Pokrętne ścieżki bogów - Janusz Szablicki - E-Book

Pokrętne ścieżki bogów E-Book

Janusz Szablicki

0,0
2,99 €

oder
-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Autor w powieści proponuje nam podjęcie wyprawy w głęboki kosmos. Możliwość odbycia tego rodzaju ekspedycji Ziemianie zawdzięczają jednak nie tyle progresowi własnej myśli technicznej, ile technologii podsuniętej im w niewiadomym celu przez nie wiadomo gdzie egzystujących i jakie intencje w stosunku do nich żywiących Innych. Ponieważ jednak w przyrodzie niczego nie otrzymuje się za darmo, Ziemianom także przychodzi uiścić w określonej formie rachunek za ów skądinąd niezmiernie atrakcyjny podarek, co znajduje wyjaśnienie w ostatnim rozdziale powieści.

Das E-Book können Sie in Legimi-Apps oder einer beliebigen App lesen, die das folgende Format unterstützen:

EPUB
Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Janusz Szablicki

Pokrętne ścieżki bogów

 

© Copyright by

Janusz Szablicki & e-bookowo

 

Projekt okładki Janusz Szablicki

 

 

 

ISBN 978-83-7859-751-3

 

 

 

 

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

 

 

 

 

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2016

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Rozdział I Zcyferbytuwstanie

Najprzód - nim jeszcze w pełni zdał sobie sprawę z tego, że jest właśnie Donkiem, szefem militaryków pełniącym aktualnie służbę na pokładzie grawiplanu o numerze rejestracyjnym 23 powracającego z Układu 55 Cancri w gwiazdozbiorze Raka - w jakiś niepojęty sposób, pewnie tak jak ameba, pojedynczymi molekułami swego jeszcze nie do końca należycie wykreślonego w przestrzeni, febrycznie rozedrganego galaretowatego ciała odczuł wypełniający go zda się bezkresny mrok nasycony niezmiernie bliską absolutu ciszą. Potem ów mrok zaczął się z wolna jakby rozpraszać, nasiąkać króciutkimi jak mgnienie oka eksplozjami mniej lub bardziej jaskrawych barw, delikatnymi niczym najlżejsze tchnienia poszumami bioprądów rodzących się gdzieś w najsekretniejszych zakamarkach jego organizmu, łagodnym, w jakiś bliżej nieokreślony sposób kojącym szmerem krwinek wprawianych w życiodajny ruch, niezmordowanie trących o ścianki dopiero co zrewitalizowanych żył i suchym, niezmiernie jeszcze odległym od pożądanej rytmiczności szelestem na przemian wypełniających się i opróżniających w przeogromnym znoju płucnych pęcherzyków. Wszystko to trwało przez jakiś absolutnie niemożliwy do jednoznacznego zdefiniowania czas, z wolna acz bezustannie narastając, nabierając coraz to nowych odcieni, aż wreszcie jego świadomość przezwyciężywszy wszelkie zapory spiętrzone przed nią przez arcyzawiłe biomultiplifikacyjne procesy znane pewnie tylko najtęższym spośród multiplifikatorów jednym tęgim, nie nazbyt miłym targnięciem wychynęła z toni cyfrowego bytu.

Jeszcze przez parę sekund tkwił nieruchomo, niczym najprawdziwsza mumia, we względnie przytulnym polu podawczym fulkreatora; jego źrenice dosyć szybko oswajały się ze spływającą od sufitu kaskadą miękkiego, a pomimo to zdającego się przeszywać na wskroś każdą z osobna tkankę jego organizmu światła. W końcu wyczuwszy którymś tam ze swych zmysłów, iż już odzyskuje zwykłą zdolność do kontemplacji poszczególnych kształtów okalającego go świata, z niejakim trudem przezwyciężywszy leciusieńką sztywność karku potoczył ostrożnie dookoła okiem.

Jak było do przewidzenia, przy półokrągłej baterii operacyjnych ekranów już się żwawo uwijał Kernan, odpowiedzialny na przebieg rejsu pierwszy galaktogator drugiej rangi. Nie wiedzieć dlaczego Donkowi przemknęło przez myśl, iż musiał on zostać wzbudzony tuż przed nim. Takie wrażenie mogło wynikać z faktu, że najwyraźniej dopiero co rozpoczął wklikiwanie z ogromną wprawą na kilku pulpitach naraz tych parę przewidzianych procedurami programów, wywołując tym na ekranach istną orgię błyskawicznie zmieniających się liczb i najrozmaitszych, najczęściej kompletnie nic nie mówiących Donkowi niezmiernie skomplikowanych wykresów.

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!

Lesen Sie weiter in der vollständigen Ausgabe!