Intimo, Intenso & Inebriante: Opowiadania erotyczne na różne nastroje  - Camille Bech - E-Book

Intimo, Intenso & Inebriante: Opowiadania erotyczne na różne nastroje  E-Book

Camille Bech

0,0

  • Herausgeber: LUST
  • Kategorie: Erotik
  • Sprache: Polnisch
Beschreibung

"Pierwszy raz, odkąd ten szalony pomysł zrodził się w mojej głowie, zaczęłam się denerwować. Gdy jechaliśmy na górę windą, zastanawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać. Czy najpierw napijemy się czegoś dla rozluźnienia atmosfery? Czy jednak od razu przejdziemy do rzeczy? Szybko uzyskałam odpowiedź, bo gdy tylko zamknęły się za nami drzwi wielkiego apartamentu, mężczyzna chwycił mnie w pasie, unosząc do góry i przyszpilając do ściany. Instynktownie oplotłam go nogami w pasie, unosząc przy tym sukienkę i ukazując brak bielizny. Nieznajomy to zauważył i mrugnął z aprobatą, po czym wpił się w moje usta w namiętnym pocałunku. (...) Między udami poczułam zbierającą się wilgoć. Erik nigdy tak szybko nie doprowadził mnie do podniecenia..." Po zdradzie narzeczonego Alice decyduje się zerwać zaręczyny. Aby poprawić sobie humor, wychodzi do znanego klubu, gdzie poznaje tajemniczego nieznajomego. Jak skończy się dla obojga ta noc? Czy Alice pozwoli sobie otworzyć się na nową relację? Kim okaże się nowo poznany mężczyzna? ("Nieznajomy", opowiadanie erotyczne ze zbioru "Intimo") "Intimo, Intenso & Inebriante" to nowa seria wydawnictwa Lust, idealna na różne nastroje i okazje. Jeśli jesteście w dołku i potrzebujecie pocieszenia, sięgnijcie po opowiadania z kolekcji "Intimo", który otuli Was ciepłem i zmysłowością. Jeśli brakuje Wam adrenaliny i dreszczyku emocji, wybierzcie tom "Intenso", który zapewni Wam odpowiednią dawkę napięcia, pikanterii i mocnych wrażeń. Jeśli zaś poszukujecie szczęścia i erotycznego spełnienia, idealne będą opowiadania z serii "Inebriante", dzięki którem osiągnięcie najwyższe szczyty przyjemności. Wyruszcie razem z bohater(k)ami w podróż odsłaniającą różne – mniej lub bardziej mroczne – oblicza erotyzmu, zmysłowości i pożądania. Ten uniwersalny zbiór opowiadań, obejmujący opowiadania ze wszystkich trzech uprzednio wydanych kolekcji, to mocna propozycja na szerokie spektrum emocji! Antologia zawiera następujące opowiadania: Zakazane spojrzenia Wbrew głosowi rozsądku Bardzo upalne lato Kochanek na pocieszenie Słoneczne języki Wykradziona mafii Nauczyciel geografii Nieznajomy Świąteczne zakochanie Wampir. Jesteśmy odpowiedzialni za to, co uratowaliśmy Dla nieznanej publiczności Plan Alfa Egzamin poprawkowy Greckie wakacje z teściową Łowy Robota do zrobienia Niebezpieczne uzależnienie Bez słowa Pociąg Sylwester: Kraina snów Viola Poliamoria w Paryżu Maliwan Parkingowy Witaj w Kitty Midsommar Niezwykle ciepła zima w Montrealu Bardzo upalne lato Lokatorzy Ostatni klient

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern
Kindle™-E-Readern
(für ausgewählte Pakete)

Seitenzahl: 486

Veröffentlichungsjahr: 2023

Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:

Android
iOS
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Lisa Vild, Chrystelle LeRoy, Elena Lund, Camille Bech, Andrea Hansen, SheWolf, Victoria Październy, Nadia Drozd, M. J. Passion, Alice Hill, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Alexi Lexi, Catrina Curant, Erika Svensson, B. A. Feder, Alessandra Red, Nina Nirali

Intimo, Intenso & Inebriante: Opowiadania erotyczne na różne nastroje

 

Lust

Intimo, Intenso & Inebriante: Opowiadania erotyczne na różne nastroje

 

Tłumaczenie LUST

 

Tytuł oryginału Intimo, Intenso & Intossicato: Opowiadania erotyczne na różne nastroje

 

Język oryginału szwedzki

Cover image: Shutterstock

Copyright © 2023 Lisa Vild, Chrystelle LeRoy, Elena Lund, Camille Bech, Andrea Hansen, SheWolf, Victoria Październy, Nadia Drozd, M. J. Passion, Alice Hill, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Alexi Lexi, Catrina Curant, Erika Svensson, B. A. Feder, Alessandra Red, Nina Nirali i LUST

 

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

ISBN: 9788727102153 

 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

 

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

 

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Intimo: zbiór opowiadań erotycznych na chandrę

Zakazane spojrzenia – opowiadanie erotyczne

Światła migają za oknem taksówki, gdy samochód mknie przez centrum miasta. Z głową opartą o szybę pobieżnie śledzę neony i billboardy, które przemykają zbyt szybko, by skupić na nich wzrok. Nocne miasto nie zwalnia, żyje swoim życiem, a prędkość auta jeszcze dodaje mu tempa. Kręci mi się w głowie; nie wiem, czy to kwestia kolorowych świateł, czy też niecierpliwości. Chciałabym być już na miejscu. Taksówkarz rzuca mi niezadowolone spojrzenie we wstecznym lusterku, gdy kolejny raz pytam go, czy może przyspieszyć. W dłoni ściskam telefon, obracam go w palcach i zerkam często na ekran, wyczekując nowych powiadomień. Na razie nic; uspokaja mnie to na kilka sekund, po czym znowu muszę sprawdzić.

Mijamy otwarte kluby i bary, rozpoznaję je mimo tego, że nie znam tej dzielnicy. Wyróżniają się dzięki tłumom rozbawionych i równie pijanych ludzi na chodnikach przed nimi; to się nie zmienia nigdzie. Roześmiane dziewczyny w szpilkach i krótkich sukienkach oraz mężczyźni, którzy przysuwają się do nich coraz bliżej z nadzieją, że dziś wrócą z którąś z nich do domu. Donośny śmiech i rozmowy niosą się echem po pobliskich, ciemnych zaułkach, upatrzonych przez te pary, które nie mogły się doczekać, żeby zaspokoić swoje namiętności. Gorąca, letnia noc zawróciła w głowach i odebrała resztki rozsądku. Duże miasto, miliony ludzi, a każdy szuka tego samego. Jutro rano wiele z pożałuje swoich wyborów, a niektórzy się obok tych wyborów obudzą. Zwykle nie jest to przyjemne przebudzenie. Szaleństwo i wyuzdanie ostatniej nocy zostanie zastąpione skrępowaniem, zwłaszcza jeśli alkohol wymaże z pamięci imię przygodnego partnera. Znam to uczucie aż zbyt dobrze. Często, nawet postanowiwszy sobie wcześniej, że wychodzę na jednego, najwyżej dwa drinki, kończyłam noc w domu i łóżku nieznanego wcześniej mężczyzny lub kobiety. Czasem nawet obojga. Nie znałam umiaru w alkoholu, próbowałam też zagłuszyć głos sumienia, który o poranku odzywał się jeszcze głośniej. Milknął dopiero po tygodniu, gdy wyblakła pamięć o tym, co zrobiłam, a ja znowu wyruszałam na łowy.

Tym razem jednak nie dołączę do tłumów imprezowiczów. Jadę w inne miejsce, a moje podekscytowanie przewyższa każde, jakie czułam do tej pory, wychodząc gdzieś w piątkowy wieczór. Dzisiejsza noc ma być inna. Mój oddech przyspiesza, a gardło jest tak ściśnięte, że ledwo mogę przełknąć ślinę. Nadal zerkam na telefon, aż w końcu urządzenie wibruje. Ostry blask wyświetlacza rozświetla wnętrze taksówki i moją zniecierpliwioną twarz, która nabiera jeszcze bardziej bladego koloru.

„Czekam”.

Krótka wiadomość uspokaja i stresuje mnie jednocześnie. Jest już i czeka na mnie. Daleko jeszcze?

– Jesteśmy na miejscu – oznajmia taksówkarz, ledwo ukrywając niechęć w głosie. Rozumiem go, w normalnym stanie też bym się denerwowała, jakby ktoś tak mnie popędzał podczas jazdy. Ale dziś nie jestem w normalnym stanie. Zmuszam się do uśmiechu i dziękuję mu, pospiesznie wychodząc z auta. Kierowca odjeżdża szybko, jakby obawiając się, że zmienię zdanie i wsiądę z powrotem, i zostawia mnie na chodniku przed jednym z wieżowców. Gdy światła samochodu znikają za zakrętem, zostaję sama ze swoimi myślami. Mimo pośpiechu zatrzymuję się na chwilę i spoglądam w górę. Mój wzrok biegnie po gładkich taflach szkła, w których odbija się reszta miasta. Wieżowiec tak wiernie odzwierciedla budynki i światła wokół, że prawie nie widać, w którym miejscu się on kończy, a zaczynają sąsiednie budowle. Iluzja jest tak realistyczna, że przez chwilę czuję się zagubiona. Gdy podchodzę do bocznego wejścia i wstukuję podany mi wcześniej kod, czuję się jak Alicja przechodząca na drugą stronę lustra.

Nieprzytomnie wchodzę do windy, wciskam przycisk, a kabina rusza w górę. Przez jej przeszklony bok widzę, jak kolejne piętra uciekają w dół, a rozświetlone miasto zostaje pode mną.

– Piętro trzydzieste piąte – zdecydowanie zbyt szybko oznajmia przez głośnik miły, lecz nieco nienaturalny kobiecy głos. Wychodzę, a na korytarzu z każdym moim krokiem zapalają się kolejne światła. Jestem tu pierwszy raz, ale dokładnie wiem, gdzie iść. Parę zakrętów dalej docieram we właściwe miejsce. Niepozorne metalowe drzwi na końcu korytarza wyróżniają się tylko tym, że wisi na nich kłódka. Podchodzę bez wahania, wiem, że są otwarte. Kłódka wisi na klamce tylko dla pozorów. Zza lekko uchylonych drzwi słyszę tylko stłumiony szum wiatru.

Opieram dłoń o drzwi i biorę ostatni, głęboki oddech. Popycham je i wychodzę na dach.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy go zobaczyłam – zanim to wszystko się zdarzyło. Było to na kameralnej imprezie firmowej. Razem z pozostałymi pracownikami biura poszliśmy do baru na drinka, który szybko zamienił się w dwa lub trzy drinki. W końcu to też był piątek wieczór. Niektórzy z pracowników przyprowadzili swoich partnerów lub partnerki, którzy szybko zaaklimatyzowali się i zostali ciepło przyjęci przez resztę. Ja przyszłam sama, po niedawnym rozstaniu nie miałam kogo przyprowadzić ani też nie miałam na to ochoty. Nie byłam jeszcze gotowa na kolejny związek. Tak również sobie to tłumaczyłam, gdy po jednonocnych przygodach żegnałam się z kolejnymi partnerami, by już nigdy więcej się do nich nie odezwać. Naprawdę myślałam, że mi to odpowiada i że jestem szczęśliwa, wreszcie czułam się wolna i panująca nad sytuacją.

Niedbale oparta o bar prowadziłam rozmowę z Julią, koleżanką, która na co dzień pracowała przy biurku obok mnie, a mój wzrok przeczesywał resztę pomieszczenia, szukając kogoś, kto wpadnie mi w oko, a kto może okazać się warty wysiłku poflirtowania. Z niezadowoleniem uznałam, że nikogo takiego nie widzę, ignorując lepkie spojrzenia kilku mężczyzn, którzy przyszli tutaj w podobnym celu co ja, jednak nie byli w moim guście. Z powrotem skupiłam wzrok i uwagę na mojej znajomej. W zasadzie to była śliczna, drobna, wiecznie uśmiechnięta blondynka z wielkimi oczami. Gdybyśmy tylko nie pracowały razem, to z pewnością próbowałabym się do niej zbliżyć. Zawsze mnie ciekawiło, jak zachowywałaby się w łóżku. Czy nadal byłaby taka słodka i uległa? Czy też zaskoczyłaby mnie, przejmując kontrolę? Z trudem próbowałam skoncentrować się na jej słowach. Kilka drinków robiło swoje, a mi coraz łatwiej przychodziło wyobrażanie sobie jej ust lekko otwartych z rozkoszy i szepczących moje imię oraz jej rozchylonych ud i siebie między nimi. Czy drżałaby z przyjemności, ale wstydliwie próbowała to ukryć, czy też jęczałaby głośno, wijąc się w łóżku i pociągając mnie za włosy, gdybym ją lizała aż do orgazmu? Julia dalej opowiadała mi coś z entuzjazmem, a jej lekko zaróżowione od ciepła i alkoholu policzki podkreślały jej urodę. Szkoda, że to nie ja tak na nią wpłynęłam. Wyglądała na tak niewinną, że pewnie nigdy też nie była z żadną kobietą. Zrobiło mi się gorąco na myśl, że to ja mogłabym być jej pierwszą. Kłóciło się to jednak z moimi przekonaniami; nie potrafiłabym sobie wyobrazić, że po wspólnie spędzonej nocy miałybyśmy razem pracować, jakby nic się nie stało. Nie, lepiej jednak się w to nie angażować. Wiedziałam jednak, że scenariusz, jaki właśnie sobie wyobraziłam, zostanie ze mną, aż wrócę do domu, gdzie będę się dotykać i pieścić z jej twarzą i ciałem w mojej wyobraźni. Wilgotna byłam już wtedy, chyba moja wyobraźnia działała aż za dobrze. Zorientowałam się, że zupełnie przestałam słuchać tego, co do mnie mówiła, dopiero gdy zapadła cisza, a ona wyczekująco patrzyła na mnie, najwidoczniej czekając na moją odpowiedź.

– Przepraszam, chyba się zamyśliłam – przyznałam od razu, poddając się.

– Mówiłam właśnie, że mój chłopak też tutaj przyjdzie! Tak się cieszę, że będę mogła go wam przedstawić. W sumie spotykamy się dopiero kilka miesięcy, ale czuję, że może coś z tego być. Może to ten jedyny? – rozmarzyła się Julia. Nie wzięłam tego na poważnie. Wiele rzeczy można było o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że była stała w uczuciach. – O, to on, tam idzie!

Odwróciłam się i poczułam, jakby czas się na chwilę zatrzymał. Mężczyzna przepychający się w naszym kierunku przez tłum natychmiast zwrócił moją uwagę. Inni mężczyźni w barze nie byli w stanie mu dorównać. Od razu rzucił mi się w oczy jego szczery, szeroki uśmiech i dobrze, lecz naturalnie zbudowana sylwetka. Podszedł do nas i otoczył ramieniem rozpromienioną Julię.

– To Lisa, moja najlepsza koleżanka z pracy, dzięki niej poniedziałkowe poranki są odrobinę bardziej znośne – przedstawiła mnie Julia. Podałam mu rękę i odruchowo spojrzałam na niego wzrokiem, którym potrafiłam zmiękczyć nawet najwierniejsze męskie serca. Od razu skarciłam się w duchu, przecież nie zrobiłabym tego Julii. Nie jestem aż taką suką.

– Lucas, miło mi – odezwał się mężczyzna, uśmiechając się szeroko i ukazując przy tym urzekające kurze łapki w kącikach oczu. Ta niewielka niedoskonałość jedynie dodawała mu uroku. Przywitałam się uprzejmie, żałując, że nie spotkałam go wcześniej, podczas jednej z moich samotnych weekendowych wypraw do klubów. Z pewnością dałabym radę owinąć go sobie wokół palca, tak jak robiłam to z wieloma innymi. Nigdy nie pytałam, czy mają kogoś, a oni nigdy nie mówili. Nawet jeśli mieli taki zamiar, to szybko zapominali o swoich partnerkach, gdy tylko wchodzili we mnie lub gdy brałam ich kutasa do ust. Byłam dobra w łóżku i wiedziałam o tym. Cieszyłam się tym poczuciem władzy, a wyrzuty sumienia tłumiłam kolejną ofiarą. Lecz to był chłopak Julii, a na ten zakazany teren zdecydowanie nie odważyłabym się wkroczyć.

Wieczór mijał, kolejne szklanki zostawały opróżnione, a atmosfera znacząco się rozluźniła. Wszyscy bawili się bardzo dobrze, tylko ja czułam się coraz bardziej zirytowana. Lucas i Julia wyglądali na tak zakochanych, jak inne pary, która spotykają się dopiero kilka miesięcy. Nie sądziłam, że aż tak będzie mnie to drażnić. Nie dość, że sama byłam singielką, to jeszcze tuż przede mną stał mężczyzna, który od samego początku wzbudzał moje zainteresowanie, a nic nie mogłam z tym zrobić. Z niechęcią i bez najmniejszej próby taktu odrzuciłam zaloty paru mężczyzn, którzy odważyli się do mnie podejść, dopiero gdy poziom alkoholu w ich krwi osiągnął odpowiedni ku temu poziom. Lucas przez cały wieczór pił tylko wodę – przyznał, że nie pije alkoholu. Moja koleżanka za to bawiła się aż za dobrze, co było widać po jej nasilającym się śmiechu i odwrotnie proporcjonalnych zdolnościach utrzymywania równowagi. Wreszcie Lucas wyprowadził ją na zewnątrz lokalu, by odetchnęła świeżym powietrzem. Nawet nie szukając specjalnej wymówki, udałam się za nimi. Julia, ledwo trzymając się w pionie, usiadła na krawężniku, podczas gdy jej partner zamawiał taksówkę.

– Wszystko w porządku? Jak się czujesz? – zapytałam ją. Moje pytanie nie miało większego sensu, z daleka było widać, jak się czuje. Julia oparła brodę na splecionych dłoniach.

– Kręci mi się w głowie – poskarżyła się nieco dziecinnym tonem. Wymieniliśmy z Lucasem porozumiewawcze spojrzenia, a ja – mimo współczucia do niej – poczułam lekkie rozbawienie. Nie była przyzwyczajona do takiej ilości ginów z tonikiem. Dobrze, że miała kogoś, kto dopilnuje, żeby cało dotarła do domu.

– Dzięki, że się mną opiekujesz, jesteś najlepsza – wymamrotała jeszcze, gdy pomogliśmy jej wsiąść do taksówki. Lucas zamknął jej drzwi od auta i odwrócił się w moją stronę.

– Miło było cię poznać. Cieszę się, że Julia ma taką koleżankę jak ty; widać, że może na ciebie liczyć – powiedział szczerze, podając mi rękę na pożegnanie. Sama siebie zaskakując, lekko zarumieniłam się po tych słowach. Miałam nadzieję, że nie było tego widać na mojej twarzy, skrytej w półmroku. – Może kiedyś spotkamy się jeszcze w trójkę? Tylko może już nie na drinka – zażartował, dołączając do swojej dziewczyny w taksówce.

– Może – szepnęłam jeszcze do siebie, patrząc, jak auto włącza się do ruchu. Nie wiem, czy mi się wydawało, ale chyba przy pożegnaniu przytrzymał moją dłoń nieco dłużej, niż było to konieczne. Szybko podjąwszy decyzję, weszłam z powrotem do baru. Może któryś z jego bywalców jednak nie okaże się taki zły, bo nie miałam zamiaru spędzić tej nocy sama.

Kolejny raz spotkaliśmy się kilka tygodni później, gdy przyjęłam zaproszenie Julii na wspólną kolację u nich w domu. Julia już w biurze chwaliła się, jakim doskonałym kucharzem jest Lucas. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście był z niego taki chodzący ideał, jak opisywała go jego dziewczyna, czy też jej różowe okulary sprawiały, że widziała go w nieco lepszym świetle. Nie widzieliśmy się od czasu spotkania w barze; miałam nadzieję, że może moje pierwsze wrażenie było trochę przesadzone. Męczył mnie fakt, że spodobał mi się facet znajomej. Nawet przestałam się spotykać z innymi mężczyznami, ostatnią noc spędziłam za to w ramionach blondynki, która nieco przypominała mi Julię. Tym razem jednak moment, gdy moja partnerka szczytowała, był nieco gorzki. Zamiast jak zwykle czuć satysfakcję z tego, że ją doprowadziłam do takiego stanu, zastanawiałam się, czy Julia też tak się czuje, kochając się z Lucasem. Gdy nadeszła moja kolej na orgazm, zamknęłam oczy i próbowałam sobie wyobrazić, że to nie zwinne palce dziewczyny, lecz silne dłonie Lucasa sprawiają, że przekraczam tę krawędź. Zaskoczona stwierdziłam, że pierwszy raz od dawna czuję zazdrość.

Lucas rzeczywiście świetnie gotował. Spędzaliśmy miły wieczór u nich w salonie, gdzie z przyjemnością dolewałam sobie wina i kolejne porcje pysznego makaronu. Rozluźniłam się w ich towarzystwie, lecz z niezadowoleniem stwierdziłam, że moja pierwsza opinia o mężczyźnie pozostała bez zmian. Co więcej, wywierał na mnie coraz większe wrażenie. Okazał się świetnym rozmówcą, pełnym pasji i zainteresowań. Musiałam łapać się na tym, żeby nie wpatrywać się w niego równie intensywnie, jak jego zapatrzona w niego dziewczyna. W pewnym momencie rozchichotana Julia z takim zaangażowaniem opowiadała jakąś historię, że wreszcie machnęła ręką i nieopatrznie rozlała na stół kieliszek czerwonego wina; odrobina poplamiła także jej sukienkę. Zawstydzona dziewczyna zerwała się na nogi, przepraszając nas, i poszła do łazienki, by zmyć plamę z materiału.

Zostaliśmy przy stole we dwoje. Myślałam, że ogarnie nas pełna zakłopotania cisza, lecz szybko znaleźliśmy tematy do rozmowy. Lucas przysunął swoje krzesło bliżej mojego i podjął przerwany wątek wcześniejszej dyskusji. Gdy był bliżej, poczułam zapach jego perfum – ciepły, słodki, a zarazem bardzo męski. Z tej odległości jeszcze lepiej widziałam jego szczere oczy i zmarszczki w ich kącikach, które ostatnio tak bardzo mnie urzekły. Z jednej strony chciałam, żeby Julia jak najszybciej wróciła, z drugiej miałam nadzieję, że ta chwila potrwa dłużej. Jego bliskość powodowała, że musiałam bardziej się pilnować i skupiać na udzielaniu odpowiedzi. Tym razem byłam pewna, że mi się nie wydawało, gdy patrzył na mnie ciut dłużej i intensywniej, niż patrzy się na znajomą swojej dziewczyny. A ja chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, jak się zachować.

Julia wreszcie wróciła do stołu, zagadani nawet jej nie zauważyliśmy. Odskoczyliśmy od siebie jak przyłapani na gorącym uczynku. Dziewczyna, zamiast plamki wina, miała na sukience dużą plamę od wody. Wydawało się, że nie zauważyła naszej poufałości. Dołączyła do nas, jakby nic się nie stało. Czułam lekkie wyrzuty sumienia, a przecież nawet do niczego nie doszło. A jednak do końca wieczora Lucas już na mnie nie spojrzał tak, jak wcześniej.

Gdy kolacja dobiegła końca, postanowiłam się wreszcie pożegnać, nie chcąc nadużywać gościnności gospodarzy. Podniosłam się z krzesła z zamiarem zamówienia taksówki. Wtedy odezwała się niczego nieświadoma Julia.

– Przecież Lucas może cię podwieźć do domu – powiedziała.

– Nie, nie ma takiej potrzeby – spróbowałam się wykręcić. Jeszcze tego brakowało, żebym spędziła w jego towarzystwie dodatkowe pół godziny.

– Nie ma żadnego problemu – nagle odezwał się Lucas. – Nie możesz wracać sama o takiej godzinie. Podrzucę cię.

Pozostawiona bez dalszych wymówek pożegnałam się z Julią i wsiadłam z Lucasem do samochodu. Gdy zamknęłam drzwi, poczułam się jak w potrzasku. Ruszył bez słowa i gdy sądziłam już, że trasę przejedziemy w milczeniu, to się odezwał.

– Dzięki za miły wieczór Liso, dobrze, że wpadłaś.

– Dzięki, że mnie zaprosiliście – odpowiedziałam niezręcznie.

Przez chwilę jechaliśmy w ciszy.

– Chyba dobrze się wam układa z Julią, prawda? Aż miło na was patrzeć – powiedziałam nagle, zaskakując sama siebie. Nie chciałam tego powiedzieć, ale czułam potrzebę zagłuszyć tę narastającą ciszę. Nie odrywając wzroku od drogi, Lucas uśmiechnął się delikatnie, wydawało mi się, że bez przekonania.

– Tak, Julia jest świetną dziewczyną, dobrze się dogadujemy. – Zawiesił głos, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował. Nie chciałam dociekać mimo męczącej mnie ciekawości, więc zmieniłam temat. Zapytałam go o jego największe hobby i od razu atmosfera w samochodzie się odmieniła. Uwielbiałam na niego patrzeć, gdy był w swoim żywiole. Dźwięk jego śmiechu wywoływał u mnie motyle w brzuchu, a jego uśmiech stał się bardziej szczery i szeroki, niż gdy mówił o swojej dziewczynie. Nie chciałam, żeby to sprawiało mi taką satysfakcję, jaką odczułam, gdy zdałam sobie z tego sprawę. Ciągle musiałam sobie przypominać, że jeśli ma być jeden związek, jakiego nie rozbiję, niech to będzie właśnie ten. Nie wierzyłam jednak, że to ciągłe napięcie, jakie czuję przy nim, jest jednostronne. Zanim się obejrzałam, dotarliśmy na miejsce, a nasza rozmowa się urwała. Lucas przystanął na poboczu przed moim mieszkaniem. W oknach było ciemno, a myśl o powrocie samej do pustego domu wcale mi się nie uśmiechała. Czy naprawdę musiałam spędzić kolejny samotny wieczór, gdy tuż obok mnie siedział ktoś, o kim marzyłam, żeby go zabrać ze sobą?

– A więc to tutaj mieszkasz – powiedział jeszcze.

– Tak – odparłam nieswoim głosem.

W samochodzie znowu zapadła cisza. Gdy uniosłam wzrok i na niego spojrzałam, zobaczyłam, że patrzył na mnie przez ten cały czas. Jego źrenice były tak rozszerzone, że jego oczy były prawie całe czarne. Tym razem utrzymałam to spojrzenie. Jego oczy lśniły, odbijając blask ulicznych latarni. W powietrzu wisiało coś, czego nie dało się opisać słowami. Prawie czułam otaczającą nas elektryczność, a na ramionach pojawiła mi się gęsia skórka. Jego ręka drgnęła, jakby chciał ją wyciągnąć w moją stronę, a ja pragnęłam tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy już nabrałam pewności, że on pożąda mnie tak samo mocno, jak ja jego, odsunęłam się. Sprawiło mi to niemal fizyczny ból, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, bo sprawy zajdą za daleko, a tego sobie nie wybaczę. Szybko pożegnałam się i wyszłam z samochodu, zanim zdążyłam zmienić zdanie. Nie oglądając się, weszłam do budynku i zamknęłam drzwi. Serce waliło mi tak głośno, że mogłabym przysiąc, że ten dźwięk odbija się echem w pustym mieszkaniu. Gdy wyjrzałam przez okno, jego samochód jeszcze tam stał. Zasunęłam rolety.

W nocy długo nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok. Gdy wreszcie nadszedł sen, był płytki i przerywany. Wreszcie się poddałam i przebudziłam. Leżąc w łóżku i patrząc w sufit, moje myśli dryfowały, lecz zawsze wracały do Lucasa. W sypialni było chłodno, ale sama myśl o nim sprawiała, że robiło mi się cieplej. Widziałam przed oczami jego uśmiech, prawie słyszałam jego głos, od którego uginały mi się kolana. Moje ciało było niespokojne, pragnęło czegoś, czego nie mogło otrzymać. Moja dłoń przesunęła się powoli po moim ciele, rozpoczynając od biodra, i ruszyła w górę. Musnęła brzuch i żebra i zatrzymała się na piersiach, spragnionych dotyku. Dotknęłam sutków, które stwardniały pod moimi palcami, i delikatnie okrążyłam je opuszkami. Nie potrafiłam przestać sobie wyobrażać, że to dłonie Lucasa mnie pieszczą. Ale jeśli nie mogłam mieć go na żywo, nikt mi nie zabroni, by był ze mną chociaż w mojej wyobraźni. Przymknęłam oczy, żeby utrwalić tę iluzję. Ścisnęłam rękoma piersi i westchnęłam. Nie wiedziałam, jak bardzo mi tego brakuje. Jedną dłoń zsunęłam niżej, aż dotknęłam krawędzi majtek. Poczułam, jak moja cipka natychmiastowo wilgotnieje. Pogładziłam ją lekko przez cienki materiał, który podrażnił łechtaczkę. Uszczypnęłam oba sutki, aż jeszcze bardziej stwardniały, i wyobraziłam sobie, że Lucas bierze je do ust, jeden po drugim, i przygryza, drocząc się ze mną. Moja druga dłoń wsunęła się pod lekko już wilgotny materiał majtek i odnalazła nabrzmiałą łechtaczkę. Dotknęłam jej nieco mocniej i odchyliłam głowę w tył, rozrzucając włosy po poduszce. Byłam nienasycona, chciałam poczuć wszystko teraz, mocniej. Przesunęłam dłoń jeszcze niżej i wsunęłam do mokrej cipki najpierw jeden palec, potem drugi. Poczułam chwilową ulgę, która szybko zamieniła się w jeszcze większe pragnienie. Moje palce przyspieszyły, a nogi zaczęły drżeć szybciej, niż się spodziewałam. Drugą dłonią złapałam się za szyję i ścisnęłam, żeby przyspieszyć orgazm. Już nie musiałam udawać. Wyobrażenie sobie, że palce w mojej cipce są jego palcami, a ręka na moim gardle jego ręką, przyszło mi tak naturalnie, jakbym nigdy nie robiła nic innego. Jęknęłam głośno i przez moje ciało przeszedł przypływ ekstazy. Zadrżałam, gdy przepłynęły przeze mnie kolejne fale przyjemności. Dopiero gdy emocje opadły, uświadomiłam sobie, że doszłam z jego imieniem na ustach.

Kolejne dni w biurze panował dziwny nastrój. Julia, zamiast jak zawsze rozbawiać wszystkich pracowników, siedziała przy biurku smutna i przygaszona. Nawet mi nie chciała powiedzieć, co jest na rzeczy. Dopiero gdy zaczęłam drążyć temat, wyjawiła mi, że jej i Lucasowi nie układa się tak, jak wcześniej. Zdradziła swoje obawy o to, że się rozstaną. Czułam się paskudnie, bo pierwszym, co poczułam, nie było współczucie, a odrobina nadziei. Pojawiła się, zanim do głosu doszedł rozsądek. Wcale nie chciałam im życzyć źle, a przynajmniej do tego usiłowałam się przekonać. Czy to możliwe, że to ja byłam powodem ich niepowodzeń? Wreszcie, po kilku dniach, prawda wyszła na jaw.

– Lucas ze mną zerwał – oznajmiła Julia nagle. Z wrażenia upuściłam długopis.

– Co…? Dlaczego? – wydusiłam. Czy może znalazł sobie kogoś innego?

– Nie wiem, powiedział tylko, że uważa, że to nie to, i że lepiej, jeśli się rozstaniemy i poszukamy kogoś, kto bardziej do nas pasuje – wyrzuciła z siebie z pogardą. Byłam nawet z niej dumna, bo przestała już się smucić. Zamiast tego była wyprostowana i pewna siebie. Dobrze, że nie pozwoliła dać się złamać przez to rozstanie. Wiedziałam też, że dziewczyna jest kochliwa, równie szybko się zakochuje, jak odkochuje, i na pewno nie pozostanie długo sama.

Za to moja nadzieja zaczęła rosnąć. Nie minęło dużo czasu. Już kilka dni później dostałam wiadomość, na jaką podświadomie cały czas czekałam.

„Spotkajmy się”. Do wiadomości był dołączony adres i kod do drzwi wejściowych.

Przestępuję próg i wychodzę na dach budynku. Silny powiew wiatru trochę mnie dekoncentruje. Robię kilka kroków, po czym go dostrzegam. Oparty o barierkę wpatruje się w panoramę miasta przed nim. Czarna sylwetka odcina się na tle kolorowej łuny. Wszystko wskazuje na to, że nawet mnie nie usłyszał. Powoli podchodzę i opieram się o poręcz obok niego. Lucas wreszcie mnie dostrzega i wita uśmiechem. Tym uśmiechem, który wszystko zaczął. Z zachwytem przyglądam się miastu, które z tej wysokości stało się niczym więcej, jak plątaniną betonu, szkła i świateł. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego miejsca na spotkanie. Mogę wreszcie tutaj być bez wyrzutów sumienia.

– Cieszę się, że przyszłaś. Nie byłem pewien, czy będziesz chciała.

– Oczywiście, że przyszłam – słowa wychodzą z moich ust, zanim zdążę je zatrzymać. Czy on naprawdę nie wiedział, jak bardzo czekałam na to spotkanie?

Przez kilka chwil tylko cieszymy się swoim towarzystwem. Wiatr tutaj jest nieco silniejszy, niż się spodziewałam, i gdy drżę z zimna, Lucas bez pytania zdejmuje kurtkę i narzuca mi ją na ramiona. Nie odsuwa się, zostaje blisko mnie, a jego zapach znowu mnie oszałamia. Kiedy wreszcie odrywam wzrok od miasta w dole i patrzę na niego, okazuje się, że znów na mnie patrzy. Tak jak wcześniej, w samochodzie. Ale tym razem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wreszcie wydarzyło się to, o czym myślałam od samego początku, od chwili, gdy się poznaliśmy.

Wyciąga rękę i odgarnia mi z twarzy kosmyk włosów, które wzburzył wiatr, a jego dotyk zostawia po sobie mrowienie. Odruchowo przymykam oczy i przysuwam się bliżej jego dłoni. Wiem, co się stanie zaraz. Jego usta delikatnie dotykają moich i to uczucie jest lepsze niż to, co sobie wyobrażałam wcześniej. Przyciąga mnie bliżej i nasz pocałunek nabiera intensywności. Rzadko zdarza mi się, że się nie spieszę, tak jak teraz. Zwykle z moimi partnerami przechodzę do rzeczy szybciej, ale teraz wyjątkowo cieszę się chwilą. Mimo że jesteśmy razem, napięcie między nami nadal narasta, aż nie możemy go dłużej znieść. Jego dłonie zsuwają się niżej i łapią mnie w pasie, podczas gdy ja wsuwam swoje pod jego koszulkę. Gdy się wreszcie odsuwamy, oboje ciężko oddychamy, a nasze oczy są zamglone z emocji.

Lucas bez słowa zdejmuje mi kurtkę z ramion i rozkłada ją na osłoniętym od wiatru fragmencie dachu, a ja kładę się na niej i pociągam go za sobą. Rozbieramy się nawzajem powoli, znacząc pocałunkami każdy odsłonięty fragment skóry. Nie możemy się sobą nasycić, bo każdy dotyk tylko podsyca ogień, nigdy go nie wygaszając. Gdy wreszcie nic nas nie dzieli, Lucas obejmuje mnie tak, jak w moich wcześniejszych wyobrażeniach, znowu mnie całuje i zaczyna schodzić coraz niżej, zatrzymując się dopiero przy podbrzuszu. Patrzy na mnie; widzę, jak jego oczy ciemnieją z pożądania. Rozchyla moje nogi i celowo omijając moją łechtaczkę, zaczyna całować wnętrza moich ud. Mam wrażenie, że moja skóra płonie przy każdym jego dotyku. Nareszcie powoli i lekko przesuwa językiem po mojej cipce, która natychmiast wilgotnieje. Mężczyzna wie, co robi, pieszcząc mnie wolno; sprawia, że cała drżę. Gdy się tego najmniej spodziewam, przyspiesza ruchy językiem i skupia się na mojej łechtaczce. Nie myślę nawet o tym, że jestem za głośno. Echa moich jęków niosą się ponad dachami. Zaciskam palce na pasmach jego włosów i przyciągam go jeszcze bliżej. Nie mogę się nim nasycić. Jeszcze kilka chwil i dochodzę. Z rozkoszy zaciskam uda na jego głowie, a moja cipka pulsuje w rytmie orgazmu silniejszego niż kiedykolwiek. Lucas nie odsuwa się, liże mnie, aż skończę i opadnę na ziemię, zamroczona. Nie mogę złapać oddechu, gdy on wraca do mnie i znów mnie obejmuje.

Dotykam najpierw jego twarzy, przesuwam palcami wzdłuż linii szczęki, brwi, ust. Moja dłoń wędruje niżej, jego skóra jest gorąca mimo chłodnego wiatru. Delikatnie muskam jego twardego penisa i otaczam palcami. Przesuwam dłonią w górę i w dół, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Wreszcie nabieram ochoty, żeby pochylić się i wziąć go do ust, też chcę go zasmakować, marzyłam o tym. Wolno oblizuję główkę i biorę go głębiej. Lucas gwałtownie nabiera powietrza i łapie mnie za włosy. Robienie tego z mężczyzną, na którym naprawdę mi zależy, jest o wiele bardziej intymne niż z kimś przypadkowym. Mnie też to sprawia przyjemność, gdy patrząc mu w oczy, otaczam jego kutasa ustami i wsuwam go jeszcze dalej. Łapię go jedną ręką i przyspieszam ruchy. Przelewam w to moje całe pożądanie, wszystko, co wyobrażałam sobie, spędzając samotne noce, myśląc o nim. Teraz wreszcie jest tutaj i zamierzam to w pełni wykorzystać. Mam na niego taką ochotę, że cała drżę, a moja cipka robi się jeszcze bardziej mokra. Biorę go w usta jak najgłębiej, nadając coraz szybsze tempo, i za każdym razem, gdy wysuwam go z ust, delikatnie pieszczę główkę językiem. Doprowadza go to do szaleństwa i kiedy już myślę, że skończy mi w gardle, przerywa nagle.

– Wystarczy – mówi w końcu; widzę, ile siły woli kosztowało go to, żeby przerwać w tej chwili. – Teraz chcę się z tobą kochać.

Granica między rzeczywistością i marzeniami zaciera się, żeby wreszcie całkowicie zniknąć, gdy ponownie układa mnie na rozłożonej kurtce. Trzymając mnie mocno i patrząc na mnie z tym wyrazem twarzy, w jakim się zakochałam, powoli wchodzi we mnie po raz pierwszy. To wrażenie jest zupełnie odmienne niż moje poprzednie doświadczenia, gdzie zwykle myślałam tylko o sobie i odczuwałam wszystko wyłącznie fizycznie. Nie zdawałam sobie sprawy, za jak grubym murem się ukryłam. Wtulam się w szyję mężczyzny, kiedy ten zaczyna się we mnie poruszać. Wbijam mu paznokcie w plecy i wzdycham z rozkoszą. Owijam jego biodra nogami, by przyciągnąć go najbliżej siebie, jak to możliwe. Czuję go głęboko w moim ciasnym wnętrzu i sama świadomość tego sprawia, że wilgotnieję jeszcze bardziej. Odczuwam wszystko dużo intensywniej i mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Takie coś zdarza się tylko raz w życiu i oboje o tym wiemy. Gdy mężczyzna przyspiesza ruchy, biorę go za rękę i kładę ją na swojej szyi. Lucas od razu rozumie, co mam na myśli i czego potrzebuję, i zaciska na niej swoją dłoń, tak że prawie brakuje mi tchu. Nie spuszczam z niego wzroku, chcę doświadczyć każdej sekundy, chcę wiedzieć, jak dobrze jest mu ze mną. Nasze odgłosy niosą się nad miastem, które nigdy całkiem nie zasypia. Kochamy się odsłonięci, lecz jednak ukryci przed ciekawskimi oczami.

Lucas opiera moje nogi na swoich ramionach, zmieniając kąt, żeby wejść we mnie jeszcze głębiej i mocniej. Jego twardy kutas wypełnia mnie całą, co doprowadza mnie na sam skraj euforii. Moje piersi falują przy każdym jego ruchu, a ja widzę, jak to na niego działa. Jedną ręką trzymam go za dłoń, która ściska moją szyję, a drugą zsuwam w dół naszych ciał i dotykam swojej łechtaczki. Moje palce wprawnie, lecz subtelnie dotykają mojej najbardziej wrażliwej części ciała. Masuję ją, jestem coraz bliżej orgazmu. Przygryzam wargę i moje wzdychanie się nasila. Wreszcie, gdy widzę, że on też jest blisko, wyginam plecy w łuk i dochodzę, jęcząc z przyjemności, na co on wchodzi we mnie mocno, ostatni raz, i kończy ze mną.

Przez chwilę leżymy przytuleni, bez tchu. Gdy jestem z nim, nawet twarde, zimne podłoże wydaje się wygodniejsze niż jakiekolwiek łóżko. Jego kurtka pod głową i rozrzucone ubrania są lepsze niż jakakolwiek poduszka. Nam razem, wtulonym w siebie, nie potrzeba nic więcej. Jego oczy, z rozszerzonymi źrenicami, znowu lśnią tym wewnętrznym blaskiem. Zanim ta noc się skończy, mamy czas tylko dla siebie. A ja wiem, że rano wreszcie, całkowicie szczerze, będę mogła bez wstydu spojrzeć sobie w twarz.

Wbrew głosowi rozsądku – seks z eks

Jeszcze godzina.

Z tą jedyną myślą w głowie pospiesznie szukałam w torebce kluczy. Ręce mi się trzęsły – nie wiem, czy bardziej z pośpiechu i stresu, czy z podekscytowania – gdy nie mogłam doszukać się znajomego kształtu w torebce. Znalazłam. Nareszcie je wyciągnęłam, włożyłam w zamek i przekręciłam. Przekroczyłam próg mieszkania, a gdy zamknęłam drzwi, otulił mnie półmrok grudniowego wieczoru. Nie zapaliłam światła. Poczekałam chwilę, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. Słaby, ciepły blask lamp z ulicy mi wystarczał, nadając pomieszczeniu pełny napięcia klimat, a ostre cienie rzucane przez meble do końca trzymały w niepewności, czy to aby na pewno to samo znajome mieszkanie, czy też jakaś mroczna, nieznana kraina. Moje myśli były teraz jednak zbyt zaaferowane czymś innym, żeby się o to martwić.

Zaczynał padać śnieg. Odległy szum samochodów przejeżdżających po ruchliwej ulicy kilka pięter niżej łączył się ze stukotem kół pociągu z niedalekiej stacji.

Poza tym w mieszkaniu panowała cisza. Kiedy zrzuciłam z nóg szpilki, nawet moje szybkie kroki zostały stłumione przez dywan w przedpokoju. Odłożyłam płaszcz i torebkę i na palcach przemknęłam do kuchni. Czułam się dziwnie winna, jakbym się przed czymś – albo przed kimś – ukrywała. Znalazłam w lodówce butelkę ulubionego wina, które zawsze trzymałam specjalnie na tę okazję, otworzyłam ją i nalałam sobie lampkę. Mimo że żołądek aż ściskał mi się z nerwów, odruchowo opróżniłam kieliszek w jednej chwili i natychmiast dolałam nową porcję. Gęsty płyn w sztucznym świetle lodówki nabrał upiornego, chłodnego koloru. Zwalczając chęć ponownego wypicia całego kieliszka, przyłożyłam sobie zimne szkło do rozgrzanego czoła, próbując się choć trochę uspokoić, i usiadłam na kafelkach, opierając się plecami o drzwi lodówki.

Osoba postronna mogłaby pomyśleć, że jestem na śmierć przerażona. Prawda była zgoła inna.

Schłodzone wino rozgrzewało i chłodziło jednocześnie, kiedy próbowałam uporządkować myśli. Zamknęłam oczy, zmusiłam się do skupienia i nabrałam kilka głębokich oddechów. Bicie serca powoli zwalniało, lecz jego tempo nadal stanowczo wykraczało poza normę. Wiedziałam, że moje serce nie zwolni już ani teraz, ani do późnych nocnych godzin. Wiedziałam też, że zapewne do rana również.

Jeszcze pięćdziesiąt pięć minut. Muszę odzyskać kontrolę nad sobą.

Powoli, opanowanym ruchem podniosłam się z podłogi i trzymając kieliszek w ręku, z udawanym spokojem przeszłam przez mieszkanie, kierując się do łazienki. Miałam aż nadto czasu, wiedziałam o tym, to nie była pierwsza taka sytuacja. Ani druga. Ani nawet dziesiąta. Choćby mnie ktoś obudził w środku nocy, mogłabym bez zająknięcia podzielić tę ostatnią godzinę na poszczególne minuty, znałam ten program na pamięć, był jak wytatuowany w moim sercu i w mojej głowie. Najpierw kąpiel. Wino. Makijaż. Włosy. A potem… potem tylko oczekiwanie.

W łazience odstawiłam kieliszek i zapaliłam świeczki, rozstawiając je wokół wanny. Odkręciłam kurek, woda z szumem zaczęła wlewać się do wanny. Odwróciłam się do lustra i przyjrzałam się sobie. Kobieta z odbicia spojrzała na mnie z tysiącem pytań w oczach. Przez chwilę zobaczyłam siebie tak, jak pewnie postrzegają mnie inni ludzie – dorosła, a ma w sobie tyle z dziecka. Myśli, że kogoś nabierze surowym spojrzeniem, makijażem, paznokciami prosto od kosmetyczki. Wyprostowana, a tak łatwo się ugina pod presją. Krytyczny wzrok, a wielkie, przestraszone oczy. Profesjonalny, szeroki uśmiech, a nieszczery. Czy naprawdę wszyscy widzą, że to wszystko to tylko maska?

Gdy gorąca woda wypełniła wannę, para – pomieszczenie, a wątpliwości – mnie, rozebrałam się i weszłam do wody, czując, jak ciepło natychmiast rozluźnia spięte mięśnie. Z westchnieniem ulgi zanurzyłam się w aromatycznych bąbelkach i moje myśli natychmiast odpłynęły. Świece cicho skwierczały. W skroplonej parze na szybie okna odbijały się setki miniaturowych świateł odwróconego, zimowego miasta.

W zamyśleniu przesuwałam gąbką po namydlonej skórze. Gest ten przywołał wspomnienie ciepłej, silnej męskiej dłoni, która delikatnie przesuwa opuszkami palców po moim ciele, zostawiając po sobie mrowienie gorąca i gęsią skórkę. Mimowolnie się uśmiechnęłam i dałam się prowadzić wspomnieniu. Ręka, którą zapamiętałam, dotknęła moich palców, dłoni, nadgarstka, po czym niespiesznie podążyła w górę ramienia. Zatrzymała się na moment przy obojczyku i dotknęła szyi, na co moje serce znowu zabiło mocniej. W zaparowanej łazience prawie że widziałam obraz uśmiechających się do mnie, szczerych, szarych oczu, tak mi bliskich. Znałam je lepiej niż własne. Poznałabym je wszędzie. Moja dłoń podświadomie zaczęła gładzić szyję i zsunęła się na piersi. Musnęłam je delikatnie i poczułam, jak sutki twardnieją pod wpływem dotyku. Z przyjemności przymknęłam oczy i ścisnęłam je mocniej. Ciepło we mnie narastało, aż delikatnie rozchyliłam uda i drugą ręką pogładziłam skórę po ich wewnętrznej stronie. Dotyk palców przypominał mi dotyk pewnych ust, które drażniąc się ze mną, zawsze łaskotały mnie delikatnie po tej najbardziej wrażliwej skórze tuż przy samej górze ud. Moje palce zatrzymały się tam na chwilę, po czym musnęły cipkę. Przesunęłam po niej opuszkami palców i skupiłam się na łechtaczce, która była już gotowa na dotyk i pulsowała z napięcia. Westchnęłam z rozkoszą i zaczęłam ją bardzo powoli masować, opierając się pokusie przyspieszenia. Drugą ręką bawiłam się sutkami. Moje wewnętrzne gorąco i ciepło wody w wannie sprawiły, że z trudem zachowywałam kontrolę. Masowałam łechtaczkę dwoma palcami, coraz intensywniej, wiedziałam, że jestem już blisko. Cała już drżałam i walczyłam z potrzebą, żeby włożyć w siebie palce i na nich skończyć. Ostatkiem sił oparłam się tej pokusie – wolałam odłożyć ten moment na później. Odsunęłam rękę i otworzyłam oczy.

Temperatura w łazience spadła, para zniknęła, woda była już tylko letnia. Trzydzieści minut.

Chłód łazienki dawał mi się już powoli we znaki, więc wyszłam z wanny i owinęłam się puszystym ręcznikiem. W kuchni dolałam sobie wina i przytrzymując ręcznik, przeszłam do sypialni. To była moja ulubiona część. Wiedziałam, że nie muszę się spieszyć – to mój czas tylko dla siebie. Uważnie wyjmowałam swoje ulubione kosmetyki, pachnące balsamy, olejki, drogie perfumy, które on lubi na mnie najbardziej. Pomalowałam się delikatnie. Widziałam, że kobieta patrząca na mnie z lustra z trudem ukrywa podekscytowanie. Czułam, jak to uczucie we mnie wzbiera, i nie było łatwo nie dać się mu ponieść. Ale ja chciałam być opanowana. Chciałam być silna i zdecydowana. Chciałam być pewna siebie. Choć raz chciałam być tutaj górą. Gdy mój makijaż był gotowy, rozpuściłam włosy. Długie kosmyki opadły mi na plecy i ramiona. Zapuszczałam je; pamiętam, kiedy on wspominał, jak bardzo podobają mu się takie długie, rozpuszczone włosy u kobiet. Od kiedy to powiedział, jeszcze bardziej zaczęłam o nie dbać, chciałam, żeby mu się podobały, chciałam, żeby go to kręciło. Rozczesałam je dokładnie i popsikałam perfumami. Słodki, kwiatowy zapach wypełnił pomieszczenie. Używałam tych perfum tylko dla niego, były zarezerwowane na te specjalne okazje.

Piętnaście minut.

Zrzuciłam ręcznik i nago podeszłam do szafy. Wyciągnęłam wcześniej przygotowany pakunek, skrywający coś nowego. Miałam nadzieję, że go tym zaskoczę. Delikatnie rozwinęłam opakowanie, odkrywając białe, delikatne koronki. Wiedziałam, jak bardzo go podniecam w skąpej, koronkowej bieliźnie, lecz zwykle widział mnie w czarnej lub czerwonej. Lubiłam to pożądanie w jego oczach, gdy otwierałam mu tak drzwi. Powoli wsunęłam majteczki i zapięłam stanik. Byłam gotowa, przynajmniej fizycznie. Poza tym czułam, jak serce mi wali w piersi i ręce dygocą. Ale byłam gotowa. Teraz zostało tylko czekać.

Upijając kolejne łyki wina, niecierpliwie zerkałam na zegarek. Czas nieznośnie wolno przesunął się o pięć minut, potem o kolejne pięć. Jeszcze dwie minuty. Jeszcze jedna.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Zerwałam się z łóżka, jakbym się tego nie spodziewała, a przecież zawsze był punktualny co do minuty. W ten sposób czułam się wyjątkowa, jakby on nie mógł się doczekać mnie tak bardzo, jak ja jego. Boso przeszłam po zimnej podłodze ku drzwiom, ale podniecenie sprawiło, że nie czułam zimna. Jeszcze jeden, ostatni głęboki wdech i otworzyłam drzwi.

Stanął w progu, wysoki, silny i o tak pięknym, męskim zapachu, że aż ugięły się pode mną nogi.

– Cześć – powiedziałam cicho, pewna, że usłyszy niepewność w moim głosie.

Nie odpowiedział od razu, tylko przesunął wzrokiem po mojej sylwetce, zatrzymując się na piersiach, ledwo przysłoniętych cieniutką koronką stanika. Nawet nie spojrzał mi w oczy. Przestąpił próg i zamknął za sobą drzwi, ponownie zostawiając nas w półmroku mieszkania. Teraz, sama w jego towarzystwie, poczułam, jak cała pewność siebie, którą desperacko próbowałam zebrać przed jego przyjściem, ulatuje i znika bez śladu. Znowu miałam wrażenie, że jestem drobna i bezbronna. Ale go pragnęłam. Pragnęłam, żeby mnie zdominował.

– Cześć – odpowiedział niskim głosem, w którym trudno byłoby ukryć podniecenie. – Dobrze, że czekałaś.

– Dobrze, że przyszedłeś – palnęłam bez sensu, czując rosnące zawstydzenie. Oczywiście, że przyszedł. Oczywiście, że czekałam. Zawsze czekam, jak ostatnia, naiwna idiotka.

A potem nie było już więcej słów.

Jeszcze zanim dotarliśmy do sypialni, przycisnął mnie do ściany w korytarzu. Czułam przez jego spodnie, że już jest twardy. Jego usta przesunęły się po mojej szyi i wzdłuż linii szczęki. Spodziewałam się zdecydowanego, ostrego pocałunku, lecz jego usta znalazły moje zdumiewająco delikatnie i czule. Pocałował mnie tak, jak się całuje kogoś po raz pierwszy. Od tej delikatności kręciło mi się w głowie. Tutaj liczył się każdy pocałunek, bo nigdy nie wiedziałam, który będzie tym ostatnim. Odwzajemniłam go z desperacją i tęsknotą, której nigdy nie potrafiłam ukoić. Dwie samotne dusze próbujące odnaleźć się w tym świecie.

Gdy wreszcie przerwał pocałunek, spojrzałam na niego zamglonymi, zdezorientowanymi oczami. Czemu przestał? Jego oczy za to płonęły z pożądania. Jego ręce zsunęły się niżej i złapały mnie mocno za pośladki. Mocniej przyciągnął mnie do siebie i podniósł. Odruchowo oplotłam jego biodra nogami, gdy niósł mnie w kierunku sypialni. Bez ceregieli rzucił mnie na łóżko. Opadłam na poduszki, oszołomiona tą gwałtownością, lecz bardzo mnie to podnieciło – i on doskonale o tym wiedział. Nie spiesząc się, zaczął się powoli rozbierać. Oparłam się na łokciach i obserwowałam, jak zsuwa z siebie kolejne warstwy odzieży, aż został w samych bokserkach. Nawet w półmroku sypialni było widać wyraźnie zarysowanego, stojącego kutasa pod warstwą materiału. Podniosłam się z łóżka, żeby zdjąć z niego bokserki i wziąć go do ust, tak jak lubiłam najbardziej. On jednak nie pozwolił mi na to i do końca rozebrał się sam. Jego penis stał w pełnej okazałości. Jak ja uwielbiałam ten widok… Wiedziałam, że to ja doprowadzam go do takiego stanu i że to przeze mnie ledwo zachowuje nad sobą kontrolę.

Kolejny raz popchnął mnie na poduszki i wspiął się na mnie, rozchylając mi nogi. Gdy jego kutas ocierał się o moje majteczki, od razu poczułam, jak moja cipka robi się coraz bardziej mokra. Przycisnął mnie do łóżka, łapiąc mocno za nadgarstki i unosząc je ponad moją głowę. Wiedziałam, że jestem teraz zupełnie bezsilna i że może zrobić ze mną, co chce. Miał zbyt dużo siły, bym mogła się uwolnić. Byłam całkowicie zdana na jego łaskę i podobało mi się to. Mogłam być jego dziwką, jego kurwą, wszystkim, czym tylko by chciał. Ważne, żebym była jego.

Znowu mnie pocałował, tym razem mocno i zdecydowanie. Poddałam się temu pocałunkowi, a z ust wyrwało mi się westchnięcie rozkoszy. Poczułam, jak jego kutas na to zareagował, jeszcze mocniej ocierając się o moją cipkę. Przygnieciona pod nim mogłam tylko poruszać biodrami, czując, jak cała moja cipka wilgotnieje. Dłonie na moich nadgarstkach zacisnęły się jak kajdanki. Przygryzał moje usta i wpijał się w nie, tak że brakowało mi tchu. Gdy w końcu oderwał się od nich, to tylko na chwilę, po to, żeby rozpiąć i ściągnąć mi stanik. Teraz dzielił nas tylko cienki materiał moich skąpych majteczek. Jego duże, silne dłonie odnalazły w ciemności moje piersi i ścisnęły je tak mocno, że aż jęknęłam. Palcami na zmianę głaskał i szczypał sutki. Wreszcie zsunął się niżej i wziął je do ust. Zaczął całować i lizać moje cycki, a ja wsunęłam mu palce we włosy i przyciągałam go bliżej, cała drżąc z przyjemności.

Zauważył, że powoli robiło mi się aż za dobrze, więc odsunął się od moich piersi i schodził coraz niżej. Znaczył drobnymi pocałunkami całą drogę w dół, wzdłuż brzucha, aż dotarł do linii bielizny. Spodziewałam się, że ją ze mnie zerwie, jednak on, rozchylając mi nogi, zaczął delikatnie całować mój wzgórek łonowy przez materiał. To uczucie, gdy miękka koronka ocierała się o moją łechtaczkę, było nie do opisania, i poczułam tylko, jak z mojej cipki wypływa coraz więcej soków. Wiedziałam, że on też to widzi i że bardzo go to podnieca. Chciałam tylko, żeby wreszcie we mnie wszedł.

On jednak się nie spieszył i powoli lizał moją cipkę przez majtki. Jęknęłam cicho. Zerknął w górę, widząc, do jakiego stanu mnie doprowadza. Jego szare oczy były aż czarne z pożądania.

– Chcesz, żebym cię wylizał? – szepnął lekko zachrypniętym głosem.

– Tak – ledwo byłam w stanie odpowiedzieć.

– To powiedz mi to. Chcę to usłyszeć.

Jęknęłam jeszcze raz.

– Tak, chcę, żebyś zdjął mi majtki i mnie wylizał, aż dojdę – odpowiedziałam wreszcie.

Nie potrzebował więcej słów. Ściągnął ze mnie zupełnie już bezużyteczne, całe przemoczone majtki i nareszcie przesunął językiem po mojej cipce. Moje palce wplątały się w jego włosy i nadały mu właściwe tempo. Lizał mnie, ssał i całował w sposób, jaki dobrze znaliśmy oboje, i wiedzieliśmy, że nie wytrzymam tego zbyt długo. Gdy zaczęłam głośniej wzdychać z rozkoszy, skupił się na mojej łechtaczce i zajął się nią tak, jak zawsze lubiłam najbardziej. Byłam już tak blisko, że wiłam się z przyjemności po łóżku i przyciągałam jego twarz bliżej i bliżej. Przesuwał językiem w górę i w dół coraz mocniej i szybciej, aż nie mogłam się powstrzymać od jęczenia. Wtedy wsunął w moją cipkę dwa palce i poruszał nimi w przód i tył. To sprawiło, że straciłam kontrolę. Doszłam głośno i intensywnie, czując, jak moja cipka zaciska się na jego palcach, a łechtaczka pulsuje pod jego językiem. Nie przestawał mnie lizać, aż fale przyjemności przepłynęły przeze mnie całkowicie. Opadłam bez sił na poduszki, próbując złapać oddech. On przesunął się w górę między moimi nogami i zbliżył się do mojej twarzy.

– Lubię, jak ściskasz mi głowę udami, gdy dochodzisz – szepnął mi do ucha. Przesunął mi po ustach palcami jeszcze mokrymi od moich soków. Patrząc mu prosto w oczy, wzięłam jego palce głęboko do ust i zaczęłam lizać, tak jak miałam ochotę to zrobić z jego kutasem. On jednak miał inne plany. Zdecydowanym gestem mocniej rozchylił mi nogi i powoli wszedł we mnie jednym ruchem, całą swoją długością. Zaskoczona jęknęłam. Moja mokra cipka wpuściła go do środka i zacisnęła się wokół niego. On też jęknął w tej samej chwili i poczułam, jak jego penis wbija się we mnie jeszcze mocniej.

– Ale jesteś ciasna. – Westchnął. – Uwielbiam w ciebie wchodzić, jak jesteś taka mokra.

Zaczął się wolno we mnie poruszać. Dotykałam go po ramionach, plecach, karku, próbując się nacieszyć jego obecnością. Chcąc zapamiętać to na przyszłość. Starałam się złapać z nim kontakt wzrokowy, jednak on go unikał. Jego szare oczy nie miały już w sobie tej miłości, jaką miały w moich wspomnieniach. Teraz były surowe, zimne jak lód. Na próżno szukałam w nich tamtego ciepła. Te iskierki wygasły dawno temu, to ja na siłę, rozpaczliwie próbowałam w nich obudzić tamto echo. Jak zawsze, głupia i naiwna. Powtarzałam ten błąd za każdym razem. Gdy już myślałam, że dam radę sama i zerwę nasz układ, on znowu się odzywał z prośbą o spotkanie. A ja zawsze się zgadzałam. Poczułam się skrzywdzona, a najgorsze było to, że krzywdziłam siebie sama.

– Coś się stało?

Zamrugałam i uświadomiłam sobie, że w oczach mam łzy. Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że on na mnie patrzy, prosto w moje oczy. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że naprawdę mnie dostrzega, mnie całą. Jego wzrok był skonsternowany. A mój? Nie chciałam wiedzieć, jak bardzo mój jest zdesperowany.

– Wszystko w porządku, tylko nie przestawaj – odpowiedziałam słabo, karcąc się w myślach za zniszczenie nastroju.

Miałam wrażenie, że przez chwilę się zawahał, ale już nic nie powiedział. Wtuliłam się w niego i wciągnęłam w płuca jego oszałamiający zapach, usiłując odgonić złe myśli. Próbując zatrzymać tę chwilę na jak najdłużej. Owinęłam nogi wokół jego bioder i przyciągnęłam go bliżej. Najwidoczniej odebrał to jako sygnał i przyspieszył. Gdy poruszał się coraz mocniej we mnie, zaczęłam cicho wzdychać z przyjemności. Moje dłonie, jakby kierowane własną wolą, przesunęły się po jego umięśnionych plecach i wbiły w nie paznokcie. On nabrał głośno powietrze z zaskoczenia, a ja wtedy podrapałam go mocniej. Spodobało mu się to, ale nie pozostał mi dłużny – złapał mnie za nogi i oparł je sobie na ramionach, tak jak lubił. Seks w tej zmienionej pozycji nabrał innego wymiaru, wchodził we mnie pod takim kątem i tak głęboko, że oboje głośno jęknęliśmy. Wiedziałam, jak moje jęczenie go podnieca; widziałam, jak na nie reaguje. Wbijał wzrok w moje cycki, falujące pod wpływem jego gwałtownych ruchów. Ruchał mnie teraz tak mocno, jakby próbował wcisnąć mnie głęboko w materac. Sypialnia wypełniła się odgłosami i zapachem seksu. Ale nawet to nam nie wystarczało, więc złapał mnie za szyję i zaczął ściskać. Uwielbiałam, kiedy to robił, doprowadzało mnie to do uniesienia na pograniczu utraty przytomności. Moje stojące sutki były tak twarde z podniecenia, że aż bolały. Odrzuciłam głowę w tył, przymknęłam oczy i złapałam go za rękę na moim gardle. Zacisnął dłoń mocniej i przyspieszył jeszcze bardziej. Znałam każdy jego gest na tyle, żeby wiedzieć, że jest już bardzo blisko. Moje podniecone jęki doprowadzały go do krawędzi i chciałam, żeby przekroczył ją ze mną. Mocniej zacisnęłam mięśnie cipki na jego twardym kutasie i to wystarczyło – jeszcze kilka ruchów i poczułam, jak z ostatnim, gardłowym westchnieniem kończy we mnie. Jego kutas pulsował bez końca, a sperma wypełniała moje wnętrze. Kochałam to uczucie, nie było dla mnie nic bardziej satysfakcjonującego. Opadł na mnie i przez moment czułam jeszcze jego walące serce, przyciśnięte do mojej piersi. Mogłabym tak zostać na zawsze.

Chwilę leżeliśmy bez ruchu i w ciszy, żadne z nas nie miało ochoty jej przerywać. Na ścianie wirowały cienie leniwie opadającego śniegu. W mieszkaniu zapanowała głucha cisza, tak bardzo różniąca się od dźwięków wypełniających je wcześniej. Napięcie, które przed kilkoma minutami znalazło ujście, znów zaczęło narastać. Nie wiedziałam, jak to możliwe, że w jego towarzystwie mogę czuć się jednocześnie tak swobodnie i tak niezręcznie.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, podniósł się bez słowa i wyszedł z pokoju, by udać się do łazienki. Po chwili usłyszałam dźwięk lejącej się wody pod prysznicem. Jak zawsze zostawił otwarte drzwi. Walczyłam jeszcze przez chwilę z moimi myślami, po czym podjęłam decyzję. Wstałam z łóżka i bezszelestnie poszłam za nim.

W łazience dopalały się świece, które zapaliłam jeszcze przed moją kąpielą. Pomieszczenie było wypełnione słabym, migotliwym blaskiem. On stał pod strumieniem wody z prysznica, odwrócony tyłem do wejścia, nie mając pojęcia, że przyszłam. Odsunęłam szkło prysznicowych drzwi i wsunęłam się za nim do kabiny. Delikatnie objęłam go od tyłu w pasie, poczułam, jak zaskoczony zastyga pod moim dotykiem. Pocałowałam go w plecy i w kark, moje dłonie łagodnie gładziły jego klatkę piersiową. Wreszcie się rozluźnił i poddał mojemu dotykowi. Przytuliłam policzek do tatuażu, który potrafiłabym narysować z pamięci, a który biegł od karku w dół pleców, wzdłuż linii kręgosłupa. Gorąca woda otuliła nas oboje, jakbyśmy byli jedną osobą. Przytuliłam się mocniej i zasypałam jego plecy jeszcze większą liczbą pocałunków. Teraz chciałam być delikatna, czuła. Miałam taką potrzebę po tym ostrym seksie, w którym zostałam mocno zerżnięta i zdominowana. Moje ręce powoli błądziły po jego piersi, aż oboje się odprężyliśmy. Wtedy wolno zaczęłam go dotykać coraz niżej, moje ręce schodziły w dół, aż dotknęłam jego penisa, znów stojącego i twardego. Nadal będąc za nim, wzięłam go do ręki i ostrożnie przesuwałam nią w górę i w dół. Drugą dłonią znalazłam jądra i delikatnie je ścisnęłam. Mimo szumu wody wyraźnie usłyszałam, jak przyspieszyło mu tętno. Traktując to jako zachętę, złapałam go mocniej.

Jeśli myślałam, że teraz ja przez chwilę będę górą, to się myliłam. Odwrócił się zdecydowanym ruchem i popchnął mnie na ścianę prysznica.

– Klęknij – powiedział. – Chcę, żebyś mi go possała.

Posłusznie uklękłam. Nigdy nie byłam w stanie mu niczego odmówić. Wystarczało, że słyszałam jego głos, a natychmiast traciłam głowę. Przysunął się do mnie możliwie najbliżej, złapał za moje długie włosy i owinął je sobie wokół nadgarstka. Uniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z tym samym pożądaniem w oczach, jakie uwielbiałam. Ponownie opuściłam wzrok na stojącego kutasa, który znów drgał w rytm przepływającej przez niego krwi. Kochałam to robić – złapałam go dłonią u nasady, po czym bardzo powoli polizałam jego główkę. Chciałam to przeciągnąć, poznęcać się nad nim jak najdłużej. Celowo zwalniając, lizałam go, biorąc go do ust coraz głębiej. Wiedziałam, że się niecierpliwi. Tym bardziej zwalniałam tempo. Klęcząc, spojrzałam na niego z dołu jak ostatnia dziwka. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, wzięłam go, jak najgłębiej potrafiłam, aż do gardła. To sprawiło, że nie wytrzymał dłużej.

Szarpnął mnie za włosy i nadał własny rytm. Wchodził mi do ust coraz głębiej i szybciej. Na początku nie miałam z tym problemu, ale wkrótce zaczęło mi brakować tchu. Nie ukrywałam jednak, jak bardzo mnie to kręci, i poczułam, jak moja cipka ponownie robi się mokra. Sięgnęłam do niej i wreszcie pozwoliłam sobie ją masować, tak jak miałam ochotę wcześniej. Zobaczył, że robię sobie dobrze, podczas gdy mu obciągam, i widziałam, jak bardzo mu się to spodobało. Przesuwałam palcami po nabrzmiałej z podniecenia łechtaczce i w tym samym tempie poruszałam głową. Czasami zwalniałam i bardzo powoli oblizywałam dookoła językiem końcówkę jego kutasa, co jak zwykle doprowadzało go do szaleństwa. Robienie loda zawsze podniecało mnie najbardziej. Uwielbiałam obserwować, jak on powoli traci nad sobą kontrolę, a ja robiłam się przez to jeszcze bardziej mokra. Wreszcie złapał mnie za głowę i zaczął posuwać mocno w usta. Byłam już na krawędzi, wiedziałam, że jeszcze chwila i dojdę. Dławiąc się jego kutasem, poruszyłam palcami jeszcze kilka razy i jęknęłam w ekstazie, czując przepływający przeze mnie, kolejny tego wieczoru, intensywny orgazm. Gdy tylko zobaczył, że kończę, przyciągnął mnie mocniej do siebie za włosy, aż do oczu napłynęły mi łzy. Skończył mi w ustach i trzymał za głowę, tak żebym nie mogła się odsunąć, dopóki nie połknę każdej kropli jego spermy. Przełknęłam wszystko posłusznie, tak jak chciał, jak zawsze.

Już po wszystkim wyjął mi swojego penisa z ust i wreszcie mogłam odetchnąć swobodnie. Złapał mnie za rękę i jeszcze trochę oszołomionej pomógł wstać z podłogi prysznica. Spojrzał na mnie pytająco, chcąc się upewnić, że wszystko w porządku. Tak, było jak najbardziej w porządku. Teraz tylko oboje byliśmy już wycieńczeni. Ledwo mogłam ustać na nogach, wykończona wszystkimi wydarzeniami tego dnia. On szybko dokończył prysznic i wyszedł, bez oglądania się na mnie. Poszłam w jego ślady, po drodze szybko gasząc palące się jeszcze świece.

Gdy wróciłam do sypialni, on już leżał w łóżku, odwrócony plecami. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy wsunęłam się pod kołdrę. Tłumiąc w sobie żal, pospiesznie się do niego przysunęłam. Już się nie łudziłam, że poświęci mi dziś choć odrobinę więcej swojej uwagi. Już mnie nie potrzebował. Chciałam tylko spędzić z nim jeszcze trochę czasu, zanim noc przeminie i obudzę się sama w pustym, zimnym łóżku.

Wtuliłam się w jego plecy. Nie protestował, ale też nie wykonał żadnego zapraszającego gestu; nic, co miałoby mnie utwierdzić w tym, że moja czułość jest mile widziana. Byłam zmęczona, ale nie chciałam jeszcze spać, wolałam dalej się sama oszukiwać. Jego oddech stopniowo zwalniał, aż stał się regularny i głęboki. Opierając policzek o jego rozgrzaną skórę, uciszałam wszystkie moje demony. Dajcie mi chwilę spokoju. Przecież ja już to wszystko wiem. Tylko udaję, że nie. Nie chcę wiedzieć. Nie chcę wiedzieć.

A śnieg dalej bezszelestnie padał.

***

Przebudziłam się przed świtem. To była jedna z tych godzin, gdy świat wydawał się martwy i tak cichy, jakbym była ostatnim człowiekiem na Ziemi. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć, że już jestem sama w łóżku. Czułam to. Już miałam spróbować wrócić do snu, gdy usłyszałam szelest. Otworzyłam oczy.

Był jeszcze w sypialni; ubrany szedł w stronę drzwi, odwrócony tyłem do mnie. Przystanął w progu. Zawahał się, jakby chciał coś powiedzieć. Moje serce zamarło w napięciu. Bałam się choć mrugnąć, by nie spłoszyć tej chwili. Mijały sekundy, on stał bez ruchu. Wiedziałam, że bije się z myślami. Znałam go na wylot.

Jakby już podjął decyzję, odwrócił się w moją stronę i spojrzał prosto w moje szeroko otwarte, przebudzone oczy. Zbiło go to z tropu, chyba nie spodziewał się, że już nie śpię. Utrzymałam jego spojrzenie przez chwilę. Przez moment zobaczyłam w nim kogoś innego – nie tego zdecydowanego mężczyznę, jakiego dawał mi poznać, ale również zagubionego, przestraszonego chłopca. Miał ten sam wzrok, co kobieta, która patrzyła na mnie z lustra spojrzeniem małej dziewczynki.

Speszony szybko się odwrócił i pospiesznie wyszedł. Drzwi wejściowe zamknęły się za nim z trzaskiem. Wiedziałam, że już nie zasnę. Rozdzierający mnie żal był zbyt silny. Gdy wstałam, żeby napić się wody, mój telefon wydał z siebie dźwięk nowej wiadomości.

„Za tydzień o tej samej godzinie?”

„Tak” – odpisałam bez zastanowienia wbrew głosowi rozsądku. Oczywiście, że tak. Odpowiedź zawsze miała brzmieć „tak”. A odliczanie zaczęło się od nowa.

Siedem dni.

Bardzo upalne lato – wakacyjny trójkąt

Miałam już dość tamtego lata. Było upalne i wilgotne, przez co cholernie męczące. Noce nie dawały wytchnienia. Odpoczywałam jedynie zanurzona w jeziorze, ale nawet ono nie dawało mi wtedy radości. Nic mi jej nie dawało. Siedziałam na ławce na ostródzkim deptaku i gapiłam się na wodę, czując, jak biała sukienka na ramiączkach przykleja mi się do ciała. „Namiętność” – powtarzałam w myślach. Dobre sobie. Zapomniałam, że coś takiego istnieje. Wyłączyłam w sobie tę potrzebę i niespecjalnie miałam ochotę włączać. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, bynajmniej nie podniecenia – raczej przerażenia, że mogłabym to znów poczuć i nie móc spełnić tej jakże przyziemnej potrzeby. Tak naprawdę to nie wiem, czy kiedykolwiek spełniałam się w namiętności tak do końca, tak na sto procent. No ale już na pewno tamtego lata nie chciałam sobie przypominać, czym ona jest. Jedyną moją namiętnością były lody. Waniliowe, w polewie czekoladowej, z ciągnącym się karmelem w środku. Obłęd. Wtedy, na tej ławce, w lepiącej się do ciała sukience, także jadłam lód, który się roztapiał i ściekał mi po palcach. Oblizywałam je, jednocześnie liżąc słodką i obłędnie dobrą chłodną masę umieszczoną na patyku. Czy namiętność do lodów spełniłaby oczekiwania profesora?

Smutek przyfrunął skądś wraz z wiatrem i usiadł mi na ramionach. Swoje ważył. Próbowałam go strzepnąć, ale przyczepił się kurczowo. Wciąż bolało. Policzyłam miesiące. Siedem. Siedem długich miesięcy, a jednak nadal sobie nie poradziłam. Siedem. Magiczna cyfra, symbol całości i dopełnienia. Ja czułam się wyjątkowo niepełna i dziurawa. I jakaś taka potłuczona. Myślałam, że może te zajęcia z malarstwa oderwą mnie od tego, od czego chciałam się oderwać, i wtedy dostaliśmy to zadanie. „Namaluj namiętność”. Prychnęłam, a kawałek lodu skapnął mi wprost na kolana, zahaczając o skrawek sukienki. Szybko wyrzuciłam do śmietnika resztę rozmemłanego wafelka i próbowałam ratować kieckę, trąc chusteczką, co oczywiście tylko pogorszyło sprawę. Westchnęłam. Miałam dość słońca. Rozejrzałam się dookoła. Na deptaku tłum ludzi. W szczególności rodziny z dziećmi i pary zakochanych. Moją uwagę przyciągnęła dziewczyna mniej więcej w moim wieku, nie miała więcej niż trzydzieści lat. Stała zwrócona bokiem w moją stronę i trzymając za rękę chłopaka, coś do niego mówiła. Jej ciało wydawało mi się idealne. Była wysoka, szczupła, opalona na złocisty brąz, a jej czarne, lekko falowane włosy spływały swobodnie aż do jej zaokrąglonych pośladków, które wcisnęła w szare legginsy kończące się tuż przed kolanem. Do tego włożyła biały, opięty top, dzięki czemu ja oraz każdy, kto na nią spojrzał, mogliśmy podziwiać jej umięśniony, płaski brzuch i średnie, jędrne piersi, które nie potrzebowały stanika. Westchnęłam z zazdrością. Mojemu ciału zdecydowanie brakowało tej sprężystości. Może i byłam szczupła, ale piersi miałam zdecydowanie mniejsze i trochę się ich wstydziłam, za to mój tyłek rozlewał się radośnie na boki. Paweł mówił, że to seksowne. Widocznie nie na tyle, by powstrzymało go to przed odejściem tuż przed świętami Bożego Narodzenia po dziesięciu latach trwania naszego związku. Potrzebował przestrzeni. Nie zdążył poznać świata i się dusił. Tak właśnie powiedział. Czego ja potrzebowałam – nie zapytał. Otrząsnęłam się z tych myśli, bo smutek był wystarczająco ciężki. Znów spojrzałam na piękną dziewczynę i jej partnera. Był jej wzrostu, a może nawet ciut niższy. Zupełnie nie oszałamiał urodą: równie szczupły co ona, co u mężczyzn uważałam za wadę, twarz zupełnie nijaka, włosy ani ciemne, ani jasne. Nie wyróżniał się niczym. Nawet brzydotą. Bo brzydki też nie był. Był zwyczajny. Jednak ona wpatrywała się w niego tak, jak ja kiedyś parzyłam na Pawła. Później nasze spojrzenia się rozjechały, tak jak rozjechał się nasz związek i ja na jego końcu także. Tak właśnie się czułam. Rozjechana i odrętwiała. To nie był dobry czas na namiętność. A jednak profesor malarstwa sprawił, że wracałam myślami do tego tematu już od kilku dni.

Bogumił Bystrzycki. Chciał, żeby właśnie tak się do niego zwracać. „Pani Maleno, mam na imię Bogumił” – powiedział, gdy zwróciłam się do niego per panie Bogdanie. Powiedział to grzecznie, acz dobitnie. Na tyle, że nigdy więcej nie pozwoliłabym sobie zwrócić się do niego inaczej. Myślę, że dobiegał pięćdziesiątki. Wskazywały na to jego szpakowate włosy i zmarszczki wokół oczu oraz na czole. Poza tym był wysoki i przystojny. Krok miał sprężysty, a spojrzenie szarych oczu – bystre. Kiedyś pewnie zwróciłabym na niego uwagę, jednak tamtego lata wszystko było mi obojętne. Przystojni faceci nie robili na mnie żadnego wrażenia.

Podniosłam się w końcu z ławki i ruszyłam w stronę mieszkania. Jeszcze raz spojrzałam w kierunku pary, która wcześniej zwróciła moją uwagę. Tym razem spletli się w namiętnym pocałunku. On zawinął jej włosy na swojej ręce i trzymał w mocnym uścisku, przyciskając jej usta do swoich ust. Drugą rękę umieścił bezczelnie między jej nogami, zupełnie nic sobie nie robiąc z tego, że znajdują się w miejscu publicznym. Jej ręce zwisały swobodnie, a ona oddawała się mu w niemej uległości. Westchnęłam, odwróciłam wzrok, zawstydzona, że ich podglądam, choć chyba chcieli być podglądani, skoro robili to w takim miejscu, i powoli ruszyłam w stronę miasta. Do bólu dosiadła się zazdrość. O to, że mają siebie. I że siebie chcą. Ile mogli być ze sobą? Miałam ochotę podejść, wyrwać ją z jego objęć i zapytać. I nie uwierzyłabym, gdyby powiedzieli, że wiele lat. Z mojego doświadczenia wynikało, że po kilku latach namiętność znika. Ale jakie ja miałam doświadczenie? Jeden związek, i to od ogólniaka. Jeden nieudany związek. Czy Paweł kiedykolwiek trzymał mnie tak mocno? Nigdy. I właśnie wtedy, w tamtej sekundzie, zapragnęłam, by ktoś mnie tak złapał i przytrzymał. By wziął mnie jak swoją, bo mógł i chciał. Chciałam, by ktoś mnie chciał. Wtedy coś drgnęło nieznacznie w moim ciele. Jakiś zalążek tego, czym powinna być namiętność. Drgnęło i uleciało. A ja się wzdrygnęłam i poszłam. Noga za nogą do dusznego mieszkania.

Tamtego wieczoru aura nadal była ciężka. Upał nie odpuszczał nawet na chwilę. Mimo otwartych w mieszkaniu okien powietrze ani drgało. Włączyłam wiatrak, który rozgarnął ten ciężki żar i dał chwilowe wytchnienie. Postanowiłam sobie jeszcze pomóc prysznicem. Chłodny strumień sprawiał ulgę. Zmywał także pot, brud i zmęczenie. Tylko smutku nie chciał zmyć. Stałam tak chwilę, rozkoszując się zimną wodą, aż w końcu ją zakręciłam i wyszłam. Gorąca masa dopadła mojej skóry i znów na niej osiadła, jeszcze bardziej przygniatając do moich barków smutek i zazdrość. Uznałam, że się z nimi rozprawę. Ruszyłam nago przez mieszkanie, ociekając wodą i zostawiając mokre ślady na wielkich, szarych kaflach. Zatrzymałam się w sypialni przed dużym, stojącym lustrem w srebrnej ramie. Fantastycznie korespondowało z fioletem ścian. Przez chwilę się sobie przyglądałam, jednak zawstydzona zamknęłam oczy, by po chwili znów je otworzyć. Mokre włosy przyklejały się do zaróżowionej twarzy. W jasnoniebieskich oczach czaiło się zmieszanie. Mimo to spojrzałam niżej, tak jak nigdy wcześniej na siebie nie patrzyłam. Nie pod kątem tego, jak wyglądam, ale tego, co to ciało mogłoby mi dać. Niepewnie podniosłam dłoń i chwyciłam ciemny sutek. Nie zareagował. Potarłam go więc i szczypnęłam. Drgnął, skóra się ściągnęła, a on wyprężył w kierunku moich palców. Złapałam więc i wykręciłam leciutko. Zamrowiło. Puściłam. Zostawiłam go, choć prężył się zachęcająco. Nie miałam jednak litości. Nie poświęciłam mu już uwagi. Oklapł odepchnięty. Dotknęłam płaskiego brzucha, zatoczyłam koło wokół pępka i zjechałam na uda, w moim odczuciu zbyt masywne. Za to obsypane piegami. Jakby natura chciała dodatkowo wyróżnić właśnie tę część mnie. Poza piegami tam miałam jeszcze trzy na nosie. I tyle. Przypomniałam sobie nagle, jak Paweł, gdy się poznaliśmy, kładł się na tych moich udach i liczył piegi. Raz, dwa, trzy, cztery i znów: raz, dwa, bo się pogubił, bo ominął, bo policzył dwa razy, raz, dwa, trzy, śmialiśmy się wtedy jak dzieci. I znów, raz, dwa, trzy… I w końcu miał dość liczenia. Kusiło go coś innego. Udawał, że szuka kolejnych piegów, aż w końcu lądował z palcem na mojej kobiecości. Wstydziłam się wtedy tak leżeć przed nim obnażona, z nogami rozłożonymi. Ale on chciał. Chciał na nią patrzeć. I patrzył. Rozszerzał jej płatki i patrzył. Czasem dmuchał, na co moja łechtaczka reagowała. Wypychałam więc biodra w jego kierunku, a on cofał się, przytrzymywał moje uda i dalej patrzył. I nic się nie działo długie minuty. Tak, w tamtych chwilach byłam obiektem jego pożądania. Smutek powrócił ze zdwojoną siłą na te wspomnienia. W moich oczach pojawiły się łzy i jeszcze większe zawstydzenie. Zabrałam dłoń z mojego ciała i szybko odwróciłam się w kierunku szarej szafy. Wyciągnęłam lnianą, beżową sukienkę i wciągnęłam ją na siebie. Zapomniałam o majtkach, ale w tamtej chwili to już nie miało znaczenia. Uciekłam z sypialni w poszukiwaniu telewizora. Odkrywanie namiętności nie było dla mnie. Postanowiłam, że powiem to profesorowi Bogumiłowi na kolejnych zajęciach. Uznałam, że nie może tego ode mnie wymagać.

***

Patrzył poważnie, kiwając głową, ale dałabym sobie rękę uciąć, że w kącikach jego ust drgał uśmiech. Drwił?

– Pani Maleno, sztuka polega na przekraczaniu barier – powiedział mi wtedy.

– Panie Bogumile, kiedy ja tego nie czuję – przyznałam i spuściłam głowę.

– To proszę poczuć. – Uśmiechnął się lekko, gdy na niego spojrzałam.

– Ale jak? – wypaliłam, tym razem bojowo wystawiając brodę. Żeby sobie nie myślał, że to takie proste. Może dla niego. Może on potrafił w całą tę namiętność. Może miał setki kochanek albo zajebisty seks z żoną. Ja nie miałam. Nawet będąc w związku, nie miałam. Bo po pierwszym zauroczeniu przyszedł marazm. Orgazmu też chyba nigdy nie miałam. Ale o tym nikt nie wiedział. Nawet Paweł.

– Wie pani, jest tyle inspiracji. Proszę poczytać, pooglądać. Chociażby „Zapach kobiety”, „Trzy serca”, „Lolita”, „Dziewięć i pół tygodnia”, „Dzika orchidea”, „Emmanuelle”… – Zawiesił głos. – No i niech pani znajdzie jakieś książki, rzeźby, obrazy, zagłębi się w to.

– Jakie obrazy? – zaciekawiłam się.

– Ależ proszę pani – oburzył się – przede wszystkim Podkowiński i jego „Szał uniesień”. Proszę państwa – przestał na mnie patrzeć i zwrócił się do innych – mam dla państwa zadanie na przyszłe zajęcia. Skoro nasze lato przebiega pod znakiem namiętności – tu nieznacznie spojrzał w moim kierunku i czułam pod skórą, że gdyby mógł, to puściłby do mnie oko – niech państwo pogrzebią w książkach, internetach, gdzie chcą i wybiorą sobie jeden obraz, który kojarzy się państwu z namiętnością. Proszę też się zastanowić, dlaczego właśnie tak się państwu kojarzy to, co wybierzecie. I za tydzień sobie o tym porozmawiamy. Bo malowanie to nie tylko umiejętność machania pędzlem. To także umiejętność wyłapywania szczegółów i myślenia abstrakcyjnego. A teraz do dzieła. – Klasnął w dłonie, zupełnie już nie zwracając na mnie uwagi, i odszedł do innych, by sprawdzić, jak idzie im rysowanie aktu zainspirowanego zdjęciem. Przyjrzałam się mu. Fotograf uchwycił moment, w którym dziewczyna sięga ręką w przestrzeń. Na fotografii nie widać, czy chciała coś złapać, czy może coś do kogoś rzuciła. Jest skupiona i poważna. Mimo czarno-białego zdjęcia można było przypuszczać, że jej włosy są raczej jasne. Nie ma na sobie nic poza cienką chustą zawiązaną wokół bioder. Jej duże i okrągłe piersi kołyszą się swobodnie. Pozazdrościłam jej tych piersi, a moje myśli poszybowały do tego, co mogłabym obejrzeć lub przeczytać.

Nie wybrałam nic z tego, co proponował. Za to wpadł mi w ręce, a raczej w oczy, film „Niewierna” i już w połowie łkałam jak głupia. Nad nią, nad nim, nad ich małżeństwem, a najbardziej to łkałam nad sobą. Że nigdy czegoś takiego nie poczułam. I że tak bardzo bym chciała. Nawet jeśli ta namiętność miałaby mnie spalić, to uznałam, że przed zagładą warto spłonąć spektakularnie. Za chwilę zapłakałam jeszcze bardziej, że nie mam jak, nie mam z kim i nawet nie wiem, jak powinnam się do tego zabrać. I z tego żalu, z tej wściekłości i z braku innych możliwości złapałam się za cipkę dokładnie tak, jak ten chłopak nad jeziorem trzymał tę piękną dziewczynę. Mocno i zachłannie. Ścisnęłam ją raz, drugi, mocno i zupełnie bez jakiejkolwiek delikatności. Szarpałam nią wściekle, jakby wyrzucając swoją złość i frustrację właśnie na nią. A ona jak największa przyjaciółka znosiła to dzielnie, aż w końcu poczułam, jak pulsuje mi w dłoni. Jak to ciepło rozchodzi się wyżej i wyżej, jak otula piegowate uda i wnika we mnie, w mój żołądek, w piersi. Płomień, który w sobie obudziłam, ogrzewał mnie. Mimo tego, że pocierałam ją i ściskałam przez legginsy, które miałam na sobie, czułam unoszący się słodkawy zapach mojego podniecenia. Oddychałam coraz ciężej, szarpiąc nią coraz mocniej. Chciałam jęczeć, lecz wciąż miałam świadomość otwartych na oścież okien, które miały wieczorem zapewniać choć trochę odpoczynku od upału. Lecz w końcu straciłam ją – straciłam świadomość – i krzyknęłam w zapomnieniu. Wstrząsnął mną dreszcz. Zacisnęłam uda na dłoni i trwałam tak, nie wiem, jak długo, wstrząsana dreszczami, a z moich ust zupełnie niezależnie ode mnie wydobywał się jęk. W tamtym momencie nie mogłam zrozumieć, co się stało. Leżałam tak jeszcze dłuższą chwilę, uspokajając oddech, aż dotarło do mnie, że to, co się wydarzyło, to był orgazm. Ten sławetny orgazm, który sama sobie zafundowałam, a którego nigdy nie dał mi Paweł i o który ja też się wcześniej nie starałam. Gdybym wiedziała… Wtedy, w tamtej chwili, poza orgazmem poczułam jeszcze coś: że dam radę, że sobie poradzę i że wcale nie potrzebuję Pawła. Przez chwilę poczułam również lekkość i nadzieję. No i nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem tego jeszcze raz i sprawdzeniem, czy znów będzie tak samo. Zdjęłam spodnie i dotknęłam mojego mokrego miejsca. Dopiero je poznawałam.

***

Próbowałam zasnąć, lecz tylko przewracałam się z boku na bok, zmęczona i ociężała gorącem. Do tego wypiłam jakieś kosmiczne ilości zimnej wody i chciało mi się siku. Czułam, jak bawełniane prześcieradło lepi się do mojej spoconej skóry. Jasne promienie księżyca oświetlały moją sypialnię i odbijały się od lustra. Wyjrzałam. Była pełnia lub prawie pełnia. Pewnie także ona nie pozwalała mi zasnąć. Księżyc miał na mnie dziwny wpływ w tym czasie. Podobno w trakcie pełni dochodzi do zaburzeń serotoniny. Tej brakowało mi już dawno. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. Nie wiem, co sobie wtedy pomyślałam, co mną kierowało, jakie instynkty, pragnienia i niespełnienia, ale wyskoczyłam z łóżka, pobiegłam do łazienki, zrobiłam siusiu i wróciłam do sypialni szukać w szufladzie stroju kąpielowego. Następnie narzuciłam na siebie krótkie, szare, bawełniane spodenki i szary T-shirt. Wsunęłam stopy w japonki i zgarnęłam z białej szafki w przedpokoju kluczyki do samochodu.

***

Nocne jezioro dało mi ukojenie. Odetchnęłam, zanurzona w nim po szyję. Czułam, jak woda łagodnie masuje moje umęczone ciało, moją rozgrzaną skórę. Pieszczota, którą pokochałam, będąc pięcioletnim dzieckiem, gdy tylko wujek nauczył mnie pływać. Od tamtej pory mogłabym żyć w jeziorze. Dlatego właśnie wtedy to w nim znalazłam ukojenie na rozgrzane zmysły i bezsenność. Nie sądziłam, że znajdę coś jeszcze. A jednak.

Już chciałam wychodzić, gdy ich zobaczyłam. Brzeg oświetlał księżyc i wszystko było świetnie widoczne. Para sprzed kilku dni. Szli od strony ścieżki z pola namiotowego, trzymając w rękach ręczniki. Ja o swoim zapomniałam, uznałam, że wyschnę sama i trochę wody i chłodu dobrze mi zrobi. Ona w zwiewnej sukience, a on zwyczajnie, jak to facet, ubrany w krótkie spodenki i jakąś koszulkę. Ale to nie miało znaczenia, ponieważ stanęli niedaleko brzegu i zdjęli z siebie wszystko. Jak w magicznej scenie ich ciała oświetlał snop światła. Zamarłam i delikatnie przesunęłam się w cień pomostu. Chyba mnie nie widzieli, bo on złapał ją za włosy, odchylił brutalnie jej głowę, a następnie równie brutalnie włożył jej rękę między nogi i wsadził w nią palce, którymi zaczął szybko poruszać. Ona jęknęła, a ja wstrzymałam oddech. Zrobił to kilkukrotnie, aż w końcu przestał i przyciskając jej głowę, zmusił ją, by uklękła. Zrobiła to, splatając ręce z tyłu swojego ciała i wypinając piersi.

– Grzeczna dziewczynka – doleciał do mnie jego zachrypnięty głos. – A teraz mi ładnie wyliżesz jaja – rozkazał i przycisnął jej głowę do swojego krocza. A ona grzecznie zaczęła go lizać. Mój oddech przyspieszył. Byłam jednocześnie zbulwersowana tym, że ona pozwala sobie na takie traktowanie, jak i skonsternowana, że ta scena mnie podnieca. Czułam pulsowanie między nogami, ale nie ośmieliłam się drgnąć. Miałam pornosa na żywo. Tym razem on odchylił swoją głowę, wciąż trzymając rękę w jej włosach, po czym odsunął na chwilę jej twarz od swojego krocza. Mogłam podziwiać pięknie prężący się członek, który po chwili wepchnął jej do ust, aż po sam koniec. Zakrztusiła się, lecz nie wyrywała. Ssała i lizała posłusznie, a on jęczał. Bolała mnie już cała cipka, która także domagała się swojej porcji dotyku. Nie mogłam jednak nic zrobić. Próbowałam nie oddychać, by nie zdradzić swojej obecności. Tymczasem on przestał ją pieprzyć w usta, stanął za jej plecami i pchnął, tak że miał do niej dostęp od tyłu. Jej wypięty tyłek zapraszał, by z niego skorzystał. I zrobił to. Najpierw rozszerzył jej pośladki, splunął i roztarł ślinę palcem, a zaraz potem wbił się w nią bezlitośnie. Zawyła – nie wiedziałam, czy z bólu, czy z rozkoszy. Posuwał ją mocno i szybko, a ona kwiliła z twarzą ocierającą się o trawę i piach.

– Uwielbiam cię rżnąć w tyłek, mała – wydyszał. – A ty? Lubisz, jak cię posuwam w drugą dziurę?

– Tak, uwielbiam – wyjęczała.

– Co uwielbiasz? – dopytywał, nie przerywając tego, co robił.

– Uwielbiam, jak mnie posuwasz w tyłek – powiedziała i na dowód tego, że faktycznie to lubi, sięgnęła dłońmi do pośladków i rozszerzyła je jeszcze bardziej. – Po to mnie masz, żebyś mógł korzystać.

Jej słowa robiły na mnie wrażenie. Jednocześnie bulwersowały i podniecały. Nie mogłam zrozumieć, że można chcieć być tak traktowaną. A jednak. W tamtej chwili chciałam być na jej miejscu. Chciałam, by mnie posiadł, sponiewierał i doprowadził do szaleństwa. Chciałam być wyuzdaną suką, dla której liczy się tylko spełnienie. W końcu chciałam być wolna.

Poruszyłam się nieznacznie i ten delikatny ruch wywołał plusk wody, który w ciszy nocy, przerywanej odgłosami ich seksu, zabrzmiał o wiele głośniej, niżbym chciała. Chłopak znieruchomiał, będąc nadal w niej. Przytrzymywał ją za biodra, by nie mogła się z niego zsunąć. Rozejrzał się wokoło. Wstrzymałam oddech. Na niewiele się to jednak zdało. Dostrzegł mnie i uśmiechnął się nieznacznie.

– Mamy podglądacza – stwierdził dość głośno, bym na pewno usłyszała. Dziewczyna klęcząca przed nim poruszyła się niespokojnie, ale przytrzymał ją jeszcze mocniej. Odruchowo chciała się podnieść, lecz przycisnął jej plecy, dając do zrozumienia, że ma zostać dokładnie w takiej pozycji, w jakiej jest. Ona także zaczęła się rozglądać, aż w końcu mnie dostrzegła i odetchnęła jakby z ulgą. Jakby się bała, że podglądaczami jest grupa dzieciaków, a gdy się przekonała, że to tylko kobieta w jej wieku, uśmiechnęła się. Ja nadal stałam odrętwiała i przestraszona. Miałam wrażenie, że słyszą, jak moje serce tłucze się po klatce piersiowej.

– Może chce dołączyć i dlatego tak stoi – tym razem to jej głos do mnie doleciał. Nie zareagowałam, choć jakiś chochlik podpowiadał, że chciałabym, ale w życiu się na to nie odważę. Nadchodzące minuty szybko zweryfikowały moje przekonanie. Chłopak w końcu wycofał się z klęczącej dziewczyny i odwrócił w moją stronę. Mogłam podziwiać jego wyprężony członek, który jakby wyprężał się jeszcze mocniej.

– To może teraz ty mi poliżesz, co? – zapytał, a ja cofnęłam się przestraszona, bo zdałam sobie sprawę, że to nie żaden film, nie mogę wcisnąć pauzy i uciec. Że oni są tam naprawdę i że wiedzą, że ich obserwowałam. Zaczęłam się lekko trząść. Ze strachu, ale też dotarło do mnie, że jest mi zimno. W końcu od jakiegoś czasu stałam w wodzie i się nie ruszałam.

– Przestań. – Dziewczyna podniosła się w końcu z ziemi i stanęła obok niego, bym mogła podziwiać i jej wdzięki. Mimo chłodu, który czułam, zalała mnie fala gorąca, co dało taki efekt, że aż mną wstrząsnęło. – Ona się boi – powiedziała do niego i od razu zwróciła się do mnie: – Nie bój się, przepraszam za niego, jestem Anna – przedstawiła się, a mnie jej imię wydało się takie dostojne i pasujące do jej idealnej figury. Zapatrzyłam się na jej ciało oświetlane przez księżyc. Jaśniała. Zdawać się mogło, że lśni, jak on. Jej piersi wypięte w moim kierunku zapraszały, by ich dotknąć, jednak nadal stałam w miejscu, onieśmielona i przestraszona. Zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Czy wyjść i udawać, że nic się nie stało, a oni wcale nie stoją przede mną nago i nie uprawiali przed chwilą dzikiego seksu? Czy może przeprosić i szybko uciec? O włączeniu się w zabawę nie myślałam.

– Malena – odparłam jednak, bo tak wypadało, nadal nie ruszając się z miejsca. Zamknęłam oczy i chciałam zniknąć. Trwałam tak chwilę, aż usłyszałam plusk wody. Otworzyłam więc je i zobaczyłam Annę idącą w moją stronę. Nadal tkwiłam w miejscu, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Scena była zupełnie nierzeczywista i mój mózg nie mógł w nią uwierzyć. Zdawało mi się, że wcale mnie tam nie ma, że stoję obok i patrzę, jak jedna dziewczyna podchodzi nago do drugiej. Lecz Anna była tam naprawdę. Tak bardzo realna i namacalna. Poczułam ciepło jej ciała, gdy stanęła przede mną. Blisko, bardzo blisko. Jej oddech był miętowy. Nie mówiła nic. Słyszałam jedynie lekkie pluski wody i szum wiatru w liściach. I nasze oddechy. Wyciągnęła rękę i dotknęła mojego policzka, delikatnie, musnęła jedynie, a ja pozwoliłam jej na to. Sprawdzała, jak daleko może się posunąć. I posuwała palcem po moich brwiach, nosie, ustach. Badała moją twarz dotykiem. W końcu pogładziła mnie po włosach.

– Jesteś taka piękna – szepnęła.

– Ja nie, nie – zaczęłam się jąkać jak nastolatka. – To ty jesteś. Widziałam was w mieście. Nie mogłam oderwać wzroku.

– Widziałaś nas? Widzę, że lubisz nas oglądać. – Zaśmiała się serdecznie i puściła do mnie oczko, a ja czułam, jak rumieniec oblewa moje policzki. Zrobiło mi się strasznie gorąco i dziękowałam, że jest ciemno, a my stoimy w cieniu pomostu.

– To przypadek, przepraszam – wydukałam.

– Nie przepraszaj. Czasem takie przypadki prowadzą do fajnych rzeczy. – Przestała mnie dotykać i odwróciła się w kierunku plaży. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że stoi tam jej facet. Odwróciła do mnie głowę i wyciągnęła rękę. Czekała. Tysiące myśli przelatywało mi przez głowę. W końcu wygrała ta jedna, że co ma być, to będzie. I było…

***

Patrzyłam przez okno na wschód słońca, pijąc kawę z mlekiem w moim ulubionym kubku w biedronki. Czerwień rozjaśniała niebo od strony miasta. Powoli i leniwie oświetlała domy. Lubiłam te momenty zawieszenia między nocą a dniem, choć słońce znów przynosiło ze sobą żar. Oparłam się wygodnie na fotelu, pociągnęłam łyk kawy i poczułam szczęście. Ten moment, ta chwila dawały mi przyjemność. Pierwszy raz od siedmiu miesięcy poczułam coś innego niż przygniatający smutek i to także dodało mi lekkości. Poderwałam się z miejsca i ruszyłam do sztalugi. Zapatrzyłam się na farby i wybrałam tę najbardziej gorącą, pomarańczową, jak to słońce na horyzoncie i jak to rozgrzane lato, i jak jej uda – opalone i ciepłe, oblane lepkim sokiem podniecenia. Ale zaraz wzięłam też chłodny błękit jak niebo bez chmur i woda w jeziorze i dotknęłam pędzlem płótna. Ogień i woda, chłód i upał. Przenikające się i dopełniające. Przed moimi oczami jej uda rozszerzające się i zapraszające. Ułożyła się na piasku z szeroko rozłożonymi nogami, a mnie zaprosiła między nie. Patrzyłam zafascynowana, jak otwiera się przede mną, jak rozchyla płatki i jak pociera łechtaczkę.

– No chodź, dotknij jej – zachęcała. Jej facet tylko stał ze wzwodem zapatrzony w scenę. Widziałam kątem oka, jak dotyka swojego członka i gładzi go. Ale nie przerywał nam. Pozwolił, by się działo. I działo się. Najpierw moje palce, a później język. Zaskoczył mnie słonawo-kwaskowy smak. Wpiłam się ustami w jej kobiecość, jednocześnie badając palcami jej miękkie wnętrze. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, dlatego całowałam ją i dotykałam centymetr po centymetrze, sprawdzając jej miękkość i gotowość na mnie. Moja cipka pulsowała. Ona także pragnęła dotyku. I wtedy mężczyzna stojący obok podszedł do mnie, tak jak wcześniej stał nad Anną. Klęczałam między jej nogami z wypiętym tyłkiem, a on go dotknął. Drgnęłam zdziwiona, gdy przejechał palcem między moimi pośladkami, ale też westchnęłam z ulgi i zadowolenia, gdy dotarł do nabrzmiałej i mokrej cipki.