Reportaż z życia - Aleksander Janowski - E-Book

Reportaż z życia E-Book

Aleksander Janowski

0,0
3,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Reportaż z życia” Aleksandra Janowskiego stanowi osobną książkę części drugiej reportażu i koncentruje się wokół wyjazdów oraz delegacji zagranicznych autora między innymi do Chin, ZSRR, Kuby czy Rumuni.W rozkwicie swojej kariery Aleksander Janowski był tłumaczem rządowym języka rosyjskiego i pracował w ambasadzie polskiej w Moskwie. Obsługiwał spotkania i rozmowy z ówczesnymi przywódcami państw i delegacji rządowych na przykład z Breżniewem, Tito, Gromyko, Szewardnadze, Jaruzelskim, Gierkiem. Kuluary wielu takich spotkań, jak również ciekawe anegdoty z nimi związane przedstawione są w tej książce. Stanowi ona kontynuację autobiograficznych wspomnień autora, który relacjonuje swoje najbardziej interesujące doświadczenia zawodowe i prywatne, ale szczególnie te związane z wyjazdami służbowymi. Ze stronic książki poznajemy profesjonalistę, któremu znajomości języka rosyjskiego, mimo że jest Polakiem, mogą pozazdrościć sami Rosjanie.Doświadczenia translatorskie przedstawione w książce ozdobione zostały czystym poczuciem humoru, dlatego czyta się ją z wielką przyjemnością.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Aleksander Janowski
Reportaż z życia
Wydawnictwo Psychoskok

Aleksander Janowski „Reportaż z życia”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016 Copyright © by Aleksander Janowski, 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Juliusz Kłosowski i Robert Rumak

Korekta: Ryszard Krupiński

Zdjęcie na okładce: Juliusz Kłosowski – www.JulisSimo.com

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak

ISBN: 978‒83‒7900‒459‒1

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-500 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

My, tłumacze, wierzymy przywódcom

Henryk Jerzy Sokalski

Tom II

Zawsze chętnie podejmowałem się obsługi delegacji zMinisterstwa Kultury. Zkilku powodów. Po pierwsze, dyrektorował tam Jacek Dobierski - wielki, dobroduszny, życzliwy, łysy iinteligentny, zawsze uśmiechnięty, ceniący fachowość we wszystkim. Po drugie, ze względu na jakże odmienny charakter ludzi, zjakimi miałem zaszczyt iprzyjemność tam pracować.

Sowieckie delegacje kulturalne uwielbiały pobyty unas. Wtedy dla nich Polska to był Zachód. Zakupy? Ależ oczywiście, jak najbardziej. Panie szczególnie polubiły małe, prywatne pawiloniki na Marszałkowskiej przed Pałacem Kultury. Można tam było nabyć najmodniejsze ciuszki, jeśli nie prosto zParyża, to uszyte wczoraj według najnowszej nadsekwańskiej mody.

Poza tym, co wieczór urządzaliśmy Rosjanom zamknięte pokazy filmowe. Wyświetlaliśmy najnowsze Jamesy Bondy, „Ostatnie Tango wParyżu” czy „Emmanuelle”. Siedziałem wygodnie wkabinie operatora inadawałem do mikrofonu dialogi filmowe wtłumaczeniu, niczego nie cenzurując – na prośbę publiczności – nawet te wszystkie amerykańskie „shit” ifuck.”

Goście pozostawali pod wielkim iprzemożnym wpływem kinematografii polskiej idosłownie modlili się do Tyszkiewicz czy Brylskiej, gotowi byli całować rękę Wajdzie czy Kieślowskiemu.

- Ach, jacy jesteście szczęśliwi, ile uwas wolności, jaki wysoki poziom życia – powtarzali na każdym prawie kroku.

Pamiętam jak zabraliśmy delegację ukraińskiego Ministerstwa Kultury do Krakowa. Wteatrze Starym Jan Paweł Gawlik wystawiał “Noc listopadową”. Bilety wyprzedane na kilka miesięcy naprzód. Reżyser osobiście wprowadził nas na miejsca rezerwowe. Widownia pękała wszwach. Kurtyna uniosła się.

Dwumetrowa Pallas Atena wlśniącym hełmie ibiałej tunice do podłogi, dzierżąc wręku długą lancę, metalicznym głosem zaczęła recytować swoją kwestię. Dołem puszczono kolorowe dymy. Czar imagia absolutna.

Po pierwszym akcie rozległy się spontaniczne, długie, frenetyczne brawa. Totalny, oszałamiający, nie dający się opisać sukces. Ukraińcom, rozumiejącym częściowo nasz język, błyszczą wilgotne oczy. Nigdy niczego podobnego nie oglądali wswoim życiu. Przyznam się, że jako przyszywany warszawiak też nie. Nieziemsko wspaniałe widowisko. Słowa zawodzą. Powtórzyłem te oceny Gawlikowi. Wyraźnie wzruszył się.

Zagadnięty oplany twórcze, zwierzył się ukraińskiemu ministrowi Kucharskiemu, że chciałby wystawić wKrakowie sztukę zteatru Lubimowa na Tagance pod tytułem ”Drewniane konie”. Jest tam pewien specyficzny ton, który chciałby wydobyć.

Komplementowany za dokładność tłumaczenia, myślę sobie, oileż przyjemniej ibezstresowo pracuje się zludźmi tego pokroju iczy to nie powinno być moją domeną. No ale na razie trzeba zarabiać tam, gdzie regularnie płacą, czyli głównie iprzede wszystkim wMSZ. Odepchnąłem tę myśl na później.

Moi podopieczni ija również zauważyliśmy niezwykłe podobieństwo jednej ztrzecioplanowych postaci wsztuce do Puszkina. Sprawiło to Gawlikowi przyjemność. Tak, są pewne przesłanki, aby sądzić, że rosyjski wieszcz odegrał określoną rolę wstłumieniu powstania dekabrystów ztamtej epoki. Coś mi mówiło, że stwierdzenie to raczej jest dalekie od komplementu. Ukraińcy też nie dopytywali się oszczegóły.

Rozdział 1

Los chciał, że niedługo później wylecieliśmy na naradę ministrów kultury do Pragi. Wdrodze zlotniska do hotelu kierowca włączył radio. Nadawali reportaż zwyścigu kolarskiego: “a nasze pedalisty wzaduuuu…” Czyż to nie jest uroczy język?

Od razu po przyjeździe wjechałem na najwyższe piętro hoteliku przy Praskim Rynku. Oniemiałem zwrażenia na widok kilkudziesięciu wież, wieżyczek iwieżuniek nad okolicznymi dachami. Ależ tu malowniczo! Przyznam, że piwo czeskie przy obiedzie wywierało nie gorsze wrażenie od architektury.