Przetrwać noc - Krzysztof P. Łabenda - E-Book

Przetrwać noc E-Book

Krzysztof P. Łabenda

0,0
5,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Przetrwać noc” Krzysztofa Piotra Łabendy to kryminał polityczny.Książka jest opowieścią złożoną z dwu części: „Czarna perła” i „Pęczek konwalii”. W dość znacznym stopniu jest kontynuacją wydanej wcześniej książki tego autora pt. „Kleszcz”. Zarówno w jednej, jak i drugiej, czytelnik trafia na czasy, kiedy to Polską rządzi niepodzielnie jedna partia: Pobożni i Sprawiedliwi. W praktyce zaś władzę absolutną i despotyczną sprawuje Naczelnik Państwa – Mirosław Warszawski. Polska Pobożnych i Sprawiedliwych to kraj wyznaniowy, w którym służby specjalne, a szczególnie opisane wcześniej w „Kleszczu” - Oddziały Wzmożonego Wspierania Prawa, kontrolują wszystkich, wszystko i zawsze. W takiej rzeczywistości przychodzi żyć bohaterkom ”Przetrwać noc” – Grażynie i Gracji (późniejszej Bożenie). Obie poznajemy w chwili, gdy poświęcają się służbie Bogu w zakonie. To siostra Gracja „złowiła” Grażynę i sprawiła, że ta wstąpiła do klasztoru. Obie też zakon opuszczają, dochodząc do wniosku, że życie jakie tam mają wieść do końca swoich dni, jest nie dla nich.Znajdziemy tu całkiem zgrabnie napisane wątki kryminalne, dobrze poprowadzoną analizę psychologiczną postaci, doznania miłosne przyprawione wyważoną erotyką, a wszystko to zamknięte w ramy political fiction.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.


Ähnliche


Krzysztof P. Łabenda
Przetrwać noc
Wydawnictwo Psychoskok

Krzysztof P. Łabenda „Przetrwać noc”

Copyright © by Krzysztof P. Łabenda, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszelkie postacie występujące w tej książce i sytuacje

w niej opisane są fikcyjne. Jakiekolwiek ich podobieństwo

do osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Marta Gralińska, Marianna Umerle

Ilustracje na okładce: © gmstockstudio [3] – Fotolia.com

ISBN: 978-83-7900-742-4

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

CZĘŚĆ PIERWSZA

CZARNA PERŁA

ROZDZIAŁ I

DOBRA ZMIANA

Naczelnik Państwa Mirosław Warszawski wszedł spocony izmęczony do swojego gabinetu. Czarną marynarkę, lekko oprószoną na ramionach towarzyszącym mu od lat łupieżem, rzucił niedbale na krzesło stojące przed biurkiem, asam zatopił się wstojącym obok skórzanym fotelu typu Chesterfield. Uwielbiał ten rodzaj mebli. Kojarzyły mu się trochę ze starymi angielskimi domami szlacheckimi, trochę, amoże nawet szczególnie, zwnętrzami domów na Dzikim Zachodzie, wktórych ranczerzy, tacy jak Ben Cartwright ijego czterej synowie zserialowej Bonanzy, odpoczywali po pracy przy kominku ze szklaneczką whiskey wdłoni. Warszawski nie przepadał za burbonem, ale nie gardził wypijaną od czasu do czasu odrobiną tego trunku. Zdecydowanie wolał jednak whisky. Na co dzień sięgał zreguły po Chivas Regal, nazywaną wczasach jego młodości „whisky prawników”. Od święta pijał Glenlivet XXV. Trunek ten dojrzewał, przez co najmniej dwadzieścia pięć lat, początkowo wbeczkach zbiałego amerykańskiego dębu, anastępnie przez kilka lat wbeczkach po hiszpańskiej Oloroso Shery. Sprawiało to, że alkohol zyskiwał bogaty izłożony aromat, wktórym można było wyczuć nuty ciemnej czekolady, rodzynek, wiśni, dębu, suszonych ziół, jabłek ikakao. Wsmaku tawhisky zaskakiwała aksamitem. Czuło się posmak crème brûlée, cynamonu, rodzynek, odrobinę toffi iorzechów. Miał też jeszcze dwie butelki ztrzech (które kiedyś dostał wprezencie) starej, bo liczącej sobie już ponad pół wieku, wyprodukowanej wRothes, maleńkiej szkockiej miejscowości, whisky Glen Grant. Ten, mający moc ponad 51% alkohol także leżakował wbeczkach po Shery zOloroso, ale pachniał zgoła inaczej. Tu Warszawski wyczuwał wyraźnie skórzany zapach zakcentami orzechowymi. Ta whisky charakteryzowała się też długim irównie intensywnym finiszem, jak jej siostra Glenlivet XXV. Te butelki Mirosław Warszawski traktował jak relikwie. Przyrzekł sobie, że jedną znich otworzy dopiero wdniu, wktórym Watykan ogłosi beatyfikację jego brata Aleksandra. Wiele wskazywało na to, że trwające wiele lat, intensywne zabiegi dyplomatyczne wtej sprawie są już blisko szczęśliwego finału iwreszcie oprezydencie Aleksandrze Warszawskim będzie można mówić per „błogosławiony”. Druga nie miała jeszcze swojego przeznaczenia.

Naczelnik Państwa rozluźnił, równie czarny jak garnitur, krawat irozpiął kołnierzyk białej, mocno już przepoconej koszuli. Od śmierci brata Aleksandra nie ubierał się wnic innego. Czarny garnitur, biała koszula, czarny krawat. Wieczna żałoba. Ruchem dłoni odprawił sekretarkę, która postawiła na biurku tacę zkryształową, półlitrową szklanką wody. Szklanka, adostał ich cały komplet zhuty szkła „Irena” kilka lat temu, przedstawiała scenę zrodeo. Kiedyś, bawiąc się kosztem szukających sensacji dziennikarzy, rzucił wprzestrzeń publiczną, że lubi oglądać zawody rodeo. Podchwycono to niemalże natychmiast icałymi tygodniami spekulowano na ten temat wprasie iwe wszystkich komercyjnych stacjach telewizyjnych. Doszło nawet do tego, że twierdzono jakoby Naczelnik Państwa deklarował, iż po przejściu na emeryturę założy hodowlę byków ibędzie organizował zawody wich ujeżdżaniu. Na samą myśl otym Warszawski uśmiechnął się zpolitowaniem. Ileż to przeróżnych gadżetów mających jakikolwiek związek zrodeo przysyłano mu wówczas na adres jego biura lub do siedziby partii. Wśród nich były ite szklanki, które przypadły mu mocno do gustu. Spragniony, wypił duszkiem połowę zawartości kryształowego naczynia. Woda zlodem, sokiem zlimonki idwoma listkami mięty polnej była napojem, po który sięgał nader często. Zczasów, gdy wdzieciństwie spędzał wraz zbratem wakacje na wsi, pamiętał, że to właśnie miętę polną dodawano do mleka, przedłużając wten sposób jego świeżość. Od tego czasu tę odmianę mięty uznawał za zdecydowanie lepszą od, dość przecież popularnej, mięty pieprzowej. Jego niechęć do tej ostatniej wzrosła zdecydowanie, gdy któregoś dnia dowiedział się był, że mięta pieprzowa to roślina obcopylna, praktycznie bezpłodny mieszaniec. Żaden mieszaniec, nawet jeśli była to popularna roślina, nie miał prawa znaleźć się wpobliżu Naczelnika, aco dopiero wwodzie, jaką ten miał wypić. Przekonała się otym poprzednia szefowa personelu odpowiedzialnego za aprowizację Kancelarii Naczelnika Państwa, która nieopatrznie poleciła zakupić miętę pieprzową, wychodząc zbłędnego założenia, że mięta, to mięta.