W cieniu cokołów. Część III - Aleksander Janowski - E-Book

W cieniu cokołów. Część III E-Book

Aleksander Janowski

0,0
5,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

W cieniu cokołów. Część III” Aleksandra Janowskiego to trzeci tom wspomnień dziennikarza, autora i tłumacza. Autor pisze w nim o latach osiemdziesiątych, trudnych politycznie. Zajmująco opisał swoje koleje losu, bogate doświadczenia oficjalnego tłumacza na najwyższym szczeblu państwowym. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że opisuje on epokowe wydarzenia widziane również z perspektywy... Genewy i Wiednia, gdzie przyszło mu przebywać w delegacjach służbowych. Wszystko przedstawione z pewnym dystansem do siebie, do ówczesnych spraw, ze szczyptą sarkazmu, gdzie wypada, i z pewnym sentymentem do najlepszych lat swojej kariery zawodowej. Nie brak w tekście zabawnych anegdot politycznych i nie tylko. Trylogia tłumaczeniowa Aleksandra Janowskiego powinna zajmować poczesne miejsce w bibliotece podręcznej każdego tłumacza, każdego kandydata i każdego aspiranta do tego trudnego zawodu.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Aleksander Janowski
W cieniu cokołów
Wydawnictwo Psychoskok

Aleksander Janowski „W cieniu cokołów”

Copyright © by Aleksander Janowski, 2016

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Anna Kłosowska

Ilustracja na okładce: © Mariusz Prusaczyk – Fotolia.com

ISBN: 978‒83‒7900‒669‒4

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Tak byłem podekscytowany perspektywą pracy wwysoce prestiżowym Departamencie Organizacji Międzynarodowych MSZ, że oświadczyłem dyrektorowi Piotrowi Freybergowi, iż nie potrzebuję urlopu imogę przystąpić do pełnienia swoich obowiązków już od 1 sierpnia, czyli za tydzień. Uśmiechnął się wyrozumiale iprzedstawił mi wskrócie zakres mojej przyszłej pracy.

Na wstępie dał do zrozumienia, że jak wkażdej organizacji zdawno ustaloną hierarchią, na nowego pracownika zwala się najbardziej niewdzięczne ipracochłonne zajęcia. Ciekawsze iłatwiejsze dzielą między siebie starzy departamentalni wyjadacze. Ta szlachetna tradycja ogólnowojskowa jest pieczołowicie kultywowana również wjego departamencie. Nikt tego zmieniać nie zamierza, tym bardziej dla kogoś wrandze Isekretarza Ambasady wMoskwie, dotychczas udzielającego się wyłącznie wdyplomacji dwustronnej. WDMO – jak powszechnie wiadomo – uważano aktywność na polu multilateralnym, czyli wielostronnym, za prawdziwie nobilitującą izasługującą na naprawdę poważne traktowanie.

Z powyższego rozumowania wynikało, że muszę dostosować się do panujących zwyczajów iochoczo zaprząc się do departamentalnego kieratu. Po kilku jednak latach, kiedy już wciągnę się do nowej pracy, nadejdzie imoja kolej. Wtedy łakome kąski przypadną imnie wudziale – dodał na pocieszenie dyrektor. Zuśmiechem.

Na razie więc przejmę po koledze, który wyjeżdża na placówkę do Rzymu, obowiązki zajmowania się Państwową Agencją Atomistyki, wjej aspekcie międzynarodowym. Do tego dochodzą rutynowe, codzienne czynności pracownika dyplomatycznego – pisanie notatek, sprawozdań, wystąpień, przyjmowanie dyplomatów zobcych ambasad ina bieżąco wyjaśnianie im jedynie słusznych zasad polskiej polityki zagranicznej na obecnym niełatwym etapie historycznym. Oprócz powyższego – uczestnictwo wprzyjęciach, imprezach, organizowanie konsultacji zinnymi państwami tak zwanego obozu socjalistycznego przed doroczną sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ itym podobne codzienne przyjemności. Nudził się nie będę.

– Nie mam większego pojęcia oenergii atomowej – jęknąłem. Towarzyszyłem tylko kiedyś jako tłumacz delegacji sowieckich atomistów podczas ich wizyty wPAA izwiedzania reaktora wŚwierku.

– No to już pan jest lepszy od nas wszystkich wtej materii – zaśmiał się Freyberg. „Poznał pan słownictwo fachowe ima ogólne pojęcie odyskutowanych zagadnieniach.” – Powierzchowne, przyznam się.

Dodam, że zachowałem się wobec dyrektora trochę asekuracyjnie. Wprawdzie kilkanaście lat temu, ale bardzo solidnie przygotowałem się do swojej roli idokładnie przewertowałem kilka grubych dzieł zzakresu atomistyki. Wykułem na pamięć podstawowe pojęcia. Do dziś na hasło „pręty paliwowe” reaguje automatycznie wjęzyku rosyjskim „tiepło wydielajuszczyje elementy”, czyli TWEŁy, wskrócie. Po angielsku „fuel rods”.

Dyrektor nie czynił ztego większego problemu.

– Nauczy się pan. Wszyscy się ciągle czegoś uczymy. Najważniejsze są dobre chęci. Poza tym, wnaszej bibliotece zgromadzono obszerną literaturę wkażdym zoficjalnych języków ONZ na temat pokojowego wykorzystania energii atomowej jak również jej aspektów militarnych. Kolejna Konferencja Generalna Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wWiedniu przypada na drugą dekadę września. Ma pan więc trochę czasu na przestudiowanie materiału inauczenie się specyficznego żargonu naukowego na tyle, by nie wyglądać na kompletnego laika woczach specjalistów. Powodzenia – iserdecznie uścisnął mi dłoń.

Mam więc, co chciałem. Idobrze mi tak. „Obawiaj się spełnienia marzeń” – żartowali moi amerykańscy koledzy wMoskwie. Istotnie.

Przez całą sobotę iniedzielę – Koleżankę Małżonkę wysyłałem na obiady do drogich teściów – siedziałem obłożony książkami wjęzykach angielskim, polskim irosyjskim iprzedzierałem się przez ONZ ijej struktury, agendy, komitety ior

ganizacje. WHO, UNESCO, IATA, UNDP, ECOSOC, IAEA, UNIDO, UNCTAD, ILO, FAO, ITU, WMO, WTO, UNHCR,

ICC itym podobne zestawy wielkich liter nic mi, ale to naprawdę nic pierwotnie nie mówiły. Owszem, kilka znich znałem ze słyszenia inagłówków wgazetach, ale nic ponadto. Miałem po prostu inne zainteresowania.

Teraz musiałem mozolnie te tajemne skróty rozszyfrowywać, poznawać problematykę odpowiednich instytucji izakres ich działalności, do tego zgłębiać strukturę organizacyjną, zasady imetody ich pracy. Należało niezwłocznie zapoznawać się ze wszystkimi zagadnieniami wynikającymi zcharakteru działalności tych skomplikowanych tworów biurokratycznych. Nie mogłem przecież wrozmowie zkolegami czy zwierzchnikami pytać, co oznacza ten czy inny użyty przez nich skrót. Jestem jakby nie było specjalistą od organizacji międzynarodowych, ze szczególnym uwzględnieniem tych specyficznych, czyli wiedeńskiej MAEA ijej krajowej odpowiedniczki PAA. Na szczęście tylko dwóch.