Opowiadania +18 z pozycji horyzontalnej - Michał Migar - E-Book

Opowiadania +18 z pozycji horyzontalnej E-Book

Michał Migar

0,0
4,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

"Pornografia (gr. pismo lub rysunek o nierządnicy) to przedstawienie ludzkich zachowań seksualnych i nagości w sposób rozpustny lub perwersyjny, którego celem jest wywołanie u odbiorcy pobudzenia seksualnego, ale odmiennego od erotyki” - tyle Wikipedia. Dla równowagi sięgnąłem do nowego Słownika Wyrazów Obcych Andrzeja Markowskiego. Przeczytałem: „Erotyzm’ zmysłowość, atmosfera podniecenia, pobudzenie seksualne’”. Więc czymże są moje opowiadania, erotykiem czy pornografią? Dla mnie to bez znaczenia. Lubię czasem spojrzeć na życie z pozycji horyzontalnej, lub jeśli ktoś woli, pornografię, bo ukazuje w życiu to, co jest najskrytszym marzeniem każdego - pochwałę cielesności. A tym, którym to w niesmak, dedykuję aforyzm Jana Izydora Sztaudyngera: Mój pech. "Na tym polega mój pech, że cnota mi śmierdzi, a pachnie grzech."

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



MichałMigar

OPOWIADANIA+18

Z

© Copyright by MichałMigar (Self-publishing)

ISBN 978-83-63080-61-7

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt:[email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I   2012

W czem największe u ludzi wżdy upodobanie?

Odrzeknęszczerze: w jedzenie, a w jebanie.

                                                          Mikołaj Rej.

Zbieg okoliczności

W Polsce Ludowej człowiek uciekał przed nakazem pracy, dziś stoi w kolejkach w pośredniaku i o pracę się dobija. Wtedy uciekał od „woja”, dziś na zawodowego pcha się multum. I tylko nie zmieniło się jedno. I wtedy, i dziś, młodym ludziom, jak stał, tak stoi.

To nie był barwny etap zawodowego życia Piotra Z. Po filologii rosyjskiej, z nakazem pracy, rozpoczął dziennikarkę w radzieckim tygodniku wychodzącym po polsku.

Tłumaczenia tekstów rosyjskich przysyłanych z Moskwy, to nie jest to, o czym marzy młody żurnalista. Za twórczość własną uchodziły notki informacyjne z działalności terenowych ogniw Towarzystwa Przyjaźni Polsko – Radzieckiej.

Nuda, nuda, nuda. Za to zupełny luz i blues, bez dyscypliny. Przesiadywanie w kawiarni, zakupy. Lęgły się w głowie zajączki.

Założył się z Nastią, z której nigdy nie znikała opalenizna, blondyną o długich nogach, gładkiej cerze, zastępcą redaktora naczelnego tygodnika, z pochodzenia chyba Tatarką, że zawiedzie ją na prześcieradło, a ona rozłoży nogi. Zamysł nie głupi, acz jako dowcip nie najwyższej próby. Ale też i nie o dowcip, ani przekomarzanie się chodziło. Oboje byli skłonni i ktoś musiał sprawę zainicjować.

Uśmiała się z tego nieszczerze. Spostrzegł, że nie jest tak niewinna, za jaką się przedstawiała. Jej mężem był polski lotnik. Miała z nim dziecko, ale niby, czego to miało dowodzić?

Zbierało się im na to niedługo. Po paru miesiącach był z nią na etapie obejmowania od tyłu i splatania dłoni na piersiach z pocałunkiem w karczek. Jak na niemal jeszcze karmiącą mamę, zażyłość dość osobliwa.

Świntuszyli i robili perwersyjne uwagi, gdy nadarzyła się ku temu choćby najmniejsza okazja. Podobnie jak on kochała się przekomarzać i gdy już wpadli w trans, podkręcali się nawzajem. Wciąż jednak nie doszło do zapowiedzianego skrzyżowania nóg i wcale nie dla tego, aby wywijała się z zaciskającej się pętli jak piskorz. Taką narzucili sobie regułę gry.

Gdy całował ją ukradkiem kolejny raz w karczek, językiem dotykając puszku i natychmiast przeszedł do spraw redakcyjnych, jakby tamto nie miało żadnego znaczenia, spostrzegł reakcję urażonej kobiecości. W ciemni fotograficznej spróbował zatrzeć urazę. Pocałował w usta, a ona położyła mu dłoń na nogawce spodni. Ścisnął ją za kolano i nieco wyżej. Sprzyjała, dysząc. Lecz jak przyszło, co, do czego, otworzyły się drzwi i do ciemni wszedł fotoreporter.

Niedługo przed Bożym Narodzeniem Piotr wrócił ze stażu językowego w moskiewskiej redakcji miesięcznika.

Dzień wigilijny uznał za dobry na przelecenie Nastii. Szef tygodnika wyjechał do Kijowa. Sądził, że w redakcji zastanie pustki. Do głowy mu nie przyszło, że pojawi się wścibska księgowa i zawistne stare pudło, graficzka. Był wściekły.

Nastia, zjawiła się około południa, zasłaniając się w domu koniecznością korekty przemówienia Pierwszego Sekretarza KPZR Nikity Chruszczowa w noworocznym numerze tygodnika. Co tydzień wymyślał Chińczykom. Zawołała Piotra do swego gabinetu, gdzie przeglądała tak zwany ozalit pisma.

Gdyby przemówienie wymagało rzeczywiście korekty, bo nawet na nie nie spojrzał, wracałby zapewne właśnie po odsiadce z „białych niedźwiedzi”. Nie wymagało. Miał szczęście.

Korzystając z chwili rozwinął natarcie daleko wykraczające poza uchwyt piersi i pocałunek w karczek. Nastia też folgowała. Sytuacja wymknęła się z rak, a właściwie ręce wymknęły się sytuacji i zawędrowały w miejsce ustronne. Dalsze eksperymenty ze względów akustycznych mogły ich skompromitować wobec redakcyjnych maruderów.

– Jadę do drukarni z Piotrem – rzuciła niemal z klatki schodowej Nastia obu nadgorliwym pracowniczkom: – kończcie.

Dogonił ją w windzie. Rozgorączkowana wyglądała jak olimpijka na ostatnim kilometrze maratonu. Wyciągnęła z torebki żelazne kółko z kluczykami. Zakręciła nimi na palcu.

– Mamy mieszkanie szefa – oznajmiła.

I tak na własne życzenie znalazła się w mieszkaniu szefa, w łóżku z nim.

Leżał sobie na niej wygodnie, nie wyjmując go z kuciapki, pachniała świeżo i zdrowo, mieli za sobą bardzo udany, jednoczesny orgazm. Zebrała z krocza palcem spermę i rozmazała ją sobie po piersiach, twardych, nie do zgryzienia, jak piłka dla psa z lanej gumy.

Stwierdziła, że ma skrzywiony instrument idealnie w tym miejscu, gdzie ona ma w pochwie punt G. Widać mankamenty nie zawsze są jednoznacznie złe.

Nie spieszyło się jej do dziecka i męża, bo wigilię przygotowywała ponoć teściowa. Nie spodziewał się po Nastii, tym kobiecym z postury husarze, aż tak żywiołowych reakcji. Niemal go zajeździła. Ona widocznie podobnie sądziła o nim.

–Umiesz robić użytek z kobiety. Przemaglowałeś ostro. Uch!

Byli z Nastią niemal tego samego wzrostu. Mogła, siedząc na nim, więzić go w sobie i jednocześnie nachylona, maczać brodawki piersi w jego ustach. Teraz w przerwie na znak, że to nie koniec, wysunęła się z pod niego i nasunęła udami nad jego głowę. Patrzył tak, jak się patrzy na pomnik od dołu. Widział jej rozwartą krwistą szramę, przecinającą gęsty zarost, obłości piersi z nastroszonymi brodawkami, dość wyraźną, poruszającą się krągłość brzucha.

Siedziała nad nim jak kokosz na jajach, jakby wyrastała mu z ust. Zwinął język w trąbkę i wsadził wraz z nosem w gorący kołnierzyk swojej nienasyconej szefowej. Palcami wyciągniętych rąk gniótł końce sutek. Skwierczała, jak skwarki na patelni. Poczuł smak szklistej cieczy.

Włożył w nią trzy palce, które uchwyciła mięśniami pochwy z taką siła, że nie mógł ich wyjąć. Drżała, kamieniała, znowu drżała, pocierała mięsistą mufką o jego brodę, przydusiła mu usta gorącą rzycią, i wtedy znowu wywołała w sobie falę skurczy.

„Musi mieć w domu cienko z tymi rzeczami” – pomyślał.

„Gdyby on wiedział.” – Nastia wytarła sobie krocze wilgotną gąbką i uśmiechnęła się. Zadzwoniła kluczami od mieszkania. – On ze mną, ja z tobą. Takie to życie.

Miała na myśli swego ukraińskiego szefa przyznając, że z nim sypia? Mieli własne stadła małżeńskie, ale radzi byli czegoś więcej. Zresztą, kto nie? Piotr znał tylko jednego takiego, co nie chciał, biedakowi snopowiązałka urwała jaja.

Nadwyżka zapotrzebowania nad podażą, tę klasyczną przypadłość socjalizmu, obejmującą również seks, miał na myśli mówiąc enigmatycznie wcześniej, że Nastia nie była z księżyca. On właśnie wzbogacił dotychczasową konstelację gwiezdną Nastii, z leżącego na Mlecznej Drodze Trójkąta, na czworoboczną Wagę.

Chodziła nago po pokoju zastawionym najzupełniej przypadkowymi meblami, tak, jak to było w standardzie radzieckich mieszkań. Najwidoczniej zbierało się jej jeszcze na „jeszcze”, bo wyginała się, uwydatniając kuriozalną lordozę. Przed staromodnym tremem oparła się łokciami o wyleniały puf, spoglądała na swoje odbicie w lustrze, a on, na jej widoczne spomiędzy rozchylonych pośladków czarne oczko odbytu.

Jednej dojrzałej mamuśce zawdzięczał znajomość zalet tego odwodowego, kobiecego bastionu rozkoszy. Dzięki nabytemu z nią doświadczeniu, miałby sobie za złe, jeśliby w czasie sesji randkowej nie szturmował go u Nastii choćby raz.

Dopadł i zgruntował. Pchnął, aż rozpłaszczyła nos o taflę lustra. Obserwował wyraz jej twarzy i wzbierała w nim chuć. Wykrzywiała dziwacznie twarz i otwierała szeroko usta, zaśliniła lustro i przywarła do niego robiąc naleśniki z piersi. Targał nią przesyt, a on dopiero po chwili, pracując ręką, trysnął na szklaną szybę. Zlizała.

–Wystąpię z wnioskiem byś został sekretarzem redakcji – oświadczyła niespodziewanie, jakby zdał właśnie egzamin z reportażu, a nie z chędologii.

Powinien otworzyć szeroko ze zdumienia gębę. Żachnąć się z oburzeniem. Splunąć. Zrobić coś, dla swego prestiżu. Ale praktyczny człowiek nie robił tego wówczas, jak i nie robi do dziś.

Uznał, że takie fochy w zderzeniu z rzeczywistością, zdadzą się psu na budę. Sekretarz to samo przez się prestiż, któremu protekcja baby uszczerbku nie przynosi. Zresztą, komu i w jakiej epoce to zawadzało?

–Na „do widzenia”, bo jednak muszę pokazać się w domu, opowiem ci bardzo śmieszną, przedświąteczną historię o pomarańczach – powiedziała.

–O pomarańczach? Też mógł jej śmieszną opowieść o pomarańczach zaserwować.

–Mój mąż wracał przed paroma dniami z Moskwy, z ćwiczeń lotniczych Paktu Warszawskiego. Za kołnierz nie wylewali, więc i na pociąg nie trafił trzeźwy. Wyobraź sobie, że zbudził się z rana na kacu gigancie, patrzy, a na górnej półce w wagonie, leży ogromna siata z pomarańczami.

−Przed nowym rokiem zawsze w Moskwie rzucają. Trzeba obudzić współtowarzysza podróży – pomyślał mój mąż. Będzie człowiekiem. Na kaca taki owoc jedyny. Stuknął drzwiami, pokręcił się.

–Tamten wstał. Ledwo żywy, też na kacu. Ale milczy, jakby mu mowę odjęło. Jakaś stacja. Mąż nie miał grosza przy duszy, a tamten i owszem, kupił wodę „Borżomi’, nalał sobie do kubka, wypił, uśmiechnął się i zdrzemnął.

–Dojeżdżali już do Warszawy. Na stacji mój mąż ryknął na nieznajomego, żeby wstawał. „I niech pan nie zapomni wziąć tych swoich pieprzonych pomarańczy” – Popatrz, jacy ci ludzie są wredni – dodała Nastia nakładając majteczki.

–To byłem ja – przyznał się Piotr. Jak wiesz wracałem z seminarium językowego. Przeżyłem, to, co twój mąż. Przywieźli mnie do pociągu pijanego. Myślałem, że pomarańcze są jego.

–Dziwaczny zbieg okoliczności – stwierdziła Nastia, nie wyjaśniając, czy ma na myśli jego spotkanie z jej mężem, czy to, że znalazła się z nim w łóżku.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!