Poezja romantyzmu - Group publication - E-Book

Poezja romantyzmu E-Book

Group publication

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Wybór poezji europejskiego romantyzmu pozwala rozsmakować się w czarowanych słowami krajobrazach uczuć, myśli, emocji, przeżyć i fantazji. W świat ludzkich cierpień i do krainy baśni zabiorą tacy mistrzowie pióra jak George Gordon Byron, Johann Wolfgang Goethe, Adam Mickiewicz, Cyprian Kamil Norwid, Aleksander Puszkin, Friedrich Schiller, Juliusz Słowacki.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Poezja romantyzmu

Wybór

Warszawa 2016

George Gordon Byron

Do imionnika

Jako na głazie zimnego grobowca

Kreślone imię zatrzyma wędrowca,

Tak niech i moje z tej zimnej stronicy

Zwróci na chwilę przelot twej źrenicy.

A gdy to imię błyśnie w twoim oku

W której bądź stronie i w którym bądź roku,

Pomyśl, uniósłszy przeszłości zasłonę,

Że tu me serce leży pogrzebione.

Malta, 14 września 1809

(tłum. Józef Paszkowski)

Pożegnanie Czajld Harolda

(z Lorda Byrona)

I

Bywaj mi zdrowy, kraju kochany!

Już w mglistej miniesz powłoce,

Świsnęły wiatry, szumią bałwany

I morskie ptastwo świegoce.

Dalej za słońcem, gdzie jasną głowę

W zachodnie pogrąża piany!

Tymczasem, słońce, bywaj mi zdrowe,

Bywaj zdrów, kraju kochany!

II

Za kilka godzin różane zorze

Promieńmi błyśnie jasnemi,

Obaczę niebo, obaczę morze,

Lecz nie obaczę mej ziemi.

Zamek, na którym brzmiało wesele,

Wieczna żałoba pokryje;

Na wałach dzikie porośnie ziele,

U wrót pies wierny zawyje.

III

Pójdź tu, mój paziu! paziu mój mały!

Co znaczą te łzy i żale?

Czyli cię wichrów zdąsanych szały,

Czy morskie lękają fale?...

Rozwesel oko, rozjaśnij czoło!

W dobrym okręcie, w pogodę –

Lotny nasz sokół nie tak wesoło,

Jak my polecim przez wodę.

IV

Niech fala szumi, niech wicher głuszy!

Nie dbam, pogoda, czy słota,

Te łzy wyciska z głębi mej duszy

Nie bojaźń, ale tęsknota.

Bo tam mój stary ojciec zostanie,

Tam matka zostanie droga,

Tam wszyscy moi, prócz ciebie, panie,

Prócz ciebie tylko – i Boga.

V

„Ojciec spokojnie mię błogosławił,

Nie płacze ani narzeka;

Lecz matka, którąm we łzach zostawił,

Z jakąż tęsknotą nas czeka!”

– Dość, dość, mój paziu! te łzy dziecinne

Źrenicy twojej przystoją,

Gdybym miał równie serce niewinne,

Widziałbyś we łzach i moją.

VI

Pójdź tu, mój giermku! giermku mój młody!

Skąd ci ta bladość na twarzy?

Czy rozhukanej lękasz się wody,

Czyli francuskich korsarzy?

«O! nie, Haroldzie! nie dbam o życie,

Nie dbam o losów igrzyska,

Alem zostawił żonę i dziécię,

To mi łzy gorzkie wyciska.

VII

«Żona na końcu twojego sioła

W zielonej mieszka dąbrowie;

Gdy dziecię z płaczem ojca zawoła,

Cóż mu nieszczęsna odpowie?

– Dość, dość, mój giermku! słuszna twa żałość;

Ja, choć jej ganić nie mogę,

Mniejszą mam czułość, czy większą stałość,

Śmiejąc się puszczam się w drogę.

VIII

Kochanki, żony, płacz mię nie wzruszy,

Bo nim zabłyśnie poranek,

Z błękitnych oczu te łzy osuszy

Nowy mąż, nowy kochanek.

Nie żal mnie ziemi, gdziem młodość strawił,

Niestraszne podróże wodne,

Żałuję tylko, żem nie zostawił

Nic, co by było łez godne.

IX

Teraz po świecie błądzę szerokim

I pędzę życie tułacze.

Czegoż mam płakać? za kim i po kim?

Kiedy nikt po mnie nie płacze...

Pies chyba tylko zawyje z rana,

Nim obcą karmiony ręką,

Kiedyś swojego dawnego pana

Wściekłą powita paszczęką.

X

Już okręt piersią kraje głębinę

I żagle na wiatr rozwinął;

Nie dbam, ku jakim brzegom popłynę,

Bylebym nazad nie płynął.

Gdy mię twe jasne znudzą kryształy,

Ogromna, modra płaszczyzno,

Powitam lasy, pustynie, skały,

Bądź zdrowa, luba ojczyzno! –

(tłum. Adam Mickiewicz)

Błądzić po całym świecie jak wyrzutek,

W ubiegłe patrząc fale, coraz skorsze:

To moja dola, a słodzi jej smutek

Myśl, żem wycierpiał już to, co najgorsze.

Lecz co najgorszym? Nie dbaj o to wcale,

Nie wglądaj w oko, by tobie odrzekło,

Ilu łez próżne... Czaruj, ideale,

Ale mi nie patrz w serce: tam jest piekło.

25 stycznia 1810

(tłum. Cyprian Kamil Norwid)

Do siostry

Choć się spełniły losów mych godziny,

A gwiazda moja gaśnie na błękicie:

Nie chciałaś we mnie widzieć żadnej winy,

Choć innym łatwe zbrodni mych wykrycie.

Choć dusza twoja znała me cierpienie,

Tyś się dzieliła zemną w tej żałobie,

Tak, że miłości mej wszystko marzenie

Jedynie w tobie znalazłem ja – w tobie!

Gdy się natura wokół nas uśmiecha,

Wzrusza mnie łąka – las – i fala sina.

Wiem, że jej uśmiech fałszem nie oddycha,

Bo twój mi uśmiech ona przypomina.

A kiedy wichry walczą, z oceanem,

Jak ci, com ufał im, z moją osobą:

Jeśli coś wzburzą w mem sercu złamanem,

To przeto, że mnie chcą rozłączyć z tobą.

Choć skała mojej nadziei rozbita,

Choć jej odłamy potonęły w falach,

Choć dusza moja cierpieniem okwita,

Ja w niewolniczych nie upadnę żalach.

Niech tysiąc bólów ściga mię – nie legnę!

Zgniotą – nie złamią! Pierwej spocznę w grobie –

Niechaj mię dręczą – ja kolan nie zegnę!

Nie o nich myślę! Ja myślę o tobie!

Choć twór człowieczy – tyś mi nie kłamała;

Chociaż kobieta – tyś mię nie zdradziła;

Choć spotwarzona – tyś się nie zachwiała,

Choć ukochana – tyś mię nie smuciła.

Choć ci wierzyłem – mnie się nie wyparłaś.

Gdyś mię żegnała – nie, by ujść od brata,

A gdyś czuwała – czci mi nie wydarłaś,

A gdyś milczała – nie na potwarz świata.

Lecz ja nie gardzę – nie potępiam świata,

Jak i tej walki wszystkich na jednego:

Jam go nie cenił, on mi był jak krata,

Żal mi, że wcześniej nie uciekłem z niego.

Jeżeli błąd ten kosztował mię drogo,

Więcej, niż mogłem przewidzieć w potrzebie,

Pomimo całą świata chęć złowrogą,

Nigdy on nie mógł pozbawić mię ciebie.

Z przeszłości mojej, sny bolesnej złemi,

Wielką naukę zyskam dla przyszłości:

Że to, com kochał najwięcej na ziemi,

Godnem też było największych miłości.

Źródło wytrysło w puszczy. Zieleń drzewa

Zakwitła nad niem. O wieczornej dobie

Ptak na gałęziach w samotności śpiewa

I opowiada duszy mej – o tobie.

(tłum. Antoni Lange)

Euthanasia

(naśladowanie z Lorda Byrona)

Prędzej czy później, gdy mię czas owionie

Snem nieprzespanym, w którym się nic nie śni,

O niepamięci! wtenczas chłodne skronie

Weź pod twą schronę do grobowej cieśni.

Nie proszę ręki druha ni dziedzica,

Aby łzy otrzeć lub grabić zostałość,

Lub żeby z włosem popsutym dziewica

Żałować przyszła lub udawać żałość.

Po co najęte płaczków korowody? –

Samemu wstąpić pozwólcie do dołu:

Nie chciałbym chmurzyć niczyjej pogody

I brać wesela kochanemu czołu.

Przecież, miłości! jeśli w twojej sile

Poskromić jęki, marnym żalom sprostać,

Ty sama osłodź rozstania się chwilę,

Mnie, co odchodzę, i tej, co ma zostać.

Marylo moja! kiedy przeszłe bole

Z ostatnim puszczę w niepamięć oddechem,

Niech boski pokój widzę na twym czole,

A w bolach na cię patrzyłbym z uśmiechem.

Lecz oko martwe zrazi wzrok niebieski,

Przed bladym licem zbledną twe powaby:

Uronisz łezkę, człowiek dla tej łezki

Jak żyjąc słabiał, tak i umrze słaby.

A więc bez żalu i pobożnej prośby,

Samotny będę w ostatniej godzinie;

Dla nieszczęśliwych śmierć mało ma groźby,

Ból jeszcze zmniejszy i prędko przeminie.

Lecz umrzeć, odejść, kędy tyle gości

Rusza przede mną, kędy reszta ruszy:

Przepadać w nicość, jak pierwej z nicości

Wszedłem dla życia, żyłem dla katuszy...

Gdyś wiek przeminął, wstrzymaj się u ścieku,

Ostatnim powróć na przeszłość obliczem;

Zlicz dni szczęśliwe, a wyznasz, człowieku,

Czymkolwiek byłeś, że lepiej być niczem.

(tłum. Adam Mickiewicz)

[Zmiennaś, lecz miłość twa nie jest zwodniczą...]

Zmiennaś, lecz miłość twa nie jest zwodniczą,

Choć zdradzasz serce, tkliwie wprzód szukane.

To łzy podwójną zatruwa goryczą,

Którymi twoją opłakałem zmianę;

To kruszy serce, które ty zasmucasz,

Że umiesz kochać – lecz prędko porzucasz.

Stratę obłudnej mało czuje serce,

Oziębła wzgarda ściga przeniewiercę.

Lecz ta, co żadnej myśli nie przebiera,

Ta, której miłość tak tkliwa jak szczera,

Jeśli się nawet i taka odmienia,

Któż by nie doznał mego udręczenia? –

Marzyć o szczęściu, do cierpień się budzić

Los jest każdego, co żyje lub kocha.

Lecz jeśli nawet, przestając nas łudzić,

Żal w sercu wznieca ćma urojeń płocha,

Co we śnie z nami igrając łaskawie,

Tym samotniejszych opuszcza na jawie:

Jakże więc muszą dręczyć się boleśnie

Ci, których serca, nie marzeniom we śnie,

Lecz tkliwym, szczerym uczuciom przywykną,

A te jak same przewidzenia znikną? –

Ach, powiedz raczej, że ta moja żałość –

Grą wyobraźni, snem – twoja niestałość!

1824

(tłum. Antoni Edward Odyniec)

[Idzie w Piękności...]

Idzie w Piękności, jak noc, która kroczy

W cichym gwiazd gronie przez bezchmurne kraje;

Co cień i światło w sobie kras jednoczy,

To w jej obliczu i w jej oczach taje

I razem spływa w taki stan uroczy,

Jakiego niebo dumie dnia nie daje.

Mniej jednym blaskiem, więcej jednym cieniem

Zgasłby w połowie ten wdzięk, który słania

Każdym jej kruczych warkoczów pierścieniem

Lub przez twarz światło łagodne przegania,

Gdzie myśli świadczą pogodnym promieniem,

Jak czystą, lubą jest głąb ich mieszkania.

A na tym czole, na tej cichej twarzy,

Spokojnej, niemej, a wymownej tyle,

Uśmiech, co nęci, ogień, co się żarzy,

Zwiastują w cnocie zbiegłe życia chwile,

Duszę co wszystkich swym pokojem darzy,

I serce ufne w niewinności sile.

(tłum. Stanisław Egbert Koźmian)

[O ty piękności, w kwiecie nam porwana...]

O ty piękności! W kwiecie nam porwana,

Głazy pomnika nie zaciążą tobie;

Lecz nad murawą wzniesie na twym grobie

Róża woń świeżą w twój powab odziana:

Wśród puchu trawki, wśród dyszącej woni

Melancholijny cyprys cię osłoni.

Często zwieszona ku temu strumieniu

Boleść bezsilną głowę swą nachyli;

Syta marzeniem, odejdzie po chwili,

Odejdzie we łzach, w głębokim milczeniu,

Z tłumionym jękiem, stopą lekką, wolną,

Jak gdyby sen twój przerwać była zdolną.

Łzy są daremne, śmierć na jęki głucha;

Nie mniej łez przeto na grobowce spada...

– Zapomnić – mówisz. – Marna twoja rada!

I ty, o luba! zdając niebu ducha,

Gdy mi chcesz ulżyć tą zabójczą radą,

Łezkę masz w oku i twarz smutkiem bladą.

(tłum. N.N.)

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!