2,49 €
Zbiór opowiadań przedstawiających świat u schyłku XIX i początków XX wieku, czasów wojny światowej, rewolucji, przewrotów mistrza pióra - poety, tłumacza, mistyka, dziennikarza, powieściopisarza, człowieka obdarzonego niezliczonymi talentami - Antoniego Lange Antoni Lange (ur. 28 kwietnia 1862 w Warszawie, zm. 17 marca 1929 tamże) – polski poeta, tłumacz, filozof-mistyk, poliglota, krytyk literacki, dramatopisarz, powieściopisarz i lewicowy publicysta pochodzenia żydowskiego, zaliczany do pierwszego pokolenia poetów Młodej Polski. Przez pewien czas również redaktor warszawskiego „Życia”. Był pierwszym w Polsce tłumaczem poezji Edgara Allana Poego oraz Charles’a Baudelaire’a (wraz z Zofią Trzeszczkowską).
Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:
Veröffentlichungsjahr: 2018
Antoni Lange „Zbrodnia”
Copyright © by Antoni Lange, 1907
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018
Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania
lub edytowania tego dokumentu, pliku
lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.
Tekst jest własnością publiczną (public domain)
ZACHOWANO PISOWNIĘ
I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.
Skład: Adam Brychcy
Projekt okładki: Adam Brychcy
Druk: Druk Piotra Laskauera i Sp.
Wydawnictwo: Antoni Lange
Warszawa, 1907
ISBN: 978-83-8119-346-7
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]
Rozmawialiśmy o zbrodni, gdy Lucjan S., patrząc na nas swem nad wyraz łagodnem okiem, rzecze:
— I ja też popełniłem raz w życiu ciężką zbrodnię.
A gdyśmy ze zdumieniem słuchali tej rewelacji, opowiedział nam swoją „histoire d’un crime.“
— Więcej niż dwa lata temu, kiedy to skutkiem wojny japońskiej rozpoczęło się w całym kraju t. zw. w języku urzędowym „brożeńje“, pewnego razu o godzinie 10-ej wieczorem otrzymałem z Kaolina telegram następujący: — „Przyjeżdżaj natychmiast. Sprawa nie cierpiąca zwłoki. Julja“. To wezwanie Julji wstrząsnęło mną do głębi. Pisywaliśmy do siebie rzadko. Telegram oznaczał, że sprawa musiała przewyższać wszelką miarę codziennego konwenansu. Pewno jaka gwałtowna scena z mężem. Może trzeba go będzie zamordować; bywają w życiu takie sytuacje.
Jak wiecie, Julja Czerwieńcowa jest moją siostrą przyrodnią, a właściwie nawet i to nie; nie jest wcale moją krewną. Jest to córka mojej macochy, gdyż ojciec mój, owdowiawszy ożenił się z wdową dzietną. Miałem może szósty rok, kiedy Julja, jako dwuletnia dziewczynka weszła do naszego domu. Wychowywałem się z nią razem tak, żem ją uważał jak siostrę, a choć zdarzały się momenty, żem może dla niej żywił jakieś silniejsze uczucie, to jednak zawsze mię żenowała myśl o podobieństwie jakiegobądź ściślejszego z nią związku, który wydawał mi się niemal kazirodztwem. Ostatecznie mogłem się był z nią ożenić, bez naruszenia jakiejkolwiek zasady prawnej czy etycznej, tembardziej, że i z jej strony niewątpliwą miałem sympatję. Przeważyły skrupuły — i stało się inaczej. Julja wyszła za Michała Czerwieńca, człowieka na oko dość przyzwoitego, uposażonego wcale dobrze; który może i zdołałby zapewnić szczęście swej żonie, gdyby nie szczególne cechy jego charakteru, wynikające w znacznym stopniu z cierpień wątroby i żołądka. Początkowo było to wszystko niewidoczne, gdyż Michał, o ile chciał, był wielce układny i umiał grać rolę bardzo subtelnego i wykwintnego człowieka. Co Juvenalis mówi o kobietach, że poza domem są przyjemniejsze niż w domu, to da się znakomicie zastosować do Michała. Niesłychanie rzadko się zdarza, żeby mąż w stosunku do żony zachowywał prawidła grzeczności salonowej; przeciwnie, często człowiek słynny między ludźmi jako wersalczyk, w domu bywa ohydnym grubijaninem i brutalem. Nazywa się to: zdjąć wykrochmalony kołnierzyk. A jeżeli nadto człowiek ten jest chory na żołądek i na wątrobę, to pomyślcie, ile przykrości musi znosić otoczenie. Nie można powiedzieć, aby Michał żony swej nie kochał; owszem, ale była to dusza biuralisty, dla którego wszystko miało sens jednowartościowy. Był urzędnikiem, i to nietylko z przypadku; był urzędnikiem całą duszą i ciałem. Biuralistą był też jako mąż — i po biurowemu kochał swoją żonę. Ale w równym stopniu kochał swój rower, swego psa Boksa i swoją sól karlsbadzką, którą brał regularnie co dwa dni, przez parę miesięcy corocznie; na krótki tylko czas przeszedł do skrzypu (equisetum), podług przepisu ks. Kneipa, ale znów powrócił do soli karlsbadzkiej, która jest jedynym, wypróbowanym środkiem zarówno na żołądek, jak na wątrobę. Lekarza miał, który go zapewniał, że choremu na wątrobę bardzo użyteczne jest od czasu do czasu zgniewać się porządnie, zirytować, skrzyczeć wszystkich dokoła, bo to fosforyzuje wątrobę. Oczywiście Michał — jako biurokrata gorliwy — korzystał z tego wskazania ściśle i obficie; tę receptę mądrego Eskulapa, najbardziej odczuwała Julja, która, jako punkt najsłabszego oporu, stanowiła dla Michała najlepszy akumulator jego wybuchów wątrobianych.
Zresztą był doskonałym administratorem, powierzony sobie interes prowadził uczciwie i z największą dokładnością, co mu jednak nie przeszkadzało być w nieustannej wojnie z dyrekcją, z personelem urzędniczym, a także i z robotnikami.
Co do robotników wszelako miał swoją osobną politykę — chciał ich właśnie zadowolić; wiadomo też było, że wobec dyrekcji zawsze stał po ich stronie; szło mu zaś o to, aby słyszeć o sobie: „Ho, ho! Czerwieniec — to ci surowy chłop, ale sprawiedliwy psiamać!“ Jakiś czas istotnie, polityka ta prowadziła do celu, ale kiedy nastało „brożenje“, postawa robotników zupełnie się zmieniła.