Patogen - Andrzej Sławski - E-Book

Patogen E-Book

Andrzej Sławski

0,0
3,00 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Ta historia zaczyna się tak banalnie. Victor, młody doktorant biologii, trafia na studia do Paryża, do instytutu Pasteura. Przypadkowo, w dość dramatycznych okolicznościach, poznaje piękną, ale niewidomą Giselle Parę szybko połączy gorące uczucie. Jednak wszystko co zwyczajne i proste w tym miejscu się kończy. Victor przekona się, że Natura obdarzyła ją cechami, których trudno szukać by u jej rówieśniczek. Prowadząc swoje badania odkrywa przy okazji, że genom jego dziewczyny rożni się od obecnie żyjących ludzi na Ziemi. To co z tej różnicy wynika, zainicjuje ciąg zdarzeń będących podstawą wątków tej opowieści. Tak wątków, bo historia ta jest wielowątkowa, a postać Giselle, połączy je w spójną całość, prowadząc czytelnika do zaskakującego finału. Co wspólnego mogą mieć neandertalczycy żyjący 40 tysięcy lat temu, z wszechobecną obłudą komercyjnych przekazów medialnych? Co wspólnego może mieć młoda Giselle, z zabójczym wirusem, wyhodowanym w laboratorium produkującym broń biologiczną? Co stanie się z mieszkańcami Francji za sprawą pięknej dziewczyny o fioletowych oczach? Dowiesz się czytelniku, jeśli sięgniesz po te łatwe w odbiorze, emocjonujące opowiadanie. Czy ci się spodoba? kto wie? Jeśli jesteś miłośnikiem gatunku fantasy lub science-fiction, są na to spore szanse. A i jeszcze jedno. Lubicie reklamy? Ja nie. Bardzo ich nie lubię. Są groźniejsze, niż myślicie!

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



PATOGEN

Opowiadaniefantasy

AndrzejSławski

© Copyright by Andrzej Sławski

Projektokładkii nota:MałgorzataWiencek

NrISBN:978-83-962599-4-3

Wydanieprywatne:Progras

Kontakt: [email protected]

Wydrukowano: JKB Print Warszawa

Nakład: 30 egz.

Wydanie I 

Katowice 2023

Zofii(przeczytajakdorośnie)

Waszamowaniech będzie: „Tak-tak, nie-nie”.A conadto,z zepsuciajest.

Ew.św.Mateusza5,37

Człowiek współczesny homo sapiens pojawił się w Europie około 40 tysięcy lat temu. W tym czasie od ponad 150 tysięcy lat żyli tu neandertalczycy. W przeciągu zaledwie 10 tysięcy lat od chwili pojawienia się człowieka współczesnego, z nieznanych dotąd przyczyn, neandertalczycy wyginęli.

Trzydzieści tysięcy lat przed naszą erą. Górny paleolit1. Jaskinia w południowo-zachodniej Francji. Plemię „Gota”.

– Bune,ogień gaśnie!

Matka Bune krzyknęła w głąb jaskini.

– Jużidę.

Z ciemnego wnętrza usłyszała odpowiedź. Po chwili wyszedł z niej 17 letni mężczyzna. Jego jedynym ubraniem było futro niedźwiedzia jaskiniowego, przeszyte grubym ściegiem ze zwierzęcego ścięgna. Choć był młody, to był już uważany za dorosłego członka plemienia. Połamał kilka gałęzi i dołożył do tlącego się przed wejściem do jaskini ogniska.

– Pilnuj,bodrewnojestwilgotnei trudnobyłoby wykrzesać ogień.

– Matko, ja zawsze wykrzeszę ogień, nawet w czasie deszczu.Todlamnienieproblem.Ojciecmnienauczył.

– Idź,nazbierajwięcejgałęzi,bozachwilębędępiec mięso. Potem przypilnujesz młodszej siostry.

– Chciałemiśćnaryby.

– Pójdzieszwieczorem,jakbędęwolna.A i pamiętaj żebyś tam nie skakał ze skały do rzeki.

Bune się uśmiechnął.

– Dlaczego?przecieżwszyscymłodzitamskaczą.Sama mi mówiłaś, że też tam skakałaś. Mówiłaś nawet, że skoczyłaś z „Serca”.

Oboje z matką wiedzieli że „Serce” to charakterystyczna formacja skalna, niemal na szczycie skały rzecznego klifu. Tak na nią mówiono, bo kształtem przypominała serce. Skoki z „Serca” wykonywali tylko najodważniejsi. Było 20 metrów nad powierzchnią wody.

– Z „Serca”skoczyłamtylkorazi bardzosiębałam.Dno jest tam niepewne. Rzeka niesie muł. Każdego lata jest inaczej. Raz jest tam głęboko, a raz bardzo płytko. Trzeba uważać.

– Kiedywróci ojciec?

– Ktoichtamwie. Jużpółksiężycaichniema.

– Długojeszczebędą chodzić?

– Chybanie.Wojownicymówiliostatnio,żeleśnychjuż nie ma w okolicy. Zabili prawie wszystkich, a reszta uciekła.

– Kiedyjazostanęwojownikiem?

– Zostaniesz,jużniedługo.Niespieszsiędotego. Zabijanie leśnych to nic dobrego.

Bune nazbierał gałęzi i wrócił do jaskini. Usiadł koło matki i przytulił się do niej. Ta objęła jego młodą głowę.

– Matko,dlaczegomusimyichzabijać?Przecieżnic złego nie robią.

– Myliszsię,ludzielasunienawidząnas.Jeśliichnie zabijemy, to oni przyjdą w nocy i zrobią to z nami.

– Dlaczegonas nienawidzą?

– Bo nasiporywaliKulug.

– Jak wygląda Kulug? Słyszałem o niej. Starzy opowiadalio niejprzyognisku,alenigdyjejnie widziałem.

– Sąpiękne.Najpiękniejszesąteniewidome,mają fioletowe oczy.

– Fioletoweoczy?

– Taki piękneciało.

– Jakpiękne?

– Piękne,mają delikatnąbudowęi piękną twarz.

– Dlaczegojeporywaliśmy?

– Nasimężczyźnichcielijeposiąść.Niepotrafilisię oprzeć.

– Leśniich bronili?

– Tak,bardzoichbronili. Były dlanichbardzoważne. Byłymądrei sprytne.Radziłyimi umiałyleczyćrany i choroby.

– WidziałaśkiedyśKulug?

– Raztylko,bardzodawno,jakbyłamdzieckiem. Wojownicy ją chwycili i przyciągnęli do wioski.

– Co z niązrobili?

– Posiedliją,a potemzabili.

– Dlaczegojązabili?

– NienawidziliKulug.Onewiedziałykiedynasikłamią i szykują podstęp.

– Krzyczała?

– Raczejpłakała,bardzo cierpiała.

– Jakwyglądała?

– Byłapiękna.Byłomijejbardzożal,alenicniemogłam zrobić.

Trzy miesiące później.

Był ciepły, letni dzień. Zbliżało się południe, Było słonecznie i gorąco. Dzieciaki szukały ochłody w wodzie. Krzyki dokazującej młodzieży odbijały się od otaczających skał i lustra wody w rzece. Kąpały się nago wszystkie podrostki plemienia. Chłopcy i dziewczyny. Było ich kilkanaście w różnym wieku. Był wśród nich Bune, jego o rok młodszy brat Katu oraz znacznie młodsza siostra, Ava. Był tam również rówieśnik Bune, jego najlepszy przyjaciel, Telo. Ci starsi oczywiście popisywali się przed sobą nawzajem. Chcieli zaimponować najładniejszym dziewczynom. Wiele z nich wchodziło już w wiek rozrodczy, który zaczynał się gdzieś miedzy 15 a 16 rokiem życia i młodzież spontanicznie łączyła się w pary, które przeżyją krótkie życie ze sobą, wychowując potomstwo. Choć nie znano jeszcze pojęcia małżeństwa, to związki najczęściej były trwałe i monogamiczne, co nie znaczy, że wierne sobie. Więzi społeczne i rodzinne były podstawą sukcesu w przetrwaniu plemienia.

Ulubioną zabawą młodzieży nad rzeką były skoki do wody ze skały. Skakali niemal wszyscy, ci najmłodsi też, ale z różnych wysokości. Natomiast na skok z „Serca” mało kto się odważył. Ta skała była naprawdę wysoka i skoki stamtąd były niebezpieczne. Katu, brat Bune chciał zaimponować jednej z dziewczyn, którą pożądał. Ona również zerkała na niego przychylnym wzrokiem.

– Bune,idęskoczyćz „Serca”! Katu zawołał do brata.

– Anisięważ,matkakazałamiciebiepilnować! Katu się roześmiał.

– Tycykorzebyś nieskoczył, aleja idę!

– Jużstamtądskakałem!

– Taaa,akurat,ktotowidział?!

– Panienkacisiępodoba,koguciejeden.Myślisz,żeci da!

Bune również się roześmiał.

– No dobra, jak chcesz, ale twoje ryzyko. Tylko poczekaj, zanim skoczysz z „Serca”, to podpłynę tam i sprawdzę dno.

Bune wskoczył do wody z brzegu i popłynął pod najwyższą skałę, a Katu w międzyczasie wspinał się na nią. Gwar młodzieży ucichł. Wszyscy z ciekawością zaczęli przyglądać się Katu. Jego wybranka szczególnie uważnie. Bune wziął głęboki oddech i zanurkował. Po dłuższej chwili jego głowa się wynurzyła i krzyknął do brata, który stał już na krawędzi skały, 20 metrów nad wodą.

– Trzywłócznie!Jestgłęboko, możeszskakać.

Katu długo spadał z wrzaskiem, przebierając nogami. Skok zakończył się głośnym pluskiem. Na moment zniknął pod wodą, ale po chwili wynurzył swoje uśmiechnięte, młode oblicze. Wydzierał się z radością, że jest najodważniejszy. Całe towarzystwo nagrodziło śmiechem wyczyn śmiałka. Po chwili skoczył stamtąd również Bune, jego przyjaciel Telo i kilku innych chłopców. Ryzyko popłaciło. Katu wieczorem, z dala od innych, dostał od wybranki to, na co tak bardzo liczył. To był jego pierwszy raz.

Miesiąc później.

– Mężujaksprawiłsięnaszsyn?

– Dobrze,Bunejestsilnyi sprytny.Umiewalczyćwręcz i strzelać z łuku. Przeszedł inicjację. Jest wojownikiem, jak jego rówieśnicy.

– Pójdziez wami?

– Tak,jutropójdziez nami.

– A Katu?

– Nie, onjestjeszczeza młody.

– Dużo ichjeszczezostało?

– Ostatniaosadao którejwiemy.Resztęjużzabiliśmy.

– UważajnaBune,kochamgo. Niemadoświadczenia.

– Nicmuniebędzie.Umiewalczyć. Pięć dni później.

Wojownicy o świcie podkradli się do jaskiń zasiedlonych przez leśnych. Nikt ich nie zauważył. Noc była ciepła. Spali wewnątrz i na zewnątrz przy kręgu ogniska. Z przygasłego ognia wydobywał się jeszcze zapach pieczonej ryby. Napastnicy ruszyli do walki. Polanę przeszywał rozpaczliwy krzyk mordowanych istnień. Ich mężczyźni zaczęli wybiegać z jaskiń i podjęli walkę. W jednej z nich mieszkała ostatnia w tej okolicy Kulug. Najstarsza z kobiet krzyknęła do niej:

– Uciekajdo swojejkryjówki!

Ta, choć była niewidoma, to dobrze znała drogę. Wspięła się po omacku na pobliską skałkę i wczołgała do bardzo wąskiej i głębokiej groty. Zamarła w milczeniu i bezruchu. Tymczasem bitwa dobiegała końca. Złożyło się tak, że naprzeciw najwaleczniejszego z leśnych wojowników, który jako jeden z ostatnich został jeszcze przy życiu, stanął Bune. Jego ojciec zauważył, że grozi mu niebezpieczeństwo i napiął łuk. Jednak było już za późno. Bune, choć się odchylił, to nie uniknął uderzenia w głowę krzemiennym toporem. Zaraz potem ostatni z obrońców zginął trafiony strzałą. Przeszukano jaskinie i zabito wszystkich leśnych, włącznie z kobietami i dziećmi. Nikomu, oprócz Kulug nie udało się uciec. Jej, pomimo starannego przeszukania jaskiń, nie znaleziono. Atakujący stracili tylko kilku wojowników. Niestety wśród nich był również Bune. Leżał nieprzytomny z rozbitą głową a z ust i z uszu ciekły mu strużki krwi. Jego ojciec, który to sprawdzał, nie wyczuł u niego bardzo słabego tętna i uznał go za zmarłego. Zresztą nawet jakby jeszcze żył, to z taką raną i tak musiał umrzeć. Nie można było mu już pomóc. Atakujący pozostawili go wraz z innymi poległymi. Do swojej osady mieli pięć dni drogi. Nie byliby w stanie go nieść. Wiedziano, że ciałami w krótkim czasie zajmą się leśne zwierzęta. Po powrocie wojowników matka z wielkim bólem, długo opłakiwała śmierć swojego ukochanego, najstarszego syna.

***

Kulug po kilku godzinach od napadu wyczołgała się z trudem ze swojej kryjówki. Zapanowała cisza i domyślała się, że napastnicy już odeszli. Potykała się o ciała członków swojego plemienia. W tym o ciała swoich rodziców i rodzeństwa. Jej stopy były lepkie od krwi. Była przerażona i głośno płakała. Nie była w stanie przeżyć tu sama. Była od urodzenia niewidoma. Zdawała sobie sprawę, że za kilka godzin lub kilka dni, padnie łupem dzikich zwierząt. Ona sama nie chciała już żyć. Pragnęła, żeby śmierć przyszła jak najszybciej.

Wtem ze zdziwieniem stwierdziła, że jedna z ofiar jeszcze żyje. Już po pierwszym dotyku wiedziała, że to nie jeden z ich, ale młody chłopak z plemienia napastników. Fizycznie ludzie lasu różnili się od Gota. Kulug z wielkim wysiłkiem wciągnęła go do jaskini. To był Bune. Kulug miała na imię Sotu i była w tym samym wieku co on. Usiadła obok i położyła sobie na kolanach jego nieprzytomna głowę. Pochyliła się nad nim i przytuliła ją do swoich nagich piersi. Zamarła w tej pozycji na wiele godzin nie odzywając się ani słowem.

Na drugi dzień rano znalazła tykwę z resztkami wody i napoiła Bune. Jego stan szybko się poprawiał. Po południu odzyskał przytomność, ale był bardzo slaby i miał wysoką gorączkę. Wymawiał jakieś słowa, których Sotu nie rozumiała. Język Gota bardzo różnił się od pradawnego języka, jakim posługiwali się leśni. Sotu znalazła przy ognisku resztki pieczonej ryby. Nie było tego wiele, ale podzieliła je między siebie a Bune.

W kolejnym dniu gorączka Bune spadła i ten zaczął rozglądać się wokół siebie. Był bardzo słaby. Powoli dochodziło do niego w jakiej sytuacji się znalazł. Powiedział Sotu, że chciałby coś zjeść i napić się wody, jednak ta pokazała mu, że jest niewidoma i nie ma już wody, ani nic do jedzenia, a ona została tu sama. Do tego ognisko wygasło i słychać było, że dzikie zwierzęta zbliżają się do jaskini. Zrozumiał, że dziewczyna jest w takiej samej sytuacji jak on i jeśli nie wstanie i nie zdobędzie czegoś do jedzenia, to oboje umrą z głodu i pragnienia albo zginą zabici przez zwierzęta.

Podniósł się z trudem i wyszedł na zewnątrz. Sotu była już tak słaba, że nie umiała mu pomoc. Bune szybko znalazł owoce i źródło. Rozpalił również ognisko. Teraz on zaczął opiekować się niewidomą Sotu. Był zauroczony jej pięknem i teraz dopiero skojarzył to z faktem, że dziewczyna nie widzi. Podszedł do niej i wyjąkał z przejęciem:

– TyjesteśKulug?

Skinęła glową. Spodziewała się, że Bune ją zabije, jednak on uklęknął przed nią i zaczął przepraszać za to, co on i jego ludzie zrobili jej plemieniu. Sotu nie wszystko rozumiała, ale wiedziała, że Bune jest szczery i dobry. Rozpłakała się i przytuliła do niego. Bune nie rozumiał, że zawdzięcza jej życie.

Szybko wracał do zdrowia. Zaczął polować, łowić ryby i zaopiekował się dziewczyną. Pochował też wszystkich zabitych, ściągając ciała do zbiorowej mogiły w dość odległym parowie i przysypując je ziemią, darnią i kamieniami. W jednej z wybranych jaskiń zamieszkali razem.

***

Minęło już pół roku od chwili kiedy tragiczne wydarzenia złączyły Sotu i Bune. W tym czasie nikt z ludzi Gota ani leśnych tam nie przyszedł. Para mieszkała sama. Bune nie mógł wrócić do swojego plemienia nad rzekę, bo musiałby zostawić Sotu samą. Ta bez opieki marnie by zginęła. Nie mógł również przyprowadzić jej do swoich, bo starsi wojownicy natychmiast by ją zabili. Szukanie leśnych też nie miało sensu, bo tamci zabiliby jego. Parę połączyła prawdziwa miłość. Bune nie dałby skrzywdzić Sotu nikomu. Kochał ją bezgraniczną i odwzajemnioną miłością. Kochał fioletowe oczy swojej partnerki. Nie przeszkadzało mu w niczym, że nie widzą. Był gotowy oddać za nią życie. Nauczył ją mówić w języku Gota. Nie było to zbyt trudne, bo język składał się z około dwóch tysięcy słów, ale i tak był znacznie bogatszy od dawnego języka leśnych. Leśni w niczym nie ustępowali inteligencją „Gota”. Było jeszcze coś, co od niedawna łączyło parę. Sotu wyraźnie się zaokrągliła. Była w ciąży.

***

Telo, przyjaciel Bune, choć był już dorosłym, samodzielnym mężczyzną, to był nieśmiały i miał problemy ze znalezieniem sobie życiowej partnerki. Może dlatego, że był lekkoduchem i aż tak bardzo mu na tym nie zależało. Natomiast odczuwał potrzebę odkrywania. Lubił chodzić na nowe, nieznane tereny. Jego rodzice przestali się nim opiekować, bo był już dorosły, a oni mieli jeszcze młodsze dzieci. Telo był wolny i mógł robić co chciał. Był świetnym łowcą, lubił polować i w przeciwieństwie do większości członków swojego plemienia, nie bał się zostawać samemu w lesie nawet w nocy. Las znał lepiej od innych. Często zapuszczał się głęboko w puszczę za dorodnym jeleniem, kozłem czy stadem dzików. Nikogo nie interesowało, że znikał na kilka dni. Nie musiał się nikomu tłumaczyć. Cieszono się jak wracał z upolowaną zwierzyną. Cała grupa z tego korzystała i ceniła go za to.

Telo również ciężko przeżył śmierć Bune. Pewnego razu zapędził się w puszczę dalej niż zwykle. Wiedział z opowiadań, gdzie pół roku temu wojownicy jego plemienia zaatakowali ludzi lasu, wtedy jak zginał Bune, ale on sam nie brał jeszcze w tej wyprawie udziału. Ponieważ był niedaleko, postanowił sprawdzić czy ludzie lasu tam powrócili. Dyskretnie zakradł się w miejsce, które znał z opisu innych. Był dumny z siebie, że udało mu się je znaleźć.

Spomiędzy wysokich krzewów, z ukrycia, obserwował dużą leśną polanę z grupą formacji skalnych, pełnych jaskiń. Nie widział nikogo żywego. Nagle poczuł na swojej szyi chłód obsydianowego ostrza. Ktoś złapał go silnie za włosy. Zamarł z przerażenia. Wiedział, że zaraz zginie. Obrócił głowę, żeby w ostatniej chwili swego życia przyjrzeć się napastnikowi. Zaskoczenie ustąpiło miejsca strachu.

– Bune! - krzyknął.

– Telo??? - odpowiedziałmuzdziwionygłos

– Bune,tyżyjesz???!!!Twoijużopłakalitwojąśmierć. Obaj mężczyźni rzucili się sobie w ramiona.

– Telo,jesteśsam?

– Tak,dlaczego niewracasz?Cosięz tobądziało?

– Niemogęwrócić,a tyniemożesznikomupowiedzieć, że żyję i że mnie tu spotkałeś.

– Dlaczego?

– Chodź,pokażęci.

Bune zaprowadził Telo do swojej jaskini. U wejścia czekała Sotu w zaawansowanej ciąży.

– O jacie,Bune?będzieszmiałdzieckoz Kulug?

– Tak.

– O jacie! -

***

Telo zaczął regularnie, co kilka tygodni, odwiedzać Bune i Sotu. Zaprzyjaźnił się z nimi obojga jeszcze silniej niż wcześniej. Nigdy nie przychodził z „pustymi rękoma”. Bune i jego kobieta mieli od tego czasu aż nadto żywności. Zbliżał się czas porodu Sotu. Bune powiedział Telo, że jak Sotu urodzi i dojdzie do siebie, to zamierza odejść stąd i szukać bezpieczniejszego miejsca dla swojej rodziny.

W osadzie Telo, nad rzeką, również szykował się poród. W zaawansowanej ciąży była kobieta Katu, brata Bune. Ta sama, która uległa jego urokowi po skoku ze skały w kształcie serca. Kiedy szczęśliwie urodziła, to Telo postanowił iść na polowanie, aby wspólnie, przy ognisku i posiłku cieszyć się z nowego członka wspólnoty. Taka była plemienna tradycja. Był w lesie trzy dni. Wrócił do swojej osady obładowany drobną zwierzyną. Jak przyszedł, to zauważył pewne zdenerwowanie i poruszenie pośród swoich bliskich. Zwrócił się do ojca:

– Stałosięcoś?

– Nictakiego,alemusimyuważać.

– Cosięstało?

– Przyszlidonas zwiadowcyinnejgrupy Gota.

– Co chcieli?

– Ichwódzprowadzidużągromadę.Około200ludzi i szukanowegomiejscadożycia. Jestnas corazwięcej.

– I co?

– Starsi powiedzieli im, że zostały puste jaskinie po ludziach lasu i tam mogą się osiedlić. Wytłumaczyliśmy imgdzietojest.Poszlisprawdzić.Chybabędziemymieli nowych sąsiadów pięć dni drogi stąd. Powiedzieli, że jeśli miejsce będzie odpowiednie, to pójdą po swoich.

Telo zamarł z przerażenia.

– Iluichbyło?

– Sześciu,a czemu pytasz?

– Kiedy poszli?

– Dwa dnitemu.

Nic więcej nie chciał wiedzieć. Zostawił zwierzynę i rzucił się pędem w stronę lasu. Biegł tak szybko, jak mógł. Jednak w drugim dniu osłabł i musiał się zdrzemnąć. Nie umiał iść szybciej. Jak dotarł na miejsce po czterech dniach to przywitała go cisza. Jego oczy wypełniły się łzami. U progu jaskini leżały martwe ciała Bune i Sotu. Były poprzeszywane wieloma strzałami.

Uklęknął przy Bune i przytulił jego głowę. Szlochał w rozpaczy. Na miejscu nie było nikogo żywego. Widocznie zwiadowcy od razu poszli przyprowadzić tu swoich. Telo odciągnął ciała Bune i Sotu do zagłębienia i pochował je, przykrywając kamieniami. Już chciał wracać z powrotem, gdy nagle usłyszał jakiś słaby dźwięk. Na początku pomyślał, że ciała zabitych przyciągnęły już padlinożerców. Słyszał jakby słabe kwilenie. Poszedł w tamtą stronę i zrozumiał, co właściwie słyszy. Nie miał już wątpliwości. Spomiędzy skał dochodził płacz noworodka. Wreszcie znalazł właściwą szczelinę. Na tyle szeroką, że drobny człowiek mógłby tam się wcisnąć. Z trudem sięgnął po dziecko zawinięte w kawałek koźlęcej skóry. To była dziewczynka. Mogła mieć dwa lub trzy tygodnie. Spojrzał w jej oczy i odetchnął z ulgą. Nie były fioletowe ale niebieskie. Dziecka Kulug jego wspólnota na pewno by nie przyjęła, ale ta dziewczynka niczym nie różniła się od dzieci jego plemienia. Wziął małą i ruszył z powrotem.

Dziecko płakało coraz głośniej, było głodne. Telo nie miał zbytnio pojęcia o opiece nad noworodkiem, ale jedno wiedział na pewno. Po pięciu dniach drogi do swoich, dziecko bez jedzenia umrze z głodu. Przyniesie je martwe. Nie miał wyjścia, musiał eksperymentować. Szukał słodkich owoców i rozgryzał je w ustach do postaci papki, a następnie bezpośrednio z ust podawał je dziecku. To samo zrobił z kawałkiem pieczonej ryby, którą miał ze sobą. Sam się dziwił, że wystarczyło, żeby donieść małą żywą do osady. Wszyscy się zbiegli, żeby ją oglądać. Trudno było im uwierzyć, że Telo znalazł ją żywą w lesie.

Starszyzna plemienna uznała, że dziecko jest rasy plemienia Gota i pozwolono aby zostało w osadzie. Telo odetchnął z ulgą. Nigdy nie zdradził kim byli jego rodzice. Mała wreszcie trafiła tam, gdzie powinna. Została przystawiona do drugiej piersi kobiety Katu. Ta nie miała pojęcia, że została mamką dziecka, którego ojcem był nieżyjący już brat jej wybranka. Żartowała z uśmiechem:

– Alesięmałaprzyssała.

***

1Górnypaleolit -tookresstarszejepokikamienia,trwającymniejwięcej od 40 do 10 tys. lat temu.

Spis treści

Trzydzieści tysięcy lat przed naszą erą. Górny paleolit1. Jaskinia w południowo-zachodniej Francji. Plemię „Gota”.

Landmarks

Cover