Bieganie - Warszawa. Orlen Warsaw Marathon - Szczęśliwa Siódemka - Wojciech Biedroń - E-Book

Bieganie - Warszawa. Orlen Warsaw Marathon - Szczęśliwa Siódemka E-Book

Wojciech Biedroń

0,0
2,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

14 kwietnia 2019 roku odbyła się siódma edycja biegu Orlen Warsaw Martahon, w której miałem przyjemność wziąć udział. Niniejsze wydanie „Biegania” jest poświęcone nie tylko wiosennemu maratonowi w Warszawie, ale także problemowi zanieczyszczonego powietrza w naszym kraju, pandemii koronawirusa jak również udanej, na szczęście próbie powrotu do formy po okresie lockdownu w Polsce.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB

Veröffentlichungsjahr: 2020

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



 Wojciech Biedroń

Bieganie - Warszawa. Orlen Warsaw Marathon

- Szczęśliwa Siódemka

Najgorsza walka, to walka z samym sobą.

Nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać.

 Projekt okładki

Redakcja i korekta

Redakcja techniczna

© Copyright by Wojciech Biedroń

Tytuł: Bieganie - Warszawa. Orlen Warsaw Marathon

- Szczęśliwa Siódemka

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiekpostaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku, filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

ISBN dla edycji ebooka 978-83-952393-2-8

Jeśli macie Państwo pytania, uwagi do publikacji, możecie skontaktować się z autorem pod adresem e-mail: [email protected]

Zdjęcia z okładek: Zawodnicy przed rozgrzewką i biegiem - po lewej stronie Stadion Narodowy w Warszawie oraz autor na mecie (z numerem startowym 3788) - w tle ponownie Stadion Narodowy

Wydanie I, Warszawa 2020

Wydano w Polsce

Spis treści

Wstęp

I. Relacja i przebieg trasy

II. Smog – kontynuacja czyli powietrze w Polsce zabija wszystkich nie tylko maratończyków

III. Kilka porad dla biegaczy & lockdown w Polsce

IV. Wykaz publikacji

Trofea po biegu: medal i koszulka

Mapa biegu

Wstęp

    Mogę powiedzieć o sobie, że od kilku lat jestem wierny jesiennym maratonom w Warszawie. Ale odkąd zdefiniowałem sobie, czym jest dla mnie turystyka maratońska i w planach mam starty w biegach na długich dystansach, również w innych miastach Polski i nie tylko, siłą rzeczy zainteresowałem się drugą opcją biegu na królewskim dystansie w stolicy naszego kraju. Dlatego też doszedłem do wniosku, że po ukończeniu kilku biegów w jesiennej edycji PZU Maratonu Warszawskiego przyszedł czas, aby spróbować swoich sił w organizowanym od 2013 roku wiosennym Orlen Warsaw Marathon.   W tytule książki znalazła się "siódemka" a opisywane wydarzenie jak i jej poprzednie edycje wpisały się w obraz Warszawy już jakiś czas po jesiennych maratonach, której edycja to w 2018 roku osiągnęła okrągłą liczbę 40 (maratony jesienne odbywają się nieprzerwanie od 1979 roku).  Poświęciłem jej pracę pt. „Bieganie Warszawa. Maraton – 40 lat minęło”).   Tymczasem 14 kwietnia 2019 roku miała miejsce dokładnie siódma edycja Orlen Warsaw Marathon. "Siódemka" uważana jest za liczbę o wyjątkowym znaczeniu (m.in. możemy o niej przeczytać w Biblii) okazała się być szczęśliwa, w ten wiosenny dzień także i dla nas, biegnących w Warszawie. Złożyło się na to kilku powodów. Po pierwsze nie padało, choć jeszcze w sobotę poprzedzającą bieg, widziałem jak w powietrzu unosiły się płatki śniegu. Po drugie pomimo niskiej na początku temperatury, podczas biegu, ustaliła się ona na optymalnym poziomie tj. 6-11 stopni (w zależności od tego czy biegliśmy w słońcu czy w cieniu). Niektórzy w tym nasz rodak, który zajął czwarte miejsce [https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/orlen-warsaw-marathon-zwyciestwo-bejigi-chabowski-mistrzem-polski/kl8bxrd.amp], narzekali na wiatr, ale przyznam, że momentami, nawet pomimo niskiej temperatury, słońce przygrzewało a nawet zaczęło opalać. Zobaczyłem to na drugi dzień, widząc zmiany na skórze w miejscach, które nie były zasłonięte, a pobiegłem w krótkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawem. Po trzecie wiatry wiejące znad Skandynawii oczyściły powietrze ze smogu.   W "Bieganiu..." opisuję przebieg trasy wraz z moimi wrażeniami. Tradycyjnie dzielę się też moimi doświadczeniami albo bardziej skutkami długiej przerwy w treningach m.in. z powodu, o którym piszę poniżej.   W drugiej części książki,  poruszam kolejną kwestię, która na stałe trafiła do moich opracowań  poświęconych biegom a mianowicie zanieczyszczenia powietrza w stolicy i w całym kraju. Gdyż to już jest problem nas wszystkich: mnie, Ciebie, Twoich dzieci. Cierpi też cała przyroda, a końcu my jesteśmy jej częścią. „Smog – kontynuacja…” to jeden z rozdziałów, który poświęcam naszemu polskiemu dramatowi, właśnie rozgrywającemu się na naszych oczach.  I choć "Siódemka" tak jak wspomniałem, okazała się pod tym względem szczęśliwa, to nie zmienia to faktu, że sytuacja, jeśli chodzi o problem zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest bardzo zła, szczególnie w miesiącach zimowo-wiosennych.    I jakby tego było mało to w grudniu 2019 w prowincji Wuhan w Chinach doszło do epidemii koronawirusa, który pokonał granice krajów i opanował cały  glob zmieniając całkowicie  życie, które znaliśmy do tej pory. I choć Polska nie została doświadczona tak jak Stany Zjednoczone, Brazylia czy Włochy  albo Hiszpania, jednak to odbiło się istotnie na różnych aspektach codziennego życia począwszy od skutków  ekonomicznych, poprzez społeczne i kończąc na  ekologicznych. Kwestie dotyczące monitorowania  stanu powietrza w kraju a przede wszystkim w Warszawie) oraz pandemii wirusa doprowadziłem do końca maja 2020 kiedy, zdecydowałem się zamknąć niniejszą książkę. W "Bieganiu..." opisuję przebieg trasy wraz z moimi wrażeniami. Tradycyjnie dzielę się też moimi doświadczeniami albo bardziej skutkami długiej przerwy w treningach m.in. z powodu, o którym piszę poniżej. W drugiej części książki,  poruszam kolejną kwestię, która na stałe trafiła do moich opracowań  poświęconych biegom a mianowicie zanieczyszczenia powietrza w stolicy i w całym kraju. Gdyż to już jest problem nas wszystkich: mnie, Ciebie, Twoich dzieci. Cierpi też cała przyroda, a końcu my jesteśmy jej częścią. „Smog – kontynuacja…” to jeden z rozdziałów, który poświęcam naszemu polskiemu dramatowi, właśnie rozgrywającemu się na naszych oczach.  I choć "Siódemka" tak jak wspomniałem, okazała się pod tym względem szczęśliwa, to nie zmienia to faktu, że sytuacja, jeśli chodzi o problem zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest bardzo zła, szczególnie w miesiącach zimowo-wiosennych. I jakby tego było mało to w grudniu 2019 w prowincji Wuhan w Chinach doszło do epidemii koronawirusa, który pokonał granice krajów i opanował cały  glob zmieniając całkowicie  życie, które znaliśmy do tej pory. I choć Polska nie została doświadczona tak jak Stany Zjednoczone, Brazylia czy Włochy  albo Hiszpania, jednak to odbiło się istotnie na różnych aspektach codziennego życia począwszy od skutków  ekonomicznych, poprzez społeczne i kończąc na ekologicznych.   Kwestie dotyczące monitorowania  stanu powietrza w kraju (a przede wszystkim w Warszawie) oraz pandemii wirusa doprowadziłem do końca maja 2020 kiedy, zdecydowałem się zamknąć niniejszą książkę.

Wojciech Biedroń

I. Relacja i przebieg trasy

  Siódma edycja Orlen Warsaw Marathon okazała się, jak wspomniałem wcześniej bardzo udana dla nas startujących. I choć rankiem 14 kwietnia 2019 roku temperatura bardziej zmierzała do zera stopni, niż do na przykład 10 (najlepiej biega się maratony w przedziale 9-11 stopni Celsjusza; np. w 2018 roku w Londynie podczas maratonu temperatura powietrza wzrosła do 24 stopni) to ostatecznie ustaliła się na optymalnym poziomie. Czasami podczas biegu zrywał się wiatr, co nawet nie przeszkadzało, albo wręcz przeciwnie pomagało, bo po kilku kilometrach wszyscy już byli wystarczająco rozgrzani, tak więc nieco chłodu nawet się przydało.   Zanim jeszcze udaliśmy się do swoich stref startowych trzeba było odczekać, aby za bardzo nie wychłodzić organizmu. Równocześnie z Orlen Warsaw Marathon wystartował bieg OSHEE na 10 kilometrów. Oni pobiegli na północ a my na południe. Biegacze na „dychę” mieli białe koszulki a maratończycy czerwone. Po ukończonym biegu oni dostali srebrne medale a dla biegaczy królewskiego dystansu przewidziano złote. Wzór stanowił kontur mapy naszego kraju, w który była wpisana „siódemka”. Kiedy już przebrani, po zostawieniu wierzchniej odzieży w miejscu przewidzianym na depozyty oczekiwaliśmy na start, przywitał nas Prezes Zarządu PKN Orlen Daniel Obajtek. Następnie orkiestra policji zaintonowała Mazurek Dąbrowskiego i padł strzał startera. Kolejne grupy, kiedy przyszła na nie pora, rozpoczynały swój bieg.   Jak wspomniałem pogoda dopisała i tak było przez cały czas. Zimne arktyczne powietrze nie tylko pozwalało oddychać, bo nie było śladu po smogu (który jeszcze 31 marca zalegał nad stolicą kiedy odbył 14 PZU Półmaraton, choć w minimalnym stopniu) i pomimo operującego słońca nie nagrzało się do wysokiej temperatury, kiedy bieg staje się trudny. Trasa była tak poprowadzona, aby utworzyć cztery pętle. Podczas startu mieliśmy po lewej stronie Stadion Narodowy. Po jego minięciu pobiegliśmy Aleją Waszyngtona aż do ulicy Międzyborskiej (mijając Kinową i Zbaraską) następnie powrót znowu Al. Waszyngtona i aż do Wału Międzyszyńskiego. To była pierwsza pętla - najmniejsza z wszystkich czterech. Trasa była zacieniona, jeszcze nie przez drzewa, bo one dopiero rozpoczęły wegetację, ale przez budynki ze względu na wczesną porę. Po przebiegnięciu Wału Międzyszyńskiego wbiegliśmy w ul. Zwycięzców pokonując jak dotąd dystans 5 km i zarazem kreśląc drugą pętlę, która objęła swoim zasięgiem ulicę Saską, Bora-Komorowskiego a następnie Gen. Fieldorfa „Nila” wydłużając przebiegnięty dotychczas dystans do 10 km.   Aby zamknąć okrążenie wróciliśmy znowu na Wał Międzyszyński. Dzięki temu, że drzewa miały rozwijające się dopiero listki, wyraźnie było widać piękny prawy brzeg Wisły. Na pewno bliska obecność rzeki miała wpływ na trasę. Przebiegliśmy aż do miejsca, gdzie Wał Międzyszyński spotkał się z Wybrzeżem Szczecińskim. Następnie dobiliśmy do Mostu Świętokrzyskiego opuszczając na razie prawobrzeżną Warszawę.   W „nogach” mieliśmy już 15 kilometrów. Po minięciu mostu dostaliśmy się na ładnie prezentującą się ul. Tamka co oznaczało, że teraz nakreślimy trzecią pętlę. Zrobiło się nieco stromo, ale pogoda ciągle była łaskawa. Przebiegliśmy m.in. ul. Kruczkowskiego, Rozbrat. Potem minęliśmy siedzibę „Trójki” przy Myśliwieckiej 7/5/9 aby ostatecznie dobiec do Al. Ujzadowskich. Nasze (i organizatora) liczniki wskazywały 20 kilometrów. Teraz skierowaliśmy się na południowy zachód biegnąc Aleją Szucha, która następnie skręciła w Puławską.   Odwróciłem głowę w lewo pamiętając, że tutaj niedaleko znajduje się moja ulubiona Warszawianka – basen olimpijski wraz z Parkiem Wodnym. Zachodnia granica trzeciej pętli zakończyła się, kiedy wbiegliśmy w ulicę Idzikowskiego. Za nami już było 25 kilometrów czyli więcej niż połowa całego dystansu. Trasa dalej prowadziła przez Mokotów, aby następnie przejść w ulicę Jana III Sobieskiego a potem Belwederską. Teraz trzeba było znowu zbliżyć się do Wisły. Kolejno przebiegliśmy ulicą Gagarina, Podchorążych i Suligowskiego. Nie było w planie Łazienek Królewskich wobec tego skręciliśmy w Czerniakowską przekraczając 30 kilometrów a potem w Solec.   To był zdecydowanie, moim zdaniem najgorszy odcinek, gdyż długi pas wspomnianych ulic nie został zamknięty dla ruchu wobec tego biegliśmy wzdłuż dymiących samochodów. Plusem w tym wszystkim było to, że ciągle wiało, więc udało się jakoś przetrwać ten dosyć długi odcinek. Tym nie mniej, kiedy minęliśmy ul. Wioślarską i wbiegliśmy w Wybrzeże Kościuszkowskie rozpoczynając ostatnią, czwartą pętle odczuliśmy mimo wszystko ulgę. Trudy biegu wynagrodziły nam widoki. Z Wybrzeża Kościuszkowskiego skręciliśmy w ul. Tamka, M. Kopernika, Świętokrzyską a następnie Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Miodową, pl. Krasińskich, Bonifraterską, Konwiktorską i Zakroczymską. I znowu zbliżyliśmy się do Wisły. Biegnąc ulicą R. Krajewskiego skręciliśmy w ul. Wybrzeże Gdańskie. Następnie było Wybrzeże Kościuszkowskie. Do mety pozostało około 4 kilometrów. Teraz biegnąc wzdłuż Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Nauki Kopernik drugi raz znaleźliśmy się na moście Świętokrzyskim. Do mety były dwa kilometry z małym haczykiem. Przed mostem J. Poniatowskiego skręciliśmy w ulicę otaczającą Stadion Narodowy i po jego okrążeniu od południa wbiegliśmy po jego prawej stronie do mety.

II. Smog – kontynuacja czyli powietrze w Polsce zabija wszystkich nie tylko maratończyków

  W „Szczęśliwej siódemce” jak wspomniałem, jednym z pozytywnych elementów było już w miarę czyste powietrze, które tak naprawdę stało się w pełni znośne dopiero w piątek rano (jeszcze w czwartek rano wskaźniki świeciły się na żółto). A dwa tygodnie poprzedzające maraton były różne - 7.04 powietrze było tak złe, że mapa smogowa była usiana czerwonymi kropkami. Nawet marzec (dzięki wiatrom) był generalnie lepszy niż pierwsza połowa kwietnia, bo wiały wiatry (podobnie zresztą jak styczeń czy luty).   Po biegu 14 kwietnia 2019 czekał mnie jeszcze półmaraton w Białymstoku (5 maja tego samego roku) i w zasadzie w tym okresie (po półmaratonie) już nie monitorowałem stanu powietrza w Warszawie ani w kraju. Od nowa zająłem się tym przykrym zajęciem na początku jesieni 2019 roku. Niestety nie udało mi się przygotować dobrze do 41 edycji PZU Maratonu Warszawskiego. Nie chodziło tutaj o powietrze. (Po krótkim pobycie w Alpach Francuskich wróciłem do klimatyzowanego biura i to było przyczyną mojego osłabienia, wirusowego zapalenia gardła i brakiem kolejnej „życiówki” podczas finiszu w pobliżu Parku Fontan 30 września 2019 roku). Niestety jeszcze przed ostatnią niedzielą września już pojawił się smog w Warszawie. Tymczasem w niedzielny poranek ostatniej wrześniowej niedzieli pogoda była idealna dla biegaczy: kilkanaście stopni ciepła, brak opadów i zachmurzone niebo. Wiał tylko momentami silny wiatr, ale poza tym było wszystko w jak najlepszym porządku. 41 PZU Maraton Warszawski poza słabym czasem, który wtedy osiągnąłem, też mogę zaliczyć do udanych.   Jak więc przedstawiał się stan powietrza w okresie październik 2019 – maj 2020 a więc do momentu zamknięcia niniejszej książki?

Było tak:

   Październik zasadniczo (pomimo tego, że był ciepłym miesiącem jak w 2018 roku) pod względem stanu powietrza był gorszy niż listopad. Oprócz Warszawy nie monitorowałem wtedy szczegółowo innych miast. Ale do tej pory w IV kwartale roku w stolicy wskaźniki ani razu nie świeciły się na czerwono z wyjątkiem marszu niepodległości 11 listopada, kiedy jego uczestnicy zanieczyścili zapalonymi racami powietrze w centrum. Przebiegł wtedy też Bieg Niepodległości na 10 kilometrów, ale nie wziąłem w nim udziału więc nie wiem, czy biegacze mogli odczuć ten element świętowania. Wiem natomiast, że rodzice zabrali ze sobą dzieci, a podczas przemówienia głowy państwa nad najważniejszymi reprezentantami naszego kraju zawisła czerwona chmura dymu.   W październiku generalnie powietrze było złe, ale w listopadzie podczas treningów zanotowałem znaczną poprawę.   Dobrze natomiast dla wszystkich trenujących zaczął się grudzień. 1 dnia miesiąca była niedziela, wskaźniki były „na zielono” (lepsze niż w październiku i listopadzie). Tego dnia zdecydowałem się na dłuższy trening pokonując 20 kilometrów. Podobnie było przez kolejne weekendy ostatniego miesiąca roku.   Tymczasem w styczniu stan powietrza zaczął się pogarszać i choć zacząłem już czasem biegać w sportowej masce antysmogowej, to jeszcze w weekendy mogłem odbywać dłuższe treningi. 26 stycznia 2020 przełożyłem bieg z soboty dzień wcześniej i na zakończenie miesiąca przebiegłem 20 kilometrów. Choć chyba pierwszy raz zaobserwowałem jak stan powietrza dynamicznie pogarsza się tym razem. W okolicach 15 kilometra czułem (biegałem wtedy bez maski), że coś jest nie tak. Kiedy po przebiegnięciu kolejnych pięciu kilometrów wróciłem do domu popatrzyłem na wskaźniki i rzeczywiście, powietrze już nie było „jasnozielone”, było „żółte”.   W nocy z 26 na 27 stycznia pogorszyło się tak, że wskaźniki zaświeciły się na „czerwono”. W poniedziałek w ciągu dnia czujniki były „na żółto”, aby znowu wieczorem przybrać barwę pomarańczową w Warszawie.   Natomiast w takich miejscowościach jak Józefów, Marki, Łomianki Legionowo czujniki świeciły się barwą wiśniową oznaczającą silne zanieczyszczenie powyżej 100 osiągając nawet wartości równe 130.   28 stycznia w Warszawie w nocy powietrze było jeszcze zanieczyszczone, ale już kilkanaście godzin później 29 dnia miesiąca spadł po raz pierwszy śnieg. Ze względu na temperaturę powyżej zera, biały puch zamienił się w wodę, to jednak nowy prąd powietrza oczyścił niebo nie tylko na Mazowszu, ale w całym kraju. Tak było jeszcze 30 stycznia (w weekend tj. 2.02 – w sobotę, ze względu na temperaturę prawie 10 stopni Celsjusza przebiegłem w krótkich spodenkach 10 km) i potrwało to aż do …początku lutego. Nie mam na myśli wysokiej temperatury, gdyż było około kilku stopni powyżej zera (w nocy pojawiały się przymrozki), ale wiały wiatry i w stolicy truły przede wszystkim „tylko” samochody.    Natomiast w okolicach Walentynek stan powietrza zaczął się pogarszać i wróciłem do maski. Z 13 na 14 lutego było złe powietrze, czujniki (Airly) świeciły się „na czerwono”. 16 lutego czekałem z treningiem aż powietrze się oczyści do południa. Zerknąłem jeszcze na mapę w kraju i kiedy w Warszawie były „ na żółto” w Krakowie na pomarańczowo i czerwono.

Stan powietrza w dniu 16 lutego 2020 (AIRLY)

   W okolicach 18 lutego znowu doszło do pogorszenia stanu powietrza. Tymczasem 22.02 (sobota) było „dobre” powietrze, dzięki czemu miałem szansę na dłuższy trening - 15 kilometrów. Po niedzieli powietrze było w miarę dobre. Czasem było „na żółto”, czasem „na zielono”. W międzyczasie w weekend z lutego na marzec przebiegłem podczas treningu 15 km. Generalnie w ostatniej dekadzie lutego biegałem bez maski, aż do 3 marca, wtedy powietrze uległo pogorszeniu.   Tutaj chciałem wtrącić ważną dygresję. Otóż choć pisząc, że powietrze było w miarę dobre mam na myśli wskazania Airly (airly.eu), kiedy wartość do 50 jest zobrazowana jako zielone kółko, to wartość powyżej czyli 51 już przyjmuje barwę żółtą. Niestety organizm tak nie działa. Kiedy wskaźniki przekraczają wartość 40 a nawet już mniej (i choć na mapce mamy wtedy komunikat o dobrym powietrzu) to nasz płuca podczas biegu już akumulują zanieczyszczenia. Szczególnie jeśli chodzi miejsca wzdłuż dróg. Sznur samochodów (jeśli dodatkowo jadą wolno albo pokonują progi zwalniające) emituje tyle zanieczyszczeń, że przekracza to wartość nawet 50.    Bieganie w masce chroni i do naszych płuc nie dostaje się zawartość emitowana przez rury wydechowe. Pomimo wyjątkowo wysokiej temperatury w 2020 roku i zupełnego braku zimy (choć czasem występowały przymrozki) drzewa były ciągle w stanie uśpienia a wegetacja jeszcze nie ruszyła.   Tymczasem wracając do analizy stanu powietrza, który opisuję (z punktu wiedzenia centrum Warszawy i treningów w jednym z dużych parków) to w pierwszym tygodniu marca powietrze pogorszyło się do tego stopnia, ze musiałem wrócić do maski. Kolejne tygodnie przyniosły powietrze coraz czystsze i nagle coś się zmieniło.

   W Polsce zaczęło przybywać ludzi zarażonych koronawirusem, który po kilku miesiącach od wybuchu epidemii w Chinach przywędrował do Europy, w tym do Polski. Kiedy pojechałem 13 marca na kilka dni do Rzeszowa było już w naszym kraju kilkadziesiąt potwierdzonych przypadków (wtedy jeszcze w Hiszpanii w II dekadzie miesiąca było już ponad 2000 potwierdzonych przypadków a piszę o tym dlatego, że organizatorzy odwołali półmaraton w Madrycie planowany na 26 kwietnia, na który byłem zapisany). W moim rodzinnym Rzeszowie miałem tylko jeden krótki trening po parku – pobiegłem tylko nieco ponad 5 km. Kiedy wróciłem do Warszawy klika dni później, było już inaczej, miałem odtąd pracować zdalnie z domu (na szczęścia jako administrator jednego z systemów w międzynarodowej firmie miałem taką możliwość). Kiedy pandemia ogarniała kraj i WHO uznało Europę za epicentrum infekcji (po Chinach, gdzie z kolei sytuacja zaczęła się stabilizować) powietrze zaczęło się oczyszczać.   Myślę, że nastąpiło to bardziej w wyniku wiatrów wiejących z północy, choć w pierwszym okresie pandemii koronawirusa spadło również natężenie ruchu samochodowego (o 41 % w Warszawie) ze względu na obawy związane z infekcją. Po nieregularnych treningach (zawsze wyjazd do rodziny rozbija mój rytm) zacząłem biegać z powrotem w stolicy. Pierwszy trening weekendowy był krótki bo tylko 5,5 km, ale powietrze było za to idealne. Kiedy 22 marca biegałem, dowiedziałem się, że w Rzeszowie spadł śnieg. Tymczasem okazało się, że teraz kiedy zamknięto baseny, siłownie, ścianki wspinaczkowe (ze względu na koronawirusa) biegać mogę dalej. Był to jedyny sport, który w dobie pandemii (oprócz kolarstwa), gdyż boiska i place zabaw też zostały zamknięte, można było uprawiać.    Organizatorzy półmaratonu i maratonu w Madrycie poinformowali uczestników, że mogą wystartować w listopadzie 2020 roku (poinformowano też o możliwości biegu na wiosnę w 2021). Przymierzałem się do zmiany rezerwacji biletu lotniczego. Noclegów jeszcze nie opłaciłem – wysłałem tylko maila, że nie przylecę w kwietniu, bo maraton i „połówka” zostały odwołane (później też odwołano loty). Tymczasem pracując z domu, kontynuowałem dalsze treningi co drugi dzień. Po pierwsze, aby nie wpaść w przygnębienie, po drugie, bo tak już jakiś czas temu postanowiłem, że będę biegał przez resztę mojego życia (o ile mi zdrowie na to pozwoli) a po trzecie, miałem nadzieję, że biegi długodystansowe zostaną przywrócone, po tym jak sytuacja po pandemii wirusa wróci do jakiejś „normalności”, choć wiedziałem, że na pewno będzie to już inna rzeczywistość.   Kontynuując jeszcze kwestię monitoringu powietrza, chcę dodać iż w ostatnim tygodniu marca stan powietrza znowu się pogorszył. Kolejny raz właśnie w marcu (nie w grudniu, styczniu czy lutym) powietrze było najgorsze w sezonie a kiedy media podawały dane o zainfekowanych osobach przekraczających liczbę 1700, zarejestrowałem najgorszy stan powietrza w ogóle w sezonie. Z 28 na 29 marca wskaźniki świeciły się „na czerwono i fioletowo”. Najgorzej było w Warszawie, Łodzi i Krakowie. Na szczęście nie tylko ja zauważyłem problem [ https://wiadomosci.onet.pl/kraj/smog-dusi-polske-najgorzej-jest--w-warszawie/047bfvl ]. Pas Polski na północ od stolicy był „żółty”a następnie „zielony”.   W niedzielę zaczęło wiać i powietrze się oczyściło. Przypominają mi się daty półmaratonów warszawskich kiedy w marcu było fatalne powietrze. Gdyby nie to, że edycja 15 PZU Półmaratonu Warszawskiego w 2020 została zaplanowana na maj (później została przełożona – zamykając tę książkę nie znałem jeszcze daty na kiedy, a natomiast w innych krajach np. Francji, Japonii, Wielkiej Brytanii biegi nie odbyłby się – wcześniej odwołano półmaraton w Gdyni) to prawdopodobnie właśnie w ostatni weekend marca, kiedy byłaby zmiana czasu, odbyłaby się „półowka”. Ze względu na wybuch pandemii w innych krajach zakładam, że organizatorzy przewidzieli ten fakt. Dlatego ucząc się na sytuacji z minionych lat na termin półmaratonu wybrano inny miesiąc. Teraz i tak całe życie na świecie wywróciło się „do góry nogami” przez rozprzestrzeniającego się wirusa.

   A propos pandemii, jak wiadomo pierwsze przypadki infekcji w Polsce pojawiły się w drugiej dekadzie marca. Na początku kwietnia, w związku z rozprzestrzenianiem się koronowirusa mieliśmy już ponad 3000 potwierdzonych zakażeń, tymczasem w USA było 270 000 a w krajach takich jak Francja, Niemcy, Włochy i najbardziej dotkniętej Hiszpanii było odpowiednio od 90 000 do 120 000 zakażonych (to dane z 4 kwietnia 2020). Liczba zakażonych spowodowała, ze rząd w Polsce wprowadził kolejne obostrzenia. Głównie z powodu niefrasobliwości Polaków, w ramach odpowiedzialności zbiorowej, prawa nas wszystkich zostały jeszcze bardziej ograniczone (jednak nie wprowadzono stanu klęski żywiołowej, ani stanu nadzwyczajnego) i niestety miało to dotyczyć też zdrowych ludzi, którzy nie mieli objawów zakażenia, ani nie przebywali na kwarantannie, ani nie byli poddani nadzorowi epidemiologicznemu. Zakazano nie tylko przebywania w skupiskach ludzkich ale też uprawiania sportu na wolnym powietrzu (przypomnę, że siłownie, baseny i ścianki wspinaczkowe już były zamknięte). Wprowadzono zakaz biegania po parkach, bulwarach i innych trenach zielonych. Parki zostały opieczętowane taśmami przez policję. Za trening biegowy czy jazdę na rowerze groził mandat. Na ulicy wprowadzono obowiązek omijania innych przechodniów w odległości 2 metrów. W sklepach spożywczych wprowadzono ograniczenia co do liczby osób, które mogły przebywać jednorazowo, a przed wejściem do środka należało założyć rękawiczki.   Później obowiązkowym stało się zakrywanie ust i nosa przy pomocy maski, albo części ubrania takiego jak szal, chusta czy opaska. Celem działań było to, aby ludzie, którzy byli nosicielami wirusa (niezależni czy byli świadomi tego czy nie) nie zakażali innych.   Pisząc o niefrasobliwości Polaków (pomimo i tak relatywnie niskiej liczby zakażeń w porównaniu do wcześniej wymienionych krajów, które nie wprowadziły obostrzeń takich jak w Polsce, albo zrobiły to z dużym opóźnieniem) mam na myśli wychodzenie w dużych grupach, spotykanie się ze znajomymi w centralnych punktach miast (wcześniej np. picie piwa na bulwarach wiślanych w stolicy) czy organizowanie imprez (był np. przypadek zorganizowania urodzin, w których wzięło udział kilkanaście osób). Pandemia rozwijała się dalej. W Stanach Zjednoczonych zaczęło umierać ponad 2000 ludzi dziennie (najwięcej w Nowym Jorku) tymczasem w Starym Świecie najbardziej cierpiały Włochy i Hiszpania.

   W II dekadzie kwietnia liczba zakażeń dziennych, szczególnie w najbardziej dotkniętej w Europie Hiszpanii zaczęła spadać. Jeszcze pod koniec marca w I i II dekadzie kwietnia dziennie umierało tam 800-900 ludzi. Tymczasem w okresie poprzedzającym święta, sytuacja ustabilizowała się i krzywa zkażeń przestała rosnąć. W poniedziałek wielkanocny władze ogłosiły poluzowanie ograniczeń zapowiadając, że od 14.04 do pracy będą mogli przyjść m.in. pracownicy sektora usług i budownictwa. Tymczasem w innych krajach jak np. w Rosji 13.04 zanotowano w jednym dniu 2500 nowych infekcji, w USA współczynnik śmiertelności dalej był wysoki. W Polsce wieczorem w poniedziałek wielkanocny mieliśmy prawie 7000 zarażonych i 245 ofiar śmiertelnych koronawirusa. W ciągu tygodnia po świętach liczba zakażonych w Polsce to dzienny przyrost w okolicach 400 nowych przypadków. Do 19 kwietnia w Polsce koronawirusem zaraziło się pond 9200 osób (najwięcej jak dotąd w ciągu jednego dnia odnotowano 545 przypadków), zmarło ponad 360 (licząc od momentu pierwszej infekcji i pierwszego przypadku śmiertelnego).

20 kwietnia zostały otwarte parki i lasy. Po 21 dniach (a po miesiącu pracy w domu) wróciłem do treningu. O tym co się w tym czasie zmieniło w moim organizmie piszę w trzecim rozdziale.   Tymczasem po 20 kwietnia wydawałoby się, że powietrze wreszcie będzie czyste. Niestety w długi weekend majowy w piątek i w niedzielę biegałem w lekkim smogu (Airly wskazywało od 51 do 53). Tymczasem jeśli chodzi o koronawirusa liczba ofiar śmiertelnych i zakażeń różnie się prezentowała w różnych krajach. 3 maja w niedzielę w Polsce zanotowaliśmy w sumie 13,693 przypadków (od początku pandemii). Zmarło 678 osób a wyzdrowiało 3945 osób. Liczba dziennych zakażeń zaczynała się obniżać do ponad 300 przypadków dziennie (wcześniej przybywało ponad 100 więcej). Po weekendzie majowym nastąpiło kolejne złagodzenie środków i od poniedziałku zostały otwarte galerie handlowe (z ograniczeniem, że na 15 m2 mogła przebywać tylko 1 osoba). Generalnie widać było jednak rozprężenie. Ludzie albo masek nie nosili albo mieli je na brodzie.   Większość jednak szczególnie starszych osób wciąż zakrywała usta i nos. 10 maja statystyki w naszym kraju wskazały w sumie 15 996 osób zainfekowanych (w niedzielę mieliśmy 345 nowych przypadków). Do tego dnia 800 osób zmarło a wyzdrowiało 5698. Tymczasem w weekend, po majówce wzrosło zanieczyszczenie powietrza – rano 5.05 Airly pokazało 57 a więc był nieduży smog. (wyciągnąłem maskę, która już była umyta schowana w szafie i nie zamierzałem jej używać w tym sezonie). 17 maja powietrze już było dobre i przestałem w zasadzie codziennie sprawdzać stronę: airly.eu zdając się już tylko na własny nos. Choć do końca miesiąca uruchamiałem od czasu do czasu aplikację i patrzyłem na mapę. Tymczasem w kwestii pandemii liczba zakażeń zaczęła utrzymywać się na poziomie około 400 nowych osób dziennie.  W ramach kolejnego znoszenia obostrzeń otwarto punkty fryzjerskie i gabinety kosmetyczne. 24 maja w Polsce zarejestrowano od początków pandemii 996 zgonów (3 nowe osoby) z powodu koronawirusa, 21 326 wszystkich zakażeń od początków infekcji (nowych przypadków było w niedzielę 395 a wyzdrowiało w sumie 9194 (w tym w niedzielę 217).

   31 maja 2020 był już ostatnim dniem kiedy sprawdziłem stan zanieczyszczenia powietrza oraz statystyki związane z koronawirusem w Polsce i na świecie. Wtedy w niedzielę mieliśmy w kraju 219 nowych przypadków zakażeń co dało w sumie 23 786 osób zainfekowanych. Spośród nich 11 271 wyzdrowiało a zmarło 1064 (w tym 3 osoby 31 maja).

  W ostatni dzień maja na całym świecie liczba zarejestrowanych dotąd infekcji przekroczyła 5 690 000 natomiast do tej pory zmarło 355 000 osób wg Johns Hopkins University.

  Zamykając tę książkę trudno mi w chwili obecnej wyrokować jak będzie się kształtować globalnie rozwój epidemii w miesiącach letnich i co nastąpi po nich. Nie wiem co będzie z półmaratonem w Madrycie w listopadzie. Jak będą wyglądać inne przeniesione biegi np. planowany na 8 listopada półmaraton w Białymstoku. Czy odbędzie się maraton w Warszawie w ostatnią niedzielę września? Czas pokaże. Jeśli wezmę udział w nowym biegu na pewno o tym napiszę. W każdym razie nie zamierzam już relacjonować kolejnych biegów długodystansowych w Warszawie. Oba maratony już opisałem (pozostaje pytanie czy opisywana tutaj siódma edycja Orlen Warsaw Marathon będzie miała kontynuację?) Natomiast jak już wspominałem kiedyś 12 PZU Półmaraton w Warszawie był dla mnie ostatnim w tym mieście ze względu na stan powietrza. Może kiedyś będzie ono na tyle czyste, że zdecyduję się wystartować w stolicy i zmierzyć się ponownie z „połówką” czego nam wszystkim serdecznie życzę.

  Natomiast przygotowując poniższe opracowanie chcę jeszcze zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które pojawiły się przed wirusem z Chin i gdyby nie sama pandemia, rozdział poświęcony smogowi miałby nieco inną formę.

  W okresie kiedy Covid-19 (choroba zakaźna wywoływana przez nowo odkrytego koronawirusa) rozprzestrzeniał się po Azji i w miarę upływu, czasu czyli od miesięcy zimowych do wiosennych, torował sobie drogę do Europy, zainteresowałem się kwestiami zanieczyszczonego powietrza w Polsce sięgając również do źródeł innych niż mapy i aplikacje. Jako, że ciągle trenowałem, zwracałem też uwagę na teksty poświęcone m.in. uprawianiu sportu w nowej rzeczywistości. Jeszcze w okresie pandemii pojawiły m.in. się ostrzeżenia, aby nie biegać w masce, która chroni przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Jak napisał kardiolog Łukasz Małek jego zdaniem maska miałaby zmniejszyć ryzyko infekcji w przypadku kontaktów z ludźmi i zalecał, aby z niej nie korzystać podczas biegania. Jego zdaniem „Wirus nie krąży w powietrzu, przenosi się między ludźmi lub przez kontakt z powierzchnią, na której się znajduje” [https://www.onet.pl/sport/biegowe/kardiolognie-zalecam-uprawiania-sportu-w-masce-gdy-nie-ma-kontaktu-z-innymi-osobami/wqejxvs,30bc1058]. Pomimo tego, sam widziałem osoby, które biegały w masce, która niestety nie została przystosowana do tego celu. Maska do biegania była jedynym rozwiązaniem, tym bardziej, że jak napisałem powietrze w marcu i kwietniu było zanieczyszczone. Zwykła maska blokowała dopływ tlenu. Przeczytałem o kilku przypadkach zasłabnięcia podczas treningu. Dla biegaczy maska, nawet to specjalna, „sportowa” jest niekomfortowa, gdyż już po przebiegnięciu 1,5 km jest mokra, trzeba ją ściągnąć jeśli trzeba przedmuchać nos. Maski zwykłej nie można używać ani jako ochrony przed wirusami - nosząc ją nie zarażamy tylko innych (nie tylko koronowirusem), ani przed zanieczyszczonym powietrzem. Poza tym nie znalazłem w sprzedaży do specjalistycznych masek przeznaczonych do uprawiania sportu tzw. sanitizerów czyli specjalnych płynów do odkażania (ja sam po każdym bieganiu myłem ją w gorącej wodzie z detergentem , którego używam do prania odzieży po treningu).  Ogólnie mówiąc smog towarzyszy nam już kolejny rok z rzędu i jest (jeśli weźmiemy pod uwagę pandemię koronawirusa) bardziej śmiertelny niż Covid-19. Bo nawet odsetek ofiar koronawirusa to zaledwie 1/50 ofiar powikłań (w przybliżeniu porównuję okres największego rozwoju pandemii koronawirusa w Polsce z ofiarami smogu w ciągu roku) i chorób spowodowanych zanieczyszczonym powietrzem w naszym kraju gdyż smog zabija kilkadziesiąt tysięcy ludzi co roku [https://wideo.wp.pl/wspolczesny-masowy-mordercaw-polsce-zabija-50-tys-osob-rocznie-6484934465971841v]. Moja relacja z kolejnego sezonu smogowego na przykładzie Warszawy, w której śledzę i dzielę się tym jak stan powietrza wpływa na moje treningi w skali mikro mają swoje odzwierciedlenie w artykułach, gdzie o stolicy pisze się w bardziej dobitny sposób. Przykład: Smog – Warszawa miastem z najgorszym powietrzem na świecie [https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25828242,smog-warszawa-miastem-z-najgorszym-powietrzem-na-swiecie-mimo.html]   Zwraca się uwagę na to jak zjawisko smogu zaczyna występować coraz wcześniej [https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25237362,w-noc-bylo-240-normy-smog-w--tym-roku-wrocil-juz-we-wrzesniu.html].   Warto też zapoznać się z tym jak złożony jest to problem (co wpływa na zanieczyszczenie, wahania stanu zanieczyszczenia – sam doświadczyłem tego jak sytuacja zmienia się podczas kilkugodzinnego treningu). Okazuje się, że i że nawet zmotoryzowani czytelnicy też nie są bezpieczni: [https://warszawa.naszemiasto.pl/smog-w-warszawie-obalamymity-na-temat-powietrza-w-stolicy/ar/c1-4485304].  Kolejna kwestia to jak podchodzą do kwestii zanieczyszczenia partie polityczne: [https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wybory-parlamentarne-2019-debata-ekologicznaonetu-jak-partie-chca-walczyc-ze-smogiem/e01p9ht]. Nie tylko stolica, ale średnie i małe miasta również cierpią z powodu smogu: [https://finanse.wp.pl/smog-te-miasta-w-polscemaja-najbardziej-zanieczyszczone-powietrze-6440791285721217a ] Na liście tych najbardziej trujących są m.in. Racibórz, Sieradz, Zabierzów, Zielonki [ https://magazyn.wp.pl/wiadomosci/artykul/wielki-smog-w-malym-miescie].  Ale jest również Rybnik gdzie najbardziej są narażone dzieci i pomimo, że są tam we wszystkich salach oddziału pediatrycznego ustawione oczyszczacze powietrza to niewiele pomagają. - Mamy 6 niemowląt z rozpoznanym wirusem RSV. Duszą się - mówiła ordynator podczas sesji. - Dla mnie to nie tylko cyfry i dane, ale realna sytuacja w szpitalu. Tylko w ubiegłym roku było u nas 150 dzieci z wirusem RSV mówi dr Katarzyny Musioł. Opowiadała, jak w jednym tygodniu u dwójki dzieci rozpoznali 4-centymetrowe guzy mózgu. U jednego chłopca stwierdzili kliniczną śmierć mózgu. - W wyniku progresji choroby zmarł - wyjaśniła.[https://wiadomosci.wp.pl/smog-dusi-dzieci-z-rybnika-ordynator-ujawnila-prawde-6475321052112513a?fbclid=IwAR23cnDlq_1vTYruREXxyMXZI5y05ikWxy8MQIQhFBGtJR3SLKTROSlx9x8].   Są podejmowane próby walki z istniejącą sytuacją, gdzie jednym z kroków podjętych jest wprowadzeni kary za sprzedaż niecertyfikowanych pieców:[https://www.money.pl/gospodarka/walka-ze-smogiem-beda-kary-za-sprzedazkopciuchow-prezydent-podpisal-ustawe-6442825323378817a.html ] Czasem w walkę o obronę czystego powietrza wkraczają osoby prywatne i pozywają państwo osobiście: [http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,150427,25240192,223-osoby-pozwaly-panstwo-za-smog-beda-odszkodowania-za-koszty.html]. Przedstawione tutaj, jak również w moich poprzednich opracowaniach poświęconych turystyce maratońskiej przykłady, obrazują jak problem jest poważny i że dotyczy nas wszystkich.

III. Kilka porad dla biegaczy & lockdown w Polsce

  Teraz na linii sport (nie tylko bieganie, ale każda forma aktywności ruchowej na otwartym powietrzu, w tym i rekreacja)– smog pojawiło się zagrożenie epidemiologiczne. Jak się okazało bardzo skomplikowało to życie wszystkim, którzy prowadzą czynny tryb życia i nagle musieli zaprzestać swoich aktywności.  Podczas okresu pandemii natrafiłem na jeden artykuł, w którym Justyna Kowalczyk – mistrzyni w biegach narciarskich, skrytykowała dosadnie decyzję odnośnie zamknięcia obiektów takich jak bulwary, boiska czy parki i zakaz uprawiania sportu. Natrafiłem jeszcze na kilka innych artykułów (jeden zacytowałem) gdzie lekarze krytykują bieganie w maskach, które nie są do tego przystosowane. Nie wnikając w szczegóły tak jak kiedyś w „Bieganiu” (2014) opisałem objawy, które towarzyszą nam, kiedy zaczynamy trenować
bieganie i wydłużamy dystans, tak teraz chcę opisać co się dzieje z wytrenowanym, zdrowym organizmem, który musiał zaprzestać aktywności. We wrześniu 2019 ukończyłem maraton a w styczniu i lutym trenowałem biegając m.in. w weekendy po 20 km, aby jak pamiętasz Czytelniku 26 kwietnia 2020 pobiec półmaraton w Madrycie). Tak jak wspomniałem
mój organizm nagle odgórną decyzją przestał biegać, pływać i rozpoczął zdalną pracę w domu bez wyjeżdżania do biura.   Na samym początku było fajnie. Przypominam, że nie od razu zapieczętowano parki i wprowadzono kary za bieganie i za jazdę na rowerze po terenach rekreacyjnych. Pracowałem z domu, a więc miałem więcej czasu, aby po treningu, umyciu się i zjedzeniu śniadania przełączyć się na „tryb biurowy” i połączyć się zdalnie z moim komputerem
w pracy oraz z moim zespołem via komunikator. Nie trwało to długo, bo wkrótce parki zostały obwiązane taśmami i wprowadzono tablice
informujące o zakazie wstępu do nich. A więc nagle przestałem biegać, pływać i chodzić na siłownię. Została mi tylko podłoga w moim mieszkaniu. Wstawałem rano, przebierałem w spodenki i ćwiczyłem na podłodze. Kiedyś miałem epizod kiedy trenowałem sztuki walki więc poszukałem zestawu ćwiczeń do stylu wu-shu – były to głównie ćwiczenia rozciągające,
wymachy kończyn, krążenie tułowia, ćwiczenia rozciągające, ale były też „brzuszki”, pompki, przysiady i inne.   Miałem też zestaw kilkunastu ćwiczeń na kręgosłup a konkretnie na jego trzy odcinki: szyjny, piersiowy i krzyżowo lędźwiowy. Generalnie są to ćwiczenia, które mają rozładować niekorzystne naprężenia kręgosłupa, które powstają w czasie długotrwałej pozycji siedzącej. Pomijając odcinak szyjny kręgosłupa wykonujemy je w pozycji leżącej na plecach.
I choć entuzjazmu wystarczyło mi na kilkanaście dni, to już po krótkim okresie organizm zaczął zachowywać się jak nigdy dotąd.  Regularne treningi przed pandemią podczas których na przemian: dzień biegałem (10-12,5 km ) i dzień pływałem 40 minut (w tym 30 minut kraul A + 10 minut styl klasyczny) zamieniałem na coś co miało być „sztukami walki”. Ale nawet podczas treningów kung-fu kiedyś, rozgrzewka polegała m.in. na bieganiu po sali gimnastycznej, marszu na ugiętych
nogach, ćwiczeniu padów, ćwiczeniu w parach, itd. Teraz wystarczyło kilkanaście dni, aby organizm stracił giętkość, pojawił się wzmożony apetyt, a przez to przyrost wagi. Po około 12 dniach obudził mnie przenikliwy ból w nogach i minęło 10 minut zanim go rozchodziłem. Teraz przed moim treningiem „sztuki walki” chodziłem jak kaczka przez 10 minut po moim pokoju. Po dwóch – trzech tygodniach organizm zaczął się dalej adaptować się do zmian, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu. Sflaczał zupełnie, pojawiły się uporczywe bóle kręgosłupa. Ale najgorszy był brak dotlenienia. Mózg nie pracował tak jak powinien (pominę tutaj opis jak się pracuje nagle w oderwaniu od zespołu ludzi, z którymi pracuję już kilka lat, widząc teraz kolegów i koleżanki w postaci zielonych kropek w oknie komunikatora, ale na pewno niektórzy z czytających te słowa są w stanie to zrozumieć, bo sami tego doświadczyli). Kolejny negatywny element to kłopot ze snem.
  Wszyscy wiemy, że sport wpływa na spokojny i głęboki sen. Osoba, która regularnie trenuje przyswaja i przetwarza więcej tlenu i to właśnie dzięki temu komórki dostają impuls, aby się dzielić i odnawiać. Dzięki wysiłkowi fizycznemu powstają nowe komórki nerwowe, ale nie tylko gdyż rozwija się serce, płuca, tworzą się nowe włókna mięśniowe.
Teraz to wszystko zostało zahamowane.   Chcę tylko nadmienić, że mówimy o organizmie człowieka, który trenuje regularnie i chodzi mi o sport (nie o rekreację – jedyna różnica moim zdaniem pomiędzy uprawianiem sportu amatorskiego a tzw. zawodowego jest brak wypłacanej pensji w tym drugim przypadku). Oczywiście można jeszcze dodać regularne treningi, zgrupowania, starty w zawodach, przygotowywanie się do olimpiad, itd. Ale choć my tzw. amatorzy stajemy na podium jeśli akurat jesteśmy w trójce najlepszych w naszej kategorii wiekowej i zawody przewidują taką kategorię, to trenujemy jak normalni sportowcy. 
  Wracając jeszcze do wieku (stąd tak wielu sportowców zawodowych po zakończeniu kariery tak bardzo zmienia się niekorzystnie pod względem fizycznym, co nie dotyczy ludzi, którzy sportu nie trenują albo uprawiają go rekreacyjnie) co więcej po „dwudziestce” organizm już zaczyna powoli się „wyłączać” dlatego czym człowiek starszy a trenuje sport, tym więcej wysiłku musi włożyć w osiągnięcie tego samego celu. Tutaj bardzo chętnie posłuchałbym opinii ludzi 20-30 letnich, którzy trenują sport zawodowo czyli tak jak my tzw. amatorzy (uwzględniając różnice o których napisałem powyżej) a ze względu na lockdown musieli go zawiesić na kilka tygodni (w Polsce trwało to około miesiąca).  Pytanie czy dla nich było to tak przykre jak dla ludzi 40, 50, 60 i więcej letnich? Jednak jak się okazało najbardziej bolesnym był dla mnie powrót do formy. Myślałem, że zajmie mi to góra 1-2 miesiące. Niestety w moim przypadku bieganie nie wystarczyło i musiałem poczekać aż będę mógł regularnie zacząć od nowa pływać.  Dopiero powrót do reżimu sprzed pandemii, kiedy na przemian pływałem i biegałem mogłem uznać za sukces. Tych kilka miesięcy wystarczyło, aby organizm się zresetował. I tutaj powinienem przejść do tytułowych porad dla biegaczy polegających na przekazaniu wskazówek jak sobie radzić z taką sytuacją.  Niestety przyznam, że pandemia mnie przerosła. Lockdowan był najbardziej destrukcyjny.
Wystarczy przyjrzeć się definicji:
lockdown
rzeczownik
1.zmuszenie więźniów do powrotu do cel
After a football match, there’s always inevitably a lockdown. (Po meczu w piłkę nożną, zmuszanie więźniów do powrotu do cel jest nieuchronne.)
2. przymusowy zakaz opuszczania budynków (w przypadku zagrożenia dla ludzi)
3.izolacja, kwarantanna, zakaz opuszczania domów, zamknięcie
  W naszym przypadku będą nas interesować definicje 2 i 3 :)
Kiedyś pisałem o tym, że niewskazane jest przerywanie treningu na dłużej niż raz-dwa dni w miesiącu (kiedy na przykład trenujemy tylko bieganie i robimy to co drugi dzień a więc 3 razy w tygodniu). Jeśli uprawiamy drugą dyscyplinę powiedziałbym, że możemy taką przerwę zrobić dwa – cztery razy w miesiącu. Wtedy mamy też większe pole manewru, gdyż jeśli odpuścimy jedną aktywność, zaraz na drugi dzień mamy drugą. Opisałem już co się dzieje (na moim przykładzie) kiedy mamy się izolować i nie wolno nam opuszczać budynków.
  Myślę, że ze względu na małą ilość osób uprawiających sport (mam w planie opisanie tego problemu szerzej w jednym z moich nowych opracowań) takie ograniczenia dotknęły tylko małego odsetka ludzi. W Polsce na tle całej populacji to wcale nie jest dobre, bo czym skutkuje awersja nie tylko do sportu, ale nawet do rekreacji dobrze wiemy. Ale wracając do meritum, tak jak ciągle to podkreślam nie można biegać przy zanieczyszczonym powietrzu tak nie wolno zaprzestać treningów. Mój organizm bardzo szybko przyzwyczaił się do „lockdownu” i powrót do normy zajął mu wiele tygodni. U mnie skutkiem powrotu do normalnych treningów po parku była bardzo bolesna kontuzja, która wyłączyła mnie na kolejne dwa tygodnie z biegania. Organizm podczas kwarantanny stracił masę mięśniową co przełożyło się na osłabienie kręgosłupa. Pojawiły się bóle nerwowe (w kończynach) przez uciskanie przez bezczynny kręgosłup nerwów. Oddech stał się płytszy, pojawiła się zadyszka nawet przy krótszych dystansach. Wymiana gazowa była mniejsza. Płuca nie były
zmuszane do wymiany gazów takiej jak prze biegu długodystansowym. Serce, które do tej pory musiało mocno pracować, teraz nie było zmuszane wcale do wysiłku. Zmieniło się menu.  Organizm zaczął się domagać więcej przetworzonego jedzenia, częściej pojawiała się ochota na słodycze. Zmieniła się cyrkulacja płynów. Mniej treningów to mniejsze pragnienie i mniejsze ilości wody przyjmowane przez organizm (nie byłem zmęczony, więc nie chciało mi się gasić pragnienia). Nerki zaczęły inaczej pracować. Układ pokarmowy został również dotknięty. Nie tylko nie jadłem, albo raczej nie miałem ochoty na wartościowe produkty, które budują masę mięśniową i dostarczają energii, ale nawet jeśli je spożywałem to ich nie wykorzystywałem ich, bo organizm nic nie robił. Jeśli chodzi o układ ruchu również tutaj doszło do zmian. Nasze stawy przestały wytwarzać tyle mazi stawowej co wcześniej, bo nie było takiego zapotrzebowania na ruch. Mięśnie nie pracowały, kości nie były należycie zaopatrywane przez tlen, bo nie było ruchu.
  Myślę, że w zależności od intensywności sportu, w czasie pandemii i zaprzestania treningów zaobserwowaliśmy podobne zmiany u siebie. Co ciekawe osoby, z którymi rozmawiałem, a którzy w minimalnym stopniu, albo w żadnym nie mają do czynienia z ruchem, nie doświadczyli opisanych przeze mnie zmian. Ich organizmy już dawno się przyzwyczaiły do braku ruchu i nie sygnalizują (albo sygnalizują kiedy rozwinie się jednostka chorobowa) takich zmian. Pozostaje wobec tego typu pytanie co zrobić?  Domyślam się, że ci z Was, którzy zaobserwowali, to do czego doprowadziła kwarantanna,kiedy tyko umożliwiono powrót do treningów, od razu przystąpili do pracy. Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że w związku z „resetem” organizmu zacząłem bardzo łagodnie i rozłożyłem wszystko w czasie. Jeszcze teraz pisząc te słowa nie jestem w pełni formy, ale stopniowo zwiększam obciążenia (czas, prędkość, dystans), wracam do dawnych nawyków żywieniowych i obserwuję swój organizm. Zobaczymy jak będzie wyglądać sprawa powrotu do imprez masowych. W 2020 roku część zostało przełożonych na jesień, część w ogóle się nie odbyło a część z nich szczęśliwie odbywa się w III albo IV kwartale roku, więc być może nie będą zagrożone. Niektórzy z nas uprawiają sport dla zdrowia, inni, aby startować w zawodach a są i tacy którzy łączą jedno i drugie.
  Oby sytuacja pomyślnie rozwinęła się dla nas wszystkich.   I jeszcze jedna dygresja. Przygotowując niniejsze opracowania poświęcone turystyce maratońskiej chciałem nie tylko zwrócić uwagę na bezpieczne uprawianie sportu i zarazem zachęcić do udziału w imprezach masowych, które jednoczą nas wszystkich, pokazując nie tylko ideę rywalizacji, walki ze swoimi słabościami, ale wydobywają z nas to wszystko co najlepsze. Moim zamierzeniem było, też w równiej mierze, zwrócenie uwagi na zanieczyszczenie powietrza, które uniemożliwia uprawianie sportu w ogóle.  Na pewno Czytelniku zobaczyłeś jak przez pryzmat moich relacji z przygotowania do biegu przebija się kwestia nie tylko brudnego powietrza w Polsce i na świecie ale zmian klimatycznych. One z kolei już bardzo mocno dotyczą przyszłości naszej planety. Epidemia koronowirusa łączy się jak widać zarówno z kwestiami sportu (przez m.in. odwołanie wielu imprez, czy wspomniany zakaz treningów), środowiska naturalnego (transmisja wirusa
i pokonanie barier terytorialnych nie tylko na gatunek homo sapiens i jego skutki, w tym liczba zgonów, szczególnie jeśli chodzi o ludność rdzenną, ale też wycofanie się wielu organizacji zajmujących się ochroną zwierząt, rezerwatów, rozwój kłusownictwa, itd.), oraz innymi takimi jak polityka czy gospodarka.

 IV. Wykaz publikacji

Do tej pory ukazały się:
W kategorii: Podróże
Podróże - Polska Kazimierz Dolny - Miasto królewskie nad Wisłą [2019]
Górskie wędrówki Rudawy Janowickie - Sudety Zachodnie [2018]
Górskie wędrówki Rätikon - Alpy Retyckie [2013]
Górskie wędrówki oczyma wędrowca czyli Bieszczady Zachodnie w obiektywie [2012]
Górskie wędrówki oczyma wędrowca czyli Beskid Sądecki, Góry Stołowe, Karkonosze i Tatry w obiektywie [2012]
Górskie wędrówki trekking Pierwszy krąg wtajemniczenia [2011]
W kategorii: Sport & Zdrowie
Bieganie - Warszawa. Maraton - 40 lat minęło [2019]
Bieganie - Łódź. Najgłośniejszy pół/maraton w Polsce [2018]
Bieganie - Rzeszów. Półmaraton w stolicy Podkarpacia [2018]
Bieganie. Maraton [2018]
Bieganie [2014]
Zdrowie, nawyki żywieniowe i sport na co dzień nie tylko dla miłośników gór [2013]
W kategorii: Historia
Wojna Izraela z Hamasem VII-VIII 2014 [2015]
Polityka Franklina Delano Roosevelta w latach 1928-1938 [2014]
Społeczności terapeutów i esseńczyków (II w. p.n.e - I w. n.e.) [2013]
W kategorii: IT
Projektowanie WWW - HTML & XHTML, CSS [2014]
W kategorii: Powieść
Podaj mi kod dostępu [2015]
Zabierz mnie na Wyspy Szczęśliwe [2014]

 

14 kwietnia 2019 roku odbyła się siódma edycja biegu Orlen Warsaw Martahon, w której miałem przyjemność wziąć udział. Niniejsze wydanie „Biegania” jest poświęcone nie tylko wiosennemu maratonowi w Warszawie, ale także problemowi zanieczyszczonego powietrza w naszym kraju, pandemii koronawirusa jak również udanej, na szczęście próbie powrotu do formy po okresie lockdownu w Polsce.