3,99 €
Mniej więcej 100 lat temu Lenin orzekł, że „kino to najważniejsza ze sztuk”, bo może w magiczny sposób wpływać na ludzkie serca i umysły.Lenin miał rację. Filmy fabularne, dokumentalne i w końcu… reklamowe tworzyły historię burzliwego wieku XX! Kreowały wielkich dyktatorów. Stalin cudownie przemawiał z ekranu do KAŻDEGO Z OSOBNA „człowieka radzieckiego”. Później okazało się, że na ekranie nie zawsze to był sam towarzysz Stalin, bo wódz często korzystał z usług sobowtóra!Hitler miał magiczny wpływ na miliony Niemców, którzy oglądali w kronikach filmowych świetnie fotografowanego NADCZŁOWIEKA. Bez filmów propagandowych, zrealizowanych pod nadzorem ministra Goebbelsa, Niemcy nie byliby zdolni do wojennych zbrodni na kosmiczną skalę.W innym zakątku świata - Hollywood wykreował mit cudownej Ameryki; mit, który był w stanie olśnić nawet obywateli czerwonego „imperium zła”. Książka dowodzi, że komunizm pokonały w gruncie rzeczy… filmy Disneya i jego amerykańskich kolegów. Wystarczyło, że przeniknęły za „żelazną kurtynę” w epoce wideo i telewizji satelitarnej. Z filmowymi mitami trudno wygrać.Jak się steruje uczuciami tysięcy widzów w kinie i przed ekranami TV? „Filmowe kłamstwa i manipulacje” próbują dać odpowiedź na to pytanie. Lektura pożyteczna zarówno dla tych, którzy chcą wpływać na innych – w kinie, studiu telewizyjnym czy w agencji reklamowej; jak i dla zwykłych zjadaczy chleba, którzy chcą zyskać odporność na magiczne sztuczki filmowe.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2012
Jan Kochańczyk
Filmowe kłamstwa i manipulacje
czyli sposób na pranie mózgu
Kto pokonał komunizm?
Wałęsa czy Disney?
© Copyright by Jan Kochańczyk & e-bookowo
Projekt okładki: e-bookowo
ISBN 978-83-63080-23-5
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl
Kontakt:[email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.
Zanim ta urocza komedia została wpuszczona na polskie ekrany w pierwszych dniach 1963 roku, jej reżyser i scenarzysta Tadeusz Chmielewski musiał stanąć przed sądem Historii, w osobach bardzo ważnych funkcjonariuszy robotniczej Partii. Nic dziwnego, nowy film poruszał doniosły problem przyjaźni polsko-radzieckiej. Bohaterami byli: polski żołnierz, sympatyczny, ale niezbyt rozgarnięty i rosyjska dziewczyna: piękna, miła, rezolutna, do tego - dzielna patriotka! Zatem - co usłyszał podczas pamiętnej dyskusji nasz reżyser?
- Nie możemy sprawy przedstawiać w taki sposób, że jak Polak, to idiota, bo ten bohater już przekracza granice i to trzeba poprawić! - oświadczył pierwszy dygnitarz.
- W pewnych miejscach ta fajtłapowatość jest może zbyt daleko posunięta - zgodził się drugi. - Obawiam się, że widz polski będzie się czuć trochę zakłopotany. Ta dziewczyna radziecka rysuje się na jego tle nieporównanie bardziej bojowo, niż ten gieroj...
Na szczęście inny dyskutant był zachwycony filmem:
- Uważam, że został poruszony wdzięczny temat przyjaźni polsko-radzieckiej i że został on poruszony przyjemnie.
Reżysera niewątpliwie ucieszyły te słowa, ale też pobudzały do myślenia:
- Przyznam się, że nie wiem, co można wyciąć, aby ten chłopak nie robił wrażenia takiego fajtłapy...
Po takiej dyskusji, po drobnych retuszach film wszedł na ekrany i zrobił furorę. Szeregowy Orzeszko, żołnierz Ludowego Wojska Polskiego, walczący w roku 1945 u boku prześlicznej Marusi, bojowniczki Armii Czerwonej, zdobył sympatię widzów i ogromną popularność. Komedia „Gdzie jest generał” stała się wielkim przebojem. „Fajtłapowatość” bohatera nie przeszkadzała mu w podbojach militarnych i miłosnych. Marusia pokochała polskiego gieroja, a widzowie pokochali radziecką dziewczynę, a z nią... może nawet cały radziecki naród?
Tego sobie życzyli partyjni przywódcy socjalistycznej Polski, którzy w czerwcu 1960 roku podjęli specjalną uchwałę partyjną w sprawie kinematografii. Apelowali tam do filmowców między innymi, by robili filmy „o wspólnej walce z hitleryzmem” polskiego i radzieckiego żołnierza. Sam pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, towarzysz Władysław Gomułka mówił potem publicznie, że potrzebne są filmy „o polskich komunistach, o bohaterstwie żołnierza polskiego na zwycięskim szlaku od Lenino aż po Berlin” (por. „Syndrom konformizmu? Kino polskie lat sześćdziesiątych”. Praca zbiorowa).
Dygnitarze partyjni dali jasno do zrozumienia filmowcom, że nie będą tolerowali dzieł „reakcyjnych”, niezgodnych z ideałami socjalizmu. Jednocześnie zdecydowali się zastosować wobec artystów metodę słodkiej marchewki. Twórcy na etatach zarabiali ogromne w latach sześćdziesiątych pieniądze, do tego dochodziły tantiemy, zależne w dużym stopniu od uznania działaczy PZPR.
„Wychowawcze” metody partii okazały się zaskakująco skuteczne. Obok filmów nijakich i złych pojawiały się prawdziwe arcydzieła propagandowe - zręczne, inteligentne, popularne nawet wiele lat po upadku muru berlińskiego. Seriale telewizyjne „Czterej pancerni i pies”, czy „Stawka większa niż życie” spełniały wszystkie przykazania towarzysza „Wiesława” - Gomułki, a jednocześnie stanowiły doskonałą rozrywkę dla milionów ludzi w całym „bloku wschodnim”.
Wodzowie światowego komunizmu w XX wieku doskonale zdawali sobie sprawę z propagandowych możliwości Dziesiątej Muzy. Lenin nazwał kino „najważniejszą ze sztuk”. Już w roku 1925 pojawił się genialny film agitacyjny „Pancernik Potiomkin” Sergieja Eisensteina, nazywany „Międzynarodówką” kina. Miał taką siłę oddziaływania, że najbogatsi burżuje nawracali się na komunizm, a cenzura w najbardziej liberalnych krajach zachodniej Europy po kilku seansach zdejmowała go z ekranów. Eisenstein w latach rewolucyjnego entuzjazmu Kraju Rad miał całkowitą swobodę twórczą i stworzył arcydzieło. Szybko jednak Stalin i jego urzędnicy - w myśl idei Lenina: zaufanie jest dobre, ale KONTROLA lepsza - zaczęli patrzeć na palce radzieckich twórców i wyznaczać aż nazbyt precyzyjne reguły gry. Film miał być tubą propagandową aktualnej polityki bolszewików. Bezpośrednio pod lupą Stalina scenarzyści i reżyserzy radzieccy pocili się na naradach partyjnych jeszcze bardziej niż później ich polscy koledzy w okresie „realnego socjalizmu”. Iwan Pyriew, twórca „wstrząsającej” historii o agencie obcego wywiadu, który około roku 1930 ukradł bezczelnie żonie-komunistce... LEGITYMACJĘ PARTYJNĄ, zebrał za swe dzieło wiele pochwał i odznaczeń, ale i tak miał mnóstwo kłopotów podczas realizacji następnego filmu. Miała to być komedia o ukraińskich kołchoźnikach. Pyriew, opromieniony chwałą „Legitymacji partyjnej” przyjechał do Kijowa i zaproponował tutejszej wytwórni nakręcenie komedii kołchozowej. W swoich pamiętnikach reżyser tak opisuje spotkanie z szefem wytwórni:
„ - Witajcie, witajcie, towarzyszu Pyriew! Widziałem wasz film ‚Legitymacja partyjna’. Wielce dobry film. Oj, dobry! A co będziecie robić u nas w Kijowie?
- Chcę nakręcić komedię o ukraińskich kołchoźnikach.
- Komedię...? - powtórzył ze zdziwieniem. Twarz mu spochmurniała. - Komedii nie pozwolimy, towarzyszu Pyriew.
- A czemuż to? - pytałem zbity z tropu. - To będzie interesująca komedia. Właśnie ze scenarzystą Pomieszczikowem jeździliśmy po kołchozach...
- Nie pozwolimy - surowo przerwał mi wysoko postawiony towarzysz. - Kołchozy to dziecię partii, towarzyszu Pyriew. I nabijać się z nich nie pozwolimy.
- Ależ my wcale nie chcemy się z nich nabijać...
- A co tam u was, traktory będą skakać, czy co?
- Traktory nie będą skakać, ale to będzie wesoła komedia o pracy, o ludziach... - zacząłem coraz bardziej szczegółowo objaśniać mu, o co chodzi.
- No, dobrze - powiedział ten, jakby już nieco uspokojony.
- Dajcie scenariusz, zobaczymy, co to u was za komedia...” (cyt. za książką Zbigniewa Pitery „Przeminęło z filmem”).
Pyriew zabrał się do dzieła, jednak pomysł komedii kołchozowej wydawał się tak szokujący, że do realizatorów przyczepili się kijowscy dziennikarze. W gazecie „Kommunist” ukazał się artykuł „Szkodliwy film”, a w „Proletarskoj Prawdzie” paszkwil „Wredny film”. Twórcy kołchozowego dzieła po tych artykułach mieli trudności ze statystami w bazie traktorowej, stacji benzynowej, ludzie pracy na planie patrzyli na nich nieufnie... W końcu jednak dzieło „Traktorzyści” powstało (polski tytuł: „Górą dziewczęta!”).
Po ukończeniu filmu Pyriew miał znowu kłopoty z filmową centralą. Urzędnicy chcieli, by skrócił film o połowę i... wyciął z komedii wszystkie zabawne sceny. Reżyser protestował:
- Ja pójdę na skargę!
- Nic nie pomoże - odpowiadał szef kinematografii.
- Ale dlaczego komuś filmu nie pokazać, nie poradzić się?
- A po co?
- Nie zgadzam się. Protestuję! To gwałt!
- A wy nie krzyczcie, towarzyszu Pyriew. To już nieładnie. Mnie tu przysłano, żebym was przekonał i wychował. Idźcie i zastanówcie się...
Film został w końcu pocięty i wszedł na ekrany. Mimo wszystko miał wielkie powodzenie u publiczności. Czy jednak biedny Pyriew zasłużył sobie na późniejsze kpiny, w latach Pieriestrojki, kiedy powstał ironiczny remake jego komedii „Traktorzyści 2” („Górą dziewczęta 2”) Alejnikowa i Litwinowej.
Komunistyczne filmy propagandowe przeszły długą drogę od dramatu do komedii. Poniosły klęskę na rynku idei, gdy zbankrutował komunizm. Na placu boju pozostał amerykański film propagandowy. Czyli... Film reklamowy! Nakłaniający skutecznie miliony ludzi do kupowania coca-coli, hamburgerów, czy głosowania na określonych polityków. Pierwszym politykiem wybranym w myśl zasad nowoczesnej reklamy i marketingu był prezydent USA Richard Nixon, poddany w roku 1968 starannej obróbce specjalistów. Makijaż odmłodził go o lat dwadzieścia, odpowiednio zmontowane programy telewizyjne dowodziły nadzwyczajnej mądrości i błyskotliwości kandydata. Kulisy kampanii Nixona odsłonił szef jego komitetu wyborczego, dziennikarz Joe McGinness, tuż po elekcji. „Odtąd już inni będą wybierani w ten sposób. Następni będą musieli być artystami” - stwierdził.
Tak też się stało. Ujawnienie praktyk sztabu Nixona nie zaszkodziło prezydentowi; Amerykanie podziwiali spryt swego przywódcy. Potem za największego prezydenta w historii USA uznali... zawodowego aktora, Ronalda Reagana.
Film wypracował skuteczne środki propagandy zarówno idei, jak i proszków do prania. Jest wyrafinowaną sztuką manipulacji, wykorzystuje z premedytacją nowoczesne taktyki perswazyjne. Najbardziej krytyczni widzowie „dają się zwariować”. Dlaczego? Warto szukać odpowiedzi na tego rodzaju pytania, bo kolorowe obrazki aż nazbyt często przemawiają do naszych serc i... portfeli.
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!
Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!