4,49 €
„Wrota” Natsume Sōseki Powieść jednego z najwybitniejszych pisarzy japońskich przełomu XIX i XX wieku.Ten wybitny pisarz prezentuje nam wnikliwą analizę społeczeństwa japońskiego. Pokazuje przeciętnego, zapracowanego Japończyka, który dzień spędza w biurze, wieczory na rozmowach z żoną. Rutyna, nuda codziennego bytowania? Skądże znowu! Okazuje się bowiem, że ów przeciętny, mało atrakcyjny jak na bohatera, mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni skrywa pewną tajemnicę… Niespodziewanie dowiaduje się, że istnieje realne zagrożenie, że przeszłość znów go dopadnie.Tymczasem „Wrota” wciągają, fascynują, pulsują pełną gamą barw ludzkich emocji i namiętności oraz… głęboko skrywanym sekretem życia mężczyzny.
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Natsume Sōseki „Wrota”
Tytuł oryginału: 門
Tytuł wersji angielskiej: „The Gate”
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016 Copyright © by Natsume Sōseki, 2016
Translated into Polish from the English-language translation
from Japanese by Francis Mathy © Peter Owen Ltd 1972
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Jacek Antoniewski
Projekt okładki: Robert Rumak, Paulina Wojnarowska
Korekta: Janusz Sigismund
Ilustracja na okładce: Paulina Wojnarowska
Tłumaczenie: Paulina Wojnarowska
ISBN: 978‒83‒7900‒515‒4
Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]
Serdeczne podziękowania
kieruję w stronę dr Moniki Kresy,
prof. Arkadiusza Jabłońskiego
i dr Marceliny Leśniczak
Sōsuke przyniósł poduszkę, położył ją na werandzie, usiadł na niej ze skrzyżowanymi nogami iwygrzewał się wpopołudniowym słońcu. Po chwili odłożył na bok magazyn, który trzymał wcześniej wręce ipołożył się na podłodze, rozciągając swoje ciało. Był to uroczy dzień babiego lata. Na ulicach cichego miasteczka słychać było przyjemny stukot geta [1]. Podpierając się na łokciu, spoglądał ponad dach domu ipodziwiał piękne, błękitne, czyste niebo. Zperspektywy małej werandy wydawało mu się bardzo rozległe. Pomyślał, że to raczej niecodzienne, by móc tak leniwie jak teraz spoglądać na niebo wniedzielny dzień. Mrużąc oczy, na chwilę spojrzał prosto wsłońce. Było jednak zbyt mocne, więc szybko odwrócił wzrok wdrugą stronę izobaczył shoji [2], za którym, szyjąc, pracowała jego żona Oyone.
- Piękna dziś pogoda.
- Tak. - Nic więcej nie powiedziała. Ponieważ Sōsuke wydawał się niezainteresowany kontynuowaniem rozmowy, zapadła cisza. Po chwili Oyone powiedziała:
- Może przejdziesz się na spacer?
Sōsuke mruknął wymijająco inawet się nie ruszył.
Po kilku minutach Oyone wyjrzała przez okno izauważyła, że jej mąż zasnął. Był skulony niczym krewetka - kolana blisko siebie, głowa schowana wramionach, atwarzy wogóle nie było widać.
- Jeśli będziesz tu spał, to na pewno się przeziębisz - ciągnęła dalej. Mówiła prawie jak rodowita tokijka, ale dało się usłyszeć pewne różnice. Intonowała zdania wsposób charakterystyczny dla dziewczyn, które ukończyły akademie.
Sōsuke otworzył oczy, ale nie podniósł głowy.
- Spokojnie, nie zasnę - odpowiedział cicho.
Znowu się rozciągnął. Dzwonek przejeżdżającej jinrikishi [3]zadzwonił dwa lub trzy razy, aw oddali piał kogut. Wszystkie te dźwięki dobiegały do Sōsuke, mimo że wcale ich nie słuchał. Wygrzewał się wciepłych promieniach słońca, które pokonywały fałdy jego nowego kimona idocierały do samych kości.
Nagle, jakby coś mu się przypomniało, zawołał do żony.
- Oyone! Wjaki sposób pisze się znak kin wsłowie kinrai?
Oyone nie wydawała się zaskoczona, że jej mąż nie pamięta
tak prostego znaku. Nie zaśmiała się też piskliwym głosikiem, czego można było się spodziewać po młodej kobiecie.
- To znak oo wsłowie oomi - odpowiedziała.
- Ale ja właśnie tego znaku nie mogę sobie przypomnieć - znaku oo woomi.
Uchyliła shoji iswoją długą linijką nakreśliła znak kin na deskach werandy, mówiąc: - Otak. - Zatrzymała linijkę wmiejscu, wktórym skończyła rysować znak ichwilę się nie ruszała, jakby wpatrywała się wprzejrzyste niebo.
- Owłaśnie - powiedział Sōsuke, nie patrząc na nią. Nie uznał swojego zaćmienia za śmieszne inawet się nie zaśmiał. Oyone też potraktowała ten incydent jak coś zupełnie codziennego.
- Naprawdę jest dziś piękna pogoda - powiedziała raczej do siebie. Wróciła do swojej pracy, zostawiając otwarte drzwi od werandy.
Sōsuke uniósł delikatnie głowę spomiędzy ramion.
- Znaki są takie śmieszne, prawda? - podniósł oczy ipierwszy raz spojrzał na swoją żonę.
- Czemu?
- Bo zaczynasz się zastanawiać, jak się pisało jakiś prosty znak iczujesz się zakłopotana. Kiedyś też miałem problem, żeby przypomnieć sobie znak kon wsłowie konnichi. Napisałem go na kartce ispojrzałem na niego. Wydawało mi się, że coś jest nie tak. Im dłużej mu się przyglądałem, tym bardziej wydawało mi się, że coś jest źle. Miałaś tak kiedyś?
- Nie, nigdy.