Po złej stronie lustra - K. C. Hiddenstorm - E-Book

Po złej stronie lustra E-Book

K. C. Hiddenstorm

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Lisa Johnson ma wszystko, o czym marzą przeciętni ludzie: urodę, sławę, bogactwo. Sielanka jednak kończy się w dniu, w ktorym ulega tajemniczemu wypadkowi na planie swojego najnowszego filmu. Po wyjściu ze szpitala doświadcza coraz częstszych omdleń oraz szeregu innych dolegliwości... jak choćby wizyt w alternatywnej rzeczywistości. Jawa i sen zaczynają zacierać się coraz bardziej, a ona z przerażeniem uświadamia sobie, że zaczyna balansować na krawędzi obłędu. Podczas jednej z wizyt w równoległej rzeczywistości Lisa poznaje demoniczną Kobietę w Bieli, która składa jej propozycję nie do odrzucenia...

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2017

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



K. C. Hiddenstorm

Po złej stronie lustra

© Copyright by K. C. Hiddenstorm & e-bookowo

Fotografia na okładce:

Projekt okładki: Karolina Mikołajczuk

ISBN e-book 978-83-7859-815-2

ISBN druk 978-83-7859-816-9

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I

 

 

 

 

Jest niedobrze. Próbowałem spać przez ostatnie pół godziny i nie mogłem (…) Tego popołudnia czytałem to, co napisałem… I to wydawało mi się żywe. Wiem, że wydaje się żywe, bo moja wyobraźnia uzupełnia to drobiazgami, których inna osoba nie potrafiłaby zrozumieć. Chciałem powiedzieć, że to próżność. Ale to wygląda również jak jakieś czary… A ja po prostu nie mogę żyć w tej teraźniejszości. Oszalałbym, gdybym w niej żył.

John Fowles „Kolekcjoner”

 

 

Kto ukrywa własne szaleństwo, umiera niemy.

Henri Michaux

 

 

 

 

 

PrologWstęp do szaleństwa.Głosy w głowie i pytania o wszechświat

Budząc się razu pewnego, dręczona upiornymi głosami, nie mogłam się całkiem rozbudzić, ani też na powrót zapaść w sen. Krzyczały niespójnie już od wielu dni, a ja patrzyłam bezsilnie, jak mój umysł mąci się i popada w mrok, nie potrafiąc rozróżnić ułudy od rzeczywistości.

A gdy zmusiłam głosy w mojej głowie, by zaprzestały chaotycznych i nieskładnych wrzasków, te, o dziwo, usłuchały mnie i połączyły siły. Jeśli tego właśnie chcesz! – wykrzyknęły strwożone i jako jeden zwarty chór poczęły opowiadać mi wspólną historię…

 

Możliwe, że istnieją równoległe światy…

Możliwe, że istnieje życie po życiu…

Możliwe, że przeżywamy jedno i to samo życie setki razy…

Możliwe też, że jedno i to samo życie przeżywamy raz za razem, lecz na nieskończenie wiele sposobów…

A jeśli raz na setki lat nastąpi anomalia i jedna osoba wiedzie równolegle dwa życia, które zaczynają się przeplatać i zapętlać?

Czy ma to jakieś skutki dla porządku wszechświata, czy raczej przechodzi bez echa, zatracone w bezkresie istnień i mnogości światów?

Jakie mogą być konsekwencje dla dotkniętej tym zjawiskiem jednostki?

Co czuje osoba, przed którą opadła kurtyna skrywająca tajemnice wszechistnienia?

Czymże jest więc rzeczywistość?

A czym wobec tego jest fikcja?

Czy można jednoznacznie odróżnić prawdę od iluzji?

A może nie ma prawdy, bo wszystko jest iluzją, lub może nie ma iluzji, bo prawd jest nieskończenie wiele?

Czy coś przestaje istnieć tylko dlatego, że spychamy to w nicość naszego umysłu, czy też trwa po kres czasu, ściągając nas w mrok?

Czym więc jest szaleństwo, jeżeli rozsądek nie istnieje?

Czy szaleńcem jest ten, kto zobaczył, jak wygląda świat po drugiej stronie lustra i nie bał się o tym głośno powiedzieć, czy raczej ten, kto go za tę wiarę zamknął?

Skąd w ludzkiej rasie to usilna, zakorzeniona niemal u podstaw człowieczeństwa potrzeba, by objąć rozumem wszystko wokoło, a to, czego nie zdoła, strącać w niebyt i deprecjonować?

Dlaczego boimy się tego, co inne, nieznane i niewyjaśnione?

Dlaczego tak chętnie przyklaskujemy racji ogółu, a odszczepieńców skazujemy na potępienie?

 

Oto historia obłędu, prawdy, utraconych nadziei i upadku. To opowieść o początku zwiastującym koniec i rozpaczliwym końcu będącym początkiem jeszcze większego koszmaru… A może to nic więcej aniżeli sen szaleńca, w który ktoś desperacko pragnął uwierzyć?

Śmiało, przekonaj się o tym osobiście.

Jeśli tylko starczy ci odwagi…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Akt pierwszyLisa

– Au, coś ty?! A to za co to?!

– Nie ma znaczenia. To już przeszłość.

– Ale boli nadal.

– O tak… Przeszłość często boli…

„Król Lew”

Wszelkie nasze złudzenia są tylko wizjami odległej, niedosiężnej prawdy niejasno dostrzegalnej.

Joseph Conrad

1.

(króliczku…)

Znów była w parku. Znów miała pięć lat. Znów miała ten sen.

Mała Lisa biegła wesoło, goniąc za kolorowym motylem, śmiejąc się radośnie i wykrzykując raz po raz: Mocilek! Jej poczynaniom przyglądał się uśmiechnięty ojciec siedzący na ławce kilka jardów dalej; trzymana do góry nogami gazeta oraz czujne spojrzenie upodabniały go do niewydarzonego agenta FBI, który próbuje udawać Zwyczajnego Obywatela, tylko nie do końca wie, jak się do tego zabrać.

– Ostrożnie, króliczku – pouczył troskliwie.

Zbyt zaaferowana pogonią za motylem Lisa nawet się nie obejrzała. Ze spojrzeniem utkwionym w jego wielobarwnych skrzydełkach pędziła za nim… i naraz jej nóżki – wciąż dość niezdarne – zaplątały się o siebie, a ona zachwiała się niebezpiecznie, machając rękami niby pisklę uczące się latać. Widząc to, przerażony ojciec poderwał się z miejsca i pędem ruszył w jej stronę, z narastającą paniką uświadamiając sobie, że głowa jego ukochanej córeczki zmierza wprost na spotkanie z drewnianą ławką. O Jezu, nie! – zakrzyknął w duchu i rzucił się w jej stronę jak baseballista próbujący zdobyć bazę.

Niestety…

Spóźnił się o ułamek sekundy.

Lisa wyrżnęła twarzą o siedzenie ławki z tak wielkim impetem, że aż zadzwoniło jej w uszach, a w odpowiedzi na towarzyszący uderzeniu oślepiający rozbłysk bólu z jej piersi wyrwał się rozdzierający płacz. Niech to nie będzie nic poważnego. Proszę, Boże, niech to nie będzie nic poważnego – jęknął pobladły ze strachu David i ostrożnie schwycił zanoszącą się szlochem córeczkę, odpędzając od siebie sugestywne wizje jej zmasakrowanej buzi ochoczo podsuwane mu przez zdradziecki umysł.

Obracając ją ku sobie, ze zgrozą zauważył, że dolna połowa jej twarzy pokryta jest krwią. Skrzywił się mimowolnie i mocno przytulił Lisę, która nie płakała już, lecz darła się jak opętana. Nie umknęło jego uwadze, że wałęsający się po parku ludzie poczynają odwracać głowy w ich kierunku z typowym w takich sytuacjach niezdrowym zainteresowaniem, które w myślach zwykł był nazywać Syndromem Wścibskiej Ciotki i miał ochotę powiedzieć gapiom parę uprzejmych słów, jednakże teraz najważniejsza była jego malutka córeczka, toteż skupił się tylko i wyłącznie na niej.

– Ciii – wyszeptał jej wprost od ucha. – Wszystko będzie dobrze.

Lisa za nic miała te zapewnienia; wciąż płakała spazmatycznie, wrzeszcząc, jakby obdzierano ją ze skóry. Zatroskany David pogładził ją po ciemnych włosach zaplecionych w dwa warkoczyki i delikatnie ujął za ramiona, odsuwając tak, by ich spojrzenia się spotkały.

– Ciii, nie płacz – powiedział miękko, patrząc głęboko w jej (równie zielone i równie ogromne co jego własne) oczy. – Wszystko będzie dobrze. Już nigdy więcej nie pozwolę ci upaść, króliczku, obiecuję – dokończył, całując ją w czubek noska.

2.

(króliczku…)

Lisa usiadła na łóżku, odrzucając kołdrę; jak to się często zdarzało, tak i tym razem pragnienie zbudziło ją ze snu. Spojrzała na elektroniczny zegarek na nocnej szafce, bezwiednie dotykając blizny nad górną wargą – zielone fluorescencyjne cyfry pokazywały wpół do czwartej rano. Szlag – pomyślała, krzywiąc się i poszła do łazienki, by nalać sobie szklankę wody.

Kładąc się z powrotem do łóżka, zastanawiała się, co też jej się śniło, jednak nadaremnie – sen rozwiał się i uleciał daleko, gdy tylko otworzyła oczy.

I tak było dobrze.

Bardzo dobrze.

Bo ten sen oznaczał ból.

Opatuliwszy się kołdrą, raz jeszcze musnęła bliznę nieświadomym gestem, którego nie rejestrował umysł, następnie zamknęła oczy i niemal natychmiast zapadła w sen.

(Już nigdy więcej nie pozwolę ci upaść)

3.

Dzień wlewał się przez okna wzorem wlewanego do foremki ciasta. Zbudzona ciepłą jasnością Lisa przeciągnęła się leniwie na ogromnym łóżku, a gdy wyjrzała przez panoramiczne okno, w jej głowie niby komunikat radiowy rozbrzmiały słowa matki: Tylko w Kalifornii słońce potrafi tak świecić, skarbie. Uśmiechając się do własnych myśli, spuściła bose stopy na podłogę i poszła na dół, do kuchni, zaparzyć sobie kawę. Mocną. Pierwszy kubek kawy zawsze musi być mocny – z takiego założenia wychodziła Lisa Johnson, co, jak przypuszczała, mogło być jednym z wielu czynników, które zafundują jej zawał, zanim dobije czterdziestki, ale gwizdała na to. Żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś – powiedział James Dean, ona uważała, że coś tym jest.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!