nie nagnie:

Gdy ją kładziono, by jagnię,

W ofiarnym płótnie

Wśród śmiertelnego ołtarza,

Na wargi

Okrutnie

Sam zważa,

By klątw nie rzuciły, ni skargi!

Oniemiona,

Gdy jej z łona

Precz szafranowe pozdzierano szaty,

Spojrzeń strzały,

Wzrok omdlały

Na swoje rzuci katy.

Jak posąg, tak nadobna, przemówić by rada

Onać skazanka blada,

Onać śpiewaczka miła,

Co ongi tak zbożnie nuciła

O szczęściu ojcowskim i chwale,

Gdy wspaniale

Licznych gości

W jego włości

Huczna ściągała biesiada.

Jakie drogi

Los ten srogi

Wybrał ci potem, nie wiem, nie mam słowa –

Ale godna,

Niezawodna

Jest wiedza Kalchasowa.

Cierpieniem Sprawiedliwość nas, śmiertelnych, ćwiczy;

Przyszłości tajemniczej

Wieścić me usta nieskore:

Zjawi się w samą porę –

Niech tylko ręka jej szczera

Dobro wspiera,

A bez straty

Przedsię dla tej,

Na którą Apia tak liczy.

Klitajmestra, skończywszy ofiary, zwraca się ku Chórowi.

PRZODOWNIK CHÓRU

Z godziwym, Klitajmestro, szacunkiem przychodzę,

Bo jeśli tron królewski opuścili wodze,

Małżonkom ich królewski hołd się przynależy.

Czy nowin masz nadzieję, czy po wieści świeżej

Ofiary te dziś składasz? Pytać się nie lenię –

Ze czcią odpowiedź przyjmę, ze czcią i milczenie.

KLITAJMESTRA

Jak głosi nam przypowieść, nowinę radosną

Noc-matka śle nam z jutrznią – i tobie wyrosną

Uciechy nad nadzieje, gdyć mój język powie,

Że gród Priama wzięli nasi Argiwowie.

PRZODOWNIK CHÓRU

Co?! Możem nie dosłyszał? Powtórz, pani moja!

KLITAJMESTRA

Powtarzam ci wyraźnie: w naszych rękach Troja.

PRZODOWNIK CHÓRU

Ma radość tak jest wielka, że do łez mię wzrusza.

KLITAJMESTRA

Toć łzami się tłumaczy wszelka szczera dusza.

PRZODOWNIK CHÓRU

Prawdziwać to wiadomość? Gdzież pewności znamię?

KLITAJMESTRA

Nie może być inaczej, jeśli bóg nie kłamie.

PRZODOWNIK CHÓRU

Czy może snów pochlebczych twoja miłość słucha?

KLITAJMESTRA

Nie ufam nigdy marom uśpionego ducha.

PRZODOWNIK CHÓRU

Lub może lekkoskrzydła tak cię wieść porwała?

KLITAJMESTRA

Przyganiasz mi – nie jestem ja dziewczyna mała.

PRZODOWNIK CHÓRU

A kiedyż to – mów! – padły mury tego miasta?

KLITAJMESTRA

Tej nocy, z której dzień nam dzisiejszy wyrasta.