Francuskie pokusy: zbiór opowiadań erotycznych o zdradzie - Camille Bech - E-Book

Francuskie pokusy: zbiór opowiadań erotycznych o zdradzie E-Book

Camille Bech

0,0

  • Herausgeber: LUST
  • Kategorie: Erotik
  • Sprache: Polnisch
  • Veröffentlichungsjahr: 2024
Beschreibung

"Z piętra wyżej spłynęło na nas światło jasnej żarówki. Dopiero wtedy mężczyzna ruszył za mną, a ja uświadomiłam sobie, że w tym układzie ma doskonały widok na moją krótką sukienkę i brak bielizny. Droga na drugie piętro wydała mi się nagle szalenie długa i absurdalnie seksowna. Czułam, że między moimi nogami znowu zbiera się wilgoć. To niespodziewane i wydające się nie na miejscu podniecenie budziło nie tylko mój lęk, ale też poczucie... zdrady". Ania i Mateusz są nierozłączni od liceum. Kiedy tuż po studiach mężczyzna dostaje propozycję pracy w innym mieście, para decyduje się niechętnie na związek na odległość. Wkrótce okazuje się, że dystans przynosi dla ich relacji poważne konsekwencje. Gdy na drodze Ani staje szalenie pociągający Dawid, ta ma wątpliwości, czy nie ulec jego czarowi... Bohaterki i bohaterowie tego zbioru są w na pozór szczęśliwych związkach, ale od lat panuje w nich rutyna i monotonia. Brakuje też w nich jednego ważnego elementu: seksu. Gdy na ich drodze stanie ktoś, kto roznieci na nowo płomień namiętności, ich wierność zostanie wystawiona na próbę. Bohaterki i bohaterowie będą musieli podjąć decyzje, które mogą zaważyć na całej ich przyszłości. Czy zdołają okiełznać swoje żądze i oprzeć się pokusie? A może przypadkowe spotkania staną się początkiem czegoś nowego, pięknego w ich życiu? W skład zbioru wchodzi 8 pikantnych opowiadań, które rozgrzeją Was do czerwoności: Umowa na seks 1: Na głodzie Kochanek na pocieszenie W dobrym sąsiedztwie Zawsze wierna Gdy pożądanie staje się miłością Wybór Cecilie Dom na odludziu Francuskie pokusy

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Lisa Vild, Camille Bech, August Moon, Alice Hill, Alessandra Red

Francuskie pokusy: zbiór opowiadań erotycznych o zdradzie

Tłumaczenie Ordentop

Lust

Francuskie pokusy: zbiór opowiadań erotycznych o zdradzie

 

Tłumaczenie Ordentop

 

Tytuł oryginału Francuskie pokusy: zbiór opowiadań erotycznych o zdradzie

 

Język oryginału duński

 

Copyright ©2023, 2024 Lisa Vild, Camille Bech, August Moon, Alice Hill, Alessandra Red i LUST

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788727094366 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Umowa na seks 1: Na głodzie – seria erotyczna

Kaja czytała ogłoszenie zamieszczone na jednym z popularnych w Polsce portali LGBT+ i nie wierzyła własnym oczom. Ktoś inny mógłby pomyśleć, że nie ma szans, aby napisała je kobieta, a jednak ona czuła przez skórę, że tak właśnie jest. Mało tego… doskonale rozumiała autorkę tego tekstu i była pewna, że czuje dokładnie to, co ona. Przełknęła nerwowo ślinę i spojrzała na załączony obok adres mailowy. Wiedziała, że nie powinna odpisywać, że to nie fair, że tak się nie robi, że… bla, bla. W zasadzie dlaczego nie, skoro po drugiej stronie ekranu mógł być ktoś, kto chciał dokładnie tego samego? Przygryzła dolną wargę i przeczytała ponownie.

Mam ułożone życie i jestem w związku, którego nie zamierzam kończyć. Jest miłość, praca razem, dom, marzenia, plany, wspólne cele. Wszystko u nas gra poza jednym. Jeśli też jesteś w stabilnym związku, nie masz emocjonalnych odpałów i wiesz, czego chcesz, a do tego także brakuje Ci wyłącznie seksu – napisz. W żadnym innym przypadku nie marnuj mojego czasu! Nie odzywaj się, nie komentuj, nie oceniaj. Tylko dla konkretnych kobiet, które potrafią czytać ze zrozumieniem!!!

Trzy wykrzykniki wstawione na końcu mówiły Kai naprawdę wiele. Wzięła kilka głębszych oddechów, zrobiła sobie kawę, zapaliła cienkiego papierosa i podjęła decyzję. Najpierw założyła sobie nowy e-mail – czysta historia, żadnych podejrzeń, żadnych wpadek. Potem wróciła do ogłoszenia i skopiowała adres.

Cześć. Nie powinnam pisać, ale to, o czym wspominasz w ogłoszeniu, jest dokładnie tym, czego szukam. Pomóż mi to rozładować. Nic poza, nic ponad, nic więcej. Żadnych zobowiązań, wielkich słów, randek, zakochania, łażenia za sobą. Tylko to jedno.

Podpisała się pierwszą literą imienia i długo myślała, zanim wcisnęła przycisk wyślij. Kiedy to zrobiła, poczuła się koszmarnie. Zgasiła komputer i poszła przygotować kolację.

Pocztę sprawdziła dopiero po dwóch dniach. Bała się tego, ale wreszcie nie wytrzymała. Wiadomość już czekała w skrzynce.

Bez imion, bez nazwisk, bardzo dobrze… Cześć, od razu wyłożę karty na stół, bo nie chcę tracić czasu, Ty pewnie też. Od dziesięciu lat jestem w udanym związku z kobietą i to jest najważniejsze: nie zamierzam od niej odejść, nie chcę zmian. Od pięciu lat prawie się nie kochamy. Jej temperament i chęci… sięgają dna. Moje wręcz przeciwnie. Jeśli czegoś nie zmienię – zwariuję i tyle. Nie chcę problemów, komplikacji, kogoś niepoważnego. Chcę przyjemności i umiem ją dać. Chcę ją dać komuś, kto chce podobnie jak ja. Nie będę pisać maili w nieskończoność, nie uprawiam seksu wirtualnie. Pragnę ciała drugiej kobiety. Mam czterdzieści dwa lata, jestem szczupłą brunetką, metr siedemdziesiąt, typ kobiecy, włosy do łopatek. Chcę się spotkać, zobaczyć. Jeśli Ci to pasuje, odpisz, jeśli nie – bez urazy. Nie wyślę zdjęcia, sama rozumiesz ryzyko. Mam samochód, dojadę. Jeśli się sobie nie spodobamy – nic z tego nie będzie, miła kawa i tyle. Zasada numer jeden: interesuje mnie wyłącznie seks i dyskrecja. A.

Kaja przeczytała wiadomość sześć razy i była ugotowana. Jak ona ją dobrze rozumiała! Obcesowe? Prosto z mostu? Okrutne? Dla kogo? Nikt się nie dowie. Na samą myśl zakłuło ją coś w podbrzuszu i poczuła podniecenie. Małe, ale poczuła. Kiedy ona je ostatnio czuła?

Cześć, A. Dziękuję za wiadomość. Mam trzydzieści dziewięć lat, od siedmiu w związku. Trzy lata temu moja partnerka miała wypadek i od tego czasu nic jej tam nie pobudza. Nie kochałam się z nikim i bardzo mi tego brakuje. Czasem rozrywa od środka. Kocham ją i jej nie zostawię, dlatego doskonale wiem, o czym mówisz, i chcę tego samego. Jestem szczupłą blondynką, krótkie włosy za ucho, metr siedemdziesiąt trzy. Zmotoryzowana. Chcę się spotkać, bez zdjęć, bez śladów i nie w moim mieście… Najlepiej poza województwem dolnośląskim. Są jakieś inne zasady? K.

Nie wiedziała, co jeszcze dodać, więc wysłała. Tego samego wieczora najpierw wyrzucała sobie, że jest skończoną świnią, a później tłumaczyła samą siebie w swoich oczach. Tylko seks. Dlaczego mężczyźni mogą, a ona nie? Tylko podniecenie i przyjemność, do cholery, nic więcej. Prawie się przekonała, chociaż z tyłu głowy nadal męczyły ją wyrzuty sumienia.

Poznań, dowolna data. Dostosuję się. Restauracja, miejsce publiczne – sama wybierz. Będę mieć czarną koszulkę na ramiączkach i żółtą gumkę do włosów na nadgarstku. Są inne zasady, ale to już twarzą w twarz. A.

Kaja nabrała powietrza w płuca. Same konkrety. Na początku trochę się wystraszyła, ale przecież o to jej chodziło. Spotkają się, zobaczą, wtedy zdecydują. Nic na siłę. Zacisnęła kilka razy palce, po czym przyłożyła je do klawiatury. Spojrzała na powieszony na ścianie kalendarz.

Piątego sierpnia, Poznań, godzina osiemnasta? Restauracja Rynek 95, taka rustykalna, z ceglaną piwnicą. Mają na zewnątrz stoliki. Będę w czerwonej koszulce z krótkim rękawkiem, jeansach, z przyciemnianymi, czarnymi okularami i torebką w czarno-szare paski. Daj znać, czy Ci pasuje. K.

Wiadomość z odpowiedzią przyszła po dziesięciu minutach.

Będę. A.

I tyle. Kaja poczuła ciarki na plecach. Przejrzała jeszcze raz całą korespondencję i zwątpiła. Żadnego miłego słowa, pogaduszek, à la zaczepek, które zbudowałyby dobry nastrój, w zasadzie nic. A co, jeśli przyjdzie tam banda napakowanych debili, którzy zrobią sobie z niej jaja? Wróciła do ogłoszenia i przeczytała je jeszcze raz. Coś pod skórą mówiło jej, że to nie będzie głupi żart. Wiedziała, że musi to sprawdzić.

Kolejne dni chodziła pobudzona i zdenerwowana. Buzowała w niej mieszanka ekscytacji i wątpliwości.

– Co ty taka nakręcona? – zapytała ją wreszcie Marta, jej partnerka. – Chodzisz ostatnio cała w nerwach.

– Ja? – Udała, że nie wie, o czym ona mówi. – Ech, może przez ten wyjazd. Wiesz, ważny klient i nie mam jeszcze strategii na to, jak go podejść, żeby dopiąć ten kontrakt.

– Dobrze, że to ciebie do tego wzięli, kochanie. – Marta przytuliła ją, cmokając w czoło. – Jesteś najlepsza i dasz radę.

Ściskały się chwilę, a Kaja czuła się potwornie. Nie chodziło przecież o żadnego klienta. Chodziło o trzy lata bez seksu, kompletną posuchę, przepłakane noce, poczucie samotności i ból, kiedy masturbowała się, gdy Marta była w pracy. Jak długo, do ciężkiej cholery, można sobie samej robić dobrze? No jak? Przebolała pierwszy rok, drugi, przy trzecim zaczęło jej siadać na głowę. Ganiła się za to, ale… jej ciało też chciało żyć. Czuć przyjemność. Dawać ją. Tak bardzo pragnęła czuć się pożądana. To źle?

W piątek rano wysłała do A. krótką wiadomość.

Podtrzymuję spotkanie.

Tuż przed wyjazdem sprawdziła pocztę.

Ja również.

Wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę Poznania. W aucie włączyła na cały regulator płytę Archive. Lubiła rockowe klimaty. Mocne, intensywne, wielowymiarowe. Podróż zleciała jej szybko, nawet szybciej, niż myślała. Miała wrażenie, że dodaje gazu i się spieszy – i może faktycznie się spieszyła. Chciała tę kobietę zobaczyć i chciała, żeby nie była brzydka jak listopadowa noc. Bo może będzie? Kto wie.

Kiedy zaparkowała samochód kawałek od centrum, wysiadła z niego na miękkich nogach. Dawno nie czuła takich emocji. Drogę z parkingu do restauracji w rynku pokonała dość sprawnie, gorzej z ostatnimi metrami.

Dotarła pół godziny wcześniej, więc przypuszczała, że będzie pierwsza, a sama nie wiedziała, czy tego chce. Wolałaby ją zobaczyć z daleka i w razie czego uciec. Patrzyła na stoliki stojące na zewnątrz restauracji i szukała wzrokiem czarnej koszulki na ramiączkach, która leżałaby na szczupłej brunetce z dłuższymi włosami. Kiedy dostrzegła kogoś podobnego, spięła się. Kobieta siedziała do niej tyłem, więc nie widziała jej twarzy. Po chwili stała już za jej plecami i udając, że rozgląda się za miejscem, spojrzała na nadgarstek. Żółta gumka. Wzięła głębszy oddech i ruszyła do przodu, mijając ją po prawej. Raz kozie śmierć. Odwróciła się i trafiła prosto na jej spojrzenie. Nogi jej zmiękły.

– Cześć… – odezwała się z wahaniem w głosie.

– Czerwona koszulka, torebka w paski, jeansy, tak jak pisałaś… wszystko się zgadza, cześć. – Kobieta uśmiechnęła się do niej, a Kaja od razu zwróciła uwagę na jej usta. Były duże, kuszące i takie pełne.

– Mogę? – spytała, wskazując krzesło naprzeciwko i czując, jak głos jej drży.

– Oczywiście, miło cię poznać. – Miała ciemne oczy, które zdawały się przewiercać na wylot. – Wymyślimy sobie jakieś fałszywe imiona? – zaproponowała.

– Że co?

– No wiesz, żebyśmy mogły się do siebie jakoś zwracać. Mogę być Anną, a ty?

Kaja przełknęła ślinę, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Nerwowo zastanawiała się nad imieniem, jakie mogłaby sobie wymyślić. Z opresji wybawił ją kelner, który nagle pojawił się przy stoliku.

– Co podać? – odezwał się.

– Dla mnie piwo, a dla koleżanki… hmmm, czego się napijesz?

– To samo – wykrztusiła, a kiedy mężczyzna odszedł, dodała: – Rany, przepraszam, tak się zestresowałam, że nie jestem w stanie myśleć.

Anna uniosła kąciki ust i uśmiechnęła się tak, że samym spojrzeniem rzucała na Kaję jakiś urok.

– To jak masz na imię?

– Kaja – wypaliła zamiast ugryźć się w język.

– Ładnie, podoba mi się.

– Mhm.

– Moje pierwsze wrażenie jest bardzo na plus, a twoje? – spytała.

– Tak samo…

– Miło mi to słyszeć. Długo jechałaś? Podróż w porządku? – zmieniła temat, dając jej chwilę odetchnąć.

– Tak, dziękuję. Nawet nie wiem, gdzie mi minęły te kilometry – odpowiedziała, trochę się rozluźniając. – Długo czekasz?

– Nie, przyszłam kilka minut przed tobą. Ładne miejsce, nie byłam tu jeszcze.

– Ja kilka lat temu, przejazdem.

– Dużo jeździsz? – Anna nie spuszczała z niej wzroku nawet na moment.

– Sporo, taka praca. Łatwiej było się wyrwać… – zauważyła.

Kelner postawił przed nimi zimne piwo i obie od razu po nie sięgnęły.

– Dla odstresowania – rzuciła Kaja. – Wiesz, ja jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiłam… Chodzi mi o… jak to ładnie ująć?

– Skok w bok?

Kaja mało się nie zakrztusiła.

– Tak… Dokładnie – wydusiła po chwili. – Ty już masz taką przygodę za sobą?

Anna westchnęła, ale po chwili odpowiedziała. Była już w podobnej relacji, jakiś czas temu.

– To były trzy spotkania i koniec – wyjaśniła. – Ale warte każdej sekundy.

– Też szukam takich sekund.

– Może właśnie znalazłyśmy? – zapytała bardzo powoli, przyglądając się Kai i zniżając wzrok z oczu na jej nos, usta, a potem ramiona.

Zatrzymała się na jej piersiach i wtedy Kaja zauważyła, jak kobieta przełyka ślinę. Mimowolnie wciągnęła mocniej powietrze. Przez dłuższą chwilę piły piwo w milczeniu, tylko na siebie patrząc. Kaja odezwała się pierwsza.

– To jakie są inne zasady?

– Mam tylko kilka – odpowiedziała Anna, unosząc kąciki ust. – Cenię dyskrecję, nie chcę nieporozumień, nie wymienimy się numerami telefonów, nie będziemy pytać o rzeczy, których same nie chcemy drugiej powiedzieć, i… jeśli poczujemy się niekomfortowo, odchodzimy bez słów i tłumaczeń.

– Brzmi bardzo sensownie.

– Zgadzasz się?

Kaja spojrzała na jej piersi, podkreślone przez krój czarnej koszulki, oraz na zadbane, opalone dłonie. Zwróciła uwagę na pomalowane delikatną czerwienią paznokcie i zaczęła się zastanawiać, jak smakuje jej dotyk.

– Zgadzam się.

Dopiły zimne piwo, patrząc na siebie, a Kaja miała wrażenie, że spojrzenie Anny ją pali. Żałowała, że dzielący je stół jest taki szeroki.

– Mam pokój w hotelu Puro…– odezwała się brunetka, patrząc na nią wymownie.

Kaja poczuła mrowienie na udach, ale kąciki ust jej się uniosły.

– Chcesz tam iść teraz? – spytała niepewnie.

– Chcę tam iść teraz z tobą.

Mrowienie nasiliło się, a gęsia skórka poza udami pojawiła się też na jej przedramionach. Anna to zauważyła. Wysunęła dłoń i powoli przejechała palcem po pokrytej małymi kropeczkami skórze Kai.

– To jak?

– Chodźmy – odpowiedziała, czując, jak głos jej się zmienia.

Zrobił się nagle taki niski, ochrypły. Dotyk palców Anny na skórze przyprawił ją o kolejne dreszcze.

Wstały od stolika, zapłaciły przy barze i ruszyły do hotelu. Szły blisko siebie, tak, że od czasu do czasu ocierały się ramionami, a Kaja miała wrażenie, że od tego zwariuje. Dotyk drugiej kobiety. Dotyk kogoś, kto chciał więcej niż tylko piwa. Zrobiło jej się gorąco.

Kiedy piętnaście minut później Anna otwierała drzwi pokoju hotelowego, Kaja czuła, że jej ciśnienie jest już tak wysokie, że albo dostanie zawału, albo zemdleje. Od lat nie miała w sobie takiego podniecenia. Kobieta przepuściła ją przodem, po czym weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do Kai tak blisko, że ta czuła na sobie jej oddech. Anna oparła ją o ścianę, zamykając między swoimi rękoma. Patrzyły na siebie przez moment, aż Kaja nie wytrzymała. Podniosła dłonie i dotknęła nimi jej twarzy. Przyciągnęła ją do siebie i ciężko oddychając, zaczęła całować. To było jak impuls, który gwałtownie rozlał się po całym jej ciele. Anna przylgnęła do niej od razu i dociskając do ściany, nie pozwoliła oderwać od siebie ust. Całowała ją z pasją, której Kaja nie pamiętała od lat, i po chwili dosłownie zmiękły jej nogi.

– Boże… – wydusiła. – Jak mi tego…

– Brakowało… – Anna zamknęła jej usta swoim językiem.

Splotły się w długim, namiętnym pocałunku i trwały tak nieskończoność – albo tylko chwilę – poznając swoje usta kolejnymi dotknięciami warg i języka. Kaja poczuła wilgoć jej języka na swojej szyi, a zaraz potem zaciskające się na niej wargi. Dreszcz podniecenia rozlał się jej po ciele od tego miejsca przez ramiona, brzuch, udo aż do stopy.

Mocno wciągnęła w płuca powietrze. Anna znów zacisnęła wargi na jej skórze, tym razem na ramionach, podnosząc najpierw nosem krótki rękawek jej koszulki. Ciche westchnienie Kai połączone z tym, jak mocno łomotało jej serce, było wręcz ekstatyczne. Przymknęła powieki i rozkoszowała się tą chwilą, czując, jak dłonie Anny wślizgują się pod jej koszulkę i muskają nagą, rozpaloną skórę. Kolano kobiety znalazło się między jej udami, rozchylając nogi i opierając się przez jeansy na jej wzgórku łonowym. Syknęła z podniecenia i uniosła się na palcach. Udo Anny mocniej przyparło ją do ściany i zaczęło się delikatnie poruszać. W górę i w dół. Ocierało się o nią, falując, a usta kobiety nie przestawały jej całować, coraz intensywniej, z pasją, która łączyła ze sobą ich stęsknione pocałunków języki. Kaja czuła, jak jej oddech staje się coraz szybszy, a okolice pod spodniami, o które cały czas ocierało się udo Anny, robią się wilgotne.

– Chodź do łazienki – powiedziała Anna gardłowym głosem, oderwała się od niej i nie puszczając ręką jej biodra, drugą pociągnęła ją za sobą.

Przylegając do swoich ciał, jakoś przedostały się przez drzwi i znalazły się w przestronnej łazience.

Za chwilę jedna zdejmowała już ubrania z drugiej. Szybko, gwałtownie, jakby obie nie mogły się tego doczekać. Zrzucone przez głowę koszulki wylądowały na podłodze. Kiedy Kaja zabłądziła palcami przy zapięciu stanika Anny, przez drżenie rąk nie mogła sobie z nim poradzić. Haftki wydawały jej się nie do wysunięcia.

– Cała się trzęsę… – szepnęła.

– Ja też. – Anna sięgnęła za swoje plecy i sprawnie rozpięła własny stanik, uwalniając dziewczynę od problemu.

Stały przed sobą nagie od pasa w górę i obie nie mogły poradzić sobie z oddechem. Patrzyły jedna na drugą, biegnąc wzrokiem od brzucha do piersi i znów zderzając się rozpalonymi spojrzeniami.

– Chodź do mnie. – Kaja przyciągnęła ją do siebie za biodra, a ich piersi się ze sobą zderzyły. – O Boże… – jęknęła, czując ich miękkość i ciepło.

Całowały się zachłannie. Mocno, głęboko, intensywnie. Wręcz rozpaczliwie.

Wzajemny dotyk dłoni na nagich plecach dodatkowo wywoływał w nich dreszcze. Piersi przylegające do piersi zdawały się je palić pożądaniem. Anna zrobiła kilka kroków w bok i drżącą dłonią otworzyła drzwi do kabiny prysznicowej. Oderwała się od ust Kai i zsunęła się na jej biust, drażniąc go językiem. Sztywne sutki mówiły same za siebie. Sięgnęła do jej jeansów, odpięła klamrę paska, szybko rozpięła zamek i zsunęła je w dół razem z bielizną. Westchnęła, widząc ją nagą.

Kiedy kucnęła, wyciągając jej stopy przez spodnie, przejechała rękoma w górę ud i zatrzymała się na pośladkach. Zacisnęła je lekko w dłoniach i przytrzymała przez moment.

– Jesteś taka piękna – powiedziała cicho.

Wstała szybko i sama zdjęła z siebie spodnie, po czym delikatnie popchnęła drżącą Kaję w stronę prysznica. Oparła ją o zimne kafle i słysząc syknięcie, puściła ciepłą wodę, a następnie pocałowała ją krótko i wróciła do sutków, które sterczały tak kusząco, jakby same prosiły o dotyk. Przywarła do nich całymi ustami, chwytając jednocześnie Kaję w pasie. Pieściła ją raz szybko, raz powoli, nie panując już nad własnym tempem ani nad rosnącym pożądaniem drugiej kobiety.

Kaja przymknęła oczy i czuła, jak Anna krąży po jej piersiach czubkiem języka, zatacza na nich raz małe, raz większe kółka, zatrzymuje się na sutkach i znów je pobudza. Westchnęła mocniej, kiedy kobieta objęła jeden wargami, a potem lekko je na nim zacisnęła. Jej dłoń objęła i pogładziła prawą pierś, a usta zacisnęły się na sutku lewej. To było tak intensywne, że nogi Kai zadrżały. Kciuk i palec wskazujący Anny krążyły wokół sutka, drażniąc go każdym najmniejszym muśnięciem. Język na lewej piersi przeciągał to samo miejsce w górę i w dół, wracał, naciskał, krążył. Kiedy usta kobiety zaczęły go lekko, a później coraz intensywniej ssać, Kaja znów poczuła, jak miękną jej nogi. Syknęła cicho. Elektryzujące spięcia w głowie pobudzały całe jej ciało, a to, co działo się w podbrzuszu, było nieznośnie wyczekujące.

– Nie wytrzymam… – jęknęła, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o płytki.

Anna jednym ruchem rozchyliła kolanem jej nogi i znalazła się tam swoim mokrym udem. Napierała na nią powoli, czując, że ta wilgoć rozchodząca się po jej skórze nie jest wyłącznie lejącą się z prysznica wodą. Przesuwała się do góry i cofała, sprawiając, że Anna musiała stawać przez chwilę na palcach. Falowała biodrami na jej biodrach i nie przestawała ssać jej sutka, przenosząc się to na jedną pierś, to na drugą.

Kiedy Kaja objęła ją za plecy i ciężko dysząc, powtórzyła, że nie wytrzyma, zsunęła się ustami na jej brzuch i pępek, a następnie uklękła i lekko uniosła prawą nogę kobiety, odchylając ją na zewnątrz i przytrzymując ręką. Zrobiła sobie nieco więcej miejsca, a sekundę później rozsunęła językiem jej wargi sromowe i przejechała po nich powoli od dołu do góry. Tylko jeden raz. Kaja wygięła się i wydała z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, a Anna powoli powtórzyła ten ruch jeszcze raz, tylko mocniej. Kaja znów jęknęła. Kiedy trzeci raz poczuła cały język Anny przesuwający się po niej od dołu do góry zdecydowanym, płynnym ruchem, musiała złapać się dłonią zamontowanego w kabinie uchwytu od prysznica. I wtedy poczuła koniuszek języka na swojej łechtaczce. O mało nie krzyknęła. Koniuszek lizał ją powoli, raz okrężnymi, raz podłużnymi ruchami. Odsuwał się i wracał, znów znikał i znów punktowo ją drażnił. Przymknęła oczy, zaciskając wargi. Każdy kawałek jej ciała pulsował teraz tysiącem odczuć i był jak jedno, wielkie pragnienie. Wolną rękę wplotła w czarne włosy Anny, przysuwając ją do siebie jeszcze bliżej. Nogi zaczęły jej się trząść, a język krążący na łechtaczce nie przestawał jej drażnić.

– Zaraz upadnę… – wykrztusiła, łapiąc oddech. – Nie ustoję tak…

Anna natychmiast się podniosła i przycisnęła ją swoim ciałem do ściany. Wsunęła język w jej usta i całując namiętnie, szybko zsunęła rękę między jej nogi.

– Przytrzymam cię – szepnęła podniecona. – Obejmij mnie tylko w pasie.

Kaja puściła uchwyt prysznica i mocno ją objęła, nie odrywając się od jej ust. Czuła, jak palce kobiety pobudzają ją na dole, dotykają, krążą, cofają się, wracają i są coraz bliżej. Oparła głowę o jej nagie ramię i mocno zacisnęła na nim usta. Pragnęła ją w sobie poczuć. Teraz. Mocno.

– Wejdź we mnie – powiedziała wreszcie, nie mogąc już dłużej czekać.

W tej samej chwili dwa palce Anny wsunęły się w nią głęboko. Kaja jęknęła głośno i musiała ją objąć mocniej. Przeszył ją intensywny prąd podniecenia, który rozbudził w niej jeszcze większe emocje. Płonęła. Palce zastygły w środku na moment, a później wysunęły się powoli tylko po to, żeby za chwilę znów się w niej znaleźć. I ponownie… I jeszcze raz. Kaja gwałtownie przygryzła mokre, nagie ramię kobiety i czuła, jak cała w środku pulsuje. Anna wchodziła w nią teraz raz za razem, szybko, zachłannie, dociskając jej plecy do ściany i ściskając wolną ręką jej pośladek. Każdy jej ruch był jak kolejne uderzenie gorąca i pożądania.

Kaja drżała, czując, jak z każdym kolejnym pchnięciem i jednocześnie z każdym następującym w tym samym czasie otarciem się o jej piersi mokrego biustu Anny ogarnia ją coraz większa rozkosz. Jej całe ciało trzęsło się, a impulsy w środku były jak przeszywający ją prąd. Przyjemność, jaką odczuwała, rosła tak bardzo, że było to już niemal nie do zniesienia. Spięła mocno uda, jeszcze lepiej czując w sobie palce Anny, po czym nagle krzyknęła. Zalała ją gwałtowna fala przyjemności, która zamiast opaść od razu, trwała jeszcze przez moment, doprowadzając ją do szaleństwa. Jęczała, zaciskając wargi na ramieniu Anny.

Kiedy chwilę później uchyliła powieki, Anna patrzyła na nią z ogniem w oczach. Obejmowała ją mocno i przez długą chwilę całowała spokojnie, kojąco. W końcu bardzo powoli wysunęła z niej palce i przytrzymała ręką w pasie, nie pozwalając upaść. Gładziła jej pośladki. Delikatnie całowała to dolną, to górną wargę.

Zakręciła lejącą się na nie wodę i uśmiechnęła się tak ponętnie, że Kaja przygryzła wargi.

– Boże… to było… niesamowite – szepnęła, czując, jak wszystkie jej mięśnie ogarnia błogość.

– Ty byłaś niesamowita…

Znów się całowały. Kaja nie miała pojęcia, skąd w ręce kobiety nagle znalazł się ręcznik, który ją otulił. Przytrzymała go blisko ciała i dała się zaprowadzić do łóżka. Obie opadły na nie wykończone.

Anna sięgnęła na stolik i wzięła z niego butelkę wody, a potem jej ją podała. Kiedy Kaja piła, próbując poradzić sobie z totalną suchością w gardle, tamta głaskała ją delikatnie po udzie.

– Możesz zostać na noc? – spytała, wsuwając dłoń pod ręcznik i kierując ją lekko w górę.

Kaja położyła rękę na jej dłoni i powstrzymała ją od przesunięcia jej jeszcze wyżej.

– Muszę chwilę odpocząć… – wydusiła, starając się zapanować nad drżeniem.

– Zamówić wino?

– Tak – zdecydowała. – Chłodne, czerwone.

Anna uniosła się na łokciach i zbliżyła do jej twarzy, po czym powoli pocałowała ją w usta. Odwróciła się, wstała nago z łóżka, i przeszła przez pokój do ławy, na której leżał telefon hotelowy. Spojrzała do położonego obok menu i wykręciła wewnętrzny.

Kaja przyglądała się jej długim nogom, jędrnym pośladkom i piersiom. Nie była pewna, czy najpierw chce napić się zimnego wina, czy poczuć swój język na jej sutkach. A najlepiej między jej nogami. Kiedy Anna odwróciła się do niej, westchnęła, patrząc na jej ciało.

– Mmm… Ależ ty wyglądasz.

Anna mrugnęła do niej.

– Czuję, że będę wyglądać jeszcze lepiej – odpowiedziała powoli – prawda?

– Tak. Chodź do mnie…

– Najpierw wino. – Uśmiechnęła się, oparła kolano o łóżko i nachyliła się nad Kają, niespodziewanie zrywając z niej ręcznik. – Jeszcze jedna zasada – dodała zalotnie – żadnych tekstyliów.

Kaja mocniej zacisnęła nogi.

Kochanek na pocieszenie – opowiadanie erotyczne

Drzwi autobusu rozsuwają się z głośnym sapnięciem i nagle uderza mnie fala sierpniowego żaru. Czuję, jak suchy miejski powiew wślizguje się pod moją luźną bawełnianą koszulkę, muska pępek, przeciska się przez przerwę między piersiami i łagodnie gładzi mnie po szyi. Wzdycham głęboko i mrużę oczy, nie mogąc znieść intensywności przedpołudniowego słońca.

Potrzebuję chwili, żeby zorientować się, gdzie dokładnie jestem. Byłam już co prawda wcześniej w Łodzi, w końcu Mateusz przeniósł się tu dobrych kilka miesięcy temu, ale wciąż było to zdecydowanie za mało wizyt, bym czuła się tu swobodnie. Zresztą to on częściej wracał do naszego rodzinnego Gdańska – tak się umówiliśmy, kiedy podejmowaliśmy decyzję o przyjęciu przez niego intratnej posady w centrum Polski.

Byliśmy ze sobą od liceum. Należeliśmy do tych par, o których było wiadomo, że ich przygoda nie skończy się na wspólnej studniówce i obściskiwaniu w mało uczęszczanych zakątkach szkolnych korytarzy. Nasza droga była jasna dla wszystkich – wspólne studia, praca, ślub, dzieci, dom. Niestety, nie wszystko szło po naszej myśli. Ja dostałam pracę w Gdańsku na ostatnim roku studiów. Do Mateusza po długich poszukiwaniach zatrudnienia też w końcu ktoś się odezwał, ale z propozycją stanowiska w łódzkim oddziale firmy z opcją transferu do Trójmiasta w przyszłości. Propozycja była naprawdę atrakcyjna finansowo, niemniej decyzja o jej przyjęciu nie była łatwa. Od liceum nie spędziliśmy oddzielnie więcej niż tygodnia. Uznaliśmy jednak, że chociaż nie jest to dla nas idealna sytuacja, to wspólnie spędzone lata stanowią gwarancję powodzenia tego planu. Ufaliśmy sobie i wiedzieliśmy, że żadne kilometry nie są w stanie wpłynąć na nasze uczucie.

Początkowo odwiedzaliśmy się w każdy weekend. Ostatni miesiąc był jednak wyjątkowo trudny. Oboje byliśmy zaangażowani w duże projekty. Nie tylko nie mogliśmy się spotkać, ale też nie było zbyt wiele czasu nawet na rozmowy w sieci.

Byłam naprawdę szczęśliwa, że wreszcie go zobaczę. Postanowiłam wziąć dzień wolny, żeby móc spędzić z Mateuszem cały weekend. Wsiadłam w jeden z wczesnych piątkowych autobusów. Wszystko miałam zaplanowane – pyszną kolację i seksowną sukienkę. Liczyłam na to, że ta obcisła, intensywnie czerwona kiecka z półgorsetem i wycięciem na wysokości mostka nie zostanie na mnie zbyt długo.

Z mojej perspektywy największym wyzwaniem w naszej rozłące był brak seksu. Próbowaliśmy wirtualnych pieszczot, ale Mateusz wyraźnie nie potrafił się w tej formie odnaleźć. Dyskomfort powodowały u niego nawet erotyczne zdjęcia. Po kilku próbach zarzuciliśmy więc ten pomysł. W efekcie większość naszych wspólnych weekendów wyglądała tak samo – po prostu nie wychodziliśmy z łóżka.

W mieszkaniu było duszno. Natychmiast otworzyłam okno i zabrałam się za przygotowania – Mateusz miał wrócić do domu za jakieś cztery godziny. Wzięłam długą kąpiel, wydepilowałam każdy wymagający tego centymetr ciała i wmasowałam w skórę bosko pachnący olejek, od którego aromatu czułam przyjemne mrowienie między nogami. Jeszcze w szlafroku nakryłam do stołu i przygotowałam składniki na kolację, tak żeby na 20 minut przed planowanym przyjściem Mateusza wystarczyło je ze sobą wymieszać i podgrzać.

Zwykle nie poświęcałam zbyt wiele czasu na makijaż, ale tego dnia chciałam wyglądać naprawdę zjawiskowo. Na moją jasną, skrzętnie chronioną przed słońcem skórę nałożyłam lekki podkład, który wykończyłam później transparentnym pudrem. Kształt jasnoszarych oczu podkreśliłam subtelnymi kreskami na górnej powiece, a łagodnie zarysowane kości policzkowe – różem w ciemniejszym odcieniu. Na usta nałożyłam szminkę idealnie dopasowaną kolorem do sukienki.

Kiedy skończyłam, przyjrzałam się sobie w dużym lustrze na korytarzu. Brązowe włosy opadały mi idealnie ułożonymi falami do łopatek. Sukienka miała usztywnianą górę, więc nie zakładałam pod spód stanika. Widząc, że delikatne koronkowe majtki i odznaczają się na obcisłej kreacji, postanowiłam je także sobie odpuścić. „Może przed kolacją weźmie mnie jeszcze na szybko w sukience?” – pomyślałam i poczułam przyjemne ciepło w podbrzuszu.

Spojrzałam na zegarek. Do przyjścia Mateusza pozostało jakieś dwadzieścia minut. Im dłużej kręciłam się po mieszkaniu bez bielizny, w obcisłej sukience, która więcej odkrywała niż zakrywała, cała pachnąca i wystrojona, tym większe było moje podniecenie. Po kilku chwilach mogłam koncentrować się już tylko na wilgoci rozcierającej się między moimi nogami. By nieco ochłonąć, postanowiłam usiąść na chwilę na skórzanej kanapie przy otwartym oknie, przez które wpadały subtelne podmuchy powietrza, dając złudne wrażenie ochłody. Kiedy tylko pośladki dotknęły chłodnego materiału, z ust wyrwało mi się westchnięcie przyjemności.

Tego było już za dużo.

Do powrotu Mateusza wciąż brakowało jakichś dziesięciu minut, ale ja nie byłam już w stanie czekać. Podciągnęłam sukienkę, rozszerzyłam nogi i położyłam środkowy palec na łechtaczce, obejmując dłonią pozostałą część cipki. Podczas gdy palcem zataczałam coraz szybsze kółka, resztą dłoni rytmicznie ugniatałam ciało. Mój oddech przyspieszał z każdą chwilą. Czułam, jak letni wietrzyk wkrada się przez uchylone okno do mieszkania i pieści mój wilgotny kark oraz uda. Poczułam kolejną dawkę podniecenia, gdy usłyszałam, jak mój niekontrolowany jęk odbija się od ścian pustego mieszkania.

Byłam już o krok od orgazmu, kiedy nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Moje ciało natychmiast się spięło. Gwałtownie zerwałam się z kanapy, obciągnęłam sukienkę i ruszyłam w stronę drzwi, czując, że rzucę się na Mateusza, kiedy tylko go zobaczę. Policzki paliły mnie żywym ogniem.

Ledwie zdążył odwiesić torbę z laptopem na kołku przy drzwiach. Zauważyłam jego seksownie rozwichrzone włosy oraz elegancką koszulę opinającą umięśnione bicepsy i już wpijałam się w jego wargi. Sama wizja nadciągającego zbliżenia sprawiała, że byłam mokra. Moja cipka pulsowała w rytm gnającego serca.

Mateusz zareagował instynktownie i natychmiast odwzajemnił pocałunek. Jego ręce najpierw objęły mnie w talii, a później zsunęły się na pośladki. Ścisnął je lekko, gdy łagodnie ugryzłam jego dolną wargę.

– Cześć – wychrypiałam pospiesznie pomiędzy pocałunkami i, gotowa na coś więcej niż taniec języków, zsunęłam dłoń na jego krocze.

Byłam zdziwiona, gdy nie wyczułam śladu podniecenia z jego strony. Moje emocje błyskawicznie przygasły.

– Tęskniłem za tobą. – Głos Mateusza wyraźnie drżał.

Westchnął głęboko, zamknął mnie w uścisku swoich potężnych ramion i wtulił głowę w moją szyję.

– Pięknie pachniesz.

O co tu chodziło?

Staliśmy tak objęci przez chwilę. Ciepły oddech Mateusza na mojej szyi powodował, że czułam mrowienie na całej długości kręgosłupa, ale pieszczota nie docierała tam, gdzie jeszcze przed chwilą pragnęłam jej najbardziej. Odsunęłam się od niego na długość ramion.

– Wszystko w porządku? – Spojrzałam w jego brązowe oczy i zobaczyłam w nich coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

Co to było? Smutek? Strach? Zmęczenie?

– Tak, tylko… – Odwrócił wzrok. – To był długi dzień. – Nie patrząc na mnie, ruszył w stronę zastawionego przeze mnie wcześniej stołu.

Coś tu było nie tak. Jasne, w naszym związku to ja wykazywałam się większym temperamentem, ale Mateusz zawsze dotrzymywał mi kroku. Po całym miesiącu braku kontaktu musiał być naprawdę wykończony, skoro teraz bardziej kusił go makaron niż ja. Przez moją głowę przelatywało mnóstwo myśli, a tymczasem Mateusz usiadł przy stole i nie czekając na mnie, zaczął jeść. Nie wiedziałam, jak zareagować. Niespiesznie i bez słowa ruszyłam w stronę drugiego krzesła. Wilgoć między nogami wydała mi się nagle nieprzyjemna, niewłaściwa.

Mateusz napychał usta makaronem i sałatą, podczas gdy ja tylko markowałam jedzenie, dłubiąc bez apetytu w talerzu. Żadne z nas się nie odzywało. Ja – ponieważ nie wiedziałam, co powiedzieć. Mateusz natomiast najwyraźniej celowo dbał o to, by z powodu pełnych ust nie móc się odezwać. Intensywnie wpatrywał się w talerz, unikając mojego spojrzenia.

– Mateusz… – zaczęłam łagodnie.

Przełknął głośno porcję makaronu, popił ją dużym łykiem wina i wreszcie skoncentrował się na mnie.

– Co się dzieje? – Mój głos drżał ze stresu i z zagubienia.

Po twarzy Mateusza zaczęły spływać łzy. Wstałam i podeszłam, by go przytulić. Spokojnie głaskałam jego włosy.

– Nie zasługuję na ciebie – wyszeptał.

– Kochanie, musisz mi powiedzieć, o co chodzi. Co by to nie było, na pewno jakoś sobie z tym poradzimy.

Zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie nasze spotkanie po długiej rozłące.

Nie odezwał się od razu, ale postanowiłam go nie poganiać. W końcu, gdy zaczął mówić, usłyszałam słowa, które później miałam jeszcze długo roztrząsać.

– Ona jest w ciąży.

Moje ciało zareagowało szybciej niż mózg. Zesztywniałam spiorunowana informacją, która wydawała mi się zbyt abstrakcyjna, by mogła być prawdziwa.

– To się stało na wyjeździe integracyjnym. Byliśmy pijani. Niewiele pamiętam. Obudziłem się… obudziłem się w pokoju, a ona po prostu była obok. Zupełnie naga. To nic nie znaczyło, naprawdę! Nigdy bym tego nie zrobił na trzeźwo. A dzisiaj… dzisiaj powiedziała mi, że zrobiła test i… Aniu, musisz mi wybaczyć. Musisz zrozumieć, że ja tego nie chciałem. Liczysz się tylko ty…

Kanonada jego słów trwała dalej, ale ja słyszałam jedynie przeciągły, ogłuszający pisk. Mateusz mnie zdradził. Moja licealna miłość na całe życie pieprzyła się po pijaku z kimś innym. I teraz ta kobieta była w ciąży.

Odsunęłam się od Mateusza. Zesztywniałe od szoku ręce trzymałam przed sobą.

– Aniu, musisz zrozumieć, musisz mi wybaczyć, musisz…

Wycofywałam się krok po kroku. Jedyne, co musiałam, to stąd uciec. Znaleźć się jak najdalej. Czucie w ciele wróciło mi dopiero, gdy moje plecy natrafiły na ścianę. Miałam wrażenie, jakby całe powietrze w pomieszczeniu zostało niespodziewane zassane i głośny pisk znowu zastąpiła pełna szlochów paplanina Mateusza.

– To się nie dzieje naprawdę – szepnęłam, odwróciłam się i pognałam do drzwi wyjściowych.

Chwyciłam stojące przy drzwiach adidasy i torebkę z wieszaka, po czym wybiegłam z mieszkania. Wpadłam do szczęśliwie otwartej windy i wcisnęłam guzik parteru. W popłochu włożyłam buty, a kiedy drzwi się otworzyły, po prostu zaczęłam biec. Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Obcisła sukienka podjeżdżała mi coraz wyżej, ale nie przejmowałam się tym. Przez jakiś czas wydawało mi się, że słyszę za sobą desperacki głos Mateusza. Nie wiem, kiedy ucichł. Gdy jednak uświadomiłam sobie jego brak, wreszcie się zatrzymałam.

Rozejrzałam się panicznie. Nie rozpoznawałam tej okolicy. „Mateusz ma dziecko z inną kobietą. Mateusz ma dziecko z inną kobietą. Mateusz ma dziecko z inną kobietą” – mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znalazłam, była to jedyna myśl, jaka miotała się po mojej głowie. Na końcu uliczki zauważyłam szyld jakiejś kawiarni. Bardziej mechanicznie niż na skutek świadomej decyzji ruszyłam w jej stronę. Poprawiłam sukienkę i wzięłam kilka głębokich wdechów. Byłam w takim szoku, że nawet nie płakałam.

Kawiarnia urządzona była w surowej pofabrycznej przestrzeni, ale ktoś zaplanował ją tak, że już od progu dawała wrażenie intymnej przytulności. Całość utrzymana była w kojących głębokich brązach, dominowało ciemne drewno. W środku panował też przyjemny chłód. Miałam wrażenie, jakbym znalazła się nagle w innym świecie. Kiedy weszłam, obejrzało się na mnie kilku nielicznych gości. Świadoma tego, jak wyzywająco wyglądam, zarumieniłam się ze wstydu. Ze wzrokiem połowicznie utkwionym w podłodze, podreptałam w kierunku miejsca w najciemniejszym kącie. Chwyciłam leżący na oparciu głębokiego skórzanego fotela lekki pled i nakryłam się nim.

Próbowałam zebrać myśli. Co powinnam teraz zrobić? Która w ogóle jest godzina? Nie nosiłam zegarka, a telefon został na kuchennym blacie w mieszkaniu Mateusza.

– Dzień dobry, co mogę podać? – Znudzony kelner albo nie widział mojego wejścia, albo w ogóle go nie zainteresowało. – Szczególnie polecamy herbacianą lemoniadę z pomarańczą i lawendą.

Jego profesjonalny, beznamiętny ton wydawał mi się szalenie nie na miejscu. Jakbyśmy komunikowali się z innych planet.

– Tak – odpowiedziałam tylko wyczerpanym głosem.

Kelner skinął głową i ruszył w stronę baru, by po chwili wrócić z oszronioną wysoką szklanką pełną brązowego płynu i poszarpanych plastrów pomarańczy. Objęłam ją całymi dłońmi i…

W ciszy przypadkowej kawiarni przeżywałam wyznanie Mateusza raz za razem. Przed oczami stawał mi obraz tego, jak napycha sobie policzki makaronem, a potem podnosi na mnie niepewny wzrok. „Musisz mi wybaczyć, musisz mi wybaczyć, musisz mi wybaczyć…” W książkach piszą zwykle o takich scenach jak o chwilach, w których serce rozpada się na kawałki, ale moje wcale się nie rozpadło. Miałam raczej wrażenie, że zacisnęła się wokół niego stalowa obręcz, która stopniowo zmieniała się w zbroję. Nie zalewały mnie żadne dramatyczne emocje. Wprost przeciwnie. Wydawało mi się, że straciłam zdolność do odczuwania czegokolwiek.

Jak to się stało? Kiedy to się stało? Dlaczego się nie domyśliłam? Czy zrobili to tylko raz? Kiedy był ten wyjazd integracyjny? Jakoś nie mogłam sobie tego przypomnieć. Jak długo to przede mną ukrywał? Zamierzał mi w ogóle o tym powiedzieć? Dlaczego, no dlaczego, nie zauważyłam, że coś jest nie tak?

Jak on mógł mi to zrobić? W dodatku z jakąś przypadkową dziewczyną po pijaku? Tyle dla niego znaczyły wszystkie te lata? Zaufałam mu, nie widziałam problemu w jego wyjeździe. Przecież to wszystko było dla nas! „Kupię ci najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy na świecie, zobaczysz”. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że byłby zdolny do czegoś podobnego. Czy ja go w ogóle znałam?

Z wściekłej kawalkady myśli wyrwało mnie czyjeś chrząknięcie. Spojrzałam na swoje dłonie. Szklanka, którą w nich trzymałam, była zupełnie pusta, nie licząc pozostałości owoców. Lokal wydawał się jakiś ciemniejszy i cichszy. Z głośników wciąż płynęła łagodna jazzowa muzyka, ale nie słyszałam już cichego szumu rozmów. Rozejrzałam się nieprzytomnie. Chrząknięcie rozległo się ponownie. Podniosłam wzrok.

– Bardzo mi przykro, ale już zamykamy. Muszę prosić panią o opuszczenie lokalu. Zapraszamy jutro od jedenastej. Płatność gotówką czy kartą? – W głosie kelnera wciąż było słychać to samo znudzenie.

Zerknęłam przelotnie w stronę wielkich kawiarnianych okien. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno. Byłam tu aż tak długo?

Nagle z głębi lokalu rozległ się niski męski głos. Mimowolnie zadrżałam na ten dźwięk.

– Możesz iść do domu, Ksawery. Zajmę się tym.

Kelner, który jak się właśnie dowiedziałam miał na imię Ksawery, wzruszył lekko ramionami. Dopiero teraz zauważyłam, że zdążył się przebrać, a na jego ramieniu wisiał wysłużony plecak.

Nie namyślał się długo.

– Jak chcesz, szefie. Do jutra! – krzyknął gdzieś w stronę ciemności i po prostu wyszedł.

Jazzowy kawałek ucichł zaraz po jego wyjściu. W lokalu zapadła niemal całkowita cisza. Dało się słyszeć wyłącznie buczenie jakichś sprzętów elektronicznych. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym współczesnym symbolem spokoju. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam przed sobą…

Nawet w takim stanie, w jakim się znajdowałam, nie mogłam nie docenić atrakcyjności tego mężczyzny. Wyglądał po prostu jak definicja seksapilu.

Miał pewnie ze 190 centymetrów wzrostu i szerokie ramiona wypracowane nie przez długie godziny na siłowni, ale ciężką pracą. Cienki czarny T-shirt przylegał do jego silnego ciała, obiecując, że nie tylko na jego bicepsach można byłoby uczyć się anatomii. Na smukłych nogach nosił dopasowane czarne jeansy. Jednak to nie jego ciało spowodowało, że moje ciało przeszedł dreszcz, a ja stałam się boleśnie świadoma tego, że pod cienkim pledem, którym się okryłam, skrywam tylko cienką, obcisłą sukienkę i nie mam na sobie bielizny. Jego oczy były duże, intensywnie niebieskie i okalały je zaskakująco długie rzęsy. Mocną szczękę pokrywał lekki zarost, a wydatne usta wydawały się stworzone do pocałunków. „Skąd w ogóle taka myśl?”

– Czy jest ktoś, po kogo możesz zadzwonić? – odezwał się tym swoim mruczącym barytonem.

Skołowana pytaniem, jego epatującą seksualnością i moim brakiem odporności na tę zmysłowość, nie byłam w stanie odpowiedzieć.

– Może potrzebujesz pomocy w zamówieniu taksówki? Gdzie mieszkasz? Jesteś stąd czy zatrzymałaś się w jakimś hotelu? – Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie i wbił we mnie intensywne spojrzenie niebieskich oczu. – Słuchaj, muszę zamknąć lokal, ale nie mogę wypuścić cię w takim stanie. Wszystko w porządku? Potrzebujesz pomocy? To nie jest najbezpieczniejsza ulica nawet za dnia. Zwłaszcza dla atrakcyjnych kobiet w tak seksownych sukienkach.

Spojrzałam w dół na swój strój. Wciąż byłam skrzętnie przykryta pledem.

– Widziałem, jak wchodziłaś. Trudno było to przegapić. No, może Ksawery nie zwrócił na ciebie szczególnej uwagi, ale to zgorzkniały gej. Serio, jeżeli ten chłopak dalej będzie taki ponury, to w pojedynkę obali stereotyp rozświergotanej, radosnej gejowskiej braci.

Oblałam się rumieńcem i mimowolnie uśmiechnęłam. Nie dość, że był szalenie przystojny, to jeszcze miał poczucie humoru. Nieco odważniej spojrzałam mu w oczy i poczułam subtelne mrowienie w podbrzuszu. „Ogarnij się!” – powiedziałam sobie w duchu.

– Nie mam dokąd pójść. Mój chłopak, on… – Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. – Jestem z Gdańska. Dziś do niego przyjechałam, a powiedział mi, że spodziewa się dziecka z koleżanką z pracy i… po prostu stamtąd wybiegłam. Tak naprawdę nawet nie wiem, gdzie jestem. Nie znam tego miasta. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nie mam nawet telefonu, bo zostawiłam go w jego mieszkaniu.

Spojrzenie mężczyzny stężało, zmarszczył brwi. Na jego czole pojawiła się bruzda, która wyraźnie go postarzyła. Ile mógł mieć lat? Na oko był niewiele starszy ode nie. Mógł mieć co najwyżej 5–6 lat więcej.

– Naprawdę? – W jego głosie dało się słyszeć niedowierzanie.

– A czy ktoś mógłby wymyślić tak żałosną historyjkę? – Zaśmiałam się gorzko. – I w jakim celu miałby to robić?

Wciąż patrzył na mnie podejrzliwie. Cisza się przeciągała. W końcu westchnął i się odezwał:

– Wybacz, bardzo mi przykro. Po prostu ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ktoś… zresztą nieważne. – Odwrócił wzrok, nagle skrępowany. – Mam nadzieję, że nie odbierzesz tej propozycji źle, ale mieszkam piętro wyżej i… jeśli chcesz, możesz skorzystać z kanapy. Rano będziesz miała więcej możliwości.

Na samą myśl o tym, że mogłabym iść z tym mężczyzną do jego mieszkania i zostać z nim sam na sam, zrobiło mi się gorąco.

Zaraz. Ale czy my właśnie nie byliśmy sami? Sami w cichym, intymnie urządzonym lokalu? Przełknęłam głośno ślinę, a serce mi przyspieszyło. Sytuacja była ryzykowna, ale czy miałam inne wyjście? Zresztą ufałam temu facetowi. Nie znałam go, nie wiedziałam nawet, jak ma na imię, ale było w nim coś takiego, że… tak jakbyśmy spotkali się już wcześniej.

– Ania. – Wyciągnęłam rękę.

– Dawid. – Delikatnie zamknął moją dłoń w swojej.

Kiedy jego sucha, ciepła skóra dotknęła mojej, poczułam, jak przeskakują między nami iskry. Mrowienie w podbrzuszu wróciło z nieco większą siłą. Czułam, że powinnam go puścić, ale jednocześnie nie chciałam tego. I nie chodziło o to, że byłam zmarznięta, a od niego emanowało przyjemne ciepło.

– Chętnie skorzystam z twojej kanapy.

Wstałam ze skórzanego fotela, wspierając się na jego dłoni, a pled zsunął się z mojego ciała na podłogę. Usłyszałam, jak Dawid cicho wciąga powietrze przez zęby. Jego dłoń zacisnęła się na mojej wyraźnie mocniej. W ułamku sekundy jednak ją puścił i szybko schylił się po pled. Zaczął składać go w kostkę, starając się na mnie nie patrzeć.

– Okej, to… W sumie to już wszystko tu zrobiłem, więc możemy iść. – Odłożył koc na oparcie fotela i wciąż na mnie nie patrząc, wskazał mi ciemność w głębi lokalu.

– Chyba będzie lepiej, jeżeli po prostu pójdę za tobą.

– Mhm, tak, jasne. – Przecisnął się obok i ruszył w stronę ciemności.

Ruszyłam za nim i niemal natychmiast po wejściu w skąpaną w mroku część kawiarni o coś się potknęłam. Na szczęście w ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę.

– Wybacz, wyłączniki są tylko przy wejściu. Żeby wyjść od drugiej strony na korytarz, zawsze trzeba przechodzić w całkowitych ciemnościach. Ja znam tu każdy centymetr, ale ktoś, kto nie bywa tu codziennie… Lepiej będzie, jeśli chwycisz mnie za rękę, chociaż to tylko kilka kroków. – Kiedy po omacku wyciągnął do mnie dłoń, niechcący musnął odsłonięty przez wycięcie w sukience kawałek skóry, a ja odczułam to jak wybuch fajerwerków.

Zadrżałam. „Matko, oby tego nie zauważył”. Byłam jednak zdeterminowana, by udawać, że nic się nie stało. Sięgnęłam po jego dłoń gestem, który miałam nadzieję wydał mu się pewny siebie.

Do korytarza dotarliśmy w absolutnym milczeniu. Gdy tylko w niego weszliśmy, Dawid natychmiast mnie puścił i zamknął dwa zamki w tylnych drzwiach do lokalu, które znajdowały się na klatce starego budynku z fabryczną przeszłością. Widać było, że na budynek mieszkalny zaadaptowano go względnie niedawno.

– Drugie piętro. Mieszkanie numer dziesięć.

Automatycznie ruszyłam po schodach. Słyszałam, jak Dawid robi dwa kroki do tyłu, a potem dobiegło do mnie kliknięcie przełącznika światła. Z piętra wyżej spłynęło na nas światło jasnej żarówki. Dopiero wtedy mężczyzna ruszył za mną, a ja uświadomiłam sobie, że w tym układzie ma doskonały widok na moją krótką sukienkę i brak bielizny. Droga na drugie piętro wydała mi się nagle szalenie długa i absurdalnie seksowna. Czułam, że między moimi nogami znowu zbiera się wilgoć. To niespodziewane i wydające się nie na miejscu podniecenie budziło nie tylko mój lęk, ale też poczucie… zdrady.

Zaraz, zaraz. Czy gdyby do czegoś doszło między mną a Dawidem, czy byłaby to zdrada? Czy ja mam w ogóle kogo zdradzać? Nie powiedziałam Mateuszowi, że to koniec, ale musiał wiedzieć, że nie byłabym mu w stanie tego wybaczyć.

– Tutaj w lewo. – Echo niskiego, chropawego głosu Dawida odbiło się od starych ścian.

Posłusznie skręciłam. Drzwi mieszkania numer dziesięć znajdowały się na samym końcu korytarza. Mężczyzna otworzył drzwi, wyciągnął rękę, żeby zapalić światło w przedsionku, i gestem zaprosił mnie do środka.

W środku panował wystrój podobny do tego w lokalu. Loft był wysoki na przynajmniej pięć metrów i dominowały w nim surowe materiały – metal, cegła, beton, drewno, szkło. Industrialny charakter przestrzeni przełamywały nowoczesne obrazy i tkane dywany.

Dawid natychmiast podszedł do dużej szafy, z której wyciągnął ręcznik i podał mi go.

– Na pewno chcesz się odświeżyć. Łazienka jest tam. – Wskazał jedne z dwojga drzwi w mieszkaniu. – Poczekam.

Skinęłam tylko głową i wzięłam od niego ręcznik. Zamknęłam drzwi od łazienki i oparłam się o nie z westchnieniem. Słyszałam, jak Dawid przygotowuje posłanie na kanapie, choć szaleńczy rytm mojego serca niemal to zagłuszał. Desperacko rzuciłam się pod prysznic i odkręciłam chłodną wodę. Powstrzymałam pisk, kiedy pierwsze krople spadły na moją rozpaloną skórę.

Wzięłam szybki prysznic i zmyłam makijaż przy użyciu żelu pod prysznic, który znalazłam pod ręką. Pachniał bardzo lekko, ale męsko. Uwielbiałam takie aromaty. „Ciekawe, czy po całym dniu pracy wciąż wyczułabym ten zapach na jego skórze” – niespodziewanie pojawiła się w mojej głowie niestosowna myśl, którą natychmiast postanowiłam wyprzeć.

Szybko się wytarłam i ponownie wsunęłam w czerwoną sukienkę. Dzisiaj rano myślałam jeszcze o niej, że jest wyjątkowa. Teraz – że jest przeklęta.

Ledwie wyszłam z łazienki, a Dawid wychynął zza drugich drzwi.

– Pomyślałem, że może wolałabyś się przebrać. To tylko T-shirt, ale obiecuję, że go wyprałem. – Uśmiechnął się chłopięco, a ja poczułam, że miękną mi kolana.

Kiedy brałam koszulkę z jego rąk, nasze palce znowu się spotkały. Miałam wręcz wrażenie, że słyszę przeskakujące między nami iskry. Speszona i przerażona obrazami naszych splątanych ciał, które nagle wykwitły w moich myślach, cofnęłam się do łazienki i przebrałam. Ubranie pachniało przyjemną mieszanką piżma i drzewa cedrowego. T-shirt był na mnie dużo za duży, dzięki czemu wyglądał jak koszulka nocna. Niestety, brak bielizny był w nim dużo bardziej odczuwalny. Co jednak miałam zrobić? Przecież nie mogłam poprosić tego nieznajomego faceta, żeby pożyczył mi swoje bokserki.

Skrępowana wyszłam z łazienki, trzymając mocno krańce koszulki i pilnując, by się nie podwinęła.

– Już? To teraz może ja… – Wskazał na drzwi łazienki i wkrótce za nimi zniknął.

Pospiesznie wsunęłam się pod przygotowaną na kanapie kołdrę. Ją też otulała mieszanka piżma i cedru. Byłam wykończona, ale jednocześnie czułam, że zaśnięcie nie będzie łatwe. I nie chodziło wyłącznie o to, co stało się tego dnia. Dawid był szalenie pociągającym mężczyzną, a mi brakowało seksu. Moje hormony szalały.

Opanowanie podniecenia stało się jeszcze trudniejsze, gdy Dawid wyszedł z łazienki. Miał na sobie wyłącznie długie bawełniane spodnie. Jego skóra wciąż lśniła lekko od wilgoci, a mokre włosy opadały niesfornie na twarz i czoło. Poczułam gwałtowny ucisk w żołądku i mrowienie między nogami. Jęknęłam w duchu. „Opamiętaj się!”

– To… dobranoc. Będę obok, gdybyś czegoś potrzebowała, ale czuj się jak u siebie. – powiedział, zgasił światło i zniknął w sypialni.

Miałam nadzieję, że kiedy nie będzie przebywał w tym samym pomieszczeniu, co ja, moje absurdalne podniecenie zniknie, ale było jeszcze gorzej. Byłam boleśnie świadoma tego, że ten opiekuńczy, niesamowity mężczyzna tylko pozornie jest ode mnie oddzielony, a tak naprawdę znajduje się na wyciągnięcie dłoni. Wystarczyłoby stanąć w drzwiach jego sypialni. Czy odmówiłby? Wiedziałam, że nie. Podobałam się facetom. Zawsze dość regularnie ćwiczyłam, a od kiedy mieszkaliśmy z Mateuszem oddzielnie, lepiej się odżywiałam i schudłam kilka kilo. Miałam okrągłe, wyćwiczone pośladki i jędrny, choć średnich rozmiarów biust, a brzuch płaski, mimo że bez zaznaczonych mięśni. Zresztą Dawid dość jasno dał mi do zrozumienia, co myśli na mój temat.

Czy leżąc teraz w łóżku, myślał o mnie tak, jak ja o nim? Czy się dotykał? Czy jego penis pulsował, napełniając się krwią, budząc do życia, przygotowując na… „Natychmiast przestań!” – skarciłam się w duchu.

Ale właściwie dlaczego miałam przestawać? Może i nie wypowiedziałam słów: „Z nami koniec”, ale tak w zasadzie było. Mateusz należał do przeszłości. Wiedziałam, że nigdy mu nie wybaczę. Zdradzając mnie i zapładniając inną kobietę, stracił prawo do mojej wierności.

Trzeba to było przed sobą przyznać – byłam napalona, a w pobliżu znajdował się najgorętszy facet, jakiego w życiu widziałam. Facet, który nic o mnie nie wiedział. Facet, z którym mogłam spędzić noc i zrobić wszystko, co tylko chciałam, a później zniknąć i nigdy więcej go nie spotkać. Czy nie był to układ idealny?

Pobudzona tymi myślami wstałam i ruszyłam w stronę sypialni Dawida. Żal i wściekłość na Mateusza mieszały się w mojej głowie z podnieceniem. Czy myślałam o pieprzeniu się z Dawidem z zemsty? Może. Jaką to jednak robiło różnicę?

Przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę. Nie spał.

– Potrzebujesz czegoś? – Z ciemności doszedł mnie jego zachrypnięty głos.

Potrzebowałam chwili na odpowiedź, ale nie pozwoliłam, by opanował mnie stres.

– Tak, ciebie.

Wypuścił głośno powietrze.

– Jestem dżentelmenem, ale nawet ja mam swoje granice. Na pewno tego chcesz? Bo gdybyś… – Zapalił lampkę przy łóżku i sypialnię otuliło ciepłe światło.

Wziął oddech, by kontynuować tę zupełnie zbędną przemowę, więc szepnęłam tylko:

– Ciii…

Ściągnęłam T-shirt. Przez chwilę w szoku napawał się wyglądem mojego ciała. Widziałam, że mu się podobam. Podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Palcem uniósł mój podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.

– Nie wiem, jakim trzeba być idiotą, żeby zrezygnować z kogoś takiego jak ty.

– Jeżeli zaraz nie weźmiesz mnie tu i teraz, to pomyślę, że też jesteś idiotą.

Dawid nie potrzebował dodatkowej zachęty. Szybkim gestem chwycił mnie i rzucił na łóżko, po czym zawisł nade mną, oparty na ramionach, i pocałował. Miałam rację, jego usta były stworzone do pocałunków. Nie śpieszył się z nimi. Dłuższą chwilę poznawał kształt moich warg, zanim wsunął między nie język. Był delikatny, ale zaborczy. Z każdą chwilą intensywność naszych pocałunków przybierała na sile. Z moich ust wyrwał się zduszony jęk. Poczułam, jak Dawid się uśmiecha.

– Od kiedy zauważyłem, że nie masz bielizny, cały czas myślałem tylko o twojej cipce – wyszeptał mi w usta, zsunął się niżej i jednym ruchem rozszerzył moje uda. – Czy jest tak ciasna, jak mi się wydaje? – Bez ostrzeżenia wsunął we mnie dwa palce, a ja jęknęłam z rozkoszy. – Czy smakujesz tak cudownie, jak pachniesz? – Oblizał ociekające moimi sokami palce.

W półmroku jego oczy wydawały się zupełnie czarne.

– Mhmmm… – zamruczał. – Jesteś jeszcze smaczniejsza, niż sądziłem.

Nie zdążyłam wydusić z siebie nawet słowa, bo znowu wsunął we mnie palce. Nie śpieszył się. Wsuwał i wysuwał je powoli, drażniąc się ze mną.

– Proszę…

Czułam między nogami wilgoć, jakiej nigdy w życiu nie doświadczyłam. Od podniecenia kręciło mi się w głowie. Chciałam krzyczeć, błagać, żeby włożył we mnie swojego penisa. Potrzebowałam go, potrzebowałam, żeby doprowadził to napięcie do finału.

– Zerżnij mnie teraz albo zwariuję – warknęłam, wychodząc biodrami naprzeciw jego palcom i mając nadzieję, że zmuszę go do przyspieszenia tempa.

Dawid tylko się zaśmiał i wyjął ze mnie palce. Nie mogłam tego wytrzymać. Sięgnęłam do swojej cipki, gotowa sama doprowadzić się do orgazmu. Tak bardzo tego potrzebowałam.

Ledwie jednak moja dłoń dotknęła łechtaczki, a poczułam mocny uchwyt Dawida na swoich nadgarstkach.

– Nic z tego – wymruczał, przycisnął moje ręce do łóżka, a potem poczułam jego oddech na swojej cipce. – Trochę cierpliwości – powiedział i wsunął we mnie język.

Jęknęłam, czując, jak przez moje ciało przechodzi prąd. Przyjemność przeszywała mnie od czubków palców stóp aż po końcówki włosów. Straciłam panowanie nad ciałem. Mimo wszystko wciąż pragnęłam więcej. Język Dawida przyspieszył, zataczał kółka wokół mojej łechtaczki, wsuwał się we mnie i wysuwał. Chciałam wyciągnąć ręce i przyciągnąć go do siebie, zmusić go, żeby wypełnił mnie czymś innym niż tylko palcami, ale mocno trzymał moje nadgarstki. Podniosłam nogi i próbowałam zsunąć jego spodnie przy użyciu stóp, podczas gdy on wciąż lizał moją cipkę.

Wstrząsnął mną potężny orgazm. Mimo że szczytowałam, Dawid nie przestał mnie lizać. Puścił jedną z moich rąk i jednocześnie znowu wsuwał we mnie palce. Czułam, jak tryskają ze mnie soki, a ja wiłam się w ekstazie, krzycząc przy tym z rozkoszy.

Nagle Dawid przestał i poczułam, że wstaje z łóżka. Oddychałam ciężko, wciąż drżąc, gdy szybko ściągnął z siebie spodnie. Jego nabrzmiałego, wielkiego członka widziałam tylko przez chwilę, bo natychmiast ponownie znalazł się przy mnie. Raz jeszcze wsunął język w moją cipkę, a potem jego twarz znalazła się przy mojej. Przycisnęłam zachłannie swoje wargi do jego ust, a on bezceremonialnie wsunął w nie język. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się poza moją kontrolą.

– Lubisz swój smak? – wydyszał, przerywając nasze pocałunki.

– Wolałabym poznać twój – wysapałam i zmusiłam go do zmiany pozycji.

Teraz to ja byłam na górze. Niecierpliwie zsunęłam się niżej i natychmiast wzięłam jego penisa do ust. Jęknął i bezwiednie wypchnął biodra w moją stronę. Pozwoliłam, by ślina ściekała po nabrzmiałym członku i wcisnęłam go w swoje gardło tak głęboko, jak mogłam. Dawid chwycił mnie za włosy i przez chwilę delikatnie kontrolował rytm, w jakim jego penis wsuwał się i wysuwał z mojego gardła. Kiedy poczułam, że przyspiesza i jest bliski wytrysku, wyswobodziłam się z jego chwytu.

– Trochę cierpliwości… – mruknęłam i zaczęłam niespiesznie lizać jego członka od nasady aż po czubek, szczególnie skupiając się na wędzidełku.

Zatoczyłam kilka kółek wokół jego główki i jeszcze raz szybko wzięłam go w usta. Tym razem to ja przybliżyłam swoją twarz do twarzy Dawida i wsunęłam swój język do jego ust. Widziałam, jak jego źrenice jeszcze bardziej się rozszerzają, a usta rozciągają w pełnym satysfakcji uśmiechu. Nasza gra sprawiała mi mnóstwo przyjemności, ale chciałam więcej. Natychmiast. Szybkim ruchem sięgnęłam do szuflady szafki stojącej przy łóżku. Tak jak się spodziewałam – obok żelu nawilżającego leżała tam paczka prezerwatyw. Błyskawicznie wyjęłam jedną i rozerwałam opakowanie. Zanim Dawid zdążył coś powiedzieć, nałożyłam na jego penisa gumkę i wsunęłam go w swoją cipkę. Byłam tak mokra, że przyjęłam go od razu w całości. Nie mogłam powstrzymać okrzyku, gdy wreszcie poczułam, jak mnie wypełnia. Opadałam na niego powoli, chcąc poczuć każdy jego milimetr. Unosiłam i opuszczałam biodra tak, by na zmianę w całości wsuwał się we mnie i wysuwał.

Nagle Dawid chwycił mnie za biodra i zaczął przyspieszać rytm naszych ciał, które odbijały się od siebie z wilgotnym plaskiem. Czułam, jak jego penis drażni najgłębsze, najbardziej spragnione części mojej kobiecości. W końcu przycisnął mnie do swoich bioder. Na chwilę znieruchomiał, a potem jęcząc, wytrysnął. Wciąż spragniona i bliska kolejnego orgazmu nie pozwoliłam mu się jednak wycofać. Zaczęłam ocierać się o niego z penisem dalej w mojej cipce. Wyprostowana przesuwałam się w górę i w dół. Dawid nie mógł powstrzymać kolejnych jęków, a mój oddech znowu przyspieszył. Nie przestając się ruszać, zaczęłam pocierać łechtaczkę ręką, aż nadszedł kolejny orgazm i w końcu opadłam na Dawida.

Oboje oddychaliśmy ciężko. Z westchnieniem wypuściłam penisa mojego kochanka z objęć swojej cipki i położyłam się obok niego. Wciąż czułam mrowienie całego ciała.

Zamknęłam oczy i poczułam pod powiekami palące łzy. Odgoniłam je jednak. „Teraz jesteśmy kwita”. Nasze oddechy powoli się spłycały. Ostatnim, co pamiętałam, były na wpół zamroczone snem słowa Dawida:

– Czy to wydarzyło się naprawdę?

***

Obudziłam się w pokoju sama, z palącym poczuciem winy i wstydu. Tak, ta noc była wspaniała. Tak, przeżyłam najlepszy seks w życiu. Tak, chciałam tego, ale…

Powoli do głosu dochodziły we mnie inne emocje. Uświadamiałam sobie, co stało się dzień wcześniej. Zaczynałam rozumieć, że moje życie bardzo się zmieni. Metalowa klatka wokół mojego serca zacisnęła się boleśnie.

Tak cicho, jak to możliwe ,wyszłam z pokoju. Z łazienki dochodził mnie dźwięk płynącej pod prysznicem wody. Szybko włożyłam czerwoną sukienkę. Narzuciłam na nią koszulkę, którą zawiązałam na supeł z przodu. Nie wyglądałam najlepiej, ale zdecydowanie korzystniej, niż gdybym wyszła stamtąd w samej sukience. Na problem braku bielizny nie mogłam niczego poradzić.

Postanowiłam, że będzie lepiej, jeżeli zniknę bez słowa. Czułam, że rozmowa z Dawidem mogłaby mieć swoje konsekwencje. Z pewnością połączyło nas pożądanie, ale czy na pewno nie było w tym czegoś więcej? Nigdy wcześniej nie doświadczyłam aż takiego przyciągania, jednak nie miałam mu nic do zaoferowania. Mieliśmy tylko tę przypadkową noc.

Już kładłam rękę na drzwiach wyjściowych, kiedy usłyszałam za sobą jego głos:

– Zamierzałaś zniknąć bez pożegnania? – W jego tonie czaił się cień pretensji.

Odwróciłam się, czując, jak na moje policzki wstępuje rumieniec.

– To była…

– Tylko nie mów, że to była jednorazowa sprawa. Nie jesteś typem dziewczyny od „jednorazowych spraw”. Między nami coś się wydarzyło. Nie wiem co, ale to było niesamowite. Wiem, że też to czułaś.

– Nie wiesz, jakim typem dziewczyny jestem ani co czuję – warknęłam. – Przespaliśmy się ze sobą i było świetnie, ale teraz muszę wrócić do życia, które rozpadło się na kawałki. Wczoraj…

– Wiesz, że to stałoby się niezależnie od tego, czy byłabyś z tym dupkiem dalej, czy nie.

W pierwszym odruchu chciałam zaprzeczyć, ale czułam, że mój sprzeciw byłby fałszywy.

– Żegnaj, Dawid. Dziękuję i przepraszam – powiedziałam, starając się, by mój głos drżał jak najmniej, po czym wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Przez chwilę myślałam, że za mną pójdzie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Nie wiedziałam, czy ukłucie w klatce, które pojawiło się, gdy to sobie uświadomiłam, było poczuciem ulgi, czy może jednak żalu.

W dobrym sąsiedztwie - opowiadanie erotyczne

Mikkel przerywa na chwilę przycinanie żywopłotu i patrzy na półnagą żonę sąsiada, Nannę, która właśnie zaczęła wygrzewać się na słońcu. Rozkoszuje się widokiem jej miękkich kształtów, dużych piersi, które wznoszą się w kierunku nieba niczym górskie szczyty z cukrowej pianki. Oblizuje usta, na górnej wardze czuje słone krople. Stoi w piekącym słońcu, a po silnym karku spływa mu pot. Uwielbia patrzeć na leżącą w ogrodzie Nannę, niestety sąsiadka rzadko zostaje tu na dłużej, pewnie z powodu jasnej karnacji i rudych włosów.

Jednak kiedy tu jest, Mikkel chętnie na nią spogląda i zaczyna fantazjować.

Bezwiednie wyciera czoło zewnętrzną stroną ramienia, a potem wraca do przycinania żywopłotu po stronie Nanny i Sunego. Mikkel i jego żona, Anika, grają z nimi w środy w karty i od czasu do czasu spotykają się w ogrodzie, by wypić „sąsiedzkiego browarka”.

– Hej, Mikkel, chcesz zimne piwo? – woła Anika, wyglądając przez kuchenne drzwi.

Powoli się odwraca i wyłącza przycinarkę, po czym odpowiada z uśmiechem:

– Chętnie. – Ostrożnie odkłada maszynę i idzie na taras po upragnione piwo.

Anika wychodzi i siada obok niego. Odkąd trenuje do maratonu, jej piękne kształty powoli zaczęły znikać. Pod skórą uwidoczniły się mięśnie, będące oznaką surowej siły, którą teraz posiada. Mikkel tęskni za jej biustem. Te niewielkie plamy w miejscu, gdzie kiedyś były piersi, zupełnie go nie pociągają. Jego myśli krążą wokół dużych, nagich szczytów górskich Nanny, które, choć tak blisko, pozostają poza zasięgiem.

Czy ona się domyśla, że patrzę na nie podczas przycinania żywopłotu? – pyta się w duchu.

Właśnie dlatego żywopłot wygląda najlepiej w słoneczne dni. Jest wysoki na około 175 centymetrów. Wystarczy, aby spojrzeć na drugą stronę przy 197 centymetrach Mikkela. Lubi patrzeć, jak Nanna rozkoszuje się słońcem, jak zawsze bez stanika. A kiedyś leżała całkiem naga. Pospiesznie upija duży łyk zimnego piwa, by spocona twarz nie zdradziła jego pożądliwych myśli. Rude włosy Nanny… Mały, pofalowany trójkąt, który przykuł jego spojrzenie. Szybko wyciera twarz, rozmyślając, jak może smakować…

– Zaprosimy Sunego i Nannę wieczorem na grilla?

Spogląda na żonę z paniką w oczach. Czy ona wie, o czym rozmyśla? Anika patrzy na niego łagodnie i z zaciekawieniem.

– Co? A, grill? Pewnie, możemy. – Znów popija piwo, mając nadzieję, że to go trochę ostudzi.

– Świetnie, zapytam Nannę. – Anika podnosi się, żeby podejść do żywopłotu. Jest za niska, żeby nad nim spojrzeć i na szczęście nie widzi, że sąsiadka jest półnaga.

– Hej, Nanna! Jesteś tam? – Przenikliwy głos Aniki z łatwością dociera do Nanny, która głośno odkrzykuje, opierając się na łokciu:

– Cześć! Co tam?

– Macie jakieś plany na wieczór? Jeśli nie, to zapraszamy na grilla. Możecie przynieść wino.

Nanna się śmieje.

– Zgoda – odpowiada wesoło. – Pogadam z Sunem, ale myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. To może o piątej? Wypijemy po kieliszku, kiedy mięso będzie się grillowało.

Mikkel wzdycha pod nosem. Miły wieczór z pysznym jedzeniem, morzem alkoholu i w towarzystwie dobrych sąsiadów. Zapowiada się wspaniale.

 

O piątej Sune i Nanna stoją uśmiechnięci na ich tarasie, a Mikkel nalewa zimne różowe wino do czterech kieliszków.

– Jak tam, Mikkel? Coś ci wolno idzie z tym żywopłotem. Nie miałeś dzisiaj skończyć? – Uśmiechnięty Sune lekko trąca go w ramię.

– No, taki był plan, ale chyba nic nas nie goni? – Mikkel uśmiecha się głupio i upija łyk różowego wina. W gardle czuje cudowny chłód. Lubi ten lekko aromatyczny smak.

– Nie rozumiem, czemu się tym tak przejmujesz. Chyba raz do roku, przed nocą świętojańską, wystarczy? – Sune opróżnia kieliszek i sięga po nową butelkę.

– Pewnie masz rację. Po prostu lubię to robić częściej. Wygląda na ładny i zadbany, jeśli przycina się go regularnie. – A w waszym ogrodzie leży naga Nanna, dodał w duchu.

Mikkela zawstydzają własne myśli. Spogląda na żonę i uśmiecha się przepraszająco. Ma wspaniałą żonę. Dbającą o siebie żonę. Prowadzi zdrowy tryb życia, pamięta o dwóch wegetariańskich dniach w diecie i rybie raz w tygodniu. Tylko że Mikkel nie przejmuje się za bardzo zdrowiem. Woli cieszyć się życiem, co z kolei sprawia, że jego ciało nie jest tak prężne jak ciało Aniki czy nawet Sunego, który uprawia kolarstwo oraz biegi długodystansowe i czasami rozmawiają z maratonką Aniką o sporcie. Dyskutują o plusach i minusach tych dyscyplin. Mikkela to zupełnie nie interesuje, woli rozkoszować się zimnym piwkiem, najchętniej ciemnym kraftowym. Lubi też rozmawiać o jedzeniu. Na pewno bardziej, niż rozprawiać o tym, który sport jest bardziej wymagający i spala więcej kalorii. Kładzie rękę na wydatnym brzuchu, myśląc przy tym: „Ech, gdyby te dodatkowe kilogramy poszły w nogi. To by chyba uchodziło dorosłemu mężczyźnie?”. Patrzy na Nannę, jej pełne kształty i top odsłaniający szczyty jasnych krągłości, co wygenerowało w nim kolejną myśl: „Jakby to było je przygryźć? Złapać ją w pół za ciepłe ciało i ukryć twarz w jej piersiach. Albo poocierać się pomiędzy tymi cudami członkiem?”.

Odwraca się do grilla, próbując zapanować nad swoimi myślami i sztywnym penisem.

– Co nam dziś serwujesz? – Nanna podchodzi z uśmiechem i staje zdecydowanie zbyt blisko, spoglądając frywolnie na Mikkela.

Który odchrząkuje i lekko zawstydzony odgarnia węgiel w palenisku.

– Mamy marynowaną jagnięcinę bez kości, ziemniaki w przyprawach i sałatkę. Znasz Anikę. – Puszcza oko do Nanny, a ta wybucha śmiechem.

– No tak, z tymi sztywniakami nie jest łatwo. – Kiwa głową w kierunku Aniki i swojego męża. – Nie umieją cieszyć się życiem. W przeciwieństwie do nas. –Trąca Mikkela, a ten spogląda na jej świecące, błękitne oczy, obsypany piegami zadarty nos i burzę pofalowanych rudych włosów.

– Lepiej nie mówić. Najbardziej by się ucieszyli z sałatki z kaszą bulgur i twarożku.

Nanna krztusi się winem i opluwa taras, a Mikkel śmieje się z własnego komentarza.

– O co chodzi? – Anika pojawia się na tarasie i uśmiecha się zaciekawiona.

– A, nic takiego. Zachłysnęłam się winem. Już w porządku – odpowiada Nanna, wycierając brodę.

Odchodzi od grilla, a Anika wspina się na palce i delikatnie całuje Mikkela.

– Jak idzie, kochanie? Przynieść mięso i ziemniaki?

Mikkel patrzy na węgiel w palenisku, które jest gotowe od dobrych dziesięciu minut, po czym kiwa głową:

– Tak, Aniko, przynieś.

 

Obiad jak zwykle mija w miłej atmosferze. Kieliszki wypełnia jeszcze więcej wina, humory dopisują, wszyscy są odprężeni. Po uprzątnięciu stołu i włożeniu resztek jedzenia do lodówki, Sune jest już porządnie wstawiony. Język mu się plącze, a Nanna posyła mężowi zaniepokojone spojrzenia. Anika niczego nie zauważa, bo też wlała w siebie trochę za dużo. Przez ten cały sport marni z nich pijacy, podczas gdy Nanna i Mikkel mogliby jeszcze opróżnić kilka kieliszków.

– Chcesz, żebym zaprowadził Sunego do łóżka? – Mikkel posyła Nannie zatroskane spojrzenie. Jest dobrze zbudowana i z pewnością dość silna, ale przy swoich 155 centymetrach nie poradzi sobie z dużym facetem postury jej męża.

– Będę bardzo wdzięczna. Chodź, skarbie. Na nas już czas. – Nanna wstaje i ciągnąc Sunego, lekko się chwieje, a jej pijany mąż tylko kręci głową i mamrocze coś pod nosem.

Mikkel mówi, że oni także są zmęczeni, więc lepiej już na dzisiaj skończyć. Zakłopotana Nanna żegna się z Aniką, a Mikkel chwyta Sunego pod pachy.

– No, kolego, czas do łóżka.

Nanna idzie przodem, żeby otworzyć drzwi, a Mikkel pomaga Sunemu wejść po schodach i dotrzeć do sypialni. Trochę czasu minęło, nim ściągnął ubranie z Sunego, ale w końcu odstawia go do łóżka. Nanna z wdzięcznością patrzy na Mikkela i schodzi z nim na dół, żeby odprowadzić go do drzwi.

– Nie wiem, jak ci dziękować… – Nanna robi krok naprzód i wspina się na palcach, żeby uścisnąć Mikkela. Ten pochyla się i odwzajemnia uścisk, po czym odwraca twarz w kierunku Nanny, żeby ją pocałować w policzek. Nanna wpada na ten sam pomysł i ich usta na chwilę się spotykają. I zastygają, patrząc sobie w oczy.

Powinni odsunąć się od siebie i roześmiać z powodu zabawnej sytuacji, ale wino sprawia, że znowu zbliżają do siebie usta, pocałunek staje się głębszy, a ich ciała bliższe. Nanna łapie oddech. Mikkel zamyka oczy. Jego ręce wędrują po jej krągłościach, rozkoszuje się tym przez ułamek sekundy, po czym się wycofuje. Wiedzą, że to nie może się wydarzyć. To tylko alkohol. Ich oczy na chwilę się spotykają, po czym zakłopotana Nanna wbija wzrok w ziemię, a po chwili uśmiecha się krótko do Mikkela.

– No więc dziękuję za pomoc. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Mikkel odwraca się do drzwi.

– Faktycznie, Sune trochę za dużo wypił. Dobranoc.

Pospiesznie wychodzi i idzie do domu. Anika już leży w łóżku i pochrapuje. Gdyby nie to, pewnie uprawialiby seks. Jest podniecony, brakuje mu tylko miękkiego i ciepłego kobiecego ciała.…

Zamyka oczy, żeby zmusić się do spania, ale bez powodzenia. Sfrustrowany wstaje i idzie do łazienki. Ma gonitwę myśli. Zakazany pocałunek, okrągłe kształty Nanny pod jego dłońmi. Poddaje się i odkręca prysznic. Zdejmuje T-shirt i bokserki.

Woda studzi jego rozpalone ciało, ściekając strumieniem po włosach na klatce piersiowej. Trochę już wystający brzuch zasłania dużego penisa. Ręka znajduje drogę do twardniejącego członka, a myśli wracają do zajścia sprzed chwili:

„Gdybym mógł zanurzyć rękę w jej rudych puklach. Odciągnąć jej głowę do tyłu i całować tę piękną szyję. Ściągnąć z niej top, złapać za cudowne piersi w kolorze kości słoniowej i całować je, jedną po drugiej. Usiąść przed nią i zanurzyć język w jej uroczym gąszczu, dotrzeć do słodkiego, małego punktu”.

Członek nabrzmiewa pod jego palcami. Palce podciągają skórę, która odsłania wrażliwą, jasnoróżową część. Pociera kciukiem końcówkę. Łapie za korzeń i powoli porusza ręką w tę i z powrotem. Upaja się tym ruchem, zamyka oczy i w głowie włącza film z Nanną w roli głównej:

„Wylizałbym jej słodką wilgoć. Dotykałbym jej ciepłego, mokrego wnętrza biegłymi w tym fachu palcami”.

Woda rozpryskuje się o jego ciało, a dźwięk zagłusza coraz wyraźniejsze, monotonne ruchy jego dłoni, która porusza się po sztywniejącym członku. Ruchy przyspieszają.

„Nagie ciało Nanny. Jasna, piegowata, piękna skóra i rude kręcone włosy. Rozkosz Nanny pod moimi żarłocznymi ustami. Mój sztywny penis w jej ciasnym wnętrzu”.

Jęcząc, dochodzi w łazience. Mała jasna grudka skapuje do odpływu, a on stoi wyczerpany z jedną ręką na ścianie, drugą wciąż na zaspokojonej lasce. Jednak to za mało. Chce jej. Mikkel wzdycha i zakręca wodę, rozczarowany swoimi myślami i tym, że nie może ich zatrzymać. Prysznic przynosi odwrotny skutek. Nanna jest ciągle w jego głowie. Mikkel wie, że czeka go długa, bezsenna noc.

 

Przez następny tydzień Mikkel trzyma się z dala od żywopłotu, za to robi wykop pod basen. Praca fizyczna dobrze mu robi. Wieczorami mięśnie są zmęczone, więc łatwo zapada w sen, jednak wspomnienie pocałunku jest nadal żywe. Nazajutrz Anika z Sunem wyruszają do Berlina, bo biorą udział w półmaratonie. Mikkel nie chce im towarzyszyć. Nie ma ochoty ponad godzinę czekać na mecie, żeby zobaczyć wyczerpaną, spoconą żonę i powiedzieć: „Skarbie, jesteś niesamowita. Dobra robota!”, skoro tak naprawdę uważa, że to głupie. Nie rozumie, jak ludzie mogą to sobie robić. Przecież niebieganie jest świetne! Jednak biegi stały się dla Aniki wszystkim, odkąd dowiedziała się, że nie może mieć dzieci.

 

Nadszedł dzień wyjazdu. Zanim Anika wskoczyła do samochodu Sunego, szybko pocałował ją na do widzenia. Roześmiani od razu ruszyli z miejsca, zostawiając za sobą machających im w milczeniu Mikkela i Nannę.

Po chwili cisze przerywa Nanna, która oznajmia, z zadowoleniem popatrując na Mokkela:

– No i proszę, zostaliśmy sami, słomiana wdowa i słomiany wdowiec.

Mikkel nie wie, jak ma się zachować. Chce odejść jak najdalej od kuszącego ciała Nanny. Jednak ona wydaje się niewzruszona, zupełnie jakby zapomniała, co się między nimi wydarzyło. Czyżby była bardziej pijana, niż mi się wydawało? – pomyślał Mikkel. Może tylko on każdego dnia czuje smak tamtego pocałunku?

– Tak, można tak powiedzieć. – Mikkel czuje się lekko dotknięty i najchętniej wróciłby już do domu.

– To co robimy? Bo musimy coś robić, gdy nasze lepsze połówki oddają się swoim ukochanym zajęciom.

Mikkel wybucha śmiechem. Uwielbia jej bezpośrednie poczucie humoru. Ale nie zmienia frontu i oznajmia spokojnym głosem:

–Mam w planach sprzątanie i pranie. – Rusza do drzwi.

– O nie, co za nuda! Chodźmy do mnie, zrobię drinki, poleżymy na słońcu, nacieszymy życiem. – Nanna ciągnie go figlarnie za rękaw.

Mikkel cofa się lekko.

– No nie wiem, chyba jednak pójdę j wstawić pranie. Może później…

– Dobrze, to zróbmy tak. Przygotuję dwie mimozy, wyciągnę leżaki na słońce… A może wolisz cień? Nastawisz pranie, a kiedy pralka będzie pracować, poczekasz u mnie. Co ty na to? Genialne, prawda? – Mruga do niego z zadowoleniem.

Mikkel nie umie odpowiedzieć nic rozsądnego na tę propozycję, natomiast w głowie próbuje to sobie uporządkować: „Przecież możemy spędzić razem miło czas, gdy nasi małżonkowie gdzieś się uganiają? To przecież nic takiego, a w sumie całkiem dobry pomysł. Udowodnimy sobie, że możemy przebywać w swoim towarzystwie i do niczego nie dojdzie. Tamten pocałunek był tylko pijackim wybrykiem, pomyłką, o której już zapomnieliśmy”.

– Okej, widzimy się za kwadrans – mówi z lekkim wahaniem i kieruje się do drzwi.

Nanna dodaje z zapałem:

– Po prostu wejdź, będę czekać w ogrodzie.

Mikkel wrzuca szybko rzeczy do prania i ustawia na 95 stopni, najdłuższy z programów. I wciąż zdezorientowany i niepewny udaje się do Nanny. Drzwi naprawdę są otwarte. Woła do Nanny, żeby upewnić się, gdzie jest.

– Tutaj. Kieliszki czekają.

Idzie do ogrodu i widzi skąpane w słońcu półnagie ciało Nanny.

– Pomyślałam, że nie będziesz miał nic przeciwko. Przecież i tak mnie często widzisz, gdy przycinasz żywopłot – mówi Nanna z uroczą, nieraniącą drwiną w głosie.

Ale i tak policzki mu płoną, gdy dociera do niego, że doskonale wiedziała, że ją podglądał w ogrodzie. Czyżby umyślnie ubierała się tak skąpo? – spytał sam siebie w duchu.

– Tak, raz cię chyba widziałem – mruczy zawstydzony.

– Raz, Mikkel? – Nanna chichocze. – Daj spokój! Ciągle tam jesteś! – Odwraca się w jego stronę, odsłaniając nagie piersi.

Oszołomiony i zaskoczony Mikkel siada na leżaku, próbując dociec, czy ona nie widzi, jak na niego działa? A może wie?

Nanna kładzie się na brzuchu, a Mikkel układa się niezdarnie, a potem opiera plecy na leżaku. Jej pupa jest dokładnie na linii jego wzroku. Majtki trochę się przesunęły i ma ochotę je zdjąć jednym palcem, ale jednocześnie upaja się widokiem zaznaczonej linii między pośladkami. Siedzi tam i narasta w nim gorące pragnienie, by zobaczyć ją bez majtek.

Nanna lekko rozchyla nogi, żeby równomiernie się opalić, ale on myśli tylko o tym, jak by to było znaleźć się między nimi i całować duże, miękkie…

Gdy Nanna trąca go stopą w ramię, Mikkel jest mocno speszony.

– Możesz mnie podrapać? Coś mnie swędzi na łydce. – Uśmiecha się do niego, a gdy Mikkel drapie ją po łydce, pomrukuje z zadowoleniem. Bosko. Nie przestawaj.

Mikkel sztywnieje, bo te pomruki trafiają prosto do jego spodni. Coś widocznego dzieje się między jego nogami i nie wie, jak się zachować. To nic takiego, podrapać ją po łydce…

Na litość boską! To nie jest normalne. Dlaczego ona tak na niego działa?

Na szczęście znowu zamknęła oczy i nie widzi, co się z nim dzieje.

Zostawia rękę na jej łydce, pod dłonią czuje gładką skórę. Drapie ją i głaszcze, kierując się do stopy. Spogląda na jej twarz. Żadnej reakcji. Nadal muska stopę, kostkę, łydkę, wewnętrzną stronę kolana, udo…

Ręka zapuszcza się w okolice pomiędzy nogami. Wypełnia swoją misję, natomiast wola i zdrowy rozsądek Mikkela gdzieś się ulotniły pod wpływem dotyku nagiej skóry Nanny. Przysuwa się nieco bliżej i zaczyna pocierać jej wrażliwą skórę po wewnętrznej stronie uda.

Nanna cicho wzdycha i jeszcze bardziej rozszerza nogi. Robi to subtelnie, ale niesamowicie zachęcająco. Lekko unosi pupę, a on prowadzi rękę do krawędzi majtek. Wykonuje nieznaczne, pieszczotliwe ruchy. Przez majtki dotyka jej wrażliwego miejsca. Palec ostrożnie przedziera się przez delikatny materiał i czuje wilgoć łona. Nanna lekko się porusza, żeby ułatwić mu dojście. Palec wędruje wzdłuż szparki i wykonuje krótkie ruchy po wzgórku. Nanna jeszcze bardziej unosi biodra, żeby łatwiej mógł wejść, a Mikkel odsuwa majtki na bok i wchodzi delikatnie, na próbę, gotów w każdej chwili się wycofać.

Z jej ust wydobywa się długie westchnienie, kiedy wchodzi w nią cały, a ona napiera na jego palce, napinając wszystkie mięśnie. Pochyla się nad jej leżakiem, czuje zapach delikatnych perfum i nieco cięższy zapach rozgrzanego słońcem ciała. Jedna dłoń skupia się na wypukłym wzgórku, a palce drugiej rozkoszują się zaciskiem wokół nich. Kciuk przesuwa się delikatnie po wzgórku, a dwa pozostałe palce poruszają się we wnętrzu Nanny.

Taka stymulacja dość szybko doprowadza ją do szczytowania. Napiera na jego dłoń i zmusza go, by sięgnął dna jej wilgotnego wnętrza. Krople potu ściekają po plecach Nanny i zatrzymują się tuż przy ich zwieńczeniu. Mikkel ma ochotę zlizać te słone krople z jej smukłego ciała.

Nanna oddycha spazmatycznie i wzdycha za każdym razem, gdy Mikkel porusza się w niej, aż w końcu jęczy długo i ochryple, kiedy mocno zaciska się wokół jego palców. Zgina się ogarnięta potężnymi falami orgazmu. Mikkela tak podnieca widok jej seksownego ciała wokół jego palców, że nie jest w stanie zareagować, kiedy się do niego zwraca:

– Właśnie tego potrzebowałam. Masz zręczne palce. A teraz co ja mogę dla ciebie zrobić? – Lekko przygryza dolną wargę.

Mikkel zabiera wilgotne palce i patrzy na nią zaskoczony. Odwróciła się na leżaku, tak że jej piersi są całkiem nagie, a plamy na skórze klatki piersiowej zdradzają, jak bardzo była podekscytowana jego działaniami.

Mikkel nie wie, co powiedzieć ani co zrobić. To wszystko wydawało się nierealne, kiedy leżała plecami do niego, a on nie widział jej oczu.

Ale Nanna prostuje się i siada przodem do niego. Powoli, na czworakach, niczym kot zbliża się do jego leżaka i zatrzymuje się między nogami Mikkela.

– Zamknij oczy. –Kładzie ręce na jego lekko owłosionych udach, uśmiecha się uwodzicielsko i spogląda na niego miękko.

Mikkel zamyka oczy i wstrzymuje oddech.

Czy naprawdę tego chcę? – dopytuje się w duchu. Tak, chcę tego…

Koszulka znika z niego, szorty zjeżdżają na biodra, więc unosi się, by znalazły się jeszcze niżej. Siedzi przed Nanną nagi, sztywny, gotowy. Dzięki zamkniętym oczom każdy ruch odczuwa podwójnie. Coś chłodnego spływa po jego spoconej piersi i rozpalonych sutkach, i jest to przeszywające, podniecające uczucie. Nanna schłodziła usta lodem z drinka i zimna kostka zjeżdża po brzuchu i włosach, aż do sztywnego członka. Jej usta podążają za śladem płynu i powoli go liżą. Jej delikatne dłonie wędrują do wnętrza ud i masują je, a potem czuje boski język i usta na czubku penisa.

Najpierw ostrożnie, a później pożądliwie, Nanna bierze go całego do buzi. Mikkel rozkłada nogi i odrzuca głowę do tyłu, z jego gardła wydobywa się głębokie westchnienie. Czuje delikatne drapanie w dole klatki piersiowej, gdy jej usta zasysają go głęboko do gardła. Napiera na nią, Nanna dyszy, a jej niestrudzone dłonie badawczo trącają jego elastyczną mosznę, i wciąż ssie. Powolnymi ruchami prowadzi usta w górę i w dół po sztywnej lasce. Mikkel chce więcej. Wsuwa dłonie w jej miękkie włosy i pomaga jej przyspieszyć.

– Tak… dobrze … – Słowa przychodzą z trudem. Tak je przeciąga, że zmieniają się niemal w jęk. Czuje drganie w mosznie i strzela jej do gardła. Pompuje w nią, a ona połyka każdą kroplę. Trzyma go, liże jego czubek, a potem siada przed nim i upija łyk mimozy.

Oblizuje usta i mruga do Mikkela:

– Cudownie smakujesz, męsko i seksownie.

Patrzy na nią zaskoczony. Już dawno nikt mu nie robił laski. Anika za tym nie przepada, więc nawet już nie prosi, ale Nanna…

– Połóż się – dyszy szorstko. Nanna wygląda na zaskoczoną.

Kładzie się na leżaku i patrzy wyczekująco na Mikkela, skierowane w jego stronę jasne piersi sterczą z nadzieją. Ściąga jej wilgotne majtki, rozchyla nogi, żeby usiąść pomiędzy nimi. Jest bardzo napalony. Jego marzenie się spełnia. Patrzy na jej trójkąt. Żadnych włosów. Pozwala palcom zbadać tę dziewiczą skórę. Nanna zamyka oczy i wzdycha zadowolona, kiedy rozchyla jej łyse wargi, odkrywając różowe wnętrze. Pochyla się nad nią.

Język liże, wargi ssą, a palce kierują się do delikatnego, ciasnego wnętrza, które jeszcze do siebie nie doszło po wcześniejszym uniesieniu. Każdy jego ruch rodzi w niej spazm zadowolenia. Nanna wzdycha i wije się w rytm ruchów jego ust i cudownych palców. Upija się jej słodkimi sokami. Pożera jej śliczną cipkę. Pikantna, słona, delikatna niczym pyszny koktajl przygotowany do stymulowania jego erogennych punktów. Jest niesamowita. Taka wilgotna i delikatnie pachnąca pożądaniem. Niewiarygodnie miękka w dotyku. Łapie za jej kształtne, krągłe pośladki i przyciąga ją bliżej ust, nie przestając lizać. Teraz palce zastępują język. Pozwala im w nią wejść. Lubi słuchać, jak dyszy, ale najbardziej ze wszystkiego lubi zaspokajać jej żądze. Jego palce bawią się w niej, a usta mocno ssą krocze.

Na efekt nie trzeba długo czekać. Nanna krzyczy i zaskoczona głośną reakcją przykłada ręce do ust, a potem zaczyna się śmiać. Mikkel czuje jej skurcze wokół swoich palców i nie przestaje się w niej poruszać. Śmiech przeradza się w płacz, a potem Nanna wyje w ekstazie. Przytrzymuje jego rękę w sobie. Przysuwa się, żeby pogładzić jego szorstki policzek. Przyciąga do swoich ust i całuje niczym topielec walczący o oddech. Puszcza jego rękę, a on wysuwa z niej palce. Nanna dyszy i się kładzie.

– Ale jazda. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się płakać, kiedy dochodziłam.

Mikkel czerwieni się, nie był gotowy na taki komentarz. Ależ ona jest bezpośrednia i bezpruderyjna. Wspaniale, po prostu wspaniale! Uśmiecha się do niej. Siedzą nago w ogrodzie i jest mu z tym dobrze. Patrzy na jej piękne kształty, spocone ciało i rumianą twarz. Pochyla się i miękko ją całuje, najpierw z wdzięcznością, później bardziej gwałtownie, a ona w odpowiedzi przysuwa się do niego. Chwyta ją mocno za kark i przyciąga na swoje biodra. Jej nogi są po jego obu stronach, i ona już czuje, jak pod nią sztywnieje. Pocałunek staje się głębszy, Nanna przyciska się mocno do niego i unosi się nad nim, a jego duży członek stoi pod nią gotowy. Kiedy powoli się opuszcza, wsuwa się w nią bez wysiłku. Jej ciasne wnętrze jest ciepłe i wilgotne. Dostrzega u niej lekki grymas bólu, kiedy cała się na niego zsuwa, a potem lekko się odchyla, by odsłonić przed nim swój rozkoszny biust.

Chwyta jedną z jej ciężkich piersi, przysuwa do siebie i bierze do ust. Podgryza lekko sztywną brodawkę. Nanna ciężko wciąga powietrze i przygryza wargę, kiedy jej dogadza, ssąc twardy sutek. Ujeżdża go. Powolne, pełne rozkoszy ruchy. Oboje są zmęczeni, zaspokojeni, teraz nie chodzi o dojście, ale o bliskość, o dostrzeganie siebie, o współistnienie w miłosnym akcie. Chwyta ją za pupę, ugniata i napawa się uczuciem rozluźnienia i napięcia mięśni podczas jej ruchów.