Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12) - Amy Blankenship - E-Book

Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12) E-Book

Amy Blankenship

0,0
3,99 €

-100%
Sammeln Sie Punkte in unserem Gutscheinprogramm und kaufen Sie E-Books und Hörbücher mit bis zu 100% Rabatt.
Mehr erfahren.
Beschreibung

Ren myślał, że złapał małego złodziejaszka, ale odkrył, że pod warstwami chłopięcych ubrań i brudu kryje się najbardziej pożądana kusicielka, jaką kiedykolwiek widział. Zdając sobie sprawę, że została naznaczona znamieniem demona i wydaje się mieć życzenie śmierci, Ren szybko decyduje, że jedynym sposobem na utrzymanie jej przy życiu jest nie spuszczanie jej z oczu. Jeśli demony byłyby na tyle samobójcze, by myśleć, że chcą mu ją odebrać, on sam spełniłby ich życzenie śmierci.

Wmieszanie się w podziemny złodziejski gang prowadzony przez demony było łatwe... Lacey miała problem z ucieczką, gdy postanowiły ją zabić. Kiedy jej partner ginie tylko po to, by dać jej przewagę, nie pozwala, by jego ofiara poszła na marne i biegnie, jakby goniła ją horda demonów... a tak właśnie jest. Skąd miała wiedzieć, że jej droga ucieczki zaprowadzi ją prosto w sam środek wojny demonów i w ramiona seksownego nieznajomego, który jest potężniejszy niż jej najgorszy koszmar? Ren myślał, że złapał małego złodziejaszka, ale okazało się, że pod warstwami chłopięcych ubrań i brudu kryje się najbardziej pożądana kusicielka, jaką kiedykolwiek widział. Zdając sobie sprawę, że została naznaczona znamieniem demona i wydaje się mieć życzenie śmierci, Ren szybko decyduje, że jedynym sposobem na utrzymanie jej przy życiu jest nie spuszczanie jej z oczu. Jeśli demony byłyby na tyle samobójcze, by myśleć, że chcą mu ją odebrać, on sam spełniłby ich życzenie śmierci.

Sie lesen das E-Book in den Legimi-Apps auf:

Android
iOS
von Legimi
zertifizierten E-Readern

Seitenzahl: 321

Veröffentlichungsjahr: 2021

Bewertungen
0,0
0
0
0
0
0
Mehr Informationen
Mehr Informationen
Legimi prüft nicht, ob Rezensionen von Nutzern stammen, die den betreffenden Titel tatsächlich gekauft oder gelesen/gehört haben. Wir entfernen aber gefälschte Rezensionen.



Table of Contents

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Życzenie Śmierci

Seria Więzy Krwi Księga 12

Amy Blankenship, RK Melton

Translator: Ewelina Brazewicz

Copyright © 2013 Amy Blankenship

Wydanie drugie opublikowane przez Amy Blankenship

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Rozdział 1

Idąc przez podziemny salon Gypsy, Ren spojrzał na dziewczynę w swoich ramionach, mijając koralikowe zasłony otaczające jej sypialnię.

Główną rzeczą, która przyciągnęła jego wzrok, była cienka warstwa brudu, którą rozmazała po całej twarzy niczym makijaż, by ukryć fakt, że miała gładką, nieskazitelną cerę. Nie mogąc się powstrzymać, Ren pozwolił, by jego spojrzenie powoli powędrowało z powrotem na jej idealne usta, a potem na wachlarz długich ciemnych rzęs, które ocierały się o jej policzki. Potrzeba jednak czegoś więcej niż brud i workowate ubrania, by ukryć przed nim jej delikatność i piękno.

Drażniło go to, że czuł gruby materiał, który tak ciasno owinęła wokół piersi. Nic dziwnego, że tak nagle zemdlała na górze... Wątpił, że mogła normalnie oddychać z tymi wiązaniami tak mocno ściskającymi jej piersi. Po cichu zastanawiał się, czyj to był genialny pomysł, żeby przebrać ją za chłopca... miał nadzieję, że nie jej.

Ren zatrzymał się obok łóżka i pochylił się, by położyć Lacey na miękkim materacu. Miał szczęście, że dziewczyna wybrała akurat ten moment, by otrząsnąć się z martwego omdlenia i obudzić się, próbując z nim walczyć.

Pierwszą rzeczą, na którą Lacey zwróciła uwagę, były silne ramiona, które tak zaborczo ją obejmowały. Od razu jej paranoiczny umysł szczerze uznał, że niebezpieczny demon, przed którym uciekała przez ostatnich kilka tygodni, w końcu ją dopadł.

Jeśli to miał być jej koniec, to do jasnej cholery, nie miała zamiaru poddać się bez walki. Zanim jeszcze mrok zdążył usunąć się z jej wzroku, zaczęła wymierzać ciosy w trzymającego ją potwora.

"Puszczaj mnie ty draniu o czarnym sercu!" krzyknęła Lacey i zaczęła kopać nogami, by wytrącić demona z równowagi.

Ren, zaskoczony jej szybkim przebudzeniem, wyszarpnął okulary przeciwsłoneczne, które zdążyła mu strącić z twarzy, kiedy miał ją w rękach. Sfrustrowany, zacisnął zęby i zrzucił ją bez wdzięku na materac.

Nie zawracając sobie głowy ponownym zakładaniem okularów, Ren stanął na baczność i obserwował, jak odbiła się od materaca raz i w jakichś sposób udało jej się złożyć kolana pod siebie w powietrzu tak, że na nich wylądowała. Ruch był dość szybki jak na człowieka... bardzo imponujący.

Lacey mrugnęła i poczuła przytłaczającą ulgę, gdy jej obraz w końcu się wyklarował i zdała sobie sprawę, że to jedynie ochroniarz Gypsy z ciężką ręką, który chce ją tylko ukołysać. Zmarszczyła się jednak, gdy jej wzrok przyciągnęły jego dziwne oczy. Zajęło jej mniej niż jedno uderzenie serca, by uznać, że kolor jego tęczówek przypominał czystą rtęć z nutą lodowego błękitu wokół krawędzi. O dziwo, odkąd była absolutnie pewna, że nie jest ślepy, dodawały mu seksapilu.

"Och, to tylko ty," wyszeptała z wdzięcznością, po czym mentalnie zadrżała, gdy uniósł dociekliwie swą elegancką brew w jej kierunku.

"A myślałaś, że kto ... demon?" zapytał Ren, i założył z powrotem swoje ciemne okulary. Wciąż był trochę oszołomiony, że tak po prostu spojrzała mu głęboko w oczy i ani się nie speszyła, ani nie wzdrygnęła ze strachu.

Lacey wpatrywała się w niego, usiłując wyprzeć z głowy przerażający obraz starego demona i jego podwładnych. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i powiedziała z taką porcją sarkazmu, jaką tylko mogła, z sercem wciąż przyspieszającym o milę na minutę: "Nie, nie jesteś żadnym demonem... tylko jakimś dziwadłem, które nie potrafi trzymać rąk z dala ode mnie."

Ren lekko się uśmiechnął, spojrzał na nią i odparł z równą porcją sarkazmu: "Chciałabyś".

"Chciałabym?" Lacey klęczała teraz na materacu.

Wyprostowała ręce wzdłuż boków i zacisnęła je w pięści, zwalczając lekki strach, który wciąż przeszywał jej kręgosłup. Nie miała na to czasu. Jeśli się stąd nie wydostanie, jest duże prawdopodobieństwo, że będzie za późno na ucieczkę, a przecież patrzyła wprost na powód tego opóźnienia.

"Tak... chciałabyś," powtórzył Ren, zastanawiając się, jak taka zadziorna, przebrana za chłopaka dziewczyna mogła wyglądać równie uroczo.

"Powiem ci, czego bym chciała... Chciałabym, żebyś po prostu pozwolił mi dostać to, po co tu przyszłam, żebym szczęśliwie mogła pójść własną drogą" - odparła, unosząc podbródek.

"Skoro o tym mowa... co dokładnie i dla kogo próbowałaś ukraść?", pochylając się nieco bliżej, Ren zażądał odpowiedzi na pytanie, które drążyło dziurę w jego mózgu. Nie podobała mu się wizja, że mogłaby narazić się na niebezpieczeństwo, pracując z demonami, i nie mógł oprzeć się pokusie, by przemówić jej do rozsądku.

Mimo, że nie widziała jego oczu przez te okulary, Lacey czuła jego srebrny wzrok skierowany prosto na nią i musiała pohamować dreszcz. Nie spuszczając z niego czujnego wzroku, cofnęła się, by ustawić łóżko między nimi, ale ku jej zaskoczeniu, on nagle zniknął z pola widzenia.

Kiedy poczuła dwie dłonie trzymające ją za ramiona w momencie, gdy jej lewa ręka zamiast z płaską powierzchnią materaca zetknęła się z powietrzem, nie mogła opanować przerażonego oddechu. Spadłaby z łóżka na podłogę, gdyby nie poruszył się tak szybko.

"A może byś tak została w miejscu na cholerną minutę," powiedział Ren nieco ostrzej niż zamierzał, ale ta dziewczyna musiała się uspokoić, zanim wyrządzi sobie krzywdę.

Oddech Lacey przyspieszył, a jej wzrok błądził po pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni. Ku swojej uldze, zauważyła kilka z nich zdobiących ściany i uśmiechnęła się do dziadka, który potrafił myśleć przyszłościowo. Szkoda, że wciąż były poza jej zasięgiem.

Ten człowiek, który trzymał ją za ramiona, poruszał się zbyt szybko, by być człowiekiem... co oznaczało, że był demonem. Jeśli tak było w istocie, to co do cholery jakiś demon robił w tajnym schronie przeciw bombowym jej dziadka i dlaczego była z nim sama?

Powoli mrugnęła i wszystkie myśli o tym, żeby się bronić opuściły ją, kiedy wspomnienie uderzyło ją w twarz... mocno. Dziadek nie żył. Dźwięk przy drzwiach sprawił, że podniosła wzrok i dostrzegła swą kuzynkę Gypsy i tego drugiego, który wyłamał drzwi wejściowe do sklepu dziadka, wchodzących do sypialni.

Ramiona Gypsy opadły, gdy wyraz twarzy Lacey powoli ze smutnego zmienił się w pełen oskarżeń, gdy wpatrywały się w siebie z drugiego końca pokoju.

" Możesz ich stąd zabrać i dać mi chwilę na trzeźwe myślenie?", Lacey poprosiła ze złością, walcząc ze łzami, które wywołały myśli o tym, że już nigdy więcej nie zobaczy swojego dziadka.

" Nie muszę ci przypominać, że to ty wkradłaś się tu nieproszona," odparł Ren, żałując, że nie ma w pobliżu demona, któremu mógłby zabrać moc czytania w myślach. Oddałby wszystko, żeby wiedzieć, o czym ta dziewczyna teraz myśli. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było to, by miała wystarczająco dużo czasu na wymyślenie jakiejś fałszywej historyjki, zanim będzie mógł wyciągnąć z niej prawdę.

"Ren, proszę... czy ty i Nick możecie dać nam, dziewczynom, trochę prywatności?" Gypsy zapytała delikatnie, współczując Lacey, gdyż sama już wcześniej uporała się z żalem po śmierci ich dziadka... a Lacey dopiero co się o tym dowiedziała.

Ren wpatrywał się w Gypsy przez chwilę, zanim spojrzał z powrotem na dziewczynę, którą wciąż trzymał w ramionach. Zacieśniając uścisk, pochylił się do przodu tak, że jego usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od jej ucha: "Będę niedaleko".

Co prawda Lacey urodziła się w nocy, ale nie urodziła się zeszłej nocy i doskonale rozumiała ukrytą w słowach mężczyzny groźbę.

Gypsy westchnęła i potrząsnęła głową, po czym wyprosiła obu mężczyzn ze swojego pokoju. "Idźcie, myślę, że sama sobie z tym poradzę." Gdy tylko wyszli z części sypialnej, zdmuchnęła z oczu swój ciemny kosmyk włosów, jednak zatrzymali się tuż przy jej salonie, by jeszcze raz na nią spojrzeć.

Marszcząc brwi, spokojnie podeszła do drzwi schronu bombowego i wskazała drogę do wyjścia. "Bez urazy dla któregokolwiek z was, ale nie widziałam mojej kuzynki od ponad roku i myślę, że ma tak samo dużo pytań jak wy... więc wynocha".

Nick położył rękę na ramieniu Rena i delikatnie popchnął go w stronę drzwi. Szybko jednak ją cofnął, kiedy Ren wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju jako pierwszy.

Nick, zanim ruszył za nim, odwrócił głowę i obdarzył Gypsy uspokajającym uśmiechem. "Będziemy tuż obok, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Nie spiesz się."

Ren odwrócił się, by to zakwestionować, ale zabrakło mu słów, gdy zobaczył Lacey stojąca tuż za Gypsy z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, jakby właśnie wszystko załatwiła po swojemu. Ten mały bachor doprowadzał go do szału i właściwie to był o krok od całkowitego wyprowadzenia go z równowagi... pozwolił jej jednak rozegrać to tak jak chciała.

Ren, pochylił głowę w dół, by mogła zobaczyć srebro jego oczu i odpłacił uśmiechem za uśmiech, sprawiając, że jej mina nieco zrzedła.

Lacey nie mogła uwierzyć, że odważył się do niej tak uśmiechnąć tak, jakby wiedział coś, czego ona nie wiedziała. Cóż, do diabła z tym. W odwecie wyciągnęła rękę i zatrzasnęła drzwi do schronu bombowego na tyle mocno, że na sekundę przed ich zamknięciem rozległ się bardzo głośny huk.

Zabieraj się stąd, ty seksowny odrzucie z lat osiemdziesiątych," mruknęła, zupełnie nie zauważając, że właśnie dała mu komplement i zniewagę w tym samym zdaniu.

"Dlaczego tak delikatnie," warknął Ren sięgając klamkę, by otworzyć drzwi, ale Nick szybko odtrącił jego rękę.

"Daj spokój, wątpię, żeby była niebezpieczna," stwierdził Nick, próbując uspokoić Rena. "Na wypadek, gdybyś nie zauważył, to raczej nie planuje przejęcia władzy nad światem, raczej jest wystraszona. Poza tym, jest tylko jedno wyjście z tego schronu, a my stoimy tuż przed nim. Zaufaj mi... to tylko dziewczyna i nie stanowi zagrożenia."

"Odwal się!" wybuchnął Ren z irytacją. "Jeśli jest tak cholernie niewinna, to dlaczego ubiera się jak chłopiec i próbuje włamać się do sklepu swojego dziadka w środku nocy. Aha, i nie zapominajmy, że poszła prosto do ukrytego skarbca, w którym do wczoraj znajdowało się mnóstwo bardzo potężnych artefaktów, za które każdy demon oddałby swoje Demoniczne Ostrze, aby tylko dostać je w swoje ręce?

Rozwiąż mi tę zagadkę Robin," zakończył buńczucznie.

Nick uśmiechnął się i powoli potrząsnął głową, "O nie.… przecież jestem Batmanem".

" Wszystko jedno... Robin," powiedział Ren, gdy położył dłoń na drzwiach i zamknął oczy, by móc się skoncentrować.

Zmarszczył brwi, kiedy nagle niezbyt miłe myśli Nicka przemknęły przez jego umysł głośno i wyraźnie. Ren nie mógł na to nic poradzić, więc zaczął cicho protestować przeciwko mocy czytania w myślach, która zawiodła go zaledwie chwilę temu, kiedy mogła się przydać. Gdziekolwiek ten czytający w myślach demon był... musiał w końcu przestać się przemieszczać do diabła.

Gypsy westchnęła na upór Lacey i odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z kuzynką. Nie zawracała sobie jednak głowy informowaniem jej, że obaj mężczyźni wiedzą, jak otworzyć drzwi, które właśnie zatrzasnęła im przed nosem. Gypsy była pewna, że wkrótce i tak się o tym dowie, jeśli nie przestanie drażnić Rena.

"Co u licha...", powiedziała Gypsy, lecz Lacey niespodziewanie wyciągnęła rękę i czubkami palców dotknęła jej warg, by ją uciszyć.

"Gdzie jest nasz kryształ" - wyszeptała Lacey, po czym zaczęła chodzić po pokoju, przyglądając się licznym kryształom z osobistej kolekcji Gypsy.

Gypsy od razu zorientowała się o co pyta Lacey, uśmiechnęła się i podeszła do swojego biurka, by sięgnąć jasny, rubinowy kryształ kwarcu. Jako małe dziewczynki, często go używały do mówienia o swoich sekretach, których nie chciały, by ktokolwiek inny usłyszał... zwłaszcza dorośli.

Kryształ sam w sobie był ich tajemnicą. Został im podarowany przez dziadka, aby się nim dzieliły. Gdy dorastały, kryształ został odstawiony na bok, bo nie było z niego żadnego pożytku. Gypsy nie rozumiała, dlaczego nadal jest akurat przy niej... Może teraz otrzyma odpowiedź.

Ren przyłożył rękę do drzwi, próbując nasłuchiwać przez grube stalowe płyty. Jego oczy bardzo się zwęziły, gdy głos Gypsy został nagle ucięty w połowie zdania.

Nick stał obok niego z uchem przyciśniętym do zimnej stali. Z trudem, ale wciąż słyszał to samo, co Ren.

Gdy Lacey zapytała Gypsy o kryształ, w pokoju zapadła cisza, Ren zamarł w bezruchu, ale nie usłyszał już nic poza odgłosem ich kroków.

"Co kryształ ma wspólnego z czymkolwiek?" zapytał Nick.

Ren rzucił mu spojrzenie, które w zasadzie kazało mu milczeć, po czym zamknął oczy, by znów się skoncentrować.

Obie dziewczyny usiadły na sofie naprzeciwko siebie, trzymając dość mocno ich kwarc w dłoniach. Lacey ciężko westchnęła i wyszeptała:

"Powiedz wszystko, co mnie ominęło od czasu mojego wyjazdu".

Ren był coraz bardziej sfrustrowany, starając się jednocześnie słuchać i poszerzać zasięg swojego sukkuba. Tylko fragmenty ich rozmowy przedostawały się teraz przez drzwi, niczym zły odbiór radiowy. Nagle zdał sobie sprawę, że jest blokowany przez jakiś rodzaj magii. Otaczające go powietrze na nowo nabrało mocy, a jego zmarszczka pogłębiła się tuż przed tym, jak szyderczo spojrzał na drzwi.

Nick odchylił się od wejścia w zakłopotaniu: " Nie słyszę już ani jednego cholernego słowa".

"Wygląda na to, że Gypsy ma tam coś, co może chronić osobistą ich rozmowę," powiedział Ren przez zaciśnięte zęby. "Używają magii, żebyśmy ich nie mogli usłyszeć".

Nick prychnął na myśl, że wielki zły Ren dał się tak łatwo przechytrzyć, "Chcesz mi powiedzieć, że ty, z całą swoją mocą, nie możesz się przebić przez moc tego kryształu?".

Szczęka Rena napięła się, gdy pociągnął za sobą potęgę kamienia i rozciągnął tarczę tak, że znalazł się wewnątrz jej bariery. "Tego nie powiedziałem. Potrzeba czegoś więcej niż jakieś głupie gierki i podstępne sztuczki małych dziewczynek, żeby mnie powstrzymać." Pochylił się nieco bliżej drzwi i spojrzał na Nicka z ironicznym uśmieszkiem, "Chcesz usłyszeć, co mówią?".

"Byłbym głupi, gdybym nie chciał!" Nick odpowiedział z przebiegłym uśmieszkiem. Był raczej mistrzem w kwestii podsłuchiwania, robił to zawsze bardzo sprawnie. Ren podszedł do niego i położył rękę na ramieniu jaguara, ściskając go trochę za mocno, tak dla zabawy.

Nick skrzywił się na ten mocny chwyt, ale zignorował go, gdy nagle usłyszał głosy kobiet tak wyraźnie, jakby znajdował się z nimi w tym samym pomieszczeniu. Ze zdziwienia uniósł brwi aż do linii włosów.

" Nieźle," wyszeptał z niechęcią.

Gypsy usiadła ze skrzyżowanymi nogami na sofie i opowiedziała Lacey wszystko, co się wydarzyło, zaczynając od śmierci dziadka. Opowiedzenie tej historii nie zajęło jej tak dużo czasu, jak myślała, a gdy zaczynała opowiadać Lacey o Nicku, Renie i całym tym bałaganie z Samuelem, pochyliła się nieco do przodu.

Za drzwiami Nick odetchnął z ogromną satysfakcją, słysząc wyznanie Gypsy, i zerknął w stronę Rena, by sprawdzić, jak on to przyjmuje. Nieco rozczarował się, gdy zobaczył, że drugi mężczyzna jest niewzruszony.

"Zamknij się" - odparł Ren, pragnąc, by Nick przestał myśleć o nim tak głośno.

Nick powstrzymał się od śmiechu tylko dlatego, że chciał usłyszeć, co dzieje się w pokoju. Zanim Gypsy sfinalizowała nadrabianie zaległości, Lacey zaczęła pocierać wolną ręką skroń, jakby bardzo bolała ją głowa.

"Jakim cudem ty wciąż żyjesz po tym wszystkim? A dziadek myślał, że powierzył mi tak niebezpieczne zadanie. Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć?" Lacey zapytała z nadzieją, że nie ma nic więcej do powiedzenia.

Gypsy zastanawiała się przez dłuższą chwilę, po czym powoli potrząsnęła głową: "Nie, myślę, że to już chyba wszystko, co najważniejsze."

"To cud, że „Krew Czarownicy” wciąż stoi" - szepnęła Lacey i ścisnęła mocniej dłoń kuzynki, by następnie podnieść ją między nimi. "A ty próbowałaś zastrzelić demona drewnianą kulą" - potrząsnęła głową ze zdumieniem i współczuciem. Odważna i głupia, to były ich wspólne cechy. "Tak się cieszę, że ten Michael miał taką moc, by cię uzdrowić. Umarłabym, gdybym wróciła do domu tylko po to, by znaleźć zarówno ciebie, jak i dziadka... martwych."

"Nic mi nie jest, a ty jesteś teraz w domu. Zostajesz... prawda?" Gypsy zapytała pozwalając nadziei błyszczeć w jej oczach.

Lacey zaczęła mówić nie, ale przerwała, przygryzając dolną wargę, gdy próbowała ogarnąć umysłem to, co powiedziała jej kuzynka. Podnosząc podbródek, zatrzymała swoje spojrzenie na spojrzeniu Gypsy, zastanawiając się, czy właśnie znalazła siatkę bezpieczeństwa, której tak długo szukała. Jeśli dzięki temu demony nie znajdą jej jeszcze przez jakiś czas, to nie zamierzała skarżyć się.

" Poczekaj chwilę... mówiłaś poważnie, że demony nie mogą wejść do tego budynku bez twojego pozwolenia?" zapytała, wiedząc, że gdy coś brzmi zbyt dobrze, by mogło być prawdziwe... zwykle tak było.

"To prawda," potwierdziła Gypsy z entuzjazmem. "Nawet przetestowaliśmy to zaklęcie, żeby się upewnić, że działa, i cóż... jest genialne." Próbowała powstrzymać się od uśmiechu, gdy przypomniała sobie Nicka i Rena wykurzonych ze sklepu.

"To najsłodsza rzecz, jaką słyszałam od hmmm... około roku," powiedziała zgodnie z prawdą Lacey i poczuła, jak część stresu odpływa z jej ramion i pleców. Może jeżeli zostałaby na miejscu, mogłaby zyskać trochę więcej czasu, zanim stanie przed ponurym żniwiarzem. "I mówisz, że to było jedno z zaklęć, które przez cały ten czas znajdowało się w sejfie?"

Po cichu zastanawiała się, czy pochodziło ono z tej samej księgi zaklęć, która, jak wiedziała, zawierała zaklęcie przeciwdziałające mocy demonicznego znamienia, które teraz nosiła. Rozumiała to tak, że rzucając zaklęcie zniekształcające na jej demoniczne znamię, byłoby niemal niemożliwe, aby ją wytropić. Nie usunęłoby to tego znamienia, ale byłoby to najlepsze rozwiązanie.

Musiała się dowiedzieć, gdzie zabrali tę księgę. Następnym krokiem będzie odnalezienie najpotężniejszego sabatu czarownic w mieście i przekonanie ich, by pomogły jej wykonać zaklęcie. Problem w tym, że ktoś przeniósł tę cholerną księgę.

Gypsy przechyliła głowę na bok z troską, gdy ulga w oczach Lacey zamieniła się w zmartwienie. "Lacey, gdzie byłaś przez ostatni rok? Co się stało, że nie wróciłaś do domu?"

Kiedy Lacey nie odpowiedziała od razu, Gypsy obniżyła wzrok w kierunku ich dłoni, które nadal były połączone wokół kryształu. "Musisz wiedzieć, że dziadek strasznie się martwił, kiedy zniknęłaś. Próbował to przede mną ukryć, ale nie było cię tak długo, że w końcu był przekonany, że już nigdy nie wrócisz..., że stało ci się coś strasznego."

Lacey skrzywiła się, wiedząc, że dziadek był ostatnią osobą odpowiedzialną za kłopoty, w jakich się znalazła. Teraz to wszystko leżało na jej barkach.

Zawsze trzymali Gypsy z dala od całej prawdy, ale teraz, gdy dziadka już nie było, nic nie powstrzymywało jej przed opowiedzeniem przynajmniej części tej tajemnicy. Poza tym, gdy przeszłość ją dopadnie, wtedy przynajmniej Gypsy będzie wiedziała, co naprawdę się z nią stało i może nawet postawi nagrobek obok dziadka na pamiątkę.

Poczuła, jak ogarnia ją spokój, gdy postanowiła wtajemniczyć kuzynkę w pozaszkolne zajęcia rodziny.

"Dziadek zawsze wysyłał cię na aukcje i do bezpiecznych miejsc, żebyś zdobyła artefakty, które chciał do swojej kolekcji lub których potrzebował, żeby zadowolić swoją klientelę. To było twoje zadanie i byłaś w tym bardzo dobra." Uśmiechnęła się czule do swojej kuzynki, zanim dodała: "Ale ja... byłam dobra w czymś zupełnie innym".

"Do czego zmierzasz?" zapytała z grymasem Gypsy. Miała podejrzane przeczucie, że nie spodoba jej się to, co Lacey miała zamiar jej powiedzieć.

Lacey wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic wielkiego, "Dziadek wysyłał cię po rzeczy, które były dostępne i łatwe do zdobycia... wystarczyło zawrzeć kilka transakcji w tajemnicy, z pomocą wysoko cenionego handlarza lub ogromnej ilości gotówki. Mnie natomiast wysyłał po rzeczy, które... nie były tak łatwe do zdobycia."

" Na przykład co?" zapytała Gypsy.

"Jak rzeczy, z którymi ludzie nie chcieli się rozstać" - dodała Lacey i przyglądała się, jak szczęka jej kuzynki opadła ze zdziwienia.

Rozdział 2

"Wysłał cię, żebyś kradła?" Głos Gypsy podniósł się w zdumieniu. "Nie mogę uwierzyć, że dziadek zachęcałby cię do robienia czegoś tak niebezpiecznego".

"Jak myślisz, jak on w ogóle wszedł w ten biznes?" Lacey zapytała z lekkim uśmiechem.

"Słyszałam tylko plotki" - wyszeptała Gypsy bardziej niż trochę zdumiona tym wyznaniem. Na podziemnych aukcjach niektórzy z najwyższych rangą ludzi udzielali jej wskazówek przez ostatnich kilka lat. Ona tylko grzecznie im przytakiwała i uśmiechała się, a potem usuwała plotki z pamięci, nie chcąc zbytnio się nad nimi zastanawiać.

Przyznała z westchnieniem: "Po prostu olewałam to wszystko, myśląc, że się mnie czepiają, bo często dostawałyśmy rzeczy, których inni bardzo pragnęli".

"Mieli pełne prawo być zazdrośni. Dziadek był notorycznym, znanym włamywaczem w czasach swojej największej aktywności i przez te lata udało mu się przejąć w swe ręce wiele cennych przedmiotów," potwierdziła Lacey z dumą w głosie.

"Jego specjalnością były przedmioty nadnaturalne... stare księgi zaklęć, dzienniki, obrazy i różne magiczne przedmioty. Podziemne plotkarskie portale twierdzą, że znalazł Świętego Graala i ukrył go przed człowiekiem, który go wynajął. Szczerze wątpię, by to zrobił, ale to tylko dopełnia mit otaczający dziadka."

Gypsy zmarszczyła brwi, "Jak on pozostał przy życiu przez te wszystkie lata, uganiając się za tak niebezpiecznymi przedmiotami?"

Lacey wzruszyła ramionami, "Kto wie? Dziadek narobił sobie wielu wrogów, zanim wycofał się ze swojej ulubionej działalności. Nikt nie mógł udowodnić, że to on, ponieważ opanował sztukę złodziejstwa do perfekcji. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie ukradł, było urządzenie maskujące, które sprawiało, że był całkowicie niewykrywalny. Jego tarczą ochronną przed większością wrogów, którzy go podejrzewali, był fakt, że wiele z rzeczy, o których sądzili, że mógł je ukraść, było wystarczająco potężnych, by użyć ich przeciwko nim w razie odwetu."

"Urządzenie maskujące," powtórzyła Gypsy z szerokimi oczami. "Jak peleryna niewidka Harry'ego Pottera?"

"Nie wiem... Nigdy nie miałam okazji jej zobaczyć, ponieważ zniknęła zanim jeszcze się urodziłyśmy," odpowiedziała Lacey. "Zgaduję, że ktoś inny był jeszcze lepszym złodziejem niż dziadek".

"Nic dziwnego, że reszta naszej rodziny wyprowadziła się z miasta i ostrzegała nas przed zadawaniem się z dziadkiem. Myślałam, że to tylko dlatego, że zakładali, że jest świrem za wiarę w zjawiska nadprzyrodzone i prowadzenie tego rodzaju sklepu." Gypsy potrząsnęła głową, przypominając sobie wszystkie czasy, kiedy stawała w jego obronie. Jednak nie żałowała tego. Kochała go i tylko to się dla niej liczyło.

"Nie, nie," zaprzeczyła jej Lacey. "Rodzina nie ma pojęcia. On chciał, aby tak właśnie było. Zawsze celowo zachowywał się dziwnie w ich towarzystwie..., żeby przykleili mu etykietkę dziwnego wyrzutka i trzymali się z daleka. Nie chciał narażać żadnego z nich na niebezpieczeństwo, na wypadek, gdyby ktoś chciał go dopaść."

Na ustach Lacey pojawił się smutny grymas, gdy przypomniała sobie, kiedy po raz pierwszy zamieszkała z dziadkiem... właśnie tutaj, w tym sklepie. Jej rodzice zginęli w wyniku nietypowego wypadku, kiedy miała dziewięć lat, a dziadek zjawił się po nią w ciągu kilku godzin. Nie miał pojęcia czy wypadek był prawdziwym wypadkiem, czy nie i wyznał jej tę tajemnicę dopiero po tym, jak dowiedziała się o nim prawdy.

Teoria, że jej rodzice mogli zostać zamordowani z powodu jakiegoś paranormalnego gadżetu, sprawiła, że zapragnęła zemścić się na każdym, kto przechowuje nadprzyrodzone przedmioty, w nadziei, że natknie się na tego, który ich zabił. Mimo, że nigdy nikogo takiego nie znalazła, szybko uzależniła się od tej pracy. Poza tym... pieniądze też nie były złe.

"To był mój pomysł, aby pójść w jego ślady, a on od początku był temu przeciwny" - wspomina. "Ale po pewnym czasie zmęczyłam go tym, że wychodziłam i kradłam na własną rękę. Zadbałam o to, by mnie na tym przyłapał, więc nie miał innego wyjścia, jak tylko wyszkolić mnie, by nie dać się zdemaskować.

To nie był jego pomysł, ale nie pozostawiłam mu innego wyboru. Mógł albo pozwolić mi działać na własną rękę i dać się zabić, albo nauczyć mnie wszystkich swoich sztuczek i liczyć na sukces."

"Rozumiem," Gypsy potrząsnęła głową, gdyż zrobiło jej się żal dziadka. "Biedny dziadzio nie miał szans."

" Cóż... Te ostatnie zadanie jednak przerosło moje możliwości" - wyznała Lacey. "To była moja wina i dziadek nie powinien był się oskarżać. Wiedział, że jestem uparta i zrobił wszystko, co w jego mocy."

"O nie," wyszeptała Gypsy z grymasem. "Nie było cię przez ponad rok. Co dokładnie się z Tobą działo?" Wyciągnęła rękę i dotknęła policzka Lacey opuszkiem kciuka, wycierając tam smugę brudu. "Czy to dlatego jesteś ubrana jak brudny chłopiec i skradasz się? Czyżbyś przed kimś uciekała... albo przed czymś?"

"Obawiam się, że to i to po trochu. Nie powinno mnie tu teraz być, a im mniej wiesz o tym, co się dzieje, tym lepiej." Zerknęła w stronę drzwi, wiedząc, że powinna podążać śladami dziadka i chronić rodzinę, zachowując dystans. "Miałam tu wejść i wyjść bez zwracania na siebie uwagi, ale Twój czujny stróż musiał przyjść i wszystko zepsuć."

Gypsy zauważyła, jak Lacey zaczyna się kręcić spoglądając w stronę drzwi, jakby chciała wyjść. Gypsy szybko powiedziała nie chcąc, by odeszła: "W testamencie dziadka jest zapis o tobie... nigdy nie stracił nadziei, że wrócisz do domu".

Lacey uśmiechnęła się czule: "Zawsze się o nas troszczył".

Gypsy przytaknęła z uznaniem, "Tak było i dlatego w swoim testamencie zostawił ci połowę własności sklepu. '"Krew Czarownicy" jest w połowie twoje, a w połowie moje. Nawet jeśli nie było cię w pobliżu, to i tak kazałem im poprawić akt notarialny dokładnie tak, jak chciał tego dziadek. Jesteśmy teraz partnerami w interesach i możemy prowadzić to miejsce razem, jeśli tylko zostaniesz."

"Nie wiem," wyszeptała Lacey. Jej dni były policzone. Nawet gdyby zdobyła księgę zaklęć i usunęła znak demona... i tak w końcu by ją dopadli i to byłby koniec. Zaczęła cofać rękę z dłoni Gypsy, ale ona trzymała ją mocno. "Nie wiesz, o co prosisz. Jeśli zostanę... to może być niebezpieczne dla nas obu... nie tylko dla mnie."

"Mam teraz bardzo potężnych przyjaciół, którzy mogą ci pomóc... ochronić cię przed kimkolwiek lub czymkolwiek, czego tak bardzo się boisz" - powiedziała Gypsy dumnie. "Po tym co się tutaj działo... jestem trochę twardsza niż pamiętasz i dam sobie z tym radę".

Lacey zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Sklep, który zawsze kochała, był teraz w połowie jej... błogosław duszę dziadka. Zawsze mówił, że przypominała mu jego samego, kiedy był młodszy, i w końcu był z tego dumny, zamiast myśleć, że to coś złego. Oczywiście, pamiętała również jego długie wykłady o tym, że nie powinna dać się zabić. Tak..., gdyby ją teraz widział, pierwszymi słowami z jego ust byłyby "A nie mówiłem?

Gypsy wiedziała, że powoli przekonuje kuzynkę i dodała: "Możesz mi nawet powiedzieć, co chciałaś zabrać z sejfu, a ja wyślę Rena, żeby ci to zwrócił, jeśli dzięki temu poczujesz się bezpieczniej". Była taka samotna, odkąd Lacey zniknęła, a dziadek odszedł. Wierzyła, że Lacey nie żyje i nawet ją opłakiwała. Widząc ją tutaj teraz... ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było stracić ją na nowo.

Myśli Lacey kłębiły się jak szalone. Tak strasznie chciała zostać, ale czy ośmieliłaby się zlekceważyć ścigające ją demony, pozwalając im osłabić swoją czujność? Na domiar złego, jeden z przyjaciół Gypsy był demonem... albo nadczłowiekiem, albo czymś w tym rodzaju. Wszystko to sprawiło, że Lacey stała się nieco roztrzęsiona. Wtedy właśnie coś doszło do niej, co powiedziała Gypsy, sprawiło to, że zaczęła się zastanawiać, a na jej ustach zawitał przebiegły uśmieszek.

"Gypsy," zaczęła refleksyjnie, "powiedziałaś, że zaklęcie, które masz na sklepie... że tylko właściciel może zapraszać ludzi do środka... prawda? Jestem w połowie właścicielem sklepu, więc jeśli powiem komuś, żeby wyszedł... musi wyjść?".

"To prawda, masz prawo mówić, kto może wejść, a kto nie, jeśli nie jest w stu procentach ludzką istotą," potwierdziła Gypsy szybkim skinieniem głowy, po czym westchnęła, gdy Lacey nagle pochyliła się do przodu i mocno ją przytuliła.

"To znaczy, że mogę powiedzieć każdemu, kto mi przeszkadza, żeby sobie poszedł, włącznie z twoim przesadnym ochroniarzem," powiedziała Lacey z chichotem, czując się zdenerwowana, teraz gdy przekonała samą siebie, że najmądrzejszym posunięciem, jakie mogła zrobić, było pozostanie tutaj, gdzie miała wokół siebie tarczę demonów. Może zostałaby pustelniczką albo przynajmniej wiedziałaby, kiedy nadejdzie czas, by stawić czoła swoim demonom.

"Nie, nie pozbywaj się ich" - powiedziała Gypsy i cofnęła się, niemal roześmiana z powodu rozczarowania na twarzy Lacey. "Gdyby nie Ren i Nick, byłabym albo martwa, albo niewolnicą demona, a ty nie miałabyś sklepu, do którego mogłabyś wrócić. Obu im zawdzięczam życie. A jeśli chodzi o Rena, nie możesz użyć przeciwko niemu zaklęcia, które on sam pomógł rzucić na to miejsce." Zamaskowała winny uśmiech, wiedząc, że już raz to zrobiła w imię testowania zaklęcia.

Lacey o mało nie przewróciła oczami, pokiwała jednak głową, by dać kuzynce do zrozumienia, że będzie się zachowywać... najlepiej jak potrafi. "Możesz przynajmniej dochować mojego sekretu? Im mniej ludzi wie o tym, czym się zajmuję, tym lepiej. Szczerze mówiąc, nie powinnam była nawet Tobie o tym mówić. Poza tym, wolałabym raczej dogadywać się z twoim haremem, zamiast z nimi walczyć."

Gypsy już miała odpowiedzieć, gdy usłyszały, jak duże koło przy drzwiach obraca się, sprawiając, że obie dziewczyny podskoczyły z zaskoczenia. Westchnęła ciężko, wiedząc, że chłopcy albo uznali, że czekali odpowiednio długo, albo wszystko słyszeli... wolałaby, żeby to było to pierwsze.

Dziewczyny patrzyły ze zniecierpliwieniem, jak grube stalowe drzwi otworzyły się i do środka wkroczyli Ren, a za nim Nick. Ren wcale nie wyglądał na zadowolonego, podczas gdy Nick miał wyrozumiały wyraz spokojnej twarzy.

"Obawiam się, że na sekrety jest już trochę za późno," stwierdził Ren z satysfakcją. " Słyszeliśmy już wszystko."

Lacey po prostu wpatrywała się w niego, wiedząc, że usłyszeli tylko to, co przed chwilą powiedziała Gypsy a.… to był tylko wierzchołek góry lodowej. Gdyby naprawdę wiedzieli wszystko, już dawno wyrzuciliby ją za drzwi i je za nią zatrzasnęli.

Nick zauważył intensywne spojrzenie, jakim Ren obdarzył Lacey i zastanawiał się, czy ten idiota rzeczywiście zamierza dokopać dziewczynie za bycie złodziejką, o co pierwotnie ją oskarżył. W głębi duszy miał nadzieję, że Ren zrobił coś na tyle głupiego, żeby dziewczyny mogły go w końcu posadzić na tyłku.

Postanowiwszy poczekać i zobaczyć, co dalej nastąpi, Nick podszedł do sofy, na której siedziała Gypsy i obserwował przedstawienie.

Wiedząc, że zostali przyłapani, Gypsy szybko odsunęła rękę od kryształu i skrzywiła się, gdy Ren z rozczarowaniem patrzył na nią. Nie rozumiała, dlaczego, ale przyłapanie jej przez Rena sprawiło, że poczuła się jak dziecko, więc zmarszczyła brwi, usiadłszy na poduszce, by zbliżyć się do Nicka.

"W zwykłych okolicznościach kryształ chroniący prywatność mógł sprawdzić się w przypadku twojego dziadka i innych krewnych..., ale ja nie jestem człowiekiem," poinformował Ren, ale jego słowa były skierowane do Lacey. "I po tym, co właśnie usłyszałem, myślę, że trzymanie tajemnic nie jest najlepszym pomysłem... w rzeczywistości jest bardzo złym pomysłem, a ty," dodał wbijając w Lacey twarde spojrzenie, "nie opowiedziałaś jej nawet połowy historii."

Lacey zacisnęła wargi i rzuciła mu swoje najbardziej wyzywające spojrzenie: "Nikt nie kazał ci podsłuchiwać, ty mały draniu".

Ren gwałtownie uniósł się nad Lacey, spoglądając na nią w dół swoimi intensywnie srebrnymi oczami z okularami przeciwsłonecznymi w zaciśniętej dłoni. Jak śmiała nazwać go małym, był dwa razy większy od niej.

Kiedy Ren przyłożył obie dłonie na oparcie kanapy, dociskając Lacey do poduszek, Gypsy natychmiast poderwała się z miejsca i stanęła za Nickiem.

"Zacznij mówić," rozkazał Ren szorstkim głosem, mając nadzieję, że zastraszenie jest kluczem do uzyskania szczegółów, których chciał.

Teraz, gdy Gypsy stała za nim i nie mogła widzieć jego wyrazu twarzy, na ustach Nicka pojawił się szeroki uśmiech. Zrobił krok do tyłu, zbliżając tym samym swoje ciało do jej ciała, dając jej po cichu do zrozumienia, że będzie ją chronił przed wielkim złym, wymykającym się spod kontroli Renem. Przecież to nie była jego wina, że przez Rena wychodził na dobrego faceta.

Lacey spojrzała na Rena z równą dzikością i wysunęła coś z kieszeni, trzymając to w dłoni tak, by nikt tego nie zauważył. Czując cienki, ciepły metal na swojej skórze, zaskoczyła wszystkich, kiedy mocno uderzyła dłonią w tors Rena i z łatwością odsunęła go od siebie.

" Odsuń się," powiedziała spokojnie.

Ren poczuł, że coś jakby żądliło go przez koszulę i rzeczywiście zrobił niechętnie krok do tyłu. Jego wargi zacisnęły się, wiedząc, że trzyma w dłoni pewien rodzaj zaczarowanego medalionu i jednym szybkim ruchem wyszarpnął go od niej. Gdy ten natychmiast poparzył mu dłoń, rzucił go na drugą stronę pokoju.

" Daruj sobie te dziecinne zabawki" - warknął, jednocześnie pragnąc, by jego ręka przestała szczypać. Cokolwiek to było... nie lubiło go zbytnio i to uczucie było odwzajemnione.

" Nic nie muszę ci tłumaczyć," powiedziała Lacey podnosząc się na równe nogi i zachowując spokojny, pozbawiony pośpiechu głos.

Fakt, że medalion tak dobrze na niego zadziałał dał jej znać, że jest naprawdę władczy. Medalion reagował tylko na potęgę i zazwyczaj nie działał na słabe demony, ponieważ nie miały wystarczającej ilości mocy. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że zadziała na niego... to była jedyna rzecz, którą miała w zasięgu ręki.

"Może i jestem tylko człowiekiem, ale lepiej nie lekceważ mnie." Lacey głośno zaczerpnęła powietrza, gdy Ren zrobił zagrażający krok w jej stronę. "Nawet cię nie znam," poinformowała go z uniesioną brwią.

Ren z irytacją przeciągnął dłonią po grzywce i po cichu liczył do dziesięciu... Choć to akurat nie pomagało.

Ignorując Rena, Lacey skierowała swój wzrok na Gypsy. "Zamierzam pozbyć się tych chłopięcych łachów i wziąć prysznic. Czy dziadek zachował trochę moich ubrań?".

Gypsy przytaknęła uznając, że Lacey miała więcej jaj niż pamiętała, choć jej kuzynka nigdy tak naprawdę nie była popychadłem. "Są spakowane w kufrze w szafie."

Lacey uśmiechnęła się z wdzięcznością, "Dobrze, zobaczymy się za kilka minut. A ty," kontynuowała, posyłając kolejne spojrzenie na Rena i odpłacając mu za to, jak ją potraktował zaledwie kilka minut temu, "nawet nie myśl o podglądaniu."

" Wyglądasz jak mały, brudny szczur uliczny", powiedział Ren z obelgą i skrzyżował ręce na piersiach, patrząc na nią.

Lacey roześmiała się, stwierdzając, że skoro nie może go pokonać w grze w obrażanie, to będzie się z nim bawić, "Oboje wiemy, że tego chcesz."

"Myślę, że widzisz to zupełnie inaczej niż ja", powiedział Ren, spoglądając na nią. "To ty jesteś znana z wyłamywania zamka i wślizgiwania się tam, gdzie jesteś nieproszona."

Poddając się, Lacey rzuciła w niego wyciszającym kryształem, który wciąż trzymała w dłoni i odeszła pod prysznic, zatrzaskując za sobą drzwi.

Ren mimowolnie uśmiechnął się, gdy złapał kryształ w locie i zręcznie schował drobiazg do kieszeni... nie będą już więcej używać tej małej magii.

"Zapomniała ubrań" - zauważył Nick, spoglądając w stronę szafy.

Niespełna sekundę po tym, drzwi otworzyły się ponownie. Lacey wpadła do środka, mrucząc pod nosem, że potrzebuje strefy wolnej od testosteronu. Poszła prosto do szafy i wyjęła kufer przed siebie.

Gypsy lekko uniosła brew i broniła się przed wybuchem śmiechu, gdy Lacey ciągnęła za sobą ciężki kufer i znowu trzasnęła drzwiami łazienki, nie oglądając się nawet raz w ich stronę.

W momencie, gdy wszyscy usłyszeli, jak uruchamia się prysznic, śmiech Gipsy wypełnił cały pokój. To będzie niezła gratka mieć z powrotem swoją kuzynkę. Jakby nie było... dziewczyna była zabawna i była jej najlepszą przyjaciółką, odkąd tylko sięgała pamięcią.

"Nie rozumiem, dlaczego jesteś taka rozbawiona," wymamrotał Ren i wyszedł z mieszkania, tupiąc nogami przez niemal całe schody. Nie miał pojęcia, jak do cholery mógł być tak zdenerwowany i jednocześnie podniecony.

Nick prychnął i spojrzał na Gypsy: " Uważam, że po prostu ze sobą flirtowali."

Gypsy przytaknęła, podobał jej się ten pomysł. Może to byłby kolejny powód, dla którego Lacey chciałaby zostać. "Cóż, jeśli ma kłopoty... a podejrzewam, że ma, to kto lepiej ją ochroni niż Ren?" - powiedziała z uśmiechem.

Nick nie wiedział, czy ma być zazdrosny, że Ren jest lepszym obrońcą niż on, czy też cieszyć się, że Gypsy nie ma nic przeciwko temu, że Ren i Lacey mają do siebie dziwny pociąg. Zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym zrezygnował... przyznając po cichu, że Ren był większy, silniejszy i o wiele potężniejszy. Szkoda, że jego wadą było to, że brakowało mu kilku komórek mózgowych.

Ren usłyszał pęknięcie Nicka, ale zignorował to, co insynuował. Flirtowanie... Nie było mowy, żeby kiedykolwiek pomyślał o tym, że pociąga go ten bachor. Była sarkastyczna, przebiegła i była złodziejką... wszystkie minusy na jego liście. Wszedł po schodach do ogromnego magazynu i zaczął krążyć w tę i z powrotem.

"Właściwie kazała mi... MI nie podglądać," warknął szorstkim szeptem.

Rozdział 3

Lacey westchnęła, gdy gorąca woda rozpylała się po jej ciele i rozkoszowała się uczuciem, że wreszcie jest całkowicie wolna od krępujących ją wiązań, które miała owinięte wokół piersi, by upodobnić się do nastoletniego chłopca. Od razu wiedziała, że powinna je spalić.

Chwyciła myjkę zawieszoną na kranie przy wannie i zwiększyła nieco temperaturę. Odkąd tylko musiała uciekać przed Vincentem i hordą demonów, które ją ścigały, relaks był dla niej luksusem, z którego nie mogła korzystać.

Vincent... nawet samo imię wywoływało w niej poczucie winy. Poznała go kilka dni po tym, jak dostała plan ogromnego muzeum, do którego wysłał ją dziadek. Tak się złożyło, że oboje byli wysłani przez różnych ludzi, aby ukraść ten sam artefakt.

Na to dość zabawne wspomnienie wyrazu twarzy Vincenta, gdy przyłapał ją na włamywaniu się do tego samego sekretnego pokoju, do którego on miał się włamać, lekko zadrżały jej wargi. Gdyby próbowali się kłócić o to, które z nich dotarło tam pierwsze i komu należą się łupy, zaalarmowaliby silnie uzbrojonych strażników, którzy znajdowali się w głębi korytarza i zostaliby przyłapani, albo co gorsza... zastrzeleni.

Wpatrując się w siebie nawzajem, potrzebowali około trzydziestu sekund, by dojść do wspólnej decyzji o współpracy w celu zdobycia tego przedmiotu. Myśląc o tym teraz, zdała sobie sprawę, że dla Vincenta i tak wszystko by pasowało... Zgodził się na współpracę, bo po prostu tego chciał.

Kiedy bezpieczni oddalili się już od muzeum, nagle zostali otoczeni przez pięć czarnookich demonów cienia, które zajęły się opętaniem lokalnych stróżów prawa.

Stojąc w blasku świateł radiowozów z podniesionymi rękami i pięcioma zestawami broni wycelowanymi prosto w nich, pomyślała, że na pewno nie wyjdą stamtąd żywi. Tak było do czasu, gdy Vincent wręczył jednemu z nich skradziony artefakt, a w zamian otrzymał ogromną teczkę z pieniędzmi.

Potem Vincent zaproponował, że podzieli się z nią i poprosił, by weszła z nim w interes. Nie myśląc o konsekwencjach, zgodziła się na współpracę, decydując, że może zdobyć jeszcze więcej rzeczy dla swojego dziadka, wykorzystując powiązania Vincenta z tymi nowymi, agresywnymi kolekcjonerami.

Była podekscytowana tym, że w końcu ma partnera i przekonała się, że potrafi być tak samo przebiegły jak ona. Nie przeszkadzało jej też, że był seksowny jak diabli i miał brytyjski akcent, który sprawiał, że każde jego zdanie brzmiało, jakby z nią flirtował.

Lacey potrząsnęła głową nad swoim naiwnym myśleniem, myjąc włosy szamponem. Zgodziła się na ten układ zarówno z chciwości, jak i dlatego, że Vincent był cholernie seksowny... jej jedyne dwie słabości.

Po upojnej nocy i większości następnego dnia gorącego jak diabli seksu bez zobowiązań, Vincent opowiedział jej co nieco o podziemnym kręgu, do którego należał. Nie zajęło jej dużo czasu, by zorientować się, że bycie jego partnerką oznacza, że jest również partnerką całej sieci potężnych demonów.

Dzięki dziadkowi nie była całkowicie pozbawiona wiedzy o demonach, ale to nie znaczyło, że kiedykolwiek z którymś będzie tańczyć. Chociaż świadomość tego, w co się pakuje, denerwowała ją, zignorowała szósty zmysł i cieszyła się na dreszczyk emocji, jaki oferował jej Vincent.

Tego wieczoru, zabrał ją na spotkanie z mistrzem demonów podziemnego pierścienia... starym człowiekiem, który wyglądał na sto dziesięć lat i nazywał się Mistrz, co wtedy wydało jej się nieco zabawne.

Kiedy stary demon chłodno odrzucił jej zaproszenie do podziemnego złodziejskiego kręgu i próbował zabić ją na miejscu, straciła poczucie humoru. Gdyby nie to, że Vincent stanął przed nią i zabrał kulę przeznaczoną na jej głowę, byłaby teraz martwa. Pomyślała, że Vincent nie żyje, gdy szarpnął się i jęknął, jak kula wbiła się w niego, rozlewając strugi krwi po jej twarzy.

Wtedy po raz pierwszy dotarło do niej, że Vincenta nie da się zabić... bez względu na to, jak bardzo by go krzywdzono. Wygrzebał kulę ze swojego ramienia, równocześnie spierając się z czarnookim demonem w jej imieniu, mówiąc, że od lat chciał mieć partnera i że to on ją wybrał.