Erhalten Sie Zugang zu diesem und mehr als 300000 Büchern ab EUR 5,99 monatlich.
Sześć nowel grozy, które sprawiają, że włosy na karku stają dęba. Jest krew, gore, horror i tragiczne zakończenia – i nie są to historie dla osób o słabych nerwach. Tylko dla osób powyżej 16 roku życia.
Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:
Seitenzahl: 101
Veröffentlichungsjahr: 2025
Das E-Book (TTS) können Sie hören im Abo „Legimi Premium” in Legimi-Apps auf:
Dorte Roholte
Saga
To nie skończy się dobrze. Sześć historii grozy
Tłumaczenie SAGA Egmont
Tytuł oryginału Det ender ikke godt - 6 gyserhistorier
Język oryginału duński
Copyright ©2014, 2024 Dorte Roholte, Thomas Hjorthaab i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728259047
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania danych lub przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy, ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie oprawy lub z okładką inną niż ta, z którą została opublikowana i bez nałożenia podobnego warunku na kolejnego nabywcę. Zabrania się eksploracji tekstu i danych (TDM) niniejszej publikacji, w tym eksploracji w celu szkolenia technologii AI, bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Mathias budzi się gwałtownie. Siada na łóżku i łapie powietrze.
Miał koszmary i śniło mu się coś dziwnego, naprawdę strasznego i dziwnego, ale teraz nie może sobie przypomnieć co. Wie tylko, że koszmar był wprost przerażający. A teraz Mathias czuje się zdezorientowany i oszołomiony, bo wszystko to ciągle tłucze mu się po głowie jak nieprzyjemne echo.
W jego pokoju jest zimno, a on wczołguje się pod kołdrę i próbuje znów być sobą.
Nagle sobie przypomina: wczoraj w szkole coś się wydarzyło. Coś strasznego. Coś z krwią i krzykami, jakby film gore. O tym właśnie miał koszmary, ale w tej chwili to wszystko jawi mu się niemal w szarej mgle. Może tak się dzieje, gdy ktoś ma za sobą traumatyczne przeżycia i doznaje szoku. Czy wczoraj nie było jakoś tak, że któreś z nauczycieli o tym mówiło? Hanne albo Henrik?
Która jest godzina? I gdzie jest jego komórka? Zwykle leży na krześle obok łóżka, ale nie widać jej tam. Zaspał? Czy to dlatego ciągle ma takie palpitacje serca?
Zawsze wstaje sam, je śniadanie i jedzie do szkoły, bo jego mama i tata codziennie rano wyjeżdżają wcześnie na targ kwiatowy, żeby kupić nowy towar do swojego sklepu na rynku. Wie, że jego mama czuje się z tym średnio. Uważa, że go zaniedbują, ale jemu to nie przeszkadza. Lubi być rano sam. Wtedy może sobie zapalić w spokoju, bez wysłuchiwania komentarzy, żeby nie zaczynał palić, bo to niebezpieczne dla zdrowia, drogie, obrzydliwe i w ogóle. Zarówno mama, jak i tata palą, więc nie ma ryzyka, że po powrocie do domu poczują dym i nabiorą podejrzeń. Zawsze też wokół nich wala się sporo paczek papierosów, więc nigdy nie zauważyli, że on z nich podbiera.
Minęło półtora roku, odkąd Mathias po raz pierwszy zapalił papierosa, a zrobił to ze swoim najlepszym przyjacielem Thomasem. Wtedy obaj skończyli jedenaście lat, a Thomas wykrztuszał płuca, mówiąc między kolejnymi kaszlnięciami, że palenie jest super. Chwilę później zwymiotował sobie na uda i od tego czasu nigdy już nie zapalił.
Ale Mathias się uparł.
Wczoraj po raz pierwszy zapalił w szkole. To miało coś wspólnego z tą nową dziewczyną. Teraz nagle sobie o tym przypomniał. I o niej.
Ludmiła.
To jej imię.
Dziwne imię, jednocześnie brzydkie i ładne.
Ludmiła. Mathias szepcze je powoli do siebie i nagle cieszy się na myśl o pójściu do szkoły.
Teraz słyszy, jak zegar w salonie zaczyna bić. Liczy. Uderza sześć razy.
W takim razie na pewno nie zaspał.
Przewraca się na bok i próbuje ponownie zamknąć oczy, ale nie może już zasnąć. Myśli, że to przez ten koszmar.
Przestaje przymykać oczy i po prostu spogląda w ciemność zimnego pokoju, myśląc o Ludmile.
– Ludmiła i jej rodzina pochodzą z Kijowa, ale od ośmiu lat mieszkają tutaj, w Danii – powiedziała ich nauczycielka Hanne, wchodząc do klasy ze szczupłą czarnowłosą dziewczyną o jasnoniebieskich oczach. To było na pierwszej lekcji wczoraj.
Ludmiła wyglądała zarówno na zdenerwowaną, jak i śmiałą, gdy stała przy tablicy, patrząc na swoją nową klasę.
– Jak ma na imię? Ludermila? Przecież luder to po naszemu znaczy dziwka! – krzyknął Johan, a Hanne wyglądała na tak wściekłą, że prawie posypały się iskry.
– Nigdy więcej nie chcę tego słyszeć, rozumiesz, Johan? – powiedziała twardym, suchym głosem, który wydawał się bardziej groźny i przerażający niż najgłośniejszy ryk. – Do pozostałych też to dociera? Mam nadzieję, że tak. Dla waszego własnego dobra.
Spojrzenie Hanne skrzyżowało się również ze spojrzeniem Mathiasa, który starał się wyglądać chłodno i obojętnie. To były jednak tylko pozory. Nigdy wcześniej nie widział takiej dziewczyny jak Ludmiła. Była inna, zupełnie inna, i to właśnie przez nią robi mu się ciepło pod kołdrą, gdy leży i o niej myśli.
Ale też nie całkiem. Jego dłonie i stopy są nadal lodowate.
Ludmiła zajęła wolne miejsce obok Katji, a podczas pierwszej przerwy większość dziewcząt z klasy okrążyła stół, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o nowej dziewczynie.
Mathias zaczął się droczyć z Lolą, która siedziała na końcu, więc miał pretekst, by zostać w klasie, zamiast wybiegać z Thomasem.
Chciał usłyszeć, co Ludmiła będzie mówić.
Jej sposób mówienia był tak samo odmienny jak cała reszta. Używała wszystkich słów poprawnie, ale brzmiały one tak, jakby przeszły przez jakąś maszynę szyfrującą. Jakby to była jakaś zagadka lub zadanie, które trzeba rozgryźć, albo jakby trzeba było nałożyć jakiś filtr, żeby słowa brzmiały normalnie.
– Przynoszę nieszczęście – powiedziała. – Tak mówi moja rodzina.
Gdy szare światło poranka powoli wkrada się do pokoju, Mathias leży w łóżku i próbuje wymawiać słowa w ten sam sposób co Ludmiła.
Trudno, żeby szło mu tak samo i by umiał akcentować tak samo jak ona.
Ale to brzmiało tak słodko.
Tak słodko.
Mathias uśmiecha się do siebie.
Po wczorajszych dwóch lekcjach z Hanne mieli matematykę z Henrikiem. Nauczyciel usiadł na krześle za biurkiem, wskazał po przyjacielsku na Ludmiłę, przywitał się i poprosił, żeby opowiedziała coś o sobie. O czymś, co jest w niej wyjątkowe.
– Mam pewien dar – powiedziała. – Czasami. Widzę, co czeka niektórych ludzi w przyszłości, a zdarza się też, że wiem, co już spotkało kogoś, kogo nawet nie znam. –
Henrik odchrząknął i zakasłał, mówiąc, że myślał raczej o hobby, zainteresowaniach i tego typu rzeczach.
– Widziałam też czasem moją prababkę, choć zmarła dawno temu, i rozmawiałam z nią – kontynuowała Ludmiła. – To nie jest śmieszne. Widziałam też naszą zmarłą sąsiadkę z budynku, w którym wcześniej mieszkaliśmy, i bardzo, bardzo się przestraszyłam, długo krzyczałam.
Johan zaczął krzyczeć, tak że Mathias bardzo chciał go pobić.
– Ej, ty, Ludi, a nie możesz się dowiedzieć, co mi się przykleiło do butów, bo śmierdzą śmiercią i rozkładem?
Henrik zapukał w biurko i nakazał spokój. Zrobiło się więc cicho. Mniej więcej.
Teraz Mathias przypomniał sobie, że coś zaszło podczas długiej przerwy. Co to było, do cholery? Mimo że jest już od dawna rozbudzony, jego mózg nie jest jeszcze całkiem sprawny.
Pamięta jednak początek długiej przerwy. Połowa dziewczyn z klasy zebrała się wokół stołu Ludmiły i Katji, ale Lola wyszła.
– Mathias! Chodź, człowieku! – krzyczał Thomas od drzwi.
Musiał wyjść, mimo że wolałby zostać w klasie. Stojąc w drzwiach, nie mógł się powstrzymać od spojrzenia ostatni raz na Ludmiłę.
Ona też na niego spojrzała, a on nabrał szalonej chęci zaimponowania jej.
– Po prostu wychodzę na papierosa – powiedział.
– Palisz? To można palić tutaj w szkole?
– Nieee, na sufitach i wszędzie są czujniki dymu, palenie jest zabronione na całym terenie szkoły – odpowiedział, czując ogromną radość z obcowania z nią.
– Więc co robisz?
– Poczekaj i zobacz!
Potem wyszedł do Thomasa i razem zbiegli po schodach, opróżniając kieszenie z drobniaków. Naprzeciwko szkoły stał kiosk, ale nie było sensu iść do niego po papierosy. Kioskarz zawsze pyta o ich wiek.
Ale przed sklepem często stoją jakieś pijaczki, wczoraj też stały. Podszedł do nich i zapytał, czy mogą mu kupić papierosy i jednorazową zapalniczkę za dychę. Mogli.
Niespodziewany dźwięk sprawia, że Mathias siada na łóżku.
Co jest?
To jednak nie został sam w domu?
Trochę się boi. Ciarki przebiegają mu po ramionach.
Słyszy coś.
To faktycznie brzmi jak czyjś płacz.
Och, i nie jest miłe.
Siedzi i słucha przez chwilę, a nagle znowu się podnosi. Następnie opuszcza nogi na podłogę i człapie w kierunku drzwi. Choć raz udaje mu się uniknąć skrzypienia deski podłogowej. W milczeniu pokonuje drogę do wyjścia z pokoju i na dół do kuchni.
Co tu się stało?
Rozgląda się zdziwiony i zdezorientowany.
Na wierzchu zwykle leżą papierosy, ale nie dzisiaj. Są za to pusta butelka po winie i dwa kieliszki z kroplą na dnie każdego z nich, na stole kuchennym stoi też butelka sznapsa, z której trochę wypito.
Mathiasa to zastanawia. Przecież jego mama i tata nigdy nie piją piwa, wina ani nic mocniejszego. Mówią, że nie mogą sobie na to pozwolić, bo muszą wstawać wcześnie, żeby jechać po kwiaty. Tylko w Boże Narodzenie, Wielkanoc i tym podobne mają okazję łyknąć sznapsa czy czegoś tam.
Czy coś nie gra?
Czy mogło im się coś stać?
Mathias wygląda przez kuchenne okno i widzi zaparkowaną na zewnątrz ciężarówkę ze skrzyniami.
W takim razie nie ma już wątpliwości. Stanowczo coś nie gra.
Tyle że on chce iść do szkoły. Jest pewien, że tak. Chce iść do szkoły i znów zobaczyć Ludmiłę, nawet jeśli nie może się dowiedzieć, gdzie podział się jego telefon. Czy mógł z jakiegoś powodu pożyczyć go Thomasowi? Thomas od dawna zazdrościł mu iPhone’a, choć Mathias mu tłumaczył, że dostał go tylko dlatego, że rodzice mają wyrzuty sumienia.
Tak, może i pożyczył go Thomasowi. Nie pamięta, bo większość wczorajszego dnia jest dla niego jeszcze nieco mglista.
A gdzie jego plecak?
Teraz słyszy ojca na schodach. Kroczy powoli i jakoś dziwnie wzdycha.
Mathias podejmuje szybką decyzję.
Musi wyjść z kuchni, zanim tata zejdzie i każe mu zostać w domu, bo coś się stało. Brakuje mu papierosa, ale nie da się z tym nic zrobić. I tak nie bardzo ma dziś ochotę.
Nim zdąży się dobrze zastanowić, jest już na zewnątrz. Zagłębia ręce w kieszeniach, podciąga ramiona do uszu i przemyka obok ciężarówki, po czym przebiega na drugą stronę ulicy.
Słońce wstało, ale Mathias wcale nie uważa, że jest ciepło.
Wkracza na chodnik i teraz widzi zegar na kościele. Jest dopiero wpół do siódmej.
Thomas mieszka zaledwie pięć minut drogi od szkoły i zazwyczaj wychodzi z domu dokładnie w tym samym czasie, kiedy Mathias przechodzi obok.
Dziś jednak dociera wcześniej, więc trochę zwalnia.
Na skrzyżowaniu stoi staruszka z pudlem. Mathias ją zna, bo staruszka mieszka przy ulicy równoległej do jego. Kiedyś chadzał do niej w ostatki, a ona zawsze dawała mu dychę, pewnie dlatego, że głaskał jej psa i mówił, że jest słodki.
Pani Holm, tak się nazywa, pamięta. A pudel nazywa się Krølle.
Gdy do nich dociera, mówi dzień dobry pani Holm i schyla się, by poklepać Krøllego.
Ale pani Holm chyba już nie słyszy tak dobrze, bo nie odwzajemnia jego pozdrowienia. W zamian za to pudel się wścieka. Warczy na niego, szczerzy zęby i rzuca się w różne strony, jakby nie do końca widział, gdzie jest jego ręka.
Mathias szybko się odsuwa.
– Krølle, co się z tobą dzieje? Co się stało? – mówi pani Holm.
Wtedy światło zmienia się na zielone, a on żwawo pokonuje przejście dla pieszych.
Naprzeciwko domu Thomasa stoi znak drogowy i Mathias postanawia tam poczekać na kolegę. Wspiera się o znak, przysuwa pięty do jego dolnej krawędzi, zakłada rękę na rękę.
Chwilę później ojciec Thomasa wychodzi i zmierza w kierunku samochodu zaparkowanego pod wiatą.
– Dzień dobry! – krzyczy Mathias.
Ale tata Thomasa nie uśmiecha się do niego, nie wita z nim ani nic. Jego wzrok tylko na sekundę zahaczył o Mathiasa, po czym umknął dalej. Mathias wie, że rodzice Thomasa za nim nie przepadają. Thomas przyznał, że nazwali go nawet „złym towarzystwem”. Ale takie zachowanie jest wręcz chamskie.
Teraz tata Thomasa wsiada do samochodu i uruchamia silnik. Ale nie rusza. Zamiast tego trąbi i nagle z domu wybiega Thomas.
– Hej, człowieku! – Mathias krzyczy Mathias i rusza do niego. – Hej, jestem tu, poczekaj! – Macha jedną ręką, ale Thomas po prostu wsiada do samochodu i zatrzaskuje drzwi.
Mathias musi odskoczyć na bok, gdy ojciec w końcu wycofuje samochód spod wiaty. Skręca na drogę, nie obdarzając Mathiasa nawet jednym spojrzeniem, tak samo Thomas w ogóle nie patrzy w jego kierunku.
Cholera.
Mathias trochę się złości. O co chodzi Thomasowi? Chyba nie wdali się wczoraj w bójkę… prawda? Nie, pamiętałby. A może to coś z Ludmiłą? Czy Thomas też się w niej podkochuje? A może Thomas wyrzucił iPhone’a lub go zepsuł?
Ostatni odcinek do szkoły Mathias pokonuje najszybciej jak potrafi, starając się dowiedzieć, co tak naprawdę się wczoraj wydarzyło. Dlaczego nie może sobie przypomnieć?
Potem dostrzega Ludmiłę i zapomina o wszystkim innym.
Dziewczyna wysiada ze starego czerwonego samochodu, który stanął na krawężniku tuż przed szkołą. Macha do osoby za kierownicą, której Mathias nie widzi.
Ludmiła patrzy w jego kierunku. Następnie odwraca się do niego plecami, a on spostrzega, że w jej kierunku idzie Katja.
Chce dotrzeć do Ludmiły pierwszy, więc przyspiesza, a od pewnego momentu biegnie w jej stronę.
– Hej, Ludmiła!
Łapie ją za ramię od tyłu, ale nie chwyta mocno ani nic. Ona jednak reaguje tak, jakby ją gwałtownie szarpnął.
Obraca się, wpatruje w niego i zaczyna drzeć się wniebogłosy. W końcu upuszcza torbę i kładzie sobie obie dłonie na ustach.
– Ludmiła, co się dzieje? Co jest?
Katja również rzuca swoją torbę, chwyta Ludmiłę i potrząsa nią.
– Co się z tobą dzieje? Dlaczego tak krzyczysz?
– Bo widziałam Mathiasa. On tam był, on tam był!
Mathias widzi, że Katja kręci głową.