Nad brzegami Niemna - Zenon Ciechanowicz - E-Book

Nad brzegami Niemna E-Book

Zenon Ciechanowicz

0,0
3,49 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Książka jest rodzajem sagi rodzinnej, umiejscowionej głównie w rodzinnych okolicach autora, jego rodziców i dziadków, poczynając od końca XIX wieku, ale przenosi też czytelnika do carskiej armii i przedwojennego Petersburga. Następnie na linię frontu i do okopów pierwszej wojny światowej. Dowiadujemy się też, w jaki sposób przynajmniej niektórzy żołnierze rosyjskiej armii trafiają do austriackiej niewoli, jakie warunki tam im przygotowano.Zapoznając się z krótkim opisem okresu międzywojennego można wyciągnąć wniosek, że mieszkańcy terenów nadgranicznych żyli w ciągłych strachu przed zagrożeniem ze strony byłego Związku Radzieckiego, ale z nadzieją, że z roku na rok będą coraz szczęśliwsi.Okres wojny, to okres, w którym do wspomnień wynikających z opowieści starszego pokolenia, dołączają własne wspomnienia autora. Autor bezpośrednio nie widzi działań wojennych, nie widzi strzelających żołnierzy, ale uczucie strachu, zagrożenia życia i bezradność rodziców w warunkach nadciągającej jakiejś strasznej siły promieniuje z każdej strony książki z tego okresu.Dość szczegółowo przedstawiony jest okres po ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny byłych Kresów Wschodnich. Tu możemy zapoznać się z NKWD i wywózkami rodzin Polskich na Syberię. Przymusową kolektywizację, zmuszaniem do pracy bez wynagrodzenia nie tylko osób dorosłych, ale i młodzieży szkolnej. Ujrzymy bezsens systemu tzw. „gospodarki uspołecznionej” nie z pozycji naukowej, a zwykłego mieszkańca wsi. Dowiemy się w jakich warunkach i jakimi metodami zdobywano bochenek chleba, który stał się prawdziwym rarytasem.Będziemy mogli też wyciągnąć być może zadziwiający wniosek, że tak trudne warunki nie miały większego wpływu na samopoczucie młodzieży, bez względu na narodowość, że podrostki w wieku kilkunastu lat mają całkiem inną ocenę rzeczywistości, niż osoby dorośli i potrafią się cieszyć z najbardziej błahych powodów.Opowieść kończy się w momencie, kiedy długi pociąg składający się z wagonów towarowych, zwanych powszechnie wagonami bydlęcymi, przekracza granicę na Bugu i do pociągu podchodzi polska załoga, a stojący w drzwiach wagonu polscy uchodźcy po raz pierwszy słyszą słowa polskie i po raz ostatni rosyjskie.Decyzja o wyjeździe nie była łatwa i być może daje odpowiedź, dlaczego tak wiele rodzin polskich nie skorzystało z możliwości opuszczenia terenów, które znalazły się w granicach Białorusi i Litwy i nie wyjechało do Polski w nowych granicach.Warto jeszcze dodać, że żadne streszczenie nie zastąpi przyjemności bezpośredniego czytania.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Zenon Ciechanowicz

Nad brzegami Niemna

© Copyright Zenon Ciechanowicz & e-bookowo

Zdjęcie na okładce: Aleksander Rusiecki

ISBN 978-83-7859-067-5

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl

Kontakt:[email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

Autor z podziwu godną precyzją przedstawia zapamiętane przez siebie ustne relacje swego ojca i dziadka będące wspomnieniami i analizą rozmaitych wydarzeń obejmujących prawie cały wiek dwudziesty. Miejscem opisywanych wydarzeń jest głównie powiat stołpecki w województwie nowogródzkim. Chodzi o okres sprzed I wojny światowej, okres niepodległości (II Rzeczpospolita), II wojnę światową - okupację radziecką, niemiecką i drugą radziecką.

Szczególnie interesujące wydają się przykłady represyjnych działań radzieckiego okupanta oraz mechanizm tworzenia kołchozów i realia życia w okupowanym woj. nowogródzkim. Istotnym uzupełnieniem są relacje autora sięgające roku 1958, tj. jego ekspatriacji z miejsca urodzenia i młodości, które znalazło się pod drugiej stronie granicy jałtańskiej. [..] Tematyka jest mało znana i, jak się wydaje, nieczęsto poruszana w bogatym piśmiennictwie dotyczącym ziem utraconych.

prof. dr. Hab. Tadeusz Riedl

Podziękowania

Autor składa serdeczne podziękowania następującym osobom, które w ten lub inny sposób pomogły w napisaniu, a potem w wydaniu książki:

Panie Ewie Lewińskiej z Giżycka za trud przeczytania pierwszej wersji książki, wniesienie uwag i poprawek w zakresie gramatycznym, stylistycznym i ortograficznym. Był to wielki wysiłek, a uwagi niezmiernie cenne.

Panu dr. Marianowi Lemecha z Giżycka, za spostrzeżenia i propozycje dotyczące ostatecznej formy książki, za zachętę do pracy nad jej poprawieniem i uzupełnianiem, głównie w zakresie szczegółów z codziennego na Kresach Wschodnich mało albo całkiem nieznanych młodemu pokoleniu Polaków.

Panu profesorowi Tadeuszowi Riedlowi z Gdańska, za przychylną opinię, która pozwoliła uwierzyć, że książka kwalifikuje się do opublikowania.

Ludmile Nazerienko z Białorusi za przesłanie zdjęć z okresu szkolnego.

Aleksandrowi Rusieckiemu z Białorusi za dostarczenie oryginalnych zdjęć z rodzinnego miasta, wsi i Niemna.

Giżycko 2003

Przedmowa

Jest to prawdziwa historia rodziny polskiej, która od wielu pokoleń mieszkała na Kresach Wschodnich. Opowieść rozpoczyna się u schyłku poprzedniego wieku, a kończy się w grudniu 1958 roku, kiedy kolejny transport przekracza nową granicę Państwa Polskiego na Bugu, wywozi z Ziemi Ojców następne grupy uchodźców.

Główny bohater, po przymusowym wcieleniu do obcej armii, bierze udział w pierwszej wojnie światowej. Jest zmuszony do walki nie za ojczyznę, lecz po stronie jednego z zaborców. Potem przeżywa gehennę niewoli u drugiego. Bezpośredni udział w kolejnej wielkiej wojnie omija go szczęśliwie. Nie ma jednak szczęścia w zetknięciu się z władzą radziecką i tak jak pozostali mieszkańcy tamtych terenów, staje się wreszcie darmowym robotnikiem radzieckiego kołchozu.

W książce znalazło się miejsce na przedstawienie najstarszego uczestnika wydarzeń, tj. mego dziadka, jego bezgranicznej miłości do wnuków, szacunku do każdej solidnej pracy, prywatnej własności, przedstawienie marzeń i pragnień tego siwiutkiego, drobnego staruszka, spełnienia których nie doczekał się nigdy.

Książka jest protestem przeciwko wojnie i wzajemnemu zabijaniu się zwykłych żołnierzy. Pokazuje bezradność mieszkańców małej wioski w obliczu nadciągającego frontu.

Wspominając swoją młodość i przedstawiając tęsknotę za skrawkiem ziemi, który opuściłem na zawsze, pragnąłem szczegółowymi opisami przybliżyć tamte obrazy sobie i czytelnikom. Starałem się zwrócić przy tym szczególną uwagę na zgodne współżycie mieszkańców wsi i okolic, brak wzajemnej nienawiści i wrogości ze względu na narodowość, wyznawaną religię lub światopogląd.

Nie rzucim ziemi skąd nasz ród....

M. Konopnicka

Wstęp

Bodźcem do napisania książki stały się wspomnienia rozmów z ojcem. Wypowiadał on myśli stanowczo, z ogromnym wzruszeniem i przekonaniem, iż zawierają prawdę historycznych wydarzeń nieznane młodszemu pokoleniu. Jest to długi życiorys zwykłego mieszkańca wpleciony w tragiczne wydarzenia, które dotknęły Polaków na Kresach Wschodnich w okresie od panowania Rosji carskiej, poprzez pierwszą i drugą wojnę światową, po radzieckie kołchozy.

Ojciec często, zdaniem tych samych słuchaczy może nawet zbyt często, opowiadał o swoim życiu, własnych doświadczeniach. Wspomnienia przekształcały się często w monolog nienawiści do autorów sfałszowanej historii, szczególnie dotyczącej wydarzeń z okresu ostatnich dziesięcioleci. Przypomnienia ciągłej niesprawiedliwości i przemocy w otaczającym świecie wzbudzały gwałtowne, nie dopuszczające sprzeciwu zarzuty pod adresem komunistycznej przemocy i zakłamanej propagandy tamtego znienawidzonego systemu, który zmusił rodzinę do opuszczenia stron ojczystych, drewnianego domu i piaszczystych pól zroszonych obficie własnym, słonym potem. Wynurzenia swoje ojciec podsumowywał przeważnie stwierdzeniem, iż żałuje, że tego, co przeżył, nie może opisać, ponieważ „..ręka nieposłuszna i głowa nie ta”.

Po tych słowach, następowała nieoczekiwanie głęboka cisza, opowieść nagle urywała się, a twarz ojca nabierała kamiennego wyrazu. Wydawało się, że ten starszy człowiek, wraz ze swoimi myślami, przenosi się w dawno minioną przeszłość, nadal bliską i miłą, w odróżnieniu od świata aktualnego, coraz mniej rozumianego i z każdym dniem bardziej obcego. Odnosiło się czasami wrażenie, iż rodzic wypowiedział nie wszystko do końca, że jakąś wyjątkowo osobistą myśl przemilczał, zachował w tajemnicy. Może był to ukryty w sercu głęboki żal do mijającego szybko czasu i do braku perspektyw powrotu w lata młodości.

Nadal mam przed oczyma twarz i sylwetkę ojca, słyszę wciąż jego głos, pamiętam wielogodzinne wynurzenia. Promieniowało z nich pragnienie, aby tamte, dawne przeżycia i myśli, pozostały na dłużej wśród nas. Zrozumiałem po latach, iż mam obowiązek spełnić życzenia ojca i utrwalić dla innych przynajmniej tę część wielokrotnie słyszanych opowieści, która na razie pozostała w zakamarkach zawodnej pamięci. Może w ten sposób wykonam jego niewypowiedziane życzenie - cichy testament.

W trakcie opisywania wspomnień ojca, nieoczekiwanie zrodziło się pragnienie przedstawienia stron ojczystych oraz własnych, dziecięcych i młodzieńczych przeżyć z pobytu na terenach, do których tak często i chętnie powracam jedynie w marzeniach i snach. Dawnych krajobrazów już się nie da odtworzyć, lecz może uda się chociaż częściowo przybliżyć przyszłym czytelnikom wyjątkowe piękno małego zakątka byłych Kresów Wschodnich i codzienne problemy mieszkańców, którzy mieszkali tam przed laty. Od 1939 roku bezskutecznie oczekiwali oni na powrót minionych lat szczęścia w wolnej Polsce, która tak raptownie przestała istnieć i na tamte tereny już nie wróciła.

Śmierć naszych znajomych, a szczególnie członków rodziny przeżywamy samotnie, zawsze w smutku i żalu. Prawa życia są jednak silniejsze i po jakimś czasie problemy codzienności przesłaniają wspomnienia nawet po osobach najbliższych, i tylko u niektórych pozostaje w pamięci jakiś zamazany ślad po tych, co odeszli. Z biegiem lat wspomnienia zacierają się, jest ich coraz mniej. Następne pokolenia mają już po swoich przodkach tylko identycznie brzmiące nazwisko, a czasami i tego nie ma. Taka jest prawda nieodwracalnie przepływającego czasu i odradzającej się młodości w nowych miłościach. Odwieczność przemijania, kruchość życia ludzkiego i krótkotrwałość pobytu na tym świecie zauważa się, kiedy siwieją skronie.

Czy nie jest dziwne, że historię kraju w większym lub mniejszym stopniu znamy na tysiąc lat wstecz, a o swoich bezpośrednich przodkach nie wiemy prawie nic? Przecież kiedyś, podobnie jak my dzisiaj, żyli, pracowali, cierpieli i cieszyli się. To z ich szczęścia i bólu zrodziło się nasze życie. Kto z młodych wie, jak miał na imię pradziadek..., prababcia..., kim byli... ?

Nasz ojciec bardzo często mówił o sobie „...pożył ja na tym świecie ... pożył”. Miał szczęście osiągnąć wiek 96 lat w pełnej świadomości i dobrym zdrowiu. Często wspominał, że „już powinien odejść do wieczności tam, gdzie odeszli wszyscy koledzy”. Stwierdzał, że teraz jest inne pokolenie, a dla niego tu na ziemi nie ma już miejsca. Odnosiło się wrażenie, że było to mówione na wpół poważnie, na wpół żartem. Zawsze na pożegnanie, gdy wyjeżdżałem do Giżycka, w ostatniej chwili pytał się o termin następnego przyjazdu.

Tylko raz, na podwórku podczas pożegnania, padły inne, jakże prorocze słowa - „... już więcej nie zobaczymy się ...” To były ostatnie słowa ojca, słyszane przeze mnie. W oczach miał łzy, chociaż podczas poprzednich pożegnań nie zauważałem ich nigdy. Tak dla mnie skończyło się obcowanie z człowiekiem, będącym wzorem uczciwości, pracowitości i oddania rodzinie.

Opowieść rozpocznę od lat dziecinnych ojca. W bardziej odległą przeszłość niestety sięgnąć nie mogę. Ojciec wspominał, że nasz ród wywodzi się z Litwy, a jego dziadek lub pradziadek przywędrował jako gajowy, z księciem Radziwiłłem. Bliższych szczegółów nie znam. Historia, w tym miejscu urwała się, prawdopodobnie na zawsze.

Życie każdego pokolenia było, jest oraz będzie powiązane i wplątane w historię kraju, historię stron ojczystych. Wydarzenia globalne wpłynęły w sposób zdecydowany również na losy naszej rodziny. W miarę posiadanych umiejętności starałem się przedstawić to.

Urodzonym
na Kresach Wschodnich
ich wnukom i prawnukom
tę książkę poświęcam

1. Wspominam swoją wieś i najmłodsze lata ojca

1

Powroty do wspomnień, do lat minionych, to niewątpliwie główna cecha ludzi starszego pokolenia. Pomału, lecz nieustannie zbliżam się do wieku, w którym coraz bardziej zaczyna się żyć wspomnieniami, a wizja przyszłości skraca się lawinowo, w zastraszającym tempie. Widocznie dopiero z biegiem lat potrafimy zrozumieć, iż nie mamy szansy przesunięcia granicy krótkiego pobytu w realnym świecie, wyznaczonym odgórnie i indywidualnie dla każdego z nas. Próba wydłużenia tego okresu pozostanie na zawsze nieziszczalnym pragnieniem i nieosiągalnym marzeniem, tak samo jak przed dziesiątkami lat.

Wszystko się kiedyś kończy, lecz dopiero po przekroczeniu granicy pewnego wieku jesteśmy świadomi, że ta nieodwracalna, brutalna rzeczywistość dotyczy nas wszystkich. Oczywistych faktów, w latach młodości, zrozumieć nie potrafimy. Widocznie tak być powinno. Może wracanie do przeszłości i ponowne przeżywanie tego, co dawno minęło, daje nie tylko odprężenie i radość ciepłych promieni tamtego słońca, może to przede wszystkim odmładza duszę i ciało.

Nasz ojciec, ciągle energiczny, pamiętający szczegóły sprzed wielu lat, opowiadający z werwą o minionych dziejach, prawdopodobnie zrozumiał to dawno. Może właśnie z tego powodu siadał często wygodnie na krześle z mapą w ręku, a następnie nie zauważając otoczenia i zapominając o dniu dzisiejszym, spędzał wiele godzin samotny, zamyślony. Najczęściej miało to miejsce w dni wolne od pracy lub święta. W tym czasie odbywał podróż do przeżyć z okresu młodości i lat dawno minionych. Nikt nie był w stanie ujrzeć tego, co widziały nieruchome oczy tamtego posiwiałego dziadka z okularami na nosie.

W takich momentach przebywał daleko poza domem, poza dniem dzisiejszym. Mając przed oczyma jakieś kółeczka, różne kreski i wijące się grubsze lub cieńsze linie, dostrzegał miasta i osiedla, może jakieś wsie, widział rzeki i drogi z kolumnami maszerujących żołnierzy lub mokre, zimne okopy. Odnajdywał tam siebie, może głodnego, może zmęczonego, lecz zawsze wierzącego w dobrą gwiazdę opatrzności.

Nie muszę zaglądać do żadnej mapy, aby wolnymi myślami wyobraźni, za wschodnimi granicami naszego kraju odtworzyć kontury współczesnej Białorusi, państwa które powstało w ostatnich latach. Bez trudu znajduję stolicę - Mińsk. Na zachód od Mińska, w odległości około 150 km, widzę drugie duże miasto - Baranowicze. Od jednego punktu do drugiego biegnie czarna linia. W ten sposób oznacza się na mapach tory kolejowe.

W połowie odległości między miastami, prosty szlak stalowych szyn przecina błękitną wstęgę wody, powyginaną łagodnymi zawijasami raz w jedną, raz w drugą stronę. W tym miejscu tory krzyżują się z Niemnem. Na północ od torów i wschód od rzeki znajdują się Stołpce. Punkt przecięcia się torów i rzeki. Łatwo go znaleźć na każdej mapie. Często kierowałem tam wzrok podczas lekcji historii lub geografii, kiedy duża mapa obejmująca wspomniany teren wisiała na czarnej tablicy lub drewnianym stojaku. Czyżbym przeczuwał, że po latach będę tu wracać jedynie myślami?

W odległości około trzech kilometrów od centrum Stołpiec, obok piaszczystej drogi w kierunku południowym, dawno, przed laty powstała mała, cicha wioska. Ze wszystkich stron otaczały ją gęste lasy, nasączające suche powietrze zapachem świerkowych szyszek i sosnowej żywicy. W podmuchach zachodniego wiatru docierała do wsi orzeźwiająca wilgoć, zebrana nad przeźroczystymi wodami Niemna i nieustannie parującymi mokradłami bagiennych łąk.

To wieś mego dzieciństwa i dzieciństwa braci. Tu przyszli na świat i zakończyli życie nasi dziadkowie. Tu się urodzili rodzice. Tam wiodą mnie najczęściej ciche marzenia samotnych wspomnień.

Zanim przeniosę się myślami ponownie na piaszczystą ulicę i podwórko rodziców, muszę odbyć spacer po rodzinnym mieście. Brukowane ulice i drewniane, parterowe domki Stołpiec na trwałe zapisały się w zakamarkach młodzieńczej pamięci. Mijające lata i upływający czas nie wymazały z wyobraźni tamtych widoków niepowtarzalnego dzieciństwa i beztroskiej młodości. Krótki spacer po rodzinnych okolicach wraz z synem Witkiem w 1989 roku nie zdołał zmienić w pamięci tego obrazu, który utrwalił się w latach młodości. Wspomnieniami i opisem wracam do lat odległych, do wyglądu miasta i wsi z okresu dzieciństwa.

Stołpce. Małe miasteczko. Kilka ulic. Duża stacja kolejowa i drewniane, parterowe domki, zamieszkałe najwyżej przez kilkanaście tysięcy mieszkańców. Tak wyglądało rodzinne miasto w latach mojej młodości. Nikt, nawet dziadek, nie był w stanie określić, kiedy w tamtym miejscu stanęły pierwsze drewniane chatki dawnych osadników. Wtedy nie było stalowej linii kolejowej i brukowanych ulic. Tylko czyste wody rzeki o nazwie Niemen napływały monotonnie z południa i odpływały spokojnie w kierunku północnym. Gdzieś daleko wpadały do ogromnego morza, którego większość mieszkańców nigdy nie widziała. W latach dziecinnych dziadka, osada rozrosła się do kilku piaszczystych ulic. Bruk na nich ułożono po pierwszej wojnie światowej przez młode władze odrodzonego Państwa Polskiego.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!